Recenzja: Stirling Broadcast LS3/5A V2

Odsłuch cd.

A ile prawdy jest w legendzie o LS3/5?

A ile prawdy jest w legendzie o LS3/5?

   O basie już napisałem i skoczmy na soprany. Z nimi też już zacząłem, chwaląc brak sztucznych podniet, ale napiszmy uczciwie, że troszkę te nasze Broadcast ową górę ścinają, co ludzki głos uspokaja i czyni naturalnym, ale w brzmieniach fortepianowych trochę tej góry brakuje i nie są to soprany na miarę aż najlepszych. Jednak nieznacznie tylko, w dobrym stylu temperowane, więc nigdy nie wpadające w histerię i bardzo dobrze skomponowane z tym dobrze wypełnionym basem. A w efekcie spektakl naturalności, a o to przecież chodziło. Doposażony w dodatku wspomnianym eleganckim zszyciem, co nie zostawia śladu – i rzecz nie mniej ważna – znakomitą też przejrzystością. Dźwięk jest konkretny a nie ezoteryczny, a mimo to towarzyszy mu pełna widzialność, bez uciekania w cienie czy cokolwiek zwanego zmulaniem. Wszystko widać i wszystko jest doświetlone – a do tego jeszcze w bardzo przyjemny sposób.

Tu chciałem wtrącić dygresję. Otóż kiedy tego słuchałem, zdałem sobie dość szybko sprawę (powiedzmy po kwadransie), że podobnego grania doświadczyłem niedawno i nieźle mnie to rozśmieszyło. Bo wiecie co, tak grał Orfeusz. Ten stary z lat 90-tych, którego tak pochwaliłem konfrontując go z nowym. To prawda, że popis kunsztu od sławnej niemieckiej marki, będący szczytem techniki elektrostatycznej na użytek słuchawek, skraje pasma potrafi przyrządzać lepiej, wyżej ciągnąc soprany, niżej schodząc na basie i lepiej też operując całościowo pogłosem. Ale tak jak grał ostatnio, z super systemem od Accuphase, to było brzmienie analogiczne co do formy i światła. Emocjonalnie lekki optymizm, za sprawą oświetlenia jasnego i lekko kremowej barwy. A w efekcie całościowa przyjemność i pełny naturalizm. Głosy jak żywych ludzi, żadnego rozpadu zakresów i czyste, jasno oświetlone medium bez cienia krzykliwości. Jasny nie znaczy tu ostry, krzyczący, czy jakkolwiek zgryźliwy. Przeciwnie – ta jasność pozostaje łagodna, spokojna, rozweselająca. I w bardzo dobrym tonie, bo nie wesołkowata, że wszystko w żart się obraca i nieraz jeszcze głupi, tylko nastrój nieznacznie optymistyczny, jakbyś w miłym a nie ponurym towarzystwie przebywał, co nie przeszkadza temu, by rzeczy smutne smutnymi były a posępnymi posępne. Ne jakoś przeraźliwie, bez żadnego akcentu na smutek, ale z zachowaniem proporcji uczuć w ogólnie przyjaznej i jasnej atmosferze.

Nad wyraz dużo - te maluchy potrafią bez przeszkód wypełnić dźwiękiem spore pomieszczenie!

Nad wyraz dużo – te maluchy potrafią bez przeszkód wypełnić dźwiękiem spore pomieszczenie!

Podobnie grał Orfeusz i to mi się skojarzyło, a jeżeli porównać, to tylko wraz z tym chwalić, bo przecież on był wzorcem idealnego brzmienia, a zatem skoro Broadcast do tego wprost nawiązują, to jakże ich też nie chwalić. Ale to można odwrócić, bo parzcież te Stirling Broadcast są datowaniem o wiele starsze, aż o dwadzieścia wiosen. Tak więc można powiedzieć, że prędzej robiąc Orfeusza wzorowano się na nich, niż że się działo odwrotnie. Na ich wzorcu naturalności ze studiów BBC, inżynierom od Sennheisera na pewno dobrze znanym, wzorowano się robiąc te ultra-hiper słuchawki. A zatem kto je kupi i odpowiednio napędzi, będzie mógł sobie powiedzieć, że ma monitory Orpheus; może nie aż tak wybitne, ale ideałowi bliskie.

Co jeszcze można powiedzieć? Słuchałem i w uszy lała się jakość, a głębia dźwięku czyniła radosny uśmiech na twarzy. I wszystko to naturalne, z ciągłym nawiązaniem do realności, a zatem z dobrym przywołaniem postaci, choć nie aż zjawiskowym. To nie grało niesamowicie, jak powiedzmy Raidho, ale bardzo dobrze, spokojnie, koherentnie, realnie. Do tego przyjemne światło i naturalizm głosów, i spory udział piękna, któremu do pełni szczęścia ciut brakowało pogłosu. Ten (może tylko u mnie?) lekko się bowiem wygaszał i czasem brakowało wkładania dźwięku w aurę dodatkowego tworzenia klimatu. Być może całkiem świadomie – w imię pełnej naturalności – a może tak tylko wyszło, po prostu samo z siebie. W każdym razie bez upiększania w stylu tubowych głośników, tylko tak bardziej prozą, ale zarazem smacznie. A smaku dodawała także faktura głosów, jakże przyjemnie chropawych, a w całościowym odbiorze gładkich. Bez akcentu na głębię sceny i bez poszerzania jej szerokości, tylko tak przed słuchaczem i raczej w jego stronę. Z dość bliskim pierwszym planem, a więc i nawiązaniem kontaktu; z dobrym też ożywianiem i całościowym płynięciem. Z oklaskami rozbitymi na dłonie i świetnym obrazowanie perkusji, a także elegancką strunowością i całkiem dobrym fortepianem. Dużo też mocy we wszystkim, a zatem brak problemów z orkiestrą, a rock podany w stylu reportażowym – jasnym, wyraźnym i z dobrym rytmem. Duża odporność na przester, więc można hałasować, a wzmacniacz powinien być w miarę mocny, bo ich skuteczność niewielka.

I to dźwiękiem z naprawdę wysokiej półki, w zasadzie pozbawionym większych mankamentów. I w tej sytuacji cena ich staje się racjonalna, a nasza rekomendacja oczywista!

I to dźwiękiem z naprawdę wysokiej półki, w zasadzie pozbawionym większych mankamentów. W tej sytuacji cena staje się racjonalna, a rekomendacja oczywista.

Jednak 25 W od Crofta spokojnie dało radę i mogłem spokojnie badać, gdzie rodzą się te przestery. Daleko – powiem – się rodzą, tak więc możecie być o to spokojni i nawet spory pokój da się napełnić dźwiękiem. I jeszcze tylko dorzucę, że dźwięk na dobrej był wysokości i żadnego w nim czarowania, a tylko sam czysty realizm. Ale taki z oddechem, że ani trochę duszności i czarujący głębią, tak jak prawdziwa muzyka.

Dobre głośniki. Nie tanie, bo tańszych małych jest sporo, ale mające rys wybitności, jak również autorytet klasyka. Poparty nagrodami oraz angielską szkołą, każe się grubo cenić i przysłuchiwać z uznaniem. Epokowa w nich siedzi, było nie było, robota.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

10 komentarzy w “Recenzja: Stirling Broadcast LS3/5A V2

  1. Adam K. pisze:

    Panie Piotrze, fajnie byłoby, gdyby udało się kiedyś Panu przetestować dwie highendowe konstrukcje podstawkowe. Mam tu na myśli monitory Xavian Orfeo oraz Diapason Astera.

    1. PIotr Ryka pisze:

      To jest do zrobienia i nawet jest w planach.

  2. AAAFNRAA pisze:

    Prawie identyczne wielkością i ceną jak Harbeth P3ESR oraz Xavian Perla może je Pan porównać? Czułość słaba, czy próbował je Pan napędzić Lebenem? 15 W to trochę mniej niż ma Croft.
    Pozdrawiam

    1. PIotr Ryka pisze:

      Nie mam w tej chwili Lebena. Ma wrócić razem z CS600. Ale one są dość wymagające dla prądu. Nie jakoś bardzo, ale jak normalne podłogówki.

  3. PIotr Ryka pisze:

    Z aktualności: przyjechały Audeze LCD-4.

    1. adam pisze:

      serio? czy prima aprilis. 🙂 a powaznie pozdrawiam i dziękuje za fantastyczne recenzje, ktore świetnie sę czyta

      1. PIotr Ryka pisze:

        Serio, serio. Już ich dziś sobie sporo posłuchałem. Także pozdrawiam.

  4. PIotr Ryka pisze:

    I jeszcze przyjechały lampy Sophia ECC83. Okaże się, czy te małe triody też teraz potrafią robić.

  5. Jacek pisze:

    Porównując owe monitory możemy się spodziewać odpowiednika jakiej klasy jeżeli chodzi o słuchawki? Pojawiło się w recenzji porównanie z Orpheuszem gdzie monitory zostały trochę, acz nie za dużo w tyle, więc zaciekawiło mnie czy w sumie bardziej się opłaca celować w słuchawki za 7000-8000 zł czy takie właśnie LS3/5A.

    1. PIotr Ryka pisze:

      Takie głośniki a słuchawki to zupełnie inne jednak wrażenia muzyczne i nie ma bezpośredniego przełożenia. Natomiast jak chodzi o porównywanie i jakościowe odniesienie, to Te Stirling Broadcast są czymś w rodzaju Ultrasone Signature Pro.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy