Recenzja: Sony Qualia 010-MDR1

Sony_MDR_010_Qualia_20 HiFiPhilosophy   

Bywają rzeczy rzadkie, ekskluzywne, kolekcjonerskie. Trafiają się pośród nich także słuchawki. Takimi słuchawkami są między innymi Sony Q010-MDR1. W czasach gdy je oferowano, a więc w latach 2004-2006, należały do prestiżowej serii Qualia, mającej sławić możliwości techniczne koncernu Sony, od zawsze słynącego z prymatu pod względem technologicznym. Tego rodzaju prymat jest zjawiskiem sporadycznym, ale też nie całkiem odosobnionym. Pewne firmy potrafiły zajmować pozycje dominujące i utrzymywać je przez dekady. Takimi firmami były Nagra na rynku magnetofonów profesjonalnych czy Rolls-Royce na rynku limuzyn. Taką firmą było też Sony na rynku telewizorów, czyli rynku dla elektroniki użytkowej najważniejszym. Przez ponad trzy dekady poczynając od 1968 roku jako jedyne produkowało kineskopy Trinitron, wycinane z walca a nie kuli, dzięki czemu całkiem płaskie na osi góra-dół, a przy tym mające lepszy od konkurencji system konwergencji i reprodukcji kolorów. Nikt przez długie lata nie potrafił jakościowo przebić patentu Trinitron, czym Sony się wielce szczyciło i czym gnębiło konkurencję, dyktując wyższe ceny i poniewierając innymi producentami kineskopów w opisach technicznych. Pamiętam siebie jak w 1974 roku zobaczyłem pierwszy raz malutki telewizorek Sony. Stał na wystawie sklepu ZURT-u, otoczony przez rosyjskie kolorowe Rubiny oraz polskie czarno białe Beryle i wyglądał jak produkt pozostawiony przez wyższą cywilizację. Zupełnie nie rozmazane, bajecznie kolorowe ryby pływały pośród koralowej rafy, a ja patrzyłem jak urzeczony. Na kolorowym Rubinie znajomych podczas piłkarskiego meczu koszulki piłkarzy o dziwnych odcieniach mających naśladować czerwień i błękit biegały spory kawałek za piłkarzami i wyglądało to rozpaczliwie. W porównaniu z tym obraz na ekranie tego Sony był jak wcielenie doskonałości.

Telewizory Trinitron nie były jedynym wyrobem, którym Sony dręczyło konkurencję. Był nim także sławny walkman i były nim też słuchawki MDR-R10, których obszerna recenzja na łamach hifiphilosophy widnieje już od dość dawna. Słuchawki te były produkowane przez dziesięć lat, a zaprzestano ich wytwarzania w 2002 roku. Brak takich popisowych słuchawek najwyraźniej musiał jednak doskwierać kierownictwu sławnego tokijskiego koncernu, skoro niecałe dwa lata później zaprezentowano następcę – kolejne słuchawki dynamiczne mające wyrastać ponad wszystkie inne. Czasy wielkiej dominacji wielkiego Sony miały się wszakże wówczas ku końcowi; konkurencja nadrobiła technologiczne zapóźnienia i Philips, Panasonic, JVC oraz inni zaczęli oferować telewizory podobnej co Sony klasy. Tymczasem samo Sony popadło w tarapaty finansowe, mając za sobą nieudaną wojnę o wypromowanie formatu Beatamax i kompletnie przegrany w efekcie rynek magnetowidów, który mimo to zajadle przez długie lata usiłowało urabiać na swoją modłę, nie chcąc przyznać się do porażki. Wraz z tą porażką znacznemu ograniczeniu uległy fundusze na wyroby popisowe i w efekcie seria Qualia okazała się ostatnim szarpnięciem nadwyrężonego wojnami rynkowymi kolosa, próbującego raz jeszcze dowieść swej dominacji. Krótkim zrywem zakończonym niepowodzeniem. Tego rodzaju techniczne popisy bywają bowiem szalenie kosztowne i potencjalnie niebezpieczne. Pod zarządem Ferdinanda Piëcha koncern Audi-Volkswagen też chciał dowieść swej wyższości nad BMW i Mercedesem, omal nie przypłacając tego bankructwem. Prowadzenie kampanii mających dowodzić własnych przewag wymaga bowiem gigantycznych funduszy i przede wszystkim należy mieć faktycznie zaplecze technologiczne lepsze od innych, a nie tylko udawać że się ma. Dywagacje nad historią konkurencyjnych zmagań rekinów technologicznych nie są tu jednak naszym tematem; są nim słuchawki Q010- MDR1, będące jednym z odprysków powstałych przy tego rodzaju zmaganiach, rzadkim i cennym przykładem technologicznego popisu.

Przekopałem Internet i znalazłem w nim jedynie dwie dotyczące tych słuchawek recenzje, a ściślej sprawozdania o ich użytkowaniu. Żadne z tych sprawozdań nie powstało w redakcji branżowego periodyku, ale oba pochodzą od osób dobrze obeznanych z tematem i osłuchanych. Rzecz charakterystyczna – diametralnie różnią się co do oceny. Jedno jest zdecydowanie negatywne, drugie jak najbardziej pozytywne. I jest to, można rzec, w przypadku słuchawek Sony Qualia regułą. Nie ma chyba drugich o takiej polaryzacji opinii i tak skrajnie, na przeciwległych biegunach rozbudzonych emocjach. Według jednych stanowią kompletne rozczarowanie i jedną wielką porażkę, według innych to najlepsze słuchawki na świecie. Nie brak oczywiście opinii pośrednich, w stylu „tak, ale..” lub „nie, jednakże…”, przy czym grono osób mających okazję słuchać tego wybryku technologicznej natury pozostaje bardzo wąskie, jako że powstało tych Quali coś około dwustu pięćdziesięciu, przy czym sprzedawane były z półki jedynie w Japonii a na zamówienie jeszcze tylko w USA. Sprzedawane w dodatku króciutko, rok z kawałkiem zaledwie, przy czym cena w Japonii opiewała na 250 tysięcy jenów, a w USA w zależności od oferenta i okresu sprzedaży było to pomiędzy 2600 a 3300 dolarów. Nic w tej sytuacji nie ma dziwnego, że na aukcjach pojawiają się teraz bardzo rzadko i uzyskują wysokie ceny. Dobrze zachowany egzemplarz to wydatek z okolic pięciu tysięcy dolarów i z reguły efekt dość żmudnych poszukiwań.

Budowa i technologia

Sony_Qualia_010-MDR1_16 HiFiPhilosophy

Sony Qualia 010-MDR1

   Od strony konstrukcyjnej słuchawki Sony Qualia mają pewną specyfikę, która ma ponoć dla ich prawidłowej oceny znaczenie decydujące; oferowano je mianowicie jak ubrania w różnych rozmiarach. Były więc Qualie małe, duże i średnie, przy czym konia z rzędem temu kto zgadnie jakie to w praktyce dawało efekty. Japończycy jak wiadomo nie są wysocy i raczej drobnej postury, tak więc należałoby przypuszczać, że zastosują numerację zaniżoną lub co najwyżej normalną. Z wędrówek z żoną po sklepach odzieżowych (bardzo lubię stroić moją piękną żonę) wiem, że numeracja odzieży hiszpańskiej jest zaniżona a niemieckiej zawyżona względem polskiej, ponieważ Hiszpanki są od Polek drobniejsze a Niemki bardziej grubokościste. Tymczasem duży rozmiar słuchawek Sony Qualia zaprojektowano jeśli wierzyć internetowym relacjom prawdopodobnie z myślą o górskich gorylach, których potężnie wysklepione mózgoczaszki najlepiej do nich by pasowały. Tak w każdym razie twierdzą ci, którzy z tym dużym rozmiarem mieli do czynienia. Kto zatem biorąc za podstawę poprawkę na drobną posturę Japończyków zamówił słuchawki w rozmiarze „big”, mógł się poczuć zmieszany, przeszacowując w efekcie dramatycznie swoje wymiary. A wymiar ma w tym wypadku znaczenie zasadnicze, ponieważ dobrany niewłaściwie powoduje degradację dźwięku. Takie jest zdanie tych, którzy taki niedobrany wymiar osobiście testowali i tak brzmi najczęściej przywoływany przez zwolenników Quali argument, mający tłumaczyć niechęć do nich tak licznej rzeszy słuchających. Nie jest wszakże tak źle; słuchawki które do mnie dotarły miały rozmiar średni i w ustawieniu bliskim największego, na które musiałem z niższego je przeskalować, akurat idealnie pasowały do mej arcymądrej, audiofilskiej głowy, dokładnie obejmując zawartą w niej rozległą wiedzę o życiu, filozofii i aparaturze audio. A ponieważ głowę mam bardzo mądrą ale niespecjalnie dużą, nieszczególnie trafiają do mnie te okrzyki oburzenia osób „oszukanych” przez Sony źle dobraną numeracją.

Nad ergonomią i wyglądem słuchawek Sony Qualia trzeba się jednak nawet i bez tych zawirowań wokół trzech rozmiarów dość mocno pochylić, ponieważ są wyjątkowe. Nie mam niestety dostępu do opisu technicznego samego producenta, bowiem stosowna broszura zawiera tekst wyłącznie japoński i zdaje się w innym języku w ogóle broszury te nie powstały, a to co producent ujął w tabeli technicznego opisu nader jest skromne. Postaram się jednak w przyszłości przesłać odnośny tekst do znajomego japońskiego konstruktora prosząc go by zechciał choć skrótowo przetłumaczyć go na angielski, a wówczas być może dowiemy się czegoś ciekawego, ale póki co pozostaje jedynie wiedza krążąca po Internecie, a wedle tej wiedzy słuchawki wykonano z włókien węglowych. Kompozyty węglowe, z których wykonywane są części poszycia samolotów i karoserie bolidów Formuły 1, znane są z niezwykłej wytrzymałości udarowej w połączeniu z o wiele większą lekkością od zamienników tytanowych czy aluminiowych, tak więc musiało to znaleźć odzwierciedlenie w walorach słuchawek Qualia. Nie będę oczywiście sprawdzał młotkiem na ile są wytrzymałe, ale że są leciutkie i wyglądają efektownie, to fakt. Ażurowa konstrukcja, podobnie jak szeroki pałąk nagłowny, w którym tradycyjne piankowe wyścielenie zastąpiono materiałową siateczką, są co do wyglądu nietypowe i można powiedzieć futurystyczne. Słuchawki wyglądają jakby powstały za parędziesiąt lat a nie dziesięć lat temu. Wrażenie to jest potęgowane przez wygodę. Muszle zamocowano sztywno na osi przód tył, a mimo tego są to najwygodniejsze słuchawki z jakimi miałem styczność. Osiadają na głowie perfekcyjnie, siedzą mocno, a ich lekkość jest znakomita. Być może mam nietypową, japońską głowę, bo czytałem wiele relacji o ich spadaniu i ogólnie narzekań na samopoczucie po założeniu, ale sam mogę się wyrażać wyłącznie w superlatywach – spasowały mi idealnie.

Sony_Qualia_010-MDR1_17 HiFiPhilosophy

Bodaj najbardziej kontrowersyjne słuchawki w dziejach

Wrażenie wygody potęgowane było w bardzo dużym stopniu konstrukcją padów. Te też są ewenementem, bowiem uszy wchodzą do nich w całości, tak więc same pady opierają się wyłącznie o skórę wokół ucha. Nie jest to wprawdzie nic niespotykanego, wiele słuchawek padami obejmuje ucho zupełnie go nie dotykając, ale niespotykana jest wielkość komory rezonansowej to ucho tutaj okalającej. Nie ma cienia wątpliwości, że konstruując swe HD 800 Sennheiser wzorował się na słuchawkach Sony Qalia, a być może nawet nabył jakieś patenty. Nie powtórzył wprawdzie w ramach oszczędnościowych konstrukcji z włókien węglowych, zastępując ją zwykłym plastikiem, ani też kształtu pałąka oraz padów, ale ogólny zamysł z objęciem szeroko ucha i utopieniem go w dużej komorze rezonansowej o ustawionych pod dużym kątem przetwornikach został skopiowany dokładnie. Daje to zupełnie inne poczucie bycia w słuchawkach niż zwykle i mnie przynajmniej ono bardzo odpowiadało.

Budowa i technologia cd.

Sony_Qualia_010-MDR1_05 HiFiPhilosophy

Miały być pokazem siły i innowacyjności

   Kolejna rzecz nietypowa to regulacja wysokości zawieszenia. Jako jedyna z mi znanych jest sztywna, to znaczy ustawia się ją po odkręceniu z każdej strony dwóch maleńkich śrubek i pieczętuje ich zakręceniem. Czyni to słuchawki dopasowanymi dokładnie tylko do jednego użytkownika, ale eliminuje obawy o wyrobienie się mocowania. Samo rozwiązanie śrubowe stanowi tu niewątpliwie następstwo użycia kompozytów węglowych, nie nadających się do suwakowego trybu regulacji.

Nie mając dostępu do japońskiego opisu niewiele mam niestety do powiedzenia o najważniejszych w tym wszystkim przetwornikach. Jest raczej pewne, że nie użyto do ich budowy biocelulozowych membran znanych z modelu R10, ale ręczyć za to nie można. W tekście japońskim widnieje wielkość 100 mikronów, odnosząca się prawdopodobnie do ich grubości. Widać tam też rozmiar 50 mm, określający średnicę oraz wartość 1500 mW, opisującą maksimum mocy wejściowej.  Reszta pozostaje zagadką. Znalazłem jednak w Internecie wzmiankę, że diafragmę wykonano z nano-kompozytu. Wiadomo też, że obudowa komory rezonansowej zrobiona została z cieniutkiego aluminium i też po części z kompozytu. Słuchawki przenoszą ogromne pasmo od 5 Hz do 120 kHz, a impedancja wynosi 70 Ohmów.

Kolejną z istotnych spraw konstrukcyjnych jest kabel. Okazuje się dość krótki i cienki o średniej sztywności, przy czym wykonano go z miedzi OFC o czystości 6N i jest odpinany. Daje to możliwość zastępowania go innym, przy czym można przeczytać w Sieci relacje o dobroczynnych skutkach użycia przewodów z czystego srebra i symetrycznych. Osobiście byłbym zdania, że użycie w miejsce oryginalnego przewodu od Entreqa mogłoby dać znakomite efekty, ale to oczywiście czysta zgadywanka. Optowałbym jednak za miedzią a nie srebrem.

Sony_Qualia_010-MDR1_04 HiFiPhilosophy

Godnym kontynuatorem sukcesów jej stwórców

Od strony estetycznej wspomnieć należy, że słuchawki były dostępne nie tylko w trzech rozmiarach ale i w trzech wersjach kolorystycznych, z padami o barwie czerwonej, niebieskiej lub czarnej. Te które miałem były jednolicie czarne i bardzo mi to odpowiadało, choć co się ma na głowie i tak nie widać, a słucha się najlepiej z zamkniętymi oczami albo w ciemnościach.

Wraz z Qualią dostarczano futurystycznie wyglądający stojak, a całość pakowana była do kartonowego pudła nie mającego żadnych pretensji estetycznych. Tak więc Sony poszło tu za przykładem firmy Grado, odrzucając tradycyjny dla wyrobów luksusowych styl pakowania w wykwintną oprawę. Za wszystko, jak mówiłem, słono trzeba było zapłacić i bardzo się przy tym śpieszyć, jako że słuchawki zniknęły z rynku po dwóch zaledwie latach. Stanowią teraz obiekt wręcz muzealny i przedmiot tęsknych westchnień pragnących je usłyszeć, a o trudności w ich pozyskaniu niech świadczy, że były to jedne z ostatnich „wielkich słuchawek”, których nie udawało mi się posłuchać. (W tej lidze spośród dawnych pozostały jeszcze Grado HP-1000, Audio-Technica ATH-L3000 oraz Yamaha YH-1000.)

Odsłuch

Sony_Qualia_010-MDR1_03 HiFiPhilosophy

Ale na ile się to udało?

   Jak wspominałem, brzmienie sławnych Quali stanowi przedmiot zaciętych sporów i diametralnie różnych ocen. Potęgowało to i tak wielkie związane z ich słuchaniem oczekiwania, a dodatkowym atrybutem o wielkiej wadze był fakt, że miałem też pod ręką przesławne Sony MDR-R10, będące najsławniejszymi słuchawkami dynamicznymi w dziejach. Przejdę od razu do rzeczy i napiszę, że MDR-R10 nie przypadkiem są poczytywane za najlepsze i najsławniejsze. One po prostu takie są. Relacja pomiędzy nimi a modelem Qualia przypomina do pewnego stopnia różnicę pomiędzy AKG K1000 a AKG K701, albo między Sennheiserem Orpheusem a Sennheiserem HD 800, opierając się jednak na innych przesłankach. Podobne jest bowiem we wszystkich tych przypadkach ogólne doznanie większej przyjemności czerpanej z odsłuchu, ale jego techniczne zaplecze ma inny charakter. K701 i HD 800 to po prostu od swych sławnych poprzedników słuchawki słabsze pod każdym względem. Najnormalniejszy w świecie niższy poziom jakościowy, o który nie ma się nawet co spierać tak jest oczywisty. Natomiast relacje pomiędzy R10 a Qualią układają się inaczej. Nim do nich przejdziemy chciałbym jednak poczynić uwagę natury ogólnej.

Rozmawiałem o tym z paroma osobami i wszyscy byliśmy zasmuceni i poirytowani faktem, że oto na naszych oczach, a ściślej na naszych uszach, dokonuje się w pewnej dziedzinie ewidentny regres techniczny. Przez te dwa dni, przez które gościły u mnie tym razem Sony MDR-R10, czyniłem wiele porównań między nimi a czołowymi słuchawkami doby obecnej – Sennheiserem HD 800, Denonem AH-D7100, Audio-Techniką ATH-W5000 i Grado PS-1000. Czyniłem te porównania na jednych z najlepszych wzmacniaczach słuchawkowych – gruntownie zmodyfikowanym ASL Twin-Head, Bakoonie HP-21 i Phasemation EPA: 007; i we wszystkich tych porównaniach słuchawki współczesne grały jak zepsute. Stosunkowo najdzielniej broniły się Grado PS-1000, które wraz z Bakoonem stworzyły znakomity duet, ale już na tym samym Bakoonie Sennheisery HD 800 poległy tak sromotnie, że szczerze mówiąc rozpacz mnie ogarnęła. Piękno, elegancja i precyzja brzmienia dawnych Sony tak przeraźliwie były większe, że pozostawało tylko natychmiast te Sennheisery ściągać i starać się o nich zapomnieć. Na wysokiej klasy aparaturze przenośnej, czyli na iRiverze AK120 wspieranym przez ALO Audio Continentala V3 jeszcze się jakoś te Sennheisery broniły, ale na odtwarzaczu CD z Bakoonem czy Phasemation poległy z takim kretesem, że litość brała. I próżno się powoływać na jakieś nieodpowiednie kable, bo przecież i Sony, i Sennheisery miały oryginalne okablowanie.

Sony_Qualia_010-MDR1_07 HiFiPhilosophy

Cóż, pod względem wygody jest to spory sukces

Jak to możliwe? Gdzie postęp? Dlaczego dwadzieścia lat temu produkowano słuchawki o tyle lepsze? I co to wszystko tak naprawdę oznacza? Wszak czerpiąc porównania z przemysłu samochodowego albo od producentów telewizorów należałoby oczekiwać w dobie obecnej słuchawek zdecydowanie lepszych od Orferusza czy R10, a tymczasem próżno szukać nawet podobnych. Jedyny chlubny wyjątek to dzieła japońskiego Staksa, dzielnie swym nowym flagowcem SR-009 stającego w szranki z samym Orfeuszem i w pewnych wzmacniaczowych okolicznościach (aczkolwiek bardzo nietypowych i wyżyłowanych) mogącego z nim walczyć jak równy z równym.

Odsłuch cd.

Sony_Qualia_010-MDR1_09 HiFiPhilosophy

Czas jednak najwyższy rozprawić się z legendami na temat ich brzmienia

   Wrócimy do tej problematyki przy okazji recenzji wzmacniacza Bakoon, a teraz pora na Qualię. I tu zarysowuje się problematyka inna, aczkolwiek w sumie nie prostsza. Otóż słuchawki Sony Qualia stoją niewątpliwie na poziomie jakościowym ogólnie wyższym niż HD 800 albo AKG K701. Pewne rzeczy potrafią robić w sposób znakomity, na przykład przydawać przestrzenności instrumentom dętym.  Są przy tym oszałamiająco wręcz szybkie i dynamiczne. Bez cienia wątpliwości to najszybsze słuchawki dynamiczne jakich słuchałem i raczej nie popełnię błędu kiedy napiszę, że szybsze także od elektrostatów. Obecne podczas tych testów bardzo przez wielu cenione (i słusznie) Sony CD3000, będące czymś w rodzaju uproszczonej wersji MDR-R10, były przy nich jak ślimak, a same MDR-R10 też okazały się minimalnie wolniejsze. Najbliżej były AKG K1000, właściwie nie wolniejsze, tylko że je z kolei napędzał znany z wyjątkowej szybkości wzmacniacz o mocy 25 watów, tak więc porównanie nie było adekwatne. Same zaś Qualie to szybkościowy szał. Nie wiem czy widzieliście taki stary, czarno biały film, na którym z przyśpieszoną prędkością patrząc z pozycji maszynisty przejeżdża się w parę minut z Londynu do Liverpoolu. Tak właśnie grają Qualie. Pędzą jak szatan. Rytm porywa, a ręce i nogi podrygują do taktu same. I jeszcze ta dynamika, całościowa potęga brzmienia, wielka scena, precyzja wysławiania i niesamowite wysokie tony. Przy całkowitym braku sybilacji (co najdokładniej sprawdziłem) i fantastycznej przyjemności ich percypowania, wzbijają się niebotycznie wysoko, a w instrumentach dętych osiągają niespotykaną precyzję obrazowania przepływu powietrza i przestrzenności. A jednak kiedy po wysłuchaniu na Quali kilku utworów z rockowej płyty zespołu Green Day puściłem tą samą muzykę na własnych AKG, Qualie zostały całkowicie unicestwione. To była anihilacja. Oczywiście trzeba zaznaczyć, że te AKG zostały przekablowane przewodem Entreq Konstantin, tak więc uczciwe porównanie byłoby dopiero wówczas gdyby i Qualie miały taki przewód. Jednak fakt pozostaje faktem – była to anihilacja.

Sony_Qualia_010-MDR1_10 HiFiPhilosophy

Nasza lampowa wyrocznia prawdę nam powie

Słowo „anihilacja” brzmi wprawdzie uczenie i efektownie, ale z jego użycia nic dla czytelnika poza wiedzą ogólną o odczuciach recenzenta nie wynika. Można jednak w Internecie napotkać opinie, że najlepsze są właśnie recenzje w oparciu o jeden epitet, jeden zaledwie czynnik określający – na przykład ilość basu. Dużo basu – dobre słuchawki; mało basu – niedobre. I recenzja gotowa. Wychodząc naprzeciw tego rodzaju oczekiwaniom napiszę, że tego basu AKG K1000 miały więcej i był on dużo potężniejszy, co jednak dotyczy wyłącznie takich AKG z kablem Entreqa, albo jakimś innym o podobnych właściwościach. Tu jednak nie chodzi ani o bas, ani o całościową energię, której siłą rzeczy żadne słuchawki przylegające do głowy nie mogą oddać tyle co luźno i swobodnie przytwierdzone do niej grające w przestrzeni otwartej AKG napędzane dwudziestopięciowatowym wzmacniaczem. Co innego jest ważne, co innego decydujące. Decydujące jest wrażenie naturalności i uczestnictwa. AKG oferują pod tym względem bardzo daleko idący realizm, a Sony MDR-R10 przepiękną baśń. Natomiast Qualie grają dziwnie. Bardzo dziwnie. Przede wszystkim dominuje w nich pogłos. Nie wiem czemu nikt wyraźnie tego nie napisał, ale wiem już czemu nikt nie napisał ich profesjonalnej recenzji. Po prostu się tego bano. Nie wypadało krytykować wyrobu tak drogiego, flagowego i to jeszcze od firmy tak sławnej. A nie krytykować się nie da, bo to brzmienie stanowi dziwactwo. Sam zaliczyłem osobliwą huśtawkę: raz mi się podobało, by za chwilę stracić do niego cierpliwość, a potem znów postrzegać je jako fascynujące. Słuchawki były u mnie ledwie dwa dni, lecz nie sądzę by ten stan mógł się odmienić na dłuższym dystansie czasowym. Nie w opisanych warunkach, to znaczy w pierwszym rzędzie nie z tym źródłem i z tym okablowaniem. Dziwny, niezwykle pogłosowy charakter tego brzmienia, przy którym blednie nawet pogłosowość flagowej Audio-Techniki a wraca pamięć dziwaczność profesjonalnych Beyerdynamiców DT 1350, wymaga bardzo zaawansowanych sprzętowych zabiegów. Niewątpliwie pasował do niego lampowy Twin-Head, ale zupełnie nie pasował interkonekt Tary i odtwarzacz Cairna. Tu potrzebny byłby wysokiej klasy gramofon i okablowanie Siltecha albo MIT-a. Van den Hul First Ultimate trochę wprawdzie pomógł, ale nic więcej nie mogłem zrobić, bo nie starczyło czasu na szukanie innego źródła. Wybaczcie, ale dwa dni, w dodatku obarczone licznymi innymi obowiązkami i przygodami, nie pozwoliły tą sprawą zająć się odpowiednio. Miały wprawdzie przyjechać odtwarzacze TAD i Audio Research, ale nie zdążyły, podobnie jak kable Harmoniksa. Takie sprawy się ciągną a pożyczkodawca słuchawek nie chciał się zgodzić na dłuższą z nimi rozłąkę. Może uda się jeszcze w przyszłości tym Qaliom odpowiedniejszy tor przysposobić, a na razie zostaje napisać jak było. A było jak mówiłem dziwnie i niejednoznacznie.

Sony_Qualia_010-MDR1_11 HiFiPhilosophy

A prawda o Qualii jest dwojaka: najpierw wprawiają słuchacza w zachwyt…

W sensie emocjonalnym było to coś jak jazda rollercoasterem: Raz na górze, raz na dole; raz na wozie, raz pod wozem. Przez chwilę słuchało się bardzo przyjemnie, by za moment mieć tego dosyć. Dlaczego bywało bardzo przyjemnie, już napisałem; bo super szybko to grało i z pięknymi sopranami, a przy tym wspaniałą dynamiką i ciekawym obrazowaniem scenicznym. A dlaczego miało się dosyć? Bo na przykład brakowało kolorytu. Te słuchawki to trochę jak czarno biały film. Taki nowocześnie zrobiony, absolutnie nie wyblakły tylko z dużym kontrastem i dynamiką oraz szeroką gamą odcieni szarości aż po najgłębszą czerń, ale brak koloru był ewidentny. Czasami rodziło to efekty bardzo inspirujące. Wokaliza potrafiła być realistyczna, bardzo bliska i oczywiście bez podbarwień. Żadnej słodyczy, cukierkowych kolorków, ani śladu przymilania. Jednocześnie źródła dźwięku były duże, a co za tym idzie także wokaliści nie punktowo soczewkowani, tylko tacy blisko postawieni i trochę w rozpostarciu; nie tak jak z życia w określonym miejscu będący, tylko jakby głos dobiegał z blisko postawionego dużego głośnika. Doskonale było to widoczne na tle R10, w których ci sami wokaliści byli drobniejsi i doskonale zogniskowani; dokładnie punktowo umiejscowieni, a nie powiększeni i tacy wszędzie obecni, otaczający nas swoim głosem.

Odsłuch cd.

Sony_Qualia_010-MDR1_13 HiFiPhilosophy

…by po chwili całkiem zrujnować to wrażenie…

   Pomimo braku koloryzacji przekaz nie był zimny. Nie był też ciepły i w sensie naturalności utrafiony w efekcie idealnie. To wraz ze znakomitą szczegółowością i maestrią oddawania samych dźwięków składało się na wysoki momentami realizm. Ale właśnie momentami, bo prawie cały czas towarzyszyła temu pogłosowa aura, chwilami tak bardzo rozbudowana, że stawało się naprawdę nieprzyjemnie. Pewna ilość pogłosu potrafi urozmaicać przekaz, choć i bez niego może być bardzo ciekawie, ale z tą pogłosowością słuchawki Qualia potrafią solidnie przedobrzyć. Zupełnie jakbyśmy trafili do jakiejś scenerii rodem z science fiction, do jakichś ogromnych tuneli gdzie barw prawie nie ma a za to echa towarzyszą na każdym kroku. I było to, nie powiem – ekscytujące – ale tak przez pół godziny, godzinę, a potem stawało się męczące. Muzyki na R10 mógłbym słuchać od rana przez noc całą i dalej, a Quali po godzinie miałem dosyć. Po przerwie można było do nich wracać, ale przecież nie tego należałoby oczekiwać od słuchawek za 250 tysięcy jenów, czyli uwzględniając inflację ponad piętnaście tysięcy złotych.

Była już mowa o sopranach, trzeba coś powiedzieć o basie. – Basie ty mój najmilejszy, jedyny, kochany – jak szepczą niektórzy audiofile całując swoją aparaturę przed snem. Bas ów w słuchawkach Qualia nie narzuca się ani nie jest dominujący, ale nie jest też tak oszczędny jak w również pogłosowej Audio-Technice. Jest szybki, bo wszystko w tych słuchawkach jest szybkie, i cały ich dźwięk przypomina miotające się z ogromną prędkością czarne, nastroszone ptaszysko – a zarazem bardzo ten region basowy jest precyzyjny, przestrzennie podrasowany i  świetnie punktujący. Rytm wybija się fantastycznie, toteż jak już wspomniałem kończyny w szybkich utworach same zaczynają nam brykać. Bardzo realistyczna w tych swoich oszczędnych barwach potrafi być też średnica, a przestrzeń jest duża i nade wszystko cały muzyczny obraz jest fantastycznie przejrzysty. No tak, zapomniałem o rzeczy najważniejszej obok szybkości i dynamiki – o przejrzystości. Widoczność jest niesamowita i wszystko widać na przestrzał aż po najdalszy horyzont. A ten jest daleki, chociaż nie tak bardzo jak w SR-Omedze czy Grado GS-1000. Wszystko to jednak razem stanowi jedynie zadatek na całościowo wspaniałe brzmienie, albo ujmując rzecz inaczej, pewną osobliwą wariację na temat wspaniałego słuchawkowego dźwięku.

Sony_Qualia_010-MDR1_15 HiFiPhilosophy

Ich potencjał wydaję się jednak wciąż nieodkryty

Nie wiem co się nie udało. Ktoś za bardzo ponaglał i w efekcie wypuszczono słuchawki nie do końca dopracowane? Zawiódł materiał na membranę, a na inny nie starczyło pieniędzy? Źle wymodelowano komorę rezonansową i należało wszystko przeprojektować, na co nie pozwoliły uwarunkowania marketingowe? Szkoda czasu na zgadywanie. Względem swego poprzednika, wspaniałych MDR-R10, są Qualie jakby półproduktem. Dziwaczną formą soniczną, która prawie zawsze odmawia współpracy ze wzmacniaczem, choć ALO Audio Continental napędzany iRiverem AK120 pokazał, że możliwe są owocne poszukiwania i jest w tej pogłosowej maestrii zadatek na brzmienia nie tylko fascynujące swą odmiennością, ale także niezwykle wytworne. Może nie aż przyjazne i do słuchacza lgnące, ale budzące najwyższy respekt. Tak jak mówiłem – gramofon, Twin-Head (może wzbogacony o lampy KT-66 Psvane), szczytowe okablowanie MIT-a – i kto wie. Ale póki co, nie wiadomo. A, i jeszcze do tego koniecznie same Qualie przekablować należy Entrekiem. Może wówczas coś niesamowitego z tego by było, a może nie. Wszystkie takie zabiegi nie są natomiast potrzebne w przypadku R10, które prawie zawsze grają tak, że pewien jestem, iż ci nieliczni audiofile, którzy mimo hulaszczego trybu życia i przyrodzonego sybarytyzmu trafią do nieba, będą je odbierali przy wejściu na Elizejskie Pola. 

Podsumowanie

Sony_Qualia_010-MDR1_06 HiFiPhilosophy   To się powinno znaleźć w opisie brzmienia, ale jak znajdzie się tutaj, też źle nie będzie. Słuchawki Sony Qualia mają jeszcze jedną wadę i może ona właśnie wywołuje ten efekt pogłosowy, decydując o ich całościowym odbiorze. One filtrują harmonikę. Pewnych składowych harmonicznych u nich nie ma, pewne dźwięki zostają wygaszone. Wachlarz brzmień jest bez wątpienia uboższy niż u R10 czy K1000, i to uboższy dosyć drastycznie. Przy całej tej wielkiej szybkości, przejrzystości i dynamice jest mniej muzyki, a tego wybaczyć nie sposób. To wersja jakby elektronicznie przetworzona, odfiltrowana harmonicznie, daleko idąca redukcja i odkształcenie. Aby próbować z tym walczyć należałoby użyć wielu źródeł, bo być może ta uproszczona harmonika jest jakoś do przezwyciężenia, ale to pozostaje w sferze domysłów. W normalnych warunkach są natomiast Sony Qualia jak beznogi zapaśnik, potrafiący miażdżyć uściskiem, ale nie mogący się zerwać ani nikogo dogonić. Są kalekie.

 

W punktach:

Zalety

  • Fenomenalna przejrzystość.
  • Niezrównana szybkość dźwięku.
  • Wspaniała dynamika.
  • Świetna szczegółowość.
  • Zjawiskowe obrazowanie wysokich tonów.
  • Doskonale utrafiona temperatura przekazu.
  • Pod względem dźwiękowym jedyne w swoim rodzaju.
  • Wyjątkowa lekkość i wygoda.
  • Bezprecedensowe rozwiązania techniczne.
  • Gigantyczne pasmo przenoszenia.
  • Odpinany kabel.
  • Efektowny wygląd.
  • Przeszły do legendy.
  • Prestiżowe.
  • Flagowe.
  • Unikalne.
  • Od najsławniejszego wytwórcy słuchawek dynamicznych.

 

Wady

  • Nieakceptowalna pogłosowość.
  • Zredukowane pasmo harmoniczne.
  • Ani realistyczne, ani upiększające.
  • Nie spełniły oczekiwań.
  • Względem poprzednika – legendarnych Sony MDR-R10 – dźwiękowa katastrofa.
  • Nędzne opakowanie.

 

Dane techniczne:

  • Słuchawki dynamiczne o budowie otwartej.
  • Materiał konstrukcyjny diafragmy: nano-włókna. (?)
  • Materiał konstrukcji zawieszenia: kompozyt węglowy.
  • Materiał obudowy przetworników: aluminium.
  • Pasmo przenoszenia: 5 Hz – 120 kHz
  • Impedancja: 70 Ohm
  • Średnica przetwornika: 50 mm
  • Moc: 1500 mW
  • Kabel długości 2 m zakończony dużym jackiem.
  • Waga: 200 g
  • Cena sklepowa:  250 000 JPY; $ 2600
  • Cena aukcyjna: $ 4000 – 5000

 

System:

  • Źródła: iRiver Astell & Kern AK120, PC z DAC Hegel HD-25 i Mytek 192, Cairn Soft Fog V2.
  • Wzmacniacze słuchawkowe: ALO Audio Continental V3, ASL Twin-Head Mark III, Bakoon HP-21, Phasemation EPA: 007.
  • Słuchawki: AKG K1000, Audio-Technica ATH-W5000, Denon AH-D7100, Grado PS-1000 & RS-1i, Sennheiser HD 800, Sony MDR-R10 & CD 3000.
  • Interkonekty: Ear Stream Signature RCA i XLR, Harmonix CI-230 MK2, Tara Labs Air1, van den Hul First Ultimate.

 

Apologia

The audio listening performance of the QUALIA 010 headphones surpasses anything that Sony has created in this category. We think these headphones will set new standards for both Sony and the industry for the ultimate personal audiophile experience.

 Kenichi (Ken) Sugawara

Sony Electronics U.S. vice president.

 

Opinie z Head-Fi:

robm321: I heard them with the right fit and wrong fit. They are technically the most amazing headphones, but that metallic, synthetic sound is not what I look for while listening to music.

I put loath but I really don’t. It’s an amazing headphone that doesn’t do it for me.

 

Elephas: The Qualia 010 is one of my top 5 favorite headphones. I believe my unit has a small headband and it fits quite well.

It has exceptional details, imaging and a large soundstage. Not many headphones can compete with the Qualia in these areas.

I’m currently using an APureSound v3 XLR cable, with an adapter and a Zana Deux.

 

purk: Finally landed my pair after many years of waiting.  Got a pair with small headband and they fits me perfectly so I was able to get the right fit every time.  Incredible headphones with excellent details, soundstaging, and imaging.  Bass is extremely tight without any hint of boominess.  I keep reaching to them more than my beloved R10 these days, could this be the case of the new gears syndrome?  Only time will tell. 

 

PS

Jeszcze żeśmy z wami, Sony Qualia, nie skończyli.

Pokaż artykuł z podziałem na strony

69 komentarzy w “Recenzja: Sony Qualia 010-MDR1

  1. Przemek pisze:

    Zadziwiajace i jakze ciekawe jest to jak rozne opinie na temat tego samego systemu moga miec dwie doswiadczone osoby i zajmujace sie audio nie od dzis a mianowicie o Bakoon i HD800.Pan Pacula twierdzi ze jest to jeden z najlepszych systemow sluchawkowych a Piotr ze az zal sluchac.

    Tez zastanawiam sie jak koledzy czemu nie tworzy sie sluchawek juz tak dobrych jak kiedys przeciez postep idzie raczej do przodu.Tak sobie mysle czy to nie rynek sam kreuje takie zapotrzebowanie majac coraz to mniejsze wymagania.Wiekszosc dzis zadowala sie muzyka z komputera wiec po co firmy maja sie meczyc i tworzyc produkty ktore i tak zostana docenione tylko przez garstke.Z drugiej strony te najlepsze sluchawki tez zostaly wyprodukowane w ilosciach wrecz znikomych.Czyba proces tworzenia takiego produktu jest zbyt kosztowny i zbyt pracochlonny aby byl tak powszechny a moze po prostu nie ma juz ludzi co byli by zdolni stworzyc takie sluchawkowe dzielo przeciez na czym maja sie wzorowac na muzyce plynacej z laptopa ?

    1. Piotr Ryka pisze:

      To nie jest zadziwiające, tylko wymaga wyjaśnienia. A wszystko wynika z pośpiechu i konieczności używania niewygrzanych urządzeń oraz odsłuchów na łapu capu, a także odmiennych używanych źródeł dźwięku. Bakoon ze spotkania i z moich odsłuchów miał za sobą zaledwie dwa cykle ładowania, czyli jakieś 15 godzin gry. Poza tym grał z HD 800 beznadziejnie, ale napędzany Cairnem i po kablu Tary. Już wczoraj, po czwartym załadowaniu baterii, zaczął grać dużo ciemniejszym i bardziej gęstym brzmieniem. Nie miałem czasu posłuchać jak to wypada teraz z Cairnem, ale z komputerem i DAC-kiem Myteka zagrały z nim HD 800 fantastycznie; lepiej od PS-1000 i D7100. Nie zmienia to jednak faktu, że tym HD 800 do R10 brakuje bardzo dużo i to się na pewno nigdy nie zmieni. Musiałby Sennheiser zrobić HD 1500, bo HD 1000 też by było o wiele za mało. Kto na spotkaniu przywdziewał R10, temu twarz się robiła jakby zobaczył anioła, albo milion w totka wygrał.

  2. Janek pisze:

    Witaj Przemku.
    SR-009 pokazują jednak, że można a i odbiorca się znajdzie mimo dużej ceny.
    Pozdrawiam Janek

  3. Janek pisze:

    Panie Piotrze, w niedziele tak bez litości???

    1. Piotr Ryka pisze:

      Janku, nie ci co mówią do mnie Panie, Panie, wejdą do Królestwa Słuchawkowego. Napisz lepiej czym gonisz teraz te swoje 009 i ogólnie co słychać.

  4. Janek pisze:

    Źle zostałem zrozumiany, dalej są HD 800.
    Chodziło mi o to, że robią bardzo dobre słuchawki nawet obecnie- nawiązałem do tego co pisał wcześniej Przemek.
    Czy różnica między R-10 a HD 800 jest faktycznie tak duża?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Jest duża faktycznie i dotyczy pewnej cechy, która dla R10 jest swoista i pod tym względem są one lepsze niż Stax SR-009 a nie tylko HD 800. Tą cechą jest piękno brzmienia. W porównaniu z nimi inne słuchawki brzmią jak surowe, ich dźwięki są jakby tylko naszkicowane. Dopiero R10 czynią dźwięki pełnymi, wypowiedzianymi w całej okazałości i z fenomenalną precyzją zlokalizowanymi. Ich niebiańska harmonia jest niezrównana. Różnica jest trochę taka jak między strumykiem widzianym na obrazku a strumykiem widzianym z jego brzegu.

  5. Przemek pisze:

    Janku tez myslalem ,ze SR-009 to taki cud ale im go dluzej sluchalem tym mnie bardziej meczyl a jak nabylem SR-Omege to SR-009 same sie spakowaly i same wystawily na ebay 🙂

    ” Kto na spotkaniu przywdziewał R10, temu twarz się robiła jakby zobaczył anioła, albo milion w totka wygrał”
    Pieknie napisane ,naprawde pieknie i dla takich chwil warto zyc ,Bo Zycie Tylko Jedno !!!!

  6. Janek pisze:

    I siedzi sobie taki Janek myśląc, że ze swoimi HD 800 złapał Pana Boga za nogi, a tu…
    Ale zaraz po powrocie, zostanie zamówiona bateria do Perły i już będzie bliżej do R-10 🙂

    1. Piotr Ryka pisze:

      HD 800 nie mają tego piękna i mieć nie będą, ale wczonaj z Bakoonem i Mytekiem zagrały dosyć niesamowicie. Takiego basu jeszcze w nich nie słyszałem, a obrazowanie przestrzenne i całościową energię miały fantastyczne. Ta muzyka zabrzmiała tak, że aż nie wierzyłem własnym uszom, bo wcześniej Bakoon był jazgotliwy i za mało wypełniony, a tu naraz ciemny i bardzo masywny, no i do tego ta energia i przestrzeń
      http://www.youtube.com/watch?v=f6hoH2EpL28

    2. Michal W. pisze:

      Boga nie złapał, ale aniołka to może i tak. Ja tu dla obrony HD800 powiem, że nr seryjny był z mojej „znienawidzonej” serii, w której jest aura martwoty, a te Twoje to już inaczej grają, i zawsze spłyną po mnie jak po gęsi utyskiwania, że przestrzeń nie taka jak w starszych, bo realizm i tak większy, i bez udziwnień.

      Co do stwierdzenia z recenzji to się zgadzam – tylko PS1000 da się słuchać po R10 z satysfakcją i oczywiście K1000. Resztę chciałoby się szybko zdjąć z głowy, i dotyczyło to i HD800, i D7100, i CD3000 do kupy z Qualią i innych. Ja testowałem w swoim torze, bo ten znam i wiem za co odpowiadają słuchawki, choć z Twin-Heada, Bakoona i ALO też słuchałem. Sony R10 są niesamowite, bo są jednocześnie misterne i nasycone, szybkie i rytmiczne, ale bez uzyskiwania tego efektu jakimś bi-turbo-basem, do tego nie mają szczególnych wymagań co do wzmacniacza i jego zdolności napędowych, a jedynie ma dostarczać wysokiej jakości sygnał. Ogólnie prezentacja jest po „bogatej” stronie, taki bardziej kawę na ławę, ale i lżej i bardziej z dystansem jest Sennheiser Orpheus, a bez wycinania „brzydkich wyrazów” z muzyki, lecz z mniejszym zejściem basu – K1000. SR-Omegi nie słyszałem, na podium R10, HE90 i K1000. Reszta to „półśrodki”. 😉

  7. Przemek pisze:

    Mnie tez sie HD800 spodobaly i mam nadzieje jak najszybciej bede mial je znowu w domu wtedy Janku bedziemy mogli powymieniac spostrzezenia.

    Sluchawki typu R10 wymagaja nie tylko wiekszych pieniedzy ale tez pogodzenia sie ze swiadomoscia ,ze jak sie zepsuja to koniec i mozemy na nie tylko popatrzec lub wlazyc drivery od np. CD3000 i miec imitacje cos jak SR-Omega z driverami od MK1.
    Ale tak jak pisalem zyje sie tylko raz i zadne zgromadzone pieniadze tego nie zmienia ,wole przesluchac 5 lat z SR-Omega niz 15 z SR-009 bo te drugie choc by przyszlo 1000 atletow i znadlo 1000 koletow ………

  8. Przemek pisze:

    zjadlo 1000 kotletow oczywiscie 🙂

  9. Przemek pisze:

    Piotrze troche zmienie temat ,ktore sluchawki sa ciemniejsze i brzmiace bardziej relaksujaca i mniej ze tak sie wyraze nachalnie HD800 czy T1 ?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Najpierw napiszę, że różnica pomiędzy HD 800 a R10 jest podobna do tej między SR-009 a SR-Omegą. Nie identyczna oczywiście, ale podobna. Co zaś się tyczy tego kto gra nachalniej – HD 800 czy T1 – to moim zdaniem jedne i drugie nie grają nachalnie, ale jak to z nimi dokładnie jest, musiałbym sprawdzić w bezpośrednim porównaniu. Mnie się chyba bardziej podoba sposób wypowiadania dźwięków przez T1, ale nie chcę tego bez konfrontacji rozstrzygać.

  10. Jan S. pisze:

    Bardzo fajnie się czyta. Gratulacje.

  11. Przemek pisze:

    Ale narobiliscie smaka na te R10 chlopaki ,jeszcze jak jak lubie takie magiczne glebokie brzmienie to juz wogole slinka cieknie 🙂
    Ciekawe jak z ta biocelozowa membrana i jej zywotnoscia i ogolnie zywotnoscia tych slychawek ale ktoz to moze wiedziec.

    1. Piotr Ryka pisze:

      One grają podobnie do SR-Omegi. To jest ten styl wypowiadania dźwięków.

  12. Przemek pisze:

    Musze na nastepnym urlopie wpasc do grodu Kraka z Audeze LCD3 zebysmy razem sobie posluchali.
    Graja teraz u mnie na zmiane z K1000 i musze powiedziec ,ze sa nagrania gdzie K1000 nie pozostawiaja suchej nitki na Audeze ale se tez takie plyty gdzie znowu K1000 przy LCD3 sprawiaja wrazenie jak by byly wyprane z klimatu.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Muszę przyznać, że mi się te komentarze coraz bardziej podobają. Audez’e LCD-3; no aż się ciężko będzie doczekać.

  13. -Pawel- pisze:

    Mi Przemek też smaka narobił ;P Daj znać Stary kiedy na ten urlop się wybierzesz, może sam przejechałbym się ze swoim systemem na małą konfrontację. Oczywiście jeśli Piotr zgodziłby się przyjąć w gości moje PS1000 i GCHA 🙂

    1. Piotr Ryka pisze:

      Zgodzi się, zgodzi.

  14. Przemek pisze:

    Sytuacja staje sie jasna po odsluchach z K1000 i sa to w sumie podobne sluchawki jesli chodzi o barwe i klimat tylko ze na innym biegunie.
    Jak K1000 maja magiczna gore a tak nisko na basie nie zejda jak LCD3 choc by je pod reaktor atomowy podlaczyl a znowu z Audeze nigdy nie wyciagniemy takich wysokich choc by i po jednym Bakoonie na kanal podlaczyl.
    Bedac zlosliwi przy porownaniu tych obu par mozna powiedziec ze jednym jak i drugim ucieto kawalek pasma tak odmiennie tym pasmem nas racza.Mozna tez pokochac kazde z nich i powiedziec ze ani gory w Audeze ani basu w K1000 nie brakuje!

    Czesto tak jak wczoraj siedze do pozna z piwkiem 🙂 i tworzac sobie swoisty klimat taki jak lubie , jaki daja mi wlasnie MK1 czy SR-Omega.Cos jak klimat ktory Piotr pieknie okreslil w recenzji Fostexow ze jest jak spacer przez park gdzie slonce przbija sie miedzy liscmi.Taki polmrok ,cos jak w pokoju w ktorym slucham wieczorami gdzie swiatlo daje tylko lampka i lampy wzmacniacza a jednak wszytsko widac a tworzy sie taki klimat ktorego w dzien gdy swieci slonce przy odsunietych oknach nigdy nie osiagniemy.
    Taki klimat tworza wlasnie dla mnie LCD3 a nie K1000.
    Wczoraj po prostu odplynalem na poczatku porownywalem sobie te dwie pary ale potem coraz dluzej na glowie zostawaly Audeze aby wreszcie zostac na niej do konca odsluchu.Przekaz byl naprawde gleboki i trojwymiarowy ,to na pewno bylo trojwymiarowe.Sluchajac plyt Raz Dwa Trzy -20 lat ,Kult -Umplugged widzialem ta scene i porozstawianych nie niej muzykow.Jest ich duzo na tych plytach i Audeze nie mialy najmniejszego problemu zeby stworzyc holograficzny obraz przedstawienia.Przelaczem sobie tylko na jednej i drugiej plycie na K1000 aby upewnic sie ze wszystko jest tam gdzie powinno i tak bylo tylko oczywiscie nie az tak przestrzenne jak w AKG ale wcale nie ustepujace w przyjemnosci ogladania a nie tylko sluchania.
    Plyty takie jak Alice in Chains – Unplugged czy Buddy Guy – Blues Singer Audeze zagraly wczoraj w nocy z takim niesamowitym klimatem ze K1000 nie mialy szans mnie uwiesc swa prezentacja.

    Nie moge sie zgodzic z niektorymi opiniami ze LCD3 graja tylko po boku.Jesli ktos nie da im sznsy sie wygrzac i podlacza do plasko grajacego sprzetu to moze i tak zagraja lecz u mnie grajac wspomniana plyte Raz Dwa Trzy gdzie muzycy siedza prawie w kolku a wokalista z gitara po srodku taki wlasnie obraz stworzyly Audeze.
    Jest w tych sluchawkach separacja i roznorodnosc wysokich tonow tylko nie ma tak krystalicznie czystego powietrza jak np.w K1000 czy 009 ale za to jest cos czego tamte nie maja.
    Wracajac do sceny i holografi to takie HE-6 graja przy LCD3 plasko i wogole nie czuc w nich tego odstepu miedzy perkusista a wokalista ktory w Audeze pomimo tej gestosci i bardzo nisko schodzacego basu ktore moglyby swiadczyc ze tez go za bardzo nie bedzie ale on jest i to jest bardzo dobry.Scena i holografia na pewno nie jest gorsza niz w PS1000 a na mnie dziala nawet lepiej.

    Jest to kilka subiektywnych zdan raczej stawiajacych na Audeze niz AKG.Mozna bez problemu zrobic opis w droga strone ale tu staram sie opisac wlasnie Audeze nie K1000.

    Piotr jako fan K1000 jest doswiadczonym sluchawkowcem i z nie jednego pieca chleb je wiec za bardzo zdziwiony nie bedzie tym bardziej ze sluchal LCD2 ale np. nasz forumowy kolega Mirek ktory od dluzszego czaslu slucha tylko na K1000 po zalozeniu Audeze moglby poczuc swego rodzaju zaklopotanie.

  15. Janek pisze:

    Świetnie napisane.
    Gratulacje Przemek.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Rozbudzasz Przemku coraz większe emocje, jak Alfred Hitchcock budując nastrój, tak więc twój urlop zaczyna mieć dla mnie coraz większe znaczenie i zmuszony jestem zapytać – kiedy on nastąpi?
      Jeszcze tylko dodam, że jak usłyszysz moje AKG, to troszkę będziesz zaskoczony ich brzmieniem. A w ogóle, to podziękowania za bardzo ciekawy opis. Szkoda, że Wiktor sprzedał swoje Audez’e i nawet nie dał posłuchać, bo jego zdaniem na tle elektrostatów były tego niegodne. Tak to jest kiedy się nie ma odpowiedniego wzmacniacza.

  16. Janek pisze:

    A tu już kolejni kandydaci do recenzji 🙂
    http://www.audeze.com/

    1. Piotr Ryka pisze:

      Bardzo ładnie, tylko jeszcze dystrybutor mający towar by się przydał.

  17. Przemek pisze:

    Urlop niestety stoi jeszcze pod znakiem zapytania 🙁 zawsze jestem na swieta ale podobno zima ma byc w tym roku bardzo sroga wiec nie ma sensu jechac po to zeby caly czas w domu przesiedziec.

    Wiktor na smierc i zycie jest fanem elektrostatow do tego ma Orfiego i wzmacniacze do nich o ktorych my mozemy tylko pomarzyc.Przypuszczam ze w jego opinii K1000 tez nie sa godne konkurowac z jego stajnia.Jesli Wiktor kocha tak elektrostaty to Audeze z zadnym torem nie polubi.Tak czy inaczej i K1000 i LCD3 to sluchawki wysokich lotow.
    U mnie Audeze zostaja w kolekcji gdyz sa inne i wtym cala zabawa zeby bylo roznorodnie.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Z tym urlopem to już zabrzmiało tym razem o wiele gorzej. Wymykają mi się te LCD-3 i w kraju, i za granicą. Niby takie grube i ciężkie a cholera śliskie i lawirujące.

  18. Przemek pisze:

    Co sie odwlecze to nie uciecze.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Zapytam ich jutro, ale to tylko sklep a nie dystrybutor, tak więc szanse są minimalne.

  19. -Pawel- pisze:

    Jeśli sklep i ma je na stanie to można przecież „wykupić” je na tydzień, po czym zwrócić korzystając z prawa konsumenckiego.

    A tak na marginesie – ładna cena :O

    1. Piotr Ryka pisze:

      Trochę byłoby to jednak nieładnie tak „kupować” z odgórnym założeniem, że się odda. Chłopaki by się cieszyły, że coś sprzedają, a tu nic z tych rzeczy, bo pan recenzent tylko ich w konia robi żeby sobie recenzję napisać. Poza tym dostałem ostatnio od Bakoona takie wciry, że poprzysiągłem sobie więcej niewygrzanych urządzeń nie używać, bo można się tylko zbłaźnić. A w parę dni surowych LCD-3 się nie wygrzeje.

  20. miroslaw frackowiak pisze:

    Witam kolegow!widze Piotrze ze sprawdzily sie poprzednie recenzje zachodnie ,ze Qualia to delkatnie mowiac niewypal!!!sa piekne i nowoczesne, w tym wyprzedzily epoke i wlasnie wygladaja na szybkie,co sie sprawdzilo, ale jeszcze musza grac,a z tym widze problem,legenda polegla.Moje K-1000 z Carym(300B)ktore teraz slucham, widze dalej bija legendy,jeszcze tylko R-10 sa prawidlowo nazwane krolem dynamikow,ale to co pisze Przemek o LCD3 to w recenzjach zagranicznych sie tez potwierdza,jestem bardzo zainteresowany ich odsluchem, ale Piotr moze wczesniej to zrobi i mi powie ,co jest „grane” bo mamy wzm lampowe i bedzie to blisko prawdy.Trzeba przyznac ze LCD3 z tym drzewem w (obudowie) i na stojaku drewnianym z tego samego drzewa, wygladaja oblednie, jak tez tak pieknie graja jak wygladaja to chyba zagoszcza w przyszlosci w moim domu,bardziej przypominaja sluchawki niz moje ekstremalne K-1000.Bardzo mi sie podoba Piotrze twoja strona hifiphilosophy,zawsze Ciebie namawialem abys taka zrobil,koledzy piszacy tu sa sympatyczni i wszystko rozwija sie w dobrm kierunku,ciesze sie bardzo.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Witaj Mirku, cieszę się, że dołączyłeś do zespołu. Viribus unitis zawsze więcej się zdziała i więcej osiągnąć można. Prace nad założeniem forum trwają i może niedługo będzie.

      1. -Pawel- pisze:

        Piotrze, bardzo się cieszę, że takowe forum powstanie. Podtrzymuję tym samym swoją propozycję otwarcia dodatkowej zakładki/działu na stronie głównej, przeznaczonej tylko na recenzje autorstwa innych użytkowników.

        Co do wcześniejszego wpisu, trochę niejasno się wyraziłem, oczywiście byłbym za tym, aby sklep poinformować, że słuchawki wrócą do nich na 90%, jednak odwdzięczymy się za to darmowym opisem na stronie. Złożyć propozycję nie zaszkodzi. W razie konieczności wpłaty kaucji na pełną kwotę można zrobić forumową zrzutkę, ze mojej strony nie ma problemu – chętnie się dołożę.

  21. Przemek pisze:

    Czesc Mirek
    Gdybys kiedys chcial kupic Audeze musisz koniecznie ich posluchac i nie polegac na zadnej recenzji gdyz te sluchawki sa bardziej specyficzne niz sie by moglo wydawac i boje sie ,ze w twoim repertuarze moge sie one nie sprawdzic.
    Damski wokal zawsze bedzie na K1000 duzo lepszy.

  22. -Pawel- pisze:

    Przemek, biorąc pod uwagę ostrożnosć zakupową kol Mirosława – jestem w 100% przekonany, ze bez wcześniejszego odsłuchu ich nie kupi 😉

    @Mirku, tak z ciekawości – zmieniałeś w swoim CADzie lampy mocy na innego producenta, czy grasz na stockowych? Z tego co kojarzę to Carry ma 300B własnej produkcji, ciekaw jestem czy tej klasy wzmacniacze wymagają doinwestowania czy też wystarczy im to co producent włożył. Pytanie to również kieruję do Przemka.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Cary ma na lampach 300B własne logo, ale to są czeskie JJ.

  23. -Pawel- pisze:

    Przyznam się, że mi „od dziecka” po głowie chodzi Wooaudio 5, jednak jego już warto doinwestować przez upgrade lamp mocy i prostowników co łącznie daje to niezłą sumkę :/

  24. Przemek pisze:

    Moj Cary ( rocznik 2013 ) nie ma lamp z logo Cary lecz sa to lampy Genalex Gold Lion.
    Ten Woo Audio tez mi sie kiedys marzyl ale podobno z glosnikami nie daje rady wogole a Cary daje 🙂

    1. Piotr Ryka pisze:

      Gnalex Gold Lion to lampy rosyjskie, po wykupieniu marki handlowej od brytyjskiego Osram-Marconi.

    2. -Pawel- pisze:

      A więc pozostaje WA 5 LE żeby nie przepłacać za „popsute” wyjścia głośnikowe 🙂

  25. miroslaw frackowiak pisze:

    Swietnie ze bedziesz mial nowe twoje forum Piotrze,bo te w ktorym kiedys pisales i dawales swoje swietne recenzje chyli sie obecnie ku upadkowi,tak to jest kiedy nie eleminuje sie szybko troli i moderacja slaba jest, delikatnie mowiac, doprowadza do odejscia z tamtad wielu swietnych audiofili.
    Jezeli chodzi o wzm Cary(300B)integre, to gra z lampami ktore firma daje przy kupnie i graja wspaniale,co bedzie kiedy damy mu lepsze lampy 300B to juz bedzie pewnie szok,trudno sobie wyobrazic jak jeszcze moze byc lepiej!!

  26. Janek pisze:

    …od Bakoona wciry??? Mam nadzieję, że z Bakoonem i Perłą nie będzie tak jak z HD 800 i R-10, że „strumyk na obrazku i z brzegu…”
    Jak będzie Piotrze?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Od Bakoona wciry, bo niepotrzebnie na spotkaniu dałem go posłuchać i sam go słuchałem z własnym odtwarzaczem. Grał wtedy o klasę gorzej niż obecnie, a już szczególnie z HD 800. Teraz to zupełnie inna historia brzmieniowa i właśnie z HD 800 gra najlepiej, oczywiście nie licząc R10, które już do domu pojechały pozostawiając wspomnienia tyleż miłe co przygnębiające.

  27. Piotr Ryka pisze:

    Na pewno z innymi lampami Cary gał będzie inaczej. Przemek miał chyba także starszą wersję, to może coś na ten temat powiedzieć. A wybór lamp 300B jest przeogromny i tylko pozazdrościć wzmacniacza o tak rozległych możliwościach modyfikacji dźwięku.

  28. herr doctor pisze:

    no i co bakoon rządzi :)…

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tak, dzisiaj zagrał rewelacyjnie. Dużo lepiej niż jeszcze wczoraj.

  29. Przemek pisze:

    Co moge powiedziec o dwoch wzmacniaczac CAD 300SEI wyprodukowanych w odleglosci 20 lat to ze sa identycznie z udowane maja nawet uzyte te same kondensatory ,tak samo wygladajace nawet.Te same druty do montarzu i te same rezystory.
    Jedyna roznica to ze nowy ma jedna mala drukowana plytke z boku oraz silniczek przy polretle glosnosci to waszystko tylko dla obslugi pilotem ktorego starszy nie mial gdyby nie to wnetrze byloby nie do odroznienia ( poza data na trafie ).
    Brzmia na moje ucho identycznie,jedyne roznice jakie wychwycilem wynikaly wlasnie z roznych lamp.
    To co w starszym sluszalem innego po przemiance lamp bylo w nowym.
    Mialem lampy Western Electric ,JJ i Genalex.Zdecydowanie najbardziej podobaly mi sie JJ ale porownanie nie bylo chyba sprawiedliwe gdyz podejrzewa ze WE mialy juz 20 lat i byly one dostarczone oryginalnie ze wzmacniaczem a Genalex by stosunkowo nowe i sie jeszcse nie wygrzaly.
    Dlatego podejrzewam ,ze WE mialy juz 20 lat gdyz graly najgorzej,dosc plasko a przeciez sa to lampy bardzo chwalone.
    Mam zdjecia obu wnetrz.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Dzięki za odpowiedź. Forum może niedługo już będzie, to się będziemy częstowali zdjęciami 🙂

  30. Przemek pisze:

    I w tamtych latach wzmacniacz ten byl wlasnie sprzedawany z lampami WE.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Zdaje się WE znowu przestał produkować 300B, ale są ich wierne kopie od Psvane. Ale tanie nie są
      http://psvanetube.com/wordpress/purchase/psvane-vacuum-tubes/psvane-we-replica-vacuum-tubes/

  31. Przemek pisze:

    O i kolega herr doctor sie zjawil 🙂 sie zastanawialem gdzie kolege wywialo bo tu rozmowy o Bakoonie a kolegi ani widu ani slychu 🙂
    Moze by kolega opisal wlasne doswiadczenia z tym wzmacniaczem.

  32. mirosław frackowiak pisze:

    Carego(300B) mam tego z pilotem,ma pare lat ,to ten z slwkowym ciemnym odcieniem z przodu,piękny taki dostojny,gra rewelacyjnie,najlepiej jaki słyszałem dotychczas wzm sluchawkowy a słyszałem wiele wzm i torów sluchawkowych.Najbardziej interesuje mnie jak wypadnie wzm sluchawkowy którego testował W.Pacula i pobił jego referencyjny!!!!

    1. Piotr Ryka pisze:

      Za recenzowanie tego będę się brał od jutra.

  33. Przemek pisze:

    Kabel Entrek do Audeze wlasnie sie popsul.
    Pan Per-Olof zaproponowal wymiane za darmo na Apollo ale ja wybralem zwrot pieniedzy.
    Czesc kabla idaca od rozdzielacza do mini xlr jest bardzo,bardzo delikatna.Jest to cieniutki drucik ktory biegnie w duzo wiekszej „sznurowce”.Jest on bardzo podatny na zgiecia gdyz nie ma „wsparcia” jak w normalnym kablu w postaci otuliny/peszla nie wiem jak to nazwac profesjonalnie.
    Kabelek lub jego laczenie nadpeklo zaraz przy mini xlr i przerywa sygnal.Audeze maja wtyki ustawione pod katem i jak sie slucha to przewod nie opada prosto lecz jest caly czas zgiety wiec moze to bylo powodem awarii.
    Wlasciciel firmy zachowal sie jak nalezy i nie robil zadnych problemow za to dla niego wielki PLUS i moja rekomendacja ,znamy przeciez przypadki gdzie produkt przychodzi juz popsuty a sprzedawca robi problem na szczescie przwpd kupywany byl w Europie gdzie panauja zupelnie inne standardy w podejsciu do klienta.

    Sytuacja podobna z Denon 7100 refurbished z UK kupowanymi dla kolegi.Przyszly troche podrapane ,poinformowalem sprzedawce.Za pare minut mialem juz telefon z UK z przeprosinami i obietnica wymiany na brand new w cenie refurbished lub zwrotu pieniedzy i pan obiecal tez rabat gdybym w przyszlosci chcial cos jeszcze kupic z tego sklepu.
    Inne standardy Panowie ,mowie wam zupelnie inne standardy.

  34. herr doctor pisze:

    Entreq zbudowany jest z dwóch kabelków, od rozdzielacza do wtyków słuchawkowych to solidcore w oplocie teflonowym (taśma teflonowa uszczelniającą gwinty ręcznie nawinięta 🙂 )znajdujacy sie w luźnym bawełnianym rękawie i tyle (zginając takiego solidcora efekty sa takie jak piszesz,po prostu sie łamie), czesc od jacka do rozdzielacza to wiązka zwykłych kabli w izolacji PE i podwójnym oplocie bawełnianym, budowa faktycznie na poziomie jaselek ale gra jak żaden inny kabel, moim zdaniem dźwięk nadaje własnie ten odcinek solid cora od rozdzielacza do słuchawek, reszta nie ma znaczenia :), te drewniane wtyki to także chwyt marketingowy…

  35. Przemek pisze:

    Michal psales wczesniej
    „Boga nie złapał, ale aniołka to może i tak. Ja tu dla obrony HD800 powiem, że nr seryjny był z mojej “znienawidzonej” serii, w której jest aura martwoty, a te Twoje to już inaczej grają, i zawsze spłyną po mnie jak po gęsi utyskiwania, że przestrzeń nie taka jak w starszych, bo realizm i tak większy, i bez udziwnień.”

    Jaka jest ta roznica w przestrzeni tych „starych” i tych „nowych ? Czy sluchac to tylko w bezposrednim pprownaniu czy jest wieksza roznica?
    I te „nowe ” to mniej wiecej od jakiej numeracji ?

  36. Przemek pisze:

    Sluchawki to nie kolumny i sie je zaklado odklada ,wiesz itp. moim zdaniem te rekawy od rozdzielacza do mini xlr powinny byc mniejszego rozmoaru ale czyms wypelnione zeby sie tak tan drut tak latwo nie wyginal i co za tym idzie nie lamal.

    Ciekawe jak by zrobic caly kabel na takim drucie solid core.

  37. Piotr Ryka pisze:

    Mój Entreq przy K1000 pomimo poniewierania jakoś się trzyma.

  38. Przemek pisze:

    Jeszcze by mogli klejenie poprawic bo klej powylewany paskudnie nawet nie starty.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Klejenie czego?

  39. Przemek pisze:

    Ty Piotrze tego nie masz ale kabel ktory jest zakonczny duzym jack wyglada tak ze kabel w tej otulinie wchodzi do drewienka i tam jest wklejony a z drugie strony wchodzi metalowy jack i tez jest wklejony i ten klej paskudnie powyplywal i pozachychal tworzac skorupe.Wyglada to troche jak na zajeciech ZPT 🙂

    1. Piotr Ryka pisze:

      To były super zajęcia. Pamiętam jak w podstawówce robiliśmy flakony z butelek z poubijanymi szyjkami i masy papierowej. Ofiar w ludziach nie było, szkoła też jakoś ustała, ale maskara była niezgorsza. Nobla powinni dać temu co wymyślił te poubijane szyjki. Szkoda w sumie, bo z niepoubijanych moglibyśmy porobić koktajle Mołotowa i byłoby jeszcze weselej.

  40. Przemek pisze:

    Mowie o drewienku ktore stawi trzon duzego jack i do ktorego z jednej strony wklejony jest kabel a z drugiej wtyk.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy