Recenzja: Sennheiser HD 800 Stefan AudioArt Ultra-mod

Sennheiser_HD_800_Mod_03 HiFiPhilosophy   Słuchawki Sennheiser HD 800 to jeden z najtrudniejszych do zgryzienia audiofilskich orzechów. Poświęciłem im dwie recenzje, przewinęły się w wielu innych, a temat ciągle wydaje się daleki od wyczerpania. Pracę doktorską z socjologii rynku, psychologii zachowań grupowych albo ekonomi zarządzania cenami można by napisać na podstawie tego jak wchodziły na rynek, jakie temu towarzyszyły polaryzacje opinii i jaka akcja propagandowa. Minęło jednak lat parę, słuchawki się ustatkowały, mają swoją renomę, wielu entuzjastów, masę jak na tego typu zaawansowany cenowo produkt posiadaczy, pewną historię, pewną legendę i pewną otoczkę. Mają też na koncie – a w każdym razie tak mi się zdaje, bo nikt tego oficjalnie nie przyznał – pewne ciche modyfikacje, bo te z najnowszej produkcji grają nieco inaczej od pierwszych. Scena się nieznacznie zmniejszyła, a za to bas wzmocnił i w miejsce pierwotnej kremowej łagodności pojawiło się wyraźniejsze obrazowanie. Wzrosła też skala dynamiczna i całościowo łatwiej je teraz niż kiedyś napędzać w sensie doskonałych brzmieniowych rezultatów. Pojawił się również firmowy wzmacniacz, który na łamach hifiphilosophy został niedawno opisany i pojawił się też symetryczny kabel, który z kolei do Polski jeszcze nie trafił. Pojawiła się nawet skromniejsza ich wersja, oznaczona jako HD700. A wraz z tym wszystkim pojawiła się masa opinii, dyskusji i zdań odrębnych. Tego rodzaju swoiście pojęte odrębne zdanie będzie właśnie przedmiotem tej recenzji, a wyrażając się dokładniej, będzie nim szereg modyfikacji zaproponowanych przez amerykańską firmę Stefen AudioArt.

O co w tym chodzi

Sennheiser_HD_800_Mod_16 HiFiPhilosophy

Pojawiły się niczym monolit z „2001: Odyseja kosmiczna”

   Nazywa się to Ultra-modem i kosztuje trzysta dolarów. Zaznaczmy od razu, że procedura jest w pełni odwracalna, tak więc w razie rozczarowania możemy powrócić do stanu wyjściowego, natomiast nie należy oczekiwać zwrotu pieniędzy, tak więc w odróżnieniu od słuchawek portmonetka do stanu pierwotnego na pewno nie wróci. Rzecz polega na usuwaniu a nie dodawaniu, zatem płacimy za to, że pozbywamy się elementów, za które zapłaciliśmy kupując słuchawki. Nie brzmi to jakoś szczególnie, ale Stefan AudioArt zapewnia, że będzie brzmiało, bo słuchawki zabrzmią zdecydowanie lepiej. To z kolei stawia pod znakiem zapytania zdrowy rozsądek i profesjonalizm samych twórców słuchawek, którzy jak by z tego wynikało dodali do nich coś co popsuło ich dźwięk podnosząc jednocześnie koszty. Nie ma się jednak co nabijać, bo nie od dzisiaj wiadomo, że pewne rzeczy dają się ulepszać poprzez uproszczenia. Choćby dowody matematyczne albo reguły podatkowe. Samochody rajdowe też doskonali się poprzez wywalanie zbędnego balastu, a życie poprzez usuwanie zbędnych pań, czym parali się onegdaj Tani Dranie z Kabaretu Starszych Panów. Znak zapytania kiedy go uprościć staje się wykrzyknikiem, tak więc może i tym razem stawiany pod znakiem zapytania Ultra-mod okaże się godną wykrzyknika rewelacją.

Według autorów modu „The result of the HD800 Ultra-mod is significant and very cost effective as the music is much more pure, accurate, open and natural.” Będziemy mieli zatem do czynienia z muzyką czystszą, dokładniejszą, bardziej otwartą i bardziej naturalną, a wszystko to po stosunkowo niskich kosztach. To jednak nie koniec obietnic i możliwości. Okazuje się bowiem, że należy się koniecznie pozbyć jeszcze jednej części, mianowicie oryginalnego kabla, a wraz z nim paskudnych i podstępnych marnej jakości łączówek używanych do jego podpinania. Te należy wywalić z całą bezwzględnością, a w miejsce odpinanego oryginalnego zamocować na stałe kabel Endorphin, którym firma Stefan AudioArt akurat rozporządza i za skromne siedemset lub więcej dolarów (w zależności od długości) gotowa jest nam go zaordynować i podpiąć, a wówczas cuda dopełnią się ostatecznie i otrzymamy potężny bas, niezwykły poziom czystości, całkowitą klarowność tudzież przejrzystość, a pośrodku tego audiofilskiego raju jeszcze wspanialszą niż normalnie średnicę z niezwykle delikatnymi detalami. Wszystko to razem, jak zapewnia Stefan AudioArt, stanowi najbardziej doniosłą i owocną modyfikację słuchawek jaką kiedykolwiek udało się uzyskać, tak więc nie należy się wiele namyślać, tylko słać im słuchawki, brać wszystkie usprawnienia hurtem i płacić bez marudzenia.

Sennheiser_HD_800_Mod_18 HiFiPhilosophy

Ale czy są równie nieziemskie?

Dlaczego tak się dzieje i dlaczego mod jest taki skuteczny, mają wyjaśniać dwa słowa – wibracja i rezystancja. Normalne kable produkuje się maszynowo i niestarannie. Pełne są zanieczyszczeń, przekroje mają niewłaściwie dobrane, a warstwę izolacyjną nieodpowiednią. Dotyczy to wszelkiego spotykanego w audio okablowania, toteż zastępowanie kabli złych dobrymi przynosi bardzo słyszalną poprawę. W odróżnieniu od kabla użytego przez samego Sennheisera ten od Stefan AudioArt ma być zdecydowanie lepiej przewodzący, a więc wolny od niszczycielskiej rezystancji, na co składa się zarówno czystość użytego materiału jak i cienkość przewodu oraz rodzaj izolacji. Z kolei usuwanie zbędnych części obudowy powoduje, że korpus słuchawek będzie mniej drgał, nie pojawią się zatem szkodliwe odbicia i rezonanse zakłócające przekaz.

Tyle dowiadujemy się od dostawcy modu. Z mojej strony na oko wygląda to tak. Ze słuchawek usunięto wewnętrzne osłony przetworników, te z materiału, co każdy może natychmiast sam zrobić i co sam kiedyś zrobiłem, bo te osłony należy od czasu do czasu czyścić, tak więc muszą być zdejmowalne i faktycznie są. Ich usunięcie nie daje wprawdzie specjalnej poprawy, ale jakoś te maskownice wydały mi się za bardzo maskujące, tak więc bez nich nasze audiofilskie sumienie zaznaje ulgi. Dalej robi się już trudniej, bo usunięto także metalowy ring okalający przetwornik, a po jego usunięciu przytwierdzono tenże przetwornik na powrót już tylko dwiema a nie czterema śrubami, pozostawiając jedynie plastikową obwiednię i przeźroczystą osłonkę z tworzywa mającą zabezpieczać diafragmę przed zanieczyszczeniami. Usunięto także rzecz kolejną, mianowicie plastikową siateczkę od strony zewnętrznej, co czyni słuchawki bardziej otwartymi. Bez wnikania w szczegóły, których dostawca modu nie raczył ujawnić, możemy też przeczytać, że niektóre elementy wewnętrzne zostały powleczone jakimiś substancjami chemicznymi, choć nie wiadomo które i jakimi oraz po co. Sercem i najdroższą składową modyfikacji pozostaje jednak kabel Endorphin. Wykonano go z posrebrzanej miedzi wysokiej czystości i osłonięto bawełnianym oplotem. Jest bardzo miękki i spleciony z dwóch szerokich czarnych taśm niczym warkocz. Kończy go symetryczny 4-pin, jako że jest właśnie symetryczny, tak więc mogłem go wpinać bezpośrednio do własnego ASL Twin-Heada, aczkolwiek bez wyzyskania tej symetryczności, bo u Twin-Head jest ów port dla 4-pinu jedynie przejściówką a nie zakończeniem symetrycznego toru. Szkoda, ale co robić. Mjolnira ani HDVD 800 nie mam, a Phasemation ma inne przyłącza i nie było jak do niego podejść. Miałem wprawdzie przejściówkę z 4-pinu na duży jack, czyli mogłem się niesymetrycznie podpinać w cokolwiek, ale sprawdzenie w Twin-Head jak grają nasze modowane HD 800 z przejściówką i bez niej ukazało jak wiele z przejściówką się traci i w tej sytuacji nie było sensu pisać recenzji poprzez pryzmat przejściówkowej degradacji.

Sennheiser_HD_800_Mod_20 HiFiPhilosophy

No bo niby HD 800, ale…

O tym jak grają normalne HD 800 napisałem już wystarczająco wiele, a drugą część ich recenzji dopiero co przypomniałem, tak więc nie będę do tego wracał poprzez jakieś wstępy, tylko od razu zabiorę się za to jak grają nienormalne, czyli takie poddane modyfikacji i wpięte 4-pinem prosto do Twin Heada.

Odsłuch

Sennheiser_HD_800_Mod_21 HiFiPhilosophy

Kratka gdzieś przepadła…

   W sumie odczuwam niesmak pomieszany z przekonaniem o zmarnowanej szansie. Miałem obiecane zwykłe HD 800 do porównania i symetryczny wzmacniacz Senneiser HDVD 800, dzięki czemu test mógł być naprawdę wartościowy, ukazując różnice pomiędzy modem a jego brakiem oraz efekty symetryzacji okablowania. Bez tego recenzja pozostaje jałowa i wykastrowana, a odwołania do wspomnień dobre są w pamiętnikach a nie analizach porównawczych. Ale co robić, życie jest jakie jest i każdy wie z doświadczenia, że na obietnicach daleko się nie zajedzie. Pozostają zatem odsłuchy na tym co się ma i retrospektywa. Całe szczęście, że miałem możliwość przez chwilę słuchać naprzemian tych modowanych z normalnymi i okazało się wówczas, że modowane grają jaśniej, są szybsze i znacznie bardziej przejrzyste, ale jednocześnie trudniejsze do napędzania, ponieważ ich przenikliwość bardzo została rozniecona i tylko przy pomocy najwyższej klasy toru możliwa była do opanowania. Radził sobie z tym jednak nawet przenośny wzmacniacz ALO Audio Continental napędzany iPhonem, co tym lepiej o nim świadczy i każe wierzyć, że znakomite tory mogą się teraz pojawiać wszędzie, a nie tylko w salonach milionerów.

Rad nierad zostawszy tylko z własnym sprzętem odpaliłem Twin-Heada, w którym zostały z poprzedniego wieczoru prostowniki GZ-33 Ampereksa na okoliczność recenzji flagowych Fosteksów TH-900. Wiedziałem wprawdzie, że skończy się na ich wymianie, jednak ciekawość wzięła górę i postanowiłem rzucić uchem jak też to zagra, bo wiedza prawie zawsze lepsza jest od niewiedzy. Ciekawie zabrzmiało, ale porównanie z Fosteksami wykazało, że trzeba wracać do prostowniczych Mullardów, by dźwięk uczynić lepiej wykończonym. Oczywiście dźwięk Sennheiserów, bo Fosteksom prostowniki Ampereksa bardzo odpowiadały. Zainstalowałem w tej sytuacji na powrót Mullardy, poczekałem aż się rozgrzeją i zabrałem za porównania.

Sennheiser_HD_800_Mod_22 HiFiPhilosophy

Kabel też jakiś nie swój…

Przesłuchania i śledztwa jak wiadomo najlepiej prowadzi się w oparciu o dwóch śledczych, z których jeden udaje dobrego a drugi złego, żeby przesłuchiwany skruszał i w obliczu okrucieństwa tego złego wyznał temu dobremu całą prawdę. Tego rodzaju psychologiczną grę mamy już w Zbrodni i karze Dostojewskiego. W audiofilizmie też tak można, okładając przesłuchiwanego z jednej strony lepszą aparaturą a z drugiej gorszą, tyle że w przypadku modowanych Sennheiserów o taką jednoznacznie lepszą byłoby raczej trudno, bo one już na samych szczytach jakościowych bytują i nie zamierzają nikomu się kłaniać; a jeśli nawet sam Sennheiser przyznał, że HD 800 to jednak nie to co Orpheus, to te tutaj zostały ostro przerobione i miały wielkie aspiracje. Poza tym w odróżnieniu od śledztwa policyjnego w audiofilizmie zła aparatura jest raczej powodem do drwin niż lęku i związanych z nim proszących o łaskę wyznań, tak więc przyłożyłem do naszych HD 800 z obu stron co miałem najlepszego, w nadziei że tak wyciskane opowiedzą o sobie najwięcej. Tak więc żadnej gry w złych i dobrych śledczych uprawiać tu nie będziemy, tylko poślemy do boju dwóch najlepszych konkurentów i niech oni te Sennheisery katują swoimi popisami, żeby w odwet też się zaczęły popisywać i tamtym odgryzać.

Dobra, starczy tej kiepskiej literatury kryminalnej. Zaprzągłem do roboty AKG K1000 oraz Fosteksy TH-900, co to mi jeszcze ich nie zabrali ale zaraz zabiorą, no i wziąłem się do porównań.

Pierwsze co się narzucało, to fakt, że obaj konkurenci grali bardziej barwnie. Fosteksy to w ogóle głębia barw rzuconych na ciemne tło, a K1000 z kablem Entreqa też są znacznie barwniejsze i nieco ciemniej grające od takich z kablem oryginalnym. Na tym tle modowane HD 800 prezentowały się pod względem barwności bardziej powściągliwie i jednorodnie. Stawiały głównie na przejrzystość, pośród której nie było miejsca dla żadnych kolorystycznych popisów. Dominowała przeźroczystość o wielu odcieniach szarości, a pojawiające się plamy barwne były stonowane. Wcale nie było to złe. Słuchając koncertu Ewy Demarczyk długo się zastanawiałem przywołując wspomnienia, który styl jest poprawniejszy i lepiej oddaje atmosferę prawdziwych koncertów. Ostatecznie doszedłem do wniosku, że obraz Sennheiserów troszkę był jednak zbyt stonowany, zwłaszcza gdy wziąć pod uwagę, że grały tu ze wzmacniaczem lampowym i to takim z lampami mocy 45, znanymi z bogatej kolorystyki.

Sennheiser_HD_800_Mod_24 HiFiPhilosophy

Jakie więc są te osiemsetki?

Z drugiej strony podający dźwięk odtwarzacz Cairna z kolorystyką tak samo jak te Sennheisery nie przesadza i daleko mu pod tym względem do feerii barw odtwarzaczy Accuphase, czy opatrzonego wyjściem lampowym Lector CDP-7. W sumie byłem jednak za tym by dodać nieco Sennheiserom kolorytu, no ale niby w jaki sposób? Lampami nie, bo tutaj już było maksimum; interkonektem też nie, bo jakimś Siltechem Double Crown albo Acrolinkiem Mexcel nie rozporządzam, a podobnie jakimś odtwarzaczem Accuphase ze starszej produkcji, bo DP-900 też do koloryzujących się nie zalicza. Jest jednak pewien inny sposób, akurat u tych słuchawek możliwy do wykorzystania, można mianowicie nadstawić uszu. Właśnie te słuchawki komorę głośnikową mają ogromną, chyba największą ze wszystkich słuchawkowych komór na świecie, można więc nimi w dużym zakresie suwać nad uchem. A kiedy je zsunąć do przodu, tak żeby pady trochę podeszły od tyłu pod uszy i je nadstawiły, wówczas ilość barw w dźwięku narasta i staje się on cieplejszy. Być może inni tego nie potrzebują, ale sam mam uszy małe i bardzo przylegające, a w takim układzie sztuczka z nadstawianiem działała. Całkiem możliwe, tak nawiasem, że w zależności od wielkości i kształtu małżowin oraz ich ukątowania względem głowy odbiór HD 800 u różnych osób jest inny, bo są to jedne z nielicznych słuchawek nie dociskających uszu do głowy. Wszakże akurat w tym porównaniu miały konkurencję ze strony samych podobnych sobie, jako że zarówno K1000 jak i TH-900 też uszu do głowy nie dociskają. W tym porównaniu okazały się poddane modyfikacji HD 800 mniej nasycone barwą od konkurentów i jaśniejsze, grając też jaśniej od niemodowanych, a jak powszechnie wiadomo na ciemniejszym tle barwy nasycają się bardziej.

Słuchanie z nadstawionymi uszami nie było wprawdzie tak wygodne jak w położeniu neutralnym, ale dźwięk bardziej mi się podobał. Nieco większa dawka ciepła i koloru czyniła muzykę żywszą i bardziej prawdziwą. Uzyskanie tego efektu metodą sprzętową a nie „uszną” na pewno jest do zrobienia, a wówczas także wygoda pozostanie nienaganna. Jednocześnie w pamięci miałem, że testowane kiedyś pod względem usadowienia nad uchem HD 800 z początków produkcji (numer tysiąc osiemset ileś bodaj), grały najlepiej w pozycji dokładnie centralnej. Grały też z wyraźnym pogłosem i bardzo silnie zaznaczonym uprzestrzennianiem, których to atrybutów egzemplarz modowany zupełnie nie miał.

Odsłuch cd.

Sennheiser_HD_800_Mod_01 HiFiPhilosophy

Jest tylko jeden sposób, żeby się przekonać

   Kolejną kwestią wyłonioną z międzysłuchawkowych porównań była faktura podkładu. Nie w sensie szczegółowości wszakże ani głębokości tłoczenia, bo te aspekty wszyscy mieli zbliżone, tylko fotograficznego papieru. Papier fotagraficzny może jak wiadomo być błyszczący albo matowy; i tutaj AKG oraz Sennheisry rzucały muzykę na tło matowe z leciutkim tylko miejscami satynowym połyskiem, a Fosteksy na lekko błyszczące. Nie żadne tam lśniące czy tłuste, tylko z niewielkim blaskiem. Osobiście wolę tła matowe, ale z uwagi na gęstość i cienistą atmosferę ta śladowa połyskliwość u Fosteksów sprawdzała się znakomicie. Jednocześnie HD 800 były bardziej matowe niż K1000, prawie bez żadnych odbłysków i z ogólnym wrażeniem akwarelowego ujmowania muzyki, które tak nawiasem bardzo mi się podobało i miało silne konotacje ze sferą sopranową, o czym za chwilę.

Kolejna rzecz to wykończenie samych dźwięków. Dźwięk może mieć powłokę – i taką elastyczną, migotliwą powłokę dźwięki u Fosteksów miały; a mogą też powłoki nie mieć, tylko być jak niesione wiatrem – i taką otwartą, powietrzną strukturę miały dźwięki u AKG i Sennheiserów. W dużej mierze wynikało to zapewne z tego, że są to słuchawki otwarte, co wcale nie znaczy, że wszystkie zamknięte koniecznie muszą mieć powłokę, bo zamknięte Sony MDR-R10 odznaczają się strukturą dźwiękową analogiczną do K1000 i HD 800.

Sam wolę otwartą strukturę dźwięku, ale słuchanie reprodukcji dźwiękowych z powłoką bywa bardzo przyjemne i często jest bardziej relaksujące. Zwykle towarzyszy temu mocniejszy bas, jako że bas łatwiej wzmacniać w pomieszczeniach zamkniętych i podobnie łatwiej go wzmacniać w dźwiękach mających powłokę. Właśnie, à propos basu. Obdarzone powłoką i na zamkniętym obszarze operujące dźwięki Fosteksów miały go jak nietrudno się domyślić w największej ilości, czasami wręcz ocierając się o strefę infradźwiękową. Bardziej otwarty i przestrzenny bas miały K1000, a HD 800 okazały się pod tym względem najoszczędniejsze, choć nie można powiedzieć by nie oferowały w tym zakresie ciekawych doznań, a różnica pomiędzy nimi a K1000 nie była znacząca. Niewątpliwie jednak operacja Ultra-mod osłabia sferę basową, przesuwając pasmo w kierunku sopranów, co spycha cały zabieg modowania na obszar relatywizmu, dając klasyczne coś za coś.

Sennheiser_HD_800_Mod_06 HiFiPhilosophy

Trochę klasyki przy tym nie zaszkodzi

Weźmy się więc za te soprany. Ich z kolei modowane HD 800 oferowały najwięcej, nie w sensie rozciągnięcia jednak, tylko właśnie ogólnego akcentu na sferę sopranową i całościowo lekko podwyższonego dźwięku. To zaś miało dwojaki efekt. Wielokrotnie analizując brzmienie HD 800 spotykałem się z sytuacją kiedy sfera sopranowa była u nich wyraźnie powściągnięta. Nie dlatego jednak, że te słuchawki sopranów reprodukować nie potrafią, jako że wielokrotnie udowadniały, iż tak nie jest, tylko z uwagi na pewien styl, i to taki którym firma Sennheiser właśnie się szczyci – mianowicie upodabniający brzmienie słuchawkowe do głośnikowego. Faktycznie, wielokrotnie porównywałem brzmienie niemodowanych HD 800 z różnymi głośnikami i były to prezentacje bardzo podobne, między innymi właśnie dzięki takiemu powściągliwemu traktowaniu sopranów. Pod tym względem HD 800 z modem są swoich niemodowanych pobratymców w dużej mierze przeciwieństwem, co zdejmuje z nich wprawdzie odium umiarkowanej przejrzystości i nie dość wyeksponowanej prezentacji sopranów, ale jednocześnie pozbawia odbioru w stylu głośnikowym. A więc ponownie jak z basem – coś za coś. Tu jednak pojawia się pewne zastrzeżenie. Po pierwsze w miarę wygrzewania akcent sopranowy u modowanych HD 800 się zmniejszał, a tonacja ciemniała i obniżała. Po drugie zaś te ich soprany zaczęły przybierać – i to bardzo wyraźnie – inną formę; formę sferyczną i trochę zmatowioną, właśnie w tej wspominanej poprzednio akwarelowej manierze obrazowania i z przestrzennym wypełnieniem w miejsce igiełkowej dźwięczności. Takie obfite ale całkowicie pozbawione kłucia i dzwonienia soprany słyszałem u słuchawek pierwszy raz w życiu i było to niewątpliwie doznanie bardzo interesujące. Ale nie, przepraszam, słyszałem już u innych słuchawek soprany podobne. Podobne były u Fosteksów TR-50, czyli tych ortodynamicznych, sięgających pochodzeniem w lata 70-te. Ten osobliwy sopranowy stal ma swój urok i kiedy się do niego przywyknie normalne soprany zaczynają się wydawać drażniące, choć z drugiej strony pewien brak dźwięczności tym modowanym Sennheiserom jednak doskwierał. Trudno jednak powiedzieć na ile była to kwestia ich niewygrzania, bo choć grały u mnie około dwieście godzin, a wcześniej u właściciela kilkadziesiąt, to głowę dam, że ich dźwięk jeszcze się mocno zmieni, ale muszę je już odesłać, tak więc kto inny będzie to sprawdzał.

Sennheiser_HD_800_Mod_08 HiFiPhilosophy

Tej z lat siedemdziesiątych również

W odróżnieniu od HD 800 Fosteksy (te tu obecne, dynamiczne) całościowo tonację miały obniżoną, a AKG K1000, które z oryginalnym kablem wydają mi się najlepiej wyważonymi tonacyjnie spośród wszystkich słuchawek, z kablem Entreq Konstantin tonacją też mają minimalnie obniżoną i przyciemnioną. Nikt tu zatem nie był perfekcjonistą i każdego można było się czepiać, aczkolwiek HD 800 wydawały się podążać w dobrą stronę i kto wie, może ostatecznie wylądują w perfekcji.

Doskonały do badania wyskalowania tonacji fortepian był u Fosteksów nastrojony nisko i potężnie brzmiący; bardzo przy tym łatwy w odbiorze i miły, a u AKG najbardziej prawdziwy poprzez największą złożoność harmoniczną i dźwięczność. Sennheisery z kolei doskonale oddawały szybkość narastania dźwięków, ale trochę były te ich dźwięki (jeszcze?) za wysokie i trochę brakowało im wypełnienia. Były jak kryształowy kieliszek, ale bez likierowej zawartości, a wszak przejrzysty likwor w każdym z fortepianowych dźwięków stanowi o jego smaku i urodzie. Na tle AKG były też te fortepianowe dźwięki modowanych Sennheiserów trochę za mało dźwięczne. Wysokie, ale nie dość dzwoniące, choć to dzwonienie z dnia na dzień się poprawiało.

Odsłuch cd.

Sennheiser_HD_800_Mod_07 HiFiPhilosophy

Jeszcze tylko kilka „pokornych” pieśni…

   Przejdźmy teraz do rzeczy, które w modowanych HD 800 podobały mi się najbardziej. O pierwszej już wspomniałem – o szybkości. Dźwięki narastały w nich z piorunującą szybkością, przypominając konstrukcje elektrostatyczne czy Beyerdynamiki T1. Pod tym względem mod niewątpliwie je poprawił, a pewna ospałość charakterystyczna dla HD 800 z początków produkcji tutaj przeistoczyła się w swe przeciwieństwo. Fosteksy były wolniejsze, a także wyjątkowo szybkie AKG K1000 nie szybsze.

Wszystkie słuchawki operowały fantastyczną przejrzystością, przy czym u Fosteksów była ona najbardziej mroczna i cienista, u AKG najbardziej holograficzna, a u HD 800 taka przejrzysta po prostu. Nie wiem czy obserwujecie pogodę, ale sam mieszkałem przez wiele lat w okolicach podgórskich i wiem, że w roku zdarza się parę, czasami kilkanaście dni, kiedy widoczność jest fantastyczna. Spod Krakowa widać wtedy szczyty Tatr i z reguły zapowiada to nadejście opadów, ale czasem, zwłaszcza w zimie, może się taka widoczność utrzymywać przez kilka dni. I taką właśnie widoczność miały te modowane HD 800. Wszystko w nich było widać na przestrzał, a samo medium okazywało się napowietrzne, bez żadnej przymieszki koloru, blasku albo cienia. Jak jasność dnia, ale bez tej podwyższonej saturacji towarzyszącej słonecznym dniom latem, ani złocistego podświetlenia jesieni (coś à la odtwarzacze Accuphase), tylko jak wiosną, kiedy barwy są jaśniejsze i bardziej łagodne, a samo powietrze najbardziej przejrzyste i pozbawione jaskrawości. Szkoda, że to piękne światło i pastelowe barwy zostały u modowanych HD 800 okupione utratą pogłosowości, trójwymiaru i basu. Także w pewnej mierze swoistości dźwiękowego smaku. Najwyraźniej całościowa perfekcja niełatwą jest rzeczą i to na okoliczność w największym stopniu jej posiadania (i to bez żadnych modów) Sennheiser Orpheus jest taki sławny. Jednak muszę przyznać, że przejrzystość modowanych HD 800 zrobiła na mnie duże wrażenie, a wszelkie te zarzuty o kremowe podświetlenia czy zbytnie uciekanie w sferę pogłosową nie miały tu zastosowania ni sensu. Nie było także potrzeby akceleracji dynamiki poprzez stosowanie wyjątkowo dynamicznego toru. Modowane HD 800 grały dynamicznie bez żadnego sprzętowego turbodoładowania.

Sennheiser_HD_800_Mod_12 HiFiPhilosophy

Jeden, góra dwa pojedynki na śmierć i życie…

Kolejna ciekawa sprawa to wokale. Po podepchnięciu uszu stały się bardzo realistyczne i naturalne. Fosteksy upiększały je i pogłębiały, a Sennheisery i AKG grały jak z życia. Różnie to na różnych płytach w zależności od samego materiału nagraniowego wypadało, ale najrealistyczniejsze i najbardziej obiektywne nagrania binauralne ukazały duży pomiędzy słuchawkami rozrzut. Amber Rubarth na Fosteksach była bardzo kobieca, ciepła i zmysłowa, a na HD 800 mniej seksowna a bardziej chłopięca. Na K1000 pośrednia, bardziej osadzona w holograficznym plenerze i bardziej trójwymiarowa, ale z wyraźnie zaznaczającą się  kobiecością i nutą ocieplenia. Jednocześnie jej głos miał u AKG najwięcej esencji i własnego smaku, czyli tego wszystkiego co sprawia, że głosy ludzkie między sobą się różnią. Nie byłem jednak pewien, czy Fosteksy i AKG z tymi pogłębieniami i esencjami zwyczajnie nie przesadzają. W każdym razie prezentacja HD 800 kiedy do niej przywyknąć wydaje się bardzo naturalna, szczególnie w kontekście tych pastelowych barw i specyficznie obrazowanych, pozbawionych kłucia sopranów.

Sennheiser_HD_800_Mod_15 HiFiPhilosophy

Chyba wszystko jest już jasne

W sumie z ważniejszych atrybutów została nam w takim razie scena. Te modowane i w ogóle wszystkie z nowszej produkcji Sebbheisery HD 800 nie mają scen tak gigantycznych jak te z początków produkcji. Ogromny, szeroko rozlany na boki obszar zastąpiła większa dynamika i większa szybkość. W egzemplarzu modowynym szybkość ta była jeszcze znacznie lepsza, a scena raczej bez większych zmian. Natomiast same dźwięki lżejsze i nieco jaśniejsze. Bez pogłosu i uprzestrzenniania; takie w elektrostatycznym stylu i z tonacją uchwyconą bardziej jak w Orfeuszu, a nie złocisto kremową jak u starszej, czy ocienioną jak u najnowszej Omegi II. Odnośnie samej sceny, to porównawczo ta z Fosteksów szła bardziej w głąb i nieco węziej, a ta z AKG była bardziej wieloplanowa i niosła bardziej złożoną informację o relacjach między źródłami i echach. Jak przy tym zauważyłem sztuczka z nadstawianiem uszu powodowała u HD 800 zwężanie sceny przy narastaniu jej głębi, jednak czy z podnoszeniem uszu, czy bez niego, scena całościowo była mniejsza niż u K1000, podczas gdy HD 800 z początków produkcji scenę obszarowo od K1000 miały większą i ta jej wielkość bardzo mi się podobała.

Podsumowanie

Sennheiser_HD_800_Mod_10 HiFiPhilosophy

Pozostaje tylko jedna zagwozdka

   Czy to co otrzymujemy od Stefan AudioArt za niebagatelne tysiąc dolarów w postaci Ultra-modu oraz kabla Endorphin warte jest tych pieniędzy? Z przykrością muszę stwierdzić, że nie umiem odpowiedzieć na takie pytanie. Nie umiem, bo nie miałem okazji wypróbować zawartej w tych przeróbkach symetryzacji, a że ta wiele potrafi, pokazały słuchawki Denona pospołu ze wzmacniaczem Phasemation. Na pewno zyskuje na niej scena, czego tym razem nie mogłem sprawdzić, i to zyskuje zarówno w mierze wielkości jak i porządku. Co się zaś tyczy spraw pozostałych, to słuchawki modowane względem tych z najświeższej produkcji są niewątpliwie trudniejsze do napędzenia, ponieważ słabszej jakości wzmacniacze nie wchodzą tu w rachubę. Nie nadają się także te bardzo dobre, ale mające najmniejsze choćby zakusy analityczne. Wszelkie podostrzenia, podwyższenia tonacji, silna ekspresja szczegółów czy rozjaśnienia są we wzmacniaczu dla modowanych HD800 apriori wykluczone, gdyż inaczej otrzymamy skrzek i jazgot. W rachubę wchodzą więc tylko te o brzmieniu gęstym, co najmniej nie rozjaśnionym oraz pełnym. Dotyczy to oczywiście także źródeł i okablowania. Na szczęście tego rodzaju torem dysponowałem, choć zastąpienie w nim Cairna przez Accuphase DP-700 a Tary kablami Siltecha z pewnością uczyniłoby brzmienie dalece ciekawszym i piękniejszym. Jeszcze ciekawsze byłoby posłuchanie modowanych HD 800 z monoblokami Woo Audio, które za swoje skromne dziesięć tysięcy dolarów nie tylko oferują lampową symetryzację ale także możliwość porównywania wszystkich klasycznych triod mocy – od 300B, przez 2A3, po 45. Z góry można wprawdzie zakładać, że 45 jako najbardziej barwne powinny być najlepsze, ale co tam można bez sprawdzenia wiedzieć. Może akurat węglowe 300B albo klasyczne 2A3 „singleplate” byłyby lepsze? Pozostaje też pytanie, czy wszystko to miałoby sens w sytuacji gdy słuchawki takie jak Audez’e LCD-3 albo Fostex TH-900 oferują podobnej jakości walory brzmieniowe z większością wzmacniaczy przy nawet przeciętnych źródłach. Cóż można jednak wiedzieć o rzeczach, których się nie słyszało? Sam mogę tylko napisać o porównaniu z Fosteksami i AKG. Zacznę może od tego, iż nie było tak, że jedne z tych słuchawek podobały mi się z każdym utworem i w każdym repertuarze najbardziej, aczkolwiek z uszeregowaniem na zasadzie – te bym chciał, tamte mniej, a tamte najmniej – nie miałbym problemu. W takim uszeregowaniu na pierwszym miejscu bezdyskusyjnie znalazłyby się AKG K1000 i to z dwóch co najmniej ważnych względów. Przede wszystkim ich prezentacja jest najbogatsza. I nie należy tego mylić ze szczegółowością. Nie chodzi o to, że jakiś szelest na jednych słuchawkach jest wyraźniejszy a na innych wcale go nie ma. Chodzi o ilość informacji o samych dźwiękach i ich wzajemnych relacjach. Owoż te dźwięki u AKG K1000 są opowiedziane najbogatszym językiem, a na czym to dokładnie polega, będę się starał wyłożyć w recenzji własnego systemu, którą zamierzam kiedyś w wolnej chwili popełnić. W każdym razie bogactwo to jest dobrze słyszalne i nie podlega żadnej rewizji. Pojawia się za każdym razem kiedy K1000 są porównywane z innymi słuchawkami i żadne odnośnie tego zwidy nie wchodzą w rachubę. Potrzeba co najmniej Staksa SR-009, i to takiego porządnie napędzanego, żeby podobnej miary bogactwo opowieści o dźwiękach uzyskać. Druga sprawa to charakter przestrzeni; całkowicie otwarty i wynikając z budowy oraz mocowania przetworników. Holografia u K1000 jest jedyna w swoim rodzaju i naprawdę trudno im pod tym względem dorównać, choć Sony MDR-R10, Stax SR-Omega czy Orfeusz radzą sobie z tym całkiem dobrze, podobnie jak Grado GS-1000, a w pewnym stopniu nawet te Sennheisery HD 800 z początków produkcji.

Sennheiser_HD_800_Mod_04 HiFiPhilosophy

Czy warto?

Na drugim miejscu postawiłbym Fosteksy. Są niesamowicie przyjazne i jednocześnie inspirujące. Współczynnik czerpania radości – klasyczny angielskojęzyczny fun factor – mają na fantastycznym poziomie, co łatwość napędzania tylko powiększa. Nie usiłują być obiektywne, o czym ich przyciemniona i obniżona tonacja oraz powłoka na dźwiękach bez ogródek powiadamiają, ale można to przecież korygować torem, a nawet one same na zapas tylko tak grają, uwzględniając słabości tranzystorowych wzmacniaczy, do których audiofile nowego zaciągu, czyli młodzi miłośnicy komputerowego grania najpewniej je podepną. Słucha się tych Fosteksów z wyjątkową satysfakcją, zarówno w wokalizie, którą czynią namiętną i barwną, jak i w wielkich składach, które stają się w ich kreacji potężnymi i wyjątkowo głęboko brzmiącymi, jak i wreszcie w rocku, który wspaniale zgęszczają i wzbogacają potężnym perkusyjnym łoskotem. Kto zatem lubi brzmienia w rodzaju tych z Beyerdynamica DT 150 albo Sennheisera HD 650, u nowych Fosteksów znajdzie ich rozwinięcie na dalece wyższym poziomie i doskonałe zastępstwo dla nieprodukowanych już Ultrasonów Edition9.

Natomiast przedmiot recenzji, modowane HD 800, pozostały trochę nieprzebadane, a w aspektach których przebadanie było możliwe okazały się trudne do napędzenia, ale niewątpliwie warte zachodu. W niektórych, nielicznych wprawdzie, ale przecież nie jakichś całkiem wyjątkowych sytuacjach, zwłaszcza na utworach wokalnych, ich bardziej obiektywny i powściągliwy styl podobał mi się nawet bardziej niż naturalizm oferowany przez K1000. Lepiej czasami potrafiły budować intymną atmosferę, dając przemożne wrażenie obcowania z żywą muzyką. Nie mają zwalistego basu ani popisowej holografii, mają jednak szybkość właściwą prawdziwej muzyce, a kiedy tor właściwie im dobrać, tonacja okazuje się świetnie uchwycona, a przejrzystość i brak koloryzowania skutkują najwyższej miary realizmem. Gdyby jeszcze wypełnienie dźwięków i zejście basu miały nieco lepsze, można by się spokojnie podpisać pod deklaracją Stefen AudioArt, że mamy oto do czynienia z wyjątkowym modem. Możliwe zresztą, że w konfiguracjach symetrycznych i na przykład w towarzystwie gramofonu brzmienie to ujawnia tego właśnie rodzaju zjawiskową już całkiem perfekcję, ale to będzie musiał sprawdzić ktoś inny. Sennheiser_HD_800_Mod_23 HiFiPhilosophy

Pozostaje jeszcze na koniec wątpliwość co do ich ostatecznego wygrzania. Jestem właściwie pewien, że proces ich dochodzenia do ostatecznej brzmieniowej postaci nie został jeszcze ukończony, jednakże smutną przypadłością zawodowego recenzenta jest niemożność poświęcenia każdemu przedmiotowi opisu należytej uwagi, bo czas zawsze nagli, a przychodzący do zrecenzowania sprzęt w większości jest surowy albo najwyżej lekko podgotowany. Chętnie bym jeszcze w wolnych chwilach te modowane HD 800 powygrzewał, ale oczywiście nie jest to możliwe, tak więc paczka, kurier i do domu. Szkoda.

 

W punktach:

Zalety

  • Fenomenalna przejrzystość.
  • Jasne światło dnia.
  • Pastelowe barwy.
  • Otwarta struktura dźwięku.
  • Wysokiej miary realizm.
  • Fantastyczna szybkość.
  • Dynamika.
  • Perfekcyjna szczegółowość.
  • Duża scena.
  • Ciekawa stylistyka wokalizy.
  • Maksymalnie rozciągnięta sfera sopranowa.
  • Symetryczne.
  • Bardzo wygodne.
  • Starannie wykonane.
  • Odwracalność modu.

 

Wady i zastrzeżenia.

  • Lekko podwyższona tonacja.
  • Rozciągnięcie sopranów kosztem basu.
  • Pewien brak swoistości wokali.
  • Tylko do wysokiej klasy aparatury towarzyszącej.
  • Wysoki koszt modu i kabla Endorphin.

 

System:

  • Źródło: Cair Soft Fog V2.
  • Wzmacniacz słuchawkowy: ASL Twin-Head Mark III.
  • Końcówka mocy: Croft Polestar1.
  • Słuchawki: AKG K1000, Fostex TH-900, Sennheiser HD 800 Stefan AudioArt Ultra-mod z kablem Endorphin.
  • Interkonekty: TaraLabs Air1, van den Hul First Ultimate.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

19 komentarzy w “Recenzja: Sennheiser HD 800 Stefan AudioArt Ultra-mod

  1. Piotr Ryka pisze:

    Pech lekki, bo jutro przyjeżdża Bakoon i tak się łamię czy słuchawki wysłać (są już spakowane), czy dać im szansę zagrania z tym ósmym cudem słuchawkowego świata. Przy okazji mam prośbę – jeżeli ktoś byłby ciekaw jak zagrają z tym wzmacniaczem słuchawki w rodzaju T1, LCD-3, LCD-2, HD 800 i inne w tym stylu, to chętnie skorzystam z takiego sprzętowego wsparcia. W zamian mogę zaoferować możliwość odsłuchu u mnie.

  2. Janek pisze:

    Witam.
    Jak długo będzie u Pana Bakoon?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Przez dziesięć dni.

  3. Janek pisze:

    W poniedziałek będę wiedział kiedy wracam do kraju, jeżeli się powiedzie to podrzuciłbym pod koniec przyszłego tyg HD 800 z kablem Pana Michała i oryginalnym.
    Mojej super Perły brał nie będę-szkoda Bakoona.

  4. Piotr Ryka pisze:

    Super Perła sama pewnie przyjedzie, bo ma do mnie pięć minut samochodem. A HD 800 byłyby świetnym dla recenzenta prezentem.

  5. Przemek pisze:

    Kto jest dystrybuterem tego mwzmacniacza w Polsce ?

  6. mirek pisze:

    z tym bekoonem to pomylka, przeciez moj cary 300b, jak juz wiadomo jest najlepszym wzmacniaczem sluchawkowym…

  7. Piotr Ryka pisze:

    Pożyjemy, zobaczymy 🙂

  8. Maciej pisze:

    Wydaje mi się, choć nie mam wieloletniego doświadczenia w temacie, że nawet czołowe konstrukcje nie mogą być traktowane lepszy gorszy jeśli jeden jest lampą a drugi tranzystorem. Im dłużej śledzę temat tym bardziej widzę że tych światów się nie da pogodzić. I najlepiej mieć i lampę i tranzystor. Zarówno jeden typ jak i drugi potrafi grać olśniewająco ale charakter mają inny. 'Niemierzalny’ rzecz jasna.

  9. Przemek pisze:

    Albo ja jestem slepy albo na stronie togo sklepu nic o tym wzmacniaczu nie ma.
    Czy to bedzie jakas potajemna dystrybucja 🙂

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie, dystrybucja będzie otwarta. Tu wkroczyła do gry nasza kochana Unia Europejska. Towary spoza niej muszą uzyskać specjalne certyfikaty opisane na kilkunastu stronach pracowicie wypoconego maszynopisu. Proces ich uzyskiwania jest czasochłonny i kosztowny, a sam Bakoon o to nie zadbał. A ściślej – wydawało mu się, że zadbał, ale UE miała w tej sprawie odmienne zdanie, a jej zdanie jest w tym wypadku wiążące. Tak więc Bakoony najpierw leżały na cle, a teraz je uwolniono, ale nie wolno nimi handlować do uzyskania wszystkich certyfikatów. Czyli prawdopodobnie jeszcze ze dwa, trzy tygodnie.

  10. Grzegorz Bilski pisze:

    Gorzej, niż za czasów PRL…
    W czwartek powinienem być w Krakowie, to może uda mi się zajrzeć do Ciebie z moimi HD800.
    Zrobiłem wczoraj kabelek z czterech żył AWG28 solid core z czystego srebra umieszczonych w rurkach teflonowych i splecionych ze sobą.
    Brzmi naprawdę ciekawie…

    1. Piotr Ryka pisze:

      Byłoby super. Napisz na mail, to dam Ci adres i telefon.

      Bakoon już przyjechał. Trwa organizacja słuchawek.

  11. Przemek pisze:

    Lubie jak cos sie dziej, a dzieje sie :).

  12. johnf pisze:

    Moze pare slow na temat bakoona, faktycznie taki dobry?

    1. Piotr Ryka pisze:

      W przyszłym tygodniu będzie recenzja. Na razie gra sobie a muzom i się grzeje. Zacznę go słuchać dopiero od jutra.

  13. jacek pisze:

    Witaj Panie Ryka. Przepraszam bo nie znam imion. Odsłuchy krótkie a dobre robię niekiedy w Nautilusie. Spostrzeżenia też..Nieprawdą po tysiąckroć Szanowny Panie o scenie Akg q701 w stosunku do Hd 800 . Krystaliczność w związku ze wzmacniaczem może być prawdą, ale jednak dopasowanie jednego i drugiego to jest jednak to. . Kreowanie jednego nad drugie bez pełnego określenia drugiego to błąd. Leben co to jest, ewentualnie z t1 brzmi to normalnie a z t 90 porażka zgrzyt i tak z innymi i wcale to nie najlepszy wzmacniacz…….. Głupi music hall ph 25.2 lepsza bryła , atak i instrumenty nie trzeba być nawet delikatnie odsłuchowcem żeby to zrozumieć. Wybacz Panie , ale po latach recenzji jednak to bajki . Szkoda bo jednak ludzie potrzebują konkretu… Przepraszam , ale poniosło mnie bo jednak badam sprzęty od ponad 30 lat i próbuje byc obiektywny w każdej branży a boli dużo słów i i tylko tyle Przepraszam

    1. Piotr Ryka pisze:

      Prosiłbym o precyzyjniejsze sformułowanie zarzutów. Może najlepiej w punktach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy