Recenzja: RME ADI-2 DAC FS

   Tym razem  o czymś naprawdę modnym i przebojowym. I na dodatek niedrogim. Żadne tam super drożyzny. A jednocześnie techniczne zaawansowanym, nawet profesjonalnym. I to z wyżyn profesji. Więc oto przybywa i wam daję – tego szukaliście, tego chcecie.

Rzecz jasna konkurencja nie śpi, poczynając od małych iFi i Apogee Groove, przez różne Fosteksy, Aune i Questyle, po ALO Audio, Black Dragon i Myteka. I dalej – gdzie już drogo i coraz drożej. Aż po dCS Bartoka i Chorda DAVE, kosztujące jak auta. Przetwornik zintegrowany ze słuchawkowym wzmacniaczem – a więc zestaw kompletny, gotowy do użycia od każdej strony; oprócz słuchawkowego gniazdka z przodu także z tylnymi wyjściami na wzmacniacz kolumnowy i zaopatrzony w zestaw wejść cyfrowych (minimum USB i coaxial) – oto dziś serce audio. Do niego jakieś słuchawki, i jedziemy – muzyka nasza! I teraz pojedziemy, obiecuję. Ale zanim, dwie rzeczy – konkretnie dwa akcesoria. Recenzja dotyczy oczywiście urządzenia tytułowego, które kosztuje cztery trzysta. Ale piszę ją w określonych warunkach, od których nie odstąpię. Oczywiście u siebie będziecie mogli inaczej tego RME oprzyrządować, ale sam oprzyrządowałem kablem USB Fidata (1800 PLN) i przy wejściu prądowym malutkim oczyszczaczem iFi iPurifier (590 PLN) – ponieważ to dało czad. A taki już jestem grymaśny, że jak mnie coś ujmie dźwiękiem, to za nic nie odpuszczę. Gdyby owo coś ujmujące było drogie, jakimś kosztownym draństwem, to pewnie, pewnie – należałoby w recenzji zaniechać, by nie mącić obrazu. Ale niedrogie te tu cosie są pasujące akurat ceną – i stąd takie trio.

Teraz o producencie. RME (jak samo pisze o sobie) to młody niemiecki zespół programistów z wizją tworzenia innowacyjnych i przyjaznych dla użytkownika wysokiej klasy cyfrowych rozwiązań audio za rozsądne pieniądze. Firma założona została w 1996 roku i szybko zdobyła uznanie jako czołowy przedstawiciel branży, błyskawicznie zdobywając światowe rynki. Co szczególnie w tym miejscu warte podkreślenia – każdy programista w zespole RME jest jednocześnie muzykiem lub inżynierem dźwięku; nie tylko więc wąskim specjalistą w dziedzinie rozwoju sprzętu i oprogramowania. Co oczywiście pozwala lepiej oceniać produkt końcowy, a przede wszystkim od początku lepiej go projektować. Firma wprowadziła na rynek szeroki wachlarz produktów, tworzących całościową ofertę, i cieszy się ze swojej czołowej pozycji, rosnącej popularności i otrzymanych nagród.

Tyle tytułem wstępu, a teraz po konkrety. Aha, jeszcze tylko nadmienię, że ma to niemieckie RME w Polsce swego dystrybutora, którym jest warszawska (a dokładnie z Łomianek) Audiostacja, handlująca głównie sprzętem profesjonalnym.

Budowa

Już opakowanie jest efektowne.

   Wasze szczęście będzie ważyło równy kilogram. Za upadającej komuny mogło takie szczęście przybierać postać kilograma cukru, flaszki wódki, albo dowolnej pary pasujących rozmiarem butów (też były na kartki), a teraz może to być kilogram elektroniki, ćwierć kilo smartfona, albo półtorej tony samochodu. Czasy na szczęście się zmieniły. Zmieniły także tym, że niemiecka elektronika wysokiej klasy może być teraz tania, co kiedyś było nie do pomyślenia.

Ale gadam i gadam, a konkrety czekają. Ten wasz szczęśliwy kilogram to czarne pudełko z cienkiej blachy aluminiowej na ładny mat anodyzowanej. Stojące na dających przyjemne odczucia wzrokowe solidnych, szerokich nóżkach o srebrnych rantach i mające jeszcze przyjemniejszy w odbiorze wysokiej rozdzielczości spory kolorowy wyświetlacz LCD. Na którym wyświetla się po kawałku rozgałęzione drzewo decyzji (gałązka po gałązce) i na którym mogą zatańczyć wskaźniki wysterowania, o ile ktoś lubi widzieć podczas słuchania jak słupki poszczególnych zakresów wznoszą się i opadają. Dla takich jak ja natomiast, którzy tego nie lubią, można wszystko wygasić i urządzenie pracując świeciło będzie jedynie tymi srebrnymi rantami nóżek i złotymi obwódkami gniazd słuchawkowych. Natomiast dla przypadków pośrednich możliwa jest regulacja jasności w dziesięciostopniowej skali, więc nie mogłoby być lepiej.

Panel frontowy licząc od lewej to kolejno: z czerwoną (wyłączone) albo białą (włączone) obwódką spory włącznik/wyłącznik. Za nim dwa gniazda słuchawkowe (oba niesymetryczne) – jedno na duży, drugie na mały jack. I w tym miejscu uwaga, że to małe zasadniczo tylko dla słuchawek dousznych, czyli takich o najwyższej czułości, ponieważ większe ma niewiele, ale jednak, lepsze parametry techniczne (większą moc, większy odstęp sygnału od szumu, większą dynamikę i mniejsze THD). W praktyce może być jednak inaczej, gdyż to na mały daje łagodniejsze brzmienie. Lecz zdaniem producenta duże słuchawki zawsze w duże, nawet jeżeli kabel zakończony mają firmowo małym jackiem (jak Ultrasone Tribute 7 czy Final Sonorous X). Na prawo od gniazd spore i przede wszystkim wygodne, bo daleko wystające, pokrętło regulacji głośności, którego każde poruszenie skutkować będzie wyświetleniem głośności w decybelach – w przypadku wyłączonego oświetlenia gasnące po kilku sekundach. Na prawo odeń jeden nad drugim cztery niewielkie przyciski obsługi drzewa decyzji, za którymi rozciąga się ekran, a za nim mamy jeszcze dwa, podobnie jedno nad drugim, pokrętła – też do obsługi tego drzewa. Przyciskami wybieramy jedną z głównych gałęzi; naciskając pokrętła przechodzimy do wystających z niej mniejszych; a kręcąc nimi do najmniejszych, czyli konkretnych ustawień i wyborów. Tych jest tyle, że instrukcja obsługi to pokaźna książczyna (bardzo ładnie wydana, co niemało mnie zaskoczyło). Gdybym miał te wybory wszystkie przedstawić, poczułbym się jak ktoś wrzucony do piaskownicy z zadaniem opisania każdego ziarnka. Przesadzam oczywiście, ale urządzenie jest faktycznie profesjonalne i rzeczywiście naszpikowane techniką.

A w nim.

Właściciel będzie więc mógł się w tym pławić, a sam napiszę jedynie, że można tym RME obsługiwać wszystkie standardy próbkowania po 32-bit/768 kHz włącznie, jak również DSD-direct, można balansować balansem kanałów, odwracać fazę (by ją dopasowywać do nagrań z odwróconą) i dostajemy także pięciopasmowy equalizer. W zapasie mamy także szerokoprzepustowe wejście USB 3.0, a regulację głośności można realizować cyfrowo bądź analogowo, wedle życzeń. Mało tego – dostajemy do dyspozycji bardzo precyzyjny zegar wpisany w rozbudowany i wyjątkowo skuteczny układ eliminacji jittera, a od strony prądowej posługuje się nasz RME zewnętrznym niskoprądowym zasilaczem, co automatycznie eliminuje bardzo kosztowny problem dobrego zasilającego kabla. (Zamieniając go na tego niedrogiego iPurifiera, o którym przy odsłuchach).

Panel tylny oferuje trzy wejścia cyfrowe: wspomniane USB 3.0, a oprócz niego koaksjalne oraz optyczne; a także dwa komplety analogowych wyjść: niesymetryczne RCA i symetryczne XLR. Jest zatem wszystko co potrzeba, a sam przetwornik okazuje się symetryczny, ale nie słuchawkowy wzmacniacz. Owszem, możemy taki od RME dostać, ale to będzie kosztowało ponad sześć tysięcy za identyczny gabarytowo ale jeszcze obfitszy funkcyjnie ADI-2 PRO – o dwóch dużych jackach z do wyboru opcjami dwa razy wyjście niesymetryczne lub raz dual mono. (Czyli identycznie jak w Phasemation.) I jest jeszcze na tym tyle niezbędne gniazdko prądowe POWER z obsługą automatyczną, to znaczy akceptujące wszystkie zasilacze z przedziału 7-15V. Automatyczny jest także sam dołączony zasilacz, akceptujący napięcia w gniazdku z zakresu 100-240V i 50/60Hz.

W skład kompletu wchodzi pilot, i bardzo jest sympatyczny. Sporawy, ale niezbyt duży, lekki, płaski i dobrze leżący w ręce. Można nim nie tylko minimalistycznie regulować głośność (jak to u niektórych takich pilotów bywa), ale także włączać i wyłączać całe urządzenie, wyciszać je jednym przyciskiem oraz wybierać wejścia cyfrowe. Można także jednym z czterech przycisków numerycznych wybierać jedno z całościowych ustawień wcześniej przez użytkownika zdefiniowanych.

Od strony danych technicznych mamy do czynienia z redukcją jittera o minimum 50 dB przy jednoczesnej synchronizacji sygnału wejściowego do jednej nanosekundy, stosunkiem S/N 120 dB, pasmem przenoszenia 0 Hz – 109 kHz, separacją kanałów powyżej 120 dB i THD poniżej 0,00016%.

Gdy chodzi o sam wzmacniacz słuchawkowy, to na wyjściu dużego jacka dostajemy aż 1,5 W mocy (co daje się zauważyć), a także bardzo niską impedancję 0,1 Ω. (Którą ktoś zmierzył i wyszło 0,5 Ω – ale to i tak znakomicie). Wszystkie pozostałe parametry odnośnie gniazdka słuchawkowego są odrobinę gorsze od podanym wyżej dla gniazd RCA, ale i tak rewelacyjne. (Szczegóły w danych technicznych.)

Duży ekran i spory pilot gwarantują wygodną obsługę.

Urządzenie działa bez sterowników – Windows 10 Pro je rozpoznał – niemniej sterowniki należy wpisać, ponieważ poszerzają zakres możliwych ustawień i poprawiają jakość dźwięku. (I przypominam – zaznaczyć trzeba w ustawieniach dźwięku samego Windows zero poprawek systemowych oraz próbkowanie 16-bit/44,1 kHz, gdyż tak będzie brzmieniowo najlepiej. Albowiem Windows to łajza, niczego nie poprawia, wszystko psuje.)

Całość przybywa w eleganckim opakowaniu z lśniącą i kolorową obwolutą, że naprawdę można bić brawo, zwłaszcza że konkurencja, nawet ta dużo droższa, pakuje się zwykle skromniej.

Aha – i bym zapomniał! – RME ADI-2 DAC oferuje też ustawianą w pięciu zakresach funkcję mieszania kanałów „Crossfeed”, której działanie będzie wyraźnie słychać. A także pięć filtrów cyfrowych, równie wyraźnie od ustawienia do ustawienia się różniących.

 

Odsłuchy

Mała bestia do zabijania dużych.

   Zacznijmy od kwestii wstępnych, a w odniesieniu do nich od sprzętowych. Czyli od już zaanonsowanego kabla USB Fidata i iFi iPurifiera. O kablu nie będę się rozwodził, ponieważ zyska własną recenzję. Powiem jedynie, że japońska Fidata chciała nim zwrócić na siebie uwagę, robiąc za 1800 złotych taki grający jak te za minimum kilkanaście. W efekcie żaden z tańszych, nawet mający oddzielne przewody dla sygnału i mocy oraz dużą skrzynkę po drodze iFi Gemini z iUSB 3.0 nie dorówna. Więc ta Fidata to okazja, z której radzę skorzystać póki jest. Odnośnie dodatkowa uwaga (też w sumie podnosząca nastrój), że kabel ma własne moduły poprawiające i z innymi takimi się gryzie, tak więc wszelkie iSilencery czy iDefendery nie będą doń zalecane. Słówko natomiast dokładniejsze o małym ale szlachetnie oprawionym w aluminium i ze światełkiem aktywności iPurifierze, czyli szpejku do oczyszczania sieci na kablu za zasilaczem niskonapięciowym DC. W przypadku RME ADI-2 DAC ledwie obok grubego wtyku Fidaty się zmieścił, bo gniazda USB i POWER leżą tuż obok siebie. Ale „na chama” upchnąłem, chociaż nie wyglądało to ładnie. Za to zagrało dużo ładniej! O wiele, wiele, wiele. Tyle się w życiu nasłuchałem różnych popraw za pośrednictwem różnych różności – kabli podstawek, oczyszczaczy – a jednak bym na słowo nie uwierzył, że jakiś iPurifier tyle zdziała. Nasycił, przyciemnił i przede wszystkim uczynił płynniejszą, bardziej analogową, muzykę, że bez przesady zdębiałem. I nawet powiem, że sobie nie wyobrażam używania tego RME bez niego. Być może przy lepszym od standardowego (przy okazji też dużo kosztowniejszym) zasilaczu, o jaki na przykład apeluje dla swoich przetworników Mytek, nie byłby potrzebny. Być może też – w co nie wierzę, lecz dajmy na to – niektórzy mają w domach prąd rewelacyjnej jakości. Jednak w nowym budownictwie u Karola i u mnie w międzywojennym poprawa okazała się tak znaczna, że aż nie do wiary. Zupełnie jakby inne urządzenie, szczególnie w wymiarze analogu i głębi.

I jeszcze o ustawieniach programowych. Mieszanie kanałów w przypadku RME ADI-2 DAC nie okazuje się tak skuteczne jak u Feliks Audio, ani też jak u własnej wersji profesjonalnej, która je lepiej realizuje. Fakt – dochodzi do większej koherencji sceny, lecz kosztem wyraźności obrysów i ekspresji. Staje się bardziej miękko i spójnie, ale mniej dynamicznie i wyraźnie. Więc innych od mieszania nie odwodzę, ale sam z niego zrezygnowałem. (Potem się to pokomplikowało i jeszcze do tego wrócimy.) Natomiast w wersji PRO sygnał z Crossfeed zawsze wolałem. Odnośnie zaś filtrów, to zaistniał tradycyjny dylemat wyboru pomiędzy »Sharp« a »Slow«. Ten pierwszy to ustawienie fabryczne i zgodnie z nazwą dźwięk daje rzeczywiście ostrzejszy, ale tak elegancko, z klasą. Wyrazisty, ale zarazem przestrzenny i nie wyrazisty za bardzo. Więc niemal było mi wszystko jedno, ale ostatecznie wybrałem »Slow« z uwagi na większą płynność, choć mniej zaznaczony kontur i mniejszy nacisk na dykcję i grasejację.

Podpisy z jasną sugestią. Praktyka nieco trudniejsza.

AudioQuest NightHawk

 Już miałem je sprzedawać, ale po tym? Świeżo po spotkaniu z aparaturą Mediamu w Baroque tkwił mi w pamięci wyjątkowej urody i spójności analogowy obraz dźwięku zapisany na taśmie wielkoszpulowego magnetofonu i momentalnie podczas słuchania duetu NightHawk z RME ADI-2 DAC się skojarzył. Podstawowe próbkowanie 44,1 kHz i ani jednej lampy w torze, a charakter brzmienia ten sam. Zupełnie. Znów całkowita spójność i ekstraordynaryjna melodyka – żadnego wyrywania się z czymś bez sensu, gwałtownych kontrastów, najmniejszego śladu podostrzania.

Żona zwróciła mi jakiś czas temu uwagę na Mirelle Mathieu, która wypełzła jej skądś na tablet. Zapomniana gwiazda, motyl sprzed lat. Repertuar względem obecnych mód passé i w ogóle z wybitnych wokalistów muzyki rozrywkowej minionych dekad chyba tylko Elvis jeszcze się broni, gdzieś w tyle za nim Nat King Cole, Ella Fitzgerald, Edith Piaf, Cesaria Evora, Ewa Demarczyk, kilku innych. Od siebie żonie powiedziałem, że ta Mirelle głos rzeczywiście posiadła o nadzwyczajnej mocy i na dodatek specyficzny, momentalnie rozpoznawalny, ale jak dla mnie za ostry, zbyt mocno wpadający w grasejację. Pod wpływem uwag przypomnieniowo z YouTube ją bowiem puściłem (nie pamiętam przy jakiej aparaturze, ale bodaj z Mytekiem Brookłyn+) i mnie skąsała po uszach. To mi się też zaraz przypomniało w kontekście tego niczym z magnetofonu brzmienia, więc idę na YouTube po tą Mirelle… i szok. Najmniejszych oznak ostrości, przesadnie wibrującego „rrrr” – sam głos zjawiskowej urody i mocy. Wciąż specyficzny, ale zupełnie niedrażniący. Oż ty! – to taki z ciebie muzyk, niemiecki przetworniku!? Faktycznie – to urządzenie jest muzykiem. Cyfrowym, bezlampowym, ale muzykiem. W duecie z tymi NightHawk przy walnym współudziale przewodu USB Fidaty i oczyszczacza prądu iFi wybił mi RME z głowy głupie pomysły o sprzedaży rewelacyjnych słuchawek w rewelacyjnych pieniądzach. A przy tym mnie pocieszył. Bo złość oczywiście na to, że te NightHawk przeszłością (czysta głupota z punku widzenia nabywców, lecz może nie producenta?), ale przynajmniej w zamian odkrycie rewelacyjnego przetwornika ze zintegrowanym słuchawkowym wzmacniaczem, a to jest większa gratka niż świetne a niedrogie słuchawki, bo bronią przecież rynku w przedziale niskich cen (circa do dwóch tysięcy) choćby Fostex T60RP, czy Sennheiser HD 660S, a takich super przetworników w okolicach czterech i bez lampowego wsparcia nie ma. Ewentualnie wieża iFi, ale to jednak trochę drożej i więcej z tym zachodu. A Mytek Brooklyn dwa przeszło razy tyle i inni tacy też nietani.

Przebrnąłem potem przez cały repertuar wszelkich gatunków i odmian; i było to radosne brnięcie; tak bardzo, że najmniejszej ochoty nie miałem na przesiadkę do słuchawkowej drożyzny, mimo jej obecności wokół.

Cztery przyciski i trzy pokrętła też z możliwością przyciskania.

Gdybym miał to brzmienie najkrócej scharakteryzować, powiedziałbym dwa słowa: potęga i elegancja. Dokładnie w magnetofonowym stylu – bez koloryzowania, spójnie, żadnych migotek, cienizny, podostrzeń. Pasmo rozwarte i dźwięki wszystkie uwyraźnione oraz zobrazowane przestrzenne – z obrysami nie wokół płaszczyzn a brył i jak to u tych NightHawk z solidnym wypełnieniem. Duża scena, najmniejszej pustki; każdy cal ożywiony, zaangażowany w muzykę. I przede wszystkim wrażenie niezwykłości – to grało nieprzeciętnie i zgoła niekomputerowo. Dojmujące doznanie analogu u źródła, a przecież nieprawdziwe. I do tego ten aspekt ekonomiczny. Policzmy: słuchawki dwa, RME cztery trzysta, dodatki doń dwa czterysta. Razem osiem siedemset. Tyle za w pełni uzbrojony, gotowy do grania system high-end przy komputerze. Bo, zapomniałem powiedzieć, te NightHawk ze swoim kablem (Tonalium pożyczone.) Dwie jeszcze rzeczy muszą dodać i obie o słuchawkach, ale tak naprawdę o przetworniku. Minione niestety NightHawk stwarzają dwie trudności konieczne do przewalczenia: potężny bas wraz z całościową gęstością dźwięku potrafią powodować „mulenie”, a pogłosowy charakter to cecha tych słuchawek, przez co czasami dziwność, obcość. Po jednym i po drugim przy kombajnie od RME nie został nawet ślad. Czysta artykulacja i gęste lecz transparentne medium, a pogłosy wszelkiego rodzaju wyłącznie jako upiększający dodatek – coś akcelerującego  trzeci wymiar jako syndrom popisu. Więc brawo, brawo, brawo! – i tylko tych NightHawk szkoda.

 

Beyerdynamic T1 V2 (kabel Tonalium)

Bardzo wysoka impedancja flagowych Beyerdynamic, poza nimi dziś już prawie niespotykana, bywa przydatna albo nie. Przeważnie okazuje się utrudnieniem, ale do niektórych wzmacniaczy pasuje nadzwyczajnie, że wspomnę o Wells Audio Milo i własnym ASL Twin-Head. Do RME ADI-2 DAC jednak nie pasowała. Zagrało bardzo wyraziście – z medium czystym jak kryształ i tą czystością zaczepnym, że tego nie przeoczysz – ale z podostrzeniem wysokich tonów, że ta Mirelle już nie. Są oczywiście zwolennicy podostrzeń i szczegóły się przy nich ku ich satysfakcji pchają, ale o magnetofonowym komforcie słuchania można było teraz zapomnieć. Z kolei wszystko to, co kojarzy się z cyfrowym audio i jego szkołą brzmienia: wyraziste kontury wokół nie tak wyoblających się dźwięków, połyskliwość, kontrasty, mocniejsze piki sopranowe, a już tak bardziej w kontekście samych słuchawek nie taki zjawiskowo mocny i przestrzenny bas, chociaż bynajmniej nie słaby. Ogólnie przesunięcie skrajów ku górze bez jednoczesnego przemieszczania średnicy i muzyka dużo ostrzejsza, migotliwa, bardziej nerwowa, a mniej wybaczająca nagraniom. Ale od czego technologia. Equalizera wprawdzie nie użyłem, ale udałem się po pomoc do „Crossfeed”, pamiętając o jego zdolności do łagodzenia i ujednolicania brzmienia.

Z tyłu niezbędny komplet.

Bardzo dobrze się sprawdził i z nim dopiero T1 zabłysły w sensie jakości a nie pojedynczych sopranowych iskierek. Kontury złagodniały, dźwięk lepiej się wypełnił i podszedł bliżej do analogu. Nie tak blisko jak z NightHawk, ale wystarczająco blisko dla przyjemnego słuchania i uznania dla całościowej jakości. Te słuchawki nie są na pewno dla tańszego RME pierwszym wyborem (droższego z nimi nie testowałem), ale nieco pokombinowawszy można go z nimi pożenić i będzie całkiem w porządku.

 

 

Odsłuch cd.

Małe iFi, duża sprawa.

Sennheiser HD 800 (kabel Tonalium)

 O połowę niższa impedancja klasycznych HD 800, ale ciągle wysoka (300 Ω), okazała się pasować zdecydowanie lepiej. Powiedziałbym nawet, że pasowała całkowicie. Przy muzyce rozrywkowej z wokalem Crossfeed ustawiłem na pośredni poziom 3ʼ, ale dla fortepianu solo wolałem 0ʼ, bo z wyłączonym lepiej obrazowała się klawiatura i wyrazistsze spod klawiszy płynęły dźwięki – bardziej rozbudowane harmonicznie i bardziej promieniujące na przestrzeń. W wymiarze ogólnym było to zaś brzmienie wielkoformatowe i rewelacyjnej jakości. Fakt, że wspierane szczytowym Tonalium, mającym względem normalnego dodatkowe wypełnienie redukujące drgania, ale jak na komputerowe okolice z finansowaniem rzędu niecałych siedmiu tysięcy za wszystko poza słuchawkami, to jazda bez przesady na maksa.

Jak to przeważnie u tych HD 800 bliski pierwszy plan i duże źródła dźwięku; nie tylko rozciągnięte w pionie, ale o dużej objętości i trafnym, nieprzesadnym wypełnieniu. Duża też oczywiście scena, z dalszymi planami w holograficznym ujęciu i dobrej wzajemnej współpracy (bez luk). Znów cała przestrzeń tylko dźwiękiem – żadnej pustki ani w niej ciszy. Nie sama też fundamentalna analogowość, ale dodatkowy ozdobnik zaśpiewu – z długimi wybrzmieniami i popisowym (naprawdę popisowym) plasowaniem się dźwięków w przestrzeni. W efekcie wrażenie oddychania tych dźwięków przestrzenią i przestrzeni dźwiękami – czysty popis. Tonacja całościowo zaś wyższa niż u NightHawk, a dźwięki mniej dociążone i mniej ciemne. Dużo też mniej wciskającego się przy wszelkich okazjach i obecnego jako tło zdarzeń basu, a bardziej obecne soprany. W taki jednakże sposób, że bez porównań ani tego basu za mało, ani sopranów za dużo. Największy nacisk na uwydatnienie relacji brzmienia-przestrzeń, a nie spajanie w analogową jedność całego przekazu.

 

Fostex TH900 Mk2

 Flagowe Fosteksy z ich konstrukcją zamkniętą to coś dla siedzących przy komputerze melomanów, którzy nie chcą innym przeszkadzać ani być przez innych podsłuchiwani. Łatwe na dodatek do napędzania, co w przypadku RME nie miło wprawdzie znaczenia, ale w ogóle ma. Pomimo zasadniczej różnicy w impedancji (u nich to tylko 25 Ω) zagrały dość podobnie do flagowych Sennheiserów, choć nie bez sporych odmienności. Podobieństwo to przede wszystkim duża i oddychająca dźwiękami scena. Taka, można powiedzieć, do biegania a nie tkwienia w miejscu. Też dobrze zorganizowana i z odchodzącą majestatycznie perspektywą, ale z nie tak udanym plasowaniem dźwięków w przestrzeni. Także tych dźwięków mniejszą posturą i dalszym pierwszym planem. Niemniej pogłosy pracujące dla muzyki a nie same dla siebie, a brzmienie z wyczuwalnym ciepłem i większą niż u Sennheiser gładkością. Odnośnie różnic dwie inne jednak rzeczy ważniejsze. Przede wszystkim te dźwięki wyraźnie bardziej domykające się a nie otwarte, rozwiewające się w przestrzeń. I druga rzecz – dźwięk całościowo niższy, mimo iż też z bardzo mocnym otwarciem góry pasma. Niższy i lekko naprężony – dźwięki w elastycznych osłonkach (śladowych, ale do wyłapania). Niższe, dalsze oraz ciemniejsze. Dużo połysków, kontrastów, śrubowania sopranów i mocnego, gęstego dołu jako wyodrębniającej się a nie zrośniętej z całym brzmieniowym zwierzęciem przeciwwagi. A poprzez ten kontrast i dalszy pierwszy plan mniej zaznaczająca się średnica i bardziej schowani w całość wokaliści. Wycofaniem bym tego nie nazwał, lecz ekspozycją też nie. Poza tym mogliby ci wokaliści być mniej sopranowo krzykliwi i z większą manifestacją zakresu decydującego o indywidualnym charakterze głosu. A bas, tak samo jak soprany, bardziej należeć do pasma a nie samego siebie.

 

Final D8000

 

 

 

 

To może już za kosztowne dla tego przetwornika słuchawki, ale na ostatnim AVS eksponowane były przez dystrybutora z Mytekiem Brooklyn+, który jest wprawdzie dwakroć droższy, ale ani raz lepszy. I, zaiste – wspaniale było móc je usłyszeć z tym RME – jak niesłuchawkowo zgoła pracują, jak swobodnie i otwarcie operują naturalnym, analogowo podanym dźwiękiem. Znów, tak jak u HD 8000 z drogim kablem, rewelacyjnie wpisującym się w przestrzeń i wybrzmiewającym bez śladu ograniczeń. Żadnych oporów, całkowicie otwarta propagacja, że nawet słuchawki o konstrukcji otwartej wydają się przy nich zamknięte. Tym świetnie wpisywanym w przestrzeń dźwiękiem względem HD 800 nieco niższym, bardziej masywnym i z minimalnie bliższym pierwszym planem (ale nie bardzo bliskim). Bez tak mocnej przy tym sopranowej ekspresji – łagodniejszym. Niemniej tak samo dźwięcznym i jeszcze bardziej objętościowym.

Popisową złożonością i naturalnością epatował fortepian, a głosy wokalistów bardziej skupione były na sobie niż na relacjach z otoczeniem, na co składał się zarówno mniej wyczuwalny pogłos, jak i szczególna ich nośność i długość trwania. Przy tak samo dużej wielkości źródeł – ani trochę (jak to miało miejsce u Fostex) nie mających ochoty podporządkowywać się całościowemu brzmieniu. Przeciwnie, to im całość się podporządkowywała, to one prowadziły muzykę.

Bezpośredniość kontaktu – najważniejszy wraz z tą otwartością atrybut – okazała się najlepsza z dotychczasowych; ta redukcja pogłosów wraz ze swobodą płynięcia i doskonałością zarówno artykulacji jak ekspresji czyniła wokale najbardziej naturalnymi, takimi istniejącymi po prostu, bezdyskusyjnie prawdziwymi. (Co w sumie jest najtrudniejsze. Albowiem „po prostu” muzyka? Dobre sobie – to zwykle kosztuje majątek. Ale nie tu.) Same słuchawki? Mistrzowskie połączenie doskonałości brzmienia i łatwości słuchania. Przetwornik RME? Ani trochę dla nich za słaby – przeciwnie, podkreślający ich mistrzostwo.

 

Final Sonorous X

Minione już niestety NightHawk na włos nie odstawały od wielokrotnie droższych.

Na deser te jeszcze droższe Final – dynamiczne i zamknięte. Z ekstremalnie niską impedancją 16 Ω, a więc trudne jak Beyerdynamic, tyle że z drugiej strony. Gniazdkiem dla dokanałówek przetwornik RME łykną tę trudność jak pelikan, odpalając charakterystyczne dla tych X, niezwykle wyrafinowane brzmienie. Dużo bardziej niż u planarnego pobratymca sopranowo aktywne, wręcz pod tym względem forsowne, więc znów skutecznie tonowane mieszaniem kanałów, którego D8000 ani trochę nie chciały. Jednak z użyciem tego „Crossfeed” jedynie śladowym, wyskalowanym na najniższy próg działania.

I tak jak u D8000 dźwięk podstawowy w swobodnym przepływie był wszystkim, a przestrzeń nie przez pogłosy a ten przepływ formowana, tak u Sonorous X relacje przestrzenne stanowiły dominantę  i one kształtowały dźwięk, a nie on je. Ogólna przy tym żywość, mniej gładkie a bardziej chropawe dźwięki – i ogólnie to wszystko, co ostatnio w osobnym artykule poświęconym w całości ich porównaniu udało się wyłapać. Więc się nie będę powtarzał i tylko sumarycznie powiem, że także dla tych Sonorous X przetwornik od RME okazał się wystarczająco dobrym partnerem, aczkolwiek Final D8000 podobały mi się z nim bardziej.

Podsumowanie

   Z trzema parami słuchawek (NightHawk, Sennheiser HD 800 i Final D8000) testowany RME ADI-2 DAC zagrał rewelacyjnie. Z pozostałymi trzema dobrze lub bardzo dobrze. A wcale się nie wysilałem, by dopieszczać te brzmienia, chociaż wielokrotnie wybijany jako bardzo istotny wkład kabla Fidaty i czyściciela iFi był nie do przecenienia. Obyło się jednak bez podstawek, dociążników, użycia equalizera, programów do odtwarzania dźwięku lepszych niż Foobar 2000, specjalnie dostosowanego do odtwarzania dźwięku (choćby w najmniejszym stopniu) komputera. Niemieckie urządzenie nie ustępuje konkurencji do dziesięciu tysięcy, a może nawet droższej. Dopiero Mytek Manhattan to zestaw przetwornika ze słuchawkowym wzmacniaczem o większych możliwościach jako napęd słuchawek. (Nie aspiruję wprawdzie do znajomości całego rynku, ale spory jego kęs przez uszy mi się przewinął.) Wszystko to nie oznacza, że właściciele wieży iFi albo Woo Audio WA8 Eclipse powinni brać się do sprzedawania. Nie ma takiej potrzeby, urządzenia są kongenialne. Porównując recenzje można wyczytać czym oraz w jakim stopniu się różnią, a sam jedynie kwituję, że mały RME za cztery trzysta ma mocną rekomendację. Dźwięk daje stricte high-endowy, bez żadnego mrużenia oka, a wielka obfitość funkcji starczy na długie wieczory z nosem w instrukcji. Wszystko to w jednym, niedużym i ładnie wykonanym pudełku wspieranym efektownym wyświetlaczem. Długi okres gwarancji i polski dystrybutor, a obsługa po krótkiej chwili obycia nie sprawia żadnych trudności. W relacji z AVS pisałem zaś, jak taki RME potrafi obsługiwać wielkie kolumny i wzmacniacze. I tam to dopiero był high-end, poprzez monobloki Struss Audio MPA-400 na podłogowe Opera Grand Callas. Przy czym w relacji jest mowa o użyciu przetwornika Mytek Manhattan, lecz już po publikacji otrzymałem od wystawcy prostującą notę, że podczas wystawy mylnie mnie poinformowano, a tak naprawdę grało tam małe RME. I to na bazie wcześniejszych porównań z Manhattanem, czego już nie chcę komentować, bo sam nie porównywałem. Co jednak daje dużo do myślenia.

 

W punktach

Zalety

  • Wybitny realizm.
  • I wybitna analogowość. (Pomimo braku lamp.)
  • To prawda, że kabel USB od Fidaty i czyściciel prądu od ifi wniosły zasadniczą poprawę, ale sam przetwornik był najważniejszy.
  • Wszystkie zasadnicze składowe brzmienia na high-endowym poziomie:
  • Szczegółowość.
  • Trójwymiarowość.
  • Ciśnieniowość i żywość przestrzeni.
  • Sposób plasowania w niej dźwięków.
  • Szybkość reakcji na sygnał i długość podtrzymania dźwięku.
  • Umiejętność oddawania cech indywidualnych.
  • Spontaniczność.
  • Dźwięczność.
  • Otwartość na wszelki nastrój.
  • Każdy rodzaj morfologii tekstur w zależności od samych słuchawek.
  • Każdy też sposób oświetlania (od mrocznych do pastelowych) z wyjątkiem jaskrawego.
  • I każdy sposób budowania sceny w sensie jej poprawności.
  • Brak tendencji do ocieplania.
  • I również do słodzenia.
  • Zatem tak zwana neutralność.
  • Ale zarazem dźwięk zaangażowany, z ekspresją emocjonalną.
  • Ogólnie biorąc brak czegokolwiek poza jakością narzucania – każde słuchawki tyko sobą.
  • Ale zarazem ta jakość, szczególnie w przypadku licznych pasujących, daje rewelacyjną sumę.
  • Mały a wszystko umie.
  • Profesjonalna rzecz.
  • Zgrabny i budzący zaufanie wygląd.
  • Wygodna obsługa.
  • Wygodny też dołączony pilot.
  • Świetny wyświetlacz.
  • Wszystko można wygasić.
  • Symetryczny sam przetwornik.
  • Za wyższą o dwa tysiące cenę także symetryczny słuchawkowy wzmacniacz.
  • Duża moc (1,5 W) na wyjściu słuchawkowym i dwa tryby (mocniejszy i słabszy) jej ustawienia.
  • Osobne gniazda dla słuchawek normalnych i dokanałowych.
  • Własny zasilacz niskonapięciowy eliminuje kosztowny problem zasilającego kabla.
  • Wyjątkowo wysokiej jakości zintegrowany słuchawkowy wzmacniacz konieczność kupowania zewnętrznego.
  • Rewelacyjne parametry techniczne.
  • Rewelacyjny stosunek jakości do ceny.
  • Made in Germany.
  • Pięć lat gwarancji.
  • Polska dystrybucja.
  • Ryka approved.

Wady i zastrzeżenia

  • To się już robi nudne, ale raz jeszcze muszę napisać, że iFi iPurifier i USB Fidata powinny być sprzedawane w komplecie.
  • Fabryczny zasilacz kompatybilny z dowolnym prądem, ale niskiej jakości.
  • Mizerny dołączony kabel USB – iFi dodaje do swoich urządzeń lepsze. (Dużo jednakże słabsze od Fidaty.)

 

Dane techniczne

RME ADI-2 DAC – Referencyjny przetwornik D/A, 32-bity/768kHz, interfejs audio USB 2.0/3.0, obsługa formatów PCM/DSD, wejście S/PDIF oraz ADAT, 2 wyjścia analogowe [RCA oraz XLR], 2 wyjścia słuchawkowe [jack 1/4” oraz 1/8” IEM], 5-pasmowy EQ, wyświetlacz LCD, pilot

 Cena: 4390 PLN

  • Zasilacz w komplecie: zewnętrzny, 100-240 V AC, 2 A, 24 W,
  • Pobór mocy w stanie gotowości: 120 mW (10 mA),
  • Pobór mocy w stanie bezczynności: 7 W, Maksymalny pobór energii: 18 W,
  • Prąd jałowy przy 12 V: 570 mA (6,8 W),
  • Wymiary (Szer. x Wys. x Gł.): 215 x 52 x 150 mm,
  • Waga: 1,0 kg,
  • Temperatura użytkowania: Od +5 do +50°C,
  • Wilgotność względna: < 75% bez kondensacji.
  • Wejścia cyfrowe
  • Zakres blokady: 28 kHz – 200 kHz,
  • Redukcja jittera: > 50 dB (2,4 kHz),
  • Jitter przy synchronizacji z sygnałem wejściowym: < 1 ns,
  • Przyjmuje format konsumencki i profesjonalny,
  • Koaksjalne SPDIF – 1 x RCA, zgodne z IEC 60958:
  • Wejście o wysokiej czułości (< 0,3 Vpp),
  • Zgodny z AES/EBU (AES3-1992)
  • Optyczne SPDIF – 1 x optyczne, zgodne z IEC 60958,
  • Zgodne z ADAT
  • Wyjścia analogowe

XLR

  • Regulacja poziomu wyjściowego +19 dBu, +13 dBu, +7 dBu, +1 dBu przy 0 dBFS,
  • Stosunek sygnału do szumu (SNR) przy +7/+13/+19 dBu: 117 dB RMS nieważony, 120 dBA,
  • Stosunek sygnału do szumu (SNR) przy +1 dBu: 115,4 dB RMS nieważony, 118,9 dBA,
  • Pasmo przenoszenia przy 44,1 kHz, -0,1 dB: 0 Hz – 20,2 kHz,
  • Pasmo przenoszenia przy 96 kHz, -0,5 dB: 0 Hz – 44,9 kHz,
  • Pasmo przenoszenia przy 192 kHz, -1 dB: 0 Hz – 88 kHz,
  • Pasmo przenoszenia przy 384 kHz, -1 dB: 0 Hz – 115 kHz,
  • Pasmo przenoszenia przy 768 kHz, -3 dB: 0 Hz – 109 kHz,
  • -THD przy -1 dBFS: -112 dB, 0,00025%,
  • -THD+N przy -1 dBFS: -110 dB, 0,00032 %,
  • -THD przy -3 dBFS: -116 dB, 0,00016%,
  • Separacja kanałów: > 120 dB,
  • Impedancja wyjściowa: 200 Ω dla wyjścia symetrycznego, 100 Ω dla niesymetrycznego.

Chinch

Tak, jak wyjście XLR, z wyjątkiem:

  • Wyjście: TS 6,3 mm, niesymetryczne,
  • Poziom wyjściowy niższy o 6 dB w stosunku do XLR (od -5 dBu do +13 dBu przy 0 dBFS),
  • Stosunek sygnału do szumu (SNR) przy +13 dBu: 117 dB RMS nieważony, 120 dBA,
  • Stosunek sygnału do szumu (SNR) przy +1/+7 dBu: 114/116 dB RMS nieważony, 117/119 dBA,
  • Stosunek sygnału do szumu (SNR) przy -5 dBu: 109 dB RMS nieważony, 113 dBA.

 

Wyjście słuchawkowe (Phones)

Takie jak Cinch, z wyjątkiem:

  • Wyjście: TRS 6,3 mm, niesymetryczne, stereo,
  • Impedancja wyjściowa: 0,1 Ω,
  • Stosunek sygnału do szumu (SNR) przy +22 dBu: 117 dB RMS nieważony, 120 dBA,
  • Stosunek sygnału do szumu (SNR) przy +7 dBu: 116 dB RMS nieważony, 119 dBA,
  • Poziom wyjściowy przy 0 dBFS, High Power, obciążenie 100 Ω lub większe: +22 dBu (10 V),
  • Poziom wyjściowy przy 0 dBFS, Low Power, obciążenie 8 Ω lub większe: +7 dBu (1,73 V),
  • THD przy +18 dBu, obciążenie 32 Ω, 1,2 watów: -110 dB, 0,0003 %,
  • THD+N przy +18 dBu, obciążenie 32 Ω: -107 dB, 0,00045 %,
  • THD przy +14 dBu, obciążenie 16 Ω, 0,94W: -110 dB, 0,0003 %,
  • Moc maksymalna przy THD 0,001 %: 1,5 W na kanał.

Wyjście dla monitorów dousznych (IEM)

  • u, 0,55 V,
  • Stosunek sygnału do szumu (SNR) przy -3 dBu: 115 dB RMS nieważony, 118 dBA,

Tak jak słuchawkowe, z wyjątkiem:

  • Poziom wyjściowy przy 0 dBFS: -3 dB
  • Moc maksymalna przy 8 Ω, THD 0,001 %: 40 mW / kanał.

Cyfrowe (Digital)

  • Zegary: Wewnętrzny, wejście SPDIF,
  • Konstrukcja o niskim jitterze: < 1 ns w trybie PLL, dla wszystkich wyjść,
  • Zegar wewnętrzny: jitter < 800 ps, Random Spread Spectrum,
  • Redukcja jittera zegarów zewnętrznych: > 50 dB (2,4 kHz), – Efektywny wpływ jittera zegara na konwersję DA: prawie zerowy,
  • PLL zapewnia zero strat, nawet przy jitterze powyżej 100 ns,
  • Dodatkowy Digital Bitclock PLL dla bezproblemowej synchronizacji ADAT,
  • Obsługiwane częstotliwości próbkowania dla zegarów zewnętrznych: od 28 kHz do 200 kHz,
  • Częstotliwości próbkowania obsługiwane wewnętrznie: Od 44,1 kHz do 768 kHz.

 

System

  • Źródło: PC, laptop.
  • Przetwornik-słuchawkowy wzmacniacz: RME ADI-2 DAC.
  • Słuchawki: AudioQuest NightHawk, Beyerdynamic T1 V2 (kabel Tonalium), Final D8000, Final Sonorous X, Fostex TH900 Mk2, Sennheiser HD 800 (kabel Tonalium)
  • Kabel USB: Fidata Audio, iFi Gemini z iUSB 3.0.
  • Oczyszczacz prądu stałego: DC iPurifier.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

38 komentarzy w “Recenzja: RME ADI-2 DAC FS

  1. Calluna pisze:

    Fidata – czy udało się porównać te wersje 3m kabla z 1m? Bo czasami różnie to może wyglądać.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Mam jedną Fidatę długości 1,0 m.

  2. Calluna pisze:

    Jeszcze jedno pytanie. Czy w ewentualnej recenzji tego kabla będzie porównanie do ifi Gemini 2?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Myślę, że będzie.

  3. Artur pisze:

    Panie Piotrze, do focal clear, to cudo, questale i600 czy soul note sd300?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Soul Note nie znam, a Questyle jest bardzo w porządku, ale wolałbym RME.

  4. Przemysław pisze:

    Po tej recenzji rozumiem, dlaczego do D8000 polecał Pan ADIego. Dziękuję za nią i pozdrawiam!!!

  5. Fon pisze:

    Jak lepiej zagra z rca czy xlr czy jest w tym przypadku różnica, chodzi o podłączenie do integry

    1. Piotr Ryka pisze:

      Ogólnie bez różnicy. Może to zależeć od samej integry.

  6. Marcin pisze:

    Panie Piotrze,

    Przede wszystkim urządzenie posiada wejście USB w specyfikacji 2.0 a nie 3.0, co zresztą widać na zdjęciu. Kable FiData nie posiadają żadnych modułów ulepszających. Każde złącze USB ma obrobioną maszynowo aluminiową obudowę i tylko tyle. Jest o tym mowa na stronie producenta.

    No i szkoda, że nie było testu w pełnowymiarowym systemie stereo ale faktycznie pamiętam stoisko Struss’a i grało tam ciekawie 🙂

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie umiem powiedzieć na jakiej zasadzie, bo trudno demontować kabel, niemniej sprawdziłem Fidatę z iDefenderem i iSilancerem – w każdym wypadku następowało pogorszenie a nie poprawa. I to nie tylko w przypadku RME. Parametr 3.0 jest, a w każdym razie był podany na stronie samego RME.

    2. Piotr Ryka pisze:

      I jeszcze odnośnie testu głośnikowego. W salonie podpięte do systemu stoją teraz Zingali 3.15 za sto osiemdziesiąt tysięcy. Cenowo by raczej nie pasowały, chociaż… A przede wszystkim nie mogłem spalić ich recenzji. Nosić w pojedynkę też ich się nie da.

  7. Edyta Górniak pisze:

    Panie Piotrku, widziałby Pan ten DAC/AMP ze słuchawkami OPPO PM3 jako idealny partner do pokazania tego co te słuchawki mają najlepszego czyli artykulacja, naturalne barwy, płynność średnicy?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Jak najbardziej.

  8. Edyta Górniak pisze:

    Dziękuję za odpowiedź. Zaintrygowała mnie Pana recenzja tego DAC/AMP nieznanej mi do tej pory firmy. Dokonałem szybkiego przeglądu sieci i cholerka… wszędzie, gdzie ten RME ADI-2 DAC FS pojawił się na testach został słusznie wychwalony, więc nie jest Pan oryginalny w swojej recenzji – że tak to napiszę:) Pozostaje ściągnąć tę jakże ciekawą maszynę do siebie i kto wie, kto wie…

    1. Piotr Ryka pisze:

      Dziękuję za szczere słowa, pani Edyto.

  9. Marek pisze:

    Hehe a to niespodzianka, że sprzęt nie musi kosztować równowartości ludzkiej nerki aby zagrać

  10. Adam pisze:

    Witam, czy data publikacji recenzji, w jakikolwiek sposób rzutuje na obiektywność tejże?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie, pierwszy kwietnia to dla mnie data smutna. Rocznica śmierci mojego ojca.

  11. Moriarty pisze:

    Panie Piotrze,
    Dziękuję za recenzję. Od dawna mam ten DAC na oku po entuzjastycznych opiniach w różnych miejscach w sieci. Miło przeczytać podobny werdykt i tutaj.

    Zaciekawiony Pana uwagami o DC iPurifierze poguglowałem trochę. Trafiłem na informację, że opisywany przez Pana gadżet doczekał się następcy. To DC iPurifier2: https://ifi-audio.com/products/dc-ipurifier2/
    Miał już Pan przyjemność porównać różnice?

    PS. Pierwszy DC iPurifier jest obecnie do nabycia za zdecydownaie niższą cenę niż podana przez Pana: legalnie w sklepie za 479 zł. Być może to wynik pojawienia się następcy.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie, nowszego iPurifiera nie słuchałem. Może będzie okazja, bo nowego dystrybutora znam. Co do cen, to za zmianami w iFi nie podejmuję się nadążać, ale dobrze że staniał.

  12. Marian pisze:

    Dystrybutor RME ADI-2 DAC poinformował mnie, że mogę w Audiostacji przedłużyć gwarancję o rok. W sumie byłby to trzy lata gwarancji, a nie pięć. Proszę o skomentowanie rozbieżności.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Producent daje pięć lat. Dlaczego Audiostacja mniej, to ją trzeba zapytać. I równolegle producenta też, bo pewnie o tym nie wie.

  13. Marian pisze:

    Ostatnio zostałem szczęśliwym użytkownikiem RME ADI-2 DAC. Z moimi słuchawkami AudioQuest NightHawk to cacko gra rzeczywiście rewelacyjnie. Dokładnie tak, jak opowiada recenzja Pana Piotra. Zwróciłem uwagę na bardzo dobre wsparcie techniczne firmy RME dla swoich produktów (np. aktualizacja sterowników i oprogramowań układowych z uwzględnianiem uwag i propozycji użytkowników, jak wynika z forum RME).

    1. Marek Ł pisze:

      Czy mógłbyś napisać z czego była przesiadka i jakie różnice odnotowałeś po przesiadce?

      1. Marian pisze:

        Wcześniej:
        AudioQuest DragonFly i AudioQuest Nighthawk z kablem LAVRiCABLES Ultimate Silver AUDIOQUEST NIGHTHAWK
        Scena: mniej scenicznie, więcej szerokości kosztem głębokości, z bliższym wocalem.
        Brzmienie: jasne, bardziej cyfrowe niż analogowe, ogólnie znacznie uboższe w stosunku do zestawu opisanego poniżej.
        Obecnie:
        RME ADI-2 DAC i AudioQuest Nighthawk z kablem LAVRiCABLES Ultimate Silver AUDIOQUEST NIGHTHAWK.
        Scena: niezwykła, wielowymiarowo wypełniona i uporządkowana, z elegancką separacją instrumentów.
        Brzmienie: zupełnie zbliżone do analogowego, nadal gęste, masywne (to cecha przynależna słuchawkom AudioQuest Nighthawk), ale jakimś cudem w tej masie wyjątkowo żywe, energetyczne, i transparentne.
        Słuchanie muzyki z tego zestawu sprawia mi niezwykłą przyjemność.
        Proszę jednak wziąć pod uwagę fakt, że są to moje osobiste wrażenia i niekoniecznie muszą być zbieżne z odczuciami innych, ewentualnych użytkowników obu zestawów.
        Warto również pamiętać o tym, że urządzenie RME ADI-2 DAC zaprojektowano tak, by miało zastosowanie w warunkach domowych, a także w studiach zajmujących się profesjonalną obsługą zdarzeń dźwiękowych.

  14. QNA pisze:

    Witam Panie Piotrze,
    bardzo dziękuję za recenzję.Gdyby nie Pan to nawet nie zainteresowałbym się tym urządzenie, ba! Być może bym nawet o nim nie uslyszał. Tymczasem dzięki Panu mocno rozważam jego zakup. Z artykuku wynika, że pomimo swojej ceny, urządzenie może być dobrym kompanem dla słuchawek z wyższej półki. Czy Adi 2 Pana zdaniem miałby szanse zgrać się odpowiednie z Ether C Flow ?

    Chciałbym jeszcze dopytać o jeden aspekt. Nie do końca potrafię na podstawie recenzji ocenić jak to urządzenie buduje scenę. Zgaduję, że Nie pompuje jej sztucznie nadając pogłosowości itd. ze względu na swój neutralny i liniowy charakter. Wydaje się, że scenicznie był Pan zadowolony pod względem kompozycji i rozmiaru scenicznego. Z drugiej strony napisał Pan o bezpośredniości kontaktu i nie wiem jak to interpretować. Czy oznacza to zawężenie sceny i przybliżenie spektaklu? Zależy mi na powiększeniu sceny (w granicach rozsądku by uniknąć zbędnej sztuczności) i nie wiem czy z tym urządzenie nie osiągnę odwrotnego efektu.

    Byłbym bardzo wdzięczny za podpowiedz i pomoc.

    Pozdrawiam.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Odnośnie pytania o słuchawki, to jak najbardziej ten duet powinien być zgrany. Odnośnie pytania o scenę, to jest duża, ale z wielkością się nie narzuca. Brzmienie jest całościowo naturalne, a bezpośredniość kontaktu najbardziej zwraca uwagę.

      1. QNA pisze:

        Bardzo dziękuję za odpowiedź Panie Piotrze.

        Pozdrawiam.

  15. Ein pisze:

    W specyfikacji jest informacja o kompatybilności z interfejsem USB 3.0, mimo sugerującego tylko UAC 2.0 napisu na tylnej ściance, także nie ma tu błędu. Sprzęt może być i jest doskonałym przykładem jak wartościowe są produkty pro i jak bardzo przepłacają nabywcy przetworników z segmentu domowego audio. Dobrym uzupełnieniem dla powyższej publikacji będzie recenzja zamieszczona w branżowym Studio i Estrada:

    https://estradaistudio.pl/testy/sprzet-studyjny/1436-adi-2-dac-przetwornik-cyfrowo-analogowy

    To ogólna, ale wg. mnie prawdziwa, konstatacja – znaczna część urządzeń HiFi/high-end za kilka, kilkanaście, czy kilkadziesiąt tysięcy nie jest warte swojej ceny. Na ASR macie sporo na ten temat. Dużo demaskujących produkty z wysokiej półki pomiarów, które pokazują jak kiepsko są te urządzenia zaprojektowane.

    RME to 99,9% PRO (interfejsy dla profesjonalistów, sprzęt dedykowany muzykom, realizatorom, słowem sprzęt studyjny), a model opisany to wersja nazwijmy to bardziej na masowy rynek specjalistycznego modelu PRO. Warto uzupełnić. Aha i nie chodzi o to, że jak coś jest PRO to z zasady jest lepsze, to po prostu inny użytkownik, inny klient, inne potrzeby. Wspólnym mianownikiem (teoretycznie) jest dźwięk, ale dla audiofila (niestety nader często) gra pieniądz. Tu i w paru innych miejscach można było przeczytać, że „dobre musi kosztować”. Otóż nie musi – jak widać po recenzji – co zresztą mam nadzieję zweryfikuje tę bardzo nieprawdziwą tezę, przebije się do świadomości. Pieniądze nie grają. Jest całe mnóstwo świetnych urządzeń konwertujących z działki pro-toolsów, doskonałych kolumn studyjnych oraz słuchawek pro za ułamek ceny, którą przyjdzie zapłacić nam za high-endowe coś tam.

    Taki RME fajnie pokazuje coś, co składnia do pewnego uogólnienia… taki sprzęt to konkret (zawsze można zweryfikować co zaoferowano: pełne informacje o specyfikacji, pomiary, wszystko dokładnie opisane) i racjonalność (płacimy za ten konkret, a nie za cuda na kiju). Tak to wygląda w przypadku tego typu produktów. RME, MOTU, Universal Audio, ZOOM, Native Instruments, M-Audio, Apogee czy Focusrite – warto sprawdzić, to nie są „nieznane firmy”, tylko nieznane użytkownikom domowego sprzętu audio, firmy. Większość z oferty jest obok, bo wiele rzeczy w interfejsach ww. producentów jest zwyczajnie nieprzydatnych, ale – na szczęście – są wyjątki, jak opisany powyżej model przetwornika. Dodatkowo, niektóre interfejsy oferują w cenach naprawdę przystępnych minimalne wyposażenie, nazwijmy je pro, płacimy (jeszcze) mniej za sedno.

    „Oprzyrządowałem kablem USB Fidata (1800 PLN) i przy wejściu prądowym malutkim oczyszczaczem iFi iPurifier (590 PLN) – ponieważ to dało czad”. Aha, ten „czad” to mniej o 2,4k w portfelu, czy jakieś wymierne korzyści względem tego, co fabryka dała? Dobrze byłoby, jak już tak sobie reklamujemy drogie akcesoria napisać, co konkretnie wprowadzają, względem braku wydatków, owy kabel oraz pizdryczek za w sumie ponad połowę wartości opisanego urządzenia…

    Sam korzystam z pro interfejsu za śmieszne pieniądze w porównaniu high-endowych klamotów C/A. Tam na szczęście nie trzeba żadnych drogich kabli 😉 (po piorunie tj. thunderbolt, point-to-point, brak jittera, zasilanie ze źródła) i może swobodnie konkurować z czymś, co do ceny tego mojego ustrojstwa dopisałoby co najmniej jedno zero, a może nawet dwa zera. Polecam zainteresować się tematem i zgłębić nieco, bo może się okazać, że szukamy interfejsu nie tam, gdzie trzeba.

    Warto też zwrócić uwagę z jakich najczęściej komponentów korzystają specjaliści z branży. Może być to bardzo pouczające i nawet jak nie zdecydujemy się na pro-toolsa to będzie taki research pewną wskazówką. Dodam tylko, że wybory w tym segmencie nie są przypadkowe (jak w domowym audio), nie są także podyktowane czystym marketingiem (jak w domowym audio), a niektóre z rzeczy wręcz sugerują pewne wybory (kości C/A, odbiorniki / kontrolery…). Aha, i jeszcze jedno, w studyjnym sprzęcie balans to nie luksus (i za to się nie płaci więcej, jak to często w domowym audio bywa).

    Sumując. Generalnie wnioski na końcu recenzji, podane przez autora, wg, mnie prawidłowe, z jednym wyjątkiem. Dla niektórych może to być dobry patent, pozwalający na zaoszczędzenie sporej sumy pieniędzy. Naprawdę warto zgłębić temat. Temat oprogramowania jest – odmiennie niż napisał autor – istotny, bo ten sprzęt właście z syntezy hardware & software czerpie wymierne korzyści. Także nie, że wszystko jedno, bo dzięki właściwej inżynierii możemy wykorzystać co fabryka dała, korzystając z potęgi kodu. Na szczęście nic nas tutaj nie ogranicza.

    PS. Jest kilka błędów merytorycznych w recenzji. Przykład: „Urządzenie działa bez sterowników – Windows 10 Pro je rozpoznał – niemniej sterowniki należy wpisać, ponieważ poszerzają zakres możliwych ustawień i poprawiają jakość dźwięku. (I przypominam – zaznaczyć trzeba w ustawieniach dźwięku samego Windows zero poprawek systemowych oraz próbkowanie 16-bit/44,1 kHz, gdyż tak będzie brzmieniowo najlepiej. Albowiem Windows to łajza, niczego nie poprawia, wszystko psuje.)”. Ekhmmm, to jest pomieszanie, z poplątaniem. Od Creators Update Win ma pełną obsługę UAC 2.0, co oznacza, że zachowuje się podobnie jak macOS (Core Audio), tzn. faktycznie nie trzeba sterowników, natywnie jest bitperfect (choć ustawiamy co trzeba w panelu danego odtwarzacza programowego, wiadomo). Sterowniki należy – zainstalować – nie wpisać, i właśnie nie bardzo poszerzają, bo jw. UAC 2.0 jest od około roku dostępny pod win 10. Alternatywny sterownik ASIO (o ile taki producent oferuje w pakiecie oprogramowania) może robić różnicę (vide świetne sterowniki, szczególnie do obsługi DSD, Thesycon-a), ale nie musi. To opcja. Z tą łajzą kompletnie zatem z czapy.

  16. maszynista pisze:

    Jako posiadacz Rme Adi 2 Pro AE , mogę tylko polecić , u mnie gra z lcd xc i jest tak ,jak oczekiwałem.
    Naturalnie i analogowo . Ale kupując rme trzeba wziąć pod uwagę specyfikacje ,że ten sprzęt gra bardziej profesjonalnie .

  17. Marek pisze:

    Kiedyś impulsówkę zmieniłem na dość dobry liniowy zasilacz (znacznie lepszy niż wszelkie Tomanki) i stwierdziłem że wszystko jest gładsze, bardziej muzykalne, mniej zaszumione. Ale po kilku miesiącach coś mnie tknęło i wpiąłem z powrotem standard zasilacz. Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że nie słyszę żadnych różnic.

    Moim zdaniem taki producent jak RME wie doskonale jak dokładnie odfiltrować szumy zasilania (to przecież nie jest lot w kosmos) świadomie zaplanował zasilacz impulsowy i nie sądzę, żeby takie pudełko sprawiło, że jest w tym daku czad albo go nie ma.

    Co do wejścia USB, gratuluje jeśli ktoś kupuje tej klasy daka i podłącza go bezpośrednio do laptopa z Windowsem, żeby później ratować brzmienie kablami za 1800zł 🙂 Jest na rynku już mnóstwo tanich i cichych transportów znacznie poniżej tej kwoty oferujących kulturę obsługi nie znaną Windowsowi

    Wszystkim słuchaczom pragnącym ulepszyć brzmienie swoich zestawów radzę robić te porównania nie krótko terminowo, nie wsłuchiwać się w stresie, ale podejść do tego na luzie, dać sobie czas.

  18. Tomasz (Tichy62) pisze:

    Dzień dobry, mam to urządzenie, gra to bardzo ładnie z FAD Sonorus VI. Aby zaznać pełni szczęścia myślę o dokupieniu NightOwl-i (są do kupienia w dobrej cenie) Czy to dobry pomysł?

  19. Artur pisze:

    Czy ten droższy o 2 tysiące adi z końcówką PRO jest jednoznacznie lepszy Panie Piotrze???

  20. Marek pisze:

    Wrocilem do kwestii zmiany daka i wzmacniacza sluchawkowego. Moze nawet zamiany Devialeta na dobra koncowke mocy A/AB. DAc bylby wowczas przydatny, a przedwzmacniacz… nie wiem, czy RME to ta liga.
    Czy uwaza Pan, ze tytulowy RME moze konkurowac z SPL Phonitorem 2? Czy moze raczej nalezaloby polaczyc je w serii uzywajac daka RME ze wzmacniaczem SPL? Slucham na MrSpeakers Ether C Flow.
    Pozdrawiam

    1. Piotr Ryka pisze:

      Jako sam słuchawkowy wzmacniacz SPL jest ciekawszy, co pokaże szczególnie przy dobrym źródle. DAC RME jest bardzo w porządku. Lepsze zaczynają się dopiero od PrimaLuny, zwłaszcza takiej z wyższymi gatunkowo lampami

      1. Marek pisze:

        Czyli zachowujemy Phonitora na dlugie zimowe wieczory, a z dakiem, moze bez wzmacniacza sluchawkowego – ruszamy w inna strone… Dziekuje!

        1. Piotr Ryka pisze:

          Powodzenia!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy