Recenzja: Raidho D-2

 Odsłuch cd.

Raidho_D2_017_HiFi Philosophy

Ku ogromnemu zaskoczeń, lampowy duet podołał wyzwaniu – i to jak!

   Opisawszy scenę, stereofonię i to nadzwyczajne pompowanie, pozostał nam jeszcze sam dźwięk. Utrafienie w tonację, realizm, złożoność, postać przestrzenną – wszystko to miał na poziomie szczytowego high-endu. Niby, jak chwilę pomyśleć, nic to znowu takiego nie jest, bo w końcu rozmawiamy o jednych z najlepszych głośników na świecie, ale inaczej to wygląda kiedy czyta się cudzie relacje i pochwały, a inaczej kiedy samemu ma do czynienia. A przy tym wszystkiemu towarzyszy u tych Raidho na każdym kroku to niezwykłe promieniowanie, podnoszące nie tylko ciśnienie dźwięku, ale także ciśnienie słuchającego. Cholerne to robi wrażenie i w efekcie wszystkie walory jakby się podwajają. Słuchający wraz ze mną znajomy rozpoczął nawet monolog wewnętrzny nad możliwością nabycia, mimo iż z przyczyn życiowych jakiś czas temu porzucił głośniki na rzecz słuchawek, którymi początkowo były elektrostaty Staxa, a ostatnio AKG K1000. Co tu się oszukiwać – takich efektów na żadnych słuchawkach, nawet najlepszych, powtórzyć nie można. Tej szalejącej sceny, bezkreśnie głębokiej, i tej falującej, migotliwej ściany dźwięku przed słuchaczem, wypełniającej cały wokół głośników obszar i nieustannie emanującej na wszystkich kierunkach akustycznym ciśnieniem. Tłoczą te Raidho dźwięki w sposób unikalny, dzięki twardości swych membran idealnie niemal odwzorowując prawdziwą muzykę. To co wyłaniało się spod klawiszy fortepianu i strun skrzypiec, miało postać tak perfekcyjnie prawdziwą i tak złożoną, że słuchając jakichś przeciętnych głośników albo słuchawek, o których zwykło się powiadać, że „dobrze grają” i nad których prezentacjami słychać nawet zachwyty tudzież radosne cmokanie, w ogóle nie ocieramy się o tę postać dźwięku. Jazda smyczkiem po strunach to nie był tutaj sam dźwięk, tylko złożone zjawisko, a realność trąbek czy bębnów takie zwyczajne granie po prostu ośmieszała i czyniła dziecięcą zabawą lalkami. Akurat tyle samo w takim zwykłym graniu jest realizmu. Od razu przypomniałem sobie jak zawsze pusty śmiech ogarniał, kiedy porównywałem granie perkusyjne z nagrań z prawdziwą perkusją Karola. Raidho nie sprawią jeszcze całkiem prawdziwej perkusji, ale śmiać się z innych już można.

Raidho_D2_026_HiFi Philosophy

Realizm i wiarygodność reprodukowanych dźwięków wprawiała w osłupienie!

Oczywiście zawsze i do wszystkiego można się przyczepić. A ponieważ pisanie recenzji polega także na czepianiu, tak i ja napiszę o dwóch rzeczach. Pierwsza związana jest z siłą dźwięku. System tutaj opisywany dramatycznie ukazywał różnice pomiędzy tym co można z nagrania wydobyć operując niską czy średnią mocą akustyczną, a tym co wyłania się kiedy użyć ciśnienia akustycznego odpowiadającego żywej muzyce. Każdy krok w górę ku temu realistycznemu poziomowi głośności na krokowych potencjometrach Twin-Head oznaczał dramatyczny przyrost jakości, wrzucający na scenę makroskopowe, całym sobą odczuwane przez słuchacza kwantum nowych doznań. Muzyka nabierała rozmachu, relacje się namnażały, pompowanie rosło, a naprężenia strun i membran ukazywały prawdę o sobie. Muzyka z jakiejś zwykłej artykulacji przeistaczała w samo życie, w obecność fizyczną, całkowicie nieumowną. Jednocześnie można było w poczuciu pełnej oczywistości przyglądać się temu, jak niemożliwe jest odegranie całego muzycznego spektaklu na niskich poziomach głośności, jak wiele z prawdy nam wówczas umyka. Nie jest to oczywiście wadą głośników Raidho, tylko przyrodzoną cechą naszej percepcji, warto jednak mieć świadomość, że opisywane tutaj zjawiska działy się na wysokich poziomach głośności, nie należy zatem oczekiwać ich pełnego przejawienia na niskich czy nawet średnich. Nie znaczy to, że grać trzeba strasznie głośno. We wszystkich niemal pokojach na Audio Show poziom dźwięku bywa wyższy niż potrzeba do pełnego rozwinięcie magii realizmu Raidho, ale ciche plumkanie nie zapewni pełnego ich spektrum, ani nawet połowy przyjemności tutaj dostępnych.

Druga rzecz nie jest już tak względna, tylko całkiem obiektywna. Jedenasto i pół centymetrowe głośniki Raidho, pomimo diamentowych membran, nie potrafią dosięgać samego dna pasma. Tak więc pomimo iż można odczuć na ciele silny dotyk niskich częstotliwości, nie produkują ciśnienia generowanego przez osiemnastocalowe miechy topowych Zingali czy Wilson Audio. Mostek nie przylgnie nam do kręgosłupa, ani brzuch nie podejdzie do gardła. Bas jest mocny, odczuwalny, obecny na skórze, ale nie jakiś szczególnie potężny. Mimo to kotły, bębny i kontrabasy potrafiły zachwycać jakością, a nade wszystko dominowała spójność pasma. Odsłuchy nagrań organowych były prawdziwą ucztą, zarówno co do mocy jak i technicznej biegłości. Zwłaszcza że rozciągnięcie góry i wierność odtwórcza, dzięki zamaskowanej przed oczami ciekawskich i chronionej patentem wstędze Raidho, była jakościowo porażająca, pozwalając piszczałkom osiągać brzmieniowe niebo.

Raidho_D2_020_HiFi Philosophy

Pełne, koherentne doznanie brzmieniowe, zadziwiające w każdym aspekcie swojego istnienia.

Na nagraniach wokalnych średnica była żywa jak żywy człowiek, a dół na rockowych i jazzowych spektakularny i pięknie wyrażony przestrzennie, ale bez zejścia w najniższe możliwe do usłyszenia częstotliwości i bez najwyższej możliwej do zrealizowania potęgi.

Dlaczego Raidho odstąpiło od realizacji takiego pomysłu i czy zaburzyłby on doskonałość reszty pasma, tego nie wiem, ale takie są fakty, toteż o tym wspominam. Mnie samemu w niczym to nie przeszkadzało, bo szczerze mówiąc za takim super-basem jakoś szczególnie nie przepadam, aczkolwiek smak jego doceniam, ale miłośnicy brzmieniowego trzęsienia ziemi mogą mieć inne zdanie i poczuć niedosyt. Trzęsienia ziemi, tak nawiasem, także dane mi było kiedyś doświadczyć i jest to łoskot niezapomniany, którego jednak raczej nie chciałoby się usłyszeć ponownie.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

12 komentarzy w “Recenzja: Raidho D-2

  1. Piotr Ryka pisze:

    Dopiszę tylko, że ustawienie kolumn na zdjęciach jest całkiem inne niż było podczas odsłuchów.

  2. manio pisze:

    Witam,
    uff, wczułem się w atmosferę recenzji i … szczerze zazdroszczę!
    Kiedyś, dawno temu szukałem systemu dla siebie i 90% odsłuchów [u siebie i salonach ],kończyło się westchnieniem : „o co chodzi ???”.
    Gdzie tam mowa o nawet mikroodlocie? 😉
    A tu odjazd – bardzo kosztowny ale jest!

    A przy okazji – jak to gra muzę nieaudiofilską ,inaczej zwaną źle nagraną[punk,hiphop,r&b,house,trance,metal etc.] – czyli 99% płyt dla 99,9% populacji 🙂
    Pokazuje prawdę: ekscytująco,fajnie, strawnie, czy też niestrawnie i 99% kolekcji do wyrzucenia?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nigdy nie wystawiam wysokich ocen urządzeniom nie potrafiącym zachować ducha muzyki. Raidho D-2 w połączeniu z odpowiednim torem bezproblemowo pozwolą słuchać najsłabszych nawet nagrań. Więcej, uczynią je lepiej brzmiącymi niż kiedykolwiek przedtem.

      1. manio pisze:

        no i gitara!!!
        zawsze myślałem że sprzęt ma pokazać „niedostatki” wytwórcze [od studia po tłocznie] a nie czynić ją „nie do słuchania” – ale zewsząd tylko pukanie w głowę a tu proszę , okazuje się że takie cuś jednak istnieje.
        Pozytywna bardzo wiadomość jest ta 🙂

  3. sebna pisze:

    Bardzo fajnie się czytało. To byłą jedna z recenzji, na którą czekałem a w zapowiedziach kilka kolejnych, które mnie bardzo ciekawią.

    Dodatkową niespodzianką był MA-1 na zdjęciu z pierwszej strony a potem wraz z czytaniem odkrywanie kolejnych dobrze mi znanych części toru 🙂

    Takie znane elementy powodują odbiór recenzji na zupełnie innym poziomie. Recenzja zamienia się w przeżycie bo nagle wszystko nabiera kontekstu i sensu a znane z własnych odsłuchów zależności pozwalają wydobyć smaczki czyniąc recenzję nie jednego głównego a wielu produktów w niej obecnych zarówno tych znanych jak i nieznanych.

    Piotrze prawie jak własny odsłuch :). Plastyczne opisy z pewnością bardzo pomagają szczególnie gdy pokrywają się ze znaną rzeczywistością.

    Pozdrawiam

    1. Piotr Ryka pisze:

      Dziękuję za miłe słowa. Dobrze wpływa na samopoczucie piszącego świadomość, że nie pisze na marne i ktoś coś z tego dla siebie wynosi.

  4. miroslaw frackowiak pisze:

    Napisz Piotrze ktore kolumny lepsze do sluchania wokalu, te ktore tu opisujesz, czy Zingali?oczywiscie mam na mysli grajace tylko z wzm lampowym!

    1. Piotr Ryka pisze:

      Odpowiadałem już na to pytanie w prywatnej z kimś korespondencji. Zingali grają bardziej bajkowo i mają to swoje tubowe rozciąganie brzmienia, a Raidho są bardziej realistyczne. Zależy co się woli. Sam lubię jedno i drugie.

  5. miroslaw frackowiak pisze:

    Co do cen tu opisywanych kolumn to sa wysokie, jak to moj kolega aufiofil powiada „sluszne” ale chcialem zauwazyc ze znalazlem kiedys wysprzedaz wszystkich modeli tej firmy za 35-40% ich ceny, bo wchodzily akurat nowe modele i na audio-market.de mozna bylo wybrac co sie chcialo od monitorow do podlogowych!tak ze tylko szukac i nie bedzie tak drogo.

  6. Maciej pisze:

    Powiem Wam że gatunkowe podłogówki tanie nie mogą być… Jak policzyłem koszta materiałów, czas budowy, koszty logistyki, wynajęcia warsztatu, dystrybucja, opakowanie, podatki, to moje odgrody DIY musiały by kosztować 20.000 – 25.000 PLN A to zwykłe odgrody malowane na biało wysoki połysk, bez forniru… I koszty oparte na polskich a nie europejskich realiach. W Europie zachodniej pewnie jakbym się trochę napocił mógłbym je sprzedać i za 50-60 KPLN. A co dopiero profesjonaliści… Ta stówka wygląda groźnie, ale dentysta ze Szwajcarii kupi.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Dentysta to nawet polski może. Wystarczy, że umie wyrywać.

  7. Pingback: D-2 Review

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy