Recenzja: Raidho D-2

Budowa

Raidho_D2_002_HiFi Philosophy

Tym razem zaczniemy nietypowo – od dogłębnej analizy wnętrzności kolumn Raidho.

   O budowie nowego można powiedzieć tyle, że właśnie głośniki obsługujące środek i dół pasma są diamentowe; też o średnicy 115 mm, a więc dokładnie takiej jak u C-2.1. Co do ich inności, nie może być pytań, gdyż są czarne a nie kremowe, tak więc niewątpliwie czym innym je napylono. Owo coś innego to wszakże nie jakiś lakier czy nawet warstwa ceramiczna, tylko prawdziwy diament, przy czym na każdy głośnik przypada go aż 1,5 karata, a warto wiedzieć, że jeden karat szlifowanego diamentu kosztuje ponad osiemnaście tysięcy dolarów. Sproszkowany substytut z pewnością jest dużo tańszy, ale tak czy inaczej mówimy o bardzo drogich surowcach. Diamentowe tarcze tnące kosztują wprawdzie tylko kilkaset złotych, ale diamentem napyloną mają krawędź ataku a nie obie powierzchnie boczne. Poza tym w przypadku diamentowych głośników Raidho proces powstawania jest bardzo pracochłonny, polegający nie na żadnym napylaniu czy spiekaniu, tylko żmudnym, półtorej doby trwającym ostrzale membrany kryształkami węgla, co zostało nazwane Cutting Edge Diamond Technology i jest w sensie rezultatu jedyną taką membraną na świecie. Jej przekrój składa się z pięciu warstw, w oparciu o stanowiący fundament profil aluminiowy, na którego obie strony nakłada się najpierw poprzez wyprażanie warstwy ceramiczne, a dopiero na nie nastrzeliwuje te najważniejsze – diamentowe. Jak wiadomo diament nie ma sobie równych gdy chodzi o twardość, chociaż pozyskany niedawno dla przemysłowego wytwarzania dwuborek tytanu ustępuje mu tylko nieznacznie, produkuje się jednak zeń póki co jedynie krytyczne fragmenty opancerzenia wozów bojowych a nie membrany głośników, których możliwość z niego sporządzenia nie jest mi wiadoma.

We wszystkim tym od strony Raidho najważniejszy jest czynnik innowacyjności, bo choć diamentowe głośniki wysokotonowe są produkowane od dawna przez Accutona i stosowane w najlepszych kolumnach wielu producentów, by wymienić choćby Bowers & Wilkins, Martena czy Kharmę, to średnio i niskotonowe tego typu stanowią novum.

Raidho_D2_004_HiFi PhilosophyRaidho_D2_003_HiFi PhilosophyRaidho_D2_007_HiFi Philosophy

 

 

 

 

Cieniutka zewnętrzna diamentowa warstwa oznacza wyjątkową sztywność, a wyjątkowa sztywność wyjątkowo niskie zniekształcenia, które z kolei przekładają się na wyjątkowo czyste i naturalne dźwięki, co powinno dać się usłyszeć. O tym jednak będziemy dopiero się przekonywać podczas odsłuchów, a teraz dodajmy jeszcze, że wewnętrzne okablowanie stanowią w przypadku głośników D-2 potwornie drogie przewody Nordost Odin, co też jest ewenementem, bo nikt nie okablowuje swoich głośników tej klasy przewodami. Szkoda natomiast, że w teście nie udało się także od zewnątrz podpiąć głośników kablami Odin, co byłoby podejściem bardziej całościowym i bardzo ciekawym, zwłaszcza gdyby zastosować też takie interkonekty, choć z drugiej strony, z uwagi na cenę takiego okablowania, cokolwiek abstrakcyjnym.

O parametrach technicznych, a zwłaszcza samej konstrukcji, producent wyraża się nader skąpo. O ile o głośnikach z diamentową membraną wiadomo to co napisałem powyżej, plus fakt, że mają bardzo skomplikowaną i nowatorską konstrukcję koszy oraz cewek – co można obejrzeć na zdjęciach i załączonych filmach, porównujących szybkość zwykłej cewki z tą od Raidho – to o sławnej wstędze, od której skonstruowania działalność firmy się rozpoczęła i na której doskonałości oparto nadzieje na sukces, nie wiadomo prawie nic. Dobrać się do niej nie można, ponieważ dokładnie została obudowana, a z obudowy wystają jedynie przewody, i nawet od frontu osłonięta została materiałową atrapą.

Raidho_D2_022_HiFi PhilosophyRaidho_D2_013_HiFi PhilosophyRaidho_D2_005_HiFi Philosophy

 

 

 

 

Wiadomo jedynie, że głośnik wstęgowy ma bardzo cienką aluminiową membranę i że napędzają go magnesy neodymowe, przy czym jest teraz o wiele skuteczniejszy od pierwowzoru, a sam producent ocenia go jako najlepiej reprodukujący wysokie częstotliwości głośnik wysokotonowych na świecie. Jego działanie rozpoczyna się od zakresu 3 kHz, na którym zawieszono wyższy punkt podziału pasma, i sięga 50 kHz. Poniżej są już tylko diamenty, z których średniotonowy ogarnia przedział 150 Hz do 3 kHz, a drugi, identyczny, ale oddelegowany do niskich częstotliwości, pracuje w zakresie 40-150 Hz. Z tyłu są trzy subwoofery, przy czym górny wytłumiono na całym przekroju wkładką z wełny mineralnej, środkowy już tylko częściowo za pomocą bocznej okładziny z pianki, a dolny jest  całkiem niewytłumiony. Zwrotnica, podobnie jak szczegółowa konstrukcja wstęgi, pozostaje niewiadomą.

Całość stoi na specjalnym cokole tłumiącym drgania, który opisałem przy okazji modelu C-2.1, waży 50 kg i mierzy 116 cm. Recenzowany egzemplarz został wykończony ekskluzywnym fornirem z orzecha obrzękowego, za który trzeba dopłacić czternaście tysięcy ekstra, a wówczas komplet głośników Raidho D-2 kosztował będzie 128 tysięcy.

 

 

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

12 komentarzy w “Recenzja: Raidho D-2

  1. Piotr Ryka pisze:

    Dopiszę tylko, że ustawienie kolumn na zdjęciach jest całkiem inne niż było podczas odsłuchów.

  2. manio pisze:

    Witam,
    uff, wczułem się w atmosferę recenzji i … szczerze zazdroszczę!
    Kiedyś, dawno temu szukałem systemu dla siebie i 90% odsłuchów [u siebie i salonach ],kończyło się westchnieniem : „o co chodzi ???”.
    Gdzie tam mowa o nawet mikroodlocie? 😉
    A tu odjazd – bardzo kosztowny ale jest!

    A przy okazji – jak to gra muzę nieaudiofilską ,inaczej zwaną źle nagraną[punk,hiphop,r&b,house,trance,metal etc.] – czyli 99% płyt dla 99,9% populacji 🙂
    Pokazuje prawdę: ekscytująco,fajnie, strawnie, czy też niestrawnie i 99% kolekcji do wyrzucenia?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nigdy nie wystawiam wysokich ocen urządzeniom nie potrafiącym zachować ducha muzyki. Raidho D-2 w połączeniu z odpowiednim torem bezproblemowo pozwolą słuchać najsłabszych nawet nagrań. Więcej, uczynią je lepiej brzmiącymi niż kiedykolwiek przedtem.

      1. manio pisze:

        no i gitara!!!
        zawsze myślałem że sprzęt ma pokazać „niedostatki” wytwórcze [od studia po tłocznie] a nie czynić ją „nie do słuchania” – ale zewsząd tylko pukanie w głowę a tu proszę , okazuje się że takie cuś jednak istnieje.
        Pozytywna bardzo wiadomość jest ta 🙂

  3. sebna pisze:

    Bardzo fajnie się czytało. To byłą jedna z recenzji, na którą czekałem a w zapowiedziach kilka kolejnych, które mnie bardzo ciekawią.

    Dodatkową niespodzianką był MA-1 na zdjęciu z pierwszej strony a potem wraz z czytaniem odkrywanie kolejnych dobrze mi znanych części toru 🙂

    Takie znane elementy powodują odbiór recenzji na zupełnie innym poziomie. Recenzja zamienia się w przeżycie bo nagle wszystko nabiera kontekstu i sensu a znane z własnych odsłuchów zależności pozwalają wydobyć smaczki czyniąc recenzję nie jednego głównego a wielu produktów w niej obecnych zarówno tych znanych jak i nieznanych.

    Piotrze prawie jak własny odsłuch :). Plastyczne opisy z pewnością bardzo pomagają szczególnie gdy pokrywają się ze znaną rzeczywistością.

    Pozdrawiam

    1. Piotr Ryka pisze:

      Dziękuję za miłe słowa. Dobrze wpływa na samopoczucie piszącego świadomość, że nie pisze na marne i ktoś coś z tego dla siebie wynosi.

  4. miroslaw frackowiak pisze:

    Napisz Piotrze ktore kolumny lepsze do sluchania wokalu, te ktore tu opisujesz, czy Zingali?oczywiscie mam na mysli grajace tylko z wzm lampowym!

    1. Piotr Ryka pisze:

      Odpowiadałem już na to pytanie w prywatnej z kimś korespondencji. Zingali grają bardziej bajkowo i mają to swoje tubowe rozciąganie brzmienia, a Raidho są bardziej realistyczne. Zależy co się woli. Sam lubię jedno i drugie.

  5. miroslaw frackowiak pisze:

    Co do cen tu opisywanych kolumn to sa wysokie, jak to moj kolega aufiofil powiada „sluszne” ale chcialem zauwazyc ze znalazlem kiedys wysprzedaz wszystkich modeli tej firmy za 35-40% ich ceny, bo wchodzily akurat nowe modele i na audio-market.de mozna bylo wybrac co sie chcialo od monitorow do podlogowych!tak ze tylko szukac i nie bedzie tak drogo.

  6. Maciej pisze:

    Powiem Wam że gatunkowe podłogówki tanie nie mogą być… Jak policzyłem koszta materiałów, czas budowy, koszty logistyki, wynajęcia warsztatu, dystrybucja, opakowanie, podatki, to moje odgrody DIY musiały by kosztować 20.000 – 25.000 PLN A to zwykłe odgrody malowane na biało wysoki połysk, bez forniru… I koszty oparte na polskich a nie europejskich realiach. W Europie zachodniej pewnie jakbym się trochę napocił mógłbym je sprzedać i za 50-60 KPLN. A co dopiero profesjonaliści… Ta stówka wygląda groźnie, ale dentysta ze Szwajcarii kupi.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Dentysta to nawet polski może. Wystarczy, że umie wyrywać.

  7. Pingback: D-2 Review

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy