Recenzja: Raidho C-2.1

Odsłuch cd.

Raidho_C_2.1_005_HiFi Philosophy

Sam design jest bardzo spokojny i stonowany. Choć z drugiej strony nie ma żadnych ograniczeń kolorystycznych.

   O przestrzenności sopranów dużo się przy różnych okazjach rozpisywałem i zawsze zwracałem uwagę na jej wagę dla wybitności brzmienia, ale takiej nośności i takiej przestrzenności chyba jeszcze nie słyszałem. Pamięć oczywiście bywa zawodna, nieraz słyszałem świetne przestrzennie soprany, ale takich to chyba nigdy. I w ogóle cały dźwięk tych Raidho miał taką przestrzenną, niosącą się postać, która decydowała o jego odbiorze. Bardzo to był niepowszedni spektakl, przy czym w pewnym momencie uświadomiłem sobie, że kształt tej dźwiękowej narracji przypomina w znacznym stopniu tę od testowanego kiedyś wzmacniacza Burmestera. Tam także zaznaczało się takie swoiste promieniowanie, najwidoczniej charakterystyczne dla wysokiej klasy urządzeń tranzystorowych, chociaż na pewno nie wszystkich i nawet nie dla większości. Można oczywiście się spierać, czy lepsza jest prezentacja uwidaczniająca wokalistów i instrumenty jako konkretne dźwiękowe malunki przypisane do danego miejsca, czy taka jak tu, kiedy wszystko płynie, jest w ruchu i żaden dźwięk nie zawisa nieruchomo. Już dwa i pół tysiąca lat temu zaistniał taki spór pomiędzy Heraklitem i Parmenidesem na łonie ontologii klasycznej, z których ten pierwszy utrzymywał, że wszystko płynie, a według drugiego żaden ruch ani zmiana nie są możliwe. A jeśli się komuś wydaje, że stanowisko Parmenidesa jest absurdalne, to radzę uważać, bo choć minęło dwa i pół tysiąca lat, nikt jeszcze z nim intelektualnie nie wygrał.

Pośród tych zasadniczych sporów, ocierających się aż o ontologię, jedno pozostaje niewątpliwe: prezentacja Raidho w oparciu o wzmacniacz i przedwzmacniacz Jeffa Rowlanda była spektakularna, wyjątkowo sycąc bogactwem brzmienia i zdumiewająca swoją niepowszedniością. A w takim razie zdawało mi się tylko, że będzie na rozgrzewkę, bo okazała się daniem głównym. Trzeba więc o tym brzmieniu opowiedzieć coś jeszcze, by je bardziej przybliżyć. Masę miało akustyki. To słychać było od razu. Każdy dźwięk akustycznie był rozbudowany, wielowarstwowy, pulsujący. A przy tym dźwięki miały wyjątkowo długie trwanie i wielokrotność odbić, co powodowało silne zgęszczenie muzycznego obrazu, gdzie dźwięki nowe nakładały się na poprzednie i wszystko razem się potęgowało. Bardzo to w efekcie było pieniste i przypominało szampana strzelającego z butelki, ale zarazem było też mocne co do treści, głęboko brzmiące i z wyraźnie zaznaczającym się basem, a nie tylko popisem sopranów. W utworach z basso continuo owa obecność basu była dojmująca jak uderzenia serca podniesione do czwartej potęgi – wszechobecna i dominująca.

Raidho_C_2.1_001_HiFi Philosophy

Co się zaś tyczy kwestii ustawienia, to znalezienie tego optymalnego zajmuje sporo czasy. I to najlepiej na podstawach.

Podobnie wszechobecna była złożoność brzmieniowa, wręcz narzucająca się pośród tego promieniowania i zwielokrotniania odbić. Scena natomiast skumulowała się za głośnikami i niezbyt była głęboka, góra na jakieś dwa metry, co w porównaniu do takich Zingali może się wydać żałosne. W odbiorze słuchającego nie było jednak takie wcale, bo promieniowanie dźwięku całkowicie to kompensowało. Dźwięki od tej sceny bazowej nieustająco się rozbiegały i widać było jak bieżą, a raczej należałoby powiedzieć – jak wypromieniowują, otaczane aureolami akustyki.

Doprawdy dziwny to był spektakl i sam kiedy teraz to piszę muszę cały czas utwierdzać siebie w przekonaniu, że naprawdę tak to grało, bo na papierze wygląda to niewiarygodnie i kto czegoś takiego nie słyszał, może mieć słuszne podejrzenia o wariactwo autora lub jego upojenie substancją psychotropową. Można też podejrzewać system o niewłaściwe działanie, wynikające z nieumiejętności właściwego soczewkowania dźwięków na zasadzie jakiejś niezgodności fazowej w elektronice albo złym zestrojeniu głośników. Sam nawet przysłuchując się miałem takie wątpliwości i popatrywałem na te Raidho podejrzliwie, zastanawiając się, czy aby na pewno ich głośniki dobrze ze sobą zszyto. Doszedłem jednak do wniosku, że nie jest to żadna wada, tylko sposób obrazowania, i to sposób wyjątkowo spektakularny, natychmiast powodujący chęć dalszego słuchania. Bo nawet kiedy odwracałem się by coś zanotować, albo na chwilę zajmowałem czymś innym, cały czas docierało do mnie, że gra to świetnie i niepowszednio, i że trzeba słuchać, słuchać, słuchać, bo taka okazja nie powtórzy się prędko.

Z wyjątkowych walorów należy tu podkreślić całkowite oderwanie źródeł dźwięku od głośników i fantastyczną spójność przekazu na osi prawo-lewo. Doskonale się to spajało, bez żadnego sztucznego rozsuwania, żadne „głupiej” stereofonii. A kiedy tak tego słuchałem i zatapiałem się pomału w tej muzyce bez jej analizowania, samo nasunęło mi się słowo misterium. Rzeczywiście, miało to walor jakiegoś mistycznego obrządku, czegoś realnego poprzez swą nierealność, rzeczywistego nierzeczywistością. I to jest właśnie ta wartość, która stawia na danym brzmieniu pieczęć ostatecznej doskonałości. Tajemniczy znak wcielonej perfekcji, run doskonałości brzmieniowej, zdolnej aż do stopnia mistycznego poruszać słuchacza, co cechuje tylko systemy najwyższej próby. Każdy taki spośród tych których słuchałem, a słyszałem już kilkadziesiąt, grał nieco inaczej i czym innym najbardziej czarował, ale zawsze towarzyszyło temu uczucie odrealnienia; tak właśnie dobrze to grało, że aż nie do wiary. Oczywiście prawdziwa muzyka brzmi jeszcze inaczej i kiedy znajdziemy się blisko wysokiej klasy wykonawców w dobrym akustycznie pomieszczeniu, zabije te wszystkie inscenizacje aparaturowe swoją oczywistością natychmiast i bezdyskusyjnie. Lecz mimo to wysokiej klasy elektroniką i głośnikami możemy się wprowadzać w stany mistyczne i halucynogenne, docierając do upojenia i odrealnienia.

Raidho_C_2.1_015_HiFi Philosophy

No ale jak już się uda te cudeńka podłączyć i ustawić, to zaczyna iście magiczny pokaz.

No i tu niewątpliwie też grało to zjawiskowo, bardzo silnie działając na jaźnię. Aż poprosiłem żonę by się wypowiedziała, bo nic tak człowieka nie potrafi sprowadzić na ziemię jak własna małżonka, ale zgodziła się ze mną (czego nie ma w zwyczaju), że gra to wyjątkowo ciekawie. Taka więc była nagroda za trudy ustawiania.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

6 komentarzy w “Recenzja: Raidho C-2.1

  1. Marecki pisze:

    Bardzo ciekawe głośniki, tylko ta cena! : )

    Z recenzji Gradientów Helsinek pamiętam, że scena nie była statyczna, a dźwięk bardzo naturalny.

    No i podobno nie grają gorzej od wiele droższych głośników.

    Czy jest pomiędzy tymi dwoma modelami jakaś przepaść jakościowa?

    Chodzi mi tu głównie o satysfakcje z odsłuchów.

    Pozdrawiam

  2. Piotr Ryka pisze:

    Nie, przepaści na pewno nie ma. Helsinki to też kupa szczęścia. I też trudne do ustawienia, a więc w dużym stopniu analogiczne. I też z założenia mające grać od ściany, co nie zawsze się u nich sprawdza.

  3. Marecki pisze:

    Fajnie by było mieć takie Helsinki, ale trzeba na to i tak nie małej kasy.
    Póki co będe tułał na porządny zestaw słuchawkowy.

    Kiedy zawita recenzja Grado?
    I jakie jeszcze słuchawkowe odkrycia przed nami?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Recenzję Grado zacznę pisać jutro. Co do odkryć, to w tej chwili rysują się jedynie nowe elektrostaty od Kings Sound. Abyss jak na razie poza zasięgiem.

  4. Marecki pisze:

    Może kiedyś się uda.
    Jestem bardzo ciekawy tego ibasso dx90.
    Podobno jest obiecany?
    No i ciekawe jak zabrzmi topowy hifiman 901.
    Najlepiej nie tylko w towarzystwie topowych nauszników, ale i topowych dokanałówek jak np. nowa seria Westona – W50, W60 czy monitory um50pro.

    Wiem, że wszystko wymaga czasu, ale jestem cierpliwy.
    Na ciekawe recenzje zawsze warto czekać!

  5. Piotr Ryka pisze:

    Współpraca z dystrybutorami tych marek układa się nie najgorzej, tak więc recenzje wymienionych zabawek powinny się z czasem ukazać, ale nie tak zaraz, bo inne urządzenia już w kolejce czekają.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy