Budowa
Sporo już było o budowie, ale sporo jeszcze zostało do powiedzenia. Kolumny C -2.1 mają konstrukcję dwu i pół drożną, tak więc powinny nazywać się C-2.5, a nie C-2.1, ale nazewnictwo to nie moja sprawa i niech je sobie nazywają jak im wygodnie. Składają się na nie trzy głośniki: wspomniany wstęgowy wysokonowiec w jego najnowszej, dalece ulepszonej wersji oraz dwa identyczne głośniki ceramiczne średnio-niskotonowe o średnicy 115 mm, z których jeden jest odcięty na wysokości 150 Hz, pełni zatem rolę woofera. Stąd właśnie konstrukcja dwu i pół a nie dwu albo trzy drożna. Drugi podział, puszczający w ruch wysokotonową wstęgę, jest zawieszony na wysokości 3 kHz, a kolumny jako całość przenoszą pasmo 40 Hz – 50 kHz, czyli bardzo szerokie, co przypisać należy przede wszystkim właśnie tej bardzo wysoko idącej wstędze, o której producent powiada, że jest najszybszym tweeterem na świecie. Szerokie pasmo zawdzięczają jednak także ceramiczności, pozwalającej przy niewielkiej średnicy membran schodzić stosunkowo nisko. Za podziały odpowiada zwrotnica w oparciu o kondensatory z folii miedzianej produkcji samego Raidho oraz Mundorfa, skuteczność wynosi 87 dB, a impedancja nominalna 4 Ω. Przy tych parametrach producent zaleca wzmacniacze o mocy powyżej 50 W, a dystrybutor „jak najmocniejsze – im mocniejsze, tym lepiej”, lecz napisano zarazem w danych techniczny na stronie Raidho, że doskonałe rezultaty można uzyskać z ze wzmacniaczami lampowymi małej mocy, co producenci słyszeli ponoć na własne uszy, a co i ja teraz słyszę, bo gra to tam właśnie za moimi plecami nielicho.
Ciekawe w samej konstrukcji głośników są jeszcze dwie rzeczy. Pierwsza to okablowanie wewnętrzne. Jest naprawdę zadziwiające, a wzięło się niewątpliwie za sprawą koneksji Larsa Christensena z Nordostem, albowiem we wnętrzu C-2.1 znajdziemy kable Valhalla i Odin, czyli sam szczyt nordostowej oferty, co szokująco wyróżnia je na tle sytuacji przeciętnej, gdzie okablowanie sporządza się ze szpulowej masówki marki „No name”. Drugi element nietypowy, to sposób zawieszenia całości, stanowiący nie sztywne kolce bądź półokrągłe podstawki, tylko wyłożone od spodu teflonem stożkowe podkładki, które oddzielono od platformy nośnej samych głośników zamkniętą w walcu kulą, stanowiącą element izolujący. Nie ma przy tym żadnej regulacji wysokości; tuleje kręcą się wprawdzie, ale nie przesuwają w pionie, a całość powinno się ustawiać na idealnie równych, specjalnie do tego przeznaczonych platformach, oferowanych przez wyspecjalizowanych producentów.
Obudowy wykonane są z najwyższej jakości grubościennych płyt MFD i jako jedyny element całości produkowane w Chinach, by obniżać cenę. Tańsze wersje wykończenia to biel i czerń, dostępne od ręki, lub dowolny inny kolor na zamówienie, a wersja ekskluzywna to okleina z obrzękowego orzecha (Walnut Burl), znana w meblarstwie ze szczególnie bogatego rysunku słojów i pięknej barwy, za co przychodzi niestety dopłacić aż 9000 PLN, no ale luksus musi kosztować, bo inaczej nie byłby luksusem.
Obudowy zwężają się łezkowato ku tyłowi, a na tym tyle znajdziemy trzy bass-reflexy i parę zwykłych przyłączy, czyli żadnego bi-wiringu. Ciekawostką, że tak to nazwę, jest brak oznaczenia kanałów i konieczność domyślania się, że biały zacisk oznacza plus a czarny minus. Nie jest to wprawdzie specjalnie trudne do wymyślenia, ale umieszczenie oznakowań + – też nie byłoby trudne. Fronton, rzecz rzadka, pozbawiony jest maskownicy, tak więc nie trzeba niczego zdejmować by grało lepiej. Wszystkie głośniki umieszczono wysoko, a położony najwyżej tweeter oddzielono lekkim przełamaniem. Całość wygląda ładnie, ale lakierowane na wysoki połysk boki prezentują się efektowniej od frontonów z matowo na czarny kolor powleczonego metalu, prawdopodobnie stopu magnezowego, ożywianego jedynie bielą ceramicznych membran i podłużną atrapą u dołu. Wygląd tej całości daje wszakże jasno do zrozumienia, że mamy do czynienia z produktem technologicznie zaawansowanym i inżynieryjnie w każdym calu dopracowanym, choć włoskie głośniki potrafią prezentować się efektowniej, a technologią też niemało się chwalą. Sednem jest jednak brzmienie i pora przejść do niego.
Bardzo ciekawe głośniki, tylko ta cena! : )
Z recenzji Gradientów Helsinek pamiętam, że scena nie była statyczna, a dźwięk bardzo naturalny.
No i podobno nie grają gorzej od wiele droższych głośników.
Czy jest pomiędzy tymi dwoma modelami jakaś przepaść jakościowa?
Chodzi mi tu głównie o satysfakcje z odsłuchów.
Pozdrawiam
Nie, przepaści na pewno nie ma. Helsinki to też kupa szczęścia. I też trudne do ustawienia, a więc w dużym stopniu analogiczne. I też z założenia mające grać od ściany, co nie zawsze się u nich sprawdza.
Fajnie by było mieć takie Helsinki, ale trzeba na to i tak nie małej kasy.
Póki co będe tułał na porządny zestaw słuchawkowy.
Kiedy zawita recenzja Grado?
I jakie jeszcze słuchawkowe odkrycia przed nami?
Recenzję Grado zacznę pisać jutro. Co do odkryć, to w tej chwili rysują się jedynie nowe elektrostaty od Kings Sound. Abyss jak na razie poza zasięgiem.
Może kiedyś się uda.
Jestem bardzo ciekawy tego ibasso dx90.
Podobno jest obiecany?
No i ciekawe jak zabrzmi topowy hifiman 901.
Najlepiej nie tylko w towarzystwie topowych nauszników, ale i topowych dokanałówek jak np. nowa seria Westona – W50, W60 czy monitory um50pro.
Wiem, że wszystko wymaga czasu, ale jestem cierpliwy.
Na ciekawe recenzje zawsze warto czekać!
Współpraca z dystrybutorami tych marek układa się nie najgorzej, tak więc recenzje wymienionych zabawek powinny się z czasem ukazać, ale nie tak zaraz, bo inne urządzenia już w kolejce czekają.