Recenzja: Questyle CMA800R

Questyle_CMA_800R_06 HiFiPhilosophy   Spłynęły na mnie w ostatnich dniach, niczym dary niebios, trzy wysokiej klasy wzmacniacze słuchawkowe – Naim, Questyle i Bryston. Niebawem, ale tak za jakieś dwa miesiące, ma przybyć jeszcze kolejny, lecz o tym na razie sza. Cieszmy się tym co jest, bo przyszłość zawsze pozostaje nieodgadniona. A nuż ulituje się nad moimi wrogami jakiś bożek i walnie mnie ku ich nieopisanej radości w ciemię? Póki wszakże piszę, to piszę. Rzecz będzie tym razem o Questyle, jako że Naim został już opisany, a on też o szybką recenzję prosił, a ja lubię chodzić na rękę. Zbieram wprawdzie za to czasami cięgi, jak na przykład całkiem niedawno od jednego korespondenta za przyzwalanie innym na odsłuch goszczonych u siebie urządzeń, co jest podobno bardzo wobec ich dostawców unfair (?), ale wolę pospołu z innymi rzeczy badać, tak viribus unitis i ku dobru wspólnemu, niż chyłkiem, tylko pod siebie i na własny użytek. Ale trzech goszczonych teraz słuchawkowych rycerzy jak na razie sam tylko słuchałem, a com usłyszał, przedłożyć próbuję.

Questyle to firma chińska, jedna z tych, co podobnie jak Auralic czy Calyx, pojawiają się znikąd i od razu chcą świat zawojować. Bucha z tego chińskiego kotła audiofilska para, aż całemu światu ślinka cieknie i oczekiwania się mnożą. Wszak już starożytni Rzymianie wyglądali ze Wschodu najznamienitszych specjałów, mogących sycić ich rozkapryszone luksusem jestestwa, a obecnie ruch na jedwabnym szlaku najwyraźniej ponownie się wzmaga i karawany z dobrami luksusowymi jedna za drugą suną. (Tak naprawdę suną głównie kontenery na kontenerowcach, ale to brzmi o wiele mniej romantycznie. Za to fracht stał się groszowo tani, dzięki czemu możliwa jest ta cała globalizacja.) Przybył też z tego Dalekiego Wschodu Questyle i zaraz o sobie powiada, że jest świetny, że operuje podobnym typem rozwiązań technicznych co japońsko-koreański Bakoon, i że gotów jest to wszem i wobec udowodnić przy udziale słuchawek najwyższych lotów, a już szczególnie Sennheiserów HD 800, które za jego sprawą tak zaśpiewają, aż wam od tego w głowach zawiruje. Nuże tedy i ja słuchać, ale o tym będzie za chwilę. Na początku zaś o tym, że właścicielem firmy Questyle jest pan Alden Zhao, który Srajanowi Ebaenowi z 6moons napisał o swoim wzmacniaczu i jego relacjach z Bakoonem co następuje:

„There’s actually much difference between our machines. The Bakoon is more about current-mode 'transmission’ whilst the CMA800R is about current-mode 'amplification’. They focus on current drive, we on internal current processing. The inputs and outputs of our machine operate in voltage mode for better compatibility. The HPA-21 uses no feedback but lists no stable distortion values. Our CMA800R does use a NFB loop. In single-ended output it already produces THD+N of less than 0.00038% whilst in monaural fully balanced mode that drops to below 0.00026%.”

Nie będę się w to wgryzał i oddzielał current amplification od current transmission, bo się nie znam, choć sens obu wyrażeń jest całkiem prosty. Jeżeli ktoś z tego technicznego żargonu na swój użytek wyniesie pełnię wiedzy o różnicach pomiędzy oboma wzmacniaczami, to gratuluję i chętnie o tym posłucham, a sam skupię się na tym co widać i jak to gra. Bakoona mam akurat pod ręką, to się przekonamy jak te różne dystorsje, transmisje i prądy względem siebie w odsłuchowej konfrontacji się mają. Dodajmy jeszcze tylko tytułem wstępu o samym Questyle, że firma jest widoczna na rynku od 2011 roku, a technicznie okazuje się całkiem mocna, o czym świadczy współpraca z iRiverem. Tak więc nie jest to przedsiębiorstwo złożone z jednego zapaleńca, jego lutownicy i ojcowskiego garażu, choć osobiście nic przeciwko tego rodzaju przedsięwzięciom nie mam. Wiele wielkich rzeczy miało początek w okolicach drewutni, bo ważne jest nie miejsce a głowa.

 Wygląd i konstrukcja

Questyle_CMA_800R_16 HiFiPhilosophy

Chińska inwazja trwa – oto: Questyle CMA 800R

   Wzmacniacz przyjechał porządnie zapakowany i opatrzony w instrukcję. Przyjechał prosto z Chin, ponieważ nie ma jeszcze polskiego dystrybutora, chociaż, podobnie jak to miało miejsce w przypadku słuchawek Audez’e, są już jakieś przeddystrybucyjne kanały przerzutowe i gdzieś tam już tego Questyle pod Warszawą oferują. A skoro oferują, trzeba poruszyć sprawę ceny. W podwarszawskim Blue audio cena ta opiewa teoretycznie na 4600 PLN, a na ogólnoświatowym Amazonie na $1500. Do cenowych realiów ma się to jednak bardzo słabo, ponieważ de facto wzmacniacza w tym Blue audio nie ma, a jak mi oświadczyli specjaliści od dystrybucji, jeżeli coś kosztuje na Amazonie $1500, to u nas musi kosztować minimum 1500 €, bo inaczej ceł i podatków przeskoczyć się nie da w żaden sposób poza przemytem. Niezależnie jednak od tego czy $1500, czy 1500 €, okazuje się ten Questyle taki z górnego rejonu stanów średnich. Jeszcze nie bardzo drogi, ale już nie budżetowy w sensie przeciętnego budżetu. Jedna rzecz poza ceną i oczywiście brzmieniem jest tutaj szczególnie istotna – jest mianowicie ten Questyle rozwojowy. Bynajmniej nie w sensie, że coś tam można jeszcze do środka mu włożyć, tylko można kupić cały drugi. A wówczas każdy staje się monoblokiem. Monobloki do napędzania słuchawek to nic nowego. Niedawno WooAudio zaoferowało je w kosmicznej cenie $15000, a wcześniej były już oferowane przez Headrooma i RudiStora, choć w obu przypadkach były to monobloki upakowane w jednej obudowie. Przykładów było więcej, ale nie chce mi się grzebać w zakamarkach pamięci.

Questyle_CMA_800R_17 HiFiPhilosophy

Do jakości wykonania oraz materiałów naprawdę nie można się doczepić

Monobloki rzecz dobra. Sprawdzają się z głośnikami, to i pewnie ze słuchawkami się sprawdzają, chociaż nigdy tego na własne uszy nie słyszałem. Nie usłyszę także tym razem, ponieważ Questyle przybył połowicznie, w jednym tylko kawałku. Są wprawdzie obietnice podwojenia, ale na razie musimy się zadowolić połówką. Nie ma się wszakże co zżymać, bo ta połówka to jak najbardziej całościowy słuchawkowy wzmacniacz i jeszcze na dokładkę możliwy do symetrycznego połączenia ze źródłem. W dodatku na dwa sposoby: podwójnie, dwoma gniazdami, kiedy występuje pojedynczo, albo pojedynczo, jednym gniazdem, kiedy występuje podwójnie. Niesymetryczne podpięcie również oferuje i jeszcze potrafi być przedwzmacniaczem, aczkolwiek już tylko niesymetrycznym.  Tak więc umie dokładnie tyle co przeciętny wysokiej klasy słuchawkowy wzmacniacz, a potencjalnie nawet o wiele więcej.

Questyle_CMA_800R_18 HiFiPhilosophy

Dwie pary słuchawek? Dla CMA 800R to żaden problem.

Tyle jak chodzi o ścianę tylną, określającą techniczne możliwości, a z przodu są dwa normalne wyjścia słuchawkowe na duży jack i pojedyncze trójpinowe, które przyda się jedynie kiedy dysponujemy dwoma Questylami. Będzie wówczas portem tego potencjalnego monobloku, którego uzupełnieniem musi być drugi towarzysz oraz słuchawki umożliwiające podpinanie w reżimie symetrycznym; a więc przykładowo Sennheisery HD 800 – tak, a AKG K812 – nie. Tym możliwym trzeba też oczywiście zapewnić odpowiedni kabel zakończony dwoma osobnymi 3-pinami, co obok 4-pinu jest połączeniem klasycznym, w odróżnieniu od dwóch jacków, co jest osobliwością oferowaną przez Phasemation. Czytając o symetryczności wzmacniacza Questyle nie należy zatem podejrzewać o symetryczność tych jego dwóch portów duży jack, bo są jedynie dwoma niesymetrycznymi.

Questyle_CMA_800R_26 HiFiPhilosophy

Tylny panel jest równie schludny i funkcjonalny jak przedni

Już w pojedynkę wzmacniacz prezentuje się przednio. Mają tam w Chinach jakąś dużą wytwórnię aluminiowych obudów, bo styl obróbki tego aluminium jest u Questyle identyczny jak u Auralica. Matowy, satynowy, jasny, bardzo ładny, świetnie spasowany. Wzmacniacz jest średniej wielkości, silnie spłaszczony i oparty na czterech chromowanych nóżkach podkutych gumą. Wygląda bardzo zgrabnie i szykownie, mrugając kolekcją niebieskich światełek. Światełka te mówią nam o tym czy jest włączony, czy aktywne jest wyjście przedwzmacniacza i czy aktywowano wejście symetryczne czy niesymetryczne, pomiędzy którymi przełączamy się (podobnie jak włączamy całe urządzenie) przełącznikiem skobelkowym. Jest jeszcze trzeci skobelek, za pomocą którego przerzucamy się pomiędzy trybami stereo i mono, z których ten ostatni uruchamia tryb monobloku. Całości dopełnia pokrętło potencjometru – niezbyt duże i dość lekko chodzące.

 Brzmienie

Questyle_CMA_800R_22 HiFiPhilosophy

Czas na mały tour po wnętrznościach Questyla

   Żeby na stare lata pakować się w takie tarapaty? Zachciało mi się bowiem być bardzo rzetelnym recenzentem, który wzmacniacz będzie badał za pomocą wszystkich dostępnych sobie słuchawek najwyższej jakości możliwych mu do podpięcia. Tyle dobrego w tej mierze, że przynajmniej moje AKG K1000 mają kabel wyłącznie głośnikowy i ich podpiąć nie można. Pozostało jednak i tak pięć par takich naprawdę wybitnych, bo sobie naściągałem słuchawkowego towaru w wymiarze luksusowym na okoliczność pisania recenzji kilku wysokiej klasy wzmacniaczy słuchawkowych jedna po drugiej. No to masz czego chciałeś – panie rzetelny – nuże, żryj się teraz z tym wszystkim, a niech ci bokiem wyłazi.

I faktycznie się żarłem, a chwilami od ciągłego przełączenia i powtarzania tego samego muzycznego fragmentu rzeczywiście bokiem mi wychodziło. Jednak wiedzy nałapałem przy okazji niemało, a choć taka audiofilska wiedza zawsze pozostaje wysoce relatywna i ma w związku z tym ograniczony praktyczny zasięg do żadnej uniwersalności aspirować nie mogąc, to jednak pewne wnioski można z tego wyciągać i się nimi w przypadku innych sprzętowych konfiguracji podpierać.

Questyle_CMA_800R_23 HiFiPhilosophyQuestyle_CMA_800R_24 HiFiPhilosophyQuestyle_CMA_800R_25 HiFiPhilosophy

 

 

 

 

Określmy warunki. Źródłem był odtwarzacz CD Cairn V2, a wzmacniaczem odniesienia Bakoon HPA-21, posiadający, jak to już było mówione, do pewnego stopnia pokrewne rozwiązania techniczne i będący w związku z tym w jakiejś mierze rzeczywistym punktem odniesienia, nie tylko w sensie bycia świetnym wzmacniaczem słuchawkowym po prostu, ale także konstrukcją w pewnym stopniu analogiczną, nawet jeżeli, jak twierdzi konstruktor Questyle, nie tak do końca. Trzeba brać przy tym poprawkę, że Bakoon jest, jak by nie liczyć, od Questyle przeszło dwa razy droższy i zasilanie ma bateryjne, tak więc swoje kosztuje, a jakość prądu nie ma na niego wpływu. Tu jednak także Questyle krzywdy nie miał, posiłkując się kondycjonerem Entreqa i kablem zasilającym Harmonixa. Krzywdy nie miał także pod względem pozostałego okablowania, bowiem podpiąłem go do Cairna kablem symetrycznym Tellurium Q Black Diamond, a Bakoona niesymetrycznym Harmonixem HS-101 Improved, czyli kablami podobnej jakości. Ale, ale – słusznie zauważyłeś czytelniku, że Questyle można także podpinać niesymetrycznie i to również wypadałoby sprawdzić. A nie tylko że można, ale ma on nawet przełącznik wyboru wejść, sugerujący, że dba bardzo o sposób podpinania. Tak więc sprawdziłem jak się te sposoby łączenia wzajemnie do siebie odnoszą i według mnie podpinać należy – o ile tylko istnieje możliwość – symetrycznie, bo dźwięk wówczas jest zauważalnie lepszy. Sprawdziłem także jak wygląda sprawa w odniesieniu do tych dwóch niesymetrycznych wejść słuchawkowych. Wzmacniacze posiadające takie dwa wejścia (a jest ich trochę), zwykle na podpinanie równoczesne reagują znaczącym spadkiem głośności i jakości sygnału.

Questyle_CMA_800R_13 HiFiPhilosophy

Koniec oglądania, czas zabrzmieć! Podpinamy Cairna perełkami od Harmonixa i Tellurium Q i zaczynamy!

Pod tym względem Questyle należy do tych nielicznych wyjątków, w przypadku których siła głosu spada jedynie śladowo, tak na pograniczu percepcji, a jakość również bardzo minimalnie, aczkolwiek da się to wyczuć. Tak więc mimo wszystko gra lepiej z podpiętymi jednymi słuchawkami, jednakże ubytek w przypadku podpięcia dwóch jest wyjątkowo mały.

Brzmienie: Sennheiser HD 800 (Kabel Audeos)

Questyle_CMA_800R_12 HiFiPhilosophy

HD 800 niestety nie załapały się na sesję zdjęciową…

   Poczyniwszy wszystkie te uwagi przejdźmy do konkretów. Sam nie wiem od czego zacząć i za które słuchawki najpierw się chwytać, a w takiej sytuacji podobno najlepiej zaczynać od początku. A początek był taki, że wywierano na mnie silną presję, bym koniecznie użył z Questyle Sennheiserów HD 800, bo one ponoć szczególnie do niego pasują, podobnie jak do jego krewniaka Bakoona. Nie mam tych HD 800, kurczę blade, ale od czego są telefony i znajomi. Nie tylko w efekcie je pozyskałem, ale jeszcze takie ulepszone, z kablem Audeos zamiast normalnego, który tak nawiasem także dla porównania dostarczono. Ten ulepszony względem normalnego faktycznie okazał się wyraźnie lepszy, za swoje sześćset złotych oferując brzmienie gładsze, bardziej analogowe, wędrujące po piękniej nakreślonych i głębszych amplitudach. Na wysokiej jakości nagraniach różnica była wyraźna, ale nie jakaś szczególnie wielka, natomiast słabsze i średnie zobrazowały cały jej ogrom. Zupełnie inna klasa. Kabel oryginalny jest trochę jaśniejszy i to jego jedyna przewaga, sytuująca go pod tym względem nieco bliżej realizmu a dalej od upiększania. Reszta atutów pozostała na ręku kabla nieoryginalnego, że się tak po bridżowemu wyrażę.

Porównawszy kable zabrałem się wreszcie do porównywania wzmacniaczy za pośrednictwem tych ulepszonych kablowo HD 800, podpinanych naprzemiennie do Bakoona i Questyle. Powiem bez ogródek – Bakoon wypadł zdecydowanie lepiej. Różnica pomiędzy nim a chińskim konkurentem była przy tym całkiem podobna do tej usłyszanej dopiero co pomiędzy kablami samych słuchawek, chociaż na szczęście nie aż tak duża. Bakoon także grał dźwiękiem głębszym, gładszym, piękniej rozfalowanym, bardziej ujmującym, bardziej takim „że ach!”. Dzierżył także w zanadrzu głębiej schodzący bas i płynniej przebiegającą melodykę. Wyrażając się skrótowo można powiedzieć, że był obdarzony lepszym głosem. Mimo to nie wszystkie atuty były tym razem po jednej stronie. Bardziej surowe i chropawe brzmienie Questyle było szybsze, energiczniejsze i bardziej dynamiczne. Takie bardziej wysportowane i żwawe. Wybrzmiewało krócej i mniej szlachetnie, ale było bardziej skrzące i porywcze. Chiński wzmacniacz tryskał energią i zaskakiwał szybkością, przy czym jego brzmieniowa chropowatość nie należała do tych mizernych, branych z kiepskiej jakości, tylko tych lepszych, pokazujących fakturę samego dźwięku. Ideałem byłaby sytuacja, kiedy tego rodzaju chropowatość uzupełnia piękną głębię i melodykę, czyli coś w rodzaju syntezy Bakoona i Questyle. (Bakoon bowiem trochę za bardzo jak na mój gust i możliwości mojego odtwarzacza wygładza.) Jest to jak najbardziej osiągalne – osiąga to Twin-Head – jednak nie ma on tyle energii i witalności co Questyle. Ma jednak zarazem coś innego, czego przemilczenie byłoby nieuczciwością.

Questyle_CMA_800R_03 HiFiPhilosophy

Wypada nadmienić, iż duet ten brzmiał i wyglądał doprawdy przebojowo

Spędziłem ostatnio w towarzystwie wielu wzmacniaczy słuchawkowych długie godziny, a jedna z sesji trwała z przerwami ponad pięć obrotów dużej wskazówki wokół tarczy zegara. Przez pierwsze trzy prawie nie słuchałem, czekając aż lampy się rozgrzeją, a potem przez dwie następne słuchałem prawie cały czas z niewielkimi przerwami. Pod koniec drugiej z tych odsłuchowych godzin tknęło mnie, że coś się tutaj zmieniło, toteż porównałem szybciutko wszystkich po kolei do Twin-Heada. Z całą pewnością różnica jakościowa podczas tych dwóch odsłuchowych godzin na jego korzyść jeszcze narosła. Po trzech rozgrzewkowych była taka wyczuwalna, ale nie jakaś duża. Po pięciu była już pod względem złożoności brzmienia zasadnicza. Byłoby to dla mnie jako posiadacza bardzo dobrą wiadomością, ale policzyłem także niedawno ile kosztowałaby wymiana wszystkich lamp na dokładnie te same i skóra mi ścierpła. Potwornie lampy NOS w ostatnich latach zdrożały. Za cały ich komplet do Twin-Head byłby Bryston albo Questyle i jeszcze trochę na płyty by zostało. Makabra. Tak więc odpalanie za każdym razem na pięć godzin przed odsłuchem to bardzo kosztowna przyjemność; jak dla mnie zbyt kosztowna. Ale Questyle także w miarę upływu czasu poprawia brzmienie, tak więc jego użytkownik najlepiej zrobi, kiedy go w ogóle nie będzie wyłączał. Po kilku godzinach pod prądem różnica pomiędzy nim a Bakoonem się zmniejszyła. Bez wątpienia.

Wypada jeszcze dopowiedzieć jak grały te HD 800 z Questyle tak bez czynienia porównań. O ile ich brzmienie z Bakoonem w pierwszym rzędzie należałoby określić jako piękne i eleganckie, o tyle z Questyle było zajmujące i energicznie. Wiele razy pisałem, że mają te flagowe Sennheisery tendencję do brzmienia nudnawego, choć te z późniejszej produkcji w zdecydowanie mniejszym stopniu niż te z początków. Mniejszym czy większym, z Questyle na pewno nikt nie będzie się w ich towarzystwie nudził. Wzmacniacz przydawał im masę energii i narzucał styl poszukujący, przeglądający nagrania z wielką starannością, tak w manierze realistycznej, wydobywającej szczegóły i wyciągającej rzeczy ukryte z cienia. Brzmienie całościowo określiłbym jako podekscytowane, mrowiące się, bardzo dynamiczne, migotliwe. Bez długiej frazy i pogłębiania, tylko rytmicznie, chyżo i myszkująco. Z pełnią werwy i mocnego, wyrazistego grania. Tranzystorowo duchem, a jakościowo na bardzo wysokim stopniu zaawansowania. Scena, jak przystało na te flagowe Sennheisery, była oczywiście bardzo duża, ale nie tak romantyczna i klimatyczna jak u Bakoona, tylko realistyczna, napierająca na słuchacza bliskim pierwszym planem i mocno oświetlona. Działo się na niej dużo i prędko, bo chiński pół-monoblok przydaje wszystkiemu szybkości i na wszystko zwraca uwagę.

Brzmienie: Audez’e LCD-3

Questyle_CMA_800R_08 HiFiPhilosophy

Pora na ortodynamiczny przebój prosto z Ameryki: Audez’e LCD 3.

   Pisanie recenzji przy udziale słuchawek nie w pełni jeszcze wygrzanych jest mocno stresujące, bo o głupstwa wówczas nietrudno, ale nie sprawię by te LCD-3 wygrzały się w parę dni, a są tutaj szczególnie ważne, bowiem to drugie obok HD 800 słuchawki uchodzące za wyjątkowo dopasowane do Bakoona, a to jemu nasz Questyle ma deptać po piętach.

Znów zacznę od szczerych wyznań i od razu powiem, że Sennheisery HD 800 są od Audez’e LCD-3 do Bakoona bardziej pasujące, w każdym razie bardziej od takich jak te tutaj, czyli mających na koncie poniżej stu godzin i z moim odtwarzaczem. Flagowe Sennheisery zagrały od flagowych Audez’e głębiej i bardziej zachwycająco. Ale – uwaga! – w przypadku Questyle zaszła sytuacja odwrotna. Bardziej z natury gładkie i głębsze brzmieniowo Audez’e okazały się w dużej mierze łagodzić jego surowość i porywczość, nie zmieniając wprawdzie całościowo charakteru, ale dając brzmienie bardziej analogowe i o gładszej powierzchni. Sam odebrałem to pozytywnie, chociaż ktoś może woleć takie chropawe podekscytowanie. Poza tym wraz z większą głębią pojawił się też głębszy bas i teraz ten na Bakoonie schodził wprawdzie wciąż minimalnie głębiej, ale trochę był przy tym głuchy i mało wyrazisty, podczas gdy u Questyle pełen werwy i dźwięczniejszy.

Questyle_CMA_800R_05 HiFiPhilosophy

I piękny wyszedł z tego mariaż

Ogólnie biorąc brzmienie flagowych Audez’e z Questyle wydało mi się świetnym mariażem, bo nie było za ciemne ani ospałe, co się tym słuchawkom dość często zarzuca, a także bez nadmiernie uwypuklonej średnicy, co także niektórzy im wytykają. Nie było także za miękkie, do czego również miewają skłonność, tylko podobne w stylu do tego z HD 800, ale głębsze, pełniejsze i takie bez cyfrowych zmarszczek. Przy całej żywiołowości i energii zaznaczały się w nim już łukowate linie melodyki i mniej było piłkowanych krawędzi. Tak więc było to klasyczne dopełnienie i bardzo dobre dopasowanie, dające dużą odsłuchową satysfakcję i nieustającą chęć dalszego słuchania. Opierało się to wszystko o power, drajw i masę życia. Żadnej muzealnej powagi, powolnych ukłonów klasycznego tańca, czy skupiania się na gładkości i kolorycie. Całą parą naprzód po stromiznach dynamiki i gęstym mrowieniu faktur. A przy tym tak na słuchacza, z bliskim pierwszym planem, bez żadnego dystansu. W porównaniu Bakoon był natomiast właśnie w pewnym oddaleniu, z wielką gładkością, cały skupiony na elegancji i długich wybrzmieniach. Taki wysmakowany kolorysta od pięknych układów kompozycyjnych, a nie ekspresjonistyczny wichrzyciel, szkicujący szybką kreską i kładący ostre kontrasty – by odwołać się do porównań malarskich.

Porównałem jeszcze na koniec jak brzmią z Questyle Audez’e vs HD 800 – i te drugie wydały mi się takie nieco przygaszone i stłumione, a pierwsze połyskliwsze i dźwięczniejsze. Zdecydowanie LCD-3 dla Questyle bym wolał. Tak więc sytuacja w odniesieniu do słuchawek i wzmacniaczy okazała się krzyżowa: dla Bakoona zdecydowanie Sennheisery, dla Questyle zdecydowanie Audez’e. A przy tym same wzmacniacze mało były do siebie podobne, tak więc rację miał twórca Questyle, że podobieństwo jest tutaj bardziej słowne niźli faktyczne.

Questyle_CMA_800R_07 HiFiPhilosophy

Wysmakowane brzmienie LCD 3 i energia Questyla. Rewelacja!

Dodatkowo jedna uwaga. Bystry czytelnik z pewnością zauważył, że opisując HD 800 grające z Questyle użyłem tych samych określeń, którymi później uzasadniałem przewagę nad nimi Audez’e. Najpierw pisałem o Sennheiserach, że były „energiczne”, „podekscytowane” i „migotliwe”, a potem, porównując je do Audez’e, że „przygaszone” i „stłumione”, podczas gdy tamte „energiczne”. Sprzeczność jest jednak pozorna. To pierwsze odnosiło się bowiem do porównania ich brzmienia z Bakoonem – i wówczas faktycznie okazały się grać z Questyle energiczniej – a drugie do porównania z konkurencyjnymi słuchawkami, od których okazały się z kolei spokojniejsze i bardziej wyciszone. Relatywizm, po prostu relatywizm. Różne lustra porównań ukazują różne obrazy. Niemniej jedne i drugie słuchawki z Questyle grały bardzo żwawo i to odczucie w prezentacji tego wzmacniacza wysuwało się na plan pierwszy. A że Audeze’e żwawiej, to inna sprawa.

Brzmienie: HiFiMAN HE-6

Questyle_CMA_800R_09 HiFiPhilosophy

Posłuchajmy teraz, jak brzmi dialog chińsko-chiński. Ciekawie…

   Mnóstwo razy pisałem, że flagowe HiFiMAN-y potrzebują sporego kociołka mocy, tak więc zwykłe słuchawkowe wzmacniacze, nawet takie należące do stosunkowo w moc zasobnych, nie są dla nich idealnym partnerem. Pomiędzy „ideałem” a „nadawaniem się” rozciąga się wszakże duży obszar, na którym brzmienie może być bardzo dobre. A było takie zarówno w odniesieniu do Bakoona jak i Questyle.

Bakoon potrafi pogłębiać i wygładzać, co jest flagowym HiFiMAN-om ogromnie pomocne, dając w efekcie brzmienie trudne do określenia inaczej niż jako świetne. Brakuje wprawdzie temu wzmacniaczowi do pełnej doskonałości w mierze napędzania flagowych HiFiMAN-ów pewnej dozy brzmieniowego otwarcia oraz sporej dawki szybkości i dynamiki, które jedynie moc kilkunastu Watów może w te HiFiMAN-y włożyć, lecz mimo to grają one z nim upajająco i narkotycznie. Można się w tym brzmieniu zanurzać i można się nim napawać. Zatapia nas audiofilsą falą zniewalającego piękna i pośród tych przybywających wraz z kolejnymi utworami fal doznajemy audiofilskiej błogości.

Dynamiki i dostatecznej mocy nie potrafi dać flagowym HiFiMAN-om także Questyle, a przy tym jego niedobór mocy skutkował także odrobinę nosowym brzmieniem. Niedostatek ten, podobnie jak w przypadku Bakoona, nie oznacza jednak jakiegoś wyciszenia ani stłamszenia. Z oboma wzmacniaczami można słuchać HE-6 bardzo głośno, a jedynie ich życie wewnętrzne nie jest tak bogate jak być potrafi. Niełatwo przy tym określić precyzyjnie różnice jakościowe pomiędzy najlepszymi spośród słuchawek planarnych obecnych na rynku w przypadku napędzania ich przez Questyle. Pewne rzeczy są wprawdzie podczas zestawiania HE-6 z LCD-3 oczywiste, jak choćby to, że te pierwsze są nieco jaśniejsze, bardziej suche i czerstwe, a także mniej dynamiczne i zdecydowanie mniej szybkie, co wynika z różnicy w zapotrzebowaniu na moc.

Questyle_CMA_800R_11 HiFiPhilosophy

…ale bez przekonania. Najwyraźniej wspólna ojczyzna to nie wszystko.

Jednak ogólne wrażenie realności i poczucia przynależności do autentycznego dźwiękowego świata, mimo iż realizowane różnymi środkami, pod względem siły rażenia okazały się podobne. Gdyby nie ta wyczuwalna powolność, nie wiem czy nie byłoby remisu ze wskazaniem na flagowe HiFiMAN-y. Ich prozaiczny realizm zawsze działał na mnie bardzo silnie i zawsze się w tym brzmieniu świetnie odnajdywałem. Nie ulega wszakże wątpliwości, że wilgotna i połyskliwa dynamika Audez’e była w przypadku porównywania na Questyle bardziej spektakularna. Nieco wprawdzie podbarwiona i upiększona, ale z ciekawszą wypadkową, złożoną z samych świetnych jakościowo atrybutów. Nie wiem czy ktoś już opisywał brzmienie Questyle z Audez’e LCD-3, ale to naprawdę wybitny duet, zdolny porywać słuchacza bogactwem, elegancją i werwą. Kawał świetnego dźwięku, bez dwóch zdań.

Brzmienie: Grado GS1000i

Questyle_CMA_800R_01 HiFiPhilosophy

American Dream, podejście drugie.

   Dawne flagowe Grado to niewątpliwie kolejne słuchawki świetnie do Questyle pasujące. Z Bakoonem zabrzmiały minimalnie ciemniej i z odrobinę niższą tonacją, lecz znów ta jaśniejsza maniera Questyle zasługiwała na miano bardzo realistycznej i naturalnej. Śladowo szorstka i bardzo brzmieniowo otwarta, z mocniej niż u LCD-3 uwydatnionymi sopranami, dawała poczucie naturalności reportażowego stylu; pozbawionego akcentów poetyckich, a za to mocno osadzonego w realiach. Znów grało to mocno, szybko i dynamicznie, a jednocześnie w sposób najbardziej z dotychczasowych otwarty. A wszystko przede wszystkim za sprawą góry, która z HD 800 była lekko wycofana, z LCD-3 otwarta zdecydowanie bardziej i – tak mówiąc po audiofilsku – dobrze kontrolowana, a z GS1000i otwarta już całkowicie; mono zaznaczona, strzelista i iskrząca. Bardzo w takiej postaci przyjemna i popisowa, nie stwarzająca żadnego wrażenia, że cokolwiek ciąży nadmiernie ku dołowi. A jak już przy tym dole jesteśmy, to Bakoon znów schodził niżej, mrukliwie akcentując niskie rejestry, u Qustyle także dobrze wyartykułowane, ale nie schodzące aż tak nisko i nie tak masywne. W zamian szybsze i bardziej energiczne, bez śladu ospałości.

Być może niższe tonacyjnie i z bliższym pierwszym planem Audez’e podobałyby się komuś bardziej, ale do mnie całościowa swoboda, nośność górnych rejestrów i ukazany w perspektywie, jak zawsze wielki u Grado GS1000 sceniczny obszar, przemawiały z większą siłą, bardziej skłaniając do ich wybierania. Dlatego spośród słuchawek próbowanych dotychczas właśnie Grado GS1000i wydały mi się dla chińskiego wzmacniacza o wielkich aspiracjach najbardziej odpowiednie, choć wszystkich pozostałych także słuchało się świetnie. Sennheisery były najspokojniejsze, Audez’e zrównoważone i z lekko w porównaniu do Grado wypchniętą ku przodowi średnicą, a HiFiMAN-y sprowadzające na słuchacza najsilniejszy realizm, o dużej, naprawdę przemożnej sile oddziaływania.

Questyle_CMA_800R_04 HiFiPhilosophy

I to w wersji Hot Rod, a nie jakieś tam nudne barbecue!

Trzeba też w odniesieniu do tych HE-6 napisać, że miały najlepsze panowanie nad wszystkimi zakresami pasma i najlepszą techniczną umiejętność ich artykułowania. Gdyby nie to, że brakowało im nieco dynamiki i szybkości, właśnie je bym wskazał jako do Questyle najlepsze. Wato przy okazji dodać, że Questyle z HiFiMAN-ami okazał się nieznacznie mocniejszy od Bakoona, pozwalając przy pełnym odkręceniu gałki grać nieco głośniej; nie mogło to jednak nadrobić niedostatków dynamicznych.

Chciałbym abyśmy się dobrze zrozumieli. To nie jest tak, że HE-6 grały z Questyle czy Bakoonem ospale. Ich nieznacznego spowolnienia można nawet nie dostrzec. Dopiero kiedy się wie jak one grać potrafią, o ile umieją być szybsze i bardziej dynamiczne, dopiero wówczas odtwarzając to z pamięci i przymierzając do stanu bieżącego, można w pełni odczuć różnicę. Tak więc, koniec końców, Grado okazały się jednak najbardziej pasujące, popisowe i ekspresyjne, mimo iż panowanie nad dźwiękiem HiFiMAN-y oferowały lepsze.

Kontrastowe pomiędzy tą swoją wzlatującą górą a mocnym, punktowym basem, bez dociążania średnich rejestrów, tylko naturalnie i szybko grające, dawały dawne flagowe Grado spektakularny popis, scalający w jedno ekspresję z brzmieniową elegancją. Otwarte pozostaje jedynie pytanie, jak grałyby HE-6 gdyby podpinać je do dwóch Questyle jako monobloków. Ale może kiedyś i to się wyjaśni. Nie chcę przeciągać opisów, ale chciałbym też dodać, że stosunkowo jasne, nieco suchawe i bardzo realistyczne brzmienie flagowych HiFiMAN-ów nie wszystkim się podoba. Trzeba to brać pod uwagę podczas dokonywania wyborów. Wiele osób woli brzmienia ciemniejsze, bardziej wilgotne i z mocniejszym nasyceniem barwowym.

Questyle_CMA_800R_02 HiFiPhilosophy

Questyle po raz kolejny wykazał się wigorem i entuzjastycznym podejściem do grania.

Sam wolę jednak styl HE-6, a już szczególnie to w jaki sposób wiążą górne rejestry ze średnicą. Potrafią bowiem do perfekcji oczyścić ludzki głos z krzykliwości, jakiegokolwiek podwyższenia tonacyjnego, a jednocześnie nadać sopranom dźwięczności i bardzo dużej wysokości. To rzadka umiejętność, niestety okupiona w ich przypadku pewnym osuszeniem dźwięku.

Brzmienie: AKG K812

Questyle_CMA_800R_14 HiFiPhilosophy

Kończymy przegląd flagowców z profesjonalną wizją firmy AKG

   Nie wiem czy wszystko jest relatywne, podobno pewne rzeczy nie są, ale że dużo jest takich, to fakt. Napisałem dopiero co, że soprany w GS1000i były wysforowane i całkowicie otwarte, podobnie jak cały ich przekaz. A tymczasem w porównaniu z nowymi flagowymi AKG te same Grado okazały się wręcz powściągliwe. Spokojniejsze, bardziej stonowane i bardziej naturalne. Zupełnie tak samo jak wcześniej Sennheisery względem nich i Audez’e. Jednak ta naturalność to trudna sprawa. Bo jak ją właściwie wyceniać? Jeżeli jakieś słuchawki grają przesadnie ciepło, słodko albo cieniście, to sprawa jest jasna – naturalne nie są. Ale kiedy jedne do drugich grają podobnie, a tylko jedne bardziej akcentują szczegóły i bardziej wszystko uwypuklają, to które uznamy za naturalniejsze? Przecież kiedy z kimś normalnie rozmawiamy, nie odczuwamy takiej nadmiernej ekscytacji każdą frazą, każdą spółgłoską i samogłoską. Wszystko scala się i jest właśnie stonowane, a nie jak przez jakąś audio-lupę. W tej mierze Grado były bardziej autentyczne od AKG, które przeczesywały nagrania z mikroskopową rozdzielczością. No ale właśnie nagrania a nie żywą ludzką rozmowę. A jak odróżnić rzeczywistość nagraniową od fizycznej? Nie da się. To jak podnoszenie za włosy. Trzeba by dysponować nagraniem, o którym wiadomo, że bardzo dokładnie naśladuje zwykłą rozmowę, nie będąc niczym film z przeostrzonym, przejaskrawionym obrazem i za intensywnym oświetleniem. A takich nagrań nie mam i nic o takich nie słyszałem. Może ktoś dysponuje takimi nagraniowymi wzorcami, ale nic mi o tym nie wiadomo. Tak więc pozostaje stwierdzić, że profesjonalne AKG prezentowały styl właśnie profesjonalny, wyłapując każdą drobnostkę i na wszystko rzucając ostre światło. Zalewały słuchacza masą szczegółów zauważalnie większą niż którekolwiek z pozostałych, a cały ich przekaz był dużo bardziej ekspresyjny i rozedrgany. Tętnił tysiącami pulsów i każdy drobiazg obnażał. Jednak nie było w tym przerysowania, jakiejś sztuczności. Przegląd nagrań był zdecydowanie najdokładniejszy, a jednocześnie nie przeszkadzało to silnym doznaniom estetycznym. W porównaniu – tak natychmiast po przełożeniu – inne słuchawki wydawały się nieco pozbawione życia. Takie trochę jak koła z lekko spuszczonym powietrzem. I trzeba dopiero było sobie tłumaczyć, że przecież normalny świat nie jest aż taki rozmigotany i aż tak szczegółowy jak u tych AKG.

Questyle_CMA_800R_15 HiFiPhilosophy

I był to godny finał. Pokazowi fajerwerków nie było końca.

To wszystko nie znaczy, że pozostałe słuchawki nie były bardzo szczegółowe i dynamiczne. Znaczy tylko, że AKG najbardziej wszystko podkreślały, były najbardziej żwawe i obraz dźwiękowy miały najbardziej kontrastowy. Mimo to, a może właśnie dlatego, właśnie je do słuchania z Questyle dla siebie bym wybrał. Bardzo podobały mi się także HE-6, Grado i Audez’e, a najmniej – o paradoksie! – te tak polecane Sennheisery. Nie żeby źle grały, ale pozostałe wydały mi się ciekawsze i nic na to nie poradzę. Za to z Bakoonem były właśnie najlepsze i to obrazuje jak różnie w tym całym audiofilizmie bywa.

Podsumowanie

Questyle_CMA_800R_19 HiFiPhilosophy   Co wiemy już o Questyle, a czego jeszcze nie wiemy? Wiemy, że jest świetnym wzmacniaczem i że znakomicie potrafi obsługiwać wszystkie wysokiej klasy słuchawki, nie wiemy natomiast jak spisuje się podwojony, będąc parą monobloków. Wiemy także, że jego charakter brzmieniowy skłania do poszukiwania dlań muzykalnego i zagęszczającego towarzystwa, a więc zapewne odtwarzaczy o lampowym stopniu wyjściowym albo lampowych DAC-ków. Nie znaczy to, że dobre tranzystorowe źródło się nie nadaje, a jedynie wyznacza pewien ogólny kierunek poszukiwań. Powinno być gęsto, barwnie i muzykalnie, tak aby dopełniać wigor i dynamizm samego wzmacniacza. To samo powinno dotyczyć samych słuchawek, ale nie wiem czy akurat K812, HE-6 i GS1000i są tego najlepszym świadectwem. Wszystkie grają wprawdzie z bardzo mocnym basem i w miarę gęsto, ale nie jakoś szczególnie, tak więc uogólnienia mogą być tutaj mylące i lepiej wszystko odsłuchowo posprawdzać zanim się podejmie jakąkolwiek decyzję. Bo może właśnie nie lampa? Albo ta tak, a tamta nie? Abstrahując jednak od jakichś konkretnych wyborów wzmacniacz należy uznać za bardzo udany, z zastrzeżeniem, że należy go polecać tym wszystkim, którzy w brzmieniu poszukują szybkości i energii, a nie łagodności i skupienia na samej melodyce. Questyle tętni życiem i atakuje mnogością szczegółów, pędząc wartko naprzód i śrubując wyniki; tak więc, uciekając się do terminologii sportowej, najwyższe noty otrzymuje nie za styl tylko za odległość. Nie jest spokojny i pełen czaru, tylko zawadiacki i przebojowy. Woli rytm od melodii i dynamizm od subtelności. Nie przeciąga wybrzmień, nie ogląda się tęsknie za siebie, tylko szybko prze naprzód i ostro wchodzi w zakręty. Kto taki styl muzycznej prezentacji uważa za dla siebie właściwy, będzie miał z niego pociechę. A ci, którzy wolą nadobność i wytworność od mocy i przyspieszenia, powinni sobie poszukać czegoś innego.

 

W punktach:

Zalety

  • Świetna szybkość i dynamizm.
  • Tryska energią.
  • Pozbawione cienistości, naturalne, pełne dziennego światła brzmienie.
  • Tranzystorowe granie na bardzo wysokim poziomie ogólnym.
  • Wciągający styl prezentacji.
  • Sprawdza się z szeroką gamą najwyższej klasy słuchawek.
  • Zapas mocy wystarcza do dobrego napędzania nawet konstrukcji planarnych.
  • Funkcja przedwzmacniacza.
  • Funkcja monobloku.
  • Symetryczność.
  • Czysta klasa A.
  • Można niemal bez jakościowego uszczerbku podpinać jednocześnie dwie pary słuchawek.
  • Ładny i zgrabny wygląd.
  • Wysokiej klasy komponenty.
  • Staranny montaż.
  • Całkowicie aluminiowa obudowa.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Pewien niedobór muzykalności.
  • Symetryczne podpięcie słuchawek tylko w trybie dual mono.
  • Za mocno świecące diody.
  • Matowa, pozbawiona gładkości obudowa trudno się czyści.
  • Brak krajowego dystrybutora.

 Sprzęt do testu dostarczyła firma:

Questyle Logo

 

 

 

 

 

Dane techniczne:

  • Współczynnik wzmocnienia:  15,5 dB.
  • Maksymalna moc wyjściowa:  180 mW (7.5Vrms) @300, standard stereo mode, 710 mW (15Vrms) @300, mono mode.
  • Stosunek szumu do sygnału:  114 dB, stereo mode; 118 dB, mono mode.
  • THD: 0.00038% przy 1kHz,  standard stereo mode, 0.00026% przy 1kHz, mono mode.
  • Pasmo przenoszenia: DC-200 kHz (+ 0, – 0.3 dB); DC-650 kHz (+ 0, – 3 dB).
  • Czułość: 1.2 Vrms.
  • Impedancja: 47 Ω.
  • Wejścia: XLR stereo, RCA stereo, XLR mono full balance input.
  • Wyjścia:  dual 6.35 mmstereo headphone jacks; XLR mono full balance output,  RCA pre-amp output.
  • Typ wzmocnienia: czysta klasa A
  • Voltage: 100-120 V i 220-230 V, przełączanie wewnętrzne.
  • Pobór mocy:  13 W.
  • Wymiary:  330 x 300 x 55 mm.
  • Cena: około 1500 €.

 

System:

  • Źródło: Cairn Soft Fog V2.
  • Wzmacniacze słuchawkowe: Bakoon HPA-21, Questyle CMA 800R.
  • Słuchawki: AKG K812 (kabel FAW Noire), Audez’e LCD-3, Grado GS1000i, HiFiMAN HE-6, Sennheiser HD 800 (kabel Audeos).
  • Interkonekty: Harmonix HS-101 Improved RCA,TaraLabs Air1 RCA, Tellurium Q Black Diamond XLR.
  • Kondycjoner prądu: Entreq Powerus Gemini.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

8 komentarzy w “Recenzja: Questyle CMA800R

  1. Piotr Ryka pisze:

    Ponieważ zdjęcia mogą wprowadzać w błąd, wyjaśniam, że słuchawki Audez’e LCD-3 były odsłuchiwane z własnym okablowaniem, a widoczny na zdjęciach kabel FAW Noire przyjechał zbyt późno i wziął jedynie udział w sesji zdjęciowej.

  2. Marcin pisze:

    bardzo dobra recenzja; widać, że kosztowała dużo czasu i wymagała odpowiedniego skupienia. Myślę, że najważniejszą cechą, która się z niej wybija, a przynajmniej najważniejszą dla mnie jest jej szczerość. Dużo obecnie się pisze, chyba nawet za dużo i to, co z większości tekstów wypływa to ich nieautentyczność; że wszystko jest poprzedzone zwrotem „to zależy”, „tak jakby”, „w cudzysłowie”, a liczni autorzy sami nie wierzą w to, co piszą albo nawet tego nie dostrzegają, popadając zupełnie w bełkot zasłyszanych i zapamiętanych jako własne frazesów; a ten teks wydaje mi się być właśnie autentyczny i nie ograniczam tej jego cechy jedynie do charakteru tekstu, który poświęcony jest aparaturze audio. Piszę to całkiem serio.

  3. miroslaw frackowiak pisze:

    Coraz mniejsze roznice widoczne sa miedzy wzmacniaczmi i sluchakami,bystry obserwator zacznie spogladac na cene,recenzent ma problem z zauwazeniem zdecydowanej roznicy w ich graniu i dlatego pisze o swoich preferencjach sluchowych!Piotr akurat sluch i doswiadczenie ma znakomite i wychwyci wszystko ale mlodzi audiofile tego akurat nie wychwyca,dlatego mysle ze cena sprzetu bedzie najwazniejsza przy kupnie.LCD-3 jeszcze zaskocza Piotra po wygrzaniu i oglosi swiatu o nastepnych sluchawkach, ktore dolacza do najslawniejszych na swiecie.

  4. Tomek pisze:

    Takie właśnie jak Pana Mirosława refleksje mnie naszły po wczorajszej lekturze 🙂

  5. Grzegorz pisze:

    Z opisu wnioskuję że Fostex-y TH-900 świetnie by pasowały do tego wzmacniacza. Jestem bardzo ciekaw takiego zestawienia gdyz wiele osób uważa że grają one lepiej od LCD-3.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Fostexy mają przyjechać za parę dni, ale do tego czasu nie będzie już prawdopodobnie Questyle. Teoretycznie to zestawienie powinno być bardzo dobre.

  6. Grzegorz pisze:

    Fostexy mam w Krakowie więc możemy sprawdzić jak się spisują

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie ma przeszkód, umówimy się.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy