Recenzja: Pylon Audio Sapphire 23

   O dobre kolumny nie jest trudno, sam Pylon oferuje niejedne. Aczkolwiek od dobrych do zdolnych zaspokoić najdalej idące oczekiwania najbardziej wyrafinowanych gustów, droga jeszcze daleka. Ale my teraz nie o takich. Nie rozmawiamy o poziomie Avantgarde Duo Mezzo, Destination Audio Vista, czy Avatar Audio Holophony Numer Jeden. Też nie o szczytowym modelu Pylona, jakim jest Jasper 25. Rozmawiamy o dobrych i niedrogich – a te są najpopularniejsze;  czyli dla najszerszego kręgu odbiorców. Toteż liczę na czytelnictwo.

Zacznę tym razem od skojarzeń, jakie każdy z nas miewa. Skracając temat powiem, że nazwa Pylon w odniesieniu do kolumn głośnikowych momentalnie kojarzy mi się z czymś dobrym. Nie czuje się znawcą oferty, kudy do przesłuchania całej, ale dość sporo głośników Pylona słyszałem (głównie za sprawą AVS) i każde mi się podobały. Zważywszy, że żadne nie są szczególnie drogie (najdroższe za dwadzieścia trzy tysiące, większość za tysięcy parę), można to uznać za duży wyczyn. – Stąd skojarzenie. Są większe i sławniejsze marki – zatrudniające sztaby ludzi i mające renomę światową – które na taką ocenę nie zasłużyły, są nawet dalekie od niej. Nazw nie będę wyliczał, ale mający dobre uszy i dobry przegląd rynku prędko je sobie dopowie.

Słyszałem wiele Pylonów, ale recenzowałem wcześniej jedne – model Pearl Monitor. Monitorowy, zgodnie z nazwą, dokładnie trzy razy tańszy: za równy jeden tysiąc, gdy te Sapphire są za trzy. Trzy razy prawie  odnosi się też do wysokości obu, ale już nie tak całkiem. Niemniej Sapphire są bez mała trzy razy wyższe od Pearl, jako następstwo bycia podłogowymi i smuklejszymi tak w ogóle. Ale zanim się w to wgłębimy, słowo przypomnienia o marce Pylon.

Formalnie powstała w 2011, ale jej dzieje są o wiele dłuższe i łączą się z historią firmy Tonsil. Jednak nie aż od 1945 roku, kiedy pod całkiem inną nazwą powstało to, co w 1960-tym zostało nazwane Tonsilem. Wielkie zakłady ulokowane we Wrześni produkowały w czasach boomu gospodarczego lat 70-tych dwa modele słuchawek (oba poznałem, jeden miałem) i kilkanaście modeli kolumn na licencji Pioneera. (Jedne takie też miałem.) W latach reformy Balcerowicza Tonsil trafił na giełdę, z gromką adnotacją ministra Lewandowskiego o byciu perłą polskiego przemysłu. A potem – patrzcie państwo, jaka ładna reforma – ten Tonsil wziął i zbankrutował. Później się wiele razy odradzał i teraz wciąż istnieje, a Pylon z niego wykiełkował i jest obecnie całkiem osobnym, niczym nie powiązanym organizmem gospodarczym. Jedynie trochę ludzi przeszło z Tonsilu do Pylona, natomiast baza produkcyjna i wachlarz ofertowy to zupełnie inne historie. Tonsil wciąż tłucze swe głośniki na bazie licencyjnej Pioneera sprzed bez mała półwiecza, Pylon sprzedaje konstrukcje własne, o niebo moim zdaniem lepsze. Na niemały dodatek cenowo bardziej sympatyczne, o czym już była mowa. (To jedną nazwę z wyliczanki macie, ale jest ich o wiele więcej i są między nimi sławniejsze.)

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

3 komentarzy w “Recenzja: Pylon Audio Sapphire 23

  1. Sławek pisze:

    Tak to już z Pylonami jest – im gorzej je ustawić, tym lepiej grają. Opcje wypróbowane przeze mnie to: walce metalowe fabryczne z podkładkami filcowymi, firmowe kolce wkręcane z podkładkami metalowymi i bez oraz absorbery Avatar Audio Receptor model 2. Z receptorami najlepiej, ale też najmniej stabilnie. Po dziesiątym razie jak podnosiłem monitorki przewrócone przez koty – skapitulowałem i na spodzie przykleiłem po prostu kawałki filcu na metalowych gniazdach. Od tego czasu jest święty spokój. A grają całkiem ładnie. I o dziwo grają lepiej bliżej tylnej ściany niż jak były od niej oddalone – stoją na komodzie innej możliwości nie ma. Model Ruby monitor.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Z kłopotami czy bez, świetne głośniki. Daleko szukać drugiego takiego dźwięku za te pieniądze.

  2. profesor Miodek pisze:

    grafomania aż oczy szczypią

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy