Recenzja: PATHOS Inpol Ear

Odsłuch

Przy komputerze

PATHOS Inpol Ear HiFi Philosophy 003   Skoro tak cenią symetrię, to symetryczne Tellurium Q, a skoro nie ma przetwornika, to do pomocy Ayon Sigma. Także z lampami i też symetryczny, i też oczywiście najlepszy na świecie. Samych takich w przedziale wysokich cen mamy i tylko na wielkich zlotach w Warszawie i Monachium jakoś nie za bardzo to słychać. Kabel cyfrowy ifi Gemini z iUSB3.0 do kompletu między komputer a Sigmę – czyli ogólnie to samo co zawsze w ostatnich czasach. I tylko ten wzmacniacz nowy, jeszcze nie próbowany. Przy komputerze dałem mu za zadanie mocować się z symetrycznym jak on Phasemation, a potem bił się będzie z single-ended triode 45ʼ w Twin-Head i zobaczymy kto górą. Dodam, że na ostatnim Audio Video Show słuchałem tego Inpol Ear z oryginalnymi lampami i słuchawkami HiFiMAN HE-1000 – i średnio mi się ten zestaw podobał, ale tam źródło było słabawe, a teraz gramy bez żartów.

W ramach rozgrzewki uprzedzę, że wzmacniacze typu Inpol mają tendencję do żywiołowego brzmienia o wyraźnych obrysach, tak więc słuchanie ich w pierwszym kwadransie po odpaleniu nawet z lampami tak muzykalnymi jak Philips SQ może być nieco męczące, o ile nie użyjemy przetwornika o podobnej do tych lamp charakterystyce (a Sigma nie należy do takich), a już szczególnie w towarzystwie słuchawek też mających ostrzejsze krawędzie, jak choćby HiFiMAN HE-6. Zaczniemy jednak od mających zdecydowanie łagodniejszy charakter

AudioQuest NightHawk (kabel Tonalium Audio)

Ciemne gęste, żywe i dynamiczne brzmienie o wyjątkowej trójwymiarowości – tak by to skrótowo określił. Im więcej tych NightHawk słucham, tym bardziej je doceniam i mi się podobają. Wiem, nie wszystkim przypadnie do gustu ich gęstość i budujący trzeci wymiar pogłos, ale w sensie muzykalności, siły obrazowania, mocy basu i tak jak tutaj eksponowanej trójwymiarowości są wyjątkowe. Do Inpol Ear z Sigmą pasowały rewelacyjnie. Chyba że ktoś nie lubi ciemnego brzmienia, gdyż to na pewno było ciemne. Ale dla przeciwwagi żywe, iskrzące i w całościowym wymiarze szczególnie płynne, co wzmacniaczom z obwodem Inpol wcale tak łatwo nie przychodzi. Związane z nim opowieści o wyjątkowym braku zniekształceń na pewno bardziej odnoszą się do wyrazistości, świetnego tempa i dynamiki niż analogowego falowania i gramofonowej płynności. Te powinny pochodzić od źródła, kabli i słuchawek, a tutaj źródło raczej niekoniecznie było tego rodzaju, a mimo to NightHawk z Tellurium i Tonalium dali sobie bez trudu radę. W efekcie wspomniana mieszanka kontrastów, jak zawsze intrygująca. Gęste i płynne brzmienie, a jednocześnie wyraziste, trójwymiarowe, tryskające energią. Ciemne – fakt, w stronę zmierzchu – ale takiego miejskiego, rozświetlanego latarniami i ruchliwego. Czarny aksamit tła a na nim błyski światła i gęste plamy barwne o trójwymiarowym, starannym modelowaniu. A jednocześnie wszystko tętniące życiem, porywcze, dynamiczne. Pośród tego moc się uwijająca, że nie chciałbyś się pobić z kimś takim. Ciosy basu, głębia basowych gitar, potęga orkiestr i organów – wszystko w wymiarze XXL. A nie dość tego, to w błyskawicznym tempie.

Inpol Ear ma to coś, co się nazywa szczególną mocą. Potężny zapas energii daje piorunujące piano-forte z super stromiznami głośności. W efekcie uderza dźwiękową ścianą, nie mając żadnych opóźnień. Rockowy czy orkiestrowy atak ma przebieg piorunujący. To całkiem są inne stany niż kiedy coś się grzebie i niczym surfer pechowiec jedziesz po niższej fali. Inpol Ear stawia w jednej chwili potężne ściany dźwięku i grzbiety fal ma szczególnie wysokie, a w efekcie burza emocji i każdy żywszy utwór staje się jeszcze żywszy. Ogromnie to się NightHawk przydawało, a przede wszystkim mnie jako słuchaczowi. Nuda? Przenigdy! Z tym wzmacniaczem nigdy nie będziesz się nudził

Beyerdynamic T1 V2  (kabel Tonalium Audio)

PATHOS Inpol Ear HiFi Philosophy 002Lecz co ze słuchawkami nie tak gęstymi, natomiast analogicznie jak przetwornik i wzmacniacz wyraziście operującymi dźwiękiem?

Nie zaskoczę nikogo pisząc, że brzmienie Beyerdynamic było nieznacznie jaśniejsze, świeższe, mniej zgęszczone i też trójwymiarowe. Inaczej nieco, z mniej wyczuwalnym, bo  lepiej zamaskowanym pogłosem, ale zdecydowanie trójwymiarowe. Może natomiast być zaskoczeniem, że brzmienie to także okazało się muzykalne – obrazujące z pełną płynnością. Nie tak potężne, nie tak przytłaczające, zdecydowanie delikatniejsze, a w zamian wyrafinowane i podobnie jak z NightHawk bez przesadnego narzucania pokazujące każdy szczegół. Bardziej natomiast eteryczne, napowietrzone, ze świetnie dozowanymi sopranami i tradycyjnie u tych słuchawek popisową rytmiką. Więcej światła, a mniej zgęszczenia. Większa subtelność, a mniejsza moc. Doskonale dobrana postać sopranów – tak żeby we wszystkim uczestniczyły, a jednocześnie były gładkie, nie rozjaśniające i nie piaskujące. Jako rezultat całościowy ten charakterystyczny ale nieczęsto pojawiający się u T1 rys piękna i niewymuszonej swobody. Otwartość, wielka przestrzeń, łagodne, lekko szarawe światło i magia uczestnictwa. Mocniejsze znacznie oparcie na świetnie zrobionej akustyce niż samym wypełnieniu, ale rock także porywający energią i naporem. Większa tajemniczość wpleciona w przestrzeń, a mniejsze ciśnienie dźwięku. Ale też duże i oszałamiające porywającym atakiem. Szalone tempa, cała muzyka w szarży, a równolegle piękno i wyrafinowanie. W efekcie każda muzyka jako popis – zarówno ta szybka jak i wolna.

Fostex TH900 Mk2

To teraz flagowe Fostexy, które tak dobrze pasowały do mniejszego Pathosa. Pasowały ale w pauzach brzęczały, a tu…całkowita cisza! Szmeru najmniejszego czy bzyku – cisza jak na Księżycu! Jakże miło móc to napisać. Jednakże brzmienie wielkiego Inpol okazało się nieco inne niż małego i w ten sposób przyrządzone, że Fostexy tym razem odrobinę względem poprzednio próbowanych mniej pasowały. Też grały gładko, świeżo i na charakterystyczną dla siebie modłę z mocno tętniącym basem, ale w odbiorze mniej były ekscytujące, a bardziej wyrównane. Nie tak wysokociśnieniowe i gęste jak NightHawk i nie tak fascynująco piękne jak Beyertdynamic T1. Może to tylko kwestia kabla, bo tamte miały Tonalium, ale tak czy inaczej było to świetne granie o stylu bardziej uspokojonym i mniej narzucającym fascynację. Ciekawe w sumie zjawisko, bo właśnie TH900 zazwyczaj najbardziej są narowiste, a tutaj szły równo jak lipican i tylko potężny bas niczym bęben basowy dudnił. Miało to własny urok czajenia się do skoku, najpierw słuchacza uspokajający, by tym bardziej raptowną eksplozją dźwięku go potem przytłoczyć, niemniej zarówno potężny napór NightHawk jak i akustyczne misterium T1 bardziej mnie fascynowały. Fosteksy grały neutralnie, równo, bez tak czarnego tła i takiego nasycenia koloru. Ale w sumie też na bardzo ogólnie wysokim poziomie.

HiFiMAN HE-6

Ostatnie z kablem symetrycznym (własnym) były dawne flagowe HiFiMAN. O nie przed odsłuchem najbardziej się bałem, zwłaszcza posłuchawszy ich chwilę zaraz po odpaleniu systemu. Nie grało to raczej smacznie, zdecydowanie za ostro i płasko. Ale na przeciągu godziny sytuacja stała się inna. Żywość i kontrastowość z jaśniejszym, jak zwykle u nich, ale wciąż raczej ciemnym brzmieniem klarowała się w coś też fascynującego urodą. Tempo, tempo i jeszcze raz tempo, plus ostry obraz o wielkiej rozdzielczości i ozdobiony połyskiem. Bez takich przestrzennych efektów jak u T1 i tak zgęszczonego obrazu jak u NightHawk, ale „crisp”, z blaskiem i szalejącym muzycznym wirem. Wolałem wprawdzie T1 i NightHawk, ale ten styl też był daleki od przeciętności, nawet takiej bardzo poprawnej.

Sennheiser HD 800S

PATHOS Inpol Ear HiFi Philosophy 010Na koniec tego etapu dwie pary słuchawek z kablem własnym i niesymetrycznym. Na początek nowe flagowe Sennheisery. O nich mogę napisać, że zagrały tak, jak spodziewałem się że zagrają zmodyfikowane flagowe Fosteksy. Żywo, wyraziście, z pogłosem budującym dobitnie trzeci wymiar. Jak zwykle u nich z dużymi źródłami i wysoką całościowo kulturą, a bez doskwierającego im czasem poczucia nudy. Ciekawy, wszechstronnie ciekawy dźwięk. Kubiczny, na dużej, uporządkowanej scenie o niskim horyzoncie, głęboki, nasycony i o gęstości pośredniej między T1 a NightHawk. Przejrzysty przy tym, też dość ciemny i spokojniejszy niż z HiFiMAN. Ale mimo spokoju napompowany energią i o postaci intrygującej, niejednostronnej. Naturalny i niepowszedni zarazem. Neutralny technicznie a nieneutralny emocjonalnie. Żywy, szybki, z kontrastem, a jednocześnie o wyrównanym paśmie, niczego poza może trzecim wymiarem specjalnie nie akcentujący. Taki dobry pod każdym względem ale nie w nudny a ciekawy, dający słuchaczom radość. Prawdopodobnie przede wszystkim dlatego, że gładkość słabiej wyrażający od wyraźności konturów, a soprany z trafieniem idealnym zarówno tonalnie jak ilościowo. Ogólnie zatem super. I żadnego dystansu do symetryczności, choć może z kablem symetrycznym byłoby jeszcze lepiej.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy