Recenzja: Oyaide Tunami GPX V2 i Tunami GPX-R V2

Oyaide_Tunami_GPX_V2_GPX-R_V2_013_HiFiPhilosophy   Była już recenzja kabli zasilających w cenach od siedmiu do prawie czterdziestu tysięcy, a teraz pora (bo tak proszono) na krótką relację jak w ich kontekście dają sobie radę takie stosunkowo niedrogie ale z aspiracjami.

Firma Oyaide jest japońska, i to nam od razu wrzuca w temat wysoką technologię. Od dawna zajmuje się okablowaniem, czyli wszystko ląduje na swoim miejscu, a jeszcze na dodatek wprowadziła niedawno do obiegu nową serię przewodów, takich do wysokiej japońskiej technologii wprost nawiązujących.

Ale po kolei. Oyaide Electric. Co., Ltd. powstała dość dawno, bo w 1952 roku, w czasach początku wielkiego boomu japońskiej gospodarki. Przeciętny Polak nie ma pojęcia jak taki boom wygląda, ponieważ w Polsce nigdy do takiego wybuchu nie doszło. A nie jest łatwo sobie to wyobrazić, ponieważ kiedy takie coś się przydarza, dany kraj w ciągu kilkunastu lat ulega całkowitemu przeobrażeniu i z ubogiego staje się zamożny. Tak działo się w Niemczech i Japonii w latach 50-tych i 60-tych, w Korei i na Tajwanie w 70-tych i 80-tych, a teraz dzieje się w Chinach i Indiach, tyle że w innym całościowo wymiarze z uwagi na liczbę ludności oraz zaczynanie od o wiele niższego punktu startowego. To jednak tylko historyczna dygresja, a nas interesujące fakty są takie, że Oyaide Electric. Co., Ltd. była na początku zwyczajnym sklepem z kablami przemysłowymi, będącym własnością pana Kazuji Oyaide. Biznes szedł dobrze, jak zawsze w tak rozwojowych czasach, a więc się szybko rozwijał i poszerzał asortyment. W efekcie jakieś trzydzieści lat temu rozszerzył się też na kable audiofilskie, a pierwszymi tego typu produktami od Oyaide była listwa połączeniowa OCB-1 i kabel głośnikowy OR-800. Oba te rozwiązania wymusili na panu Oyaide sami klienci, wchodzący albo już zanurzeni w audiofilizm, dynamicznie rozkwitający w latach 80-tych. A warto jeszcze dorzucić, że sklep pana Oyaide był położony w Akihabara Denki Gai, czyli tokijskim „mieście elektrycznym” – dzielnicy handlu elektroniką, największej takiej na świecie.

Rok 2000 to kolejna chwila istotna – moment wejścia Oyaide Electric. Co., Ltd. na rynki światowe, przy czym firma w ramach swej strategii biznesowej podkreśla od początku, że wszystkie surowce i komponenty stosowane w jej produktach pochodzą od japońskiego przemysłu, a także wyłącznie japońskie jest wykonanie. A przy tym Oyaide to nie tylko sam montaż. Firma zdążyła się rozrosnąć i ze zwykłego sklepu stała dużym przedsiębiorstwem, posiadającym własne zaplecze rozwojowo-badawcze. Tak więc to bycie japońskim oznacza tutaj także byciem przede wszystkim od samego Oyaide.

Budowa

Tym razem przyjrzymy się, a raczej przysłuchamy się najnowszym kablom sieciowym z Oyaide z serii Tunami:

Tym razem przyjrzymy się, a raczej przysłuchamy się najnowszym kablom sieciowym z Oyaide z serii Tunami:

   Oba recenzowane przewody są wariantami pierwotnego, skierowanego tylko na rynek japoński, kabla zasilającego Oyaide Tunami GPX. Oba mają więc, zgodnie z przeznaczeniem, europejskiego typu wtyki (sygnowane dodatkiem małej litery „e”), a przy tym identyczną budowę wewnętrzną. Oba też stanowią już drugą wersję tej wariantowości, oznakowaną symbolem V2. Różnią się przy tym dość znacznie ceną, jako że Tunami GPXe V2 kosztuje 1890, a GPX-Re V2 2790 PLN. Różnią się także wyglądem, ponieważ ten bez „R” ma czerwone, a ten z „R” białe wtyki. No i różnić się muszą budową, skoro inaczej kosztują, a wraz z tym oczywiście brzmieniem.

To ostatnie piszę bez skrępowania i z całkowitym lekceważeniem dla wszystkich twierdzących, że przewód zasilający żadnego własnego brzmienia posiadać nie może. Różnice są oczywiste i nie ma się przy tym co zatrzymywać w sensie samego ich zachodzenia, tak więc skupimy się wyłącznie na czym różnice te polegają. Ale o tym za moment.

Zatem, w myśl tego co już napisałem, różnica w budowie nie dotyczy samego kabla, bo ten u obu jest identyczny, bazujący na linkach z miedzi 102 SSC o przekroju 5,5 mm kwadrat, skręcanej w trzy wiązki i trójwarstwowo ekranowanej. Same te wiązki są zaś (rzecz istotna) skręcane z siłą większą niż ma to miejsce normalnie, tak by wycisnąć spomiędzy drucików pracujące tam jak izolator powietrze i nadać wiązce bardziej spoistą strukturę. Przewody tak powstałe nawiązują do kabli profesjonalnych, mogąc przewodzić prąd o napięciu aż 600 V i natężeniu do 30 A.

...GPX V2...

…GPX V2…

Równie ważny okazuje się trójwarstwowy ekran, na którego izolację składają się licząc od zewnątrz: powłoka z izolującej od zewnętrznych zakłóceń magnetycznych folii miedzianej, karbonowy dielektryk o własnościach demagnetyzujących oraz położona na samych przewodach warstwa przechwytująca ciepło. To trójwarstwowe nowego typu izolowanie jest właśnie tą nowością, dzięki której oznakowano przewody jako V2. Całość ląduje dodatkowo w solidnym, czarnym płaszczu izolującym bez żadnych ozdobnych oplotów i jest dość sztywna, ale pozwala się koliście skręcać. Dodatkową zaś rolą tej najbardziej zewnętrznej izolacji jest tłumienie zewnętrzynch wibracji, na przykład od wibrującej podłogi.

Identyczna wiązka przewodząca, a różnica w cenie tak duża? No, owszem, ale o niej decydują nie przewody lecz wtyki. Te od tańszego, czerwone, to wtyczki P/C-046 Special Edition „ITALIAN RED”, wykonane z brązu fosforowego powlekanego palladem i złotem, a te zastosowane w droższym białym to wtyki P/C-004 Special Edition „ASPIRIN WHITE”, wykonane są z miedzi berylowej pokrytej palladem i platyną. U tańszego zatem brąz fosforowy i złoto, a u droższego miedź berylowa i platyna. I to, proszę państwa, słychać.

...oraz GPX - R V2.

…oraz GPX – R V2.

Ale nim usłyszymy różnice, rzucę jeszcze, że oba  kable lądują w czarnych, tekturowych pudłach z odnośnymi zdjęciami na pokrywach i dumnymi napisami „BRAND NEW 102 SSC JAPAN MADE”. Jednakże dla użytkowników najważniejsze będzie, że obiecują za te swoje umiarkowane pieniądze zakosztować brzmieniowych smaków jak przy użyciu kabli naprawdę bardzo drogich, na które prawie nikogo nie stać.

Brzmienie

Obydwa kable korzystają z tego samego budulca przewodu i oblotu.

Obydwa kable korzystają z tego samego budulca przewodu i oblotu.

   Tu nie ma się nad czym rozwodzić, ale kilka zasadniczych kwestii jest do wypunktowania.

Przewody testowałem ze wzmacniaczem Schiit Ragnarok i słuchawkami HiFiMAN HE-6 oraz głośnikami Reference 3A. Sygnał podał Accuphase DP-700, a resztę okablowania dały Tellurium Q oraz Sulek.

Tunami GPX V2

Czerwony, znaczy więc tańszy, od razu w błąd nas wprowadza, a czyni to właśnie swoją czerwienią. Bo ta się kojarzy z agresją, z ostrym seksem, krwią, płachtą na byka i innymi przyjemnymi oraz nieprzyjemnymi rzeczami, ale na pewno nie z łagodnością. Tymczasem kabel jest właśnie łagodny. Wyjątkowo aż nawet i w bardzo miły sposób. Taki wszystko wygładzający, uspokajający, upiększający aż nawet. Nie robi się z tego mgiełka czy jakaś inna filtracja bądź nuda, tylko wszystko staje się stonowane a nie krzyczące. Takie jak o poranku, kiedy słońce jeszcze nie wzeszło, ale wszystko już widać wyraźnie, tyle że jeszcze powierzchnie ani niebo nie błyszczą mocnym blaskiem. I wtedy świat jawi się jako bardziej jednolity, bo nie podzielony na to co blask pochłania i co go mocno odbija, a więc nie dąży do ukazania kontrastów, tylko uspokojonej całości o bardziej jednolitym wyrazie.

Różnicę w tym wypadku robią zastosowane wtyczki: ...w wypadku modelu GPX...

Różnicę w tym wypadku robią zastosowane wtyczki: …w wypadku modelu GPX…

Tak więc soprany są teraz łagodniejsze, ludzkie głosy nie tak wyraziste że aż czasami za ostre, a bas nie tak twardy i nie o tak mocnych konturach. Tu bardziej jest pastelowo, bardziej też jasno, bo w mlecznym, łagodnym świetle – i ewidentnie przede wszystkim łagodząco, co może nieść wybawienie. Bo ileż razy mamy do czynienia z sytuacją, gdy coś trzeba powściągająco łagodzić, gdyż oczy męczy niepotrzebnym połyskiem a uszy kłuje ostrością.

Takie rzeczy zdarzają się przede wszystkim w sprzęcie nie kosztującym majątku, chociaż różnie, powiedzmy sobie szczerze, z tym bywa, a kabel Tunami GPX V2 do takiego właśnie mniej wyżyłowanego jakościowo jest przeznaczony i sam pomysł na taką jego naturę wydaje się bardzo dobry. Nie nadaje się rzecz jasna wszędzie tam, gdzie działać trzeba w odwrotnym kierunku, tak by ożywiać zdechlaków i wyostrzać rozmytych, ale kiedy masz nadmiar agresji a soprany cię szczypią, wówczas zyskasz od niego ratunek. I ten ratunek nie tylko idzie w sukurs chęci poskromienia ostrości, ale daje coś jeszcze, co można skrótowo nazwać kulturą. Kiedy ten czerwony Tunami odpowiada za zasilanie, opatrzone nim urządzenie gra właśnie kulturalnie, trochę aż poetycko, czy jakby malarsko. Spójnie, w dobrze określonym ogólnie stylu i w dobrze wszystko oświetlającym a pozbawionym ostrości świetle. Dzięki temu muzyka staje się jedwabista i z połyskiem najwyżej stonowanym – nie strzelając żadnymi glarami i nie lśniąc niczym brokatowa kiecka jakiejś nowobogackiej chamicy. Dźwięk w ten sposób przyrządzony nie stanowi szczytu precyzji ekspozycyjnej, tak więc kabel nie nadaje się do torów o najwyższej kulturze własnej i szczytowej jakości obrazowania, ale też nie z myślą o takich powstał. Nie zrobiono go z przeznaczeniem dla szczytów transparencji, a więc zgodnie z ideą, że okablowanie powinno znikać i tylko nie przeszkadzać. Pozostaje świadomą poprawką dla torów poprawki wymagających, ale umówmy się – te nie wymagające poprawek są arcydrogą rzadkością a nie rozpowszechnioną normą.

...

…z miedzi berylowej pokrytej palladem i platyną w GPX-R.

I tego jego poprawiania przy odpowiedniej aplikacji miło się słucha, zwłaszcza gdy po paru minutach mózg nauczy się dobrze czytać dźwięki przy oferowanym przez niego świetle, a taka akomodacja zawsze zachodzi. Wówczas redukuje się zdolność rozpoznawania ingerencji i słuchacz zostaje z muzyką, teraz łatwiejszą do przyswojenia, bo łagodniej podaną i o wyższej kulturze. I o to chodziło twórcy i o to szło także tobie, o ile czegoś takiego potrzebowałeś.

Brzmieni: Tunami GPX-R V2

I wydawałoby się, że to nie powinno rozbić jakiejś zasadniczej różnicy w brzmieniu. A jednak robi.

I wydawałoby się, że to nie powinno rozbić jakiejś zasadniczej różnicy w brzmieniu. A jednak robi.

   Kabel droższy nie ma wtyków w kolorze „włoskiej czerwieni” tylko „śnieżnej aspirynowej bieli”, a dla jeszcze lepszego zmylenia użytkowników i recenzentów dodano mu symbol „R”, który zaraz kojarzy się z „Red”, a wcale czerwieni nie tyczy. Szczerze mówiąc, nie wiem dlaczego akurat tej litery użyto na oznakowanie lepszych jakościowo wtyków z miedzi berylowej pokrytej platyną i oprawionych w białe a nie czerwone tworzywo, ale to chyba nie jest istotne. Ważne co z tego w sensie brzmieniowym za nasze większe pieniądze będziemy mieli, co po posłuchaniu staje się oczywiste.

Ten kabel nie ma łagodzić, tylko ukazywać. Stara się być obiektywny i dobrze mu to wychodzi. W pewnym nawiązaniu do tego tańszego też unika agresywności i natarczywej ekspresji, ale już nie jest łagodzący, tylko właśnie eksponujący. Umiarkowanie, z rozwagą, bez żadnego narzucania ani podkreśleń, ale też nie w uspokojeniu i mlecznym, łagodzącym świetle. Jest przejrzyście, dynamicznie, wyraźnie, dokładnie i z zaznaczonym konturem. Ale całościowo także spokojnie, z takim, rzekłbym, wewnętrznym spokojem. Bo właśnie firma Oyaide na spokój wyraźnie stawia, toteż ta nowo zastosowana izolacja, jak również same przewody, dbać mają by się w kablu nie działo nic poza maksymalnie uspokojonym przepływem energii. By się tłumiły zewnętrzne wibracje mechaniczne powodowane ciśnieniem akustycznym z głośników, a także pochłaniane było pole magnetyczne z zewnątrz i wokół elektrycznego przepływu, jak również redukowane ciepło w trakcie tego przepływu powstające. A zatem już w teorii idzie tu o uspokajanie, a praktyka odsłuchowa pokazuje, iż faktycznie to osiągnięto. W przypadku tańszego we włoskiej czerwieni jest to uspokajanie bardziej radykalne i się narzucające – a więc makroskopowe i odpowiedzialne za całościową stylizację; a w przypadku śnieżno-aspirynowej bieli takie bardziej stonowane, odwołujące się do wewnętrznego poczucia spokoju a nie jakiejś zewnętrznej, uspokajającej manifestacji.

I to sporą, jednakże nie jest to do końca różnica jakości, a raczej rodzaju prezentacji.

I to sporą, jednakże nie jest to do końca różnica jakości, a raczej rodzaju prezentacji.

Ten kabel nie strofuje głośno otoczenia i nie woła: – Ciii! – do nieprzyjemnie gwiżdżących sopranów, tylko zaprowadza spokój bardziej niepostrzeżenie, tak bardziej po królewsku. Sama jego obecność wprowadza większy porządek, a zarazem mniej się narzuca, pozwalając dźwiękom istnieć na własny sposób, co zwykliśmy zwać transparencją. Połyski bardziej tutaj są więc połyskliwe, wibracje bardziej wibrujące. Soprany bardziej swawolą i bardziej są dźwięczne, a bas twardszy i bardziej konturowy.

Można to ująć krótko – to jest kabel do lepszych systemów. Nie będzie ingerował w ich lepszość i jej nie będzie powściągał, choć z drugiej strony nie będzie także niczego podkreślał ani dynamizował. Najwyżej zaprowadzi porządek i tak jak przygaszenie światła przed spektaklem – uciszy salę. Ale nie poprzez przygaszenie samych dźwięków, tylko poprzez redukcję zakłóceń, czyli przede wszystkim szumu tła. U Oyaide ma być ono spokojne, chociaż nie w stylu rzucania muzyki na jakąś atramentową czerń. Oświetlenie raczej jest jasne i dobrze wszystko eksponujące, bez podkręcania kolorystycznych kontrastów czy narzucania atmosfery rozbłysków pośród mroku. U tańszego GPX  jest to atmosfera poranka, a u droższego GPX-R pełnia jasnego dnia, tyle że bez słonecznej jaskrawości, chociaż też i bez cienia. Kabel jest obiektywny, wyraźny, dobrze oświetlający, ale w żadnym stopniu nie podkręcający atmosfery.

Co kto lubi lub potrzebuje. Nowe kable Tunami mogą podkreślać lub uspokajać przekaz, nam ta zadaniowość bardzo się podoba. Rekomendacja!

Nowe kable Tunami mogą podkreślać lub uspokajać przekaz – co kto potrzebuje. Nam zaś ta zadaniowość bardzo się podoba i polecamy.

Dobrze to było słychać na tle porównania z użytym w teście high-endowych przewodów o wiele droższym Harmonix X-DC350M2R, który był wyraźnie cieplejszy, bardziej połyskliwy i bardziej skłonny do ekscytacji. Mocniej wszystko wyrażający i bardziej żywiołowy – wprowadzający gorącą atmosferę radosnej, spontanicznej zabawy, a nie powagi i całościowego porządku. Sumarycznie oczywiście lepszy, tyle że trzy razy droższy. Natomiast Oyaide GPX-R daje coś podobnego do też wielokrotnie odeń droższego kabla KBL-Sound Red Eye, a także do bardzo już drogiego Shunyata Anaconda ZITRON. To obiektywizujący spokój, całościowy porządek i redukcja szumu tła poprzez jego pochłanianie. Nie w stronę – Wiwat! Hop! i Hura! – tylko tak bardziej jakbyś spokojnie kręcił walca.

Podsumowanie

Oyaide_Tunami_GPX_V2_GPX-R_V2_011_HiFiPhilosophy   Oba kable sieciowe od Oyaide mają swe określone lokalizacje i podporządkowane im style. Ten tańszy jest dla torów wymagających uspokojenia i zwiększenia ogłady, a droższy dla tak jak on droższych, chcących się już bardziej pokazać i nie wymagających lekcji dobrego stylu. To się poprawnie  realizuje i tak być właśnie powinno. Kable są dobrze wycenione, jeżeli zaakceptować przyjętą przez rynek wycenę kabli sieciowych, która u wielu wywołuje gwałtowne i nie pozbawione racji protesty. Ale tak to się potoczyło i nie u nas zdecydowało. Ceny całej elektroniki i całego okablowania uwzględniają zarobki z krajów najwyżej rozwiniętych, do których my na razie tylko aspirujemy. Tak więc według tamtej stratyfikacji kabel za tysiąc osiemset okazuje się bardzo tani, a ten o prawie tysiąc droższy wciąż pozostaje okazją. Kogo nie stać, będzie musiał zadowolić się zwykłą sieciówką, albo wykonać kabel samemu z grubszego przewodu i trochę lepszych wtyków. A to też nieco pomaga, bo przynajmniej coś się zrobiło.

Sprzęt do testu dostarczyła firma:

Eter Audio

 

 

 

System:

  • Źródło: Accuphase DP-700.
  • Wzmacniacz/wzmacniacz słuchawkowy: Schiit Ragnarok.
  • Słuchawki HiFiMAN HE-6.
  • Głośniki: Reference 3A.
  • Interkonekt: Tellurium Q Black Diamond XLR.
  • Kabel głośnikowy: Sulek Audio.
  • Kable zasilające: Harmonix X-DC350M2R, Oyaide GPXe & GPX-Re.
  • Listwa sieciowa: Power Base High End.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

12 komentarzy w “Recenzja: Oyaide Tunami GPX V2 i Tunami GPX-R V2

  1. Janusz pisze:

    Mam dwa GPX-R w starszej wersji V2 i są po prostu idealne!

    1. Janusz pisze:

      W sensie v1. Ciekawym kablami są także Culleny: http://www.cullencable.com/index.php/products/power-cables/crossover-series

      Użwyam do źródła, żeby dodać trochę posmaku lampowości…

  2. Tadeusz pisze:

    Czyli ta sieciówka pełni role „przymulacza” ,tak jak onegdaj u mnie IC Cardas Golden Reference ? 🙂

    1. Piotr Ryka pisze:

      Słowo „przymulacz” brzmi odpowiednio obrazoburczo dla audiofilskich wynurzeń, ale nie jest adekwatne. Przymulacz to sprzęt albo kabel zjadający dynamikę i szczegóły, zamgławiający pejzaż, zacierający kontury. Kable zasilające Tunami, podobnie jak na przykład interkonekt van den Hul First Ultimate, tego nie robią. Uspokajają, łagodzą, poprawiają kulturę, dają lepsze wypełnienie, zeszlifowują zbytnie ostrości. Ogólnie tworzą spokojniejszą, łatwiejszą do wytrwania w niej atmosferę. Tak jakbyś siedząc przy barze powiedział barmance, żeby przestała tak się tłuc kieliszkami.

  3. Tadeusz pisze:

    Możliwe,że masz Piotrze rację ,kiedyś stosowałem sieciówki Oyaide do „uspokojenia i ukulturalniena” brzmienia w posiadanym wtedy odtwarzaczu CD-1s Firmy Ayon 🙂

    1. Piotr Ryka pisze:

      Ayony faktycznie pikantnie nieraz grają, toteż interkonekty i zasilanie powinny brać to pod uwagę.

  4. Michał pisze:

    Witam.Wiem że to całkowicie nie na temat, ale piszę bo sprawa jest gorąca i bardzo zależy mi na pana zdaniu. Na pewnej konkuręcyjnej stronie pojawiła się zapowiedz testu interfejsu audio (ZOOM TAC-2) zasilanym złączem THUNDERBOLD.Na pokładzie znajduje się kość Asahi Kasei AKM AK4396.Jak wszyscy wiemy większość daców zasilanych jest przez USB. Firmy audio bez przerwy wymyślają jakieś patenty na poprawienie dzwięku z USB. XMOSY, IUSB3 od IFI i wiele innych rozwiązań. Nagle pewien pan, kupuje przetwornik za 1250zł!!! podłącza go pod mało popularne wejście w swoim laptopie i szczękę „zbiera z podłogi”. Facet nie może uwierzyć w to co słyszy! Używa między innymi Hifiman he-400, Audeze lcd-3. Twierdzi że progres w dzwięku jest nie do opowiedzenia. Twierdzi że wszystkie wady Usb które negatywnie wpływają na dzwięk, w przypadku Thunderbolta nie istnieją. To wszystko co piszę ten człowiek,stawia pod wielkim znakiem zapytania wszystkie przetworniki pod USB i urządzenia „czyszczące” sygnał z usb. Proszę panie Piotrze o wypowiedz na ten temat. Czy miał pan do czynienia z Thunderboltem? Moim skromnym zdaniem, kompletnego laika w temacie audio, jeżeli to śię potwierdzi, chyba wywróci temat daców dogóry nogami. Pozdrawiam.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie mam płyty głównej ze złączem Thunderbolt i w ogóle jest o nie trudno z najnowszym chipsetem Z170, ale mogę uwierzyć, że jest poprawa, bo proszę rzucić okiem na recenzję przetwornika Ayon Sigma, gdzie najlepsze dźwiękowo okazało się także nietypowe złącze. Rzecz pozostaje do zbadania, ale trzeba uważać, bo to może być ukryta promocja Thunderbolta. Wiele już było takich „niesamowitych” popraw brzmienia, które potem gasły niczym iskry w mroku.

  5. Miltoniusz pisze:

    IC Cardas Golden Reference jest bardzo czuły na to, na czym leży, a jak wisi, to czeego dotyka, w sczególności czy dwa przewody dotykają same siebie.

  6. Maciej pisze:

    Inżynier mniej wnikliwy powiedziałby, że pojemność kabli wpływa na charakterystykę częstotliwościową sygnału i stąd jedne grają jaśniej inne ciemniej. A jak wiemy czasem – 0,3 dB na 4kHz potrafi wprowadzić więcej kultury niż cokolwiek innego… Ale to wszystko w kablach niezbadane jeszcze i testować u siebie trzeba bo receptur nima.

  7. Adam K. pisze:

    Panowie, mam pytanie. Czy wg Was słuchawki OPPO PM-1 są bardziej muzykalne niż Beyerdynamic DT 880? Mam te ostatnie i wydaje mi się, że muzykalność to nie jest ich najsilniejsza strona. Ciekawy jestem właśnie OPPO pod tym względem.

    1. Piotr Ryka pisze:

      A z jakim grają wzmacniaczem? Bo DT880 (te bez PRO) są bardzo muzykalne. Raczej nie mniej i nie bardziej niż OPPO PM-1, chociaż te ostatnie to całościowo lepsze słuchawki. Ale gorsze pod względem stosunku jakości do ceny.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy