Recenzja: OPPO PM-2

Odsłuch cd.

Podobne stylistycznie HD800 powinny sprać PM-2 na miazgę, no nie?

Podobne stylistycznie HD800 powinny sprać PM-2 na miazgę, no nie?

   I teraz kontrast najważniejszy – kontrast stylistyczny pomiędzy McIntosh MHP1000 a OPPO PM-2.

Bo OPPO robią wszystko zupełnie inaczej. Właśnie nie budują kontrastów. Kontestowałem ich budowę otwartą, która w sensie konstrukcyjnym jest prawie cała z samej nazwy, albowiem kiedy przyłożyć dłonie do pokryw zewnętrznych, dźwięk niemal się nie zmieni, a w prawdziwych słuchawkach otwartych ulega zasadniczej degradacji. Ale mówić o nich, że są otwarte, jest całkiem słuszne, bo one grają jak otwarte. Ba, grają nawet większą otwartością niż inne. A ta otwartość bierze się z dźwięków przesyconych i niesionych powietrzem, nie przykutych do miejsc, tylko nieustannie propagujących. Jednocześnie nie stawiających na kontrast. Scena dzięki tej propagacji cała staje się jednorodna, a dźwięki na niej do siebie z samej natury podobne. Wszystkie w sposób widoczny z powietrza, a przez to mniej nasycone i mniej nawzajem kontrastowe, a bardziej współpracujące i (sic!) pod pewnymi względami dużo lepiej określone.

Skupmy się na tych odmiennościach i wynikających z nich przewagach. Pisałem już parę razy, że niektórych utworów nie lubię słuchać na słuchawkach, bo źle na nich wypadają, rażąc sztucznością. Należą do nich słynne „Rydwany Ognia”, za które Vangelis otrzymał Oskara. W wydaniu słuchawkowym są te Rydwany właśnie sztucznie wewnątrz poróżnicowane i sopranowo nieprawdziwie podbite, co uniemożliwia prawidłowy odbiór utworu. On się wówczas rozpada, przestaje działać. I tak było na wszystkich słuchawkach z tej recenzji poza OPPO. Tylko z nimi powstawała dźwiękowa chmura, która te porozbijane kawałki zbierała we wszechogarniającą siłę wyrazu. Dopiero wówczas rydwany Heliosa pędziły poprzez niebo. I było to jednoznacznie lepsze.

Innym poza całościowością atutem tych OPPO jest umiejętność wyciągania z przekazu wokalu. Pisałem o McIntoshach, że były pod tym względem lepsze od porównywanych z nimi Fostexów i Audeze. Faktycznie, ich wyraźność i wybitna sztuka różnicowania pozwala wokal czynić wyjątkowo indywidualnym i dobrze słyszalnym nawet kiedy wybrzmiewa pośród zgiełku. A zgiełk taki towarzyszy przede wszystkim utworom rockowym. To tam wokalista drze się w otoczeniu szalejącej perkusji, organów i gitar. I zwykle efekt jest taki, że słabo go słychać, a to co słychać nie pozwala przenikać w naturę głosu. Przekaz staje się ujednolicony i zmiksowany, a jeżeli coś się uwyraźnia, to prędzej perkusja albo gitara niż ludzki głos. Pod tym względem, to znaczy pod względem wydobycia tego głosu spośród zgiełku i pokazania jak brzmi naprawdę, OPPO są poza konkurencją. Choćby nie wiem jaki panował tumult, wokalista pokazuje się na pierwszym planie, a jego głos można co do specyfiki rozpoznawać tak jakby jego właściciel czytał na głos książkę w cichym otoczeniu. Odkrywszy to sprawdzałem rzecz raz za razem i raz za razem się to powtarzało. Rewelacja.

A tu co - klapa. Niemalże druzgocąca. I jak żyć po czymś takim?

A tu co – klapa. Niemalże druzgocąca. I jak żyć po czymś takim?

Kolejna sprawa, to słabe nagrania. Zwłaszcza te z podostrzeniem. Jest takich masa i często dzieje się tak, że słuchanie ich na dobrych słuchawkach oznacza mękę, bo zostają te soprany jeszcze podbite. Czasami to podbicie jest dobre, bo uwyraźnia, ale tak dzieje się z nagraniami słabymi bo mdłymi, a nie z tymi podostrzonymi. I tu na scenę wkraczają OPPO. Faktem jest, że z gorszym wzmacniaczem one także potrafią lekko przyostrzyć. Ktoś nawet na Head-Fi napisał, że mają nieprzyjemne podbicie przy 8 kHz. Ale to bzdura. Same słuchawki niczego takiego nie mają. Wzmacniacza ktoś tylko użył marnego. Z Twin-Head i Accuphase po Crystal Cable podostrzanie było nie do pomyślenia. Każdy dźwięk, nawet najwyższy, się w powietrzu rozchodził, zupełnie nie dając wrażenia ostrości.

Jeszcze inny atut, to test zwykłego głosu. Bardzo ważny, kluczowy. Tyle razy pisałem, że w najlepszych słuchawkach te głos brzmią nienaturalnie, bo zbyt są esencjalne, pogłosowo wzbogacone, nadrealistyczne jak śpiew w łazience. Ale nie u OPPO. Właśnie one dają poczucie obecności osób normalnych, interlokutorów jak z życia. Bez żadnych dodatków i upiększeń. Wzorcowo.

Jako ostatni z atutów wymienię fortepian. I znowu – bo tak u tych OPPO jest zawsze – atutem tym jest propagacja dźwięku. Fortepian u nich promieniuje dźwiękami jak światłem, ale łagodnym, przeźroczystym, nie mającym własnej barwy; inne niż światło doznania niosącym. Bo właśnie to promieniowanie i pęd całego dźwięku czyni wysokie nuty szerszymi i w odbiorze niższymi, a poprzez to całe brzmienie staje się potężniejsze i ma większą siłę wyrazu. A jednocześnie sam dźwięk jest bardziej wielowarstwowy, bogatszy harmonicznie i bardziej naturalny. Nie jak pojedyncze krople, tylko jak deszcz cały. Nie umiem tego lepiej opisać, a poza tym nie miałem dość czasu żeby się w to zagłębiać. Ale brzmienie jest inne i często lepsze.

Na koniec debiutant od McIntosha. I znowu dwa zupełnie różne światy. Ale o OPPO PM-2 wypada powiedzieć tylko tyle - rewelacja!

Na koniec debiutant od McIntosha. I znowu dwa zupełnie różne światy. A o OPPO PM-2 wypada powiedzieć tylko tyle – rewelacja!

Co można z kolei temu wszystkiemu zarzucić? To przede wszystkim, że taką jednolitość i inny sposób budowania dźwięków ktoś może odebrać jako coś obcego i zbyt jednostajnego. Są wszak zwolennicy kontrastów i dźwięków zawęźlonych, punktowych. Dla nich pozostają McIntoshe, Grado PS1000, Ultrasone Edition 10. Jest duży wybór. Na pewno nie te OPPO. One są trochę jak znane od dawna też planarne Fostexy TR50, tyle że o wiele wyższe jakościowo. High-endowe w pełnym wymiarze. Bezdyskusyjnie.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

14 komentarzy w “Recenzja: OPPO PM-2

  1. Stefan pisze:

    A możesz je porównać do Edition tak z pamięci ?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Właśnie tego wolałbym uniknąć. To za poważna sprawa. Na pewno u OPPO z Twin-Head dźwięki są bardziej otwarte. Pozbawione obrysu i rozpędzone. A u Edition 5 mające wykończenie, jakąś granicę, pewien zasób skoncentrowanego w przestrzeni piękna. Ale jak to się dokładnie kształtuje i w konkretnej sytuacji muzycznej przejawia, tego nie miałem okazji sprawdzić. Dobrze byłoby mieć swoje Edition 5 i swoje MHP1000, a także swoje Sony MDR-R10 i parę innych, ale to tylko pobożne życzenia.
      Na pewno też scena w Edition 5 jest większa i bardziej wewnętrznie zróżnicowana, a bas chyba się bardziej narzuca, podczas gdy soprany są bardziej strzeliste, bardziej jak snopy ku górze. Ale to wszystko, takie wyrywkowe specyfiki, nie może oddać całościowej muzycznej atmosfery, a ona jest najważniejsza. Tak więc nie umiem tak naprawdę porównać. Trzeba by było siąść i przynajmniej jeden dzień temu poświęcić; pooglądać każdy szczegół, porównać każdą różnicę.

  2. Stefan pisze:

    Dziękuję za odpowiedź, wiem że trudno z pamięci porównywać. Ciekawa ta sprawa z MHP1000 bo nie zapowiadały się tak dobrze.
    A czy byłbyś w stanie porównać brzmienie Lumina do Vegi Auralica, choć o ile dobrze pamiętam to znasz ją tylko z audioshow.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tym bardziej nie. Strumieniowiec Auralica na pewno jest bardzo dobry, ale słuchałem tylko przez chwilę na AS. Po recenzję zapewne nie przyjedzie. Natomiast Lumina D1 jeszcze nawet nie słuchałem. Dopiero się za to biorę.

  3. Marecki pisze:

    A jak to jest z ich otwartością.
    Jak tłumią dźwięki z otoczenia?

    Pisałeś, że to raczej konstrukcja pół-zamknięta.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tłumią hałas zewnętrzny i ślą do otoczenia własny na poziomie słuchawek półzamkniętych, czyli są dla sąsiedztwa cichsze od otwartych, a użytkownika lepiej izolują. Od zamkniętych odcinają słabiej.

      1. Wojtl pisze:

        Panie Piotrze gratuluję świetnej recenzji. Super się to czyta. Sam zakupiłem PM-3 ze względu na specyficzne warunki odsłuchowe, ale PM-2 mnie kuszą, bo sopranu jakby za mało w tych portable. Pojawiła się też bardzo ciekawa modyfikacja PM-2 -> Audio Zenith PMx2 i gra podobno zjawiskowo. Można już składać zamówienia i pewnie po opłatach celnych i podatkowych wyszłoby podobnie jak w kraju za PM-1. Co ciekawe za 700$ Audio Zenith zmodyfikuje oryginalne PM-2 dorzucając na swoje przeróbki roczną gwarancję. Te zmodyfikowane PM-2 są naprawdę intrygujące, bo pasmo mają płaskie jak stół, więc teoretycznie mało wciągające, a w opinii tych co mieli okazję ich posłuchać grają spektakularnie. Tyll z Innerfidelity był zachwycony. Byłoby świetnie gdyby mógł Pan je kiedyś zrecenzować. Mr. Speakers Ether też są bardzo chwalone. Pozdrawiam. Wojtek.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Dziękuję za informację. Oczywiście chętnie bym przetestował, ale pewnie będzie z tym kłopot. Ktoś może jednak kiedyś podrzuci.

          Pozdrowienia

        2. Maciej pisze:

          Ethery mają szansę byś świetnymi słuchawkami, zwłaszcza że zabrał się za nie 'Ten Człowiek’. Ale cena jest przesadzona. Audiofile sami na siebie ukręcili bat z tymi cenami powyżej 1500$ za nauszniki… To nie jest tyle warte. To tylko słuchawki. Odrobina odpoczynku od audiofilskiego rauszu i od razu to widać… AKG1000 kiedy były w polskich sklepach kosztowały bodajże 2700.00 PLN

  4. Witam wszystkich, świetna recenzja. Mam pytanie czy ktoś z Szanownych Kolegów wie gdzie we Wrocławiu można kupić lub posłuchać oppo pm2. Z góry dziękuję Darek

    1. Wiceprezes pisze:

      My również witamy i dziękujemy za ciepłe słowa. We Wrocławiu może być ciężko z odsłuchem. Polecam zapytać Pana Andrzeja Gratkowskiego, dystrybutora marki OPPO, który na pewno pomoże.

      Email: kontakt( at )oppodigital.pl

  5. Mateusz Z pisze:

    Witam Panie Piotrze,
    Jestem szczęśliwym posiadaczem Pm2, przesiadłem sie z Audeze lcd2. Na moje uszy Oppo sa lepsze technicznie, separacja, no i te wysokie:) miód. Oppo grają na kablu FAW Noir Hybrid podłączone do Chord Mojo i do leciwego NAD-a c521bee jako transport na chwile obecna. Jak to w życiu bywa człowiek ma ochotę na więcej, zainteresowałem sie wzmacniaczem Phast jako upgrajd wzmocnienia, mógłbym użyć mojo jako daca, gdyż jest w tej roli świetny.
    Ni cholery za to nie wiem jakim nowym odtwarzaczem CD sie zainteresować, ja jestem płytowcem i lubię miec fizycznie muzykę w rękach, nie po to człowiek inwestuje w wypasane japońskie wydania żeby teraz sie przesiąść w całości na pliki:) co by mi Pan doradził, nie ukrywam ze chciałbym miec wsparcie SACD, moźe arcam cds27?
    Druga sprawa czy przejście na Tonallium bedzie znaczącym skokiem jakościowym względem FAW Hybrid?
    Pozdrawiam Mateusz
    Ps. Gratuluje rzetelnego serwisu, to rzadkość.

  6. WojtL pisze:

    Oppo Digital na oficjalnej www zamieściło info, że koniec z produkcją słuchawek. Szkoda :-(.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Wielka szkoda. PM-2 to były świetne słuchawki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy