Recenzja: oBravo HAMT-1

Odsłuch cd.

Sprawy nabierają zupełnie innych kształtów, gdy przechodzimy do mobilnego grania.

Sprawy nabierają zupełnie innych kształtów, gdy przechodzimy do mobilnego grania.

   Jak to ocenić? Nie podejmuję się. Na pewno jest w całościowym efekcie zupełnie inaczej niż zazwyczaj i na pewno słuchawki prezentują wyjątkowo wysoki poziom odtwórczy. Faktury wszystkiego co sopranowe albo ze średniego zakresu oferują w znakomitej jakości i nie budzą one najmniejszych zastrzeżeń. Brać trzeba tylko pod uwagę, że pierwszy plan jest oddalony, a to wyznacza inny styl i inną perspektywę niż u tych wszystkich słuchawek, które grają w głowie albo bardzo niej blisko. Jeżeli przyjąć, że firma Senheiser miała rację chwaląc się, iż ich flagowe HD 800 prezentują wzorzec odtwórczy normalnych głośników podłogowych, to trzeba uznać, że oBravo HAMT-1 potrafią ów styl naśladować jeszcze lepiej. Tak więc wszystko byłoby cacy, pozwalając entuzjastycznie składać gratulacje, gdyby nie ten problematyczny bas. Bas-gigant – prawdziwy jak na słuchawki potwór – nie tylko potrafiący schodzić wyjątkowo nisko, ale czyniący to nagminnie i towarzyszący stale odsłuchom, ilekroć najmniejszy bodaj basowy pomruk w materiale muzycznym został zawarty. A to działa w dwie strony. Po stronie pejoratywów nieco przysłania i topi w sobie owe pięknie wyrażone pozostałe składniki pasma, aczkolwiek trzeba zaznaczyć, że poza jedynie mniejszą niż u większości pozostałych słuchawek posturą, wokaliści i instrumenty zostają tu podane w formie mistrzowsko wyraźnej, a jedynie towarzyszące im partie basowe proporcjonalnie większe są niż zazwyczaj. To pozwalałoby stwierdzić, że słuchawki oBravo stanowią ofertę dla basolubów i uciąć na tym sprawę. Miesza się jednak do tego opisana przed chwilą postać tego basu, który bardziej jest zawsze otaczającym wszystko hukiem i dudnieniem, niż pojedynczym ciosem czy normalnym werblowaniem. Postać zawsze ma akustycznie przetworzoną i pogłosową, jak najdalej pozostając od punktowości. A chociaż niskie częstotliwości charakteryzują się właśnie tym stylem; to znaczy z natury nie są punktowe tylko rozlane i nieokreślone kierunkowo, to jednak w tym wypadku mamy do czynienia ze zdecydowaną przesadą, wynikającą z faktu, że owe składniki basowe okradziono z wyższej ich części, tej pojawiającej się w werblach czy nawet w momencie uderzenia pałką w kocioł.

oBravo_HAMT-1_024_HiFi_Philosophy

To do tego oBravo zostały stowrzone, i tam pokazują pełnię swoich możliwości.

Nie ma żadnego zwięzłego bach! i trach! – pozostaje sam jedynie rozchodzący się basowy pomruk. A ani psy tak nie warczą (nawet te największe), ani bębny tak grają. Jest jednak i druga strona – strona pozytywna. Ta taką ma postać, że jakie byś słuchawki po tych oBravo nie przywdział, dźwięk okaże się mniej basowo potężny. Nierzadko w stopniu aż żałosnym, co nie tyle zależy od słuchawek co od utworu. Wmieszałem jeszcze prowokowany tym stanem do porównań Fostex-y TH-900, które też znane są z potężnego basu – i sprawa przybrała taki obrót, że na niektórych utworach niemal one tym oBravo dorównywały (zwłaszcza w przypadku napędzania przez Audio-gd), ale kiedy indziej nawet one okazywały się żałośnie z basu wyprane. Zwłaszcza pod względem całościowego basowego klimatu, który często towarzyszy muzyce elektronicznej. Basowa łuna, na której tle wszystko inne się toczy, zdecydowanie pozostawała domeną oBravo, a zdarza się, że jest to szczególnie ważne, bo pisałem już kiedyś, iż na przykład płyta El Greco Vangelisa zdecydowanie najbardziej podobała mi się w wydaniu Grado GS1000. Dokładnie za sprawą tej właśnie łuny, którą także one potrafią wyłonić. U nich była ona bardziej posępna i mroczna, a u oBravo potężniejsza i niżej schodząca, ale nie dająca tak mrocznej atmosfery. A kiedy się nasłuchasz takiego grzmotu, przypominającego nadciągającą burzę, wówczas to samo puszczone na innych słuchawkach wydaje się śmiesznie lekkie i puste. Lepiej wprawdzie całościowo zdefiniowane i uporządkowane, ale zarazem ubogie. Niczym jakaś piana a nie ciecz sama. A zważyć przy tym należy, że porównywane na tym El Graco Grado, Fostexy i oBravo wszystkie mają niską impedancję, a jednak Fostexy reprezentowały z Twin-Head zdecydowany największy porządek, Grado jedynie pierwszoplanowy, a oBravo całkiem były szalone. Jednak tylko one przeznaczone są dla sprzętu przenmośnego.

oBravo_HAMT-1_025_HiFi_Philosophy

Tu bas jest dużo spokojniejszy…

Tak mnie te porównania na koniec zirytowały, że aż musiałem włączyć do nich AKG K1000, które tak między nami grają w sposób odbierający chęć słuchania innych słuchawek, tak więc ich zwykle nie tykam. Wniosek był taki, że AKG mają lepszą od tych oBravo całościowo definicję, esencję i dynamikę, co pozwala im się spokojnie wybronić, ale takiego zejścia i takiej łuny basowej nie posiadają, toteż nawet w ich przypadku to miejsce pozostawało puste. A chociaż można powiedzieć, że lepiej mieć bas mniejszy a za to lepiej zdefiniowany, to w całej rozciągłości sam się pod tym nie podpiszę. Fakt, że niekiedy w muzyce symfonicznej te oBravo ewidentnie się gubiły, przesadzając zdecydowanie z tym grzmotem, ale faktem też jest, że niektóre utwory muzyki elektronicznej brzmiały w ich wydaniu ciekawiej niż na innych słuchawkach, w każdym razie zdaniem mojego ego. W efekcie nie można ich polecić bezwarunkowo, ale warunkowo jak najbardziej. I nie usuwa tego faktu istnienie słuchawek Grado GS1000, bo od nich oBravo schodzą jeszcze niżej, basu mają jeszcze więcej, a całościowo grają jaśniej i bardziej radośnie.

Z odtwarzaczem przenośnym

Na koniec parę słów o brzmieniu sądząc po kablu formalnie dla tych oBravo dedykowanym, czyli z odtwarzaczem przenośnym. Może powinienem był od niego zacząć, bo wszystko miałoby wówczas inny wydźwięk, ale sam ich wygląd jakoś ciągnie do aparatury stacjonarnej a nie przenośnej.

...a pozostałe składowe dźwięku zaczynają stawać w szramki z najlepszymi na rynku. Do prawdy niesamowite są te oBravo!

…a pozostałe składowe dźwięku zaczynają stawać w szramki z najlepszymi na rynku. Doprawdy niesamowite są te oBravo!

Podłączone do Cowona Plenue zagrały wprost rewelacyjnie, a napędzanie nie stanowiło najmniejszego problemu. Bas w pełni tym razem został skontrolowany, znacznie lepiej niż ze wzmacniaczami użytymi poprzednio, a ponieważ wciąż był potężny, stanowił fantastyczne uzupełnienie całościowo pełnego i głębokiego brzmienia o walorach jak z bardzo dobrego toru stacjonarnego. Całkowita, śmiało można powiedzieć, satysfakcja i jak na system złożony z małego, bateryjnego czytnika plików oraz samych słuchawek fenomenalne brzmienie. Gęste i kapitalnie dociążone z jednej strony, a jednocześnie analogowe i melodyjne prawie jak z gramofonu. Tak więc w tej lokalizacji najmniejszych mieć nie można zastrzeżeń i co tu kryć – nie wyglądają na to, ale są te oBravo naprawdę słuchawkami dla odtwarzaczy przenośnych. Pełna, a nawet maksymalna w ich wypadku przyjemność i oczywista co za tym idzie rekomendacja.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

13 komentarzy w “Recenzja: oBravo HAMT-1

  1. Maciej pisze:

    Hm, albo prototyp ewoluował albo był źle napędzony kiedy miałem go na uszach. Bo wrażenia odmienne 🙂

    1. Maciej pisze:

      Albo tradycyjnie, winny pośpiech…

      1. Piotr Ryka pisze:

        Można przyjechać i zweryfikować, są jeszcze u mnie. A potem wrócą pewnie do Warszawy. A niezależnie od tego czy tamtego te bass-refleksy miały pewnie inaczej ustawione – prawdopodobnie otwarte.

    2. Konrad Obravo pisze:

      Jeżeli były słuchane na stoisku obravo to niestety ale na 90% miały otwarte wszystkie dziury.
      Producent zostawia zabawę z zatyczkami dla użytkowników.

  2. AAAFNRAA pisze:

    Wygląda na to, że są one celowo strojone pod przenośne grajki, a „solidne” wzmacniacze słuchawkowe tylko degradują dźwięk. Pewnie ukłon w stronę młodszej klienteli, która będzie używać przenośnych odtwarzaczy i komputerowego audio. Ciekawe jakby zagrały z Hugo? To mogą być jedne z nielicznych, jeżeli nie jedyne, słuchawki, które bardzo dobrze zagrają podłączone bezpośrednio do komputera…
    Z tego co wyczytałem, to będą niedługo dostępne tańsze modele: HAMT-2 € 1199; HAMT-3 € 699 Ten ostatni o ponad połowę tańszy od bohatera recenzji. Ciekawe na czym zaoszczędzili?
    Na stronie producenta są też inne hybrydy z planarnym tweeterem 🙂

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie mam już Hugo, nie ma jak sprawdzić. A szkoda.

    2. Konrad Obravo pisze:

      Z tego co widziałem to chyba hamt-1 będą jedynymi rozbieralnymi modelami które będzie można stroić przez zestaw zatyczek.
      hamt-3 ma chyba też mniejsze głośniki, przynajmniej tak mi się wydaję jak widziałem na zdjęciach.

  3. lord pisze:

    Czy jest przewidziany test Schiit audio Ragnarok?
    Podobno to bardzo dobry wzm. słuchawkowy.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie wiem. Obecny dystrybutor wycofuje się z Schiita. Ale mogę zapytać.

      1. Maciej pisze:

        A nie wiesz dlaczego?

        1. Piotr Ryka pisze:

          Wiem. Schiit stawia na sprzedaż bezpośrednią i nie zależy mu na dystrybutorach. Inaczej mówiąc, nie daje zarobić.

  4. Konrad Obravo pisze:

    Gratuluję, chyba najlepsza jak dotąd recenzja tych słuchawek.
    Sam zestawiając je z innymi mam problem jak się do nich odnieść, jednak jedno jest pewne grają one zupełnie inaczej od reszty stawki. Jak ktoś szuka kolumnowego, monstrualnego grania ze świetną sceną i wyśmienitą górą, oraz monstrualnym dołem to znajdzie to właśnie w obravo hamt-1.
    Ja jak już wcześniej pisałem sparowałem je ze świetnym rezultatem z vioelectric hpa v281.
    Jak dla mnie parowanie ich z lampą nie ma najmniejszego sensu ,a potrzebny jest jasny, szeroko grający, tranzystor który odejmuje z dołu więcej niż dodaje.

  5. Szymon pisze:

    Mnie słuchawki niczym nie urzekły. Pobrudzily mi jedynie skórzaną kanapę kiedy to wygrzewaly się i na chwilę zostawiłem słuchawki padami do kanapy…. Przy takiej cenie słuchawek to niedopuszczalne. Dźwiękowo odebrałem je zupełnie inaczej i słuchawki oceniam jako bardzo słabe.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy