Recenzja: MrSpeakers ETHER 2

„ETHER 2 is MrSpeakers’ all-new Top-of-the-Line planar magnetic headphone. At only 290 grams, ETHER 2 smashes the weight barrier for top-of-the-line headphones, ensuring it feels as good as it sounds, and looks.”

W tych krótkich i jakże pełnych treści słowach zawarł producent swe zdanie o własnym nowym produkcie, mnie natomiast tej miary zwięzłość nie została dana, toteż dłużej się będę rozwodził.

Króciutko wspominkowo: MrSpeakers naprawdę nazywa się Dan Clark i wcześniej zajmował się głośnikami, w następstwie czego zyskał przydomek. Ale nie tylko nimi. Jeszcze w latach 90-tych konstruował wzmacniacze i inną elektronikę, niemniej to za kolumny głośnikowe otrzymał zaszczytne wyróżnienie „Platinum Audio”. Poza tym udzielał się na Head-Fi, gdzie znany był jako autor rozchwytywanych modyfikacji klasycznych słuchawek planarnych Fostex TR-50, oferowanych pod nazwami Alpha Dog i Alpha Prime. Tak z tymi modyfikacjami dobrze mu poszło, takie powstało na nie ssanie, że postanowił zająć się wyłącznie słuchawkami i rzucił w kąt całą resztę. Pozostawił modyfikację Fostexów w ofercie, a sam skupił się na rozbudowie firmy i konstruowaniu od podstaw nowego modelu, zdecydowanie oczywiście droższego.

To właśnie te słuchawki weszły na rynek jako MrSpeakers Ether, stanowiąc fundament techniczny dla udoskonalonej i jeszcze droższej wersji Ether Flow. Z ową modyfikacją „Flow” wiążą się tak nawiasem dość nieprzyjemne perypetie, bliżej opisane w odnośnej recenzji, ale to już lata licząca przeszłość i teraz przysiadamy się do „all-new” i „Top-of-the-Line” modelu ETHER 2, czyli nowego flagowca o konstrukcji planarnej. (Co należy podkreślić, jako że jest też w ofercie Mr Speakers flagowiec elektrostatyczny.) Aha, i odnośnie niego. O tym elektrostatycznym trzeba wzmiankować także z tego powodu, że to z jego konstrukcji zapożyczyły nowe planary całą niemalże powierzchowność, w tym ażurowe pokrywy muszli i kształt pałąka; tak więc różnic niemalże nie ma, największa – nie licząc oczywiście samych przetworników i innej ceny – to masa u elektrostatycznych większa, dokładnie 330 a nie 290 gramów.

Zanim do reszty się uwikłamy w opisowe konkrety, odnotować jeszcze należy, iż firmie MrSpeakers najwyraźniej poszło z tymi słuchawkami niezgorzej – proponuje teraz sporo modeli i nowe, jak ten tutaj, systematycznie wdraża; ma się rozumieć zgodnie z obowiązującym trendem windując przy okazji ceny. Kosztują te najnowsze ETHER 2 z trzymetrowym kablem (z krótszym są trochę tańsze) dziesięć tysięcy bez jednej złotówki, marketingowym zwyczajem balansując na samej krawędzi przeskoku. Jeszcze parę lat temu byłaby to cena wzięta z sufitu i każdy by się na jej widok we własny popukał, ale teraz dziesięć tysięcy za słuchawki to betka, a i dwadzieścia niestraszne. Są nawet jedne za trzydzieści oraz dwa elektrostatyczne zestawy za grubo ponad dwieście, a gdyby ktoś naprawdę się uparł i zechciał katapultować w cenowy kosmos, to może połączyć flagowe elektrostaty Staksa z dedykowaną im elektroniką MSB (trzyczęściowy przetwornik plus słuchawkowy wzmacniacz) za ponad pół miliona. Nie można w tej sytuacji narzekać na brak możliwości wydawania pieniędzy poprzez kupowanie słuchawek, toteż nie wiedzący „co by tu jeszcze tego”, by portfelowi jakoś ulżyć, mogą się nimi posłużyć. Ja wiem, że jak ktoś ma milion dolarów dziennie więcej na koncie, to mu to nie pomoże, ale pomniejszych krezusów coś podratuje.

Starczy może już kąśliwości, tym bardziej, że się powtarzam. Ogólnie biorąc słuchawki ETHER 2 są jak na dzisiejsze czasy średnio drogie, tak więc należy wymagać od nich dużo, ale nie bycia najlepszymi. Polską premierę miały na ostatnim AVS, gdzie grając z dzielonego zestawu Questyle i obok ze wzmacniacza ALO Audio Studio Six zrobiły niemałą furorę. Proszono mnie nawet o jak najszybszą recenzję, ale inne sprawy okazały się bardziej pilne. Za to teraz się wywiązuję, po dwóch niecałych miesiącach. Akurat dość już sobie pograły by okrzepnąć i ostatecznie się upostaciowić, choć jedni czarci wiedzą, ile tak naprawdę im trzeba na ostateczne uformowanie. Tego tu jednak nie rozstrzygniemy, więc przejdźmy do relacji z faktów.

Budowa

Etui pozostało to samo, zmieniło jedynie kolor.

   Słuchawki są leciutkie i bardzo się tym szczycą. Złożyły się na to dwa ponoć lata pracy, owocem których są nowe, o siedemdziesiąt aż procent lżejsze membrany, oraz rzecz równie istotna – inkorporacja technologii Flow w obręb samego przetwornika.

Konieczne w tym miejscu będzie wyjaśnienie: Ten Flow, to ustrój akustyczny w postaci matrycy ze specjalnych lejków, opracowany i wdrożony przez polskiego projektanta i wynalazcę zamieszkałego w Wielkiej Brytanii, inżyniera Grzegorza Zielińskiego. Zastosowany w odniesieniu do pierwszych ETHER powodował poprawę płynności oraz gładkości dźwięku, co wielu bardzo się spodobało. W efekcie na rynku były (i wciąż są) pierwsze ETHER z Flow albo bez – te pierwsze sporo droższe. Teraz takiego rozróżnienia nie będzie – wszystkie ETHER 2 będą Flow, i ponoć nawet bardziej. W jaki sposób owo Flow mieści się teraz w przetworniku, a nie jako przyłożone od zewnątrz, to nie zostało w opisie technicznym ujęte, opisano natomiast inny przyczynek do obniżenia wagi – tradycyjną u słuchawek planarnych przegrodę pomiędzy magnesami nie z metalu a z węglowego włókna. Wszystkie te trzy czynniki (membrana, przegroda, inkorporacja Flow) pozwoliły obniżyć łączną masę względem pierwotnych ETHER Flow o 90 gramów bez konieczności odwoływania się do plastikowych opraw zewnętrznych, nieuchronnie muszących skutkować spadkiem żywotności i przede wszystkim jakości dźwięku. Tak więc bez żadnych ustępstw względem niego, a nawet z deklarowaną znaczącą poprawą, udało się wyprodukować najlżejsze spośród wszystkich elitarnych słuchawek wokółusznych bez rozróżnienia na rodzaj przetwornika i rozmiar.

Rzućmy na ten szczególnie lekki słuchawkowy artefakt okiem. Słuchawki są całe matowo czarne z wrażeniem ażurowych. Przede wszystkim za sprawą pałąka na bazie dwóch cienkich drutów i podwieszonej pod nimi skórzanej opaski o tak obszernych wycięciach, że właśnie ażurowej. Złożonej niemalże z tych samych wycięć, pomiędzy które wkradły się wąskie paski skóry, że całość epatuje lekkością i jednocześnie dbałością o detale, jako że te wycięcia należycie korespondują ze zwężającą się na końcach opaską. Uzupełnieniem są suwakowe regulatory zawieszenia – malutkie lecz wyjątkowo dobrze działające. Pochodzą wprost od wcześniejszych ETHER, podobnie jak te konstrukcyjne druty wykonane z nitinolu, czyli stopu niklu z tytanem. Wynaleziony w połowie zeszłego wieku odznacza się ten nitrol nadzwyczajną trwałością, dzięki czemu druty mogą być aż tak cienkie, i jednocześnie giętkością dziesięć razy większą od stali.

A w środku ETHER 2.

W efekcie muszlami można majtać i nawet zakładać jedną za drugą bez obawy o jakikolwiek uszczerbek. a jednocześnie te nitrolowe prowadnice stawiają dość wyraźny opór i mają pamięć kształtu, dzięki czemu słuchawki nie są jako całość za luźne. Przez to samo nie da się ich jednak odkładać na płask; druty z miejsca je złożą. Przy całościowej lekkości nie jest to jednak duża wada, zwłaszcza że punkt oparcia o podłoże przypada na zwory pałąka z chwytakami. Te nie są widelcowe, tylko pojedynczą ćwiartką obwodu koła obiegają tył-górę muszli, na jednym końcu mając te stanowiące ewentualną podporę trzpienie, na drugim obsadkę pałąka. Działa to bardzo sprawnie, przy czym trzpieniowe mocowanie zapewnia ruchomość w osi poziomej, natomiast za odchylenie w pionie odpowiada sama skrętność pałąka. Nitrol i z tego jednak wywiązuje się bez zarzutu; słuchawki dopasowują się automatycznie; nie trzeba o to prosić ani nic kombinować. Tym bardziej, że okrągłe pady mają wewnętrzny obrys w kształcie ucha i ucho się w nich faktycznie mieści. Sumując sprawę: nacisk boczny jest bardzo umiarkowany, ciężaru niemalże nie ma, a całość siedzi bardzo pewnie i łatwo się zdejmuje.

Wróćmy teraz do początkowej ażurowości. Obok ażurowej opaski ażurowe są też osłony zewnętrzne. Niczym w sieci pajęczej na środkowym, malutkim kółku zbiegają się promieniście szprosy, dla wzmocnienia ich i ładniejszego wyglądu obiegnięte metalowymi nitkami po obwodzie trzy razy. Cała „sieć” efektownie się prezentuje i ma dodatkowe krótsze międzyszprosy, dzięki którym staje się bardziej fantazyjna. W prześwitach widać czarną siateczkę o maluteńkich oczkach, i taka sama układanka osłania przetworniki po wewnętrznej stronie. Pomiędzy jest sam przetwornik ze wzmiankowaną „TrueFlow technology”, o którym dowiadujemy się tyle, że ma membraną dużo cieńszą i w konsekwencji lżejszą dzięki siedemdziesięcioprocentowej redukcji masy aluminiowego szablonu. I nic poza tym – żadnych szczegółów.

Pozwolę sobie w tej sytuacji  zamieścić cytat z samego siebie, zaczerpnięty z recenzji tych starszych ETHER Flow.

„Gdy przeglądać materiały w Sieci, natrafić można w opisach ETHER Flow na odniesienia do elektrostatów i ortodynamików. Chwalone są za szybkość, dokładność, szczegółowość i melodykę, a także doprawianie tego wszystkiego potężnym basem. Tak naprawdę są to jednak słuchawki najbliżej spokrewnione z Jacklin Float i opisanymi kiedyś oBravo – słuchawki AMT. Akronim ten rozwija się do Air Motion Transformer – a to wynalazek dość dawny, jeszcze z lat 60-tych, oznaczający membranę głośnikową w postaci harmonijki.

„All-black”.

Nie musimy tu tego rozwijać, można o tym poczytać w recenzji oBravo, warto natomiast przypomnieć, że technologia ta ma ważkie atuty, między innymi większą powierzchnię tworzenia dźwięku i szybszą reakcję na sygnał. Także lepszą wydajność energetyczną, a zatem same zalety. Tu jednak pojawia się techniczna wątpliwość. Otóż w opisie swego dzieła firma MrSpeakers nazywa technologię AMT po swojemu, określając ją jako V-Planar, i w miejsce wynalazcy AMT – niemieckiego inżyniera dr Oskara Heila – wstawia nazwisko współpracującego z nią Bruce’a Thigpena i jego patent „radełkowej” diafragmy z 1997 roku.”

Powyższy cytat obrazuje zatem sytuację dosyć skomplikowaną, co do której na słuchawkowych forach toczyły się żywe dyskusje nie prowadzące do definitywnych wniosków. Sam producent także z sytuacji nie wybrnął jednym rozwiewającym wątpliwości wyjaśnieniem, natomiast nauczony tym przykładem o nowym przetworniku wypowiada się skrajnie enigmatycznie. Ma oczywiście do tego prawo, ale pozostajemy wraz z tym bez odpowiedzi na pytanie, czy w nowych przetwornik to AMT? A może klasyczny ortodynamiczny? A może jeszcze jakiś inny? Wiadomo tylko że lekki i z wmontowaną technologią Flow, cokolwiek ma to w praktycznym kształcie znaczyć.

Mamy więc ażurową na bazie aluminium konstrukcję muszli, w niej bliżej nieokreślone przetworniki, odznaczające się wyjątkową lekkością i nitrolowo-skórzany, też ażurowy, pałąk. Zostaje jeszcze kabel. Ten również przeprojektowano z myślą o zwiększeniu lekkości, ale aluminiowy ani zredukowany na szczęście nie jest. Za to z lekkością wspieraną dodatkowo elastycznością i lepszą izolacją, co przybrało postać przewodnika ze srebrzonej miedzi OFHC (Oxygen-free High Conductivity Copper) o splocie anty zakłóceniowym w nieznanej izolacji. Kabel rzeczywiście jest lekki oraz lejąco miękki, nie cienki też i nie gruby, i cały w materiałowym oplocie dość śliskim by nie hałasować przy kontakcie z ubraniem. Jego producentem jest VIVO Cables we współpracy z MrSpeakers i razem deklarują wyposażanie go w najwyższej jakości wtyki, a do mnie dotarł długości 1,8 metra z klasycznym 4-pinem Neutrika.

Pałąk o wielkich prześwitach sprawdza się bardzo dobrze.

Od razu w tym miejscu napiszę, że jest pod względem właściwości brzmieniowych naprawdę rewelacyjnej jakości, toteż wymiana go na inny bez wcześniejszego porównania to bezsens, a zamienników warto poszukiwać jedynie pośród najlepszych, jak Entreq Apollo bądź Atlantis czy Kimber Axios.

Jedyne, co pozostało nie lżejsze, to opakowanie. W jego przypadku zmieniło się tyle, że etui ze sztywnego tworzywa z matowo bordowego stało się satynowo czarne. Jak poprzednio jest lekkie i praktyczne, a teraz na dodatek ładniejsze.

Odsłuch

Nitrolowe prowadnice i dobrze skrojone pady też.

   Zacznę od dwóch spraw także technicznych. Pierwsza to moc napędu. Słuchawki da się ruszyć niezbyt mocnym, lecz jednoznacznie należy stwierdzić, że tak naprawdę potrzebują bardzo silnego wzmacniacza; inaczej będzie bez życia i jakaś pół-muzyka, a przecież nie o to chodzi. Do jednakowego poziomu głośności w pełnym wymiarze muzycznego spektaklu (co musi oznaczać tej głośności wysoki poziom) potrzebują dużo więcej mocy aniżeli również planarne Final D8000, tak więc ich lekkie membrany do poruszenia wcale lekkie nie są i żeby ktoś się na to nie nabrał. I druga sprawa, mniej może techniczna, ale też. Słuchawki są wysoce melodyjne i takie gładko-dźwiękowe, toteż mniej korzystne może się okazać wstawianie ich do toru o analogicznych właściwościach. Z całą pewnością przydana im dźwiękowa charakterystyka uwzględnia współpracę z nie do końca nawet kulturalnymi urządzeniami tranzystorowymi, których muzykalność zdecydowanie podciągną i jednocześnie przesadny nacisk na szczegółowość bardzo umiejętnie wyzyskają. Inaczej mówiąc: broń Boże tor mdły, już prędzej trochę za ostry.

Takie teoretyczne dopasowania są wprawdzie obarczone dużymi rozrzutami i praktyka nieraz tego rodzaju ostrzeżenia czyni zbędnymi, niemniej u mnie lepiej sprawdziły się przetworniki o większej pikanterii od takich „mellow”, czyli łagodnych. Dobrze będzie o tym pamiętać zarówno przed zakupem, jak i ewentualnie po nim, bo z nowych MrSpeakers da się naprawdę dużo wycisnąć i nie potrzebna do tego żadnej wymiany kabla (bardzo rzadkie), ale musimy mieć tor przenikliwy brzmieniowo i energetycznie mocny; inaczej zrobi się zbyt przymilnie, muzyka straci animusz. A żywa od kiepsko naśladowanej różni się w dużym stopniu animuszem, pociągającym zaangażowanie. Mdłe pitu-pitu zostawmy poczekalniom dentystycznym, my audiofile potrzebujemy szałów. Przy czym taki szał może mieć postać cichą i łagodną, lecz tylko pod warunkiem, że pod cichą tą łagodnością skrywa się gotowa wytrysnąć energia, co wprawny słuchacz momentalnie wyczuje, po prostu to się wie. I w tym aspekcie te nowe MrSpeakers łatwe nie są, niełatwo je zaspokoić. Lecz przetworniki typu Ayon Sigma czy Mytek Brooklyn+ bardzo dobrze sobie radziły, zwłaszcza sparowane z mocnym wzmacniaczem lampowym.

Pajęcza sieć na muszlach bardzo ładnie wygląda.

Więc dobrze – mamy już taki mocny tor, łączący siłę z przenikliwością i kulturą – co w zamian od MrSpeakers ETHER 2?

W zamian po pierwsze melodyjność, albo inaczej muzykalność: gładź falująca na zewnętrznych obrysach dźwięków na podobieństwo łopoczącej flagi. Ale materiał łopocze w dwóch wymiarach, a muzyka ma trzy . Łopot sprawiony przez MrSpeakers ETHER 2 będzie więc nieporównanie ciekawszy – i to będzie wrażenie drugie. Słuchawki grają ciekawie, od startu mocno angażują i wchodzisz z nimi natychmiast w ekskluzywnie podawaną muzykę; dopiero potem, gdy już wejdziesz, możesz ewentualnie szukać cech za tym stojących i badać stylizację, natomiast efekt muzycznego wciągnięcia będzie natychmiastowy. (Pod warunkiem, rzecz jasna, toru opisanego wyżej.) Grają te nowe ETHER ujmująco, urodziwie i nieprzeciętnie angażująco – także głęboko i barwnie.

Dzieje się tak głównie za sprawą nietuzinkowo wyglądającego przejścia na styku basu i częstotliwości wyższych. Bas mają mocny – ma on siłę i odpowiednią transparencję, by nie stać się niczym zbity gałgan. Nie tak jednak mocny i dobrze wypełniony, jak u najlepszych z najlepszych; jak u Ultrasone Edition 7 czy Grado PS2000e. Wszakże z niemałym wkładem do całości, nie sposób go omijać. Okazał się mimo to słabszy także niż u Final D8000, co skutkowało mniejszą mocą ogólną oraz skromniejszym nasyceniem; niemniej trudno tu mówić o niedostatku – bas jest przestrzennie rozwinięty i bez wątpienia mocny, a dźwięk w każdym przedziale pasma wystarczająco wypełniony. Za to w zamian za nie aż tak potężną siłę dostajemy zaraz za tym basem dużą rekompensatę w postaci zakresu średniego i wyższego zjawiskowo nasycanych powietrzem i światłem.

Tylko żeby ktoś mi tu nie pomyślał, że wraz z tym światłem robi się jasno – jaśniej niż u konkurujących D8000 i wszystkich innych wymienionych nie jest przy tych ETHER 2 ogólnie ani trochę, natomiast jest świetliście. Pozwala to przenikać głębiej zarówno w materię brzmienia jak i scenę, przy czym w tym drugim przypadku chodzi głównie o bardzo wyraźne rozplanowanie zdarzeń najbliższych, a nie o jakieś wielkie obszary. Słuchawki dają dużą scenę i słowo „duża” wyczerpuje temat. Nie jest ogromna ani mała, tylko po prostu duża. To nie Stax Omega II w pierwszej, złoto-brązowej wersji, ani nie pierwsze Grado GS1000, że holografia i ogrom. Ani równocześnie nie HiFiMAN HE-6, czy Audeze LCD-3, że dźwięk nas całkiem osacza i wpiera się niedźwiedzim uściskiem.

Giętkość pałąka cyrkowa.

Prosto spod producenckiej igły MrSpeakers ETHER 2 to słuchawki oferujące dużą scenę tym się wyróżniającą, że pierwszy plan jest znakomicie czytelny, żadnego zlewania się głosów i postaci. A na tym planie głosy o wzmiankowanym dobrym wypełnieniu i (to naprawdę) pięknym falowaniu dźwięku, do tego jeszcze transparentne w szczególnie wyważony sposób. Bardzo dobrze łączące przypisywaną w poprzedniej recenzji Pioneerom SE-MASTER1 umiejętność nadawania brzmieniom falistej formy zewnętrznego obrysu z głębszym w harmoniczne wnętrze wnikaniem bez najmniejszego powierzchni tej zaburzania. Inaczej mówiąc: same dźwięki nie są obdarzone taką energią i takim wypełnieniem jak u mistrzowskich w tym względzie (aczkolwiek wszystko w porządku), natomiast sama uroda brzmienia osiąga najwyższy poziom. Melodyka, przejrzystość, barwa, dawka tlenu i temperatura światła – to wszystko najwyższa klasa. Jedyne lepsze pod tym względem z niedawno opisywanych to Abyss 1266 za dwa razy takie pieniądze (5500 dolarów), a nowe MrSpeakers bliziuteńko za nimi. Także dynamika, szybkość i żywiołowość nie zostawiają nic do życzenia poza tym wymaganiem od wzmacniacza. Niestety, musi być mocny, by zjawiło się wypełnienie i odpowiednia dawka energii. Inaczej będzie kicha.

Powyżej opisane cech predestynują MrSpeakers ETHER 2 szczególnie do muzyki rozrywkowej, jazzu i kameralnej, niemniej rock, nawet bardzo dziki, wypada również kapitalnie, bo głosy wokalistów okazują się szczególnie wyraźne oraz szczególnie efektowne, co tyczyć będzie także muzyki gitarowej i brzmienia elektrycznych organów. Perkusja też dobrze wypadnie, ale tu już najlepsi są lepsi. Nie tyle pod względem samej architektury dźwięku, co jego konstrukcyjnej potęgi.

Pady dopasowane do kształtu ucha.

Porównywane bezpośrednio Final D8000 nie grały tak transparentnie i z taką dawką światła, natomiast brzmiały bardziej mocarnie – i to zdecydowanie. Przy brzmieniu niższym, bardziej zwartym i bardziej wysokociśnieniowym, co jednak nie musiało oznaczać, że zawsze wypadały lepiej. W przypadku partii wokalnych był to najwyżej remis, a nieraz przy bardzo gęstym muzycznym materiale to ETHER wypadały lepiej.

Z kolei Sennheiser HD 800 z najlepszym (jak wąż grubym) kablem Tonalium więcej od obu tamtych miały do powiedzenia gdy chodzi o akustykę wnętrz i analityczne przenikanie, a także – co dość oczywiste – generowały największą scenę. To wszystko przy wypełnieniu analogicznym do nowych MrSpeakers i nieco mniejszej od nich falistości; nie tyle może muzykalności samej – predyspozycji do melodyki głosu – co z brzmieniami o bardziej postrzępionych krawędziach, co skądinąd bardzo lubię. Przy czym w żadnym razie nie można mówić o MrSpeakers ETHER 2, że dźwięki zbyt domykały. W najmniejszym stopniu takiego wrażenia – żadnej wyczuwalnej jak zbyt usztywniona powierzchni, żadnego też ograniczania odnośnie propagacji. Muzyka pięknie i swobodnie płynąca, tyle że mniej rozpromieniana na cały przestwór sceny, niemniej zawsze trójwymiarowe i o zjawiskowej gibkości.

Odsłuch

Mówiłem, że ażurowy.

   Spostrzeżenia powyższe spisałem na podstawie obserwacji przy komputerze, a teraz garść dodatkowych na bazie klasycznego systemu z odtwarzaczem. Ponownie skupiłem się na porównaniach do Final D8000 i Sennheiser HD 800, i jak się nietrudno domyślić, specjalnie nowe obserwacje z tego nie wyniknęły. Finale, tak samo jak poprzednio, oferowały największą potęgę brzmienia w oparciu o wyraźnie wyższe ciśnienie dźwięku, najniżej schodzący bas i największą zwartość brzmieniową. Bez przesady biły jak młotem i po dłuższej chwili słuchania dwie pozostałe pary stawały się przy nich za lekkie i nazbyt rozrzedzone. Ale po chwili ich z kolei słuchania wrażenie to mijało, inne walory się wysuwały.

Bez wątpienia Sennheisery były z całego towarzystwa najbardziej echowe, dodatkową przymieszką pogłosu powiększające wydatnie wnętrza i wraz z tym mocniej akcentujące ich obecność wraz z lepszym ich opisem. Świadomość ścian, sufitów, podłóg – bycia muzyki w jakimś otoczeniu – była u nich zdecydowanie większa, tak jak u Final największa była siła ataku i całościowa moc. Najbardziej też Sennheisery były „szumne”, najdobitniej promieniując dźwiękami i nie narzucając im granic. Najlepiej też napowietrzone i całościowo w estetyce wiatru, szumiały w dużych salach i na wielkich plenerach. Nie tracąc przy tym należytego wypełnienia i należytej swoistości, a jedynie w większym stopniu pozostając w przepływie, mocniej wyrażającej się ekstensji. Co w wymiarze emocjonalnym przekładało się na mniejszą intymność, najsłabsze poczucie „muzyka i ja”. Jako granie najbardziej oddalone od przytulności, powiązane nie tylko z psyche słuchającego, ale też ze specyfiką miejsca. Miejsca nie jako przytulnego zakątka czy kameralnej niszy, ale wyprowadzającego słuchacza na środek parkietu, że się w swe myśli i marzenia już tak łatwo już schowasz. Albo mówiąc inaczej: miejsca jako kreatywnego uczestnika, że o nim nie zapomnisz.

Mocowanie pałąka z chwytakiem muszli jest sztywne, ale przy skrętności nitrolu nie ma ujemnych następstw.

I na te dwa tła rzućmy tytułowe ETHER. Jedno jest poza sporem: najnowsze MrSpeakers najbardziej okazały się melodyjne i jednocześnie najcieplejsze. Tu muszę nawiązać do własnych odczuć. Lubię gramofonowe ciepło, a już szczególnie gramofonową energię zmieszaną z prawdziwym analogiem, ale jak tylko muzyka tej energii się wyzbywa i zostaje sama gładka melodia, to już za takim czymś nie przepadam, to mi się nudzi i mnie złości. Z drugiej strony bywają takie słuchawki, które ciepło i melodyjność potrafią łączyć z mocą w brzmienie niezwykle frapujące. Takimi były pierwsze Stax SR-007 (przywoływane już złoto-brązowe), takimi są Audeze LCD-3 (jak trafisz na dobry egzemplarz).

I do tej dwójki niewątpliwie doszlusowują teraz nowe ETHER 2; brzmieniowa gracja, gładkość dźwięku, nieznacznie (bez najmniejszego narzucania) zaznaczające się ciepło z towarzyszeniem znów nieprzesadnej ale wyczuwalnej słodyczy. A wszystko to zmieszane z napowietrzeniem, światłem i cieniem, transparentnością, żywością, ruchem. Najmniejszej ospałości, żadnego odchudzenia – dźwięk adekwatnie naturalny, nie dający poczucia braku. Tak, owszem – od tego z D8000 lżejszy i nie tak ciśnieniowy, a także odrobinę jaśniejszy, ale ani trochę za jasny, nie jasny nawet w ogóle. I może przede wszystkim dobrze siedzący w środku pasma, ale do niego nie ograniczony. Nie mający basowej przymieszki i nie podkręcający się sopranami; średnica – oczko w głowie audiofila – dokładnie taka jak trzeba. Bez basowej i sopranowej nuty za dźwiękiem; czystość i naturalna melodyjność brzmienia przekuwane w czar i urodę. Poza już wspomnianymi dwie jeszcze pary nauszników były niedawno na tapecie o podobnych przymiotach – kilka lat już liczące flagowe Pioneery Master1 i nowiuteńkie flagowe Meze Empyrean.

Najlepszy oryginalny kabel słuchawkowy z jakim miałem do czynienia obok tego z flagowych Grado.

Od jednych i od drugich te nowe MrSpeakers odróżnia w obrębie melodyjnie gładkiej średnicy więcej transparencji i światła. Mniej skupienia na zewnętrznych powłokach dźwiękowych, głębsze przenikanie w strukturę i większy nacisk na transparentność. Nieco słabszy od Empyrean podają przy tym bas i nie tak dobrze relacjonują zdają relacje z odległości pomiędzy źródłami, natomiast lepiej doświetlają. Od neutralnych Pioneerów są zaś cieplejsze i pogodniejsze, choć nie tak ciepłe jak dawne flagowe Audeze i nie tak jak one masywne.

Słuchając na przemian planarnych Final, dynamicznych Sennheiser i AMT albo planarnych MrSpeakers (producent ich natury nie zdradza) wchodziłem kolejno w trzy światy: najbardziej basowy, potężny i zwarty – z poziomem zejścia bliskim prawdziwego bębna basowego; w najbardziej echowy, wielkoobszarowy i akustyczny – przenoszący słuchacza w inne miejsca niż własny fotel; i w najbardziej ciepły, melodyjny i z gracją – dający silne poczucie muzycznego piękna i czaru. Więc niewątpliwie każdy miał zalety i niewątpliwie z każdym można się było utożsamić. Tym bardziej, że swoistość brzmienia, muzykalność i bezpośredniość u wszystkich były na pułapie wyrafinowanego high-endu.

Dorzućmy jeszcze o tych MrSpeakers parę istotnych rzeczy. Po pierwsze – nie grają w głowie. Nawet w przypadku bardzo bliskiego nagraniowo pierwszego planu dźwięki lokują się poza obrysem, jako swoista aureola. Inna ważna właściwość – doskonałe jest wypełnienie środka sceny. Naprawdę niełatwo o słuchawki tak dobrze wiążące stereofoniczne kanały, bez najmniejszej pośrodku luki. Dla nowych MrSpekaers ta rzecz nie stanowi problemu, wypełnienie oferują kompletne. Z prawdziwą przyjemnością przysłuchiwałem się ich pracy odnośnie tego aspektu i gdyby każde tak umiały… Z kolei jak chodzi o długość podtrzymania, to wszystkie trzy porównywane miały dokładnie tę samą, natomiast narastanie i dynamikę najlepsze oferowały Final. I trzecia rzecz u tych recenzowanych o bardzo dużym znaczeniu – najnowsze MrSpeakers są  niepodatne na zniekształcenia. Wszystkie testy odnośnie wpadania w przester, w nadwymiarowy pogłos czy nadmierną sykliwość przeszły wręcz celująco, tak samo jak niedawno Pioneery.

Same słuchawki też niczego, można się w nich zakochać.

Co innego stanowi natomiast problem, o czym już dwakroć wspominałem. Do napędzania przez stacjonarne wzmacniacze, z charakterystyką typowego dopasowania impedancyjnego obejmującą przedział 32-600 Ω, są bardzo trudne, potrzebna będzie moc wyjściowa dobrze powyżej 1W. Inaczej będziemy mieli do czynienia z graniem jedynie na pół gwizdka i tylko ta zjawiskowa melodyjność pozostanie na straży jakości. Wracam do tego raz kolejny, bo to jest nietypowe: leciutkie słuchaweczki o konstrukcji otwartej, a tyle łakną prądu. Skąd się to bierze, nietrudno zgadnąć – stworzono je głównie z myślą o aparaturze przenośnej. Fakt, są otwarte, co niekoniecznie pasuje, ale fakt inny dużo ważniejszy – z taką aparaturą grają wręcz zjawiskowo.

To najwyraźniej nowy trend – słuchawki z bardzo niską impedancją dla aparatury przenośnej. Nowe Fostex TH909 mają 25 Ω, flagowe Final Sonorous X też zaledwie 16 Ω, ale są dużo łatwiejsze. Analogicznie 16 Ω u tych MrSpeakers i na dodatek przy konstrukcji planarnej, prawdopodobnie dodatkowo zmieszanej z jeszcze trudniejszą AMT. To daje zabójczą mieszankę w razie rozmijania się z impedancją wzmacniacza, bo nawet w razie dobrego dopasowania ETHER 2 też wcale łatwe nie są. Niemniej Astell & Kern AK380 bez podpierania się zewnętrznym wzmacniaczem na poziomie głośności własnej ustawionym na 80%  dawał dźwięk bliski granicy bólu z sycącą dynamiką, energią i wypełnieniem. Bas towarzyszył temu wręcz popisowy, czego ani Ayon HA-3, ani ASL Twin-Head wykrzesać z ETHER nie zdołały. Pierwszy jest bowiem impedancyjnie przeciętny, drugi wyraźnie preferuje słuchawki z impedancją wysoką. Jeden i drugi nie oferowały więc idealnego dopasowania i o tym wchodząc w posiadanie tych nowych MrSpeakers nie warto zapominać.

Stosunkowo najlepiej pod względem mocy i dopasowania impedancji wypadł czekający na opis ALO Audio Studio Six, ale też nie byłem do końca zadowolony i raczej do pełni szczęścia przydałby się Cayin HA-300 z jego najniższym (jednym z trzech) zakresem  8 – 64 Ω.  Za to posiadacze wysokiej klasy odtwarzaczy przenośnych mogą mieć zgryz z tych przyjemnych: Meze Empyrean, czy może MrSpeakers ETHER 2?

I wygląd mają w moim guście.

Wydaje mi się, że stosunek jakość/cena u obu jest zbliżony, to znaczy Meze potrafią nieco więcej, a jeszcze powyżej obu są Final Sonorous X. We wszystkich przypadkach jest to granie bardzo wysokiej próby, a bez bezpośrednich porównań nie podejmuję się definitywnie przesądzać o jakościowych relacjach; tych zaś, z uwagi na pośpiech przy recenzji Meze i brak wówczas pełnego wygrzania MrSpeakers, dokładnych nie przeprowadziłem. Nie sądzę jednak, bym się mylił, tak to raczej wygląda.

I jeszcze, na sam koniec, porównywanie odnośnie kabli. Oryginalny – jak już napisałem – jest znakomitej jakości; dający dużo światła i transparencji przy pełnej muzykalności. Porównany z Tonalium okazał się nieco jaśniejszy, jak również lżejszy brzmieniowo, ale nie jasny i nie lekki. Nieco słabiej wypełniający brzmienie i nieco wyższy tonalnie, ale za to bardziej świetlisty i bardziej napowietrzony. Ostatecznie wolałem Tonalium, niemniej były mała i żadnej gwałtownej potrzeby zaspokojenia podmianą.

Podsumowanie

  Oto kolejne z szerokiej gamy nowszych i starszych słuchawek kosztujących dużo lub bardzo dużo. Plejadę uznanych flagowców na skali kosztów zakupu otwierają AKG K812 z przystępną jeszcze ceną trzy trzysta, potem są Beyerdynamic T1 V2 za strawne jeszcze cztery, a dalej zaczynają się otwierać wrota piekieł i w mgnieniu oka lądujemy daleko za pięcioma, przy których jako słup milowy stoją Sennheiser HD 800. W okolicach dziesięciu robi się nawet tłok i w tłoku tym odnajdziemy też nasze MrSpeakers ETHER 2, pałąk w pałąk z Kennerton Odin i też nowiutkimi Sennheiser HD 820 oraz zeszłorocznymi Ultrasone Edition 15. Ciutkę wyżej krzyczą za siebie czteroletnie już Pioneer SE-MASTER1 i pamiątkowe Ultrasone Tribute 7, a także Audio-Technica ATH-ADX5000 i Sony MDR-Z1R oraz trzecia już wersja HiFiMAN HE-1000. A jeszcze trochę więcej domagają się dopiero co debiutujące Meze Empyrean i Grado PS2000e; a to i tak jeszcze nie wszystko, ale już mi się odechciało wyliczać. Gęsto tam jest niczym przed Moną Lisą w Luwrze i aż mnie od tego natłoku rozbolała głowa, choć od przybytku ponoć nie boli. A jednak, a pomimo, jako że ciężko się w tym odnaleźć, a jeszcze ciężej komuś radzić. Jedyna tylko pociecha, że nie ma pośród tego tłoku żadnych przypadków słabych, tak więc dowolny wybór będzie trafny. Pociecha jednak niezbyt duża, albowiem każde grają inaczej i jedne można polubić, a innych chcieć zaniechać. Do żadnych nie będę namawiał ani od żadnych odwodził, natomiast o recenzowanych powiem tak:

Jeżeli szczególnie cenicie nieznacznie ciepłą melodyjność popartą świetnym kolorytem obfitszego niż ma to miejsce zazwyczaj światła przy wtórze sporej dawki tlenu i dobrej separacji; jeżeli wielkość sceny wolicie uzyskiwać poprzez spójną jej całościową wizję bez sopranowych śnieżynek w kontraście do ogromu, a bas ma dla was znaczenie, ale nie powinien być dominantą; jeżeli już macie albo stać was na świetny słuchawkowy wzmacniacz dający dużo mocy lub bardzo dobry odtwarzacz przenośny; jak również jeżeli wygoda stojąca za lekkością to też coś istotnego, to wówczas się nie pomylicie sięgając po te MeSpeakers ETHER 2.

Z plejady innych świetnych za takie lub zbliżone kwoty wyróżnia je szczególna muzykalność, lecz nie są w niej osamotnione. Podobną oferują flagowe Pioneer, podobną Meze Empyrean, podobną Grado PS2000e. Nie inną tańsze Audeze LCD-3 i droższe Focal Utopia. Z całego tego towarzystwa najnowsze MrSpeakers są pod względem konstrukcji zdecydowanie najlżejsze, ale wygoda u flagowych Pioneer, Focali albo Meze stoi na nie gorszym poziomie. Focale są jeszcze cieplejsze, a Meze i Pioneery bliższe neutralności, więc łatwiej u nich o smutek. I można się w tych różnicach pławić, a można mieć ich dość. Ponieważ sam mam trochę dosyć, to jeszcze tylko powiem, że jak ktoś umie składać tory audio i ma na to dość środków, to z każdych wymienionych w niniejszym podsumowaniu wykrzesze piękne brzmienie, a jeśli ktoś nie umie i ma tych środków nie dość, a przy tym braknie mu szczęścia, to każde da się skopać.

Odnośnie tych MrSpeakers raz jeszcze na koniec rzekę, że z uwagi na wyjątkowo niską impedancję spośród dużych wzmacniaczy najlepszy będzie prawdopodobnie Cayin, jako że sama duża moc może do ideału nie wystarczyć, natomiast z odtwarzaczami przenośnymi o chociaż średniej mocy będzie już bardzo łatwo, bo o tym właśnie przeznaczeniu przy konstruowaniu tych MrSpeakers myślano. Takie dziś czasy i co robić, młodsi chcą móc wędrować z muzyką…

 

W punktach:

Zalety

  • Wyjątkowa, uwodzicielska wręcz muzykalność.
  • Wraz z nią gładkie i pełne brzmienie na falujących liniach melodyki przy całkowicie gładkich przejściach.
  • Dużo pięknego, stonowanego światła.
  • Wybijająca się transparentność.
  • Śladowe lecz wyczuwalne ciepło, dodające uroku.
  • High-endowe parametry standardowych czynników dźwięku:
  • Szczegółowości.
  • Dynamiki.
  • Dźwięczności.
  • Szybkości.
  • Ciśnienia akustycznego.
  • Narastania i podtrzymania dźwięku.
  • Indywidualizacji głosów.
  • Duża, malarko opowiedziana scen.
  • Znakomite wypełnienie jej centrum.
  • Bardzo dobrze zdane relacje o odległościach.
  • Żadnego podbarwiania sopranami czy basem.
  • Najmniejszych problemów z jednym i drugim przy pełnym rozwijaniu na przestrzeń.
  • Wyjątkowo duża odporność na wszelkie typy zniekształceń.
  • Żadnych sztucznie dorabianych pogłosów.
  • Świetnie zdany test zwykłej mowy.
  • Potrafią dać poczucie potęgi brzmienia.
  • Świetnie się sprawdzają z aparaturą przenośną.
  • Niezwykle lekkie.
  • Wraz z tym wygodne.
  • Odporne na uszkodzenia.
  • Mechanizm „Flow” wbudowany w przetwornik.
  • Bardzo lekkie i duże membrany, a w konsekwencji precyzyjne i szybkie.
  • Spokojna stylistyka.
  • Same gatunkowe surowce, w tym nitrolowy pałąk.
  • Rewelacyjnej jakości standardowy kabel.
  • Można dokupić inne, w tym z symetrycznym jackiem 4,4 mm.
  • Poręczne etui jako opakowanie.
  • Wyrób znanego i uznanego producenta.
  • Made in USA.
  • Polski dystrybutor.

Wady i zastrzeżenia

  • Wyczuwalny przełom pomiędzy basem a średnicą.
  • Nie dla lubiących błyskotki.
  • Ogromna konkurencja w pobliżu cenowym.
  • Z uwagi na wyjątkowo niską impedancję trudne do napędzenia przez stacjonarne wzmacniacze.

Dane techniczne:

  • Wokółuszne słuchawki planarne (AMT?) o konstrukcji otwartej.
  • Rozmiar przetwornika: 71 x 45 mm
  • Impedancja: 16 Ω.
  • Waga bez kabla: 290 g.
  • Materiał padów: Synthetic Protein.
  • Materiał opaski nagłownej: naturalna skóra.
  • Pasmo przenoszenia: nie podawane z uwagi na brak zdaniem producenta jednolitej procedury pomiaru.
  • Kabel odpinany marki VIVO ze srebrzonej miedzi wysokiej czystości w materiałowym oplocie, do wyboru z końcówkami 6,3 mm, 2,5 mm, 4,4 mm, 4-pin.
  • W komplecie sztywne etui z tworzywa.
  • Cena: 9990 PLN z kablem 3,0 m; 9690 PLN z kablem 1,8 m.

System:

  • Źródła: PC, Cairn Soft Fog V2, dCS Rossini.
  • Przetwornik: Ayon Sigma.
  • Wzmacniacze słuchawkowe: ALO Audio Studio Six, ASL Twin-Head Mark III, Ayon HA-3.
  • Słuchawki: Beyerdynamic T1 (kabel Tonalium), Final Sonorous X, Final D8000, Fostex TH900 Mk2, Pioneer SE-Master1, Sennheiser HD 800 (kabel Tonalium).
  • Interkonekty analogowe: Siltech Royal Emperor Crown, Sulek Audio, Sulek 6 x 9.
  • Kable cyfrowe: iFi iOne z kablem iUSB3.0 oraz koaksjalnym Tellurium Q Black Diamond.
  • Kable zasilające: Acoustic Zen Gargantua II, Harmonix X-DC350M2R, Illuminati Power Reference One, Sulek Power 9×9.
  • Stolik: Rogoz Audio 6RP2/BBS.
  • Stopki antywibracyjne: Acoustic Revive RIQ-5010, Avatar Audio Nr1, Solid Tech Discs of Silence.
  • Listwy: Power Base High End, Sulek Audio.
  • Kondycjoner masy: QAR-S15.
  • Podkładki pod kable: Acoustic Revive RCI-3H.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

28 komentarzy w “Recenzja: MrSpeakers ETHER 2

  1. Compton pisze:

    Panie Piotrze, czy słuchał Pan Ether 2 na AVS?
    I czy recenzowany egzemplarz jest jednym z tamże wystawionych?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Słuchałem, to jeden z tych – solidnie przeze mnie dogrzany i obadany z drugim obok oryginalnego kablem.

      1. Piotr Ryka pisze:

        Na pewno – słuchawki wziąłem wprost z AVS.

  2. Compton pisze:

    Dziękuję.
    Więc co wpłynęło na różnicę między tym, co można było usłyszeć na AVS, a tym co można przeczytać w recenzji?

    1. Piotr Ryka pisze:

      W relacji z AVS napisałem: „W przelocie założyłem MrSpeakers Aeon i są całkiem w porządku. A dalej cięższy kaliber – nowy flagowiec planarny firmy, MrSpeakers Ether 2. Te także ze mną wróciły i też niedługo recenzja, tak więc tylko uwaga, że to również ostry zawodnik. Aczkolwiek słowo „ostry” pasuje tutaj nijak: słuchawki grają analogowo i śpiewnie z dużą porcją indywidualnego smaku i zarazem przenikliwością.”

      Czy coś w tym opisie nie zgadza się z recenzją?

      1. Compton pisze:

        Miałem na myśli to, jak brzmiały Ethery 2 na wystawie i jak wszystkim jednogłośnie się nie podobały. W recenzji możemy wyczytać natomiast pochwały. Inny tor, wygrzanie? Stąd pytanie.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Mnie się podobały (czemu w relacji dałem wyraz) i komuś chyba jeszcze, kto prosił o szybką recenzję i wolał je od Meze. Słuchawki są pierwszorzędne, to nie ulega wątpliwości. Inne spośród najlepszych mogą się bardziej podobać, ale są pierwszorzędne. Muzykalność najwyższej próby.

  3. Stefan pisze:

    Piotrze, pytanie do toru przy komputerze i odtwarzaczu, jakiego wzmacniacza użyłeś w recenzji ALO czy lampowców?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Przy komputerze używałem Ayona HA-3 i także wyjść w Myteku Brooklyn+, a z odtwarzaczami ASL Twin-Head i ALO Audio Studio Six.

  4. Stefan pisze:

    O ile dobrze pamiętam na AVS obie E2 były podłączone do Questyle w sobotę, nie było to dobre połączenie, łagodnie mówiąc, coś mi się wydaje że duża wierza Questyle z dwoma 800kami była strojona pod HD800 (300 om), nie wiem jak w przypadku Twelve, ale może być podobnie, bo chyba konstrukcji wzmacniacza nie zmieniają. Z HA-3 to pewnie grało bez sygnału.

    1. RH pisze:

      Ja muszę powiedzieć, że to połączenie mi się podobało. Przyznam jednocześnie, że nie słuchałem na innych wzmacniaczach, ale wierzę, że wieże Questyle nie były mezaliansem.
      Napiszę też ponownie, że Ether 2 są spektakularne w sensie muzykalnej zwiewności. Klasa.

      1. Piotr Ryka pisze:

        Tak – ETHER 2 to niewątpliwie klasa.

  5. Janusz L. pisze:

    Prosze o sugestie odnosnie daca do Final d8000, powiedzmy w kwotach do 5 i 10 tys (moze byc uzywany)

    1. Piotr Ryka pisze:

      Na AVS sam dystrybutor wystawiał je z Mytek Brooklyn+ jako przetwornikiem i jednocześnie wzmacniaczem. Pytanie – czy ten DAC też ma być równocześnie wzmacniaczem?

      1. Janusz L. pisze:

        ten dac nie musi byc wzmacniaczem 🙂

        1. Piotr Ryka pisze:

          Polecałem i wciąż polecam Audiobyte Black Dragon. Bardzo dobry DAC robił także Auralic, ale musiałby on być z drugiej ręki.

  6. Paweł pisze:

    Czy jest Pan w stanie obiektywnie ocenić czy mr speaker 2 czy meze empyrean zabrał by Pan na bezludną wyspę że sobą.?

    1. Stefan pisze:

      Trochę sprzeczność w tym pytaniu, bo jak zabrać ze sobą no to jak to będzie obiektywne?

    2. Piotr Ryka pisze:

      Nie wnikając zbyt głęboko w filozoficzne zawiłości obiektywne/subiektywne, które tak nawiasem filozofia nauki sprowadza do dwóch głównych postulatów: obiektywne jest to, co interpersonalnie sprawdzalne i powtarzalne, powiem tak:

      Na podstawie własnych obserwacji (a więc niejako subiektywnie) ośmielę się obiektywizująco stwierdzić, że Meze Empyrean to słuchawki wydające się mieć bardziej kompletną paletą zalet, i to zarówno przy sprzęcie stacjonarnym jak i przenośnym. Do bardziej definitywnego rozstrzygania ich relacji potrzebne by były jednak wcześniejsze porównania na bazie dwóch egzemplarzy całkowicie wygrzanych i z torem stacjonarnym zdolnym całkowicie zaspokoić nietypowe potrzeby ETHER 2, co w moim przypadku nie miało miejsca. – Przy obecnym stanie wiedzy na bezludną zabrałbym Meze i jednocześnie wydaje mi się, że stosunek jakości do ceny u obu jest jednakowy, to znaczy Meze za trochę więcej dają też trochę więcej. Ale mogę się mylić, na pewno mogę.

      1. Paweł pisze:

        Dziękuję.
        Meze na AVS mnie urzekły a miałem ze sobą swoje LCD3 z FAW i mogłem na miejscu porównać.

        Pozdrawiam

  7. Alucard pisze:

    Piotrze, słyszałeś o słuchawkach Erzetich ze Słowacji? Są dostępne u nas w GFMod. Mają dwie pary Phobos i Mania a do tego parę wzmacniaczy. Będzie jakaś recenzja tych słuchawek? Wyglądają jak bomba atomowa 😀

    1. Piotr Ryka pisze:

      Wyglądają faktycznie nietypowo. Obie pary są u mnie, a recenzję tańszych Mania nawet zacząłem pisać. Powinna się ukazać w przyszłym tygodniu.

      1. Alucard pisze:

        Może tak bez czekania na recenzję spytam. Wiadomo jaką te słuchawki mają skuteczność? I jedne i drugie. Producent podaje impedancję i ciężar ale brak skuteczności. Można by sobie wstępnie oszacować zakładane problemy z napędzeniem. Masz te dane do wglądu?

        1. Piotr Ryka pisze:

          Danych nie mam, bo zdaje się nie ma ich w ogóle. Producent deklaruje niechęć do pomiarów. Natomiast do napędzenia są przeciętnie trudne, zwykły wzmacniacz spokojnie wystarczy.

    2. smar pisze:

      Nie ze Słowacji a ze Słowenii 🙂 Różnica zasadnicza 😉

  8. Adam K. pisze:

    Panie Piotrze, czyli jak rozumiem poprzednie flagowce Mr Speakers Ether Flow są znacznie łatwiejsze do napędzenia?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Łatwiejsze są, niewątpliwie. Impedancja 23 a nie 16 Ω i niezła efektywność: 96 dB/mW, której dla tych nowych nie podają.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy