Recenzja: Matrix Audio X-Sabre PRO MQA

Architektura obudowy i wnętrza

Jest nowocześnie, czyli płasko.

   Zacznijmy od powierzchowności, a ta jest naleśnikiem. Czarnym bądź srebrnym, do wyboru, w każdym wypadku równie płaskim. Czyli płaskim naprawdę, niczym złożony cylinder (taki do noszenia na głowie). Ale, gdzie tam – nieprawdę piszę. Aż takie płaskie te SABRE nie są, poza tym nie połyskują atłasem, tylko białymi diodami. O diodach za momencik, wpierw o ich osadzeniu.

MATRIX X-SABRE PRO MQA jest nowocześnie spłaszczony i węższy oraz mniej głęboki od klasycznego klocka audio. Dokładnie mierzy 300 x 218 x 45 mm, dość będąc w takim razie gabarytowo niepozornym, ale branie go jedną ręką wymaga sporej siły. Pochwycić łatwo nie jest – nóżki, a ściślej aluminiowe stożki jak reszta są niziutkie i pałce pod spód nie wchodzą – a waga prawie czterech kilogramów robi już średnią hantlę. To skutek pancernej obudowy z odlewu aluminium, nie tylko osłaniającej przed wrogim zewnętrznym światem pól magnetycznych otoczenia, ale także mającej grube ścianki wewnętrznych przegród, by najwrażliwsze elementy osłonić przed złym wpływem toroidalnego transformatora i elementów sterujących. Transformator siedzi wobec tego za grubą ścianą, do jego kolistości dopasowaną kształtem; podobnie grubymi, ale już prostymi ściankami oddzielono od sekcji przetwornika obsługę przedniego panelu. Na tę składa się w centrum okrągły ekranik LCD, informujący o aktywnym łączu wejściowym, formacie odtwarzanego pliku, częstotliwość próbkowania i poziomie głośność. Wtopiono ten ekran w winietę z pancernego szkła, po obu stronach przechodzącą w galerię sensorów dotykowych, pozwalających włączać/wyłączać, regulować głośność, wybierać wejścia, przechodzić do podmenu oraz przeskanowywać sprawdzająco wybór aktualnych ustawień. Poza tym jest tam odbiornik pilota – jest bowiem także pilot: identyczny jak u ELEMENT X, czyli aluminiowy, zgrabny, pozwalający oprócz włączania/wyłączania i regulacji głośności całkowicie wyciszać i przerzucać się między wejściami.

Ale zarazem masywnie.

Odnośnie estetycznych wrażeń, urządzenie prezentuje się znakomicie. Pomimo małych gabarytów jego masywność jest widoczna, ścianki są elegancko wyoblone, okrągły ekran i po jego stronach rzędy regulatorów ładnie skomponowane. Także faktura aluminium nic nie zostawia do życzenia, a trzy srebrne stożki podstawek dodają całości szyku. Pilot wieńczy zalety – żadna plastikowa tandeta, żadnych kłujących opuszki palców za malutkich przycisków.

Urządzenie oferuje multum regulacji wewnętrznych: bajpas potencjometru, siedem filtrów cyfrowych („fast”, „slow” i mieszane), cztery tryby filtracji DSD, stosowanie lub nie reduktora jittera, użycie albo nie wyjściowego gainu (po +18 dB), dopasowanie do zewnętrznego zegara wzorcowego lub opieranie się na własnym, kontrolę jasności wyświetlacza i używanie albo nie sygnałów dźwiękowych przy regulacjach. Tradycyjna zatem cyfrowa zabawa, przerabialiśmy ją wielokrotnie. Nie powiem, że nieprzydatna, bo filtry cyfrowe zmieniają brzmienie w stopniu poza iluzorycznym, pozwalając na dopasowanie do wzmacniacza i reszty toru.

Na tylnej ściance koncert życzeń – wyjścia analogowe RCA i XLR, wejścia cyfrowe optyczne, koaksjalne USB, HDMI (IIS) i AES/EBU. Prócz tego wejście i wyjście M-link do łączenia w sieć z innymi urządzeniami firmy oraz specjalne gniazdo „Update mode switch” i oczywiście zasilające. To jest normalne, trójbolcowe, nie ma więc zewnętrznego zasilacza – odnośnie czego wraz z przetwornikiem dostajemy kabel zasilający i kabel USB.

I symetrycznie.

Gdy chodzi o wsad technologiczny, to sercem układ scalony ES9038PRO advanced 8-channel D/A, wspierany przez kość asynchronicznego interfejsu USB – XMOS XU216 i kość transferu S/PDIF – AK4118. Razem gwarantują streamingi: MQA do 24-bit/384 kHz, DSD do 1024 i PCM do 32-bit/768 kHz; wszystko pod kontrolą zegara wzorcowego Crystek CCHD-950 i przy wsparciu reduktora szumów wewnętrznych Sabre ESS Tech ES9311Q. Mamy tu zatem układ powtórzony w późniejszym przetworniku ELEMENT X, ale nie zakłócany wbudowanym słuchawkowym wzmacniaczem i pietystycznie doszlifowany. Efektem szumy szczególnie niskie i oczywiście osobno prowadzone krotności próbkowania dla wyjściowych 44,1 i 48 kHz. Współczynnik S/N to -134 dB, THD 0,00012%, Crosstalk (przesłuch międzykanałowy) aż -151 dB, poziomy wyjściowe odpowiednio 4,5V dla XLR i 2,25V dla RCA (dla 0 dB wzmocnienia). Gabaryty podałem, waga to 3,7 kg.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

20 komentarzy w “Recenzja: Matrix Audio X-Sabre PRO MQA

  1. Artur pisze:

    Panie Piotrze, dla pewności powtórzę pytanie z poprzedniej recenzji matrixa. Lepiej sabre mqa pro + ayon ha3 czy lepiej element x?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Trudne pytanie. To i to brzmienie jest high-endowe. Sabre z Ayonem mają bardziej klasyczne i precyzyjne, Element X bardziej efekciarskie – rozdmuchujące dźwięki i powiększające przestrzeń. Jednego i drugiego słucha się z fascynacją. Element X wychodzi oczywiście taniej i obsługuje symetryczne kable słuchawek. Ayon gra trochę cieplej i bardziej swojsko.

  2. Marcin pisze:

    Panie Piotrze,

    Czy chciałby Pan rzucić uchem na Berkeley Audio Design DAC? Za oceanem jest dość popularny, u nas brak dystrybutora. Mnóstwo pozytywnych opinii.

    Mogę podesłać, niekoniecznie do pełnej recenzji.

    Pozdrawiam

    1. Piotr Ryka pisze:

      Rzucić uchem zawsze można. Proszę podać swój adres mailowy, albo napisać do mnie.

      1. Marcin pisze:

        Mail wysłany.

  3. Sławek pisze:

    Ciekawe jak się ma przedmiot recenzji do Toppinga D90 MQA – około 3800 zł…
    A jeden i drugi Chińczyk.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Topping to bardzo dobre urządzenie, ale jak się ma względem recenzowanego stając do bezpośredniego porównania, tego nie zgadnę.

  4. Mateusz pisze:

    Mam obecnie przyjemność testować owy DAC tyle że bez MQA i ze wzmacniaczem słuchawkowym Bryston BHA-1 tworzą naprawdę bardzo dobry duet, cieplejsze słuchawki będą wręcz płynąć na takim zestawieniu.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tak, to jest rasowy przetwornik. Właśnie go spakowałem i odsyłam, ale podobno „w razie potrzeby znowu przyślemy”. (Chodzi o te MQA do porównań.)

      A propos oddawania. Wczoraj odebrał swoje kolumny Litus audio i przy okazji zostałem zapytany, jakie jest moje prywatne zdanie o nich. Zaskoczyło mnie, niemało się zdziwiłem. Moje prywatne zdanie jest wyrażone w recenzji, odpowiadam. To z kolei zaskoczyło Litusa – naprawdę?

  5. Adam pisze:

    Chciałbym zapytać o kabel wspomniany w recenzji – Acoustic Zen Absolute Cooper. Zaciekawiła mnie wzmianka o jego realiźmie i trójwymiarowości.

    Czy wpasowałby się w zestaw Mattix x sabre pro + Pathos Aurium + Meze Empyrean? Czy jednak szukać czegoś innego.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Sprawę pod znakiem zapytania stawia ten Pathos. Możliwe, że będzie z nim ten Acoustic Zen współpracował bardzo dobrze, ale może też być za ostro. Trzeba by przetestować.

  6. Adam pisze:

    Jak będzie miał Pan okazje Panie Piotrze, to proszę sprawdzić tego Matrixa z konwerterem Matrixa przez gniazdo I2S.
    Konwerter wynosi tego DAC-a jeszcze wyżej.
    Powiem nawet więcej, sam Matrix był bardzo fajny, ale konwerter sprawił, że Matrix teraz gra sporo sporo lepiej tak, że sam Matrix już nie zachwyca. I teraz bez konwertera to już nie to samo.

    Dźwięk się oddalił, nabrał głębi, wszystko jest jeszcze lepiej poukładane na scenie. A za ciosem praktycznie każde pasmo zyskało przez zmiany w scenie. Dźwięki mają teraz więcej miejsca, lepiej się rozchodzą w przestrzeni. A najbardziej zyskał bas, który gra przestrzenniej i z większym rozmachem. Różnica jest ogromna i to wszystko na sznurówce HDMI dodawanej do telewizorów czy jakiś innych urządzeń związanych z TV. Więc sam jeszcze będę próbował z lepszym kablem HDMI, by się przekonać czy i ile on wniesie ponad zwykłe HDMI.

    Ale sam jestem zdziwiony, że takie małe pudełko, choć ciężkawe, ale małe, będące jedynie konwerterem jednego gniazda na inne, potrafi wnieść tyle dobrego do dźwięku.

    Według mnie Matrix powinien sprzedawać to jako zestaw w jednym pudełku i nigdy oddzielnie.

    Przez konwerter co prawda nie przechodzi sygnał MQA, ale to mała strata, praktycznie niezauważalna. MQA to też nie jest żaden święty gral. Więc mi tego nawet nie szkoda.

    Dlatego gorąco polecam sprawdzić takie połączenie o ile będzie możliwość. Dla mnie to end-game w kwestii DAC-a. Podejrzewam, że chcąc uzyskać podobne brzmienie tyle, że lepsze, sporo lepsze, to kwota zrobiłaby się już niesmaczna.

    Szkoda jedynie, że nowsza wersja Matrixa zdążyła już dwukrotnie zdrożeć. Szkoda, że również Matrix nie dał możliwości wybrania Matrixa bez MQA za niższą cenę i z MQA za wyższą.
    Przy starej cenie poprzedniej wersji Matrixa X Sabre Pro za ok. 6500 zł, to byłby overkill nie do pobicia.

    Nie ważne co włączę, wszystko teraz gra przepięknie, aż się nie chce przestawać słuchać.

    A jeszcze korzystając z okazji chciałbym zapytać o podstawki:” Bogactwo harmoniczne (zwłaszcza po ustawieniu na dobrych podstawkach).” O jakich podstawkach miał Pan na myśli i czy mógłby Pan rozwinąć co dokładnie miał na myśli pisząc bogactwo harmoniczne?

    1. Adam pisze:

      A okej o podstawkach już doczytałem, wcześniej jakoś przeoczyłem ten fragment.

    2. Adam pisze:

      A okej o podstawkach już doczytałem, wcześniej jakoś przeoczyłem ten fragment.

      1. Adam pisze:

        Tylko czy są jakieś podstawki takie hmmm w bardziej przystępnej cenie? Bo te wymienione w recenzji Synergistic Research Mig SX, trochę przewyższają moje możliwości, a z chęcią bym sprawdził wpływ podstawek.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Synergistic Research ma w ofercie dużo tańszą wersję MiG 2.0 za 1230 złotych komplet. Te tańsze działają niemal równie dobrze.

          1. Adam pisze:

            Dziękuję w takim razie wypróbuję tą tańszą wersję

  7. Piter pisze:

    Czy jest może w planach recenzja X-Sabre 3 ? Niby nowy model udoskonalono, ale jednocześnie wszystkie wejścia poza I2S pracują w trybie asynchronicznym co niekoniecznie może przekładać na lepsze brzmienie. W starszym modelu w trybie synchronicznym pracowało jeszcze USB i to było słychać. Jeśli komuś nie jest potrzebny wbudowany streamer to ciekawie byłoby porównać czy może brzmieniowo starszy model się broni. A jest sporo tańszy.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Prawdę rzekłszy nie planowałem, ale starszy na pewno się broni, bo jest świetnym urządzeniem. Odnośnie recenzji nowszego – to może będzie, a może nie. Nie umiem w tej chwili powiedzieć.

    2. Lukasz pisze:

      Skąd wziąłeś synchroniczny tryb pracy poprzez usb? Trb synchroniczny aktywuje zworka mclk na kowerterze, który nie podaje sygnału poprzez usb.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy