Recenzja: KingSound KS-H3 – czyli powrót elektrostatów

Odsłuch cd.

King-Sound_H3_022_HiFi Philosophy

Już na pierwszy rzut oka widać, że producent bardzo poważnie podszedł do tematu.

   Da się o tej muzyce produkowanej przez nowego zaciągu elektrostaty z Hong-Kongu powiedzieć dużo dobrego i jednocześnie uczynić trzeba dwa zastrzeżenia. Rzeczy dobre, to przede wszystkim znakomita spójność pasma i wzorcowa muzykalność. Od samej góry po same dna dolin pasmo jest ciągłe i gładkie, bez żadnych uskoków, przerw, wklęsłości czy wybrzuszeń. Ładnie to musi wyglądać na wykresie odpowiedzi sygnałowej, ale nikt chyba dotąd takiego wykresu nie sporządzał. A podobnie jak gładko przebiega pasmo, tak i gładko przebiega sama muzyka. Z jej powierzchni nie wystaje nic, o co moglibyśmy zawadzić czy co stawiałoby opór. Ani ostrego, ani chropowatego, ani gruzełkowatego. Nie ma meszku, nie ma rysek, zero szorstkości. Jest tylko melodyjna gładź przemieszczająca się wzdłuż gładko oddanego pasma. I to ma swój urok; urok, powiedziałbym, gramofonu. Bowiem właśnie gramofonowe – analogowe par excellence granie – od razu przychodzi tu na myśl. To jest ten styl, ta maniera. Kto zatem lubi gładką, niczym płachta jedwabiu falującą muzykę, będzie tutaj w pełni usatysfakcjonowany. Brzmienie jest głębokie nasycone, plastyczne i właśnie gładkie. Żadnych też nie ma kłopotów z panowaniem nad nim w najtrudniejszych momentach. Jazzowe szarpnięcia trąbek, najniższe uderzenia perkusji, czy wielkoorkiestrowe forte – wszystko to przelatuje gładko jak groszek przez rurę. Z drugiej jednak strony ta gładź nienaturalnie jest gładka, można powiedzieć – przedobrzona. Prawdziwa muzyka i prezentacje słuchawkowe najwyższego poziomu mają więcej chropowatości tekstur, ich przestrzeń jest bardziej żywa, a dźwięki bardziej dosadne i dynamiczne. Także sfera sopranowa bardziej jest lotna i wyżej idąca, bo u KS-H3 zbyt okazuje się zaokrąglona i układna. Bas schodzi u nich niżej niż soprany się wzbijają, a najładniejsza jest średnica, ale i jej brakuje nieco naturalistycznego pazura, a w każdym razie z oryginalnymi lampami i w towarzystwie przetwornika Phasemation brakowało. Względem wzmacniaczy i słuchawek dynamicznych najwyższej klasy była to jednak różnica bardzo niewielka, niemal śladowa, tak więc nie ma nad czym się rozwodzić ani tym bardziej drzeć szat. Przetwornik Phasemation tak już ma, dając więcej wypełnienia i trójwymiaru niż czujności i mikrodetali, choć z drugiej strony spróbowane z nim Ultrasone Edition 10 okazały się grać na całkiem przeciwnym biegunie, tak więc uogólnienia są tu cokolwiek mylące. Faktem natomiast jest, że współpracujące z nim elektrostaty Kingsound dawały więcej gładkiej słodyczy, a słuchawki dynamiczne w rodzaju Audeze LCD-3 i Sennheiserów HD 800 troszeczkę więcej zadziorności, słonawej swoistości i nomen omen dynamiki.

King-Sound_H3_024_HiFi Philosophy

Choć jak pokazał późniejszy odsłuch, firmowe lampy lepiej jak najprędzej wymienić na lepsze.

Przeniosłem się pod odtwarzacz, czyli w tym wypadku Accuphase DP-700 podpięty Tarą Air1. Teoretycznie ten Accuphase nie powinien za bardzo pasować, ponieważ nie ma tendencji do forsowania sopranów i nie ma także jakiejś zjawiskowej dynamiki. Jest za to ciepły, bardzo szczegółowy i super muzykalny, a więc nie tyle komplementarny co równoległy do słuchawek i wzmacniacza Kingsound. Jednak raz jeszcze okazało się, że teoretyzowanie jest bardzo skuteczne przy dowodach matematycznych i grze w szachy, ale przy zestawianiu torów audio może w pozornie nawet oczywistych sytuacjach wieść na manowce. Krótko mówiąc słuchawki i odtwarzacz okazały się bardzo udanie współpracować. Było to oczywiście granie ciepłe, pełne, gładkie i bardziej miłe niż porywcze. A jednak względem tego co przy komputerze ukazała się bardzo znaczna różnica. Różnica między innymi dynamiki, bo choć istnieją odtwarzacze bardziej dynamiczne, to jednak DP-700 okazał się znacznie dynamiczniejszy od systemu przy komputerze. Poza tym, co należy uznać za zdecydowanie bardziej oczekiwane, podniósł poziom ogólny, a wraz z nim gotowość odpowiedzi toru na sygnał, czyli to wszystko co wiąże się z ożywianiem przestrzeni. Podciągnął także soprany, wzmocnił bas i dodał nieco sfery pogłosowej, ale tak naprawdę ważna była przede wszystkim czujność i sopranowa ekstensja. Wraz z nimi wokale nabrały autentyczności i indywidualizmu, a co za tym idzie bezpośredniości kontaktu ze słuchaczem.

I stała się inna muzyka, taka jakiej pragniemy, jakiej się szuka za możliwie małe pieniądze i psioczy kiedy jest tylko za duże. Ta tutaj była specyficzna w sensie samego brzmienia, a ambiwalentna pod względem kosztów. Stosunkowo niedrogie słuchawki elektrostatyczne zestawione z bardzo drogim odtwarzaczem dawały pokaz świetnej muzykalności i ciepłego, gramofonowego stylu na wysokim poziomie ogólnym. To nie była dzika jazda po zakrętach, wściekłe pulsowanie skondensowanego rocka ani ogromna dynamika wielkich symfonii, tylko błyskotliwy popis muzyki w stylu ujmującym, łagodzącym i przyjaznym. Kiedy trzeba bardzo intymnej, a kiedy trzeba także potężnej, ale zawsze nie w trybie budzenia grozy, ciosów spiżowego młota i stalowego ostrza prującego nerwy, tylko ujmowania ciepłem, melodyką i znakomicie spójnym pasmem, bez śladu zniekształceń czy wybojów. Ciepło i gładko poprzez muzykę, a tym razem jednocześnie dynamicznie – i czuwaj harcerzu, nie przegap żadnego dźwięku ani muzycznego żuczka. O wszystkim melduj, wszystko pielęgnuj, niczego nie zaniedbaj. I żeby ognisko było duże, a taniec i śpiew wokół niego rozkwitały.

King-Sound_H3_026_HiFi Philosophy

Co się zaś tyczy funkcjonalności samego wzmacniacza, to jest ona absolutnie minimalistyczna, tak z przodu…

Dobre to było granie, bardzo przyjemnie się słuchało, a jedyne zastrzeżenie miałbym do sceny. Nie była duża ani specjalnie holograficzna. Raczej kameralna, z bardzo bliskim pierwszym planem i naciskiem na oddanie tego co na nim. Rzeczy dalekie gubiły się, a fakt, że są dalekie raczej nie docierał do świadomości. Tak w stylu Audeze LCD-3 i w sumie dosyć pod każdym względem podobnie. Bez wprawdzie przeplatania średnicy sopranami, ale także melodyjnie i od serca.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

2 komentarzy w “Recenzja: KingSound KS-H3 – czyli powrót elektrostatów

  1. miroslaw frackowiak pisze:

    Bardzo obszerna i profesjonalna recenzja,to naprawde super oferta 2400$ za sluchawki i wzm elektrostatyczy i tak swietnie grajacy tor sluchawkowy.
    Mozna kupic same sluchawki tu opisane i polaczyc z jakimkolwiek wzm i LST kolegi Ductusa i mamy super granie,przypominam ze LST to takie urzadzenie ktore polaczone z dowolnym wzm daje mozliwosc sluchania sluchawek ekektrostatycznych z tego co koledzy audiofile pisza to nowa epoka w uniwersalnosci a jak gra to fenomenalnie,musze sam posluchac,musisz tez to Piotrze przetestowac,podlaczasz LST do swojego referencyjnego wzm lampowego i gra to wsoaniale,bynajmniej tak twierdza posiadacze.

  2. ductus pisze:

    Mirku już rozmawiałem z Piotrem, że mu podeślę LST HBZ do testów. Na razie, niestety, każdy egzemplarz traf Lundahla jest wykonywany indywidualnie na zamówienie i terminy wykonania są dalekie, więc trzeba będzie poczekać. A pojawia się jeszcze elktrostatyczny Hifiman, więc będzie z LST ciekawie. Pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy