Recenzja: JPS Labs Abyss AB-1266

Odsłuch: Kwestia wzmacniaczy

Patrząc od góry tym bardziej.

   Słowo teraz o innych wzmacniaczach. Dobrze pasować okazało się także słuchawkowe dziecko Transrotora, dysponujące mocą 200 mA, co w zupełności okazało się wystarczające i skutkowało ustawieniami potencjometru podobnymi jak u Ayona. Dźwięk testowany z zabytkowym niemalże odtwarzaczem Sony 222ES okazał się melodyjny i dobrze nasycony. Ciemny, detaliczny, ze znakomicie eksponowanymi skrajami i melodyjną średnicą; całościowo bardzo przyjemny i robiący wrażenie.

Wyraźnie mocniejszy od tamtych dwóch jest klasyczny Woo Audio WA5-LE na triodach mocy 300B. Ten w ustawieniu siły maksymalnej miał jej wyraźny zapas i tylko ogromna szkoda, że sprzedawane z nim najtańsze lampy od Psvane (trzy pary lepszych oferuje Woo za różnej wysokości dopłatami) nie spodobały się Abyssom. Nie znaczy to, że źle grało. Jak na przeciętne kryteria wręcz fantastycznie, ale przy Takatsuki albo Sophia Royal Princess z pewnością byłaby to o wiele wyższa liga. Rzecz jasna próbowałem jakieś lepsze 300B znaleźć, ale nic z tego nie wyszło. Dystrybutor Sophii akurat swoje prezentacyjne lampy rozpożyczył, a ze znajomych audiofili jeden wyjechał na wczasy a drugi w sprawach służbowych. Nie mogę napisać w tej sytuacji, jak pięknie te Abyss z 300B współpracują, ale niesprzyjające okoliczności także trzeba umieć wyzyskać. W tym wypadku pojawiła się wiedza, jak są te słuchawki kapryśne. Albo może inaczej – jak są czułe na zmiany. A czułe są wyjątkowo, najczulsze jakie spotkałem. Na każde przemeblowanie w torze reagują gwałtownie, jakby im za to płacili. Dwa podam tego przykłady. Interkonekty Sulka – zwykły (ale i tak 6 tys. zł kosztujący) oraz 6×9 (za 16 tys.) – średnio biorąc nie różnią się jakoś szczególnie i innym słuchawkom nie robiły wcześniej specjalnej różnicy. Zamiana ich między Twin-Head a Croftem nie wstrząsnęła bynajmniej AKG K1000, była niemalże pomijalna. Jednak dla Abyss 1266 znaczenie miała istotne. Ze zwykłym Sulkiem grały dźwiękiem za grubym, można powiedzieć: za słoniowym. Określenie oczywiście przesadne, ponieważ pięknie grały, ale nie na szczyt możliwości i trochę ogólnie za grubo, za mało używając sopranów. Przejście na wyższy kabel 6×9 zaowocowało przeskokiem jakościowym, zmianą bardzo wyraźną. Soprany wyrosły jak spod ziemi i rozruszały brzmienie do poziomu maksymalnego high-endu. Drugi przykład tyczy tej samej rzeczy, to znaczy ekspresji sopranów. Podłożone pod Crofta ciemne podkładki kwarcowe Acousti Revive spowodowały znów tych sopranów pogrubienie, a jasne zbytnią ekspresję. Najlepiej okazały się pasować sprężynowe podkładki szwedzkiego Solid Techa, trafiające pomiędzy. A jeszcze lepiej to grało, kiedy na Solid Techy położyłem ciemne Acoustic Revive…

Gumy regulacyjne są na dobrej wysokości i odpowiednio sprężyste.

Wygłupy? Bardzo może. Ale to było słychać. A przecież audiofilizm to słuchanie w dążeniu do optimum; inaczej wystarczy byle co najtańszego, graty z najniższej półki. Przecież też będą grały – może nie? W sposób gwałtowny zareagowały też Abyss na przejście do odtwarzacza Ayon CD-35 w szczytowej wersji High Fidelity, ale to już odłóżmy na czas jego recenzji. Generalnie biorąc nie są to więc słuchawki łaskawe, nie tolerują niedociągnięć. Co nie znaczy, że nie tolerują zupełnie, albo że nie potrafią się wstrzelić. Przy komputerze grały pierwszorzędnie i ze staruszkiem CD Sony też. Kopnęły za to lampy od Psvane i nie chciały tańszego Sulka z lampą (bo z tranzystorem bardzo chętnie). Lecz co mnie podczas tych przetasowań najmilej zaskoczyło, to konfrontacja napranego jakością własnego toru z zestawem iCan PRO plus iESL. I teraz słówko o tym.

Z iCan PRO plus iESL

To nie jest tani zestaw, ale też nie horrendalny. Po niedawnych podwyżkach (podzespoły podobno ostro w górę, bo Azja się sroży i droży) wzmacniacz kosztuje 9700, a elektrostatyczna przystawka 7900. Razem wychodzi 17 600, czyli trochę więcej niż Ayon i dużo mniej niż Woo. Przy czym sam wzmacniacz już wystarczy, ale z iESL grało to lepiej; co słuchawki Abyssa z tą swoją nadwrażliwością szczególnie dobrze obrazowały. Należy się tu małe wyjaśnienie. Przystawka jest elektrostatyczna, ale ma wyjścia nie tylko dla elektrostatów, także osobne dla każdych innych. Oraz tą szczególną właściwość, że dzięki separacji transformatorowej (cała ona to  głównie dwa transformatory) poprawia wyraźnie dźwięk wszystkim podpinanym słuchawkom, a nie tylko go umożliwia elektrostatom. Napiszę tutaj wprost – gra taki zestaw od ifi z dowolnymi elektrostatami lepiej niż nowy flagowy wzmacniacz od Staksa za 30 tys. – gra i już, nie ma zmiłuj. A kosztuje połowę. Mało tego, stanowi rewelacyjny napęd dla każdych dosłownie słuchawek. Dzięki regulowanej nie tylko z potencjometru mocy można się wpiąć nawet dokanałówkami, a można też bez problemu pogonić super trudne Abyss. Wyjścia ma toto symetryczne i zwykłe i jedyne nowego Pentaconn brakuje, ale pewnie niedługo też będzie, choć w sumie nie ma takiej potrzeby, skoro jest tradycyjny 4-pin.

Dźwięk przez szczeliny.

Teraz dodatkowa dygresja. Zestaw flagowy od ifi, a także sam iCan PRO, nie lubią kiepskich przetworników, pokazując ich słabe strony. Dlatego przy komputerze tylko z jakimś porządnym albo przy przyzwoitym odtwarzaczu grać będą muzykalnie. Samo ifi pracuje nad własnym przetwornikiem i na dniach będzie premiera, a tutaj zestaw iCan PRO z iESL przy Ayon CD-35 High Fidelity pokazali co naprawdę te ifi są warte. A warte są, jak to mawiają, dosłownie każdych pieniędzy, ponieważ konkurowały z zestawem w którym sam interkonekt Crystal Absolute Deam kosztował 50 tys. Z zestawem na podstawkach, z kondycjonerem masy, całą czeredą lamp samych najdroższych, w tym dużymi triodami w trybie OTL, i bóg wie jeszcze czym. Dwa średniej wielkości ifi stały jeden na drugim na własnych podstawkach-poduszeczkach, mając za całe lampowe wsparcie pojedynczą lampkę za paręset złotych, i były podpięte do Ayona symetrycznym Tellurium Q Blac Diamond, kosztującym dokładnie dziesięć razy mniej niż interkonekty w drugim zestawie. Nie, nie zagrało to lepiej, ale tylko nieznacznie gorzej. I jedynie pod względem czegoś, co można skrótowo nazwać upojną urodą dźwięku. Bo nie gorzej pod względem mocy, nie dynamiki i nie szczegółowości. Nie elegancji oświetlenia i nie ogólnej muzycznej aury. Jedynie same dźwięki mniej trochę piękne i mniej falujące oraz mniej nieco ekscytacji ogólnej, ale sumarycznie też rewelacja. Tak, wiem: „mniej ale prawie robi różnicę”. Lecz w tym wypadku nie w reklamowym sensie przekornym, tylko naprawdę niewielką. Słuchałem z fascynacją i jednocześnie niedowierzaniem, że tak są te brzmienia bliskie. Jedyne przy tym, co stało jakością techniczną po stronie zestawu ifi, to okablowanie samych słuchawek – i teraz przejdźmy do sedna.

Z Twin-Head i Croftem

Sedna, a więc najdoskonalszej gry testowanych i poprzedzających ją komplikacji. Odnośnie tych ostatnich, to przyjechały (jak większość) z baletem i chórem, aby odtańczyć panu recenzentowi korowód wygrzewania oraz odśpiewać hymny pochwalne na cześć własną. Bo niby miały wcześniej właściciela i inni też słuchali, jednakże… W tym miejscu chór wkracza gromko i odśpiewuje peany z Internetu. Że to najlepsze słuchawki w dziejach i Stax SR-009 to może się przy nich schować. I że ogólnie i po szczegółach same najlepsze rzeczy, a suma ich tak piękna, że padniesz na kolana.

Sam przetwornik jest dosyć płaski.

To by wprawdzie nie było wiele, bo w Internecie zawsze cuda, ale wymieniałem też korespondencję i rozmawiałem z paroma osobami, zdaniem których te Abyss to jest naprawdę kawał czegoś. Że HiFiMAN HE-6 w porównaniu wypadły blado, a przestrzeń w nich taka duża, że można się zakochać. No nic, myślę sobie, będzie uczta dla ucha. Podpinam przeto niecierpliwie i rzucam się w wir odsłuchów… I – nieee, nie za bardzo… Owszem, dobre słuchawki, ale żeby aż szał? Nie całkiem coś, cholercia, a kiedy uważniej się wsłuchać, to mi zaczęło świtać, że może niewygrzane? Więc tydzień na okrągło z przerwami na odsłuchy – i zaczęło grać lepiej, z dnia na dzień coraz lepiej. Po drodze jeszcze ten kabel od Tonalium, ale odnośnie niego: System flagowy mam dla K1000, czyli jak na głośniki. A dla słuchawek innych trudnych, które zwór głośnikowych nie mają (nie mają ich żadne na rynku) oryginalny kabel AKG zakończony po jednej stronie gniazdem 4-pin, a z drugiej czterema gołymi drutami. Kabel solidny ale bez rewelacji, na pewno dużo gorszy od Tonalium, że o Entreq Atlantis nie wspomnę. Tak więc uszczerbek dla tych Abyss, bo z Crofta wyjście przez niego i dopiero w Tnalium. A sam Twin-Head z kolei za słaby; grać naprawdę głośno z nim samym nie da rady. Ewentualnie w trybie non-OTL, ale to znów gorsza jakość. Zapewne to za sprawą owego gorszego łącza duet od ifi wypadł tak dobrze, ale i tak chwała mu. I by nie przeciągać dywagacji tylko jeszcze uwaga, że przed wygrzaniem te Abyss z Croftem i Twin-Head grały nie lepiej, a może nawet gorzej, niż Sennheiser HD 800 czy Beyerdynamic T1 prosto z Twin-Head. A teraz już samo to, co zaoferowały w optimum.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

13 komentarzy w “Recenzja: JPS Labs Abyss AB-1266

  1. 3mmm pisze:

    Doczekałem się, dziękuję i pozdrawiam.

  2. Michal Pastuszak pisze:

    Abyssow pierwszy raz sluchalem chyba gdzies 5-6lat temu, wowczas zrobily na mnie duze wrazenie swoim dzwiekiem, ale w tamtym czasie nie mialy specialnie konkurencji, dopiero pozniej zaczelo sypac nausznikami z okolic 15kPLN i wyzej.

    W zeszlym roku przelotnie posluchalem ostatniego ich wydania Phi, wzgledem starszej wersji graly wyraznie przejrzysciej, precyzyjniej kreslily intrumenty na scenie, a ich wysokie tony na pewno byly bardziej nosne i wyzej sie wzbijajace. Ergonomia taka sama, czyli zdecydowanie nie dla kazdego ;’)

    Poprawa wynikajaca z lepszego kabla JPS, czy tez modyfikacji samych sluchawek byla krokiem w dobra strone ale te zmiany sa mocno w cieniu tego co daje wlasciwe sparowanie ze wzmacniaczem, najlepiej takim strojonym pod nie. Kilka tygodni temu, wlasciciel salonu audio do ktorego zagladam przyniosl Formule 'S’ od Eleven Audio, ktory jest chyba najtanszym (3500$) pewniakiem dla tych sluchawek. Wszystkie te audiofilskie elementy wskoczyly tutaj idealnie na swoje miejsce i calosciowo przekaz z nienagannego technicznie zrobil sie tez wspanialy muzycznie ;’))

    https://abyss-headphones.com/products/eleven-audio-xiaudio-formula-s

    Zakup Abyssow z tym wzmacniaczem ma sens tez o tyle, ze zwyczajnie zaoszczedza mase czasu i w konsekwencji tez pieniedzy, bo tak jak napisal Piotr, sa one swoiscie wymagajace, i teoretycznie znakomite urzadzenia niekoniecznie daja taki sam efekt w polaczeniu z Abyssami, trzeba sie mocno nastarac aby wybitnie utrafic.

    ps. co do samej technologii przetwornika, zdaje sie, ze nowy flagowiec od Meze, Empyrean, bazuje na podobnym rozwiazaniu (isodynamic).

  3. Krzysztof pisze:

    Bardzo dziękuję za ciekawe recenzje, które czytam od dawna. Mam też drobną, językową prośbę (żeby jeszcze przyjemniej się czytało), którą wyrażę poniższym cytatem. Pozdrawiam, Krzysztof

    Mirosław Bańko i Maria Krajewska w „Słowniku wyrazów kłopotliwych” z r. 1994 piszą: „W wydawnictwach poprawnościowych konstrukcja odnośnie czegoś uchodzi za zbyteczny rusycyzm, który można zastąpić wyrażeniami odnośnie do czegoś, w odniesieniu do czegoś, w stosunku do czegoś, wobec czegoś lub mniej oficjalnymi: w sprawie czegoś i co do czegoś.”

    1. Piotr Ryka pisze:

      Proszę wybaczyć – rozumiem intencje – ale staram się pisać po swojemu. Każdy ma swoją wenę i ona mu dyktuje. Na pewno teksty recenzji nie są idealne, czasu nie mam, by je dopieszczać. Sam, czytając je po pewnym czasie, wpadam nieraz w gniew stylistyczny, no ale takie życie.

  4. Mariusz pisze:

    Skąd informacje że przyczyną wzrostu cen ifi są drożejące podzespoły? Na pytanie dlaczego ceny w PL poszły tak mocno w górę, ifi audio odpowiedziało na fb że o to trzeba pytać dystrybutora w PL. Czyli ceny na podzespoły tylko w PL? Serdecznie pozdrawiam.

    1. Piotr Ryka pisze:

      O ile wiem, to nie. Mnie ifi przedstawiło właśnie taką wersję. A całej prawdy i tak się nie dowiemy.

  5. Sławek pisze:

    Fajna recenzja. Swoją drogą, ciekawe jak by te Abyssy zagrały pod Audio-gd Master 11?
    No i dylemat Abyss czy Fnal D8000?

    1. Piotr Ryka pisze:

      To jest rzeczywiście dylemat. Final są na pewno dużo łatwiejsze i tańsze. Są też łagodniejsze. Z kolei Abyss w dobrym towarzystwie przeniosą więcej energii i otworzą przed słuchaczem większą i głębszą przestrzeń.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Owszem, ale co z tego? Jest praktyczny i nieskończenie lepszy od tych, których do ekskluzywnych słuchawek nie dołączają.

  6. Tadeusz pisze:

    A dobrego kabla pożałowali 🙂

    1. Piotr Ryka pisze:

      To nie jest tak, że ten dołączony jest zły. Jest w porządku, a że Tonalium lepszy – no tak, lepszy, ale to drogi kabel. Nie słuchałem tego nowego, droższego od JPS Labs, ale całkiem możliwe, iż wcześniej lepszego niż ten dołączany nie umieli zrobić.

  7. miroslaw frackowiak pisze:

    Ciesze sie Piotrze ze w koncu mogles przetestestowac te znane sluchawki,sluchalem je wielokrotnie i nigdy nie zamienie ich na K-1000 ktore uwazam za lepsze….

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy