Recenzja: JBL Synchros S700

JBL_Synchros_S700_12 HiFiPhilosophy   Jak już wiele razy wspominałem, słuchawki są na topie, a moda na nie do wielu lat się tylko  nasila. Dzieje się tak odkąd w 1979 roku pojawił się pierwszy walkman, rozpoczynając erę słuchania zawsze i wszędzie, aczkolwiek trzeba zaznaczyć, że poprzedzały go także wszędzie grające tranzystorowe radyjka, nieraz bardzo pokaźnych rozmiarów, tak pod dziesięć kilogramów nawet ważące, do których jednak, z nielicznymi tylko wyjątkami, nie można było podpinać słuchawek, i które miały własne wbudowane głośniki, tak więc bez słuchawek mogły się znakomicie obywać. Ostatnimi laty zaczęła się ta słuchawkowa moda jeszcze nasilać, głównie za sprawą smartfonów oraz pojemniejszych i lepiej grających przenośnych odtwarzaczy plikowych, wpychających nam high-end wprost do kieszeni. Wyjmuje się z tej kieszeni odpowiednią kwotę i zaraz potem można tam włożyć high-endowego grajka, co po cienkim kabelku przeniesie te swoje bajeczne brzmienia na przetworniki słuchawek, by szczęście muzyczne spłynęło na słuchacza niczym jakaś audiofilska łaska uświęcająca. A jak moda, to moda. Wszyscy jej muszą ulegać, bo niemodnym nikt być raczej nie pragnie. W przypadku poszczególnych ludzi nie ma to wprawdzie aż takiego znaczenia i żadnego wymiaru poza towarzyskim, bo tu na byciu niemodnym można tyleż zyskać co stracić, brak ulegania modom wyzyskując jako świadectwo indywidualizmu i silnej osobowości. Trzeba tylko tę swoją niemodność umieć dobrze sprzedać. W przypadku firm sprawa ma się jednak całkiem inaczej, bo tu bycie niemodnym odznacza wymierne straty, na które nikt nie chce być narażony. Tak więc ruszyły firmy ławą do wytwarzania słuchawek, zalewając rynek falami taniej słuchawkowej masówki, po którą można sięgać jak po dropsy. Tego rodzaju masówką nie będziemy się jednak zajmowali, chyba że pojawi się pośród niej jakiś model szczególnie udany i godny zauważenia, co nie znaczy, że nie warto przyjrzeć się słuchawkom proponowanym przez firmy dotąd na rynku słuchawek wyższego lotu nieobecnym, ale znanym z innego segmentu audiofilskiego, na przykład głośników. Z takimi właśnie słuchawkami mamy tym razem do czynienia, bo model Synchros S700 pochodzi od sławnej firmy JBL.

A JBL, biorąca swą nazwę od inicjałów założyciela – Jamesa Bullough Lansinga – to firma wielce szacowna, za dowód czego wystarczy fakt, że ten właśnie jej założyciel był inżynierem nagłaśniającym pierwszy film dźwiękowy w historii. Samo przedsiębiorstwo też może się poszczycić odpowiednim stażem, jako że powstało już w 1946 roku, a niewiele jest firm audio mogących się wykazać równie leciwym i szlachectwo potwierdzającym rodowodem. Za to wiele z nich należy do wielkich koncernów i tej przynależności nie ustrzegł się także JBL, będący obecnie fragmentem giganta Harman-Kardon. A skoro tak, to dzieli ten los z klasyczną firmą słuchawkową AKG i chodzą wręcz słuchy, że spece od AKG maczali palce przy tych Synchros S700, a nawet coś tam do tego modelu zaczerpnięto od nowych flagowych AKG K812. Nie jestem władny tego rodzaju wieści potwierdzać ani dementować, ale plotkę chętnie powtórzę, bo jest smakowita.

Nim przejdziemy do konkretów organoleptycznych, powtórzę inną sensację, a właściwie famę, jaką rozgłasza o tych słuchawkach ich własny producent. Fama jest nie byle jaka i naprawdę odtrąbiona z grubej rury. Głosi ni mniej, ni więcej, tylko że są to jedne z najlepszych słuchawek na świecie, przenoszące na obszar słuchawkowego grania niezrównaną jakość głośników JBL, co dokonywać się ma za sprawą zarówno zastosowanych wysokiego gatunku materiałów jak i rozwiązań technologicznych. Przejdźmy do konkretów.

Budowa.

JBL_Synchros_S700_05 HiFiPhilosophy

Słuchawki są opakowane solidnie, w modnym białym kolorze.

   Słuchawki sporo ważą, czym producent się szczyci. To nie jakiś plastik – powiada – tylko konstrukcja oprawy przetwornika precyzyjnie odlana ciśnieniowo z aluminium, dająca nie tylko jako komora rezonansowa znakomite brzmienia, ale także dostarczająca bardzo przyjemnych doznań palpacyjnych. Uzupełnia ją praktycznie niezniszczalny pałąk z nierdzewnej stali (analogiczny do tego z AKG K550), o podobnie gęsto rozmieszczonych szczelinach regulujących wysokość, oraz mające identyczne jak u tamtych skórzane pokrycie pady wypełnione elastyczną substancją. Nakłada się na to tkanina typu Cordura, okrywająca od wewnątrz przetworniki, a przetworniki te są solidne, 50 milimetrowe i anonsowane jako najlepsze w swojej klasie. Zawierać mają dwie szczególne technologie: Specjalny system reprodukcji basu, zwący się PureBass, pozwalający przenosić w obręb słuchawkowego grania specyfikę tego rejestru właściwą dla profesjonalnych systemów nagłaśniających JBL-a, w których firma ta się specjalizuje, oraz technologię przetwarzania dźwięku LiveStage™, mającą zgodnie z nazwą produkować dźwięk wyjątkowo podobny do żywych, koncertowych doznań. Te dwa wynalazki mają sprawiać, że Synchros S700 wydadzą się słuchaczowi aż tak znakomite.

Słuchawki są przeznaczone do sprzętu przenośnego, tak więc mają bardzo niską impedancję i ogromną, 117 decybelową skuteczność oraz zdolność przyjęcia sygnału o mocy najwyżej 30 mW. Mogą przy tym przenieść pasmo 10 Hz – 22 kHz, a kabel posiadają cieniutki, króciutki i dochodzący tylko do lewej muszli, a także odpinany. Zaopatrzono go w trzy klasyczne przyciski służące do obsługi urządzeń Appla, co w słuchawkach wycelowanych w aparaturę przenośną jest teraz standardem.

JBL_Synchros_S700_06 HiFiPhilosophy

Funkcjonalność dołączonych pilotów wyłożona czarno na białym

Jest też także drugi kabel; identyczny, ale służący do podpinania urządzeń obsługiwanych oprogramowaniem Android, co czyni JBL Synchros S700 szczególnie dobrze do mobilnych zadań przystosowanymi, a nawet także trzeci, zakończony wtykiem USB, służący do ładowania, o czym za chwilę. Poza tym, profesjonalnym wzorem, można słuchawkom przekręcać muszle, by móc kłaść je na płask, a sama konstrukcja jest masywna, metalowa i wydaje się być bardzo odporna na uszkodzenia. Zdobią ją umieszczone centralnie na obu muszlach duże napisy JBL, gdyż producent, słusznie chyba, wyszedł z założenia, że będą stanowiły dobrą reklamę. Okazuje się, że lewy z nich skrywa pod sobą niespodziankę i to nawet podświetlaną. Jest też bowiem przyciskiem, po którego wciśnięciu i krótkim przytrzymaniu (by nie został przypadkowo użyty), zapala się biała dioda, w słuchawce słychać piknięcie i uruchamia się wspomniany system LiveStage™, którego działanie jest podtrzymywane przez ogniwo bateryjne, ładujące się przy użyciu tego trzeciego kabla ze złączem USB. Po pełnym załadowaniu jest ono zdolne pracować nieprzerwanie przez ponad dwadzieścia godzin, tak więc można bez problemu spędzić dzień cały na tej „żywej scenie”.

Słuchawki zapakowane są w solidne tekturowe pudełko, a na użytek późniejszy, już ten właściwy, zaopatrzono je w ładny, zapinany na zamek błyskawiczny neseser z elastycznego, wodoszczelnego  i solidnie pogrubionego tworzywa, stanowiącego bardzo porządną osłonę.

JBL_Synchros_S700_07 HiFiPhilosophy

JBL Synchros S700

Trudno przy okazji nie zauważyć, że całościowo JBL Synchros S700 są bardzo podobne do produkowanych także przez koncern Harmana słuchawek AKG K550/551, od których różnią się głównie mniejszą średnicą muszli i tymi dwoma patentami JBL-a, mającymi poprawiać przestrzeń i reprodukcję basu. Cena też jest podobna, jak również bardzo zbliżone walory użytkowe, chociaż model sygnowany przez JBL, mimo iż także pozostaje konstrukcją wokółuszną, ma bardziej kompaktowy wygląd, dzięki czemu lepiej nadaje się na ulicę, do której duże muszle AKG nieco mniej przystają. Większe muszle AKG są za to wygodniejsze, a ciężar obu modeli jest bardzo zbliżony, podobnie jak solidność konstrukcyjna. Nie da się jednak ukryć, że JBL-e są nieco ładniejsze, bardziej pomysłowo pod względem kształtu pokryw zewnętrznych i całościowego wyglądu wykonane.

Odsłuch

JBL_Synchros_S700_11 HiFiPhilosophy

Jakość wykonania oraz wrażenie trwałości od razu rzucają się w oczy

   Opisując brzmienie flagowych słuchawek JBL-a natykamy się na dwa wyróżniki decydujące o jego całokształcie. Te słuchawki mają wyjątkowo jak na ten przedział cenowy czyste i przejrzyste brzmienie oraz wyraźnie (i to jak na wszelkiego rodzaju słuchawki) przedobrzony bas. Pod tym drugim względem są podobne do niższych katalogowo JBL J88i, których także słuchałem i które też przedobrzeniem basowym częstują.

Nie wiem skąd taka maniera, bo głośniki JBL-a, których najwyższe modele są mi znane, wprawdzie także bas serwują w rozmiarach XXL, jednak pełni on u nich zdecydowanie bardziej rolę zdobniczą i dobroczynną niż zakłócającą. Natomiast w słuchawkach jest tego basu zdecydowany nadmiar i burzy on całościową harmonię brzmienia, a wielka stąd płynie szkoda, bo pod pozostałymi względami JBL Synchros są naprawdę świetne. Pozwoliłem sobie nawet porównać je bezpośrednio do flagowych dla całego koncernu Harman-Kardona AKG K812 i w mierze przejrzystości niewiele tylko ustępowały, podobnie jak w maestrii budowania dźwięków. Te z AKG były wprawdzie wypowiadane pełniej i bardziej dogłębnie, ale wcale nie była to jakaś szczególnie duża różnica; przy czym zależna od wzmacniaczy i ich wyjściowej impedancji. Te bardziej dopasowane do sprzętu przenośnego pozwalały Synchros’om rozwijać skrzydła i walczyć zajadle nawet z najlepszymi, natomiast wysokoimpedancyjny na wyjściu Twin-Head nie bardzo im pasował i porównanie na nim wykazało bardzo zdecydowaną wyższość flagowych AKG, mimo iż one także posiadają niską impedancję.

JBL_Synchros_S700_08 HiFiPhilosophyJBL_Synchros_S700_09 HiFiPhilosophyJBL_Synchros_S700_10 HiFiPhilosophy

 

 

 

 

Cóż z tego jednak, że niektóre wzmacniacze świetnie się sprawdzały, kiedy ten bas. Nonsensownie doprawdy ktoś go w tych słuchawkach rozwiązał, ale pomyślałem, że może to ja się nie znam i taki sposób reprodukcji niskich częstotliwości właśnie przysparza nabywców. Może faktycznie, ale nie sądzę, bo zrobiłem mały sondaż pośród młodych ludzi, do których niewątpliwie słuchawki głównie są kierowane, i nikt nie optował za tym basem, a wręcz przeciwnie, mimo że niczego nie sugerowałem, z reguły krzywiono się na to basowe przegięcie. Jest wprawdzie na nie sposób, ale raczej mało przydatny. Kiedy w Asusie Xonarze uruchomić odtwarzanie ośmiokanałowe w miejsce normalnego dla stereofonii dwukanałowego, bas ten całkowicie się normalizuje i można wówczas bez żadnego się nań oglądania czerpać radość z brzmieniowego piękna tych nowych JBL-i. Nie wiem jednak w jak wielu kartach dźwiękowych to rozwiązanie się sprawdza, a poza tym co komu po jego istnieniu w przypadku normalnego systemu słuchawkowego opartego o wzmacniacz i odtwarzacz, albo w przypadku odtwarzaczy przenośnych. Może niektóre z nich też mają funkcję odtwarzania wielokanałowego, ale chyba tylko nieliczne. Prawie wszystkie mają wprawdzie equalizery, co pozwoli ten bas doprowadzać do normalniejszej postaci, ale jeżeli tak ma zdaniem wielce szacownej firmy JBL wyglądać prawidłowe brzmienie i wybrzmiewać wspaniały, koncertowy bas produkowany przez specjalny uszlachetniający go system, to ja najuprzejmiej dziękuję i wolę DirtyBass od pozostałych niż ten Pure od nich. Niemniej jeżeli ktoś podkreślenie linii basowej szczególnie lubi, to proszę bardzo, tu będzie to miał.

JBL_Synchros_S700_14 HiFiPhilosophy

A jak brzmią? Pięknie, z jednym małym ale…

Nie jest wszakże aż tak źle. Ze smartfonem Sony Xperia SP, o którym można podejrzewać, że jest jednym z adresatów nowych ulicznych JBL-i, zagrało to w przypadku muzyki rozrywkowej, poważnej i elektronicznej bardzo, ale to naprawdę bardzo dobrze, ze znakomitą analogowością, kulturą ogólną i siłą wyrazu, za co należą się wielkie brawa zarówno słuchawkom jak i produktowi Sony, i tylko rock był basowo za mocny.

Jak mówiłem drugim specjalnym wynalazkiem modelu Synchros jest system naturalizacji sceny o nazwie LiveStage™. O nim niestety także nie mam wiele dobrego do powiedzenia i sądzę, że spece od JBL powinni się udać po naukę do projektantów słuchawkowego wzmacniacza iFi iCAN, bo w nim analogiczne systemy poprawiania sceny i dodawania basu działają bardzo dobrze, chociaż nie w przypadku każdych słuchawek. Ogólnie są jednak udane i często bardzo przydatne, czego o rozwiązaniach JBL-a nie da się z czystym sumieniem powiedzieć.

Odsłuch cd.

JBL_Synchros_S700_15 HiFiPhilosophy

Poziom podbicia basu. Szczególnie w rockowym repertuarze potrafi dać się we znaki.

   Odnośnie tego mającego naturalizować scenę, który na szczęście w odróżnieniu od tego „poprawiającego” bas można wyłączyć, faktem jest, że po jego uruchomieniu pierwszy plan odsuwa się dalej i wykonawcy oraz cała scena lądują wyraźnie poza obrębem głowy i przed słuchaczem, podczas gdy bez niego dźwięki rozbrzmiewają w głowie i po jej bokach; odbywa się to jednak kosztem większej lub mniejszej pogłosowej denaturalizacji dźwięku, w moim przypadku jednoznacznie będącej grą nie wartą świeczki. Nie jest wprawdzie tak, że po uruchomieniu LiveStage™ nie da się słuchać. W żadnym razie. Ulatuje jednak atmosfera intymności i naturalnego płynięcia dźwięku. Robi się dziwnie, w stylu efektów przestrzenno-pogłosowych z komputerowych kart dźwiękowych; nie jakoś wprawdzie w sposób skrajny, tylko raczej umiarkowany, ale mimo wszystko naturalny, choć sączący się prosto do głowy dźwięk bez tego efektu scenicznego był jak dla mnie przyjemniejszy i łatwiejszy w odbiorze. Bierze się go tak po prostu, bez żadnego dystansu do tych udziwnień, a także oczekiwania na coś nadzwyczajnego, co się nie pojawia i tylko jest z tego lekki czy większy zawód. Bo gdyby ta scena wychodziła poza głowę i przed słuchacza bez żadnych efektów ubocznych – a, to całkiem co innego. Ale tak niestety nie jest, a to co jest, jest problematyczne. Można sobie z tą przebudowaną sceną słuchać, pewnie można się też do tego przyzwyczaić, jednak dla przykładu nowy S-Logic od Ultrasona działa zdecydowanie lepiej. Nawet nie ma co porównywać.

Zostawmy już te nieudane, czy też nie do końca udane wynalazki JBL-a i skupmy się na tym co jest w tych słuchawkach pozytywne. A jest to cała pozostająca poza tym przedobrzającym się czasami basem i udziwnioną w razie uruchomienia LiveStage™ sceną prezentacja, o której już pisałem, że jest czysta, przejrzysta, wyrazista i detaliczna. Gdyby te słuchawki zostawić w spokoju, to znaczy nie dodawać im tych wynalazków, byłyby naprawdę bardzo dobre i pozostałoby tylko je chwalić. Nie bądźmy jednak gołosłowni i ucieknijmy się do porównań. Ponieważ też sławne basem Sennheisery HD 650 nie wróciły jeszcze z wypożyczenia, pozostają nam jako pokrewne brzmieniowo i najbliższe cenowo HD 600.

JBL_Synchros_S700_16 HiFiPhilosophy

Poza tym jest to kawał świetnej słuchawki, która naprawdę potrafi zagrać popisowo.

Sięgnąłem po pliki MQS odtwarzane przez Windows Media Playera i słane z Asusa Xonara budżetowymi kablami RCA od Thomsona do Phasemation. Brzmienie obu słuchawek okazało się bardzo podobne, przy czym Sennheisery były ciemniejsze, wolniejsze i odrobinę głębiej oraz bardziej chropawo teksturujące, podczas gdy JBL-e minimalnie okazały się gładsze, delikatniejsze i wyższe tonacyjnie w zakresie tonów średnich oraz bardziej podkreślające syczące spółgłoski, jednak bez posuwania się do sybilacji. Miały też oczywiście bardziej wyraziste basowe tło oraz nieznacznie więcej pogłosu. O jednej rzeczy trzeba tu wszakże wspomnieć. Były te używane w tym porównaniu Sennheisery wyposażone w kabel od Forza AudioWorks, podnoszącym ich prezentację w mierze przejrzystości i elegancji brzmieniowej bardzo zdecydowanie do góry; z którym stają się one w pełni już high-endowe. Tą skromniejszą wprawdzie odnogą high-endu, ale wcale nie jakąś wiszącą jedynie na włosku, tylko spokojnie sobie na niższych stopniach podium siedzącą. Tak więc na wysokiej klasy materiale muzycznym branym od komputera słuchawki Sennheisera i JBL zanotowały remis, przy nieco odmiennych stylach. Przerzuciłem się następnie do Twin-Heada biorącego sygnał z odtwarzacza EMM Labs, o którym to Twin-Head trzeba zawczasu stwierdzić (o czym już była mowa), że faworyzuje słuchawki o wysokiej impedancji, tak więc był to pojedynek na boisku klubowym Sennheiserów. Na tym wyjazdowym terenie słuchawki JBL-a spokojnie się obroniły, a różnice okazały się dokładnie takie same jak przy komputerze. JBL-e grały jaśniej, a przez to nieznacznie przejrzyściej a mniej gęsto, a także bardziej podkreślały syczące spółgłoski i wysokie tony, przy jednocześnie ogólnie wyższej tonacji. W ogóle bardziej akcentowały skraje, bo oczywiście wciąż miały ten swój super czy „pure” bass, co nie znaczy że pomiędzy tymi skrajami była jakaś dziura. Wręcz przeciwnie; jaśniejsza i bardziej transparentna strefa tonów średnich także była u JBL-i podkreślona, tak jakby ktoś ustawił equelizer na trzy podbicia, przy czym to basowe było zdecydowanie najmocniejsze.

JBL_Synchros_S700_04 HiFiPhilosophy

I nie dotyczy to tylko przenośnych źródeł dźwięku

Jednak z dobrym muzycznym materiałem i przy udziale dobrych słuchawkowych wzmacniaczy bas ten nie był jakiś szczególnie irytujący, choć oczywiście o jego naturalnym zespoleniu z resztą pasma nie mogło być mowy. Był taki w tle sobie mocno pomrukujący, jednak nie tak przyjemnie jak u znanych z takiego pomrukiwania HiFiMAN’ów HE-6 czy Grado GS-1000, tylko na niższym poziomie jakościowym i bez budowania emocjonalnych czy artystycznych doznań, o których można powiedzieć, że dodają przekazowi urody i czynią go ciekawszym. Tu było to raczej niepotrzebnym dodatkiem, zbyt oderwanym od całości by wpływać na podniesienie atrakcji. Ale jak mówiłem, jeżeli ktoś uwielbia basowy łomot, to u JBL Synchros znajdzie go aż nadmiar i tylko w przypadku niektórych urządzeń i naprawdę wysokiej klasy wzmacniaczy bas ten potrafił się jako tako normalizować, a jedynym na niego całkiem skutecznym sposobem okazało się przejście na odtwarzanie ośmiokanałowe.

Podsumowanie

JBL_Synchros_S700_13 HiFiPhilosophy   Trudno opisać spotkanie z nowymi słuchawkami JBL-a jako inne niż wywołujące wrażenia ambiwalentne. Z jednej strony są one bardzo ładne, porządnie i w oparciu o wysokiej jakości surowce wykonane, a także prezentujące bardzo wysoką kulturę techniczną w mierze reprodukcji dźwiękowej. Z drugiej oba mające stanowić sensację i ich wyróżnik systemy poprawiające brzmienie okazują się ułomne. W efekcie szkoda tego świetnego dźwięku, niepotrzebnie przyprawionego nadmiernym basem, a system poprawiający scenę nie okazuje się niczym więcej niż chwytem znanym z niedrogich nawet kart dźwiękowych. Można go wprawdzie nie używać, ale nie można kupić słuchawek bez niego, a w efekcie niepotrzebnie podnosi koszty. Stanowi niewątpliwie ciekawostkę i nie wykluczam, że może komuś przypaść do gustu, podobnie jak ten przedobrzony bas, ale traktując rzecz w duchu obiektywizmu i podług klasycznych kryteriów, oba te rozwiązania stanowią zawód a nie zaletę. Wszystko to stawia pod znakiem zapytania, ale nie skreśla całkowicie JBL Synchros S700 z listy zakupowej, bo ze smartfonem i wysokiej jakości wzmacniaczami zagrały bardzo poprawnie. O ile to drugie jest mniej istotne, bo do drogich torów można sobie kupić lepsze słuchawki niż Synchrosy czy HD 600, to pierwsze ma znaczenie istotne, bo jak napisałem, brzmienie z Sony Xperia było naprawdę świetne i aż mi się nie chciało wierzyć, że z telefonu i przez niedrogie w końcu słuchawki może płynąć taki dźwięk. Przede wszystkim naturalny, gładki i spójny, sprawiający jak najlepsze wrażenie i jak to mawiają młodzi „dający radę”.

Trudno w tej sytuacji o jednoznaczną ocenę. Można coś pochwalić, co innego należy wytknąć. Da radę słuchać i czasami jest to słuchanie naprawdę przyjemne, w dodatku ze smartfonem, a więc w otoczeniu do jakiego słuchawki są przeznaczone. Ale kiedy indziej, i to niestety dość często, jest to przekaz po stronie basowej mocno nadwyrężony i mało mający wspólnego z przyjemnością. Tak więc wszystko zależy od tego co się lubi i do czego słuchawki mają służyć. Można podejść do punktu sprzedaży i posłuchać ich ze swoim grajkiem, bo a nuż się bardzo spodobają. Ale to wszystko bez mojej rekomendacji i mojego do tego nakłaniania.

 

W punktach:

Zalety

  • Czysty, bardzo przejrzysty dźwięk.
  • Wysoka szczegółowość.
  • Wyrazisty muzyczny obraz.
  • Gładkie brzmienie.
  • Podkreślone ale pozbawione agresji soprany.
  • Przy odpowiedniej akceleracji świetne wokale.
  • Duża szybkość i dynamika.
  • Starannie wykonane.
  • Efektowny design.
  • Próbują być niepospolite.
  • Bardzo odporne na uszkodzenia.
  • Dobrze przystosowane do warunków ulicznych.
  • Dosyć wygodne.
  • Eleganckie etui w komplecie.
  • Od sławnego producenta głośników.
  • Polski dystrybutor.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Przedobrzony, bezsensownie podbity bas.
  • Problematyczny system LiveStage™.
  • Lekko podwyższona tonacja.
  • Nie sybilują, ale akcentują syczące spółgłoski.
  • Cieniutkie, króciutkie kabelki.
  • Bardzo silna konkurencja w tym przedziale cenowym.

 

Sprzęt do testu dostarczyła firma:

JBL

 

 

 

 

 

 

 

Dane techniczne:

  • Słuchawki dynamiczne, wokółuszne o budowie zamkniętej.
  • Typ: uliczne.
  • Pasmo przenoszenia: 10 Hz – 22 kHz
  • Maks. SPL: 117 dB @ 30 mW
  • Diafragma: 50 mm
  • Kable zakończone mini jack 3,5 mm
  • Akumulator: Li-ion, czas pracy: 28 h
  • Cena: 1299 PLN.

 

System:

  • Źródła dźwięku: PC z kartą dźwiękową Asus Xonar Essence STX, tablet Apple iPad 2, smartfon Sony Xperia SP, SACD EMM Labs XDS1 V2.
  • Wzmacniacze słuchawkowe: ASL Twin-Head Mark III, Phasemation EPA-007.
  • Słuchawki: AKG K812, JBL Synchros S700, Sennheiser HD 600.
  • Interkonekty RCA: Thomson, TaraLabs Air1.
  • Kondycjoner: Entreq Gemini Powerus.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

9 komentarzy w “Recenzja: JBL Synchros S700

  1. kabak1991 pisze:

    Panie Piotrze, a może by tak recenzję Focal Classic nowych napisać? Będzie coś o nich? Podobno świetne słuchawki jak za tą cenę, huczy o nich w jakichś sklepowych opisach i recenzjach, ale to niewiele warte. Nagrodę podobno dostały 😉 Na forach zapytania o nie, a nikt nie umie nic powiedzieć. Myślę że to byłby dobry strzał.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tak, to jest w planach. Może nawet dzisiaj zadzwonię do dystrybutora. Tych Focali to nawet są już zdaje się trzy wersje.

      1. kabak1991 pisze:

        To dobrze. No tych Focali jest trzy, te pierwsze niektórzy sobie chwalili za dźwięk, ale podobno nie podobała się ergonomia. Na wiele głów słuchawki były za małe. Teraz wersja Classic jest o wiele większa i powinna spokojnie przypasować każdemu. Ostatnio oglądałem unboxing na youtube od takiego znanego audiofila w USA, naprawdę świetnie wygląda wersja Classic – duże muszle, pałąk opatrzony brązową skórą, albo skóropodobnym tworzywem. Brzmienie określił jako lekko ocieplone. Z kolei wersja PRO z nowej serii określana jest jako neutralna i ma dodany skręcony kabel jak w niektórych Beyerach. Nawet zapakowane nieźle jak za tą cenę – czarne pudło, dwa kable w komplecie. Interesują mnie bo może to być taka zamknięta alternatywa dla Denonów D7100 (zastępstwo dla słuchawek głównych, chociaż D7100 zagrają nawet ziemniaka jeśli chodzi o głośność bynajmniej), otwartą już znalazłem – HD800 🙂 Focal Spirit Classic to może być czarny koń w tej kategorii cenowej, takie mnie męczy przeczucie. No, są jeszcze te HD650, ale ja nie lubię porównywać zamkniętych z otwartymi. To dwie bajki.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Zadzwoniłem i jeden pan obojętnym głosem oświadczył mi, że musi w poniedziałek zapytać szefa, ale chyba da się załatwić.

  2. Staszek pisze:

    Ten model JBL bardzo mi przypomina K550 pod marką AKG też ze stajni Harman Kardon. Rozwinięcie podobnej koncepcji pałąka i padów z użyciem podobnych materiałów. Czy są tu też związki brzmieniowe, czyżby te same drivery?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Być może są to te same drivery, ale efekt brzmieniowy różny. I na pewno wolałbym mieć K550.

  3. Krzysztof pisze:

    Zakupiłem te słuchawki choć nie czytałem o nich wcześniej kompletnie nic.
    Po prostu wygrały pojedynek ze wszystkim dostępnymi w salonie.
    Po kilku godzinach przesłuchań wybrałem te włąśnie z uwagi na bas i dynamikę inne grały tak niemrawo jak jakieś tanie za 100-200PLN a do tego np otwarte Sencheiser mnie wkurząły bo kompletnie wszystkie dźwięki z zewnątrz były słyszalne.
    Być może odczucia zależą od sprzętu do któego się je podłączy. W salonie słuchałem na sprzęcie klasycznym czyli markowy jak to w salonie odtwarzacz CD i wzmacniacz stereo bez możliwości regulacji barwy dźwięku takie niby audiofilskkie zwyczaje.
    W domu po podpięciu do amplitunera Denona średnije klasy który współgra z DVD Philipsa DVD 936 SA (swego czasu najwyższy model uniwersalny czytający super audio 6 kanałowe) wrzuceniu dobrze nagranej płyty korekcji basów i wysokich w amplitunerze mam dokładnie to czego oczekiwałem i tu umacnia się moje przekonaie że wyzszości CD nad kinem domowym nie ma w sensie stereo również przynajmniej na poziomi ecenowym do 5 tys PLN.
    CO moge powiedzieć wreszcie słuchwkowy dźwię brzmi jak zestaw kolumn stereo głęboki bas podkreśla brzmienie gitary basowej bęben to bęben a nie jakie bezdźwięczne pukanie po prostu tijest to.
    W salonie obawiałem się o wysokie tony trochę mi brakowało górngo pasma no ale to okazało się jest tylko kwestią wzmacniacza i jego zestrojenia.
    Live stage włączyłem na chwilę ale nie mogę o tym jeszcze się wypowiadać.
    Wolałbym żeby muszle były ciut większe tak ze 2 cm na średnicy poza tym jakość wykonania bardzo dobra.
    Niestety kabelki są zbyt krótkie do sprzetu stacjonarnego no ale dostąłem kabel przełużający i po problemie.

    Kwestia oceny dźwięku jet czysto subiektywna – przed zakupem jednak dobrze jest porównać – dlatego wole dopłącić i kupić w salonie niż w ciemno z internetu.
    Nawt nie widziałem że tam jest to całe live stage i że akumulator jakiś – nie widać żadnej pokrywy itp. więc musze rozeznać gdzie go się wyjmuje….

    Reasumujać faktycznie są to słuchawki dla tych któym zależy na pełnym kolumnowym brzmieniu jak łupnie basem to łupnie i to jest fajne.

    1. krzysztof pisze:

      Chciałbym się podzielić opinią po kilku latach użytkowania.
      Wszystko by było OK gdyby nie nauszniki, które się popruły i wyszły gąbki.
      To nie jest skóra tylko lakierowana szmata. Ceny za zamienniki horrendalne około 200 PLN!
      Będę musiał uszyć własne z prawdziwej skóry.

      Co do brzmienia wciaż jestem zadowolony – natomiast to całe live stage wcale mi się nie podoba mogłoby tego nie być w zamian za niższa cenę.

  4. JacekM pisze:

    Dołoże swoje trzy grosze… Kupiłem swoje JBL S700 po bardzo okazyjnej cenie jak się pózniej okazało.Otóż jestem pod mega wrażeniem możliwości tych słuchawek,śmiem twierdzić że są to najlepsze słuchawki jakie odsłuchiwałem w swoim życiu-a było już trochę tego.Zawsze gdy tylko nadarzy się okazja testuję inne modele słuchawek w poszukiwaniu tych …najlepszych.Jak do tej pory nie trafiłem na lepsze niż S700. Jako drugich używam (szczególnie w podróży) BOSE QC25 które również uważam za idealne ale JBL po prostu wciskają w fotel. Jeżeli ktoś lubi głeboki -idealnie czysty-energiczny bas to są to słuchawki dla niego.Używam tych słuchawek z wieloma sprzętami a ostatnio najczęściej z smartfonem LG V10 który ma przetwornik DAC Sabre HiFi 32 bit i razem ..grają bosko.
    Gorąco polecam wszystkim miłosnikom dobrego brzmienia

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy