Recenzja: iFi Audio nano iDSD BLACK LABEL

Odsłuch

Lewy półprofil.

   Zacznijmy od ustawień. Także tych windowsowych. Sterownik iFi o numerze 3.20 nie jest nowy, ale wciąż aktualny i niezbędny. Sama jego instalacja to jednak mało – trzeba go jeszcze otworzyć i koniecznie ustawić w zakładce „Buffer Settings” minimalny czas opóźnienia oraz najniższą wartość pojemności bufora, przy których nie pojawią się podczas odtwarzania trzaski (coś jak z płyty gramofonowej). O ustawieniach w TIDAL już napisałem, a w zakładce „Dźwięk” systemu Windows trzeba wejść w menu „Właściwości” i w podmenu „Enhancements” zaznaczyć „Disable all enhancements”. Można też wejść w podmenu „Zaawansowane” i wybrać wyższą od standardowej głębię bitową oraz próbkowanie, sprawdzając efekty na ucho. I można wreszcie w samym nano wybrać głośniejsze i bardziej ujednolicone brzmieniowo wyjście „Direct”, lub wetknąć słuchawki w dużo cichsze, odrobinę bardziej chropawe i minimalnie podnoszące dawkę brzmieniowego indywidualizmu wyjście iEMatch. To wszystko nie jest proste, bo trzeba się dobrze wsłuchiwać przy decydowaniu które gniazdko i czy warto podnosić próbkowanie, ale sam miałem przygodę inną i w sumie dosyć smutną.

Pomyślałem sobie mianowicie, że skoro mamy te małe jacki na wyjściach, a u mnie słuchawki w większości z kablami o dużych wtykach symetrycznych, to zamiast wpinać NightHawk przez dwie przejściówki (najpierw z 4-pin na duży jack, a potem jeszcze na mały) roztropniej będzie wybrać krótszą ścieżkę i zmienić cały kabel na cieńszy dostarczany ze słuchawkami, przystosowany do sprzętu przenośnego. Bo ostatecznie nano jest przenośny, więc cienki i giętki lepszy. Uczyniwszy tak słuch wytężyłem, co to do high-endowych zestawów przywykł i stał dla sprzętu wredny. Słucham i słyszę, że za dobrze to nie gra. Tak jakoś zbyt matowo, za mało dynamicznie i z wypłowiałą czernią tła, a na niej spranymi kolorami. Że w sumie niby nieźle, ale żeby te MQA miały mnie wbić w fotel i zjeżyć resztki futra, to gdzie tam panie, gdzie tam.

I prawy.

Spojrzałem na NightHawk podejrzliwie, bo przecież lubię te słuchawki i one są jak najbardziej dla sprzętu przenośnego. Spojrzałem też na nano i zacząłem drapać się w głowę. Bo czuję, że coś nie gra. Niczego lepszego nie wymyśliłem, jak sięgnąć sprawdzająco po T1, dla których mam jedynie kabel Tonalium, na który wtyki od stockowego poszły. W ruch zatem dwie przejściówki i na początek wyjście Direct. Bowiem słuchawki wymagające i na pewno żadne tam czułe. (Dla których iEMatch.) Ruszam z dźwiękiem i z miejsca słyszę, że czernie gęsto czarne, dynamika jak na malucha (i nie tylko) solidna, a kultura i stopień indywidualizacji brzmień odpowiednio jak na przechwałki i dobre tradycje iFi wysokie. Zupełnie więc co innego, a przecież słuchawki NightHawk i T1 zdiagnozowane w innych testach jako różne wprawdzie brzmieniowo, jednakże z tej samej klasy. Chwila tentegowania w głowie i na koniec olśnienie, że trzeba w NightHawk zmienić kabel. Bo skoro dwie przejściówki T1 nie zaszkodziły… Zmieniam zatem też na Tonalium i dwie przejściówki zapinam. W tym miejscu smutne podsumowanie. Nie zawsze tak się dzieje, nie z każdym sprzętem kable tyle znaczą, ale słuchanie tego nano z oryginalnym kablem NightHawk względem opcji z Tonalium to jest po prostu dziadownia. Najsmutniejsze zaś to, że kabel Tonalium w cenie samych słuchawek i nawet go oficjalnie nie ma. Mało tego – chyba w ogóle nie będzie, bo się producentowi nie chce. Pociechą tylko to, że na przykład Atlas Cable też wydają się znakomite, a ogólnie biorąc kabli na użytek słuchawek nie brak. Ponoć są nawet dobre tanie, w każdym razie pojawiają się takie sugestie. Natomiast oryginalny z NightHawk – było nie było od AudioQuesta, sławnego producenta kabli – się na tle Tonalium zblamował. Wiem, że się stałem grymaśny i wredny, ale nie zdawałem sobie do tego momentu sprawy jak bardzo. Uszka się panu recenzentowi wydelikaciły i nie tolerują dziadostwa. A ściślej nie tyle uszka, co świadomość jakości dźwięku, nabyta wraz z doświadczeniem.

I z lewej tyłek.

Doświadczenie także podpowiedziało, że pewnie akurat NightHawk szczególnie są kablowo wrażliwe, bo jak już wiele razy pisałem, ich gęsty przekaz z mocnym basem i spokojnymi sopranami wymaga nie tylko doskonałej transparencji ale także wysokiej kultury, potrafiącej wyciągnąć i w odpowiednim świetle ukazać ich szczególne talenty. Tego dołączany kabel przenośny nie umie ani trochę, i to jest zwyczajnie smutne. A już szczególnie przy małej aparaturze przenośnej, do której jest kierowany, a która nie umie dobrze podciągać braków.

Bogatszy o tę wiedzę sięgnąłem po Sennheiser HD600, które ze swoim własnym kablem powinny wypaść dużo lepiej z uwagi na inny, łatwiejszy do popisu się styl. Ale nim to się stanie, dodam ważną uwagę. Uwzględniając architekturę nowego nano najodpowiedniejsze byłyby słuchawki zaopatrzone we wtyk symetryczny mały jack. Tych jednak nie udało się ściągnąć ani zdobyć przejściówki. Firma FAW oferuje co prawda takie, ale będą dostępne dopiero po Nowym Roku, a będące w zasięgu słuchawki dokanałowe Astell & Kern mają co prawda wtyk symetryczny, ale w rozmiarze 2,5 a nie 3,5 mm. Dlatego po Nowym Roku dopiszę aneks z udziałem symetrycznej przejściówki Forzy, a na razie musimy się obejść bez cennej ponoć symetryzacji.

I jeszcze jedna ważna sprawa. Opisane powyżej porównanie NightHawk do T1 odbyło się przy zwykłych ustawieniach sterownika iFi i Windows, czyli bez optymalizacji. Naumyślnie, by mieć świadomość, co w takiej sytuacji się dzieje. A teraz już z optymalizacją, czyli na full wypasie.

Sennheiser HD 600

I plecki.

Pierwsza rzecz usłyszana, to analogowość brzmienia – wyjątkowa jak na tę klasę urządzeń spójność i gładkość. (W ustawieniu minimum latency, bufor 64.) Nasycenie barw dobre, choć nie aż rewelacyjne, a dociążenie prawidłowe, bez poczucia pustej lekkości. Brzmienie lepsze na wyjściu Direct – nieco żywsze, gęściejsze i bardziej dynamiczne. Sam styl dla tych słuchawek niezbyt typowy, bo raczej miękki i aksamitny, a nie twardawy i połyskliwy. Wyczuwalne pogłosy i ogólnie ciekawie nawet w TIDAL. Piszę „nawet”, ponieważ ten serwis ewidentnie obniżył loty i parę miesięcy temu oferował brzmienie wyższej jakości. Krótko bardzo to trwało i teraz dobrze nie jest, toteż trzeba się chyba będzie rozglądnąć za lepszym płatnym dostawcą. Wstyd powiedzieć, ale przykładowo płyta Popular Problems Leonarda Cohena z YouTube zabrzmiała lepiej, przede wszystkim z uwagi na większą głębię przestrzeni. Jedno i drugie granie guzik jednak było warte w porównaniu do gęstych plików z komputerowego twardego dysku, kupionych w internetowej sprzedażowni nagrań. Inny stopień bezpośredniości, dynamiki, pazura.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

53 komentarzy w “Recenzja: iFi Audio nano iDSD BLACK LABEL

  1. Marek pisze:

    ten strumyk staje się coraz cieńszy, dorzućmy jeszcze przerwy między utworami tak irytujące przy płytach koncertowych, przeciętny interfejs, słaba wyszukiwarka wykonawców… czy jedyną zaletą Tidala jest to, że można odwołać subskrypcję bez okresu wypowiedzenia?

    1. audiozof pisze:

      Ale Tidal ma też plusy, okładkę można sobie powiększyć 🙂

    2. Piotr Ryka pisze:

      Najdziwniejsze jest to, że czas jakiś temu, dosłownie przez parę dni, grało całkiem niezgorzej, na pewno dużo lepiej niż z YouTube. Ale zaraz potem psująca aktualizacja i po herbacie.

  2. Mateo pisze:

    Wstęp recenzji to moje całe hobby,) będzie może recenzja najnowszego flagowca A& Ultima?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Możliwe. Współpraca z tym dystrybutorem póki co nie szwankuje.

  3. adamm pisze:

    ja bym jednakże sugerował żeby nie porzucać wspominania czasem Grado 60 ( mam wersje II, czyli poprzednią, po ok roku grania bardzo sie otworzyły i dzwiek wyszedl z glowy do przodun do laptopa albo telefonu sa super), nie mówiąc o NighHawkach, za uwzględnienie ktorych w recenzji dziękuję. Ten cienki przenosny kabel do nich jest kiepski niestety, bez porównania nawet do oryginalnego dlugiego.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Bardzo pocieszające, że SR60 to wciąż ciekawe słuchawki.

  4. Tomek pisze:

    Jak się ma jakość dźwieku iDSD Nano BL do iDSD Nano LE ? Są jakieś znaczące różnice ?

    1. Wiceprezes pisze:

      LE jest mniej analogowy i posiada znacznie węższą, prostszą scenę. To tak w telegraficznym skrócie.

  5. Andrzej pisze:

    Przy okazji ifi, wiadomo coś o iDSD pro?

    1. Wiceprezes pisze:

      Niestety tylko tyle, że „będzie, kiedy będzie” 😉

  6. Zygmunt pisze:

    ……Tidal ma sie dobrze, pod warunkiem ,ze nie jest sluchany z platformy Windows, ..pisza to na wielu forach np.
    Computer Audiophile itp.

    Pozdrawiam
    Zygmunt

    1. Piotr Ryka pisze:

      To nie jest specjalna pociecha.

    2. Marek pisze:

      Windows? dobre audio jest w ogóle bardzo ciężko wyciągnąć z Windows, przez okna się wygląda, a nie słucha 😉
      Z iPhona po Airplay Tidal też słabo gra, taki SpotifyPremium lepiej gra po Airplay niż Tidal, tak jest bynajmniej u mnie.

  7. Jan pisze:

    Niestety, nasz kochany PanRyka nie umie optymalnie korzystać z gęstych plików Tidal… To mu więc nie grają…

    1. Piotr Ryka pisze:

      Trudno, Janie. Nie każdy ma twoje zdolności.

  8. Zygmunt pisze:

    Pod tym wzgledem zdecydowanie najlepsze sa dedykowane Streamery, ja uzywam Auralic Femto i jest super…..

    Zygmunt

    1. Miltoniusz pisze:

      Tym niemniej Tidal z Ariesa i tak jest o niebo gorszy niż lokalne pliki z tego samego Ariesa (po usb). Dotyczy także MQA. Jak dotąd o dziwo Tidal najlepiej działał po AirPlay z iPhone do Hegla HD30. Pisał o tym zresztą Pan Piotr. Ale może to dlatego jest takie wrażenie, że HD30 jakkolwiek świetny ma niestety przycięte wysokie częstotliwości. Przynajmniej ja go tak odebrałem.
      Jest problem z tym Tidalem.

  9. Zygmunt pisze:

    Jak zwykle wazne sa wszystkie ogniwa w systemie, mam na mysli DAC u mnie z Metrum Hex nie odczuwam zadnego dyskomfortu ,czy to Qobuz czy Tidal,po usb narazie zawsze bedzie lepiej z plikow Wav.

    1. Marek pisze:

      właśnie to jest ten ból, że jeśli coś się reklamuje jako stream w jakości bezstratnej to nie powinno być gorzej niż wav. Nie sądzę, że mają słabe pliki źródłowe, problemy raczej wynikają z techniki przesyłu danych, od ich świadomych lub mniej świadomych kombinacji. Samo to, że już tak długo Tidal walczy o gapless, też nie za dobrze świadczy o ich możliwościach technologicznych.

  10. Zygmunt pisze:

    …no tak ,problem pozostaje…. inna rzecz dla mnie jasna to to,ze Flac brzmi gorzej od Wav bezwzglednie z jakiego zrodla i nie rozumiem ,ze zwie sie to bezstratnie.

    1. Marek pisze:

      proponuję zrób sobie prawdziwy ślepy test, a możesz się zdziwić wynikiem 🙂

  11. Zygmunt pisze:

    ..jaki test?

    1. Marek pisze:

      przekonwertuj np. foobarem wav na flac, (bez osób trzecich się nie obejdzie) poproś kogoś zaufanego 🙂 żeby puszczał Ci te dwa pliki w sposób chaotyczny i zapisywał twoje typowanie czy słyszysz flak czy wav. Zrób powiedzmy 20 odsłuchów i jeśli poprawność Twoich typowań będzie powyżej 75% oznaczać to będzie, że faktycznie słyszysz różnicę między flac i wav

      1. Marek pisze:

        w sumie to dość nisko postawiłem poprzeczkę, powinno być 100% 🙂 ale zakładam margines błędu 25% na poczet wpływu otoczenia i stresu testowego 😉

  12. Zygmunt pisze:

    Podobno kazdy czlowiek slyszy inaczej…….porownywalem dawno temu i jestem pewny co slysze

    1. Marek pisze:

      czasami robię duże oczy ale jednakowoż jestem pewny co słyszę… to jest ta cisza we flacu, której nie ma 😀

  13. Demontage pisze:

    Rozumiem, że line-out ma stały poziom wyjściowy (nie regulowany potencjometrem)? Czy gdy podłączy się słuchawki, line-out jest odcinane czy gra dalej?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tak.

      1. Demontage pisze:

        Gwoli jasności, jaka jest odpowedź na drugie pytanie? 🙂 Tak – line-out gra czy nie gra? Pozdrawiam

        1. Piotr Ryka pisze:

          Line out gra, ponieważ jest wyjściem DAC.

  14. Pszejko pisze:

    Szkoda, że w tej recenzji nasz bohater nie został sparowany ze słuchawkami Sony MDR-1A. Podobnie jak prezentowany Black Label też mają rewelacyjny stosunek ceny do jakości, też posiadają certyfikat hi-res Audio, też są sklasyfikowane jako sprzęt przenośny, też są konstrukcją zbalansowaną (posiadają odpinany kabel symetryczny – oba końce mini-jack). Wydaje się zatem, że taki duet mógłby tutaj pokazać pazur.

    Przy okazji słuchawki te mają wiele innych zalet:
    – pasmo przenoszenia: 3 – 100 000 Hz,
    – radzą sobie z 24-bit / 192 kHz,
    – zdaniem wielu najwygodniejsze na świecie.

    1. Olek pisze:

      Ja mam sparowane dsd nano (srebrne) z mdr1a. Uwielbiam to połączenie. Jest ciepło, ale detalicznie, jest dynamika i przestrzeń. Czasem niższe basy są zbyt słabo kontrolowane, jest ich zbyt dużo być może. Ale taki urok mdr 1A.

  15. onyx69 pisze:

    Spóbujcie streamować nie z programu a z windowsowego Edgea z włączonym w opcjach flash playerem. Youtube, SoundCloud np działają w ten sposób o wiele lepiej.

  16. Tomasz pisze:

    DO PANA PIOTRA,
    Na górze 3 strony pisze Pan o trzaskach a’la pyta gramofonowa. Mój systemik – wysoki laptop ASSUS /WINDOWS 10/- pliki FLACK i DSD /oczywiście legal/; program JRIVER /aktualny i legal/; połączenie kablem firmowym USB; słuchawki ATH AD2000X. – I trzaski doprowadzające do szału. – Uczony i praktyk informatyk – robił wszystko, również z Pana zaleceniami i nic! – Wymieniony DAC/wzmak na CH MOJO – bez trzasków, ale nie ta jakość muzyki. – Miałem też długie doświad z IFI MICRO BL – i też problem z WINDOWSEM. – Nie testowałem nowego IFI DSD – Czy on też nie lubi WIND? – CZY TRZEBA NAPISAĆ, ŻE WIND i IFI się nie PARUJĄ i koniec!
    CZY SĄ JAKIEŚ MYKI, KTÓRE SIĘ FIZJOLOGOM NIE ŚNIŁY? – Może ktoś rozwiązał ten problem?
    POZDRAWIAM
    Tomasz

    1. Piotr Ryka pisze:

      Kwestia trzasków to kwestia transferu. W praktyce więc ustawienia bufora w sterowniku. Zwykle jak ma się szybki Internet, to można ten bufor minimalizować, poprawiając jakość sygnału. Nie jest to natomiast zależne od urządzeń. Ayon, M2Tech, iFi – wszystkie będą trzeszczeć z za małym buforem dla danego miejsca. A jak coś nie trzeszczy, to znaczy, że bufor ma automatycznie ustawiony jako duży. W efekcie gra gorzej. Moja rada – kupić iFi iOne i przejść na kabel koaksjalny jako wejściowy do przetwornika. Nie gwarantuję, ale może być lepiej.

      1. Tomasz pisze:

        Jako całkowity laik internetowy zrozumiałem, że trzaski a’la płyta, zależą od szybkości mojego internetu? Mam Neostradę rozprowadzaną po domu przez firmowy ruter. – W moim pokoju „jakość” intern jest słaba – porównywałem z łączem kablowym. – Czy internet na kablu byłby rozwiązaniem?
        POZDR
        T

        1. Piotr Ryka pisze:

          Być może. Ogólnie biorąc jest faktem, że u jednych trzaski są, a u innych nie ma. I z reguły nie ma u tych, którzy mają najszybszy Internet. Tyle że szybki nie musi oznaczać bez zakłóceń. Niestety.

        2. onyx69 pisze:

          Proszę spróbować w ustawieniach ASIO: opóźnienie „safe” bufor 256 dla 44100 4800 kHz. Powinno być najlepiej.

  17. Tomasz pisze:

    Przepraszam Panie Piotrze, że będę drążył temat – ale mój informatyk stwierdził, że szybkość internetu nie ma wpływu na transmisję za pomocą kabla USB, gdy źródłem jest komputer na dysku, którego są gęste pliki wysyłane przez program JRIVER. Natomiast stwierdził, że może mieć wpływ jakość kabla USB i format pliku. – CO PAN NA TO?
    Czy lepszy kabel, np. GEMINI byłby rozwiązaniem? – A może format DSD jest b. odporny na zakłócenia? /niestety słuchałem tylko na PCM/.
    POZDR

    1. Piotr Ryka pisze:

      Jakość Internetu ma znaczenie oczywiście tylko przy TIDAL czy YouTube. Lepszy kabel może coś pomóc, ale ja też rozmawiałem z fachowcem, twórcą takich urządzeń, choć z innej niż iFi firmy, ale też bardzo znanej. Według niego kluczem są gniazda i cała magistrala USB w komputerze. Trzeba posprawdzać, z którego gra najlepiej i dobrze by było mieć w komputerze płytę główną z mocną obsługą USB. Niestety, takie płyty są drogie i raczej nie należą do nich te z linii popularnych a serwerowe. Można też spróbować użyć program JPLAY (http://jplay.eu/)

  18. Artur pisze:

    Panie Piotrze, skoro on ma takie dziwne wejście USB to jak do niego wpiąć Gemini?

    1. rlc pisze:

      Gemini podpinasz np. pod iUSB i masz rozdzielone zasilanie i sygnał. Dalej przez specjalną przejściówkę USB B -> USB A wpinasz do iDSD.

      1. Artur pisze:

        Właśnie o to mi chodzi, czy ifi daje firmowa przejściówkę?

          1. Artur pisze:

            Dzięki

  19. apj pisze:

    jak wypada porównanie tego nano z jego wiekszym bratem micro BL w samej kwestii DAC? W systemie u mnie miałby być wyłącznie przetwornikiem do iTube i iCana, warto inwestować w micro czy może DAC w obu jest ten sam?

  20. artur pisze:

    Jaka jest relacja jakościowa tego urządzenia do jego wiekszego brata micro BL jesli wezmiemy pod uwagę sam DAC? jesli mialoby być w torze wyłącznie przetwornikiem dla iTube i iCana SE? czy to są te same przetworniki czy w micro jest lepszy?

    1. AAAFNRAA pisze:

      A dlaczego nie nano iONE? Jako sam DAC jest bardziej praktyczny. Ma wejścia: USB, Bluetooth (aptX & AAC), S/PDIF, RCA,
      optyczne (kombo). Wyjścia Coaxial S/PDIF, audio RCA.
      Z iDSD jedynie micro iDSD BL ma wejście/wyjście S/PDIF oraz wyjście RCA, nano iDSD ma wyjście 3,5mm.

      1. Artur pisze:

        Ale czy jakościowo będzie tak dobry jak dsd bl micro? Chodzi oczywiście o dźwięk a nie tylko użyteczność.

  21. Michale pisze:

    Tak Dac jest ten sam. Nano jest bardzo dobry jak micro product ale bez noża i zapałek.

    Mam srebrny nano i czarny bl.

    Ona grają mqa którego i tak nie używam ale srebrny dostał to samo oprogramowanie od ifi.

  22. Mariusz A. pisze:

    Witam wszystkich serdecznie, mogę kupić w podobnej cenie, tj. 900 zł prawie nowe Oppo HA-2 i chciałbym zapytać jakiego wyboru dokonaliby recenzent oraz inni znawcy tematu? Z góry dziękuję za szybką odpowiedź – Mariusz

    1. Piotr Ryka pisze:

      OPPO HA-2 jest w porządku i ten tu Nano też.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy