Recenzja: HiFiMAN HM-802

HiFiMAN_HM-802_016_HiFi Philosophy    Lato mamy upalne jak rzadko które, tak więc dużego sprzętu nie chce się słuchać, bo okna pootwierane, hałasy z ulicy przez nie wpadają, mózg się topi i ogólnie raczej nad wodę by trzeba, albo do lasu. A ponieważ mało kto ma taki salon, by las się w nim zmieścił, a wannę na środku salonu, to owszem, znam dwie panie, które takie coś u siebie wdrożyły, ale sam nie posiadam i nie zamierzam, więc faktycznie trzeba by z domu się ruszyć, no ale w lesie ani na łódce nie da się pisać recenzji, a w każdym razie ja taką technologią nie dysponuję. Mam za to odtwarzacz przenośny plików, w postaci drugiego od góry licząc HiFiMAN-a HM-802, to zostanę w domu i się nim zajmę. Bo chociaż nad wodę ani do lasu przytłoczony nawałem obowiązków wybrać się nie mam okazji, to jest przynajmniej teoretycznie taka szansa, a wówczas, gdyby miast śpiewu ptasząt, chrobotu borsuków i szumu fal naszła mnie chętka słuchania muzyki, byłby jak znalazł. Po drodze mógłbym wprawdzie słuchać z systemu w samochodzie, i nawet powinienem, bo zatykanie uszu słuchawkami podczas jazdy to głupi pomysł, ale uczciwie trzeba przyznać, że mimo iż ten samochodowy system jest bardzo zacny i naprawdę go lubię, to jednak nasz HiFiMAN z odpowiednimi słuchawkami potrafi więcej.

Odtwarzacze przenośne HiFiMAN-a na łamach HiFi PHILOSOPHY to żadna pierwszyzna. Dwa już były, oba z klasą, a przy tym niedrogie i bardzo podobne. Podobne do tego stopnia, że nawet je pomyliłem i trzeba to było prostować. Wsławiły się umiejętnością dotrzymywania kroku o wiele droższym i zwycięskimi zmaganiami z kosztującym parę razy więcej Colorfly C4, robiąc świetne wrażenie i pozostawiając miłe wspomnienia. Do przeszłości nie ma jednak co wracać, bo my, w dzisiejszych czasach, śmiało i z uśmiechem spoglądamy w przyszłość, co to świetlaną być musi, o ile tylko wszyscy podpiszą Pakiet Klimatyczny, bo inaczej się usmażymy, czego obecne upały najlepszym dowodem. (Chińczycy i Amerykanie nie chcą, łobuzy jedne, a Ruscy, to wiadomo – wolą wypić, zakąsić i pośpiewać niż zajmować się jakimś globalnym a nie towarzyskim ociepleniem, a jak im się jakiś samolot nawinie, to mokra plama.) Nasze jednak być musi ostateczne zwycięstwo i nikt nam go nie odbierze. W przyszłości wprawdzie, niezależnie od jakichkolwiek pakietów klimatycznych, i tak wszyscy pomrzemy, ale kiedy o tym zapomnieć, to nawet się można uśmiechać i cieszyć chwilą.

Dobra, dosyć tej podwórzowej filozofii egzystencjalnej pośrodku upalnego lata i spadających samolotów. Dni pogodne, uszy czyste, muzyki słuchać rade, to do roboty.

Budowa, koszty i ergonomia

HiFiMAN_HM-802_001_HiFi Philosophy

Jak zawsze u HiFiMANa – schludnie i estetycznie.

   Ten odtwarzacz HiFiMAN-a już taki tani nie jest. Kosztuje trzy z kawałkiem, a w zamian większy jest i obiecuje grać ładniej. Wygląda też trochę inaczej, a mnie się podoba. Bo nie jest to żaden udający smartfona mazgajowaty laluś, pasujący do damskiej torebki, tylko prezentuje się jak jakaś aparatura szpiegowskiej łączności prosto z kieszeni Jamesa Bonda czy innego agenta. Konkretny, męski, solidny. Pasuje do ręki, trzyma się go przyjemnie i czuć jego ciężar. Nie jest ciężki, ale ze swoimi 250 gramami nie udaje, że go nie ma. Nie udaje też, że go nie widać, tak więc do nagrywania ministrów, gdyby był nagrywarką, się nie nada, toteż Sowa, ani jej Przyjaciele, pociechy z niego by nie mieli. Lecz kto muzykę w podróży i poza domem uskuteczniać ma wolę, a także ci, którzy w domu niczego ponad niewielkie urządzenie do jej odtwarzania mieć nie potrzebują, powinni na tego muzycznego agenta rzucić uchem i okiem. Bo nie jest on pierwszy lepszy, tylko, jak obiecuje producent, to prawdziwy kieszonkowy high-end.

By był czymś takim, zaopatrzono go w DAC Wolfsona z sygnaturą WM8740 Dual DAC, dysponujący obsługą plików do 192 kHz/24-bit włącznie, w tym także tych DSD. Ma też wzmacniacze operacyjne OPA627 od Texas Instruments (po jednym na kanał), a także podobnie scalony wzmacniacz słuchawkowy AD8397 od Analog Devices; szczycący się tym, że umie podołać dużym obciążeniom i robi to bez zniekształceń.

Kości zostały zatem rzucone i są to kości zupełnie inne niż w niższych katalogowo HM-601 i HM-602, natomiast względem szczytowego HM-901 różnica dotyczy wyłącznie DAC-ka, bo tamten wyposażono w dopiero co testowany u wzmacniacza słuchawkowego OPPO HA-1 układ ESS Sabre ES9018, uchodzący za najlepszy ze wszystkich; czyli niby że lepszy, a już na pewno droższy. Porównania jednak nie będzie, tak więc kwestie lepszości odłożymy na bok, zajmując się samym brzmieniem gołego HM-802, jak je tam założyciel i właściciel firmy HiFiMAN –  dr Fang Bian – przy udziale kośćca od znanych producentów zmajstrował.

HiFiMAN_HM-802_002_HiFi Philosophy

Niemała zawartość opakowania.

Odnośnie tych scalaków jedna jeszcze tylko uwaga; dobra i zarazem smutna. Dobra, bo DAC-ki Wolfsona były moim i nie tylko moim zdaniem najprzyjemniejsze brzmieniowo, a smutna, bo firma została niedawno przejęta przez Cirrus Logic, toteż nie będzie już tych najprzyjemniej grających DAC-ków, bo tak dziwnie na tym świecie się plecie, że dobrzy umierają przeważnie wcześniej, a urządzenia i firmy zdają się też miewać podobną tendencję. Tylko Demokryt, zwany śmiejącym się filozofem, żył ponad sto lat, mimo iż mądry był, pracowity, bardzo uczony i gołębiego serca; lecz i on doszedł na koniec do wniosku, że to za długo i się zagłodził, stając wzorem dla późniejszych stoików, ze spokojem i dystansem spoglądających na świat z jego dziwactwami i bezeceństwami. A że świat ów nieraz potrafi zaleźć za skórę, to ludzie od niepamiętnych czasów umilali sobie życie muzyką, kiedyś samemu śpiewaną bądź graną, a teraz produkowaną przez takie jak ten grajki, które, podobnie jak własny śpiew albo flecik czy harmonijkę ustną, można wszędzie zabierać. Ma ta przemiana w czasie tę wadę, że mało kto umie teraz grać i śpiewać, a tę zaletę, że obdarzeni marnym głosem i pozbawieni muzycznego talentu nie są pokrzywdzeni.

Na sympatyczny moim zdaniem, a zbyt siermiężny zdaniem niektórych, wygląd HM-802 składa się oczywiście obudowa i ekran. Ekran jest spory i kolorowy, ale nie świeci tak mocno jak smartfonowe OLED-y, ani nie oferuje regulacji siły tego świecenia. Menu obsługowe ma podobne do tego z odtwarzacza X5 od FiiO, też zarządzane przyciskami i kółkiem, co jest całkiem praktyczne, ale czego nie będę szczegółowo opisywał, bo szkoda na to czasu. Jest w każdym razie przycisk wejścia do głównego menu i guziczki »Play«, »Pause«, »Next« oraz »Prev«, a kółkiem zmienia się podmenu i potwierdza to osobnym przyciskiem. Chwila praktyki i już mamy wprawę.

HiFiMAN_HM-802_003_HiFi Philosophy

Jest i maleńki bohater naszej recenzji – HiFiMAN HM-802.

Z elementów obsługi ważny jest też oczywiście potencjometr. Dwa ma on wyróżniki: dość nietypowy wygląd i bycie drabinką rezystancji. To drugie, to świetna wiadomość, bo takie potencjometry są najlepsze, a obsługa też jest dość sprytna, bo to w istocie normalne pokrętło, tyle że nie wystające z boku, tylko chytrze utopione w obudowę, a mimo to możliwe do wzięcia w dwa palce i precyzyjnego regulowania, zwłaszcza że regulacja jest krokowa.Obudowa ma kolor ciemny, grafitowy i jest matowa, z ładną u góry niewielką chropawą aplikacją z błyszczącego plastiku, stanowiącą tło dla firmowego logo. Od spodu, na dolnej krawędzi, jest podłużne gniazdo dokowania, a z boku, po prawej, trzy suwakowe przełączniki: Hold – blokujący wszystkie regulacje poza potencjometrem, High/Low Gain – zmieniający poziom ogólny wzmocnienia oraz Classic/HD – zmieniający nieco sposób muzycznej prezentacji. Po lewej jest port karty pamięci zewnętrznej, która może mieć do 128 GB pojemności, i jeszcze jeden ważny przełącznik: Balanced/Normal, którego ustawienie zależy od zastosowanego modułu wzmocnienia. Tu bowiem natykamy się na pewną osobliwość, albowiem urządzenie może być wyposażone w dwa wymienne słuchawkowe wzmacniacze. Ten „Normal” już opisałem i podałem z nim cenę, natomiast można również kupić osobno, bądź zamówić od razu HM-802 ze wzmacniaczem zbalansowanym. Będą to wówczas cztery kości wzmacniaczy operacyjnych OPA627 oraz cztery towarzyszące im bufory OPA634, a cały taki moduł kosztuje sporo, bo HM-802 z nim zamiast normalnego (czyli niesymetrycznego), to wydatek 4649 miast 3199 PLN. Moduły można zamieniać samemu, gdyż jest to łatwe i w instrukcji opisane, albo zlecić serwisowi dystrybutora, gdyby ktoś się nie czuł na siłach. Wątpię jednak by ktoś taki się znalazł, bo jest to naprawdę banalne. W przypadku użycia tego symetrycznego, trzeba mieć słuchawki zakończone złączem 4-pin 3.5 mm, a w przypadku zwykłego popularny mały jack.

HiFiMAN_HM-802_020_HiFi Philosophy

Szybka lektura instrukcji i przechodzimy do wstępnych oględzin.

Ze spraw dla użytkownika istotnych jedna rzecz jest jeszcze dużej wagi, ta mianowicie, że odtwarzacz nie posiada pamięci własnej. Ani wbudowanej, ani na dołączonej karcie. Kto więc pragnie się raczyć muzyką, a trudno chyba w tym wypadku o innych, będzie musiał sprawić sobie jeszcze kartę pamięci, a to coś niecoś kosztuje i trzeba rzecz dopisać do ceny urządzenia. W porządnym, czarnym pudełku opatrzonym napisem HiFiMAN dostajemy bowiem prócz samego odtwarzacza i instrukcji obsługi jedynie kable USB, SPDIF oraz Input/RCA Line output, ładowarkę, baterie i jeden z dwóch modułów wzmocnienia, który ładuje się od tyłu niczym baterię do telefonu komórkowego.

Odsłuch

HiFiMAN_HM-802_007_HiFi Philosophy

Plastikowy, jednak bardzo solidny.

   Odtwarzacz otrzymałem już załadowany i wygrzany, inne recenzje za sobą mający i w wersji Normal, czyli tej tańszej, niesymetrycznej. Zaraz mi się spodobał, a jak go posłuchałem, to jeszcze bardziej. Trochę już o nim było, bo się na recenzję nowych planarnych OPPO PM-1 załapał, a teraz będzie już tak gruntownie, w pełnym wymiarze i z nim w roli głównej. Zacząć musimy skromnie, od takich najtańszych słuchawek, bo może być tak, że ktoś wykosztowawszy się nań nie będzie miał jeszcze pieniędzy na droższe. Zawsze od czegoś wszak trzeba zaczynać, a nie zawsze można od wszystkiego naraz. A czy najpierw porządne słuchawki, czy lepszy odtwarzacz, to w sumie bez różnicy. Załóżmy zatem na wstępie, że na odtwarzacz ktoś już się szarpnął, a słuchawki na razie ma skromniejsze i dopiero w miarę upływu recenzji będzie kupował coraz lepsze.

 

Grado SR60

Na firmę Grado są powody by narzekać, ale za to, że na świat wydała model SR60, wdzięczność jej wszyscy winniśmy. To zdumiewające słuchawki za zdumiewające pieniądze. Aż sprawdziłem dzisiejszy cennik i jest to 395 zł za najnowszy, poprawiony model SR60e. Wiem, są inne też tanie i też bardzo dobre, jak choćby Koss Porta Pro albo Creative Aurvana Live!, ale sam mam akurat Grado, toteż je chwalę. A chwalić naprawdę jest za co, bo razem z tym małym a pancernym HiFiMAN-em stworzyły świetny duet, świetnym graniem obdarzający. Łączący nade wszystko staranność wypowiadania, nie gorszą niż u jakichś profesjonałów, z artystycznym wydźwiękiem i przyjemnościowym zanurzeniem w muzykę. Lekko przyciemniona tonacja, całkowity brak powierzchniowego napięcia dźwięku, bardzo głębokie brzmienie, muzykalność, melodyjność i do tego cały przekrój pasma na piątkę. Z takich typowych audiofilskich przymiotów, za którymi niektórzy się uganiają, nie było jedynie ocieplenia i łaszenia. Brzmienie temperaturowo neutralne i pozbawione lepkości, a za to znakomicie mieszające delikatność z mocą. Delikatne kobiece głosy rysowały się na tle podkładu mocnej, wyrazistej i głębokiej instrumentacji, co dawało świetny kontrast na ciemnym, grafitowym jak sam odtwarzacz podkładzie inscenizacyjnym. Żadna składowa pasma nie była tu podkreślona ani cofnięta, a saksofony i trąbki przyjemnie chropawe, z zaznaczonym wyraźnie wibrowaniem powietrza. Bas walił jak nie z tych Grado, bo chociaż Grado znane są z basu, to raczej modele wyższe niż SR60. A tu Metallica i Led Zeppelin pojawiły się w pełnym rockowym blasku, co spośród ogólnie przymroczonej atmosfery przebłyskiwał. Może trochę przesadziłem z tą równowagą tonalną, bo basu było jednak więcej niż sopranów, jako że te nie atakowały samych szczytów sopranowej skali, ale zarazem nie dawały też wrażenia jakiegoś zduszenia czy wyraźnego cięcia. Kończyły się wprawdzie wcześniej niż u sopranowych lotników, ale przyjemnie, w otwarty, pozbawiony wrażenia niedostatku sposób.

HiFiMAN_HM-802_014_HiFi Philosophy

Coś tu dużo przycisków jak na nowoczesny, high-endowy odtwarzacz plików.

Z całego tego Grado-grania najbardziej ujęła mnie jednak umiejętność łączenia dokładności artykulacyjnej z artystycznym wyrazem. Miałem ostatnio do czynienia z systemami kładącymi nacisk na to lub na to, na nieprzyjemnej zasadzie coś za coś, czyli coś czyimś kosztem. A tutaj elegancko to się spajało i na przykład doskonała wyraźność słów towarzyszącego wokaliście chłopca z Enter Sandman Metalliki nie przeszkadzała porywczości i muzycznym wirom. Przy pewnych nieuchronnych na tym poziomie jakościowym ograniczeniach, na przykład braku szczypania szczegółami i sopranami, całość tego grania wypadła świetnie. Doskonale się słuchało.

 

Harman/Kardon SOHO

To już się robi tradycja, że po SR60 pojawiają się te SOHO, ale takimi słuchawkami dysponuję, to i takich używam. I nie ma co narzekać, bo dobre są zaiste, powiadam.

Od pierwszej sekund SOHO pokazały, że grają jeszcze wyraźniej, że basu także nie skąpią, a sopranów rzucają na szalę więcej. Bardziej były połyskliwe, z dalszym nieco pierwszym planem, nieco mniejszymi źródłami i z sopranowymi finiszem talerzy perkusyjnych. Lecz jak to się można pomylić. Na pierwszy rzut ucha dałbyś głowę, że to co trudne do wypowiedzenia, co trochę schowane i ze słabszą aparaturą nieuchwytne, ukażą wyraźniej. Tymczasem u nich głos chłopca, mimo iż sopranowo podrasowany, trudniejszy był nieco do zrozumienia treści wypowiedzi, nie tak jak u Grado naturalny i klarowny. I tak to bywa, pozory bywają mylące, chociaż ogólna wyraźność i u SOHO była bardzo dobra, a obrys dźwięków zdecydowanie ostrzejszy, z mocnym sopranowym ząbkowaniem. Całościowa atmosfera też raczej przy tym mroczna, przyjemnie kontrastowa i basowa, a partie wokalne wzbogacone o większą ilość nut sopranowych, z bogatszym nieco, bardziej wielosmakowym wyrazem. Też nie było łaszenia ani ocieplania, co oznacza, że tak gra sam HM-802, bo to już drugie tak z nim grające słuchawki.

HiFiMAN_HM-802_022_HiFi PhilosophyHiFiMAN_HM-802_024_HiFi PhilosophyHiFiMAN_HM-802_005_HiFi Philosophy

 

 

 

 

Było za to bogato, z meszkiem, potężnym basem i w atmosferze półmroku, a przy tym nade wszystko z silnym muzycznym wyrazem, charakterystycznym dla przetworników Wolfsona. Zawsze dawały one czystą muzykę a nie techniczny jazgot, każdorazowo uwalniając od brzmień cienkich, piskliwych i pozbawionych wypełnienia; czego świetne granie tych SOHO, nie zawsze chcących stawiać muzykę przed technicznością, najlepszym dowodem.

Odsłuch cd.

AKG K712

HiFiMAN_HM-802_011_HiFi Philosophy

I tak – ani ekranu dotykowego, ani obecności pamięci wbudowanej…

Skoro tak muzykalnie to grało, to czemu nie spróbować tańszych klasyków od AKG, których jest tak wiele rodzajów, a wszystkie podobnie grające. Są K701, K702, jedne i drugie także w bardziej luksusowej wersji z dodanym nazwiskiem znanego muzyka, a także reklamowane jako profesjonalne K712. Zwał jak zwał, wszystkie grają podobnie i każde trudno się napędzają, bo żywiołowość nie jest ich specyfiką.

Może i nie mają te AKG wielkiego temperamentu, ale wypadły mimo to dobrze. Ich brzmienie to całkiem inny świat. Stosunkowo bliski pierwszy plan, dużo większe niż nawet u Grado źródła dźwięku, a przy tym mniej na sobie skupione, takie bardziej promieniujące. Także dość delikatny i subtelny był to styl wypowiedzi, ale dający inne wrażenie za sprawą większych przestrzennie źródeł i większej całej przestrzeni. Mniej miały chropowatości niż Grado i mniej sopranowego połysku niż SOHO, a sposób gry bardziej temperowany i brzmienie całościowo jaśniejsze; takie kremowo popielate, głębokie, kobiece trochę; bez mocnego akcentowania i popisywania się ekscytacją czy pogłosami. Spokojnie płynęła muzyka. Duża, bliska, łagodna.  Słońce przez chmury, żadnej jaskrawości, błogość, relaks i elegancja. Żadnego pośpiechu, żadnego tłoczenia. A jednocześnie perkusja dużo bardziej przestrzenna niż u tamtych, chociaż bez sopranowego akcentu na talerzach, które prawie całkiem z przekazu zniknęły. Gdy trzeba, duża przestrzeń, z wyraźnie zaznaczoną linią horyzontu, ale bez sopranowych akcentów i wywoływanego nimi podniecenia. Cieplejszy nieco przekaz, ale bardziej złagodzony i bardziej obszerny. Elegancki i spokojny, jak spacer po molo w sukienkach za kolana, a nie rockowe wygibasy panienek w miniówkach. Spokój, nade wszystko spokój. Koimy zszarpane nerwy, ukazując duże, łagodne dźwięki na dużych, pastelowo podświetlonych obszarach. Ma to swój urok. Można tego chcieć. Wielu jest takich, co takie granie wolą.

 

Pandora Hope VI

HiFiMAN_HM-802_017_HiFi Philosophy

Ergonomia jest trochę z poprzedniej epoki, ale przecież musi być jakiś powód dla którego ktoś chciałby wyłożyć za niego tak sporą kwotę.

Pora na skok w cenową górę. Taki zdecydowany. Wprawdzie SOHO też są dwa razy droższe od Grado, ale tu już mamy do czynienia z high-endem w całej krasie, bo takimi mi się te Pandora Hope jawią.

To znów inny świat, ale nie pomyliłem się co do klasyfikacji, bo Pandora Hope VI to naprawdę high-endowe słuchawki za stosunkowo umiarkowane, nawet bardzo umiarkowane pieniądze. Słuchawki potrafiące obdarowywać bogactwem i ekskluzywną postacią brzmienia. Więcej należy powiedzieć – one oczarowują. Bezkresne połacie sceny przemierzają z wielką prędkością dźwięki zachwycające złożonością, wyjątkowo obfite zarówno w bas jak i soprany, niezwykle dźwięczne, z pogłosową aurą, z charakterystycznym dla głośników tubowych rozciągnięciem w przestrzeni i czasie. W dużym, a nawet zasadniczym stopniu jest to ukazanie muzyki stanowiące przeciwieństwo tego co proponowały AKG. Brzmienie, popisowe, naładowane energią i ekscytacją, spontaniczne, porywcze, spektakularne. Perkusja Metalliki nieporównanie okazała się szybsza, mocniej punktująca i w oprawie iskrzenia talerzy. Pomimo wiru i szaleństwa wokal przebijał się przez tę lawinę dźwięków bez żadnego problemu i był doskonale czytelny, zdecydowanie wyraźniejszy niż u wszystkich poprzednio, a także o wiele bardziej zaangażowany, przeżywający. Jednocześnie – co dla tych słuchawek bardzo jest charakterystyczne i bardzo w nich pozytywne – nie odczuwało się żadnego zmęczenia, przynajmniej w pierwszych godzinach słuchania. Za bardzo to bowiem przypominało prawdziwą muzykę, a odtwarzacz HiFiMAN-a spasował się do tych Hope wręcz idealnie, tworząc z japońskimi nausznikami rewelacyjny duet. Nie było to oczywiście granie, że już lepiej się nie da, ale granie sycące pod każdym względem i idealne do tego, by się nie tylko samemu nim napawać, ale także przed innymi chwalić i udowadniać, że w porównaniu z naszym przenośnym systemem, to co mają może się schować. Odtwarzacze Astell & Kern są wprawdzie nie gorsze, a doprawienie tego HM-802 wzmacniaczem lampowym od ALO Audio dałoby jeszcze poprawę, ale już taki na przykład FiiO X5 nie byłby w stanie dotrzymać takiemu graniu pola z pewnością, toteż wydane na wiceflagowego HiFiMAN-a pieniądze zwrócą się w postaci muzycznej jakości bez problemu i szukania jej po kątach. Tu jakość stoi na samym środku i nie sposób jej przeoczyć.

 

Beyerdynamic T5p

HiFiMAN_HM-802_004_HiFi Philosophy

I oby była to jakość dźwięku…

Te flagowe Beyerdynamiki do urządzeń przenośnych, kosztujące dokładnie tyle samo co ich flagowiec do sprzętu stacjonarnego – T1, to trochę dziwne słuchawki. Chociaż w sumie, może i nie dziwne, tylko wykonujące dokładnie, co im powierzono. Grają świetnie z odtwarzaczami przenośnymi, a z aparaturą stacjonarną zawodzą. Nie da się ich zatem podbierać tej aparaturze, odciągając do stacjonarnych urządzeń, czyli czynić uniwersalnym grajkiem do wszelkich zastosowań. Tak to sobie Beyerdynamic wykombinował i konsekwentnie przeprowadził, tak więc nie będę tym T5p pisał recenzji, bo miałaby sens jedynie w oparciu o kilka odtwarzaczy przenośnych, a tymi nie dysponuję. Wystarczy natomiast jeden taki, by móc napisać, że słuchawki do tego, do czego je stworzono, są świetne. Muzykalne, spokojniejsze od Pandor, a zarazem w takim przenośnym graniu bardziej wysmakowane, łączące łagodną elegancję z pięknem każdej muzycznej frazy. Mocniej eksponujące średnicę, bardzo silnie realizujące realizm ludzkich głosów i w efekcie dające wrażenie silnej obecności wykonawców. Są jednocześnie muzykalne i ludzkie, bardzo tym przywołaniem żywych postaci angażujące i doskonale wzbogacające tym muzykę. Na zwykłych plikach mp3 bardziej były w tym humanistycznym podejściu naturalne od Pandor, toteż byłem już gotów uznać ich wyższość, wszakże materiał DSD i MQS ukazał Pandory w bardziej ekscytującej postaci; jako dysponujące niesamowicie akustycznym i niespotykanie niemal bogatym brzmieniem, dające w efekcie takie pokazy brzmieniowego szaleństwa i takie lawiny dźwięków, że aż zbaraniałem. Niesamowite to było brzmienie, napompowane tak przestrzennym basem i obsypane takimi sopranami, że ręce same składały się do oklasków.

Zarówno Pandorę jak i T5p odebrałem przy tym jako lepiej grające z HM-802 niż z Astell & Kern AK240, co oczywiście należy przypisać przetwornikowi Wolfsona, odchodzącemu, o zgrozo, w przeszłość. Szalony popis Pandor nie zmienia jednak tego, że i T5p grały świetnie; spokojniej, nie tak szybko, nie tak akustycznie, ale też z werwą i łagodniejszym ale podobnie zjawiskowym basem. Nie tak obszernym przestrzennie, ale też wyraźnie zaznaczonym i na odbiór muzyki pozytywnie wpływającym, jako że wykastrowana z basu zawsze jest dużo uboższa. A jeszcze do tego z wokalami mocniej na pierwszy plan wyciągniętymi, bardzo realistycznie zobrazowanymi i mającymi rys swoistego piękna. Trochę mniej popisowo w sensie całościowym wprawdzie to grało i bez takiego podniecenia, ale też znakomicie; tak dla wolących więcej spokoju i dystansu, a nie bezpośredni atak.

Odsłuch cd.

AKG K3003

HiFiMAN_HM-802_025_HiFi Philosophy

W objęciach kilku wybitnych przedstawicieli słuchawkowego świata, HM-802 pokazał kapitalną klasę brzmieniową, rzadko spotykaną w tak małych urządzeniach.

Dużo jest słuchawek na i wokółusznych, przedstawiających siebie jako idealne dla sprzętu przenośnego, ale nie łudźmy się, takie naprawdę na ulicę, do samolotu czy do pociągu są tylko dokanałowe. Zupełnie ich na zewnątrz nie słychać, a i my nikomu nie będziemy przeszkadzać.

Flagowe dokanałowe AKG nie zagrały tak dobrze jak Pandory i Beyerdynamiki, co nie znaczy, że kiepsko. Basu jak zawsze miały nawał, ale w porównaniu dźwięk nieco stłumiony, nie tak otwarty i spontaniczny. Trochę jakby grały przez jakąś przegrodę, co oczywiście nie dawało się odbierać pozytywnie. Pomagało wprawdzie otworzyć to brzmienie przejście z trybu wyższego wzmocnienia na niższy, bo początkowo zapomniałem przełączyć, a przejście dało wyraźnie odczuwalną poprawę, ale poziomu tamtych nie można było i tak osiągnąć. Bez wątpienia do tych słuchawek przetwornik Sabre pasował lepiej niż Wolfsona, zupełnie na odwrót niż u T5p i Pandor, bo z AK240 zdecydowanie te K3003 lepiej wypadły. Tam były otwarte i bardzo muzycznie pożywne, a tu trochę czerstwawe i nieco zbyt głuche.

 

OPPO PM-1

Korzystając z chwilowej jeszcze obecności planarnych OPPO PM-1, co do wszystkiego, nawet sprzętu przenośnego, ponoć wybornie pasują, a co w ich recenzji faktycznie zostało potwierdzone, sięgnąłem i po nie. Nie pożałowałem tego zamiaru, bo zagrało to naprawdę ekstra. One, jak zawsze zresztą, ukazały największą staranność muzycznego wypowiadania i spektakularny bas, wyłaniający się z fantastycznej klarowności całego brzmienia. Są to jakby AKG K712 w wydaniu lepszym o dwie, trzy klasy. Też spokojne, choć nie tak bardzo, a przy tym z doskonałym oddaniem całego pasma, zjawiskowym basem, podkreślającym i upiększającym każdą muzyczną frazę, oraz całkowitą przejrzystością, pośród której żaden dźwięk się nie schowa i nie ujdzie uwagi, tym bardziej, że szczegółowość j tu na najwyższym poziomie. Nie są tak przyciemnione jak Grado, ale też i nie jasne, tylko troszkę ciemniejsze niż AKG K712, znacznie spokojniejsze i nie tak dźwięczne czy akustyczne jak Pandory, a jednocześnie na tym samym co one, zawrotnym jakościowym poziomie – a więc idealne dla tych wszystkich, co lubią perfekcyjny ale spokojniejszy przekaz.

HiFiMAN_HM-802_006_HiFi PhilosophyHiFiMAN_HM-802_009_HiFi Philosophy

HiFiMAN_HM-802_023_HiFi Philosophy

 

 

 

 

W porównaniu z nimi nawet Beyerdynamiki były bardziej akustyczne i podekscytowane, ale bez takiego basowego podbicia i takiej głębi brzmienia. A przede wszystkim bez takiej ogólnej klarowności. Niesamowicie są te OPPO klarowne i to obok popisowego basu i gładkości całego brzmienia ich najważniejszy wyróżnik. Z przenośnym HiFiMAN-em pokazało się to tak samo wyraźnie jak z ich własnym stacjonarnym wzmacniaczem, a jeżeli miałbym to brzmienie do czegoś porównywać, to przede wszystkim do Sennheiserów HD 800 z kablem Entreq Challanger; aczkolwiek flagowe Sennheisery mniej są gładkie, nie dając wrażenia jakby przekaz był szklisty niczym tafla górskiego jeziora, tylko faktury bardziej mają drążące, choć równie z tym kablem są przejrzyste i popisowe.

 

AKG K812 (kabel FAW Noir)

Zakończmy to wszystko nowymi flagowymi AKG, o profesjonalnych zapędach i poprawionych kablach. Względem OPPO zagrały bardziej zwyczajnie, jeśli można tak to nazwać. Ze słabszym nieznacznie naciskiem na partie basowe, nieco wyższą ogólnie tonacją, wyraźniej obecnymi sopranami i trochę szybciej. Brzmieniem mniej gładkim ale i mniej nieco głębokim. Ogólnie prezentacja OPPO spodobała mi się początkowo bardziej, bo bardziej była dystyngowana i poetycka, ale jeszcze bardziej podobała mi się ta od Pandora Hope; równie głęboko brzmiąca, a bardziej popisowa i ekstremalna. Rewelacyjnie wręcz pasująca do odtwarzacza i porażająca urodą, a do tego jeszcze bardzo niepospolita i doskonała pod każdym względem. Krótko mówiąc – fantastyczna. Dopiero po podbiciu „Gain”, który dla wysokoskutecznych OPPO zostawiłem na próbę przechodząc od dokanałowych K3003 na niższym poziomie, AKG zdołały się pozbierać i nawiązać wyrównaną walkę.

HiFiMAN_HM-802_015_HiFi Philosophy

Obojętne jak trudne słuchawki mu podamy, wszystkie brzmią świetnie. Bo HiFiMAN HM-802 to nie tylko odtwarzacz plików, ale również rasowy wzmacniacz z wyższej półki. I tak trzymać!

Pomimo całościowej świetności i głębszego po przełączeniu gainu brzmienia, pozostała im jednak śladowa nuta analityczności, której ani OPPO, ani Pandory nie przejawiały. Bardziej pokazywały jakość techniczną nagrań, nawet tych najlepszych, natomiast mniej nieco samą muzykę. Różnica była minimalna, a poza tym takie analityczne podejście może przemawiać do kogoś bardziej, a już na pewno do realizatorów dźwięku, mnie jednak bardziej ujmowała żywiołowość Pandor i potężny a zarazem krystalicznie przejrzysty pomruk OPPO. Tak było jednak tylko zrazu, bo po dłuższym słuchaniu AKG tamte prezentacje wydały mi się z kolei trochę zbyt teatralne i upiększone, choć w pierwszym kontakcie trafiające bardziej do przekonania. Nie da się ukryć, że były po prostu łatwiejsze do łyknięcia i bardziej się popisujące. W obliczu tej dychotomii postanowiłem na wszelki wypadek posłuchać wszystkich trzech słuchawek raz jeszcze przez dłuższą chwilę, by na koniec dojść do wniosku, że jednak prezentacja AKG przy podwyższonym „Gain” podoba mi się najbardziej, aczkolwiek różnice w sensie przyjemności odbioru właściwie były żadne i wszystkich trzech prezentacji słuchało się fantastycznie.

Podsumowanie

HiFiMAN_HM-802_019_HiFi Philosophy   Szkoda trochę, że odtwarzacz przenośny HiFiMAN HM-802 jest aż dwakroć droższy niż HM-602 i FiiO X5, ale z drugiej strony niezgorzej, że jest sporo też tańszy nawet od najskromniejszego spośród triady plikowych wojowników od Astell & Kern. Oferuje niewątpliwie brzmienie wyraźnie lepsze od tańszych, dorównujące niejednokrotnie droższym. Okazało się nawet, że niektóre słuchawki pasują doń lepiej niż do trzykrotnie prawie droższego AK240, choć inne okazały się jednak pasować wyraźnie gorzej. Ocena ogólna w tym stanie rzeczy musi być pozytywna, zwłaszcza że wygląd także wzbudził moją sympatię, jakkolwiek trzeba przyznać, że nie jest to powierzchowność podążająca tropem aparycji smartfonowych, do których użytkownicy urządzeń przenośnych zdążyli już przywyknąć. HM-802 prezentuje styl trochę retro, co uświadomiłem sobie przypominając wygląd niektórych dawnych radioodbiorników tranzystorowych uznanych zachodnich marek, sporo wprawdzie od niego większych, ale też mających podobne regulatory, a nawet identyczne nieraz pokrętła potencjometru. Masywna sylwetka, liczne przyciski i przełączniki w miejsce modnych teraz ekranów dotykowych, to niewątpliwie wspomnienie czasów minionych, zdawać by się mogło, dawno odeszłych. Może dlatego mnie ujął wyglądem, przypominając czasy młodości. Niezależnie jednak od tych retro koneksji wzorniczych jest HiFiMAN HM-802 urządzeniem w obchodzeniu się zeń praktycznym, łatwym do nauczenia. A przy tym raczej twardym, niepodatnym na uszkodzenia. Co by jednak nie mówić o powierzchowności i jakich argumentów za lub przeciw nie przytaczać, ważne jest prawie wyłącznie brzmienie, a ono okazuje się przednie. Już sama możliwość nawiązywania walki z ugrupowaniem AK (jakkolwiek mało patriotycznie by to zabrzmiało), w tym walki w odniesieniu do niektórych słuchawek skutecznej nawet z AK240, to niewątpliwa nobilitacja i przepustka na przenośne audiofilskie salony.

Lecz co się będę rozwodził i wyplatał słowne łamańce. Można wszak rzecz ująć krótko – tego HM-802 chciałbym po prostu mieć. Bo chociaż AK240 bardziej jest wyszukany wzorniczo i brzmieniowo wyrafinowany, to jednak HM-802 ustępuje mu bardzo nieznacznie, a brzmienie ma przyjacielskie, wszystkie spośród próbowanych słuchawek poza dakanałowymi doskonale raczyć sygnałem gotowe. W dodatku analogiczne cenowo i jak najbardziej do zastosowań przenośnych się nadające Pandora Hope VI napędzać chętne tak dobrze, że szał. Tak więc za sześć tysięcy plus owa nieszczęsna pominięta podstępnie karta pamięci, o której pamiętać niestety musimy sami, stawiają przed nami otworem podwoje przenośnego, plikowego high-endu, czego wszystkim amatorom ulicznego, tramwajowego i samolotowego grania, a także miłośnikom urlopowych i weekendowych wypadów za miasto życzę.

 

W punktach:

Zalety

  • Świetna ogólna jakość dźwięku.
  • Bardzo przyjazne dla sprzętu towarzyszącego i słuchacza brzmienie.
  • Żadnych niedostatków na całym przekroju pasma, jak również żadnych na tym obszarze kłopotów.
  • Doskonałe jak na odtwarzacz przenośny wypełnienie.
  • Spektakularny bas.
  • Łatwe w odbiorze soprany.
  • Bogata, nasycona średnica.
  • Pasuje do prawie każdych słuchawek.
  • Stosunkowo duży zapas mocy.
  • Dwustopniowa regulacja siły wzmocnienia.
  • Obsługa DSD i MQS.
  • Świetny DAC od Wolfsona.
  • Equalizer.
  • Dość prosta obsługa.
  • Solidny, budzący zaufanie wygląd.
  • Ponad dziesięć godzin pracy między doładowaniami.
  • Potencjometr w postaci drabinki rezystancji.
  • Za dopłatą wyższa jakościowo opcja symetryczna.
  • Może służyć za DAC przy komputerze.
  • Porządne opakowanie.
  • Polski dystrybutor.

Wady i zastrzeżenia

  • Brak dołączonej lub wbudowanej pamięci.
  • Konserwatywne wzornictwo.
  • Przyciski mogłyby działać sprawniej.
  • Ekrany dotykowe to teraz standard.
  • Niezbyt kontrastowy, słabo czytelny w jasnym oświetleniu wyświetlacz.
  • Brak możliwości łączenia się z Internetem.
  • Brak ochronnego skafandra.

 Sprzęt do testu dostarczyła firma:

rafko

 

 

Strona producenta:

HiFiMAN_LOGO-BLACK-SMALL

 

 

Dane techniczne:

  • Pasmo przenoszenia:  20 Hz – 20 kHz
  • Stosunek szumu do sygnału: 110 dB
  • THD: 0.00035%
  • Separacja kanałów: 72 dB
  • Wyjście słuchawkowe: 3.5 mm mini jack łub 3,5 mm 4-pin.
  • Przyłącza: USB, wyjście 3.5 mm mini-jack, port dokowania.
  • Formaty audio: AAC, APE, FLAC, MP3, OGG Vorbis, PCM, WAV, WMA, DFF (DSD), MQS.
  • Czas pracy baterii: 9 –10 h.
  • Obsługiwane słuchawki: do 600 Ohm.
  • Obsługa kart pamięci SD: do 128 dB.
  • Upsampling: do 24bit/192Hz
  • Przekątna wyświetlacza: 2 cale
  • Specyfikacje odtwarzanych formatów cyfrowych: APE (Fast-Normal-High Mode), AAC (16K-320Kbps), FLAC (16bit 44.1 kHz i 24bit 96KHz), WMA (8 – 355 kbps), OGG (Quality 0- 10), WAV (PCM, MS-ADPCM, IMA-ADPCM), MP3 (VBR+CBR 8-320Kbps)
  • Przetwornik DAC: Wolfson WM8740
  • Wzmacniacz słuchawkowy: AD8397
  • Wymiary: 11,5 x 7 x 2,75 cm
  • Waga: 0.2 kg
  • Gwarancja: 12 miesięcy.
  • Cena: 3199 PLN.

 

System:

  • Słuchawki: Grado SR60, Harman/Kardon SOHO, AKG K712, Pandora Hope VI, Beyerdynamic T5p, AKG K3003, OPPO PM-1, AKG K812 (kabel FAW Noir).
  • Odtwrzacz plików: HiFiMAN HM-802.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

24 komentarzy w “Recenzja: HiFiMAN HM-802

  1. Sylwek pisze:

    oj, szkoda, że w recenzji nie pojawiły się nowe Grado; no chyba, że to za ich sprawą „są powody, by narzekać na firmę Grado”.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie, na nowe GS1000e narzekać nie ma powodu, choć porządniejszy, materiałowy oplot kabla by im nie zaszkodził. Nie pojawiły się z innych powodów. Po pierwsze, nie lubię używać słuchawek nie mających jeszcze własnej recenzji, no chyba, że takowa nie jest przewidywana; a po drugie, bo jeszcze się wygrzewają i cały czas słychać jak im brzmienie się zmienia. Tak więc wolę na razie dokręcać im tę brzmieniową śrubę, aż dystrybutor straci cierpliwość i zacznie się upominać. Inaczej można im wyrządzić krzywdę, zbyt nisko je oceniając.

  2. Marcin pisze:

    Recenzji nowych GS-ów póki co brak, ale to akurat jest w moim przekonaniu dużym plusem, patrząc na to także z pozycji recenzenta; jest się pierwszym, nie trzeba i nawet nie można kierować się uwagami innych, to co się napisze będzie jedynie własnymi odczuciami, nieprzybrudzonymi spostrzeżeniami innych. Oczywiście nie twierdzę, że tak na co dzień to Pan jedynie ubiera w inne słowa cudze recenzje, bo tak rzecz jasna nie jest, ale jednak ucho i mózg czasem słyszy to, co chce usłyszeć czy to, co wcześniej przeczytał, więc takie całkiem świeże spojrzenie odbieram osobiście na plus. Ogólnie jest już w sieci kilka recenzji nowej serii E – np. ps1000e czy innych niższych modeli z serii prestige i wszędzie wskazuje się na większą czystość brzmienia, większą szybkość w przypadku dużych grado i nieco niższą temperaturę oraz koloryt barwy. Grado na trzy miesiące przed oficjalną premierą serii E umieszczał już nowe drivery do poprzedniej serii I, nie informując o tym swoich klientów i nikt się nie zorientował, nikt nie połapał, że brzmi to inaczej i spokojnie Grado mogłoby wprowadzić nową serię, poprawiając sygnaturę brzmienia i nie mówić o tym nikomu i nikt by o tym nie napisał. Ogólnie zmiany są na plus, to raczej ewolucja niż rewolucja. Zresztą skrót „e” od oficjalnego „everthing better” mógłby z powodzeniem i słusznie zostać odczytany jako „evolution”. Może ktoś woleć starszą generację, tak jak ktoś może preferować modele Audeze sprzed ery fazora, ale charakter pozostaje ten sam (w przypadku Grado nawet element ich sławnego wygrzewania). Zdanie właścicieli modelu gs1000, zwłaszcza tych polskich (nielicznych) łatwo przewidzieć – ci, co mają z „i” będą mówić, że dobrze się stało, bo są lepsze; ci drudzy będą się uśmiechać, że kupili nowsze i o niebo lepsze słuchawki. A wiadomo, że oba ugrupowania nie porównywały poszczególnych serii. W Grado – od serii reference w górę, a zwłaszcza przy modelu gs i ps kwestią najważniejszą i w stopniu najdalej wpływającą na ich dźwięk jest stopień ich wygrzania. Ci, co w to nie wierzą będą się śmiać i ja im się nie dziwię, bo też bym się śmiał, gdybym tego nie doświadczył, ale tak to wygląda i bardziej od tego czy to bez „i” czy z „i”, czy też z „e”, patrzyłbym na ten właśnie element, bo to nie jest tak łatwo sprawić, żeby słuchawki grały 2000h, bo jak się je tak samym sobie puści to się normalnie zepsują, stąd ta paradoksalna sytuacja; kiedy ktoś kupi sobie Grado, od razu go ciągnie do ich wygrzewania, przy czym Grado stosuje bardzo sztywne membrany, o bardzo wysokim stopniu naprężenia i zaciągnięcie do pracy takich świeżych membran przypomina jazdę 60km/h na pierwszym biegu czy też jazdę na wysokich obrotach samochodem, który dopiero co opuścił fabrykę. Dlatego też trzeba robić to z głową, a sam producent poucza, żeby dać słuchawką pracować normalnie i po prostu cieszyć się muzyką, co nie jest takie proste, kiedy ma się w głowie mit o wygrzewaniu Grado, który w tym akurat przypadku nie jest mitem, lecz prawdą. Uważam zresztą, że jest to największa wada Grado, choć z drugiej strony coś za coś. Ale należy to powiedzieć i do tematu podejść poważnie, bo choć głupota jest rzeczą dość powszechną i stąd nie powinna może budzić wielkiego niepokoju (chociażby dlatego właśnie, że na rzeczy powszechne nie ma się większego wpływu i nie ma się co daremnie pocić) to ta właśnie jej cecha wypływa z umiejętności jej rozpowszechniania, padania na podatny grunt i bardzo duża liczba osób, w tym audiofilów zamiast czegoś doświadczyć woli uwierzyć na słowo osobie, której nigdy na oczy nie widziała, a która też nigdy na oczy nie widziała słuchawek, o których pisze i dalej wcielić się w postać – jak pisze Proust o jednej takiej – „przechodniu, powiedź Sparcie” i rozpowiadać z miną gotową oszukać Tamerlana jaka jest prawda. Wracając do głównego wątku, wydaje mi się, że jak to w tym sprzęcie bywa, różnice są i są one wychwytywalne przy bezpośrednim porównaniu, które umożliwia stwierdzenie, że te są lepsze czy te mi się bardziej podobają, ale po dniu samotnego odsłuchu różnice znikają, mózg się przyzwyczaja, a reszta jest już wspomnieniem, najczęściej mylącym. Ale pozostaje muzyka, a to ona w tym wszystkim jest najważniejsza. To ona bardziej mnie w tym wszystkim interesuje – jakość nagrania, wykonania, jej rodzaj, to czy mi się podoba czy nie; odtwarzający ją sprzęt ma znaczenie drugorzędne, bo nawet taki za milion nie sprawi, że polubię muzykę, która najwyraźniej mi nie odpowiada. Wolę słuchać swojej muzyki z radia w telefonie niż owczego zawodzenia jakieś nowej murzyńskiej gwiazdy amerykańskiej sceny muzyki pop lecącej z Orfeusza.
    Co do porównywania modelu GS-1000 i PS-1000 to pomijając ciężar tych drugich są to po prostu lepsze słuchawki. Rzecz jasna różnice w tej klasie nie są gigantyczne, ale jednak, zwłaszcza kiedy dysponuje się dobrym torem, który pozwala uwypuklić niuanse.
    P.S. Nie wiem czy Grado wymieniło Michałowi drivery w ps1000. Można zapytać, może by użyczył i na pewno coś z tego porównania by wynikło. Dysponuję też skromną korespondencją z Jonathanem Grado na temat różnic nowej i starej serii – może okaże się to pomocne, podobnie jak moje słuchawki.
    pozdrawiam

    1. Piotr Ryka pisze:

      Marcinie, a Ty masz RS1 czy GS1000? Co do nowych Grado, to nie chcę się na razie wypowiadać, a co do Michała, to się chłopczyna gdzieś zapodział i znaku życia nie daje.

  3. Marcin pisze:

    Michał ma zapewne jakieś tam swoje sprawy i swoje problemy, stąd czasu na „głupoty” pozostaje niewiele. Z tego, co wiem to jego PS-1000 były już lekko po gwarancji, stąd moja obawa, że Grado nie wymieniło mu przetworników na nowe, a wymiana odpłatna jest kosztowna, przy czym po jednej płatnej jak w przypadku Michała naprawie i upadku słuchawek po roku chyba na kolejną operację tego typu się nie zdecydował. Ale są to tylko spekulacje; nie mam w zwyczaju wypowiadać się za innych, sam Michał powinien zabrać głos, a mnie nic do tego. RS-1i już sprzedałem, a GS-1000i oczekują na nowego nabywcę.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Przetworniki wymieniają teraz w Warszawie, tak więc operacja jest znacznie krótsza. Wymiana zdaje się kosztuje koło osiemset złotych. Tak chyba Michał mi mówił. Jak będzie trzeba, to się go telefonem przygwoździ, bo nie może być tak żeby się migał. A zasadnicze pytanie jest takie, czy zgodziłbyś się podejść z tymi GS1000i, żeby je porównać z GS1000e? O ole oczywiście nie jesteś poza Krakowem.

  4. Marcin pisze:

    To znów spekulacje, ale jeżeli gwarancja jest polska, naprawia Pan Janusz; jeżeli amerykańska, wysyłka idzie do USA, wiem, bo pytałem o to Grado. Znajomy zakładał odpłatnie w Polsce nowe drivery do RS-2 i zapłacił około 700zł i założę się, że koszt wymiany przetwornika w ps1000 jest wyższy i nie zdziwiłbym się, gdyby kosztował ok. 2tyś zł i więcej, ale tego dokładnie nie wiem – można zapytać o to audiosystem:) a wskazuje na to logika – jeżeli słuchawki kosztują w Polsce 7400zł to najważniejszy ich element 700zł? Ale wiemy jak to w tym hobby jest 🙂 Denony 7100 kosztowały w dniu premiery 5499zł, a ostatnio mi je sprzedawca w tym samym salonie oferował z nieco ponad 2tyś zł, ale wiadomo, kaska robi swoje i tych za 5,5 tyś. inaczej się słucha. A na kiedy ostatecznie planuje Pan recenzje nowych gs1000? Zna Pan moje podejście do sprawy, nie jest ono typowo polskie, ja nie muszę podchodzić i porównywać, żeby też coś z tego mieć; mogę je normalnie dać i tyle, a posłuchać ich razem można, gdyby to miało pozytywny wpływ na rzetelność oceny; bo tak całkiem serio to jak porozmawiałem ostatnio z kilkoma „audiofilami” to przeraziłem się nie na żarty.

  5. Piotr Ryka pisze:

    Oczywiście, że trzeba posłuchać razem. Co dwie głowy, to nie jedna. Bardzo jestem ciekaw takiego porównania. Jestem cały czas u siebie, to się możemy umówić via mail.

  6. Jacek Dybek pisze:

    Dzień dobry
    Panie Piotrze- świetnie się czyta Pana recenzje. Czy HM-802 może pełnić rolę źródła stacjonarnego? Jestem początkujący i dopiero zaczynam budować tor audio.
    Dlaczego komentarze pod recenzją HM-802 nie mają nic wspólnego z omawianym odtwarzaczem?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tak, HM-802 może pełnić rolę źródła. Można z niego wyjść zarówno przejściówką z gniazda słuchawkowego, którą trzeba dokupić samemu (mały jack-RCA), albo pomijając sekcję wzmacniacza z głównego gniazda dokowania dołączonym kablem line-out, czyli także poprzez dwa gniazda RCA. Być może dałoby się też wyjść symetrycznie, ale to już pytanie do producenta i dystrybutora, bo w materiałach informacyjnych nic o tym nie ma.

    2. Piotr Ryka pisze:

      A, i jeszcze odnośnie tego, dlaczego w komentarzach nic nie ma o testowanym urządzeniu. Mam nadzieję, iż głównie dlatego, że recenzja rozwiała wszelkie wątpliwości. Ale może są jeszcze inne powody? Może boją się pytać, albo się poobrażali? Albo się im nie chce, albo mają ważniejsze rzeczy do roboty. Lepiej się nie domyślać, co tam w kim siedzi 🙂

      1. Jacek Dybek pisze:

        3D- Dyplomacja + Dystans + Dowcip. Chapeau bas.

  7. Marcin pisze:

    Ok., a na kiedy tak mniej więcej planuje Pan tę recenzję (ten tydzień, przyszły, za dwa tygodnie)? Pytam, żebym mógł jakoś to zorganizować ze swojej strony. Można by też zapytać Michała przy jakieś okazji o jego PS-1000; taki wspólny meet „gradonaiwniaków” byłby pewnie owocny.

    1. Michal W. pisze:

      Ja wysłałem moje PS1000 do naprawy drogą morską – możliwie najtaniej. Nie wiem co się z nimi dzieje i średnio mnie to interesuje. Napisałem w liście załączonym w pudle, że nie zamierzam płacić za naprawę po roku od poprzedniej – w domyśle: zróbcie z tymi słuchawkami co chcecie. Ja już nie będę w nie inwestował, ani w żadne Grado.
      U mnie ogólnie wszystko w porządku, tylko że etat poprzesuwał priorytety biznesowe, więc się mniej udzielam, ale firma działa i obecnie posuwam zamówienia do przodu w ramach dostępnego czasu. Jeszcze w międzyczasie odświeżałem mieszkanie.
      Aha, jutro ma do mnie przyjść na testy pewien DAC lampowy i jak mi się spodoba, to sprzęt trafi do oferty sprzedażowej przez moją stronę internetową i pewnie wejdzie w skład kolejnych ciekawych zestawów grających w promocyjnych cenach. Konstruktor jest zainteresowany odsłuchem urządzenia przez możliwie wiele osób w Krakowie, ale najpierw się muszę sam pokiwać nad tym sprzętem, obgadać temat z budowniczym, itd.

      1. Maciej pisze:

        To ja bym chętnie w Warszawie go posłuchał jeśli opinii z Mazowsza też jesteście ciekawi 🙂

      2. Piotr Ryka pisze:

        To jak się już Michale nakiwasz, to go podrzuć, żebym i ja się mógł parę razy kiwnąć.

    2. Piotr Ryka pisze:

      Marcinie, dzisiaj zadzwonię.

  8. miroslaw frackowiak pisze:

    Piotrze ,zapomnialem zapytac kiedy opisywales Ultrasone E5,ktore dla Ciebie sa ladniejsze i wygodniejsze E5 czy E10?i drugie pytanie dotyczace E5 ,czy prowadziles odsluchy ich przed W.Pacula czy po nim,chodzi mi ktory z was mial bardziej wygrzane,bo przeczytalem wasze recenzje i porownywalem ze soba.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Ultrasony Edition 5 były najpierw u mnie. Wygodne są zarówno E5 jak i E10, ale według mnie E5 wygodniejsze.

  9. miroslaw frackowiak pisze:

    Ktore z nich byly ladniejsze dla oka??

    1. Piotr Ryka pisze:

      Według mnie E5.

  10. Piotr pisze:

    Czy z HD-600 ten HM-802 zgra się dobrze? I jeszcze jedno – czy podpięcie wzmacniacza może mu jeszcze pomóc (mam Black Birda SR-71A).

    1. Piotr Ryka pisze:

      W obu wypadkach odpowiedź jest twierdząca.

  11. Piotr pisze:

    Dzięki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy