Recenzja: HEDDphone TWO GT

      Trzeba przyznać, iż nieczęsto się zdarza, iżby któryś producent tak szybko przeobrażał ofertę, dodając do dopiero co wypromowanego modelu taki sam ulepszony, zmieniony – zwał jak zwał, w każdym razie niby ten sam, ale inny. Zwykle zajmuje to więcej czasu, natomiast regułą – analogicznie jak tutaj – jest dokładanie nowemu literek do nazwy. I tak Sennheiser HD 800 przeistoczyły się po latach w Sennheiser HD 800S, a Stax SR-009 w SR-009S. Lecz niech ktoś zaraz nie pomyśli, że owo „S” niezmiennikiem, bo przykładowo pierwotne Grado GS1000 przedzierzgnęły się w GS1000e, a pierwotne Focal Utopia w Utopia 2022. Różnie z tym nazewnictwem bywa, ale z reguły zmiany postępują wolniej, udoskonalanie – takie czy inne, udane albo nie – zwyczajowo trwa dłużej. Tymczasem u berlińskiego HEDDphone potrwało raptem kilka miesięcy, recenzję HEDDphone TWO bez GT pisałem w połowie zeszłego roku. I wtedy mieliśmy tradycję wdrożoną jak należy, bo z kolei HEDDphone bez TWO opisywałem w 2020, a różnic było o wiele więcej.

      Jakie różnice zaszły tym razem? Sam producent podsuwa uprzejmie:

      Opracowane z myślą o świecie audiofili słuchawki HEDDphone® TWO GT zostały zaprojektowane pod kątem przyjemności słuchania, a nie bycia narzędziem pracy. Na podstawie udanego projektu HEDDphone® TWO kluczowe komponenty zostały dopracowane z myślą o wydobyciu wyjątkowych wrażeń słuchowych: GT oferują nowe, cieplejsze strojenie, łączące precyzję z emocjami, za czym stoi ulepszony przetwornik AMT z jeszcze mniejszymi zniekształceniami, nowe okablowanie premium (4-żyłowe 5N SPC); dodano również nowe akcenty wizualne, widoczne w logo i przeszyciach HEDDband. Zwiększono także komfort, co stało się dzięki nowym opcjom regulacyjnym tyczącym super wygodnych nauszników z weluru i skóry, które można teraz ustawiać według własnego uznania. Rezultatem bogatszy, płynniejszy, a jednocześnie wciąż niezwykle szczegółowy i szybki dźwięk w połączeniu z innowacyjną ergonomią, razem gwarantujące luksusowe wrażenia słuchowe.

     Cieplejsze strojenie, poprawiony pałąk i doskonalsze okablowanie nie są aż tak znaczące, byśmy mieli ich opis rozpoczynać inaczej, dlatego przytoczę całość wprowadzenia w temat z nie całkiem jeszcze ostygłej recenzji HEDDphone TWO.

     Słuchawki typu AMT – najbardziej zapomniane. Co wcale nie jest prawdą, tyle że nazwy się unika. Te najdawniejsze – Jecklin Float z 1971 – uporczywie poczytywane były za elektrostaty, a obecnie stosująca marszczone diafragmy wytwórnia Dan Clark Audio deklaruje swoje jako planarne; co czyni nie bez racji, podobnie jak wcześniej Float, gdyż inne napędzanie; magnesy w Danach Clarkach i Jecklin są bez porównania słabsze niż w tytułowych HEDDphone, a zakładki też dużo płytsze. Ale harmonijkowe membrany to nie jedynie zamierzchłe Jecklin Float i teraźniejsze Dany Clarki. To również aktualne tajwańskie oBravo i serbsko-amerykańskie RAAL, także szwajcarskie Ergo AMT, niemal tak samo prastare i równie klasyczne jak „hełmy” Jecklin Float. Ale znowuż te RAAL pozują na coś innego, słusznie każąc się tytułować mianem wstęgowych, a z kolei oBravo to dynamiczne membrany basowe i AMT tweetery z zachodzeniem na tony średnie, je więc, jak najbardziej zasadnie, uważa się za kombinowane.

      Sięgnijmy do pierwocin. Przetworniki elektroakustyczne Air Motion Transformer (AMT) wynalazł w latach 60-tych i opatentował w 70-tych Oskar Heil (1908–1994), niemiecki wynalazca osiadły po II wojnie w USA. Podobnie jak planarne odznaczają się ruchomą cewką rozpostartą na całej powierzchni membrany, w ich wypadku zawsze głęboko marszczonej, z nicią przewodzącą biegnącą grzbietami marszczeń. Pierwsze takie głośniki wyprodukowało w latach 70-tych ESS z Kalifornii, kolejno dołączały JET, Adam i Precide. Wciąż oferuje je Precide, a oprócz niego Eton, Martin Logan, Mundorf, FAL oraz RAAL. Słuchawki tego typu zainaugurowało w 1971 przywołane już wielokrotnie Jecklin Float (firma wynalazcy Jürga Jecklina), niewiele później identycznie szwajcarskie Precide, lata lateczne produkujące swój wciąż oferowany, zaliczany do słuchawkowej klasyki model Ergo AMT – jedyny posługujący się akronimem AMT w nazwie.

      Harmonijkowy kształt membrany ma niezaprzeczalne zalety. Przede wszystkim faktyczna powierzchnia skrywa się w fałdach, dzięki czemu może być radykalnie większa od rozpiętości przetwornika, co jak wiadomo nie pozostaje bez wpływu na potencjał. (Współczynnik ukrycia może sięgać aż ośmiokrotności.) Druga rzecz to energia, kolejna prędkość. W przetwornikowym miechu AMT następuje błyskawiczna reakcja całej powierzchni (tak samo jak u elektrostatów, wstęg i planarów), ale tylko dla tej konstrukcji właściwa jest akceleracja fali akustycznej aż do pięciokrotności powstających na płaskich membranach. Dzięki czemu dźwięk szybszy, potężniejszy, jak również – niespodzianka – niosący mniejsze zniekształcenia. Szczególnie brzmienia nacechowane szybką pulsacją zostają lepiej odtworzone, różnica tyczy jednak wszystkich.

      Niemieckie, a dokładniej berlińskie słuchawki o tej konstrukcji, nazywające się HEDDphone, to propozycja powstałej w 2015-tym firmy Heinz Electrodynamic Designs, założonej przez fizyka Klausa Heinza i jego syna Frederika Knopa, muzykologa i akustyka. Firmy, jak sami piszą, ulokowanej na obrzeżach pięknej dzielnicy Tiergarten i powiązanej z głośnikową ADAM Audio – też należącą do Klausa Heinza; konstruktora który znał osobiście Oskara Heila, pod jego wpływem jeszcze pod koniec lat 70-tych zaczął działalność w branży głośników, rzecz jasna typu AMT.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

3 komentarzy w “Recenzja: HEDDphone TWO GT

  1. Sławek pisze:

    Ładnie grały na ostatnim AVS, na pewno to jest ten dźwięk który lubię. Z recenzji domniemywam, że w pobitym polu zostawiłyby moje HE-1000se. Przy muszlach gniazda na jacki 3,5mm – tak?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Jacki – tak, pobiły – nie. To znaczy gdy chodzi o naturalizm głosów i bezpośredniość kontaktu, to owszem, prawdopodobnie tak, skoro prawie są równe Susvarom, tyle że jak się lubi duże sceny przy możliwie częstych okazjach, to one tego nie zapewniają, w tej roli HE1000 będą lepsze.

      1. Sławek pisze:

        Czyli moje kable (FAW, Tonalium i Agrgentum) będą pasować, aż kusi do bezpośredniego porównania. A są HE-1000 Unveiled…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

© HiFi Philosophy