Recenzja: Fram Space Maxi

Budowa

Fram Space Maxi.

   Nowe kolumny są większe i z głośnikami rozplanowanymi inaczej. Urosły do wysokości jednego metra i mają teraz z przodu u góry układ d’Appolito, czyli dwa głośniki średnio-niskotonowe przedzielone tweeterem, plus dwie niżej membrany pasywne. Wzrost zatem o dwadzieścia centymetrów w górę i trzy głośniki aktywne a nie dwa. Także same głośniki inne: poprzednio aluminiowe przeistoczyły się w celulozowe, co odebrałem pozytywnie. Jeden tylko materiał na membrany może się bowiem równać z celulozą – diamentowe powłoki Raidho. Te są jednak piekielnie drogie i dla tej firmy ekskluzywne, jak również nie ma na rynku poza tweeterami głośników z podobnej klasy membraną berylową, natomiast też znakomite ceramiczne to znów ogromne koszty. Celuloza zatem optimum, zwłaszcza gdy grać ma autentycznie. Pozostaje faktem, że twardsze i grubsze membrany z różnych materiałów, najczęściej kompozytów, dawać mogą brzmienia bardziej masywne, ale to głównie na użytek muzyki w formie relaksu – mniejszego czy większego. Natomiast na rzecz autentyzmu pracuje celuloza, diament, beryl, najwyższej klasy ceramika oraz tuby, elektrostaty i wstęgi. W przypadku Fram Space Maksi pracują dwa 13-centymetrowe głośniki celulozowe duńskiego SB Acoustic i od tego samego producenta wysokotonowa kopułka tekstylna φ 25 mm. Dochodzą do tego wspomniane bierne membrany – też z celulozy i od tak samo duńskiego Peerles, podobnie też ze średnicą 13 centymetrów. A wszystko, jak wspomniałem, w objęciu lśniących, chromowych pierścieni, aby się efektownie prezentowało.

Początek zatem bardzo dobry – dostajemy więcej, ładniej i czegoś lepszego. Nie uległa natomiast zmianie forma obudów: to wciąż wyfrezowane na obrabiarkach CNC z jednego bloku aluminiowe korpusy z ostrymi krawędziami na kwadratowej bazie 15 x 15 centymetrów (czyli o dwa centymetry szerszej). Takich rozmiarów podstawa byłaby wciąż zbyt wąska do uzyskania stabilności, tak więc srebrne Fram Maxi, niczym modernistyczna choinka, stoją na aluminiowych krzyżakach, podczas gdy czarne na drewnianych podstawach o wychodzącym za obręb boku, co również świetnie się prezentuje.

Całe aluminiowe.

Trzy teraz a nie dwa głośniki w innej konfiguracji (poprzednio bez tweetera) to jeszcze nie koniec przemian. Poprzednio dolna partia to były w wersji największej cztery membrany bierne, mające poprawiać reprodukcję basu i przy okazji przestrzenność dźwięku. I one się ostały, ale na przodzie tylko dwie, a dwie najniższe powędrowały do tyłu. Tam się znalazły u góry i z lekkim przesunięciem fazy, przy czym producent mnie zapewnił, że dało to fantastyczny progres w mierze tego uprzestrzennienia. W co chętnie gotówem wierzyć, pamiętając jak strzelające dźwiękiem w różne strony głośniki od Boenicke dawały sceniczne popisy.

Teraz odnośnie elektroniki. W przypadku wejść analogowych (RCA i mini jack) sygnał trafia najpierw do przetwornika A/D, by móc dotrzeć  do procesora w postaci cyfrowej, do którego sygnały z wejść cyfrowych (koaksjalne, optyczne) trafiają bezpośrednio. Tam wiadoma obróbka i wyjście do konwertera D/A, przy czym odnośnie tej obróbki, to na kolumnie z obsługą elektroniki (prawej) jest z tyłu trzypozycyjny suwakowy regulator, przy pomocy małego śrubokrętu możliwy do ustawienia w pozycjach neutralnej, ujmującej soprany bądź ujmującej basy, w zależności od potrzeb systemu (ewentualne słabsze źródła) i upodobań słuchacza. Układ głośników jest dwudrożny z kompensacją fazową, przy czym sekcja wzmacniacza to 4 x 60 W, jest więc z czego przyrąbać. Uzupełnieniem pilot z regulacją głośności, selektorem wejść i funkcją wyciszenia – mały lekki i płaski, nie zajmujący wcale miejsca. Okablowanie to dwa kable zasilające z przelotowymi transformatorami 24V i zwykłymi płaskimi  wtyczkami, a także kabel łączący o długości trzech metrów, a wszystkie po stronie kolumn zakończone wchodzącymi bez luzów złoconymi wtykami typu jack. Oprócz tego na kolumnie aktywnej jest gniazdo USB (typ A), mogące służyć do zasilania cyfrowego źródła lub jako ładowarka, a regulacji głośności możemy też dokonać za pomocą przycisków ulokowanych obok gniazdek.

Pojawił się tweeter, zjawiły też ozdobne chromy.

Producent zwraca w opisie i specyfikacji technicznej uwagę na wyjątkową sztywność obudów i w efekcie brak rezonansów, oraz na selekcjonowanie głośników, dające dźwięk znacznie lepszy niż kiedy brać je z marszu. Także na dużą moc łączną wzmacniaczy, dającą brzmieniu witalność, i wyjątkową dbałość o zestrojenie całości, szczególnie pod kątem generowanej przestrzeni. A już szczególnie na całościowy efekt, który ma być high-endowy i ponadprzeciętnie spektakularny, co tym powinno przyjść łatwiej, że w torze unikalny procesor akustyczny o nadzwyczajnych możliwościach.

 

 

 

 

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

7 komentarzy w “Recenzja: Fram Space Maxi

  1. Piotr Ryka pisze:

    Pojechałem na AVS. Do poniedziałku.

  2. Mariusz pisze:

    A gdzie „wady i zastrzeżenia 😉 Ana poważnie, to udanych łowów na tym całym Ałdioszoł , zwłaszcza w śród zwierzyny słuchawkowej , bo ostatnio sypneło nowościami. Pozdrawiam

  3. Jakubas100 pisze:

    Moje osobiste nowe odkrycia po AVS to: MrSpeakers Ether 2, Audiotechnica Adx5000, Final Audio VI (dlugo na rynku ale wczesniej nie bylo okazji), Lcd 2 Classic Closed, douszne RHA t10 z obnizona cena do 700zl. Nie zachwycily mnie jakos Mezze Empyrean.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nowe Mr Speakers, Fostex TH909 i Meze Empyrean wróciły ze mną z AVS. Wszystkie są wg mnie pierwszorzędne.

  4. Marek pisze:

    Bardzo ta recenzja cieszy – dziekuje!
    Sadze jednak, ze piszac „kobza” mial Pan na mysli dudy, zwane w niektorych okolicach „kozami” ze wzgledu na dekoracyjne glowke kozy. Kobza – to instrument strunowy w stylu mandoliny i nie sadze, zeby w opisie o ten rodzaj dzwieku chodzilo. Moge sie jednak mylic, choc „Scotland” w opisie kaze mi myslec, ze nie.

  5. Zaciekawiony pisze:

    Witam, Jak to jest, że z jednej strony w szale audiofilskiego zapędu, maksymalnie upraszczamy tor audio, a na koniec używamy procesora DSP, dopasowując brzmienie?
    Pozdrawiam

    1. Piotr Ryka pisze:

      Wcale to upraszczanie nie jest takie powszechne. Weźmy na przykład takie coś, montowane za dopłatą w kolumnach Boenicke:

      http://www.audiosystem.com.pl/produkt/1800/speaker-match-signature

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy