Recenzja: Focal Stellia

  Jako że moja osoba wiązana jest ze słuchawkami, a słuchawki w ostatnich latach wiążą się z nieustającym wzrostem ilościowym i cenowym (z jakościowym już mniej), nie pozostaje nic innego, jak przeistaczać tę ilość w kolejne recenzje, ze szczególnym oczywista naciskiem na najciekawsze pozycje. Tych nie brak, całe wory, zatem roboty huk. Dopiero co odfajkowałem dwa popisy techniczne Audio-Techniki i debiut słuchawkowy Neumanna, a tu zamknięte Focal napierają i planarne Erzetich, za nimi tłum kolejnych. Do roboty więc, do roboty – nie ma co czasu zwlekać.

Na początku roku, gdzieś tak w lutym, francuski Focal odpalił kolejną racę; kolejną z wielu, jako że odkąd w połowie 2016 wypuścił naraz trzy modele , kroczy drogą słuchawkowego sukcesu. Już poprzednio słuchawki oferował, od 2012 roku, ale tak całkiem serio zabrał się za nie dopiero w tym 2016-tym, przeprowadzając atak frontalny na wszystkie trzy cenowe przedziały. Focal Listen zaadresował do użytkownika masowego, Focal Elear do wymagających, a Focal Utopia zarezerwował dla audiofili bezkompromisowych, najbardziej zwariowanych. Ale może grzeczniej o takich – Utopie są dla ludzi, którzy łakną muzyki możliwie autentycznej. A jeśli bardzo łakną, życie ich nie rozpieszcza. Albowiem prawda muzyczna w sensie odtwórczo-elektronicznym to jak dotychczas błędny ognik, chociaż płonący jasnym światłem. Na bardzo wiele sposobów, poprzez rozliczną aparaturę, można się raczyć muzyką niemalże jak prawdziwą, ale tylko niemalże. Do całkiem prawdziwej nikt nie dotarł i stąd ten błędny ognik. Jednak przy odrobinie wyobraźni i masie zaangażowania można mieć całkiem niczym żywą we własnej głowie w domu – żywą siłą przeżycia i mocą utożsamienia. Jednakże, jak to w tym życiu, sprawa się w ciąg układa: im lepsza aparatura, tym mniej potrzeba wyobraźni i zapału, aby muzykę mocno przeżyć. Świadomy tego Focal doszedł prędko do wniosku, iż luka między modelami Elear i Utopia wydaje się zbyt duża i wstawił w to miejsce Focal Clear. Wstawił w 2017-tym i zaraz poszedł dalej, bo przecież wszystkie jego wyższe modele miały budowę otwartą (jedynie Listen zamkniętą i te dawniejsze Spirit), a na słuchawki zamknięte panuje przecież moda. Najpierw więc przyszły Focal Elegia (coś jak zamknięte Elear), a potem odpaliła nasza raca, czyli ta tytułowa Stellia. O której chyba możemy mówić, że jest niemalże Utopią – co prawda znacznie tańszą, o całe tysiąc euro, ale też z berylowymi przetwornikami, ich wyznacznikiem luksusu. I w ogóle cała luksusowa, z wyglądem ekstraklasa, że aż się prosi słuchać i zaraz opisywać. Lecz zanim tak się stanie, to jeszcze tylko dorzucę, że na tym Focal nie poprzestał i stworzył linię profesjonalną. Neutralniejszą – jak sam twierdzi – do masteringu nagrań, obejmującą jak na razie profesjonalną wersję Listen i profesjonalną Clear.

Budowa

Opakowanie ekstraklasa.

   Najnowsze ze słuchawkowej rodziny Focal – model Stellia – to kolejny przypadek słuchawek za niebagatelną kwotę. Właściwie poza samotną Susvarą i jej wyśrubowanymi aż trzydziestoma tysiącami, nie ma problemu ze znalezieniem którymkolwiek słuchawkom z najwyższej ligi analogicznie kosztujących. Dla Stelli i jej trzech tysięcy euro to też żadna sztuka, w katalogach internetowych sprzedawców prócz niej w dziale od dziesięciu do piętnastu tysięcy widnieją Grado PS2000e, Audeze LCD-MX4, Meze Empyrean, Final Sonorous VIII i D8000, elektrostatyczne MrSpeakers VOCE i Stax SR-007 Mk2, Pioneer SE-Master1, Ultrasone Edition 5 Limited i Tribute 7, HiFiMAN HE-1000 v2 i HE-1000 se, od Sony MDR-Z1R. A to i tak nie wszystko. W tym tłumie przebić się niełatwo, ale się Stellie przebiły. Pomogła im i sama marka Focal, i wielka renoma wcześniejszych Utopii, i także ekskluzywny wygląd. Zacznijmy więc od niego.

Stellie pokrój dziedziczą po Utopiach, ale nie są w tym wyjątkowe, jako że Clear i Elear mają analogiczny. Ale pokrój pokrojem, a czym się go wypełnia, to dwie różne rzeczy. W przypadku najlepszych od Focala słuchawek zamkniętych użyto czegoś popisowego; wszak inaczej nie wypadało. Aluminiowy pałąk pokryty skórą barwy beż (ale nie, jak u Audio-Techniki L5000, w odcieniu ugier jasny, a średni, określany przez producenta mianem „koniak”) mięciutko jest wyścielony i od spodu z podszyciem dla kontrastu ciemnobrązowym „mokka”, też z naturalnej skórki, lecz nie gładkiej i śliskiej, a welurowej i dziurkowanej. Aluminiowe jak sam pałąk są wychodzące z niego regulowanej długości chwytaki oraz ozdobne obejmy przy ich wlotach z wytłoczonymi nazwami marki. Jedne i drugie z odcieniem brąz metaliczno-złoty, i takim samym połyskują obwiednie muszli wokół padów, lecz tam pod lakierem tworzywo. Pady, podobnie jak spód pałąka, są w tym ciemnym odcieniu mokka (tak tak go określa producent) – i oczywiście tak samo z mięciutkiej skórki, ale nie dziurkowanej. (W Utopiach i Clear dziurkowana.) W obu wypadkach wypełnienie stanowi pianka dająca pamięć kształtu, tak więc o wszystko zadbano – i o przyjemny dotyk, i super otulenie.

Największa różnica poza kolorystyką i byciem konstrukcją zamkniętą, to względem modelu szczytowego brak charakterystycznych krzyżaków na pokrywach muszli, pomiędzy szerokimi których ramionami u tamtych była siateczka. Tutaj nie ma krzyżaka ani żadnej siateczki – centralne kółko w środku muszli to srebrzysta, aluminiowa miseczka z wyrżniętym na wylot godłem marki. Wokół którego to wklęśnięcia promieniście rozchodzi się maskownica z motywem zwiększających się ku krawędziom kółek. Przy bliższym przypatrzeniu okazujących się być wypełnionymi skórzaną powłoczką niewidocznej osłony właściwej, na którą narzucono ażur tych właśnie różnej wielkości kółeczek. Sumarycznie efektownie się to prezentuje (ale i niespokojnie), dając łatwą rozpoznawalność, bowiem słuchawek w tym kolorze i z takim motywem wzorniczym drugich podobnych nie ma.

Jego nadzienie takoż.

Podpisy muszli prawa-lewa to oznaczenia literowe przy wlotach do nich kabla, ale w sumie to zbytek łaski, gdyż same muszle kształt mają niesymetryczny i kto się zna, zaraz pozna, że większa część idzie za ucho. Kabel też jest brązowy i pasujący koniakowym  odcieniem – poza tym identyczny jak u Clear: płaskawy więc i sztywnawy, o wygodnej długości aż trzech metrów; przy czym, pomimo solidności, nie jest specjalnie ciężki ani nie sprężynuje, co mu zapewnia giętkość. Lecz przede wszystkim kable są dwa: razem ze słuchawkami wchodzimy w posiadanie dwóch osobnych – długiego z symetryczną końcówką  4-pin i niesymetrycznego 1,2 m zakończonego małym jackiem – czemu można tylko przyklasnąć. Wygodne jest też kabli mocowanie, poprzez o grubych oprawkach mikro jacki ⅛ʺ, które się dobrze bierze do ręki i które wchodzą łatwo i pewnie.

Tak samo, jak w Utopiach, jedyne punkty regulacyjne to zmiennej długości pałąk i sworznie przy chwytakach, a pozostałe dopasowanie oparto na wyprofilowaniu oraz giętkości konstrukcji. Ta jest całkiem wystarczająca, więc też jest całkiem wygodnie; ale tylko na miarę Clear, bowiem Utopia wygodniejsza. Jej karbonowy pałąk i karbonowe chwytaki na bazie większej elastyczności i mniejszej sprężystości zapewniają większą wygodę – po założeniu Utopie „znikają”, czego o Stelliach nie da się powiedzieć, je się czuje. Co ciekawe, dzieje się tak, pomimo iż Stellie są lżejsze (435 a nie 490 gramów) i identyczne kształtem. Owo czucie jest jednak umiarkowanie, wygoda całkiem dobra. Podłużne pady i dobrze wyścielony pałąk się do niej przyczyniają, a kontakt dotykowy realizują miłe powierzchnie.

Słuchawki dostajemy, jak przystało na miarę wzorca, zapakowane ekskluzywnie: od wierzchu ochronne z grubej tektury pudło, w którym elegancka  i oczywiście brązowa kaseta, a w niej osobno te dwa kable, książeczka z wieściami na papierze i sercowatego kształtu etui z usztywnionej włókniny zapinane na błyskawiczny zamek. W nim oczywiście same słuchawki – i wszystko jest brązowe. Ten kolor to znak rozpoznawczy – a co wewnątrz słuchawek i dźwięk z tego jaki?

W środku to samo, co w Utopiach – ten sam przetwornik z berylową „M-shape” (czyli po prostu przetłoczoną) membraną o średnicy 40 mm i cewką z czystej miedzi o nowatorskim zawieszeniu. Od zewnątrz tutaj zasklepiony, a tylko od strony ucha dmuchający poprzez identyczną maskownicę o wzorze plaster miodu z maleńkich sześciokątów, lecz na obszarze centralnym siedmiu większych, tworzących razem (efektownie) dużo większy sześciokąt. Odróżniające od Utopii zasklepienie to jednak nie samo denko. Od strony przetwornika wyścielono jego miseczkę pianką EVA oraz zaopatrzono w dyfuzory, co razem tworzy układ pochłaniający fragment pasma wysokich częstotliwości, celem ochrony przed zniekształcającymi rezonansami. Ten układ to brzmieniowe clou – dźwięk, mimo identyczności przetworników i analogicznego kształtu muszli, okazuje się inny niż w Utopiach.

Bogato jest i brązowo.

Dorzućmy techniczne dane. Słuchawki mają niską, 35 Ω impedancję i bardzo wysoką czułość – aż 106 dB. Z uwagi oczywiście na sprzęt przenośny, dyktujący dzisiaj warunki. Sądząc po zdjęciach reklamowych, na których noszą Stellie same Panie o pasująco rudych włosach, bogaty wystrój zewnętrzny i ta zdolność mobilna wydają się ukłonem w żeńską stronę widowni, jakąś szczyptą nadziei, że się ją ujmie wyglądem i damy też zakupią. Dołożą koniakowato-złociste słuchawki do swoich złotych smartfonów, by wraz pięknie błyszczeć na spacerze i paradować w domu. (Już sama nazwa to żeńskie imię, a Stella sama, bez „i”, oznacza symbol kobiecości – Wenus.)

Ze spraw bardziej męskich – współczynnik THD oszacowano na 0,1%, a pasmo przenoszenia obejmuje 5 Hz – 40 kHz. Jest zatem dość szerokie, ale nie jakoś nadzwyczajnie, co nie ma praktycznego znaczenia, bowiem – jak słusznie zapewne utrzymuje główny inżynier MrSpeakers – zmierzyć można co tylko się zechce, tu nie ma ustalonej procedury.   

Odsłuch

Błyszczą brązem słuchawki.

   Zacznę od charakterystyki ogólnej, by przejść do sprzętowych lokalizacji i do porównań z konkurencją. Najważniejsza z tego wszystkiego jest oczywiście różnica pomiędzy Stellią a Utopią. Ta jest zarówno całościowa, jak i ma stosunkowo łatwe do zdiagnozowania składowe – jakichś dwadzieścia minut zajęło mi ustalenie, na czym się dokładnie zasadza.

Od strony całościowo wyrazowej jest to różnica między stylem optymistycznie słonecznym, a nie aż pesymizmem, ale z dodaną nutą melancholii i księżycowej poświaty. Można nawet powiedzieć, że pejzaż muzyczny Stellia nie jest, wbrew nazwie, oświetlany przez srebrzącą się mocnym, białym światłem Jutrzenkę – gwiazdę wstającego poranka – tylko przez złoty Księżyc w pełni, albo i samo Słońce. Podczas kiedy Utopie to bardziej Księżyc w nowiu, czego nie należy mylić ze stopniem wypełnienia, gdyż chodzi o sam nastrój. Bardziej pytający niźli wiedzący i z lekkim niepokojem, a nie przede wszystkim z samozadowoleniem oraz krzepką pewnością siebie. I teraz – z czego to wynika? Ano właśnie z tamtego wytłumienia po stronie wewnętrznej muszli za przetwornikiem. Wprawne ucho momentalnie wyłapie, że w Utopiach mamy więcej sopranów. One trochę się skarżą, coś srebrzą, coś zawodzą. Co łączy się z drugim czynnikiem – w Utopiach wybrzmienia są dłuższe.  Wespół z tą sopranową nutą, która nie tylko się zjawia, ale też i dłużej wybrzmiewa, daje to te melancholie i bardziej zamyślony klimat. Gdy odpowiednim doborem toru, szczególnie lampowego, zadbamy o to, by Utopie nie grały nazbyt ciepło (do czego mają pewną skłonność i co w kontraście z tymi długimi sopranami drażni), wówczas dostajemy w nich słuchawki bardziej po męsku płaczące.

Myślicie, że zwariowałem? Że płacz niemęską rzeczą, bo chłopaki nie płaczą? Chłopaki może nie, bo to zwyczajne kmioty, co w życiu niczego nie przeszły, niczego nie widziały. Ale wystarczy sięgnąć do historycznych źródeł, relacji naocznych świadków, by na przykład przeczytać, że pod Grunwaldem, stojąc naprzeciw siebie król Jagiełło i Wielki Mistrz Ulryk zalewali się łzami. Płakały obie armie, gdyż dobrze to wiedziały, do czego dojdzie zaraz. (A ty, „niepłaczący chłopaku”, gdyby cię tam wsadzić na konia i dać do pierwszych rządów, tobyś się zesrał w siodło, tyle byłoby z niepłakania.)

O pięknie zdobnych maskownicach.

W kontekście tego Focal Stellia są bardziej po kobiecemu radosne i z siebie zadowolone, jednakże inne cechy mają męskie – bas niski, dźwięk mocarny i stuprocentowe wypełnienie. Bardziej wydają się pełne brzmieniowo, bo brak tych odfiltrowanych sopranów, a wraz z nimi części rzewności i części delikatności. W efekcie nie ma też tak jawnego poczucia ogromu i brak obrazowania wnętrz. Obraz brzmieniowy dają bliski, mocny, treściwy, ale zarazem bardziej jednowymiarowy. Co, wespół z innym nastrojem, jest drugą główną różnicą – Utopie lepiej władają dźwiękiem jako składnikiem przestrzeni. To też momentalnie się czuje, ich trójwymiarowe rysowanie i pietystyczne podejście do relacji dźwięk-przestrzeń. Sam dźwięk zostaje opowiedziany bogaciej, ma te niezdjęte składowe; a one, obok jego brzmieniowej rozmaitości, dają także poczucie obcowania dźwięku z przestrzenią. Tego u Stelli nie ma, a ściślej zostaje zredukowane.

W całościowym wyrazie dźwięk dany przez Utopie robi wrażenie z lekka wklęsłego (tak jak ten Księżyc nad nim), a w każdym razie się nie rozpiera. Jest posępniejszy, subtelniejszy, bardziej przenikliwy, bardziej wielowątkowy i bardziej delikatny. Na dodatek igra z przestrzenią, czuć doskonale przestrzenne relacje. Wyłaniają się wnętrza, za pierwszym planem dalsze, wszystkie formy dźwiękowe okazują się bardziej przestrzenne. Natomiast u zamkniętych Stellia jest przede wszystkim frontalny atak na całej linii pierwszego planu, od najdalszego prawa do najdalszego lewa, dużymi, mocnymi, wyrazistymi brzmieniami. Bas bardziej się zaznacza, soprany tak się nie skarżą, wokaliści są więksi, ciężsi, dojrzalsi i bardziej pewni siebie. Całe zaś brzmienie ewidentnie wypukłe, aż rozpiera się sobą. I to też bardzo jest dobre, chociaż zupełnie inne. Dla amatorów mocnego basu prawdziwa uczta z przystawkami, a te przystawki znaczące, ponieważ mimo wielkich rozmiarów bas nie daje zniekształceń.

Śmiem wobec tego twierdzić, że wyścielenie EVA i towarzyszące mu dyfuzory o rewir basowy także dbają i nawet bardziej udanie. Mimo niskiego zejścia nie towarzyszy mu nigdy przester, ani nie zajeżdża średnicy, i przede wszystkim nigdy nie jest tubalny. Mocniejszy i jeszcze niżej schodzący bas z Ultrasone T7 dawał wprawdzie wyraźnie wyższe ciśnienia i całościowo robił większe wrażenie, ale przy słabszych nagraniach potrafił brzmieć jak z rury, czego u Stelli nie było – nie było nawet nigdy. Z drugiej jednakże strony u T7 o wiele mocniejsze zjawiały się soprany, też dając, identycznie jak u Utopii, ten taniec dźwięku z przestrzenią, rzewność i zamyślenie. Brzmienia bardziej subtelne i bardziej wieloskładnikowe, ale trudniejsze dla toru i więcej wymagające od nagrań. Pod względem wszystko strawności, w sensie trawienia słabych nagrań, Stellia są znacznie lepsze – zły materiał muzyczny czyniąc prostszym ale ładniejszym. Zarazem nie jest tak, że u nich tylko radość. Smutne tematy też są smutne, lecz nie tak rozdzierające.

Cuir pleine fleur, czyli skóra licowa.

Wróćmy raz jeszcze do sopranów. W sporządzając dopiero co recenzji Audio-Techniki ATH-L5000 wielokroć przywoływałem kwestię nadzwyczajnego rozciągania przez nie przestrzeni sopranowej i tego konsekwencji. Konsekwencji w postaci albo wielkich połaci otwartego terenu, albo dokładnego obrazowania wnętrz – zależnie gdzie muzyka. I konsekwencji drugich, równie ważkich – zdolności wyrysowanych po mistrzowsku pudeł rezonansowych. Przykładowo sławna solówka perkusyjna z jeszcze sławniejszego Sing, Sing, Sing Benny Goodmana, grana jest u tej Audio-Techniki na całkiem innych bębnach – i wierzcie mi, prawdziwszych. Ale, o czym też tam pisałem, prawda nie musi być tą strawą, która smakuje najlepiej. Pełne, optymistyczne i mocne dźwięki Focal Stellia są bardzo przyjemne w doznaniu i komuś w smaku zapewne lepsze. Są „yummy!” – jak mawiają Amerykanie; to brzmieniowe Big Macki – kupa radości w uszach. Sopranowe zawodzenia Utopii i T7 zostają z łez otarte i dobrze nakarmione, a jednocześnie dźwięk wciąż zachowuje należytą  dźwięczność i eleganckie wybrzmienie – jest bliski, mocny, pełen werwy i potęgi basowej. Jednakże względem tamtych bardziej też prostoduszny, mniej harmonicznie złożony. Mniej także kontrastowy, nie potrafiący tak subtelnie ukazać rzeczy delikatnych w kontraście do spraw większych. Lecz za to dobrze oczyszczony z pasożytniczych odbić, udanie poskładany w całość i z równym przebiegiem pasma. To też jest duża wartość, to także duża sprawa. Zwłaszcza, że sumarycznie jest dźwiękiem high-endowym; nie z himalajskich wprawdzie szczytów, ale na pewno z górnej półki. Z drugiej strony względem takich Meze Empyrean, nie mówiąc o flagowej Audio-Technice, wydaje się okrojony z brzmieniowego bogactwa, skutkiem czego bardziej powszedni. Emocjonalnie bardziej jednowymiarowy i ze zredukowaną przestrzenią. Cały trochę na jedno kopyto, chociaż przyjemnie optymistyczny i pozbawiony zniekształceń. Jednak Utopie to wyższa klasa – tego się nie da ukryć. Sądząc po gremialnych pochwałach i dobrze idącej sprzedaży, klient nie ma o to jednak do Focal Stellia pretensji i cały jest zadowolony. Niemniej wymagający użytkownik, obyty z najwyższej ligi słuchawkami i do nich wzmacniaczami, będzie cokolwiek kręcił nosem, nie dla niego te uproszczenia. Zależą zresztą od utworu: czasami całkiem nie znać, ale czasami mocno.

FOCAL – i jasna sprawa.

Nie kupiłbym sobie więc tych Stellia, natomiast Utopie chętnie.  Można jednakże lubić taki oczyszczony z sopranowych pogłosów, bardzo dobrze zrobiony plan pierwszy; tego się łatwo słucha i w Stellia zrobiono to świetnie. Wszystko okazuje się akuratne i wbija się do głowy imponującą falą brzmienia, jedynie otoczenie cokolwiek wraz z tą redukcją znika, dość wyraźnie się redukuje.

 

 

 

Odsłuch cd.

Skóra, aluminium i beryl.

   Powyższe narzekania zdecydowanie najmniejsze mają znaczenie przy aparaturze przenośnej. Uruchomiwszy Stellia poprzez Astell & Kern AK380 (co stało się po komputerowym odsłuchu), momentalnie wiedziałem, że one są dla niego. I gdybym nie był leniem oraz nie byłoby w tym jednak prawdy, tobym powyższą charakterystykę przerobił. Powstała bowiem bez udziału aparatury przenośnej – z prostego, lecz okazuje się niesłusznego założenia, że tory stacjonarne lepsze. Ogólnie biorąc tak, no ale nie tym razem. Bo przede wszystkim Stellia w sygnale najwyższej klasy DAP-a bez trudu odnalazła zagubione relacje przestrzenne. Nie aż z poziomu super Audio-Techniki o diamentowych membranach, ale dobrze się zaznaczały, a i sam dźwięk zyskał przestrzeń; do tego stopnia, że gdybym od DAP-a zaczął, pewnie bym tej ułomności nie wyłapał. Pozostałe z cech wymienionych zostały podtrzymane. Dźwięk pełny, bliski, duży, nasycony barwą i w wyrazie optymistyczny. Ale nie jakiś radosny głupio, tylko bliski neutralności, z nieznacznym jedynie przechyłem na stronę optymizmu. Ogólnie pierwszorzędny i mimo wciąż względem Utopii, Meze oraz T7 pewnego uproszczenia słuchałem z najwyższą przyjemnością. Przekonujący realizm, dotykowy kontakt z wykonawcami, wyraźnie odczuwalna przestrzeń i przede wszystkim mocna treść z akcentami na bas i średnicę. Ciepłe, rasowe brzmienie pełne życia i werwy, ale w razie takiej potrzeby oddające też inny nastrój. Tym samym znakomite wytłumaczenie, dlaczego są tak popularne i dobrze się sprzedają. Ciekawy wygląd ma mocne wsparcie ze strony brzmienia z DAP-a.

Niestety przy komputerze już tak nie było wesoło, tu wypadły najgorzej. Szczególnie w odniesieniu do flagowej Audio-Techniki, z własnej rodziny flagowych Utopii i Meze Empyrean. Wszystkie te trzy słuchawki dały spektakle wyższej klasy – bardziej otwarte, bardziej przestrzenne, brzmieniowo bardziej wyrafinowane. Bardzo możliwe, że ten akurat tor, złożony z Ayon Sigma i Ayon HA-3, wybitnie Stelliom nie podszedł, ale słuchałem ich też poprzez tranzystorowy wzmacniacz Phasemation w konfigurycji symetrycznej i nic się nie zmieniło. To w tej lokalizacji wymienione w ogólnej charakterystyce wady wybrzmiały najdobitniej i trudno byłoby mi uzasadnić przed kimkolwiek cenę ponad dziesięciu tysięcy. Zwłaszcza, że względem kosztujących dokładnie tyle samo Meze Empyrean duży znać było niedostatek jakości, aczkolwiek  Meze wspierane kablem za bite cztery tysiące.

 

 

 

 

Powetowały sobie Stellie tę przykrość przy torze stacjonarnym. Napęd płytowy i wyższy z oferty Ayona przetwornik Stratos wraz z wielolampowym Twin-Head okazały się dla nich dużo lepsze. Wróciła głębia za pierwszym planem, pokazała się w wielu utworach bardzo udana holografia, we wszystkich natomiast bardzo trafne głosy, zarówno w zwykłych wypowiedziach, jak śpiewanych. Przekonująco prawdziwi Piotr Skrzynecki, Quentin Tarantino i Vincent Dumestre wypowiadali swoje kwestie opisowe, a wszystkie popisy wokalne we wszystkich rodzajach muzyki godne były miana high-endu. Znów ciepłe, pełne treści i życia, ale teraz bardziej misterne – w rysunku wyrafinowane, z bogatszą sferą sopranową i mimo obfitszych sopranów ujmujące promienną ciepłotą. Trzymane w ryzach i dobrze komponujące się z całością pogłosy były ich dodatkową ozdobą, dodawały urody mocno wybrzmiewającej średnicy oraz wyrysowania przestrzennego mocno wybrzmiewającym basom. Bezdyskusyjna przy komputerze przewaga wymienionych słuchawek konkurencji mocno teraz osłabła; zdarzały się nawet utwory, których na Stellia słuchałem z co najmniej równą przyjemnością. Szczególnie starsze nagrania, których słabości one obnażały, z zamkniętym popisem Focala okazywały się dużo mniej ułomne, czasami nawet wcale. Znikał tubalny bas T7, soprany z Meze przestawały się nieprzyjemnie jarzyć rtęciowym światłem złych sopranów, melanholię Utopii zastępowała radość życia i chęć muzycznej zabawy.

Do DAP pasują najlepiej.

Faktem jednakże, że z wysokogatunkowych nagrań droższe Utopie, tyle samo kosztujące Meze i też tyle samo z lepszym swym kablem Ultrasone potrafiły wyciskać więcej. A flagowa Audio-Technica to w ogóle inna klasa, lecz z zastrzeżeniem, że brzmieniowo trudniejsza – taka bardziej dla koneserów i znawców sztuki dźwięku. Dlatego bym się nie zdziwił, gdyby ktoś mi powiedział, że woli słuchać Stellia. Ale sam bym nie wolał.

 

 

 

 

 

Podsumowanie

  Przepraszam – trochę mnie poniosło emocjonalnie przy charakterystyce ogólnej, ale wydaje mi się, że lepiej pisać szczerze acz niekonwencjonalnie, niż w sposób sztampowy, machinalnie bezduszny, za to z tradycyjnym sztafażem, który nikogo nie zaskoczy. Więc mógłbym oczywiście poprzestać na stwierdzeniu, że soprany są w tych Stellia nieco nad miarę wytłumione bez mieszania do tego Księżyca, Jutrzenki oraz Słońca; też bez jawnego nawiązywania do melancholii naprzeciw radości życia i przywoływania męskich łez wojowników, których nie chcielibyście spotkać, bo śmierć była ich rzemiosłem. Dlatego teraz się odżegnuję od wywodów przekraczających normę i całkiem zwyczajnie powiem, że Focal Stellia to słuchawki estetycznie dość wysilone – ale tak trochę bizantyjsko i trochę po kobiecemu. W następstwie zapewne sukcesu (choć nie na europejskich rynkach) Focal Utopia wysadzanych górskimi kryształkami – to pewnie było katalizatorem obrania kursu na bogatsze wzornictwo. Odnośnie z kolei ergonomii – są dosyć wygodne, ale nie znikające z głowy, jak potrafi model szczytowy. Brzmieniowo zaś udane, ale z naciskiem na przedział mobilnego dźwięku. To tam znakomicie się odnajdują, impedancyjność DAP-ów najwyraźniej im służy, i chyba pod nią je strojono – zdziwiłbym się gdyby nie. Z torami przy komputerze może być bardzo różnie; pomimo u mnie drogich i dopieszczonych okablowaniem oraz różnymi poprawiaczami, inne słuchawki za te same z grubsza kwoty wypadły zdecydowanie lepiej. Mam przede wszystkim na myśli otwarte Meze Empyrean; aczkolwiek tutaj podrasowane kablem aż za cztery tysiące; ale było jak było, nie będziemy się cofać. Odkuły się trochę Stellia w torze już bardzo drogim, ale pomimo ich sympatycznej maniery i całościowej kultury, znaczonej świetnym basem i przekonującym wokalem, nie mogę o nich powiedzieć, że to zamknięta wersja Utopii. Nie to wyrafinowanie, nie taki pietyzm brzmieniowy i taka aż szczegółowość – wszakże to najważniejsze, że ogólnie się podobają. Ileż to razy krytycy kręcą nosami, a publika wali do kina czy na koncert. Ze Stellia jest podobnie – Ryce nie całkiem podeszły, a sprzedaż świetnie idzie – opinie na Amazonie jedna za drugą pochlebne, recenzje entuzjastyczne.

 

W punktach

Zalety

  • Optymistyczny nastrój – łatwy i pozytywny w odbiorze.
  • Lecz nie na bazie prostoty, a dźwięku wysokiej klasy, realizmem swym przekonującego.
  • W przypadku dobrze dobranego toru – czyli najlepiej dobrego DAP-a albo aparatury najwyższej klasy – pełna gama zalet słuchawek high-end.
  • W ramach tego trójwymiarowość.
  • Mocne czucie przestrzeni.
  • Dobrze zaznaczająca się holografia.
  • Niezależnie od toru stuprocentowe wypełnienie.
  • Nisko schodzący bas.
  • Naturalny, po prostu „ludzki” sposób artykulacji.
  • Żywość.
  • Szybkość.
  • Rytmiczność.
  • Dobra do bardzo dobrej przejrzystość.
  • Dobra do bardzo dobrej szczegółowość.
  • Ogólne wrażenie bliskiego, dużego i smacznego dźwięku.
  • Pomimo dominującego optymizmu zdolność oddania smutku.
  • Predyspozycja do imponowania dźwiękiem i zadowalania słuchaczy większa niż u słuchawek kładących nacisk na wyrafinowanie.
  • Nowoczesne podejście: neutralna dla otoczenia konstrukcja zamknięta, dodany krótszy kabel, design uniwersalnie damsko-męski, mogą grać nawet wprost ze smartfona.
  • Najwyższa technika na usługach, w tym przetworniki berylowe, dokładnie takie jak w Utopiach.
  • Najwyższej klasy surowce, w tym ekskluzywna skóra i anodyzowane aluminium.
  • Wygodne, choć nie najwygodniejsze.
  • Efektowny, rozpoznawalny wygląd.
  • Eleganckie opakowanie i w nim praktyczne etui podróżne.
  • Kabel zasadniczy ma aż trzy metry długości i jest w dodatku symetryczny.
  • Wielka renoma marki.
  • Cieszą się wielkim powodzeniem.
  • Polska dystrybucja.
  • Same, poza tą jedną, entuzjastyczne recenzje.

Wady i zastrzeżenia

  • Z DAP-em nie będzie problemu, z najwyższej klasy torem też nie, ale ze średnim trzeba utrafić.
  • Bo jak nie, to staną się męczące.
  • Nazbyt jarzącym poczęstują światłem.
  • Wyskoczy deficyt wysokich tonów i wraz z nim wyrafinowania.
  • Brzmieniowy obraz stanie się płaski jak deska, grać będą samym pierwszym planem.
  • W ogóle nie czuć będzie relacji pomiędzy dźwiękiem a przestrzenią.
  • Złożoność harmoniczna będzie niższa niż u innych słuchawek za analogiczną kwotę.

 

Dane techniczne

  • Słuchawki dynamiczne, wokółuszne, zamknięte.
  • Membrana z czystego berylu ø 40 mm, o profilu „M-shape”.
  • Pasmo przenoszenia:  5 Hz – 40 kHz.
  • Impedancja:  35 Ω.
  • Czułość:  106 dB.
  • THD:  0,1%.
  • Kabel: 1 x 1,2 m OFC 24 AWG ze złączem jack TRS 1/8 „(3,5 mm); 1 x 3,0 m OFC 24 AWG z 4-pinowym złączem XLR; adapter Jack.
  • W komplecie sztywne etui podróżne na zamek błyskawiczny.
  • Waga: 435 g.
  • Cena: 12 990 PLN

 

System:

  • Źródła: Astell & Kern AK380, PC, Ayon CD-T II.
  • Przetworniki: Ayon Stratos, Ayon Sigma.
  • Wzmacniacze słuchawkowe i przedwzmacniacze: ASL Twin-Head, Ayon HA-3, Phasemation EPA-007.
  • Słuchawki: AKG K1000 (kabel Entreq Atlantis), Audio-Technica ATH-L5000, Final D8000 (srebrny kabel firmowy), Focal Utopia & Stellia, Grado PS2000e, Meze Empyrean (kabel Tonalium-Metrum Lab), Ultrasone Tribute 7 (kabel Tonalium-Metrum Lab).
  • Końcówka mocy: Croft Polestar1.
  • Interkonekty: Siltech Empress Crown, Sulek Audio & Sulek 6×9, Tellurium Q Black Diamond XLR.
  • Kable zasilające: Acoustic Zen Gargantua II, Acrolink MEXCEL 7N-PC9700, Harmonix X-DC350M2R, Illuminati Power Reference One, Sulek 9×9 Power.
  • Listwy: Power Base High End, Sulek.
  • Stolik: Rogoz Audio 6RP2/BBS.
  • Kondycjoner masy: QAR-S15.
  • Podkładki pod kable: Acoustic Revive RCI-3H, Rogoz Audio 3T1/BBS.
  • Podkładki pod sprzęt: Avatar Audio Nr1, Acoustic Revive RIQ-5010, Divine Acoustics KEPLER, Solid Texh „Disc of Silence”.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

25 komentarzy w “Recenzja: Focal Stellia

  1. Patryk pisze:

    Znam te sluchawki i napisze tylko tyle, ze CLEAR sa duzo tansze i lepsze.
    To tyle z mojej strony.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Środkowe modele Focala – otwarty i zamknięty – oferują odmienne style. Clear to takie małe Utopie, choć oczywiście nie do końca. Pokrewieństwo jest jednak wyraźne, dość podobny brzmieniowy nastrój, u Clear bardziej uspokojony. Droższe i zamknięte Stellia są natomiast pełniejsze, radośniejsze i bardziej prostoduszne, bo mają mniejszy procentowy udział sopranów, co eksponuje dół i środek.

  2. Lord Rayden pisze:

    Ech te Focale…za drogie i..nie zawsze podchodzą.
    Próbowałem przejść z Oppo PM2 na Elear. No i w pojedynku na platformie AK300/AK380 AMP walka była wyrównana ze wskazaniem na PM2. A szkoda bo mogłem uźywki Elear kupić w dobrej cenie. Poza tym Oppo mają bardziej uniwersalne okablowanie (mam kable balans dorobione do DAPa).

    Na moim ulubionym Forum (pozdrawiam Forumowiczów) Focale Elegia (zamknięte) są fatalnie oceniane. Sam nie dorwałem jeszcze aby ocenić. Może kiedyś kupię Cleary…Marzenia.. Natomiast opisywane Stellie :
    – kolor fatalny. Nie jestem rudą panienką.
    – straasznie drogie jak na jazdę komunikacją miejską i spacery. Jak one tłumią hałas zewnętrzny ?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Hałasy tłumią dość dobrze, aczkolwiek słabiej niż Ultrasone T7

      1. Lord Rayden pisze:

        Dzięki !

        Są i fotki Panów w Stelliach.
        https://images.app.goo.gl/2ZT6MJonmsvcV6BWA

      2. Piotr Ryka pisze:

        Nie są tyko dla Pań, a uniwersalne – damsko-męskie. Tycjanowskie włosy świetnie do nich pasują, ale niewielu niestety ma takie.

        1. Sławomir S. pisze:

          Trafne spostrzeżenie – znakomicie dopasowane do tycjanowskiego typu urody!
          Pomyślałem sobie nawet frywolnie o innych Twórcach, jako źródłach inspiracji dla słuchawek ale przywołując Van Gogha szybko się powstrzymałem- nie tędy droga 🙂

  3. Piotr Ryka pisze:

    Właśnie sobie uświadomiłem, że zrobiłem im krzywdę, bo mogłem posłuchać z kablem Tonalium od Beyerdynamic T1, a nie posłuchałem. Zaraz strzelę sobie porównanko do Ultrasone T7 na identycznym okablowaniu.

    1. Alucard pisze:

      To jest bardzo dobry pomysł te porównanie, bo czytając recenzję nasunęła mi się myśl ze te Stellie to w sumie bezpośredni rywal T7. Obie pary są zamknięte, obie mają potężny bas itd. A propo, musze spytać: z dwójki Ps2000e i Stellie które byś wolał i dlaczego Grado? Jak wypada muzyka rozrywkowa na tych dwóch parach, rock, elektronika, drum n bass?

      1. Piotr Ryka pisze:

        Grado są lepsze w ogółach i szczegółach – na pewno bym je wybrał. Ale dajmy jeszcze szansę Stelliom z lepszym okablowaniem, nie przesądzajmy. Jutro, pojutrze powinienem więcej wiedzieć, a teraz muszę osłuchać Xaviany, już grają.

  4. Piotr Ryka pisze:

    Ale od razu napiszę – Stellia dostały turbo, nareszcie przy komputerze żyją.

  5. Patryk pisze:

    Dla mnie „STELLIA & CLEAR” to to samo co „Final Audio VIII & X”. Nie rozumiem jak mozna wybrac te pierwsze z obydwoch. Nie rozumiem po prostu patrzac tylko na brzmienie.

    1. Piotr Ryka pisze:

      A ja słyszałem tak grające VIII, że mógłbym takie coś zrozumieć. Grały cieplejszym i bardziej domykanym, ale niezwykle efektownie dźwiękiem. Do recenzji Stellia czyba będę musiał dopisać aneks opisujący jej brzmienie z Tonalium. Nie będzie to prawdopodobnie rewolucja, ale na pewno pewne przewartościowanie. Jak duże, jeszcze nie wiem.

  6. Adam K. pisze:

    Panie Piotrze, a który model Xavianów Pan testuje? Pewnie Perlę?
    Ja od ponad miesiąca jestem szczęśliwym posiadaczem szczytowego modelu – Xavian Orfeo, w najnowszej, dębowej wersji. Wygląd i brzmienie, wspaniałe! No ale cena oczywiście dużo wyższa niż Perli.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tak, opisuję Xavian Madre Perla. Niezwykły głośnik.

  7. Adam K. pisze:

    Panie Piotrze, zatem proszę sobie wyobrazić jak pięknie grają Orfeo, które są od Perli znacznie lepsze:)

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie mam takiej wyobraźni, ale wierzę.

  8. miroslaw frackowiak pisze:

    Tak na ostatniej wystawie w Londynie sluchalem te sluchawki i szybko przestalem,bo tylko ladnie wygladaly, taki wabik, chyba tylko dka kobiet,ale jak graja ze sprzetem przenosnym super to najlepsze i najladniejsze sluchawki zapewnie na swiecie…

  9. Fon pisze:

    Polecam posmarować złącza Furutechem nanofluid to postawienie kropki nad i, dotyczy każdych słuchawek i nietylko, byłem sceptycznie nastawiony bo drogo, ale nie żałuję ani złotówki na ten specyfik, porównam to do zmiany kabla, nie wyobrażam sobie teraz słuchać bez tego

  10. Jarosław pisze:

    Panie Piotrze, od jakiegoś czasu czytam o tych słuchawkach i zastanawiam się czy warto zamienić Ultrasone 5 ULTD na Stellie. Czy może Pan przedstawić swoją opinię czy Focal Stellia z SP1000 pozwolą na dużo więcej radości ze słuchania muzyki?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Ani Stellia, ani Ultrasone 5 Unlimited nie słyszałem z SP1000, niemniej coś chyba mogę powiedzieć. Brzmienie Stellia będzie spokojniejsze, bo mniej w nim będzie sopranów i pogłosów. Scena nie zarysuje się tak wyraźnie, dół i środek pasma będą bardziej dominowały, smutne nastroje staną się mniej smutne, kontrasty i dynamika złagodnieją. Jakościowy poziom dźwięku się prawdopodobnie obniży, w zamian (jeśli ktoś akceptuje taką walutę) dźwięk stanie się bardziej zwykły – mniej artystyczny, bardziej kumpelski. To jednak tylko domysł. Może podzieje się inaczej?

      1. Jarosław pisze:

        Dziękuję za odpowiedź. Nie udało mi się odsłuchać Stelli w poprzednim tygodniu, gdyż egzemplarz testowy pojechał do Pana, ale wygląda na to, że i tak skieruję się w inną stronę. Może faktycznie Grado albo Pioneer.

  11. Mariusz pisze:

    Sluchalem Sp 1000 z Focal Stellia.Dla mnie Sp1000 najlepij graja z 64 audio u 18t stellie nie mialy szans porownywalem bezposrednio.

    1. Jarosław pisze:

      Dziękuję za sugestię, ale aktualnie wolę „nauszniki”. O 64 audio słyszałem, choć nie myślałem, że aż takie robią wrażenie. Muszę ich gdzieś posłuchać.

  12. Mateusz pisze:

    Posiadam obecnie Cleary ale Stellie bardzo chciałbym mieć przeszkodą jest jedynie ich cena.
    Słuchałem ich z IFI Pro IDSD Pro i Chordem Hugo TT2, z tym drugim były faktycznie męczące i niezbyt przyjemne w odbiorze ale z Pro IDSD zagrały świetnie i się w nich zakochałem (dlatego kupiłem Pro IDSD jako nowego DAC/AMP)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy