Recenzja: Final DX6000

      Ile to upłynęło od recenzji ostatnich Final z serii Da Capo? Niecałe pięć miesięcy? A oni znowu świeży model z nowymi przetwornikami? Co tam się w tej Japonii wyrabia?

      Dokładnie co, tego nie wiem, ale w materiale informacyjnym piszą, że „Final przedstawia DX6000: rewolucyjne doświadczenie dźwiękowe z przetwornikami nowej generacji.”

      Dalej zostało napisane, że to słuchawki dynamiczne z przetwornikami zaprojektowanymi od podstaw i przy okazji w ogóle nowa filozofia dynamicznych driverów, mogących zapewnić high-endowego poziomu doznania całkiem jak głośnikowe, operując w szerokim polu akustycznym głębokim basem i gładkim sopranem.

      Wszystko to dzięki nowego wzoru wtryskowo formowanym diafragmom na bazie magnezu, zdolnym reprodukować dźwięki dalece bardziej niż dotychczas pozbawione zniekształceń, co potrafiące tym bardziej, że magnezowa kopułka poddana została specjalnym obróbkom odnośnie powierzchni i krawędzi, dzięki którym osiągnięto idealną równowagę sztywności, giętkości i trwałości, zapewniającą wierny naturalnemu dźwięk o wyjątkowej czystości, szybkości, rozdzielczości oraz precyzji. (Czegoż to ludzie nie wymyślą? – chciałoby się zapytać…)

      Układ złożony z aluminiowej cewki i jednolitej, nieklejonej, jednopostaciowej membrany, pracuje u tych DX na wzór doskonalszego niż w innych przetwornikach dynamicznych tłoka, nie generując zakłócających rezonansów i precyzyjniej kontrolując wysokie częstotliwości. Dołącza do tego znakomicie dobrany stopień otwartości muszli, dzięki któremu zjawia się naturalnie brzmiący o odpowiedniej mocy bas, uwolniony od rezonansowych podbarwień i całkowicie analogiczny do znanego z wysokiej klasy kolumn. Są to zatem coś jakby kolumny głośnikowe do zakładania na głowę, pomimo przylegania grające niczym wolnostojące.

      Do powyższego uwaga, że naturalizm tak ukształtowanego brzmienia może wydać się użytkownikom innych słuchawek w pierwszym momencie nienaturalny; przyzwyczajeni do sztucznych rezonansów, brzmienie od nich uwolnione mogą mieć początkowo nie za (jak jest w istocie) naturalnie czyste, a zbyt oczyszczone – dopiero z czasem (miejmy nadzieję) docenią jego prawdziwość.

     Pierwsze koty już za płotami – pora przypomnieć, kto zacz ten Final, inaczej nie wypada.

     Japońskie Final Audio z siedzibą w Jokohamie zostało założone w 1974 przez nieżyjącego już inżyniera Kanemori Takai – i jak niejedna japońska marka znana teraz głównie z produkcji słuchawek zaczynało od gramofonowych wkładek. Stopniowo rozszerzyło ofertę na całe gramofony, wzmacniacze oraz kolumny, by pod koniec lat 70-tych zaoferować już pełne zestawy audio, lecz jeszcze nie słuchawki. Te pojawiły się dopiero w 2009, po wcześniejszym wzmocnieniu kapitałowym związaniem z Japan Molex LLC (producentem kabli i złączy, kooperantem Sony), następnie wspólnym z nim przejęciu fabryki w Clark na Filipinach.

    Skracając historię do minimum: najpierw przejęta fabryka produkowała słuchawki dla innych, głównie japońskich marek, następnie Final stworzył własną wytwórnię na terenie Japonii, konkretnie w Kawasaki. To w niej powstają dziś słuchawki sprzedawane pod jego marką, powstają pod najwyższym rygorem wynalazczym oraz technicznym.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

5 komentarzy w “Recenzja: Final DX6000

  1. Sławek pisze:

    No proszę, słuchawki finala – dynamiczne! I od razu takie dobre – to jak oni teraz te wersje 8000 będą sprzedawać? No, ale to nie nie moje zmartwienie. Widzę, że stabilizuje się nowy przedział cenowy – 8-10 tys. zł, dużo tu dobrze ocenianych słuchawek, to pewnie efekt jakieś badania rynku jest.

    1. Patryk pisze:

      To przedział, na który stać ogólnie dużo więcej osób. Lepiej sprzedać 3x więcej po cenie DX6000 i zrobić reklamę, niż dużo mniej ilościowo słuchawek Focal Utopia.

      Pytanie , które jest dla mnie istotne to: czy słuchawki DX6000 są lepszymi słuchawkami niż moje Nr.1 Focal Clear (szare, nie te nowe MG). hmm…..

      Moze pan Piotr odpisze krotko z pamięci.
      Dla mnie CLEAR to naprawdę Nr.1. (słucham ich podłączonych pod Feliksa Euforia 20th Anniversary)

  2. Piotr+Ryka pisze:

    Tak jak usiłowałem to zawrzeć w recenzji: słuchawki Final DX6000 są inne. Inne od Focal Clear, od HiFiMAN HE1000, od Fostex TH1000RP, HEDDphone Two, itd. Dźwięk się inaczej rozchodzi, jest większy objętościowo i faktycznie przypomina styl brzmienia głośnikowego. W porównaniu do HiFiMAN Susvara Unveiled jest radykalnie prostszy konstrukcyjnie, niesie o wiele mniej informacji o odbiciach, niuansikach, smaczkach, pyłkach i brzmieniowych duszkach. Nie skupia się na „dziejbie leśnej”, jakby to mógł ująć Leśmian, tylko na szumie drzew. I to jest dobre. Bardzo dobre. Słucha się łatwo i jednocześnie z fascynacją. A soprany są w ogóle inne, zupełnie pozbawione wrzecion. Mnie to się bardzo podobało, a innym może się nie podobać. Bez posłuchania jałowa dyskusja, coś jak o żółtym kolorze albo żyrafie z kimś, kto ani żółtego, ani żyrafy nigdy nie widział.

    1. Sławek pisze:

      Skoro styl brzmienia jest „głośnikowy” to może jakieś porównanie do Crosszone?

      1. Piotr+Ryka pisze:

        Crosszone bardziej kombinują ze sceną, mocniej ją aranżują tymi swoimi specjalnymi środkami, a to jest taki przekaz, że po pewnym czasie zdajesz sobie sprawę z tego podobieństwa do głośnikowego i w sumie nie wiadomo z czego to się, technicznie biorąc, bierze. Nie narzuca się, ale kiedy się badawczo wsłuchiwać, podobieństwo jest ewidentne.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

© HiFi Philosophy