Jak grało
Kto nie lubi czytać o ewolucjach i nie chce brnąć przez dygresje nie w smak ogółowi będące, może zacząć od tego miejsca.
Zacznijmy od opisu z Divaldi Amp 04, czyli takim o podwyższonej mocy i z wyjściem 4-pin. W złoty korpus wzmacniacza wszedł srebrzysty wtyk kabla, wersja Da Capo Pro swoim głosem nareszcie przemówiła. Wraz z tym spełniało się wszystko, co zapowiadał producent. Ziściła się otwartość, duża przestrzeń, naturalna barwa i potęga basowa. Ale nie tak po prostu, że ładnie, świetnie nawet, lecz w sumie nic nadzwyczajnego, bo inni też potrafią. Spełniało się to w kontrapunktach, których najczęściej próżno szukać nawet u znakomitych słuchawek. Bo weźmy coś takiego: niska tonalność i przekaz w ciemnych, głęboko nasyconych barwach, a mimo to super wyraźność i całkowite przykucie uwagi. Żadnych gierek z sopranem, tak żeby jego naddatek podostrzał brzmienia i głosy. Pełny nacisk na naturalizm, a mimo to nadzwyczaj wyraźnie zarówno w odniesieniu do rysowania dźwięku, jak też i tego dźwięku precyzyjnej lokalizacji. Wszystko głównie za sprawą prezentacji trójwymiarowej, której cechą wyróżniającą, iż dużo mocniej niż w innych słuchawkach ukazywała stopień trójwymiarowości obecny w samych nagraniach. Opisując brzmienie danej aparatury zwykle poprzestaje się na stwierdzeniu, że jest albo nie jest dobra w budowaniu trójwymiarowych obrazów, nierzadko też się zdarza, że aspekt ten się pomija, do tego stopnia jest przeciętny. Ale nie w tym wypadku. Słuchawki Final D8000 Pro Da Capo operowały trzecim wymiarem do tego stopnia intensywnie, że skupiałem uwagę na zmiennej jego dozie w uzależnieniu od nagrania, co zdarzyło się bodaj pierwszy raz. Każdorazowo, w każdym nagraniu ten trzeci wymiar dawał na tyle znać o sobie, by przykuwać uwagę, w przypadku dobrych (niezależnie od daty powstania, niejednokrotnie sięgających aż połowy zeszłego wieku) oznaczał niebywały popis. Trójwymiarowość scen i dźwięków stwarzała porywający teatr – to było coś, co pozwalało dźwiękiem się autentycznie napawać, i to w kryteriach najwyższych lotów, o które się dopominałem. Wraz ze wspomnianą już naturalnie niską tonacją[2] oraz malarsko ciemną scenerią nasycaną kolorem i światłem, stwarzało to scenografię właściwie idealną, a nie tą zbyt jaskrawą z sopranem bez kultury i kontroli, która zjawiła się na początku. Ale sopran sopranem, a reszta pasma… Już byłem gotów napisać, że reszta pasma ważniejsza, ale przecież tak nie jest. To sopran tym składnikiem, który najczęściej sieje się po całym obszarze pasma, a kiedy tak, to uwyraźnia kontury i czyni głosy nerwowymi, tym samym bardziej na sobie skupiającymi uwagę. Kiedy to sopran pierwszorzędny, może to być pożyteczne, pomimo że nie będzie tak całkiem naturalne, a kiedy jest to sopran nie najwyższej jakości, stanie się ostro i nieprzyjemnie, co kiedyś przytrafiało się często, a teraz na szczęście rzadko i tylko w tańszych przypadkach.
Na tej kanwie możemy od razu odnotować różnicę pomiędzy dopiero co zrecenzowanymi słuchawkami Susvara Unveiled, a Final Pro DC. Susvary nadzwyczaj udanie posługiwały się domieszkową techniką sopranową, Final jej nie stosują. Mimo to ich bezpośredniość tylko o włos w retrospektywnym zestawieniu okazała się mniej intensywna, bardzo nieznacznie słabiej narzucając obecność wykonawców i krystaliczną czystość medium. Cóż, najwyraźniej nie zawsze autentyczny smak jest najlepszy, z czego kariera soli i pozostałych przypraw. Ale kiedy tak liczyć, przykładać kulinarną miarę, to brzmienie Final Pro DC trzeba uznać za rewelację, jako wykwit naturalności. Nie stroją swoich skrzypiec jak Paganini za wysoko, by mocniej odciąć się od orkiestry; wolne od takich wirtuozowskich chwytów sprzedają naturalne brzmienia i robią to fantastycznie. Początkowo miałem wrażenie, że inżynierowie Finala pobłądzili i zabrnęli z modyfikacjami w ślepą uliczkę; zdawało mi się oczywistym, że pierwsze D8000 (te bez żadnego „Da Capo”) były wyrobem lepszym i one osiągały szczyty. Faktycznie takim były i w sumie dalej są, skoro są do kupienia, ale wersja Da Capo Pro nie jest regresem – to postęp. Poczucie otwartości faktycznie w niej wzmocniono i rzeczywiście mniej czuć te słuchawki na głowie, a obraz przywołują bardziej trójwymiarowy, mimo że to kosztuje. Jakim sposobem kosztuje? – spytacie. Czymże są owe koszty? Tym mianowicie, że gdy najadamy się tego trzeciego wymiaru w obfitującym weń nagraniu, wówczas przeskok na takie, które mniej obfituje, okazuje się nie tak przyjemny jak ma to miejsce zazwyczaj. Zazwyczaj nie ma bowiem okazji do tego stopnia się najadać, a w takim razie posty nie będą tak doskwierać. Na szczęście większość nagrań to te obfitujące, głodzenie nam nie grozi.
Już dwie obietnice spełnione oraz trzeci parametr – parametr naturalności tonacji, który okazał się popisowo zaiste naturalny, mimo iż to też trochę kosztuje, bo nie ma sztuczki z podkręcaniem. Ale znowuż te koszty okazują się minimalne, gdyż bezpośredniość i bez tego okazuje się znakomita, podobnie jak wyraźność, która jest jej warunkiem. Tym samym już trzy obietnice, ponieważ lepsza tonalność także była obiecywana.
Kolejne obietnice to był wzrost rozdzielczości i szybkości. Rozdzielczość może najmniej, chyba że tę trójwymiarowość pod ten parametr podciągniemy. Natomiast szybkość wzrosła, dźwięk z szybkiego stał się bardzo prędki. Ale nie kosztem długości wybrzmień, głębi ani nasycenia, gdyż te także urosły. Tyle że szybkość na tle trójwymiarowości i naturalności tonalnej najmniej rzucała się w uszy, poczytywana za coś naturalnego (co w rzeczy samej prawdą), toteż dopiero podczas sprawdzania jaka ta szybkość jest, skonstatowałem przyrost.
Najważniejszy z tego wszystkiego jednakże naturalizm głosowy i osadzanie w otwartej przestrzeni. Nie notowałem ani świadomych, ani podświadomych odbić dźwięku od muszli, a chociaż muszą być, to ich nie słyszymy. Pole brzmieniowe otwarte, jakby słuchało się kolumn. Nie aż w takim stopniu jak u K1000 albo RAAL, bo bez słyszenia twarzą, ale poczucie otwartości było dojmujące i było spektakularne. Ale nie mniej spektakularny, a może nawet bardziej, był naturalizm brzmień i głosów. Wokalistki i wokaliści, podobnie jak struny i membrany oraz kielichy trąb i trąbek – wszystko co może wydawać dźwięki dawało poczucie autentyzmu. I tak, macie rację, powinno to dotyczyć basu, i rzeczywiście dotyczyło. Bas okazał się zarówno potężny, jak też otwarty i autentyczny. Głębokie, bardzo głębokie zejścia były wolne od wtórnych odbić, a autentyzm talerzy i membran nic nie zostawiał do życzenia.
Słuchałem i słuchałem, coraz bardziej mi się podobało. Wyścig po coraz lepsze słuchawki trwa, a te są kolejnym na to bardzo dobitnym przykładem.
Po świetnym odsłuchu z Divaldi wróciłem do Phasemation. Wróciłem wierząc, że przedmuchane wyjątkowo pasującym wzmacniaczem i z tym okażą się popisowe. Lekkie rozczarowanie? Właściwie nie, ale przekaz zjawił się łagodniejszy, taki w stylu gramofonowym z pozbawieniem agresji. Agresji w dobrym znaczeniu, jako słusznie drapieżnej, na bazie super wyraźności, dynamiki i akcentów w rodzaju chrypek, grasejacji, mocno akcentowanych szczegółów. Wszystko to było, a dynamika właściwie taka sama, ale pozbawiona tamtych przymiotów wydawała się słabsza. Mniej drastyczne odcinanie wiodących obiektów od tła i słabsze ich doprawianie muzycznymi ozdobnikami, przy jednoczesnym wzroście melodycznej koherencji poprzez mniej intensywne barwy, nie tak ostre kontury i nie tak nasycone smaki; to wszystko nie stanowiło jakościowego równoważnika, przynajmniej nie w mym odbiorze. Zapewne co najmniej w części mógłby to zrównoważyć interkonekt Next Level Tech EETHER, ale już go nie miałem, a Sulek RED, ze swoim pięknem melodycznym lepiej uzupełniał przymioty Divaldi i Final Pro DC, idealnie się między nie wpisując.
Przy okazji, przełączając się między wzmacniaczami, poprzełączałem się też między słuchawkami, porównując wersje Pro ze zwykłą. Zaistniały minimalne różnice, dla ślepego testu raczej nie do zauważenia przy paru krótkich podejściach, o ile nie być poinformowanym, czego należy szukać. Z zaznaczeniem, że obie wersje posiłkowały się tym samym kablem ze srebrzonej miedzi, bo ten niesrebrzony pogłębiłby różnice, jako łagodniejszy w sopranach. Przy takim samym pokazało się zaś jedynie to, że wersja Pro uwyraźniała bas, dobitniej wyrysowując kontury i lepiej odtwarzając jego brzmieniowe smaki, przy (zgodnie z obietnicą twórców) także lepszej kontroli, tzn. mniejszej wylewności na wysokich poziomach głośności. Basu w non-Pro było więcej i był on wprawdzie wyraźny, lecz nie aż tak jak w Pro. Niemniej to wszystko było zauważalne dla kogoś uprzedzonego o tym, natomiast błądzącemu byłoby trudno znaleźć. Mała różnica, ale uchwytna – tyle można powiedzieć. Dla lubiących bas precyzyjny Pro będą na pewno lepsze, a dla lubiących jak najwięcej basu, wszystko jedno jakiej jakości byleby jeszcze przyzwoitej, lepsze będą non-Pro. Mnie bardziej podobały się Pro, ale za te non-Pro na pewno bym się nie obraził, i to nawet z ich własnym kablem, dającym brzmienie pełniejsze, cieplejsze i spokojniejsze. Na koniec posłuchałem tańszych non-Pro właśnie z ich kablem, posłuchałem przez długi czas, nie zważając na żadne porównania i uwagi w stylu: to takie, śmo owakie. Okazały się rewelacyjnymi słuchawkami, całkowicie mnie przekonały. Zwłaszcza bas, bezpośredniość, otwartość i przestrzeń na rewelacyjnych poziomach.
[2] Tonacja u większości słuchawek jest sztucznie podwyższona, z kolei kiedy nie jest, brzmienie przeważnie nie dość ostre. (W sensie wyraźne.)
A jakby tak odniesc D8000DC Pro do Solitaire P, co je zasadniczo od siebie odroznia ?
Akurat druga para nauszników mi sie przyda, wolalbym co prawda czarne ale jednak preferuje zebrany, dobrze zdefiniowany bas co by wskazywalo na srebrne Pro, chyba ze to tylko kwestia kabla. Szkoda ze tak malo czasu dali na ich porownanie, dranie 🙂
Bardzo mało nie dali, bo w sumie dwa tygodnie, ale co z tego jak ponad tydzień trwało wygrzewanie. A skoro tyle trwało od stanu niezadawalającego, to z pewnością jeszcze nie doszło do końca i recenzja powstała w jego trakcie. No ale cóż, często tak bywa. Słuchawki pewnie wrócą, a wtedy postaram się porównać je z Solitaire P bezpośrednio. Z Songolo na pewno jedne i drugie wypadną rewelacyjnie. Do T+A rekomenduję Entrqa Olympusa z uzemieniem Olympus – bardzo znaczna poprawa; koszt spory, ale nie szalony.
Takie dalsze porownanie to byloby cos bardzo interesujacego, zwlaszcza biorac pod uwage istotny koszt tego kabla i to w kontekscie analogicznej poprawy (zakladam ze tak by bylo) u D8000DC, gdyby i je zaopatrzyc w takowy.
Nie jestem pewien, ale wydaje mi się, że Final wraz z wprowadzeniem swoich posrebrzanych kabli przestał udostępniać własne specyficzne przyłącza. Ale zawsze je można odzyskać z ich kabla.
Dolaczam sie do pytania bo Solitaire P to dla mnie najlepsze sluchawki, aczkolwiek ergonomia nie pozwala mi ich nosic.
Flagowe T+A najlepiej znam z kablem Entreq Olympus. Niesamowite słuchawki, choć w bezpośredniej konfrontacji bardziej podobały mi się Spirit Torino Valkyria, grające stylem bardziej żywiołowym, estradowym można powiedzieć. A względem D8000 Pro DC? Japoński flagowiec buduje z pewnością większą przestrzeń i jest chyba jeszcze bardziej bezpośredni, a zarazem podobnie doskonały technicznie jak chodzi o rzeźbę dźwięku. Ale które by wyszły zwycięsko z konfrontacji, tego nie umiem powiedzieć. Generalnie to ten sam poziom, poziom szczytowy.
Mają ze sobą dużo wspólnego i P i DC PRO mają magnesy tylko z jednej strony.
A pierwsze jednostronne miały bodajże Abyss.
Probowalem troche doczytac odnosnie tych przelomowych X8000, cos tam jest pokrotce opisane na stronie Finala (jak wrzucone ponizej), ale ciezko wywnioskowac czym sie dokladnie roznia od serii Da Capo odnosnie samego przetwornika itp. ich skutecznosc tez nie jest podana, a caly wysilek reklamowy wyglada jakby byl nakierowany na podkreslenie ich super lekkosci. Widac jednak, ze pady X8000 sa konstrukcja otwarta, taka troche opona samochodowa, zamiast obszytej/domknietej materialem gabki, tylko znowu, nie wiadomo czy takie rozwiazanie jest dyktowane osiagnieciem lepszego brzmienia, czy poprawa samej wagi, bo jesli to ostatnie to nie wiem czy caly zarys koncepcyjny nie idzie tutaj w strone referencyjnych sluchawek przenosnych, a seria Da Capo jest byc moze nakierowana na zblizony wynik soniczny ale pod sprzet stacjonarny.
X8000 – Cechy:
– Nowo opracowany 50 mm przetwornik planarny AFDS wzmocniony nowym systemem magnetycznym Halbach Array,
– Elegancka i lekka konstrukcja o wadze zaledwie 220 g
– Obudowa ze stopu tytanu z ultrawytrzymałego ciekłego metalu,
– Hipoalergiczny elastyczny metalowy pałąk,
– Ekranowany ePTFE kabel pokryty srebrem by Junkosha
– Drukowane w 3D, oddychające, miękkie nauszniki,
Oczekiwany okres wprowadzenia na rynek: IV kw. 2024 r.
Mam tylko dwie informacje z kół zbliżonych: 1) Można ich było posłuchać w Monachium, ale jakoś o tym cisza. 2) Mają poważny problem z trwałością przetwornika, prędko tracącego najwyższe parametry brzmieniowe.
Ciekawe to.
Mignela mi gdzies w necie wzmianka z tego pokazu w Monachium, sluchajacy byl pod wrazeniem X8000, ale to nic nie znaczy z racji braku odniesienia sie do innych sluchawek, bo moze D8000DC zrobilyby podobne na nim poruszenie.
Patrzac na puntkt drugi, moze to byc zarowno zupelnie inny przetwornik jak i ten sam ale na granicy swoich mozliwosci, stad ta obnizona trwalosc, jesli tak, to slusznie czyni Final opozniajac wprowadzenie tego modelu. Nie ma nic gorszego (i to dla obu stron) niz zakup swietnie grajacyh sluchawek ktore po pol roku traca swoje walory albo co gorsza, padaja. Mimo wszystko dobrze ze sa ambicje aby cos robic/poprawiac, zamiast stagnacji, pozostaje im kibicowac.
Zdaje się to inny przetwornik. Nie mam całkowitej pewności, ale raczej inny.
Uslysze duza roznice pomiedzy D8000 Pro a nowymi D8000 Pro DC?
Czy jest sens wymiany wedlug Pana na slepo bez odsluchu?
Słuchawki są jak dziewczyny, bez odsłuchu lepiej nie zmieniać. Sam usłyszałem przyrost obszaru sceny i jeszcze większą otwartość tudzież bezpośredniość, ale są oprócz tego różne niuanse, czasami trudne do nazwania, ale mimo tej nieuchwytności wiele znaczące, tak więc nie wezmę na siebie odpowiedzialności za taką wymianę, nie dam się nią obarczyć. Mogę tylko powiedzieć, że gdybym miał teraz kupować, kupiłbym sobie D8000 Pro DC, ale doskonale pamiętam piękne muzyczne chwile z D8000 bez DC i one by mi siedziały na ramieniu tak długo, dopóki mając wszystkie modele 8000 i wiele czasu na porównania nie zdecydowałbym się na ostateczny wybór.
Dziekuje.
Mam nadzieję że nowe poduszki do modelu DC będą do kupienia aby zamontować samemu też na poprzednich modelach. Robią bardzo dużą różnicę w dźwięku.
Zasięgnąłem u źródła i sytuacja wygląda tak: Pady DC będzie można kupić oddzielnie. Są oczywiście inne, ale da się je zamontować w starszych wersjach, niemniej z uwagi na ich inność w sposobie formowania dźwięku producent tego nie zaleca.
Coz, zostane wiec przy poduszkach od serii PRO. Nizsza srednica i bas na nich zyskuja a to co wyzej nie jest tak na twarz.
Pożycz sobie od Audeosa słuchawki Spirit Torino Centauri.
Wolę nie, bo jak mi się spodobają to jeszcze zostaną a cena taka fajna. Taka… nie za mała 😀
Cena jest raczej znośna – 11 tys. złotych.
Przez dwa dni u mnie poza własnymi bibelotami recenzowana Viva Egoista 845, towarzyszące jej Spirit Torino Valkyria i wpadłe na chwilę RAAL Immanis, co zaraz wybywają, a po recenzję dopiero wrócą.
A co powiesz o tych?
https://audeos.pl/spirit-torino-titano
Powiem, że ich nie słuchałem, więc nic więcej nie mogę powiedzieć.
A jak pierwsze wrażenia z Immanis?
Migawkę z konfrontacji już sporządziłem, jutro może pojutrze się ukaże.
Jeszcze o Spirit Torino Centauri. Twoim zdaniem są lepsze niż Final D8000 i Final D8000 PRO ?
Nie, nie są lepsze, są inne. Ale przecież Ty szukasz uzupełnień.