Recenzja: FiiO K19

Odsłuchy

    Dwie tak naprawdę rzeczy należało poddać sprawdzeniu: osobno jakość przetwornika i słuchawkowego wzmacniacza. Co oznaczało słuchanie z podpiętym zewnętrznym wzmacniaczem i przełączanie wte i wewte.

    Kontrolnym wzmacniaczem Phasemation, jako też mogący obsłużyć dowolnie prądożerne słuchawki, tak samo symetryczny i przede wszystkim stawiający twarde warunki jakościowe – szczycący się nieużywaniem wzmacniaczy operacyjnych OPA, znamionującym wysoką klasę. Przy tym kosztujący niewiele więcej, czyli żadnych przepaści cenowych, ale brak przetwornika to jasna sprawa, że droższy wzmacniacz.

   Przebrnąłem przez kolekcję słuchawek szlakiem od najtańszych ku szczytom, a com usłyszał, opowiem.

AudioQuest NightHawk (kabel FAW)

    Jedne z niewielu w historii tanich a wyczynowych, prawdziwy klejnot i ewenement, a już zwłaszcza gdy z lepszym kablem.

    Ich próby z FiiO K19 wprost i poprzez symetrycznie podpięty Phasemation ukazały niewielkie różnice. Przez Phasemation śladowo wyższe brzmienie, trochę mniej głębi i nasycenia, jak również zaznaczające się srebrzenie dźwięku, nie tylko bardzo przyjemne i pieczętujące jakość, ale także poszerzające scenerię i dodające świeżości. Tyle zrobił przetwornik dla zewnętrznego wzmacniacza, natomiast własnemu dał głębokie, ciemne, nasycone, masywne, a przy tym trochę cieplejsze brzmienie i – co w kontekście tej ciepłoty zaskakujące – także bardziej echowe. Zwykle bowiem echowość chadza w tę samą stronę z chłodem, a chociaż nie pod rękę, a szybszym najczęściej krokiem (a zatem pogłębione echo nie musi koniecznie oznaczać proporcjonalnego przyrostu chłodu), niemniej kierunek odwrócony – cieplej i jednocześnie bardziej pogłosowo – nie zdarza się często.

       Tymczasem tu tak było, a za sumę stwierdzenie, że oba brzmienia więcej niż dobre i jakościowo na tym samym poziomie. W ostateczności mogłem uznać, że dłużej wybrzmiewające, delikatniejsze i misterniejsze dźwięki via Phasemation wywierały wrażenie minimalnie wyższej jakości, ale zarazem były bardziej rzewne, a nie wszyscy to lubią. Więc generalnie prawie równo i generalnie high-endowo, bo pasowanie do słuchawek nic nie pozostawiało do życzenia, zwłaszcza że w obu przypadkach trudne do uczynienia na wskroś transparentnym medium NightHawk okazało się transparentne. Przy Phasemation trochę bardziej, lecz i w K19 solo bez uwag, pomimo że dźwięk zgrubniejszy, ale w stopniu tak małym, że bez porównań trudno wyczuć; i w ogóle nie było się czego czepiać – słuchanie przez samo FiiO dawało pełne zadowolenie. Tym bardziej, że też trójwymiarowość, duże sceny i mocne, przekonujące jakością brzmienia o lekko obniżonej, ale przyjemnie gęstej konsystencji w ozdobie strzelistych i dźwięcznych sopranów. A rzecz charakteryzując najkrócej – granie na pełny regulator, aż szkoda było te NightHawk wypinać.

FiiO FT5 (kabel własny)

    Nie mając innych aktualnych ze średniej półki, sięgnąłem po niezrecenzowane jeszcze flagowe FiiO, i okazało się, że to na pewno nie słuchawki klasy NightHawk, tym niemniej dobre, z wyróżniającą się przestrzennością. Niezdolne do wytworzenia takiej brzmieniowej finezji i tej miary autentyzmu, ale rzetelnie neutralne w sensie wypośrodkowania wszystkiego i dzięki podkręconej przestrzenności mogące się podobać. (Być może z lepszym kablem zdolne do czegoś więcej, ale odpowiedniego nie miałem.) Nieznacznie płytsze u nich wnikanie w melodykę i atmosferę koncertową było rzeczywiście nieznaczne i sprowadzające się z grubsza do tego, że finezyjność Phasemation pozwalała niemalże osiągać poziom NightHawk przy K19 solo. Troszkę to brzmienie pary FiiO było w porównaniu stępione, ale zarazem prostodusznie szczere – zwykłe aż do lekkiej przesady, ale bez żadnej jawnej wady poza deficytem artyzmu. Przy wyższej, ale nie jakoś specjalnie, cenie dwie pierwsze wersje Beyerdynamic T1 pozwalały słuchającemu przenikać w dużo bardziej zdumiewający świat brzmieniowy, ale tak samo jak i NightHawk to słuchawki minione. Jednak też MOONDROP Venus, z pamięci przywołując, oceniłem wyżej, tyle że one to taka nowość, która w mig stała się przeszłością: MOONDROP produkuje dziś inne flagowe, tych jeszcze nie słyszałem. Ale nie naszą sprawą porównywanie teraz słuchawek.

    Także w przypadku FiiO FT5 wzmacniacz wbudowany w K19 okazał się bardziej pogłosowy, chociaż już nie cieplejszy. (Może nawet nie bardziej, ale ta pogłosowość bardziej na tle zredukowanej gamy innych przymiotów się wyróżniała.) Trochę też wbudowany okazał się niższy tonalnie i słabiej akcentujący niuanse, ale brzmieniowo zdrowy, rzetelny i mocny. Pogłosami dobrze operujący, ukazujący je tylko wówczas, kiedy same w nagraniu; i tak na przykład klasyczne „Scarborough Fair” Simona & Garfunkla wypadło przy nim bardzo dobrze, aczkolwiek dłużej ciągnione i bardziej tajemnicze brzmienia płynące z Phasemation dawały mu jakościową przewagę. Z czego natychmiastowy wniosek, że przetwornik w K19 jest lepszy niż jego wzmacniacz.

Dan Clark Audio E3 (kabel własny)

   Nie sięgnąłem po Ultrasone T7, bo to od dawna niedostępna, limitowana efemeryda. Moja, ale co komu po tym? Miast tego aktualne Dan Clarki za równe dziesięć tysięcy – tak samo jak flagowe FiiO planarne, lecz cztery razy droższe.

      W mig okazało się, że bycie gorszymi od NightHawk to dla tych FiiO żadna ujma; E3 podążyły za nimi, jako tak samo nazbyt przaśne, by zaangażować słuchacza który właśnie zdjął NightHawk. Ale brzmienie obu planarnych tak samo było uczciwie i masywnie przyjemne; przy K19 solo bez artystycznych zapędów, trochę z nimi przy Phasemation, jako nieustępliwie raz po raz dostarczającym dźwięk żywszy, migotliwszy i dłużej podtrzymany, a przede wszystkim wyczuwalnie bardziej melodyjnie rozkołysany i całościowo rozedrgany. Na jego tle ten od wzmacniacza w K19 brzmiał odrobinę głucho; żadna wielka różnica, no ale jednak.
      Z Phasemation flagowe FiiO i E3 spisywały się w artystycznych kryteriach lepiej, odnośnie zaś różnicy między nimi, to droższe okazały się lepsze o jeden, ale kluczowy czynnik – ich brzmienie było podobne stylistycznie, lecz całościowo bardziej trójwymiarowe i wraz z tym z dużo bardziej holograficznym rozkładem scenicznych planów. (Porównywałem na oryginalnych u obu kablach i E3 to porównanie wyraźnie wygrały, co przy takiej różnicy cenowej byłoby czymś oczywistym, gdyby nie to, że NightHawk były kiedyś pięć razy tańsze i nawet użyty tu kabel FAW zbytnio tego nie zmieniał, jako kosztujący poniżej tysiąca.)

HEDDphone Two (kabel Tonalium – Metrum Lab)

    To słuchawki szczególne, zaraz słychać, że inne. Niesamowicie realistyczne, lecz tylko pod warunkiem mocnego i jednocześnie wysokiej jakości wzmacniacza. A nie mocnego tylko trochę, a mocnego naprawdę. To samo względem jakości.

    Wzmacniacz w K19 był bez wątpienia dość mocny, jego 2 x 8W bezproblemowo załatwiało sprawę. Ale czy dość jakościowy?

    Uważnie się wsłuchiwałem i rodził się dylemat. To na pewno nie było brzmienie stuprocentowo wyzyskujące potencjał niezwykłych HEDDphone, ale nie na zasadzie, że tor nie dosyć jakościowy. To wędrowało dawno wydeptaną ścieżką spod znaku audiofilskiej prawdy: „Potrzebna też synergia”. Sytuacja krzyczała tym, że zalety HEDDphone Two pokrywały się zaletami wzmacniacza w K19, zabrakło mu natomiast tego, czego dużo potrzeba, żeby się dopełniła jakość HEDDphone. Identycznie jak same słuchawki sprzedawał duże, gęste i melodyjne dźwięki, ale nie oferował wystarczającej dawki sopranowych tryli, melodycznego rozkołysania i vibrato, finezyjnego dopieszczania każdego dźwięku. I on, i słuchawki, oferowali przede wszystkim dbałość o duży rozmiar, postawność oraz bliskość masywnego, gęstego, ciemnego dźwięku, co jako brane w dwójnasób nie tyle trąciło przesadą, co niedostatkiem reszty. Zbyt było jednostronne, a przecież te HEDDphone potrafią być realistyczne, że tak powiem, na wszystkich frontach. Ale potrzeba do tego dużej porcji finezji, a wzmacniacze operacyjne nie należą do takich, które mają tego najwięcej. Dlatego w przypadku HEDDphone Two po raz pierwszy pokazała się spora różnica pomiędzy K19 solo, a wspieranym przez Phasemation, w którego repertuarze znalazło się więcej tego, czego tym HEDDphone Two potrzeba. – Większa dawka delikatności, misterności, zaśpiewu, uduchowienia i złożoności stanów emocjonalnych. Ale tym samym K19 przetwornik i jego nieustająco aktywny przedwzmacniacz dowiodły nieprzeciętności własnej, im niczego nie mogłem zarzucić.

Dan Clark Audio STEALTH (kabel własny)

    Zróbmy sobie naprawdę drogo; STEALTH to jeszcze dwa razy drożej niż E3 czy HEDDphone. One znów z oryginalnym kablem, żeby względem E3 było sprawiedliwie. Zakładając na głowę przeleciała mi myśl, że ich większy nacisk na ozdobniki i szeroko pojmowany artyzm, a ogólnie niezwykłość, dobrze powinny uzupełniać prostoduszność bardzo silnego, ale właśnie prostodusznego wzmacniacza K19 na OPA. I nic się nie pomyliłem, to właśnie były słuchawki najlepiej pasujące.

    Po raz pierwszy pokazał się dźwięk bardziej złożony niż u NightHawk, wyraźnie głębiej przenikający w muzyczną strukturę. Dopasowany tonalnie i tą pasującą, wyższą tonalność wyzyskujący na rzecz przenikania i obfitszego, rewelacyjnego co do rezultatów, operowania pogłosem. Wszystko nabrało większej złożoności, trójwymiarowości i miało dużo większą zdolność angażowania kogoś wybrednego. To już był high-end bez taryfy ulgowej, choć z NightHawk też był taki, ale ten bardziej. Do tego jeszcze bas, zawsze u STEALTH wyjątkowo rozdzielczy, ale niekoniecznie dość głęboko schodzący, również nie wykazywał żadnych braków i mocno przytupywał. No tak, to już był dźwięk, z którym mógłbym na co dzień, tym bardziej, że na ozdobę dużo powietrza, przestrzennej swobody i długo w dal wędrujących dźwięków, których najbardziej nawet złożone układy pozostawały czytelne. I to godne podkreślenia, że nastrojowość, na której zbytnią jednostronność w ciążeniu ku optymizmowi poprzednio narzekałem, także nabrała skali, nareszcie też w melancholiach można było się taplać.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

9 komentarzy w “Recenzja: FiiO K19

  1. Sławek pisze:

    Bardzo ciekawa recenzja. Szkoda tylko, że nie ma choć jednego wejścia liniowego, gramofonowe pre można by podłączyć i cieszyć uszy winylami. Szkoda tym bardziej, że kosztujący o połowę mniej Fiio K9 AKM takowe wejście ma – ciekawe jak brzemieniowo by wypadł skonfrontowany z przedmiotem recenzji.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Ten jest najwyraźniej przewidziany dla komputera. I dobrze mu z tym idzie.

      1. Sławek pisze:

        Podobno te nowe kosteczki ES9039SPro są bardzo muzykalne i recencja to potwierdza.
        Tym niemniej ja osobiści jak to dej pory unikałem ESS Sabre – w moim DAC są BB 1704UK, a słyszałem też Gustarda z AKM i grał świetnie. Chętnie posłucham tego K19 jak będzie okazja, z zaznaczeniem że i tak bym go nie kupił ze względu na brak wejścia analogowego i cyfrowego I2S.

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Różnice między kośćmi DAC są słyszalne, ale bardziej stylistyczne niż jakościowe. Pokazał to ładowany czterema różnymi ich zestawami, wymienialnymi jak pistoletowe magazynki, DAP od A&K. Ale dawne Burr Brown i Analog Devices ciągle uchodzą za bardziej od najnowszych melodyjne – i trochę się z tym zgadzam, a trochę nie, bo są przykłady potwierdzające i zaprzeczające.

          A tu wyczerpujący zestaw danych, co w czym siedzi: https://www.dutchaudioclassics.nl/the_complete_d_a_dac_converter_list/

          1. Sławek pisze:

            Lista zaiste imponująca, zapisałem sobie i serdecznie dziękuję.

  2. Marek S. pisze:

    Do FT5 musi Pan koniecznie wymienić kabel. Z oryginalnym one nie grały. Mam je od początku z nowym FAW Hybrid, na tyle długo, że zapomniałem już jak słabo grały z firmowym.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Nie uda mi się, bo producenci rozjechali się na wakacje, a pasujące wtyki kabla od Susvar mają szerokie kołnierze i nie pozwalają się dostatecznie głęboko wciskać w tulejkowate wloty FT5. A pół recenzji już napisane i ta będzie z kablem oryginalnym. Ale nie jest źle, pozbierały się.

      1. Marek S. pisze:

        Trochę szkoda, bo różnica jest zauważalnie słyszalna. Słuchawki się otwierają, grają spektakularniej z większą ogładą. Uważam, że akurat na kablu Producent zaoszczędził. Z drugiej strony nigdy nie będą to słuchawki super przejrzyste i rozdzielcze. Mi przypominają pierwszą wersję Emperyan-ów, które bardzo lubiłem ale niestety były awaryjne.

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Wiem że się otwierają, bo kabel Susvar łapie sekundowe kontakty kiedy go mocno dociskać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy