Szanowni mają apetyt? Apetyt na coś audio? Doskonale się składa, bo ten K19 to nie sowiecki okręt podwodny, złowrogo przezywany „Hiroszimą” od ilości awarii jądrowych, jednostka spopularyzowana dzięki hollywoodzkiemu thrillerowi z Harrisonem Fordem za kapitana. Nasz K19 to najnowszy, naziemny przetwornik cyfrowo-analogowy z wyjątkowo mocnym, bez mała atomowym słuchawkowym wzmacniaczem.
FiiO K19 został zwodowany, a nie używając metafor spuszczony na blaty, przez Electronics Technology Company, Ltd., właściciela marki handlowej FiiO; firmy stworzonej w 2007 przez inżynierów starszego o parę lat OPPO (2001), największego dziś w Chinach producenta smartfonów.
Rozpracowywanie nazwy nie wiedzie nią wiedzionych do staropolskiego „fijoł”, oznaczającego łagodnego wariata, tylko do Fi wziętego z końcówki branżowego skrótu, początku słowa „fidelity”, oraz przetworzonego symbolu 1&0 – znacznika technologii binarnej, zwanej potocznie cyfrową. (Ściśle to zatem Fidelity1&0, ale to gorzej by się sprzedawało.)
Firma posiłkuje się hasłem „Born For Music” i przywołuje dwa pozytywy. Pierwszy, taki cokolwiek mojszy, powstały u posiadacza odtwarzacza OPPO 105D, który od lat się świetnie sprawuje. I drugi, już więcej ogólny: rynek to FiiO bardzo lubi; szanuje za jakość przejętą od OPPO (przeciwieństwo jakości podwodnego K19); lubi tym bardziej za przystępne ceny, idące pod prąd powszechnej drożyźnie.
Ale FiiO K19 to wyrób flagowy – najlepszy przetwornik i najlepszy słuchawkowy wzmacniacz marki – on całkiem tani być nie może. Kosztuje 6995 PLN, a więc dosyć konkretnie, choć jakże tanio w porównaniu do niedawno recenzowanej pary AURALiC VEGA G2.2 i LEO GX. 1, z wyceną dziesięć razy wyższą. A tymczasem stanowi jej funkcjonalną analogię i też ma femtosekundowy zegar, choć nie aż taki precyzyjny. Lecz również, i to w pojedynkę, może być zaawansowanym przetwornikiem poprzedzającym dowolny wzmacniacz i może jakościowym przedwzmacniaczem, a własny słuchawkowy wzmacniacz ma takiej jakości i mocy, że niestraszne mu żadne słuchawki – po jakościowe osiem watów wypluwa w każdym kanale. Natomiast nie jest prawdą, że może obsługiwać wszelkie, jak stoi mu w papierach, gdyż nie należy do tych, niezwykle rzadkich, zdolnych napędzać też elektrostaty. Ale pozostałe z łatwością, ponieważ – rzecz niespotykana – dano mu aż pięć wstępnie dostrajających poziomów wzmocnienia.
Bardzo ciekawa recenzja. Szkoda tylko, że nie ma choć jednego wejścia liniowego, gramofonowe pre można by podłączyć i cieszyć uszy winylami. Szkoda tym bardziej, że kosztujący o połowę mniej Fiio K9 AKM takowe wejście ma – ciekawe jak brzemieniowo by wypadł skonfrontowany z przedmiotem recenzji.
Ten jest najwyraźniej przewidziany dla komputera. I dobrze mu z tym idzie.
Podobno te nowe kosteczki ES9039SPro są bardzo muzykalne i recencja to potwierdza.
Tym niemniej ja osobiści jak to dej pory unikałem ESS Sabre – w moim DAC są BB 1704UK, a słyszałem też Gustarda z AKM i grał świetnie. Chętnie posłucham tego K19 jak będzie okazja, z zaznaczeniem że i tak bym go nie kupił ze względu na brak wejścia analogowego i cyfrowego I2S.
Różnice między kośćmi DAC są słyszalne, ale bardziej stylistyczne niż jakościowe. Pokazał to ładowany czterema różnymi ich zestawami, wymienialnymi jak pistoletowe magazynki, DAP od A&K. Ale dawne Burr Brown i Analog Devices ciągle uchodzą za bardziej od najnowszych melodyjne – i trochę się z tym zgadzam, a trochę nie, bo są przykłady potwierdzające i zaprzeczające.
A tu wyczerpujący zestaw danych, co w czym siedzi: https://www.dutchaudioclassics.nl/the_complete_d_a_dac_converter_list/
Lista zaiste imponująca, zapisałem sobie i serdecznie dziękuję.
Do FT5 musi Pan koniecznie wymienić kabel. Z oryginalnym one nie grały. Mam je od początku z nowym FAW Hybrid, na tyle długo, że zapomniałem już jak słabo grały z firmowym.
Nie uda mi się, bo producenci rozjechali się na wakacje, a pasujące wtyki kabla od Susvar mają szerokie kołnierze i nie pozwalają się dostatecznie głęboko wciskać w tulejkowate wloty FT5. A pół recenzji już napisane i ta będzie z kablem oryginalnym. Ale nie jest źle, pozbierały się.
Trochę szkoda, bo różnica jest zauważalnie słyszalna. Słuchawki się otwierają, grają spektakularniej z większą ogładą. Uważam, że akurat na kablu Producent zaoszczędził. Z drugiej strony nigdy nie będą to słuchawki super przejrzyste i rozdzielcze. Mi przypominają pierwszą wersję Emperyan-ów, które bardzo lubiłem ale niestety były awaryjne.
Wiem że się otwierają, bo kabel Susvar łapie sekundowe kontakty kiedy go mocno dociskać.