Recenzja: Fidata LAN HFCL Series

Odsłuch

Złoconych wtyków nie mają nawet kable wielokrotnie droższe.

To poszukajmy tego sensu, poczynając od funkcji popularniejszej – od połączenia routera z komputerem, z którego tutaj sygnał poprzez konwerter iFi iOne i kabel koaksjalny Tellurium Q Black Diamond szedł do przetwornika Ayon Sigma i wzmacniacza słuchawkowego Ayona, dalej na mnogie słuchawki. Jeden, drugi, piąty, dziesiąty utwór – ale już po paru taktach pierwszego wysłuchiwanego powtórnie poprzez właśnie Fidatę, a wcześniej nie poprzez kabel całkiem zwykły, tylko Neytona za prawie dwieście złotych, same nasunęły mi się słowa piosenki Marka Grechuty. Tak, wiem – to mało eleganckie mieszać poezję, nawet jeśli śpiewaną, i nawet jeśli do recenzji kabla audiofilskiego, świetnego na dodatek. Ale skoro refleksja sama się nasunęła… Tak czy inaczej w głowie mi zaśpiewało:

 

Na szarość naszych nocy

na naszą bezimienność

na szarość i nijakość

jutrzejszych naszych marzeń

na twarzy przezroczystość

na twarze bez wyrazu

na nasze oddalenie

na naszą nieobecność…

 

Przeciętne są też zdecydowanie cieńsze i nie są kierunkowe.

Właściwie na tym cytacie mógłbym poprzestać, w ten bowiem sposób obrazowała się muzyka puszczona przez całkiem znośny skądinąd kabel Neytona na tle puszczonej zaraz potem poprzez popisową Fidatę. Więc odwracając te szarości, anonimowości, nijakości i twarze bez wyrazu możemy sobie natychmiast odtworzyć jej nienazwaną postać. I rzeczywiście – była gęsta, treściwa i z mocnym upostaciowaniem oraz wyrazem uczuciowym. Do tego kontrastowa, dużo głębsza, dużo barwniejsza i dużo bardziej nasycona. Też dużo lepiej wymodelowana – zarówno w odniesieniu do konturów i ich trójwymiarowych wypełnień, jak i całościowego zawieszania dźwięków w przestrzeni. To przesadzone porównanie, ale oddające ducha przemiany, gdy uczynimy zestawienie pomiędzy wypłowiałą fotografią na kliszy ORWO-kolor (coś strasznego, jak te NRD-owskie klisze z latami więdnąc żółkną) ze współczesną fotografią cyfrową. Przy czym jedyne, co nie będzie się w pełni zgadzać, to to, że muzyczny obraz poprzez Neytona i jeszcze wcześniej ethernetowy kabel no-name, bardziej kojarzył mi się z wyblakłą fotografią czarno-białą niż z nawet wypłowiałą barwną. Dlatego właśnie z miejsca nasunęły się szarości z pierwszych wersetów wiersza, przemienionego przez Marka Grechutę w smutną, refleksyjną piosenkę.

I znowu – któryś raz, nie wiem który, zmuszony jestem dać wyraz temu, jak bardzo się zdziwiłem, bo wcale nie oczekiwałem tego rodzaju różnic. Nie dosyć, że sygnał poprzez te gorsze dynamicznie był przygaszony, to jeszcze w wymowny sposób poszarzały, wyprany z barw, spłaszczony. Tracił nie tylko sam rysunek i wraz z nim wyrazistość figur, ale w nie mniejszym stopniu też emocje – w dodatku na dwóch kierunkach. Ten bardziej oczywisty, to słabsza personalizacja wykonawców, że w słabych plikach tylko cienie, jak w tej piosence Marka. Lecz ta zredukowana obecność to tylko jedna medalu strona; na drugiej, równie ważnej, utrata formy muzycznej. Rytm, melodyka, poszczególne nuty i całe frazy, w nie mniejszym stopniu też tekstury – to wszystko jakbyś kolorowe i świeżo wyprane ubranie wymoczył w brudnej wodzie – że ze wszystkiego szmata. Drastycznie to opisuję, ale było drastycznie. Rzecz jasna dobre pliki z Tidala i YouTube nie była aż szmatami, niemniej dystans pomiędzy nimi ze zwykłych kabli a Fidatą był dużo większy niż oczekiwałem. Oczywiście miałem świadomość istnienia drogich kabli LAN, a nawet takie kable u siebie, ale służyły łączeniu sekcji odtwarzacza Accuphase i jakoś nie przyszło mi do głowy wpinać je w router. Nie miałem też świadomości, że ceny doszły już do dwudziestu tysięcy; myślałem, że pozostają góra trochę powyżej dziesięciu.

Funkcja kiedyś wiodąca, dzisiaj już nie tak ważna.

A skoro do łączenia sekcji odtwarzaczy doszliśmy, to parę słów o drugim porównaniu, o łączeniu segmentów Ayona. Przetwornik Ayon Stratos z napędem Ayon CD-T II zespala u mnie w codziennym używaniu przewód AES/EBU od też japońskiego Acrolinka – model 7N-DA2090 Speciale za 4000 PLN. I poprzez niego grało lepiej niż poprzez złącza I2S spinane tytułową Fidatą, ale tylko dlatego, że tak skonstruowane zostały Ayony. Producent dedykuje im jako najlepsze połączenie trójprzewodowe BNC, a jako drugie AES/EBU. Inaczej byłoby z Accuphase, gdzie właśnie LAN liderem, ale Accuphase nie miałem. Natomiast odnośnie połączenia dzielonego Ayona różnymi kablami Ethernet/LAN, to powtórzyła się sytuacja spod komputera, tyle że w wymiarze cokolwiek mniej drastycznym. Zwykłego kabla nawet nie użyłem, natomiast między Neyonem a Fidatą znów zaistniała wyraźna różnica. Tym razem nie aż przepaść, ale wyrazistość obrazowania, głębia i nasycenie brzmienia różniły się wyraźnie. To była mocna różnica, z tych nie pozostawiających złudzeń. W kilka sekund, na bazie jednej muzycznej frazy, jednego słowa piosenki, można było…  – Nie, źle zacząłem. Poprawniej będzie powiedzieć: Nie można było nie zauważyć zasadniczej różnicy. Spłowienia barw i dramatycznego ujednolicania brzmień w istocie bardzo różnych. Mniejszej także ilości tras prowadzących słuchacza przez muzykę, spłycania dynamiki, kontrastów i emocji. Także redukcji pogłosowej, w następstwie czego dobrego widzenia wnętrz. Obraz ponownie szarzał, choć jakiś kolor zachowywał, ale głębia drążenia tekstur czy modelunek figur, to były różne klasy.

W sumie nie ma co tego tłamsić dalej, bo tylko się będę powtarzał. Fidata jako przewód ethernetowy daje względem bardziej przeciętnych, w tym także już nie groszowych tego rodzaju kabli, tak zasadniczą różnicę, że sobie nie wyobrażam, bym miał ją dystrybutorowi zwrócić. Tym bardziej, że się do niej przyzwyczaiłem; od wielu już tygodni przy komputerze pracowała i te opisane teraz zmiany to było uwstecznienie. Skąd w takim razie tyle zdziwień? Ano, bo tak już jest – do dobrego zaraz przywykasz. To w sumie w audiofilizmie jest najgorsze, to do lepszego przywykanie. Cegiełkę po cegiełce dokłada się do brzmienia – z każdą cegiełką lepiej, a i tak nie zachwyca.

Smoki o złotych głowach to dalekowschodnia specjalność.

Ale na szczęście przychodzi wreszcie moment, kiedy ten gromadzony potencjał przekracza masę krytyczną. I to z kolei w audiofilizmie jest najlepsze; ten moment dojścia do przełomu – gdy całym sobą czujesz, że to jest właśnie to, że tego właśnie chciałeś. Wówczas przyzwyczajenie nie powraca, zachwyca cały czas. Tego się łatwo nie osiąga, ale to jest do zrobienia. Ilekroć – niestety rzadko – odpalam swój główny system i zakładam AKG K1000 albo puszczam duże kolumny, tylekroć godzinami mogę się pławić w zachwycie, a mijające minuty nie zagrażają przyzwyczajeniem, nie spowijają nudą.

 

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

8 komentarzy w “Recenzja: Fidata LAN HFCL Series

  1. LAN ma znaczenie pisze:

    Szanowny Panie Redaktorze!

    Dziękuję za kolejną celną recenzję. Wpływ kabli LAN czy USB na sygnał jest oczywisty. Tu nie ma voodoo. To fizyka na poziomie gimnazjum. No, liceum. Teoria transmisji sygnału cyfrowego to piękna teoria laboratorium a codzienna praktyka to zakłócenia, szumy, jitter i kilka innych zjawisk. Zresztą jeśli „cyfra to cyfra” to jakim cudem dźwięk wypuszczony z wyjścia cyfrowego różnych odtwarzaczy CD albo komputera różni się od siebie? A różni się. Ostatnio okazało się, że to, co reklamował jeden czy drugi producent jako sygnał „bit perfect” wcale „perfect” nie było. Różnice były fundamentalne już na etapie pasma przenoszenia i filtrowania sygnału (sic!) na teoretycznie czystym wyjściu cyfrowym. Różnice w kablach LAN usłyszałem kilka lat temu, gdy kabel ze sklepu komputerowego (klasyczna skrętka dla instalatorów) zastąpiłem podstawowym modelem firmy Audioquest a potem droższymi kablami LAN. Za każdym razem było lepiej przy czym, zabawa ma sens, gdy wymieniamy oba kable, czyli serwer plików – router i router – odtwarzacz strumieniowy. W przypadku serwerów Fidata można bezpośrednio podłączyć odtwarzacz z pominięciem routera i uzyskać jeszcze lepszy dźwięk. Doradzam eksperymenty, bo wyniki mogą zaskoczyć nawet starych wyjadaczy.

    Z poważaniem

    Tomasz

    1. Ooooo pisze:

      Co było lepiej? Może lepiej nie mówić . Żałuje, ze nie chodziłem do gimnazjum ( bo go nie było ) może bym się czegoś dowiedział….może Redaktor Szumu coś podpowie….

      1. Piotr+Ryka pisze:

        Jak już, to chyba raczej Reduktor Szumu a nie Redaktor.

  2. tommypear pisze:

    Sprzedać kabel lan w tej cenie, to mistrzostwo świata….

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tej, czyli której?

      1. tommypear pisze:

        „1,5 m za 3 799 PLN; 3,0 m za 4 899 PLN i 10,0 m za 11 399 PLN. „

        1. Piotr Ryka pisze:

          Myślałem, że bardziej chodzi o tego metrowego Chorda za ponad 20 tysięcy.

  3. Paweł pisze:

    Kable sieciowe kablami sieciowymi ale zauważyłem na rynku nową markę Niimbus ze wzmacniaczami słuchawkowymi. To taka odmiana cywilna – hi-endowa marki Violectric, której produkty kiedyś Pan bardzo chwalił. Może uda się Panu to urządzenie przetestować. Mp3store prawdopodobnie będzie i w tym roku na AVS to może uda się umówić na test. Droższe od Violectric i z mniejszą ilością funkcji/możliwości więc ciekawy jestem czy Pana zdaniem / uchem oraz sprzętem towarzyszącym jakość wyższa czy tylko marketing konsumencki – czyli dla profesjonalistów kwota X a dla chorych na „audiofilia nevosa” X + 40%
    Pozdrawiam Panie Piotrze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy