Recenzja: Feliks Audio Envy Performance

Odsłuch: Przy komputerze

      Ten etap można było odpuścić, z góry i słusznie zakładając, że odtwarzacz CD zaoferuje wyższą jakość. Ale słuchanie z plikowego źródła obecnym nurtem głównym, lepiej go nie pomijać w imię pisania recenzji w dwa albo trzy dni, czym niektórzy się szczycą. Envy akurat zdołał się zmieścić koło 32-calowego monitora, za którym stanął przetwornik; interkonektem Next Level Tech ETHER, jako najmniej przyjazny, w sensie najbardziej obnażający; w zamian potrafiący obdarzać niezwykłą transparencją i nadzwyczajną rozdzielczością.

    Tak oto, po paru slalomach wstępnych, lądujemy w sercu opisu, a zatem najtrudniejszym miejscu. W tym wypadku jednak trudnym i łatwym, bo opisywanie brzmienia muzyki jest trudne, ale nie gdy zachodzi sytuacja sprowadzania wszystkiego do wspólnego mianownika. A taka tutaj zaszła, wszelako nie od razu. Najpierw z lampami sprzedażowymi już grało pierwszorzędnie, i nawet jeszcze przed wygrzaniem, potem był etap z Western Electric – nadzwyczajnej precyzji i transparencji, ale trochę bez powabu i czaru, potem wkroczyły Stradi, i mimo że początkowo nie do końca miały otwarte soprany, od razu mnie ujęły. Na koniec Sylvanie zastąpiły Psvane i znakomitość się dopięła.

Susvara Unveiled

      Wszystko to działo się przy słuchawkach Susvara Unveiled, które na wszelki wypadek wstępnie skonfrontowałem z Susvarami OG – i nie, moim zdaniem Unveiled lepsze, nie pomyliłem się w recenzji. Envy też tego dowodził, mimo iż owe pierwotne to też fenomenalne brzmienie, o którym już za chwilę. Za chwilę, bo postanowiłem, odwrotnie niż zazwyczaj, zacząć opisywanie od słuchawek najlepszych, sytuacja na to zasługiwała. Na miejscu tego Envy stawały poprzednio dwa dCS i inne znakomitości techniczne, faktem też, że nie miały okazji popisywania się z nowymi Susvarami. To biorąc na ich obronę powiem, że żadne wcześniejsze brzmienie przy komputerze nie wywarło na mnie tak dobrego wrażenia, żadne nie było tak urzekające i perfekcyjne zarazem, jak to od Envy obsadzonego lampami Stradi S300B i Sylvania JAN-CHS 6SN7 VT-231 ze słuchawkami Susvara Unveiled. Jedyne chlubne wyjątki to też z tymi Susvarami grający podrasowany Wells Audio Headtrip II[8], który grał jeszcze lepiej, oraz czym innym epatujące brzmienie od Spirit Torino Valkyria.

     A teraz będzie unik, jednakże taki słuszny. Dawno temu, nie pamiętam w której recenzji, najpewniej też w niejednej, ale bodaj żadnej z ostatnich, zwracałem uwagę na to, że jest takie najważniejsze przejście w audiofilskim słuchaniu – moment, w którym przestaje się pytać jakie jest to czy tamto, bowiem to nie tylko zbędne, ale wręcz nie na miejscu – zabierające czas zbyt cenny, by na cokolwiek go tracić. Całkowite zespolenie słuchacza z muzyką w podziwie dla jej brzmienia i skrajnym rozbudzeniu emocji: owszem, można tego doznawać niekoniecznie na szczytach technicznych, ale lepiej na szczytach. Bo nie na szczytach takie zapamiętanie może być przerywane migawkami zdawania sprawy, że to czy tamto mogłoby być lepsze, a tu już tego nie ma, migamy tylko by potwierdzić, że całość w pełni zadowala.

      Odnośnie tego niebagatelna dygresja, że takie zapamiętanie w poczuciu całkowitego spełnienia może być natychmiastowo burzone w razie wchodzenia w kontakt z brzmieniem od tego doskonalszym. Słuchamy i wydaje nam się, że lepiej być nie może, a potem okazuje się, że może, i to jak. Nie ma ostatecznego ideału, takim żywa muzyka w wydaniu największych mistrzów, ale tak niestety się składa, że nie ma teraz pianisty rangi Hofmanna czy Busoniego, nie ma też skrzypków miary Hiefetza albo Menuhina, nie napotkamy takich choćby obejść cały świat dookoła. Żadna też wokalistka nie zbliża się miarą wykonawczą do przeszywającego dramatyzmu koncertów Ewy Demarczyk, sopranistka do skali Marii Callas[9], wiolonczeliści do klasy Jacqueline du Pré i Mścisława Rostropowicza. Z tego powodu wartość nagrań dramatycznie przyrasta, a nie wyłącznie dlatego, że cały świat nie może bezpośrednio uczestniczyć w koncertach, a transmisje z koncertów to lipa. W tej sytuacji – niby banał, ale warto pamiętać – sprzęt muzyczno-odtwórczy o jakości szczytowej to bardzo cenne narzędzie o wymiarze duchowym. Takim narzędziem bez wątpienia aparatura opisywana: dla porządku raz jeszcze wymienię: wzmacniacz Feliks Audio Envy Performance z lampami Stradi S300B i Sylvania JAN-CHS 6SN7 VT-231 plus słuchawki Susvara Unveiled opatrzone kablem Tonalium.

    Nie wiem, czy warto tracić czas, mitrężąc klawiaturę, dla przywołania opisu poszczególnych cech tego brzmienia. Wszystkie były najwyższej jakości, wszystkie jakie można notować. Dynamika, barwa, poryw, czystość i bezpośredniość; emocjonalne rozbuchanie, żywość, dźwięczność, głębokość, same głosy i echa. Ale ponieważ w recenzji interkonektu Kondo niedawno napisałem, że w odniesieniu do stylu odtwórczego (a wszak zawsze jest jakiś) każdorazowo musimy mieć coś za coś, zgodnie z nienegowalną ideą fizyczną i poznawczą autorstwa Heisenberga, głoszącą że nie można mieć wszystkiego naraz w maksymalnej doskonałości – za tym podążając trzeba zaznaczyć, że stylistyka OTL wzmacniacza Feliks Envy większy nacisk kładła na moc, dynamikę i siłę oddziaływania, niż delikatność, intymność, ciepło i melodyczną słodycz. Te rzeczy w większym stopniu dają wzmacniacze non-OTL, których już prawie nie ma; wszyscy wolą przez transformator, bo tak po prostu jest łatwiej[10]. Co nie znaczy, że Envy tych non-OTL specjałów nie oferował w dobrym gatunku, ale wyżywał się bardziej w czym innym, wolał szybkość od rozmarzenia, witalność od słodyczy.

Susvara

     Pierwotna wersja Susvar, tak fetowana przez twórców wzmacniacza, wisząc na końcu tego samego kabla Tonalium okazała się darzyć brzmieniem ciemniejszym, cięższym, wolniejszym i spokojniejszym. Nie aż tak dojmująco bezpośrednim, tak szybkim i tak transparentnym, nie tak też wyśrubowanym sopranowo i sumarycznie realistycznym. Bez wątpienia było to słabsze brzmieniowo od ich prezentacji przy podrasowanym Wells Audio Headtrip II; niestety się nie pomyliłem, one potrzebują potężnej mocy. Bez niej nie są wprawdzie ospałe, ale są za spokojne, nie powodując u słuchacza takiego strzału adrenaliny. Nic w tym nie ma dziwnego, wszak nawet przy ViVa Egoista i jego osiemnastu watach nie ożywiały się maksymalnie; ten stan odnotowałem wyłącznie przy swej końcówce mocy (2 x 25 W), EAR Yoshino V12 (2 x 50 W) i owym Wellsie Headtrip, również dającym 50 W. Te waty dawały szybkość, dynamikę i pulsację, przetworniki bez mała przy nich się „gotowały”, membrany pulsowały jak szalone. Tutaj aż tak nie było, chociaż dużo nie brakowało, można było dochodzić do wniosku, że jest to już granie szczytowe, ale Unveiled to negowały. Minimalna mgiełka cienistej gęstości nasączała nie całkiem transparentne pod jej obecność medium, a dźwięk odrobinę snuł się, nie był aż taki żwawy. W zamian było gładziutko, ciepło i bardzo miło, a nie tak energiczny bas miał mimo to głębię zejścia i mocne uderzenie. Analogowość w świetnym wydaniu i przekonująca jakość dotyku gatunkowej materii brzmienia, jedynie sopranowe otwarcie cokolwiek powściągnięte, nie takie „dzikie” prawdziwością, tylko wyraźnie „oswojone”.

Final D8000 PRO Da Capo

    Takiego powściągnięcia flagowe Final nie miały, szybowały jak srebrne strzały i tak samo niezwykłą otwartością przywoływały realizm – realizm bez złagodzeń. Sceniczny obszar działania od obu Susvar miały większy i też działo się u nich to, co nazwałem „gotowaniem się” przetworników. Bezpośredniość zupełna i pasmo po obu stronach maksymalnie otwarte, ale zarazem predyspozycja do ukazywania tego, gdzie czają się w nagraniach zniekształcenia basowe. Dobrze nagrane niskie rejestry produkowały się bez zarzutu, a nawet więcej – były potężne i wyjątkowo rozdzielcze. Natomiast w przypadku gorszych, ale takich przy innych słuchawkach uważanych za całkiem niezłe, zjawiały się basowe muldy, których rozbicie na składowe i zmuszenie do należytej artykulacji okazywało się niemożliwe.[11]

    Całość jawiła się jako fascynująca i stanowiąca przeciwieństwo stylu pierwotnych Susvar – lekko podniesiona tonalność, pienistość w miejsce wygładzania, prędkość a nie spowolnione pląsy, ekscytacja w miejsce spokoju. A przede wszystkim otwartość, transparentność i bezpośredniość nie gorsze niż u Unveiled, jedynie aspekt melodyczny, utrafienie w tonalność i dociążenie nie tak aż perfekcyjne. Za to ekstensja, dotyk, żywość samej muzyki i ożywienie przestrzeni, podobnie jak rozbuchana echowość i całościowe robienie wrażenia na poziomach absolutnie szczytowych. Do tego jeszcze delikatność i kruchość w popisowym rozkwicie, a wszystko to wbrew temu, że moc niepasująca i w skutek tego więcej głębi przestrzeni niż głębi samego dźwięku, aczkolwiek ta głębia brzmienia też jak najbardziej w porządku. Final D8000 PRO Da Capo to bowiem słuchawki planarne uczynione przez twórców maksymalnie łatwymi napędowo, tak żeby można było grać z nich na pełny regulator nawet z przeciętnych urządzeń przenośnych. Z kolei Feliks Envy to wzmacniacz 300B, a więc naprawdę mocny, a jego trzyzakresowy układ dopasowania impedancji nie działa tak skutecznie jak w Cayin HA-300, więc to nie do końca prawda z tą jego przydatnością dla łatwych, wymagających mikrej mocy słuchawek. Już dla tych Final był za mocny, wyciskał z nich aż za dużo, jeszcze gorzej się to przedstawiało w przypadku Ultrasone Tribute 7 – tych już się słuchać nie dało w ogóle, a nie jedynie w kategoriach high-endowego brzmienia. Nie wypadły również za dobrze Fostex TH1100RP i Spirit Torino Pulsar, zacząłem starać się o Valkyrie, których moc nic nie krzywdzi, skoro tak znakomicie grały przy 18 W ViVa Egoista.

Dan Clark Audio STEALTH

   Jasnym zarazem było, że problemów odnośnie niepasowania mocy nie będą miały HEDDphone Two GT ani planary Dana Clarka, jedne i drugie chcące tej mocy możliwie jak najwięcej. Jasność ta przy praktycznym sprawdzeniu okazała się całkiem jasna, przy czym oprócz dopasowania mocy dopasowały się style. Dan Clark Audio STEALTH to słuchawki z przechyłem ku szczegółom, którymi sypią garściami. Nie więcej ich co prawda dają od Susvar ani Final, ale przy ekspozycji mocniejszej i bardziej kontrastowym oświetleniu na przebiegu wektora czarny bas – srebrny sopran. Dlatego łatwo może się zdarzyć, że utopi się w tych szczegółach i w tym jaskrawym oświetleniu finezja melodyczna i powiązane z nią aspekty czaru, ciepła, bliskości i siły nawiązywania kontaktu. Lampy S300B Stradi nie miały jednak problemu z dawaniem sobie z tym rady – zjawił się lekki powiew ciepła, światło zostało stonowane do przyjemnej miękkości, melodyka wyszła z ukrycia i nawiązała bliski kontakt. Żadnej z niczym przesady, żadnego niedosytu, trójwymiarowość jak należy, a przy tym tempo, dynamika, poryw, na zawołanie ogromne scenerie, dotyki tysiącami czułków, igranie drobin w przestrzeni. Świetne złączenie metafizycznej alienacji z biologizmem i emocjami towarzyszącymi ludzkim kontaktom, a wypadkową tego czar – żadne tanie czy średnie słuchawki takich połączeń nie dają.

HEDDphone Two GT

      Szczególnie byłem ciekaw dopasowania przetworników AMT do wzmacniacza na 300B; co też da się z nich wycisnąć przy mocy akuratnej dla nich? Powiem tak – faktem jest, że nie miały jeszcze HEDDphone okazji grać poprzez kabel Tonalium z rodowanym wtykami Aeco poprawiającymi transparencję, ale pomimo że też ważne, na pewno nie to było najważniejsze. Bezpośredniości tak całkowitej jak z Unveiled i Final wprawdzie nie pokazały, ale była nieznacznie mniejsza, tak może o kilkanaście procent. Za to walory melodyczne na najwyższym poziomie: otaczanie muzyką i wyczuwanie rytmu, idealnie utrafiona tonacja, wykonawcy na wyciągnięcie ręki, a przede wszystkim to, czego wcześniej z nimi w takim stopniu nie doświadczyłem – połączenie wokali pozbawionych najmniejszych przymieszek pogłosowej obcości z potęgą brzmienia, uderzającym potęgą basem i przestrzennymi ogromami, a zwłaszcza sopranami jak ze snu. Trójwymiarowymi referencyjnie i zdolnymi szybować do niebosiężnych rewirów; jak bas z Ultrasone Tribute 7 potrafi zalewać całą przestrzeń czarnymi chmurami grzmotu, tak soprany z HEDDphone Two GT napędzanych Envy też całą przestrzeń zatapiały. Soprany tak trójwymiarowe, że aż nie smukłe, mimo iż szybujące do maksimów. Wszechobecne i wyjątkowo piękne, wyjątkowo też miłe w dotyku.

Sennheiser HD 600

      Wiedziałem, że z tej dużej mocy nic nie będą sobie robiły klasyczne Sennheisery, ich impedancja 300Ω to najzupełniej wystarczające zabezpieczenie przed nadmiarem energii. I oczywiście poszły bez zarzutu, tak jak to one potrafią: ściemniona aura, melodyka, całościowe widzenie muzycznych spektakli, eleganckie soprany, niezgorszy bas. Przekonująca śpiewność i zwłaszcza wciągający słuchacza klimat uczestniczenia w czymś niecodziennym, a nie takie sobie po prostu granie jak z przenośnego radyjka, tyle że trochę lepsze. To są słuchawki z klasą i swoim własnym stylem, wszystko to przy Feliks Envy dokładnie było słychać.

AudioQuest NightHawk

    Już miałem po nie nie sięgać, bo ich impedancja nie broni, lecz pomyślałem sobie, że słuchawki tej rangi świetności melodycznej być może sobie poradzą. Intuicja mnie nie zawiodła, faktycznie sobie poradziły. Grały czysto i jak zawsze śpiewnie, grały wśród transparencji medium i nasyconych kolorów. Powiedziałbym, że wypadły lepiej od Sennheiserów dzięki właśnie większej czystości i bardziej precyzyjnej rzeźbie dźwięku, która nawiązywała do mistrzowskiej wstęgowych RAAL Immanis. Ceny oraz przedziały mocy słuchawek i wzmacniacza raczej nie pasowały, ale jak nieraz w życiu bywa, niepasujące się dopasowało.

 

[8] Min. z lepszym zasilaczem.

[9] https://www.youtube.com/watch?v=2WfoLeJo35g zwłaszcza finał.

[10] Mniej walki ze zniekształceniami.

[11] Zjawisko było silniejsze zaraz po przystąpieniu słuchawek do pracy, po kwadransie rozruszane membrany radziły sobie z tym lepiej, ale nie w sposób ostateczny.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

29 komentarzy w “Recenzja: Feliks Audio Envy Performance

  1. miroslaw frackowiak pisze:

    Za 30.000zl to juz mozna kupic wzm integre, ktora oprocz napedzania sluchawek tak samo napedza swietnie kolumny glosnikowe,to zmarnowana szansa dla tego wzmacniacza ,aby byl w pelni wykorzystany dla audiofila.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      A na co komu integra, z jej bardziej rozbudowanymi trafami, dodatkowym przełącznikiem trybu pracy i odczepami głośnikowymi, jak nie ma i nie chce mieć kolumn? Woo Audio robi swój 300B w wersjach samego słuchawkowca i takiego samego modelu ale z dodaną obsługą głośników, ten drugi kosztuje znacznie drożej.

      1. miroslaw frackowiak pisze:

        Mowilem o cenie,ze tyle powinna kosztowac inegra a nie sam wzm sluchawkowy….czyli jest za drogi!

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Dokładnie na tych samych czterech lampach nowy Auris Headonia kosztuje od Envy dwa razy więcej, a nie ma takiej wysmakowanej, unikalnej drewnianej obudowy. Gdyby można było ustalać ceny urzędowo, nie byłoby tego rodzaju wahań, ale był kiedyś taki system polityczny, który ustalał, i nie za bardzo się sprawdził. Na koniec został u niego na półkach sam ocet. Dość wymowne, nieprawdaż?

  2. AudioFanX pisze:

    Piotrze świetna recenzja. Nie spodziewałam się, że aż tak duży zachwyt wzbudzi u Ciebie Envy Performance. Ciekawe jak bardzo podbił by Twoje obecne wrażenie mój Envy AE 25. Tak, ten jeden z 25 egzemplarzy ultra ekskluzywnej wersji „Anniversary”. Prawdopodobnie nadal jedyny w PL za co jestem firmie Feliks Audio bardzo wdzięczny, bo lista chętnych nabywców z całego świata była kilka razy większa niż 25. 😉

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Wypada wierzyć, że Anniversary jeszcze lepszy. Pogratulować posiadania, to niewątpliwie rzadki motyl, choć bardzo, bardzo drogi.

      1. AudioFanX pisze:

        Jest drogi, ale poza wyjątkowością jubileuszowej jednostki Envy AE byłem w 100% przekonany, że warto w ten sposób wspierać wyjątkową naszą Polską rodzinną firmę.: 😉

      2. AudioFanX pisze:

        Envy AE, które posiadam to genialny wzmacniacz! Używałem przez dwa lata Envy Performance i moim zdaniem różnica po przejściu na AE 25 jest istotna – mocno poszerzone pasmo (to wpływ głównie nowych trafo z amorficznym rdzeniem), szczegóły uwypuklone, jednocześnie wzmacniacz brzmi mniej tranzystorowo, bardziej przejrzyście a jednak przyjemniej. Do tego bardzo ciche. w polaczeniu z Elrogiem ER300B lub TM, jednak TM są dość kruche. Doświadczyłem TM w moim AE. 🙂

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Ale Envy Performance zupełnie nie brzmi tranzystorowo z dobrymi 300B.

  3. Sławek pisze:

    Piotrze, swego czasu recenzowałeś Lucarto audio Songolo HPA 300 SE. Jak on się ma do tego Envy?
    Bo róznica wcenie spora, Envy prawie 3 razy droższy?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Bez bezpośredniego porównania w niuanse nie mogę wchodzić, ale przy optymalnych obsadach lampowych (z grubsza rzecz jasna biorąc) poziom jakościowy i emocjonalnego oddziaływania jest mniej więcej ten sam.

      1. Piotr+Ryka pisze:

        Należy jeszcze dodać, że Lucarto oferuje cały szereg ulepszeń, które się bezpośrednio dogaduje i które sobie kosztują. Dokładnej listy ani cennika nie znam, ale lista jest chyba dość długa.

        1. Sławek pisze:

          Czyli tak na start to wygląda na to, że Lucarto może mieć lepszą relację cena/jakość.
          A jest jeszcze niedawno zrecenzowany choć tranzystorowy Divaldi w wersji piątej, miałem przyjemność go krótko słuchać na AVS i fajnie grał, a jest najtańszy z tego grona…

          1. Piotr+Ryka pisze:

            Divaldi jest bardzo dobry, ale nie aż taki jak Songolo czy Envy obsadzone najlepszymi lampami.

  4. Piotr+Ryka pisze:

    Tymczasem po cichutku przydreptuje na rynek nowa seria od Final, której zwiastunem model DX6000.

  5. Piotr pisze:

    Jakby porównać przenośny Astell Kern Sp 3000 i super nieprzenośny Envy to co by Pan powiedział, jest duża różnica w brzmieniu na korzyść Feliksa czy nie bardzo ? Który powinien lepiej się zgrać z Utopiami 22 czy HD800 ?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Envy przy którejś z najlepszych obsad lampowych i gatunkowym odtwarzaczu albo DAC podpiętym pasującym interkonektem zagra lepiej, ale różnica nie będzie na tyle duża, żeby za nią umierać. Będzie umiarkowana, wstecznie tolerowalna.

      1. Piotr pisze:

        Rozumiem – dziękuje, w tej chwili korzystam zamiennie z Questyle Fifteen oraz Feliksa Euforii Evo czy Astell lub Envy będzie krokiem do przodu ? czy raczej skupić się na innych elementach toru ?

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Astel raczej nie, Envy z dobrymi lampami tak. A jakie inne elementy są w użyciu?

          1. Piotr pisze:

            Są to Eversolo Dmp A8 z Utopiami 22 i Hd 800. Podobno oryginalny Astell Sp 3000 łapie jakąś wybitną synergie z Utopiami.

          2. Piotr+Ryka pisze:

            Czy z Utopiami Astell SP3000 łapie, tego nie wiem, nie miałem okazji sprawdzić, ale z HD800 na pewno – ta para była wyjątkowo zgrana. Nie ma powodu sądzić, że z Utopia 2022 nie będzie równie dobrze bądź jeszcze lepiej, niemniej lampowe – wielko-lampowe – Feliks Envy czy Lucarto Songolo potrafią dać od najlepszego nawet DAP-a trochę więcej w mierze poetyki brzmienia; pytanie czy dla tego trochę warto aż tyle wydać. To będzie zależało od możliwości finansowych, cierpliwości w doborze lamp i przede wszystkim żądzy osiągania maksimów – czy niezaspokojona psuje życie, czy można ją zlekceważyć i o niej zapomnieć.

  6. Piotr+Ryka pisze:

    Skończyłem właśnie pisać recenzję Fostex TH1000 RP, jutro pojadą się fotografować. Dziś przyjechały Final DX6000, a na wyciągnięcie ręki leżą ZMF Caldera. W życiu nie miałem u siebie tylu słuchawek.

  7. Adam M. pisze:

    👍
    Fajnie będzie poczytać.
    Wesołych!

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Dziękuję i nawzajem.

  8. Piotr+Ryka pisze:

    A propos tych kolejnych recenzji nietanich słuchawek – ich rynek jest tak duży, czy może nadzieje producentów?

    1. Sławek pisze:

      Nadzieje producentów. Tyle drogich modeli słuchałem już na AVS, a z dużą przyjemnością wracałem zawsze do moich HiFiManów HE-1000se, a nawet do QUAD ERA-1.
      Jedynie elektrostaty Kingsound mnie oczarowały, ale nie na tyle bym miał cały zestaw wymieniać lub fundować sobie dodatkowego mebla w postaci energizera.
      Natomiast polityka cenowa HiFiMana może o zawał przyprawić tych co kupili drogo, np. Audivina była początkowo po około 13 tys. PLN, teraz nówki w pudełku można za 3 tys. wyhaczyć…

      1. Piotr+Ryka pisze:

        A tu jeszcze w kolejce takie: https://www.nurheadphones.com/

        1. Joas pisze:

          A kto ma je w dystrybucji??

          1. Piotr+Ryka pisze:

            Jeszcze nikt. Audeos się przymierza.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

© HiFi Philosophy