Recenzja: ESA Credo Stone

   Warszawska ESA to jeden z najbardziej zasłużonych polskich producentów kolumn. Powstała w 1991 roku i pod kierunkiem twórcy, znanego ze spotkań na AVS maestro Andrzeja Zawady, tak samo jak przed laty prowadzi z powodzeniem ożywioną działalność. Zmagać się przy tym musi zarówno z niewiarą sprzedających i ich zaangażowaniem w umowy dystrybucyjne z producentami zagranicznymi, jak i wywodzącą się jeszcze z poprzedniego ustroju tą samą niewiarą u kupujących w jakość wyrobów krajowych. Na szczęście z biegiem lat, z biegiem dni ta niewiara się zmniejsza, a nawet przeistacza w trend odwrotny, który wprawdzie nie jest jeszcze wiodący, ale że polskie może być dobre, a nawet może najlepsze, to już do wielu dotarło, i ze swej strony ESA robi wszystko, by trend ten się umacniał.

W jej aktualnej ofercie widnieje dziewięć pozycji, a my zajmiemy się dziesiątą; widoczną tam w innej formie, jako model ESA Credo 3 Illuminator, który kosztuje dwadzieścia osiem tysięcy i jest konstrukcją dwu i pół drożną. Taką samą jest na razie niewidoczny nasz tytułowy Credo Stone, ale zarazem nie taką. Przy identycznym pokroju i takich samych głośnikach ma w środku inne okablowanie i inną całą obudowę. A ściślej inny jej surowiec, bo kształtem i wielkością nie odbiega. Za to odbiega ceną, kosztując aż sto czterdzieści tysięcy… I nie jest samodzielnym produktem Esy, tylko owocem współpracy z także warszawską firmą Metrum Lab.

O rety! – zawołacie. Jakże z samego surowca aż taka cenowa różnica?! Lecz pytającym o to proponuję kupić małżonce miast obiecanej złotej bransoletkę z mosiądzu. Myślę, że po powrocie ze szpitala i rehabilitacji nie będą już zadawali podobnie głupich pytań.  Tym bardziej, że w przypadku głośnikowej kolumny taki lepszy surowic nie wyznacza jedynie większej trwałości i prestiżu, tylko przede wszystkim lepsze, w tym wypadku dalece lepsze, własności użytkowe. A brzmienie nie jest kwestią kompromisu dla audiofila z krwi i kości, choć oczywiście życie to wieża ciśnień, którym nieraz trzeba ulegać. Tym przeto walka zaciętsza o każdy milimetr jakości:  – W czym ulokować audiofilskie środki, by przynosiły procent największy w postaci klasy brzmienia?

Do zażartego współzawodnictwa z całą światową ofertą o audiofila szczytowego staje ESA bez kompleksów, czego ta wstrząsająca cena najlepszym jest wyrazem. Bo za takie pieniądze można grymasić i przebierać w głośnikach bardzo już ekskluzywnych wszelakiej maści technicznej i narodowej proweniencji. Tym bardziej więc chapeau bas, przynajmniej za odwagę.

Kolumny przyjechały już kilka tygodni temu, ale tym razem to nie ja się spóźniam z recenzją, a producent z dostawą. Bo gdzieś tam wędrowały, gdzieś były prezentowane – nie będę dociekał gdzie i komu. Dość na tym, że to jedyny jak na razie egzemplarz, będący rezultatem konfrontacji konstrukcji wcześniejszej, włożonej w obudowę MDF, z nowego typu wynalazkiem, jakim jest ten drogi surowiec. Aż na tyle okazał się lepszy, aż taką jakość wnosić, że zwykłą (choć wielowarstwową i maksymalnie utwardzaną) skleję pogrążył całkowicie. W efekcie czego maestro Zawada wraz z właścicielem Metrum, inżynierem Andrzejem Grochowskim, podjęli męską decyzję, szarpiąc się na te sto czterdzieści. Kosztowny ów eksperyment miał być u mnie już w marcu, ale do maja mu zbiegło; i w sumie nic straconego, i tak byłem zajęty. W tym kolumnami jeszcze droższymi, większymi też i cięższymi, czyli summa summarum pod strzechą pana recenzenta zagościł kolumnowy dobrobyt. Ale te większe to Włoszki, a my tu optujemy za produkcją rodzimą. I na tej kanwie odnotujmy, że kolumny szczytowe w wielu miejscach u nas powstają – że wspomnę o Destination Audio, TR Studio i Avatar Audio. A teraz się okazuje, że także na łonie Esy przy współudziale Metrum Lab. Dobrze zatem, że miejsc tych tyle, a teraz bierzmy się za szczegóły.  

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

11 komentarzy w “Recenzja: ESA Credo Stone

  1. Paweł pisze:

    Recenzja opisana w kwiecistym stylu (jak zawsze bardzo wciągającym). Mnie jednak brakuje tutaj konkretów. Jeśli produkt plasuje się przynajmniej cenowo w hi-end i producent proponuje „przełomowe” technologie dla bezstronności recenzji produktu w tym budżecie z chęcią zobaczyłbym pomiary. Jeśli obudowa jest rzeczywiście sztywna możnaby badanie jej wibracji przeprowadzić za pomocą akcelerometru i załączyć wykres przebiegu częstotliwości przy odpowiednim napięciu sterującym. Dodatkowo sztywność obudowy to jedno o drgania całego zestawu przy tylu membranach biernych to drugie więc możnaby wtedy ocenić inżynierskie podejście do całego projektu. Wykres przebiegu częstotliwości na kilku osiach też byłby przydatny bo podsumowanie „nieznaczna nadaktywność sopranowa” jest zniechęcająca bo sugeruje nieliniowość. Tak się składa, że użytkuję japońskie kolumny w podobnym budżecie, których obudowa w dużej części jest zbudowana z jednego elementu będącego odlewem z masy syntetyczej podobnej do corianu (blaty kuchenne dupont) i takie technologie jak w ESA są już stosowane od kilkunastu lat przy produkcji kolumn hi-end. Pomiary o których wspomniałem i jeszcze wiele innych redakcja stereophile wykonuje przy sprzęcie z wyższej półki cenowej.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Z takimi postulatami trzeba się zwrócić do Esy, albo do redaktora Andrzeja Kisiela z magazynu AUDIO.

  2. Paweł pisze:

    Panie Piotrze, można się oczywiście zwrócić do w/w wskazanych ale to Pan pisze recenzje w sposób sprawiający radość z ich czytania oraz przywołuje Pan dużo przykładów (porównań) co pozwala jakoś w przybliżeniu spozycjonować recenzowane produkty

    1. Piotr Ryka pisze:

      Zająłem wobec pomiarów sprzętu audio stanowisko zewnętrzne, to znaczy korzystam oczywiście z danych producenta i czasem odnoszę się do cudzych poglądów powziętych z jakichś prywatnych pomiarów, jednakże opinię o danym urządzeniu czy akcesorium wyrabiam sobie wyłącznie na podstawie jego cech użytkowych, całkowicie z pozycji użytkownika. Jedyne pomiary prowadzę własnymi uszami i są one całkiem subiektywne, ale słuchanie muzyki też jest takie. Dzięki czemu zachodzi pełna synergia pomiędzy metodą a poszukiwanym rezultatem, przynajmniej moim zdaniem. Obiektywizujący w tym wszystkim pozostaje jedynie czynnik kontekstowy – porównywanie z wyrobami konkurencji. Ważniejszy według mnie o wiele od pomiarów, bo przykładowo szczytowe kolumny Avatar Audio w papierach mają górę pasma kończącą się na 20 kHz, podczas gdy odsłuchowo są to jedne z najlepszych i najbogatszych sopranów w ogóle.

  3. jafi pisze:

    Zmartwiło mnie zdjęcie podłączenia kabli kolumnowych i zworek do tych kolumn. Jeśli masz Piotrze jeszcze kolumny u siebie, to podłącz proszę kable kolumnowe do terminali nisko-średniotonowych, a zworki od tych dolnych do górnych. Powinno być lepiej tzn. mniej „bałaganu” na scenie.
    Swoją drogą ciekawe, czy te zworki dostarczone przez producenta mają zaznaczony kierunek?
    Na pewno można znaleźć lepszy kierunek, ale czy jest takie oznaczenie?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Oznaczenia brak, działałem na wyczucie. Metoda mieszanych podłączeń zwykle dobrze się sprawdza, ale być może proponowana jest lepsza. Kolumny jeszcze są i będę jeszcze ich słuchał, ale w tej chwili na stanowiskach stoją inne.

    2. Paweł pisze:

      Potwierdzam postulat jafi, w moich kolumnach (przy 2 parach zacisków) producent w instrukcji wskazuje aby kable single wire podłączyć do terminali LF (nisko-tonowych) w celu uzyskania maksymalnej jakości.
      W moich poprzednich kolumnach, które miały tri-wiring też wskazywał konieczność podłączenia kabla głośnikowego do zacisku średniotonowego i zakazywał łączenia na skos.
      Co do kierunkowości zworek są tak krótkie i raczej z wysokiej jakości przewodnika(pojedyńczy kryształ), że chyba kierunkowości nie da się usłyszeć (powinno to być podane przez producenta).

      1. jafi pisze:

        Ależ da się określić kierunkowość zworek, tym bardziej, że sam produkt i jego cena zawieszają wysoko poprzeczkę. Z mojego doświadczenia wynika, że kierunkowość ma „pierwszeństwo” przed jakością przewodnika określaną ilością N po przecinku.

      2. Piotr Ryka pisze:

        Zasięgnąłem informacji u źródła. Zwory nie mają oznaczenia kierunku, ponieważ nie są kierunkowe. Zarazem producent jest bardzo zadowolony z faktu użycia krzyżowego podłączenia kolumn, ponieważ testował wszystkie i to mu wypadło najlepiej.

  4. Paweł pisze:

    Panie Piotrze poczekam na Pana test kabli tego producenta.
    Używam raczej dobrych /sprawdzonych kabli z wyższej półki tj. Hijiri HGP Million, Verastarr (ten producent nie ma kierunkowości w kablach), Acoustic Zen itp. w zależności które źródło i który tor (stereo czy słuchawki). Jeśli napisze Pan, ze rzeczywiście jest duża pozytywna różnica to rozważę ich testowanie.
    Cena kabli metrumlabs wydaje się raczej wygórowana za produkt, w którym użyte materiały raczej pochodzą z produkcji ogólnie dostępnych komponentów i podlega jedynie jakimś procesom (postarzania?) oraz konfekcji (tutaj umiejętności są rzeczywiście ważne) lub innym objętym zapewne tajemnicą handlową.
    Współpraca podjęta z tak renomowaną marką jak ESA to chyba promocja dla metrumlabs.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Mają dostarczyć, zobaczymy. Wysłałem też parę własnych, które mam podwójne, do sprawdzenia rezultatów tego uszlachetniania. Porówna się poprawiane z niepoprawianymi i będzie wiadomo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy