Recenzja: ENIGMAcoustic Dharma D1000

enigma-acoustic-dharma-d1000-hifi-philosophy-008   Słuchawek w ogóle, a znakomitych w szczególe, mamy od jakiegoś czasu zatrzęsienie – i aż nudne się staje pisanie do ich  recenzji wstępów. Moda na słuchawki zalała świat i każdy młody, a także wielu drugiej i trzeciej młodości, użyteczności ich żąda. Atoli teraz powstaje wstęp do recenzji takich, które w sporej mierze od pozostałych są inne i pod tym jedynie względem analogiczne, że oczywiście też świetne, a nawet jeszcze bardziej.

Powody swojej świetności każde co ambitniejsze słuchawki wyliczyć potrafią bez zająknienia, tak więc i te na zawołanie mogą. Są lepsze, ponieważ to hybryda; i to nie byle jaka, w wysokim stopniu innowacyjna.  Wyjątkowo rzadki przypadek połączenia przetwornika dynamicznego z elektrostatycznym, mający w przedziale najwyższej jakości jeden zaledwie precedens – pochodzące z lat 80-tych AKG K340. W nich także elektrostatyczny przetwornik był tweeterem, a dynamiczny odpowiadał za resztę pasma, ale po kolei.

Zacznijmy od tego, że w słuchawkach znalazło się miejsce dla prawdziwej innowacji a nie tylko specyficznego połączenia, czyli dla innowacyjnego przetwornika wysokotonowego Sopranino, wymyślonego i skonstruowanego przez firmę ENIGMAcoustic jakąś dekadę temu. Pozwala on wykorzystywać technologię elektrostatyczną bez specjalnego polaryzatora, czyli tego regularnie widywanego z elektrostatycznymi słuchawkami specjalnego wzmacniacza; „Energizera”, jak to nazywa Stax. Analogicznie jak u tych też hybrydowych AKG, a inaczej niż u Staxa, Sennheisera, Kossa i pozostałych twórców słuchawek w całości elektrostatycznych, są to więc nauszniki pod zwykły wzmacniacz, taki sam jak dla każdych jednych ortodynamicznych czy dynamicznych. Powód jest prosty – specjalna membrana Sopranino nie potrzebuje wysokonapięciowej polaryzacji, jednakże dzieje się to kosztem przenoszenia jedynie bardzo wysokiej częstotliwości, poczynając od dziesięciu tysięcy herców. Czyni to wykonanie z niej szerokopasmowego przetwornika niemożliwym, a więc niemożliwe też są oparte jedynie o Sopranino słuchawki.

Ów Sopranino powstawał z myślą o kolumnach, a fundusze na wdrożeniem go u słuchawek pozyskano coraz popularniejszą ostatnio metodą zbiórki internetowej. Sama technologia jest określana skrótem SBESL™ (Self-Biased Electrostatic technology), a jej wynalazcą, jak wspomniałem, niewielka i zgodnie z nazwą „Enigma” tajemnicza firma, mająca siedzibę w Irvine w Kalifornii. Adres widniejący na witrynie internetowej to jednak tylko kontakt pocztowy a nie siedziba przedsiębiorstwa, którego lokalizacja i rozmiar pozostają nieznane. Cała oferta tajemniczej ENIGMAcoustic, której położenia geograficznego nie udało się zlokalizować nawet rodzimym recenzentom amerykańskim, to tweeter Sopranino, wykorzystujący go podstawkowy głośnik dwudrożny Mythology M1, recenzowane właśnie słuchawki Dharma D1000 oraz dedykowany im niewielki wzmacniacz lampowy Athena A1. Tym wzmacniaczem niestety nie dysponowałem, tak więc jak wyobraża sobie brzmienie własnych słuchawek producent pozostało w domyśle.

Dharmy pojawiły się po raz pierwszy wiosną 2015 na CES w Las Vegas, a na europejskiej arenie tego samego roku w Monachium. Dopiero teraz zyskały jednak polską dystrybucję (Audiomagic), od której je otrzymałem. Stanowią już zatem regularną ofertę rynkową a nie wyniuchaną przez recenzenta ciekawostkę, co faktu nie zmienia, iż wciąż pozostają tajemnicze. Ambicje mają przy tym nieliche, skoro Dharma oznacza w religii hinduistycznej (od której przejął to pojęcie także buddyzm) samą prawdę ostateczną. Mają to być w takim razie (któreż to już?) słuchawki brylujące pod względem prawdy brzmieniowej, nieskazitelnie wręcz prawdomówne. Zapewniać ma im to elektrostatyczny tweeter Sopranino, a także najwyższej klasy przetwornik dynamiczny…

Budowa

Do naszej redakcji trafił niezwykle ENIGMAtyczny gość.

Do naszej redakcji trafił niezwykle ENIGMAtyczny gość.

   Tym samym wkroczyliśmy na teren technicznych konkretów. Całościowy pomysł konstrukcyjny przejęły Dharmy od pierwowzoru, czyli owych zamierzchłych AKG K340, które przed pojawieniem się modelu K1000 były flagowcem sławnej firmy. Niemniej konkretne rozwiązania okazują się inne. W K340 impedancja wynosiła 400 Ω, a punkt podziału między przetwornikami zawieszono na wysokości 4000 Hz, poniżej której to wartości dźwięk obsługiwał centralnie położony niewielki przetwornik dynamiczny, na obwodzie którego symetrycznie rozlokowano sześć okrągłych „plastrów” elektrostatycznych, obejmujących obsługą zakresem 4 – 25 kHz. W Dharmach wygląda to całkiem inaczej i analogiczna jest jedynie centralna lokalizacja przetwornika dynamicznego. Nie jest on wszakże niewielki, tylko ma wyjątkowo nawet jak na dzisiejsze standardy pokaźną, 52-milimetrową celulozową membranę. Wykonano ją rękodzielniczo z tradycyjnego japońskiego papieru czerpanego Washi, sporządzanego z włókien edgeworthi papierodajnej lub drzewa Kozo.

Zwyczajowo używa się takiego papieru do modelowania figurek origami i druku najelegantszych wydań książkowych, natomiast zastosowana w Dharmach najszlachetniejsza odmiana Washi, zwana Mitsumatagami, odznacza się znacznie większą gładkością i spójnością konsystencji, znajdując zastosowanie jako papier pod druk banknotów lub podkład ozdobnych kaligrafii. Powstały w oparciu o nią duży przetwornik dynamiczny obsługuje pasmo 5 Hz – 10 kHz, potrafi zatem schodzić wyjątkowo nisko i sięgać bardzo wysoko. Dopiero na tej niespotykanie dużej przy podziałach ról wysokości zastępuje go elektrostatyczny Sopranino, mający postać pojedynczego plastra, częściowo przysłaniającego dynamiczną membranę. W komorze znalazło się jeszcze miejsce dla obudowanej po stronie ucha zwrotnicy, od zewnątrz widocznej przez siateczkę obudowy jako płytka montażu powierzchniowego, a sam kształt muszli jest niemal identyczny jak u obecnie flagowych modeli AKG – K812 i K872. Także została wysoko wysklepiona i także ma płaskie denko w obrębie metalowego pierścienia. Podobne jest też jej mocowanie, pozwalające na niezbyt obszerne ale spełniające dopasowawczą rolę przechyły w osi pionowej i poziomej, zapewniające pasowne ułożenie na głowie. Podobne również są pady o niewielkiej szerokości i dużej średnicy, nie przysłaniające dzięki temu przetworników. Przydano im przyjemnie gładkie obszycie ze sztucznej skóry oraz mięciutkie wypełnienie, zapewniające odpowiednią wygodę i dobrą izolację. Różna natomiast jest regulacja zawieszenia, które u AKG ma postać regulatora punktowego, a u Dharm jest samoczynne w oparciu o gumowe mocowanie opaski nagłownej pod pałąkiem.

Nieznana szerzej firma porwała się przywrócenie do życia niezwykle odważnego konceptu dawno temu wymyślonego przez legendarne AKG.

Nieznana szerzej firma porwała się na przywrócenie niezwykle odważnego konceptu, dawno temu wymyślonego przez sławne AKG.

Słuchawki osiadają pewnie, docisk mają solidny, a podobny jak u AKG także pałąk nasuwa podejrzenie, że to w którejś z fabryk tej firmy zostały wykonywane. Inne niż u AKG okazują się jeszcze tylko przyłącza kabla, które wzięto dla odmiany od flagowych Sennheiserów. Przewody doprowadzone są do obu muszli i wchodzą w nie za pośrednictwem profesjonalnych wtyków Lemo, identycznych jak u HD 800. Odpinany kabel oznacza oczywiście swobodę podmiany, a jego trzymetrowa długość w połączeniu z  lekkością i elastycznością wygodę, nie wykorzystano natomiast szansy uczynienia go symetrycznym, kończąc klasycznym jackiem 6,3 mm. Dobrze chociaż, że wraz ze słuchawkami dostajemy dobrej jakości przejściówkę na mały jack, choć z drugiej strony porównanie symetrycznego i niesymetrycznego wyjścia we wzmacniaczu Questyle pokazało brak przewag symetryzacji. Niemniej w takim Phasemation czy Headtrip ma ona przełożenie na architekturę dual mono, zapewniającą podwójny potencjał wzmocnienia. Niezależnie jednak – symetryczny czy nie – ten kabel mi się nie spodobał. Leciutki i mięciutki trącił tandetą na tle ciężkiego i sztywnawego Tonalium, czy lekkiego wprawdzie ale splecionego w elegancki warkocz FAW Noire. Postanowiłem zatem porównać i sprawdzić, czy jego podmiana coś daje.

Konstrukcja opisywana jest przez producenta jako półotwarta i może przenieść pasmo 5 Hz – 40 kHz przy impedancji 26 Ω. Odznacza się modną dzisiaj bardzo wysoką skutecznością (103 dB) oraz zniekształceniami na poziomie poniżej 0,3%. Całość waży solidne 450 gramów, ale przy dobrej ergonomii nie psuje to ogólnej wygody. Dominantą estetyczną pozostaje matowa czerń ze srebrnymi akcentami pierścieni na pokrywach, prowadnic pałąka i wtyków kabla, a elegancji całości przydaje obszycie pałąka prawdziwą skórą z wytłoczonym napisem ENIGMAcoustic. Za korzyść uznać należy brak lśniących pokryć lakierniczych, łatwych do porysowania,  co wraz z mocną całościowo konstrukcją składa się na odporność względem uszkodzeń. Do wygody przyczynia się z kolei brak pionowej regulacji (unisize), z którą nagminnie są kłopoty – a to zbytniego luzu, a to zbyt twardego lub nieprecyzyjnego przeskoku.

I ten odważny zdążył już narobić zamieszania w słuchawkowym światku - oto: ENIGMAcoustic Dharma D1000.

Koncept zdążył już narobić zamieszania w słuchawkowym światku. Oto ENIGMAcoustic Dharma D1000.

Dharmy dostaje nabywca w dużym pudle, dokładnie takim samym jak Sennheisery HD 800, tyle że otwierającym się wzdłuż dłuższego a nie krótszego boku. (Zastanawiające te wszystkie podobieństwa, nieprawdaż? Czyżby to jakaś kompilacja wydębiona od chińskich fabryk, do których AKG za sprawą Harman-Kardona przeniosło całą produkcję?) Pudło, jak one same, jest matowo czarne, a wyścielono je czarną pianką imitującą aksamit. W komplecie poza słuchawkami i kablem jest tylko wspomniana przejściówka oraz parę nieistotnych papierków. Dane techniczne też nie porażają obfitością, do już wymienionych dodając jedynie maksymalny poziom sygnału wejściowego, szacowany na 2000 mW. Za to wszystko przyjdzie zapłacić 6950 PLN, czyli nieznacznie więcej niż za super wypromowane, kanoniczne już niemal Sennheiser HD 800S. Przeciwko nim Dharmy wystawić mogą jako oręż swój elektrostatyczny super tweeter, dużą membranę z papieru Washi oraz posmak czegoś niecodziennego i jednocześnie tajemniczego, czego smakoszem może zostać ktoś nie mający ochoty na posiadanie słuchawek skażonych popularnością. W zanadrzu mają jeszcze Dharmy liczne nader pozytywne recenzje, doceniające ich odmienność i własną szkołę brzmienia. A zatem brzmienie…

Odsłuch

Pierwszy rzut oka i już wiadomo, że konstrukcja ta ma więcej wspólnego z produktami marki AKG.

Pierwszy rzut oka i już wiadomo, że konstrukcja ma dużo wspólnego z produktami AKG.

   Zdążyłem już napisać, że kabel mi się nie spodobał. Membrana z celulozy powinna się odznaczać wyjątkową wrażliwością – niczym poparzona skóra na najmniejsze muśnięcie odpowiadając żywą reakcją – a jednocześnie odcień brzmieniowy mającego ją głośnika odznaczać się winien wyjątkowo miłym i naturalnym smakiem. Wszystko to przy zdolności grania na cały etat, że bas odpowiednio mocny a średnica upojna. Tak grać potrafią na przykład dobrze napędzane kolumny Tranner & Friedl Isis i ten styl, co tu kryć, szalenie lubię. Tymczasem takiego popisu słuchawki wyciągnięte z pudełka nie dały i winię za to złożyłem na kabel. Od razu zagrały wprawdzie pierwszorzędnie, ale podejrzewałem, że mogłyby jeszcze lepiej. Oczywiście dopóki dane słuchawki nie mają okablowania w postaci Entreqa Atlantisa (którego na rynku, o zgrozo, już nie ma), albo przynajmniej tego od Tonalium Audio (którego, o zgrozo, nie ma jeszcze), to zawsze można gderać. Jednakże nie przejawiające swojego stylu celulozowe membrany do gderania nastroiły mnie wyjątkowo. Zakładałem przy tym, że są te Dharmy przynajmniej trochę ograne, skoro występowały na AVS, ale bieg zdarzeń wykazał, że porządnie ograne nie były. Wygrzewałem je tak nawiasem bardzo długo – przez wiele tygodni po kilka lub kilkanaście godzin dziennie – i dopiero po długim czasie uległy przeistoczeniu. Jak zawsze w momencie to się zdarzyło, a zmiana dotyczyła gładkości. Prosto z pudła i nawet jeszcze po kilku tygodniach grały chropawo. W przyjemny sposób, uatrakcyjniający przekaz – niczym byś nie atłas a sztruks gładził – ale potem przeszły na stronę atłasu. Nie takiego, że już nic poza gładkością, ale niewątpliwie gładkość eksponującego. Gruzełkowata faktura powierzchni ustąpiła analogowej gładzi, a jednocześnie poprawiła się transparencja i poprawiło oświetlenie. Przejdźmy jednak do sedna.

Tym sednem, zgodnie z przewidywaniem, okazał się kabel, toteż opis słuchawek Dharma D1000 sporządzę inaczej niż zwykle. Użyję wyłącznie wzmacniacza Twin-Head, jako mogącego pokazać najwięcej, i rozbiję go najpierw na trzy etapy z trzema kablami, a dopiero potem, używając najlepszego, przyrównam do innych, także takim kablem dysponujących.

Z kablem oryginalnym

Ergonomia i bryła D1000 żywcem przywodzą na myśl ostatnie świetne słuchawki austriackiego potentat - K812.

Ergonomia i bryła D1000 żywcem przywodzą na myśl świetne słuchawki austriackiego potentata – AKG K812.

Ten kabel jest specyficzny. Fizycznie biorąc dość cienki, lekki i giętki, ale nie do końca przekładający stronę fizyczną na związane z nią oczekiwania. Oczekiwania takie, przynajmniej na podstawie moich doświadczeń, zakładać winny dźwięk też lekki i cienki – w szczególności o świdrujących sopranach i z niedociążeniem. Raczej jasny, raczej piskliwy i w jakiejś przynajmniej mierze nie spełniający oczekiwań względem muzykalności. Szorstakwy i świecący po oczach, zwłaszcza przy szalejących (przynajmniej na papierze) przetwornikach Sopranino, powinien zdradzać typowe cechy słabego technicznie brzmienia. Tymczasem nic z tych rzeczy. Ba, poniekąd przeciwieństwo. Dźwięk tak jednorodny, na tyle dociążony i do tego stopnia trzymający w ryzach soprany, że sumarycznie zatrącający nudą. Na urągowisko wyrażonym oczekiwaniom świetnie sprawdzający się tam, gdzie tor prezentuje ułomną muzykalność, a nie nią obarczający. W efekcie bardzo dobrze pasujący do kiepskich DAC-ków, kiepskich wzmacniaczy i niskobudżetowych grajków przenośnych, jednakże nie mogący zadowolić posiadacza już choćby tylko średniej klasy, a co dopiero znakomitego toru. Powodujący, że słuchawki pozostaną niedocenione, gdyż trudno im będzie wykazać jakąkolwiek przewagę nad HD 800 czy LCD-3. Owszem, z własnym kablem grają Dharmy bardzo przyjemnie. Świetnie można się zrelaksować, nic w uszy nie zakłuje, dźwięk jest odpowiednio masywny i melodyjny, a ludzkie głosy i to co wyjdzie spod fortepianowych klawiszy będzie dźwięczne i elegancko brzmiące. Mało tego – znakomicie, z należytą składową przestrzeni, wypadną oklaski, a soprany okażą się trójwymiarowe i żywe. Dobra, nawet więcej niż dobra, będzie stereofonia, a przy takim wzmacniacz jak Twin-Head pojawi się minimalne ocieplenie; takie w sam raz, by naprawdę zrobiło się miło.

Samo medium okaże się, podobnie jak dźwięk, dość gęste i całkiem transparentne, chociaż nie tak czyste jak u Fostex TH-900 czy Beyerdynamic T1. Bardziej w stylu NightHawk, że czuć bardziej jego obecność i, jak to się mawia, kroić ją nożem. Solidny do tego bas i całościowe poczucie, że mamy do czynienia z dużym brzmieniowym formatem i w związku z tym dużym spektaklem. Nieznaczne przyciemnienie, scena bardziej szeroka niż głęboka, a na niej duże źródła o dobrej współpracy i dobrej jednocześnie separacji. Dźwięk dość szybki, dający poczucie potęgi, z aż za nadto kontrolowanymi sopranami i rozdzielczym, przyjemnie intensywnym basem. Z gładką jazdą po teksturach, brakiem nacisku na szczegółowość i przede wszystkim świetną melodyjnością. Głębokie brzmienie, przyciemnione i bardzo łatwe do słuchania. Ale właśnie nieco za łatwe. – I do jakiego stopnia odmienne od oczekiwań! Dobrze dociążone a nie lekkie, cieniste a nie jasne, żadnego świdrowania – przeciwnie, aż za spokojny sopran. Do tego świetna melodyjność z gładkimi teksturami, a nie szorstkość, cienkość czy jazgot. Wszystko dosłownie na odwrót, ale efekt końcowy też nie do końca zadowalający.

Niemniej trzeba przyznać, iż jakość wykonania i walory użytkowe tego niezwykłego produktu są wyśmienite.

I trzeba przyznać, że jakość wykonania i walory użytkowe tego niezwykłego produktu są wyśmienite.

Z kilku ważkich powodów. Przede wszystkim te soprany zjedzone. Gdzie się podział elektrostatyczny super tweeter Sopranino? Zamiast żeby wysokie tony były w super ekstensji i w całościowym popisie, jak zwykle ma to miejsce u elektrostatów, wyłącznie dźwięczna melodyjność bez należytego wysmuklania i cyzelowania dźwięku. Bo owszem, soprany winny być dźwięczne i melodyjne, ale powinny też modelować brzmieniowe struktury, kreować finezyjność, wyłuskiwać i cyzelować detale – i przede wszystkim ożywiać przestrzeń. A tutaj nic z tych rzeczy. Przestrzeń prawie że martwa, niemalże wygłuszona, detale schowane pod melodyką, zabita dramaturgia (jeśli nie liczyć samej spektakularnej potęgi), no i do tego pogłos. A ściślej brak pogłosu. Tak samo jak żywość przestrzeni zabity, prawie się nie przejawiający. A wobec tego nie tylko brak szczegółów i sopranowej finezji, ale też brak specyfiki miejsca opisanej pogłosem i uproszczone, podane bez żadnych ozdobników ludzkie głosy; wyjęte z otoczenia i tego wszystkiego, co nie jest w nich samą melodyką.

Tego się świetnie słucha, ale przez jakiś kwadrans. Tym można łatać słaby tor, ale najwyżej przez tydzień. Potem nuda zaczyna brać górę i sama brzmieniowa potęga okraszana muzykalnością przestaje wystarczać. Brakuje szczegółowości, zniuansowania, kontrastów duże-małe i mocne-delikatne, ożywiającej się przestrzeni, pogłosowej teatralności, sopranowych szczebiotów i ogólnej finezji. Muzyczny gulasz nazbyt okazuje się zawiesisty i monotonny smakowo. W dodatku gdzieś dała nogę ta początkowa chropawość, jakby ktoś ubił ziemniaki lub rozgotował kaszę. Wchodzi to gładko, tuczy, ale nie zadowala całościowym wyrazem, różnorodnością i kunsztem. Czujemy się syci i znudzeni, i zaczynamy się rozglądać za czymś nowym. Za wielką przestrzenią, głębią sceny, kruchymi detalami i pogłosową aurą. A tutaj nic – sama muzyczna lawa, sam tylko sos gęsty, żadnych dodatków. Ale żeby nie było: to wszystko na świetnym poziomie, że nie ma bólu przejścia po przeskoku na Dharmy z jakichś innych wysokiej klasy słuchawek. Jedynie styl nieco zbyt jednorodny, zarazem w melodyce przodujący i wysokiej klasy pod każdym względem.

Odsłuch cd.

Z kablem FAW Noire

Znajdziemy tu też zapożyczenia z innych znanych słuchawek - kabel ijego wtyczki ewidentnie nawiązują do HD800 Sennheisera.

Znajdziemy tu też zapożyczenia z innych znanych słuchawek – kabel i jego wtyki ewidentnie nawiązują do HD 800 Sennheisera.

Przeszedłem na FAW Noire, nominalnie przeznaczony dla HD 800, ale dzięki tym samym wtykom umożliwiający podpięcie. Dobry kabel to zawsze dobry kabel, z każdymi słuchawkami powinien się sprawdzić. Zmiana? Tak, duża zmiana. I jak należało oczekiwać, na lepsze. Przede wszystkim o wiele intensywniejsze soprany, jakby dopiero teraz ten Sopranino wyszedł z ukrycia. A wraz z tym radykalna poprawa wszystkich niedostatków, które sopranowa absencja powodowała. Żywsza o wiele przestrzeń, więcej pogłosu, bardziej widoczne detale – finezja, dobrze wyczuwalna już kruchość i przejawiany wyraźnie ambience, a także – no proszę! – o wiele głębsza scena. Brzmienie więc bardziej naturalne i bardziej przykuwające uwagę. Sycące różnorodnością a nie tyko kalorycznością. Namacalne, z głęboko czesanymi teksturami, wielorakie. Dzwoneczki bardziej brzmieniowo złożone, ludzkie głosy subtelniejsze, bardziej zindywidualizowane i z wpisaniem ich w otoczenie. Szybszy dźwięk i jednocześnie potężniejszy, oferujący niżej schodzący bas. A zatem większa o wiele rozwartość pasma, a jednocześnie wszystko dokładniej pokazane, włącznie z tym basem bardziej rozdzielczym i lepiej wyłonionym z całości. Przy zachowaniu koherentności ogólnej, która u tych Dharm zawsze jest bardzo dobra, że ani byś pomyślał, iż mają dwa przetworniki. Wszystko dokładniej zobrazowane, a przez to lepiej widoczne. Tak więc skok jakościowy bardzo pokaźny i naprawdę warto ten kabel. Ale to nie był koniec zabawy, bo miałem jeszcze jeden.

Z kablem Tonalium Audio

Powiem wam w tajemnicy – ten kabel powstał jako substytut Entreqa Atlantisa. Nie, nie jest identyczny, ale ktoś bardzo chciał dla swoich AKG K1000 mieć sławny kabel Entreqa, a nie mogąc go zdobyć poprosił siłę fachową o sporządzenie zastępstwa. Długo to sporządzanie trwało i wiele było przymiarek, ale efekt końcowy bardzo okazał się zadowalający, wszakże niestety drogi. FAW Noire to jakieś dwieście euro, a więc coś koło tysiaka, a Tonalium dla HD 800, i w ogóle dla każdych słuchawek, to circa trzy razy tyle. Sztywnawy i ciężkawy, bez jeszcze dobranego finalnie oplotu, obarczony jest wielką pracochłonnością i wysokimi kosztami surowca, ale jakością dźwięku tłumaczy nakład pracy i wysoką cenę. To może nie są szokowe różnice, ale zależy jak liczyć. Kiedy formę odsłuchową mam słabą i w ogóle brak chęci na muzykę, wówczas te różnice się zmniejszają i przestają być dojmujące. Ale kiedy forma przyrasta i towarzyszy jej muzyczny apetyt, wówczas w torze wysokiej jakości różnice stają się zasadnicze.

Co daje ten Tonalium? Gra głośniej, od razu słychać. Od razu także słychać, że jeszcze bardziej potrafi różnicować brzmienie. Mocniej akcentuje soprany i lepiej łączy je z resztą. Cała przestrzeń zaczyna pod jego dyktando intensywnie pracować, a nie tylko wiruje w niej plankton. Dźwięk pogłębia się masywnieje, nasyca się, a jednocześnie narasta jego wszechobecność i akceleracji doznaje cała muzyczna akcja. Muzyki staje się więcej i jest ona jawnie piękniejsza. Pasmo się jeszcze poszerza i na całym jego obszarze panuje większe ożywienie i większa powszędy subtelność, a jednocześnie całość pomimo większego zróżnicowania bardziej okazuje się kooperować. Muzyka staje się życiem, światem, drgającą cielesnością. Wreszcie zaczynamy czuć celulozę i elektrostatyczny sopran. Zarazem nie jest to granie na wzór elektrostatów Staxa, bo mocniejsze, bardziej treściwe i wyraźnie basowo cięższe. Brzmienie Dharm z kablem własnym to przy nim jakaś karykatura. Nudziarstwo i brak życia, gdy teraz muzyka wrze.

Dharma to jednak przede wszystkim nawiązanie do konceptu słuchawek dwudrożnych, z tym, że w tym wypadku tweeter jest... elektrostatyczny! I brzmi to świetnie!

Dharma to jednak przede wszystkim nawiązanie do konceptu słuchawek dwudrożnych, z tym, że tu tweeter jest… elektrostatyczny! I brzmi to świetnie!

I to się okazuje tak dobre, że nie odstające przy odpowiednim źródle i wzmacniaczu ani o włos od T1 czy LCD-3. Zaraz do porównań przejdziemy, ale jeszcze trochę o kablu. Brzmienie z Tonalium Audio pozostaje bez ocieplenia i jest niczym samo życie. Potężne, prężne i spójne, a jednocześnie trójwymiarowe, bogate, subtelne. Od cienkiej struny skrzypiec po membrany potężnych kotłów zachowujące autentyzm. Tak dobre, że kiedy gra to z takiego Twin-Head, czy nawet już z Phasemation, to można z podziwu zamrzeć. Wierzcie mi, znam się nieco na słuchawkach i te Dharmy z Tonaliuum Audio to jest naprawdę coś. Aż mnie korciło wysłać ten kabel producentowi, bo nie wie jakie ma słuchawki. I jeszcze jeden pojawia się aspekt – ponadprzeciętne piękno pogłosu. Dopiero z Tonalium jest on rewelacyjny, klasę dźwięku podciągający o klasę, że się tak przewrotnie wyrażę; niemalże jak z dużych głośników tubowych. A do tego plastyczność światła, trzy wymiary, głęboka scena i szybkie muzyczne tętno. Zasmakowały mi te słuchawki i ciężko będzie z nimi się rozstać, a na AVS wydawały się tylko relaksujące, choć bardzo sympatyczne.

 

Względem innych słuchawek

Wykonałem szereg porównań – wszystkich na Twin-Head – i z każdymi słuchawkami wyposażonymi w kabel Tonalium, tak żeby było sprawiedliwie

Dharma vs Beyerdynamic T1 V2

Momentalnie słychać wyraźne różnice. Brzmienie Beyerdynamic jest lżejsze, ich medium bardziej nieobecne, a jednocześnie więcej towarzyszy ich brzmieniu pogłosu. Nacisk u nich idzie na budowanie przestrzeni i tworzenie wrażenia trójwymiarowości. Więcej w przekazie jest sopranów, a środek pasma bardziej z powietrza niż gęstej substancji. Ta trójwymiarowość może się bardzo podobać, lecz słychać, że jest głównie zrobiona pogłosem. Dharmy natomiast grają gęsto, masywniej i też całkowicie przejrzyście, ale z mocniejszym czuciem ośrodka. Bas przejawiają mocniejszy, a całe pasmo bardziej jest u nich spojone – o mniej cienkich sopranach i większym nacisku na muzykę niż otaczającą ją przestrzeń. Beyerdynamic T1 (wersja V1) grały kiedyś bosko z odtwarzaczem Audio Research CD-9, a potem już ich tak grających nie słyszałem. Niemniej stanowiły tutaj równorzędne partnerstwo, tyle że o innym rozkładzie akcentów.

Jak wykazały nasze długotrwałe testy, jedyną istotną wadą tych słuchawek jest dołączony kabel, który skutecznie ciągnie je w duł...

Jak wykazały testy, jedyną istotną wadą tych słuchawek jest kabel, skutecznie ciągnący je w dół…

Dharma vs NightHawk

Przy przechodzeniu z Dharm na NightHawk daje się zauważyć, że te ostatnie są nieco mniej naturalne. Stwarzają bardzo nieznaczną ale na tle wyrafinowanych hybryd wyczuwalną atmosferę obcości, do której w mgnieniu oka przywykamy, ale sam moment przejścia ją pokazuje. Medium mają jeszcze gęstsze i słabiej doświetlone, z akcentem szarości, podczas gdy Dharmy są bardziej słoneczne i optymistyczne. Bas jedne i drugie podają potężny, z tym że u NightHawk wraz z super gęstym medium jest on jeszcze bardziej jednolity i zwarty; przy ich bardziej dusznej i mrocznej atmosferze dający wrażenie większej potęgi. W istocie schodzi niżej i ma silniejsze działanie, ale pod tym względem NightHawk nie dorównują nawet planary, toteż nie ma się czemu dziwić ani co wybrzydzać. Szczególnie, że dla równowagi mniej podają sopranów, zwłaszcza na tle Dharm z kablem Tonalium, bo już nie z oryginalnym. Zawsze duża ilość pogłosu zapewnia NightHawk w każdych warunkach brak nudy, którego to pogłosu Dharmy w stanie pudełkowym skąpią, a przez to nieco potrafią nudzić. Natomiast z klasowym kablem pogłos mają fantastyczny, sopranami częstują obficie i przejrzystość mają niż NightHawk lepszą. Melodyjność jedne i drugie przejawiają znakomitą i pod jej względem razem górują nad T1, które bardziej cisną na przestrzeń niż na analogowość dźwięku. Najkrócej ujmując: Dharmy brzmią nieco naturalniej i są bardziej przejrzyste. Można także powiedzieć, że mniej są specyficzne a bardziej takie normalne. Z tym, że normalnością rewelacyjnego poziomu i ze szczególnie gęstym, dociążonym, melodyjnym dźwiękiem.

Dharma vs Audeze LCD-3

Na koniec porównałem Dharmy do autentycznych planarów a nie tylko słuchawek dynamicznych grających pod wieloma względami do nich podobnie. I się niemało zdziwiłem, zwłaszcza przypominając sobie własną tych LCD-3 recenzję. Napisałem w niej bowiem, że mało są pogłosowe, a więc do Dharm z własnym ich kablem powinny być podobne. Tymczasem nawet z kablem Tonalium, dającym zdecydowanie mocniejszy pogłos (a tak naprawdę go przywracającym), Dharmy pogłosu miały mniej. Mniej zdecydowanie – że aż to uderzało i brała się z tego największa różnica. A jakby nie dość tego, to w recenzji stoi też czarno na białym (czy raczej brązowo na beżowym), że flagowe wówczas Audeze pierwszy plan mają bliski, podczas gdy tutaj wyraźnie słychać było, że od Dharm dalszy.

Dobry przewód uwalnia jednak ich pełny potencjał, który w pełni uzasadnia ich wysoką cenę. Gorąco polecamy!

Dobry przewód uwalnia jednak ich potencjał, uzasadniający wysoką cenę. Rekomendacja!

Z tego wszystkiego u każdych tworzyła się inna atmosfera, zupełnie niemal inna. To ciekawe, bo jedne i drugie, gdy brać się do sprawy teoretycznie, grać winny bardzo podobnie, czyli na pewno nie chłodno, na pewno treściwie i potężnie, na pewno z kontrolowanymi dobrze sopranami i bardzo mocnym basem. Na dokładkę przejrzyście przy gęstym jednocześnie medium. A jednak w praktyce całkiem to zabrzmiało inaczej, za sprawą samej tylko odległości od pierwszego planu i stopnia pogłosowości. LCD-3 grały zdecydowanie bardziej teatralnie, a więc bardziej przetworzonym, jakby biorącym sygnał od karty dźwiękowej komputera dźwiękiem. Niemniej jedne i drugie bardzo przekonująco i jak najbardziej do brania. Dharmy podobały mi się jednak bardziej, gdyż bardziej były naturalne, bardziej przyjazne brzmieniowo i takie – jak to się mówi -normalne, a jednocześnie bardziej intrygujące. Jednakże takie dopiero z kablem Tonalium, bo na własnych kablach LCD-3 bym wolał.

Podsumowanie

enigma-acoustic-dharma-d1000-hifi-philosophy-013   Wygląda na to, że w hybrydowych ENIGMAcoustic Dharma D1000 mamy ze wszech miar udane słuchawki z nieudanym kablem. Kablem na dodatek zwodniczym, bo wyglądem nasuwającym podejrzenie, iż będzie z nim cienko i ostro, gdy tymczasem wadliwość bierze od drugiego końca, od zredukowanych sopranów. Przepuszcza bas i ogólną potęgę brzmienia, znakomicie jest też muzykalny i darzy przyjemnym cieniem, a na dodatek jest przejrzysty. Niestety, wraz z sopranami zjada szczegóły, brzmieniową finezję i przede wszystkim pogłos, podając w efekcie brzmieniowe treści mięsiście i płynnie, ale zubożone o atrybuty kluczowe dla odczuwania bogactwa i piękna.

Są zatem ENIGMAcoustic Dharma D1000 w stanie pudełkowym przyjazne dla sprzętu słabszej jakości na bazie ostrości i jazgotu, natomiast nieprzyjazne sprzętowi wysokiej i najwyższej klasy, poszukującemu słuchawek mogących ją w pełni odzwierciedlić. Wyjście z kłopotu jest proste, lecz wymagające dodatkowych nakładów. Dobry kabel dla HD 800 oferowała kiedyś firma Audeos za bodajże 450 złotych, a od Forza Audio Works dostaniemy bardzo już dobry za 200 euro. Od Tonalium Audio natomiast substytut genialnego Entreqa Atlantisa za 3000 PLN, odsłaniający pełnię skrywanego potencjału. W obliczu faktu, że mają Dharmy kabel na szczęście odpinany i na dodatek z przyłączami identycznymi jak u najpopularniejszych słuchawek high-endowych, wybór lepszych kabli jest ogromny i można będzie wszechstronnie z nimi eksperymentować. Warto to robić, ponieważ potencjał samych słuchawek jest zaiste potężny i niewątpliwie mogą się stać osłodą życia audiofila ceniącego brzmienie dociążone, substancjalne, potężne, a jednocześnie pragnącego by było finezyjne i przejrzyste. (Któż tego w sumie nie chce?)

Docenić tu zwłaszcza należy udane zszycie przetwornika elektrostatycznego z dynamicznym. Być może to zasługa wyłącznie tego, że elektrostatyczny Sopranino wkracza do akcji dopiero na dziesięciu tysiącach herców, ale tak czy inaczej rzecz wykonano ze znawstwem i żadnej brzmieniowej dziury ani przełamania tam nie ma. Pasmo jest wyjątkowo szerokie i bardzo dobrze spojone, nie sugerujące w najmniejszym stopniu, że z dwóch poskładano je części. Jedyny wobec tego poza sugerowaną koniecznością wymiany kabla mankament, to spory słuchawek ciężar. Czuć je na głowie, ale na szczęście są wygodne, toteż żaden to powód do rezygnacji.

Najkrócej mówiąc – rekomenduję Dharmy stanowczo, jednakże pod warunkiem, że nabywca szarpnie się z czasem na lepszy kabel. Nie musi tego robić od razu, ale koniec końców powinien.

 

W punktach:

Zalety

  • Udana konstrukcja, łącząca najwyższej klasy szerokopasmowy przetwornik dynamiczny z elektrostatycznym tweeterem.
  • Masywne, dociążone i głębokie brzmienie.
  • Najwyższej klasy muzykalność.
  • Lekkie przyciemnienie, budujące świetną atmosferę muzyczną.
  • Pomimo dwóch przetworników zwarte pasmo.
  • Mocny a jednocześnie rozdzielczy bas.
  • Melodyjna średnica.
  • Spokojne, nie narzucające się soprany z kablem oryginalnym.
  • Po zastąpieniu go którymś wysokojakościowym strona sopranowa najwyższej klasy.
  • Dołącza się też wtedy do brzmienia znakomita finezyjność.
  • Jeszcze wzmaga i tak dobra przejrzystość.
  • Poprawia także widzialność szczegółów.
  • A wraz z nią ożywia się przestrzeń.
  • Dołącza również element pogłosu, dający ambience i czucie przestrzeni.
  • Pogłębiający scenę, a przede wszystkim wzmagający bardzo znacząco poczucie brzmieniowego piękna.
  • I wówczas stają się to słuchawki mogące stawać w szranki i wygrywać z najlepszymi, brzmieniowo dość podobne do Focal Utopia.
  • Elektrostatyczny tweeter Sopranito, nie wymagający specjalnej polaryzacji.
  • Najwyższej klasy przetwornik dynamiczny z membraną celulozową 52 mm (specjalny papier Washi).
  • Solidna konstrukcja muszli i pałąka, bardzo zbliżona do tej ze słuchawek AKG K812.
  • Elegancki wygląd i gatunkowe surowce.
  • Mięciutkie pady.
  • Dobrze leżą na głowie.
  • Samoczynna regulacja zawieszenia.
  • Doprowadzony do obu muszli odpinany kabel. (Niestety, nie najwyższej jakości, zjadający soprany).
  • Solidne opakowanie, w postaci pudła identycznego jak u Sennheiser HD 800.
  • Wiele pozytywnych recenzji.
  • Posmak czegoś wyjątkowego.
  • Nieco tajemniczy, ale obecny na rynku od dawna amerykański producent.
  • Polski dystrybutor.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Konieczny lepszy kabel.
  • Przy tej cenie firmowy stojak by nie zaszkodził.
  • Kosztują tyle samo co Sennhieser HD 800S, ale jakością spokojnie mogą konkurować.
  • Dość ciężkie.
  • Skąpe dane techniczne i nieznane miejsce produkcji.

Sprzęt do testu dostarczyła firma: Audio Magic

Dane techniczne ENIGMAcoustic Dharma D1000:

  • Słuchawki hybrydowe o konstrukcji półotwartej.
  • Przetworniki: dynamiczny φ 52 mm + elektrostatyczny tweeter Sopranito.
  • Punkt podziału: 10 kHz.
  • Pasmo przenoszenia: 5 Hz – 40 kHz.
  • Impedancja: 26 Ω.
  • Czułość: 103 dB.
  • THD: < 0.3% (1 kHz, 1 mW).
  • Waga: 450 g (bez kabla).
  • Kabel: odpinany długości 3,0 m; wtyk jack 6,3 mm stereo + adapter nasadkowy 3,5 mm.
  • Rodzaj wzmacniacza: jak dla każdych słuchawek dynamicznych.

 

Cena: 6 950 PLN

 

System:

  • Źródła: PC, CD Restek EPOS+
  • Przetwornik: Ayon Sigma.
  • Wzmacniacze słuchawkowe: ASL Twin-Head Mark III, Phasemation EPA-007.
  • Słuchawki: Audeze LCD-3 (kabel Tonalium Audio), AudioQuest NightHawk (kabel Tonalium Audio), Beyerdynamic T1 V2 (kabel Tonalium Audio),ENIGMAcoustic Dharma D1000 (kabel własny, FAW Noire, Tonalium Audio).
  • Interkonekty: Tellurium Q Black Diamond XLR, Sulek Audio RCA.
  • Kabel USB: ifi Gemini + iUSB3.0.
  • Kable zasilające: Acoustic Revive Triple C, Acoustic Zen Gargantua II, Harmonix X-DC350M2R.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

66 komentarzy w “Recenzja: ENIGMAcoustic Dharma D1000

  1. Mariusz pisze:

    Panie Piotrze gdzie mozna kupic kable Tonalium moze jakies namiary.

    1. PIotr Ryka pisze:

      W tej chwili niestety wyłącznie za moim pośrednictwem. Tylko dla jasności – to nie są kable wykonywane w jakimkolwiek stopniu z moim udziałem. Nie mam najmniejszego wkładu w ich powstanie, jeśli nie liczyć faktu, że były porównywane z Entreq Atlantis w moich K1000.

  2. fon pisze:

    To prawda ,że kabel to połowa sukcesu,potrafi mocno ograniczyć przetworniki tylko szkoda ,że tak drogo…a jakie wtyki ten tonalium posiada,coś markowego?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Wtyki Tonalium może posiadać dowolne, tak samo jak FAW, czy każdy inny specjalistyczny kabel słuchawkowy. Biorący udział w teście przewód miał po stronie słuchawek oczywiście przyłącza Lemo, takie same jak u HD 800, a na drugim końcu 4-pin Neutrika. Mam też przejściówkę Tonalium z 4-pin na duży jack (też Neutrika) i sprawdza się na tle innych takich przejściówek rewelacyjnie, co może poświadczyć dystrybutor słuchawek Final Audio. Nie było natomiast jeszcze testów porównawczych wtyków Neutrik i Furutech, tak więc nie wiem, które by się lepiej sprawdziły ani czy byłaby jakaś różnica. Wtyk Furutecha miał natomiast użyty w teście kabel FAW. (Twin-Head ma gniazda zarówno dla 4-pin jak i duży jack.)

  3. Rafael pisze:

    Piotrze kiedy mogę liczyć na zwrot moich kabli RCA przekazanych Ci do testów na AVS w zeszłym roku?

    1. PIotr Ryka pisze:

      To zależy. Jeżeli chcesz żebym ich posłuchał, to za jakieś dwa tygodnie. A jeżeli Ci się śpieszy, to zostawię w przyszłym tygodniu w Nautilusie.

      1. Rafael pisze:

        OK tu pisałem bo w ogóle nie odpowiadałeś jak pisałem PM na KONTAKT

        Dwa tygodnie mogę jeszcze zaczekać po dwóch miesiącach.

        Pozdrawiam

        1. PIotr Ryka pisze:

          Uprzedzałem, że nie mam wolnych terminów czasowych.

  4. Patryk. pisze:

    A jest szansa na recenzje Hifiman 1000 V2?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Na AVS rozmawiałem z dystrybutorem i obiecał mi dać znać, jak wersja V2 do niego dotrze. Trzeba się będzie upomnieć, bo już pewnie dotarła, ale w kolejce czeka pięć par innych słuchawek i flagowe HiFiMAN będą je musiały przepuścić. No i jest trochę innego jeszcze sprzętu do opisania.

      1. Patryk. pisze:

        Nie wiem czy pisalem juz,ale czeka mnie wielka „zabawa”. Juz za kilka dni otrzymam FinalAudio X na domowy test i nie moge sie juz doczekac,bo takie sluchawki u siebie w domu podpiete pod wlasny sprzet to juz wyjatkowa atrakcja.Jestem bardzo ciekawy,poniewaz plan jest taki, zeby wybrac w koncu raz w zyciu (rcazej dopiero 2018) jedne z najlepszych sluchawek:
        Focal Utopia,Stax SR009 lub FinalAudio X. (To moi kandydaci)
        Napewno napisze po tescie jakie wrazenie na mnie zrobily.

        1. PIotr Ryka pisze:

          No to czekamy.

        2. Piotr Michalak pisze:

          Mam SR-009 i Final Sonorous X, nie słyszałem jeszcze Utopii, i jedna istotna sprawa… Finale grają świetnie np. z Oppo HA2 SE wpiętego w iphone’a, pod warunkiem założenia tych nowych padów (lepsze niż fabryczne, był update padów w międzyczasie), natomiast SR-009 gra dobrze albo tylko na plikach DSD / 24bit 192kHz itp., bo dopiero wtedy pojawia się przestrzeń, albo np. z podwójnym wzmocnieniem (u mnie Twin Head robi za przedwzmacniacz + Eurydice za wzmacniacz) i wtedy pojawiają się cuda. Także mamy do czynienia z mega uniwersalnymi słuchawkami nadającymi się do podróży (wyciszenie Finali X nie ma sobie równych) albo z totalnie stacjonarnymi, wymagającymi w moim przypadku 3 klocków z lampami zajmującymi pół biurka 🙂 Jedne i drugie robią cuda z muzyką, tylko zupełnie inaczej.

  5. fon pisze:

    Pytam między innymi dlatego o wtyki,bo kupiłem jakiś czas temu kabel symetryczny do NH z Audeosa na Neutriku 4 pin i nieznanych mini jackach ,kabel gra tak sobie, gubiąc trochę szczegółów i mikro wybrzmień w porównaniu do oryginalnego a jak wiadomo ma on wtyki srebrzone z miedzi co jest bezkompromisowym posunięciem audioqesta.No zastanawiam się czy wymiana wtyków da poprawę detalu.

    1. PIotr Ryka pisze:

      Ta srebrna przejściówka Audioquesta jest wyjątkowo dobra. Niestety, to tylko mały na duży jack. Szkoda, bo powinni zrobić samego dużego jacka, żeby nim można było konfekcjonować kable. Odnośnie tego Audeos, to chyba jednak głównie kwestia przewodu a nie wtyków.

      1. fon pisze:

        No chyba faktycznie ten przewód occ ma spory w tym udział,tu czystość miedzi i budowa kabla jest nie do obejścia…szkoda ,że furutech nie ma kabli słuchawkowych na metry .

  6. fon pisze:

    A jak spisuje się kabel z Oppo ,jest kompatybilny z NH więc można by do zastosować.

    1. Patryk. pisze:

      NH ma bardzo dobry kabel wiec nie sadze,ze ten z Oppo bedzie lepszy.

      1. fon pisze:

        Ale chodziło mi o symetryczny ?

  7. Mariusz pisze:

    Panie Piotrze ile kosztowal by kabel do Hd 800 dlugosc 3m tak mniej wiecej.

    1. PIotr Ryka pisze:

      2900 PLN.

      1. PIotr Ryka pisze:

        Przy okazji. Znajomy był wczoraj z HD 800S i na Tonalium już zbiera 🙂 W międzyczasie pożyczył FAW. Nie miałem sumienia nie pożyczyć.

        1. saintkrusher pisze:

          Potwierdzam. Byłem wczoraj posłuchać pożyczonego Phast-a ze swoimi HD800s i z kablem Tonalium moje HD800s zdeklasowały według mnie konkurencję. Ale cena rzeczywiście w tym momencie jak dla mnie jest zaporowa. Każdemu polecam przynajmniej posłuchać i póżniej zastanowić się czy warto zainwestować :-). Btw Phast też jest świetny :-)!!!

  8. fon pisze:

    No to jak będzie z tym namiarem na producenta Tonalium bo to taki trochę kabelek z innego świata ,jest ,działa świetnie,ale przyleciał niewiadomo skąd 🙂 a może producent zaoferuje jakąś bardziej budżetową wersję,zawsze można się dogadać skoro to takie wychwalane i dobre

    1. hifiphilosophy pisze:

      Poproszę producenta żeby sam się tu wypowiedział.

      1. fon pisze:

        O i to jest dobra koncepcja 🙂

  9. Tadeusz pisze:

    Czy jest sens w moim przypadku inwestować 3 tysie w taki kabel ?
    Mój system to Questyle CMA600i + HD800 (bez „s”) ,to mój system nr II >

    1. hifiphilosophy pisze:

      Znajomy słuchał wczoraj HD 800S na wzmacniaczu PhaSt (w najnowszej wersji, całkowicie wolnej od brumu) z przetwornika Ayon Sigma. Jak napisałem, zbiera teraz na Tonalium. Wyższość tego kabla zawsze będzie słychać, ale na pewno lepiej zrobić odsłuch przed zakupem, żeby nie było rozczarowania. Myślę, że w najgorszym razie to kwestia eskapady do Krakowa z własnym sprzętem, bo kabel powstaje w Krakowie.

  10. Tadeusz pisze:

    Zastanawia mnie tylko czy Producenci słuchawek nie słyszą jakie słabe kable dodają do swoich wcale nie tanich jak by nie było flagowych modeli ?
    Podejrzewam,że sam kabel i wtyki przy ich możliwościach to nie jest jakiś ogromny wydatek .Nie mają chęci i czasu żeby zgłębić temat ?
    Osobiście podejrzewam ,że takie dobre brzmienie kabla Tonalium wynika raczej z pomysłu Konstruktora,plus poświęcony czas na odsłuchy .

    1. PIotr Ryka pisze:

      Też mnie to dziwi. W tej chwili dobry kabel ze swymi słuchawkami oferuje chyba tylko Grado i może jeszcze Focal oraz AudioQuest. Może też Stax i Sennheiser w nowym Orfeuszu, ale to trudno sprawdzić. Jak na złość wraz z porządnym kablem Grado zaproponowało nowe, gorsze przetworniki. Faktem jest, że jedyne znane mi wybitne, stricte high-endowe kable dla słuchawek, to miniony Entreq i przygotowywane dopiero Tonalium. Niestety oba drogie. Ale przynajmniej wybitne, a nie jak Stefan Audio Art. Jednak już znacznie tańsze kable FAW okazują się nieodmiennie lepsze od oryginalnych. Zdecydowanie lepsze.

  11. fon pisze:

    Zrobienie dobrego kabla to nie jest widocznie prosta sprawa,nie wystarczy wziąć chiński przewód niby occ spleść go w warkoczyk i po temacie,to nie gra wiem coś o tym ,tak robi się u nas często niestety ,izolacje,geomertia i czystość przewodnika napewno ma tu kluczowe znaczenie,no i wiedza inżynierska.Łatwo niestety wydać kasę i odczówać frustrację,a to niestety nazbyt często się zdarza…a i producent przyjąć produktu nie chce,bo to na zamówienie…brr ręce opadają.

  12. Sławek pisze:

    A Dharma vs HiFiMan He-6?
    Choć słówko?….
    HiFiMany grają z FAW Noir Hybrid.

    1. PIotr Ryka pisze:

      Nie mam kabla Tonalium dla HE-6, tak więc porównanie byłoby niesprawiedliwe. Ale można powiedzieć, że dobrze napędzane są bardziej realistyczne od Dharm. Grają jaśniej i bardziej trzeźwo. Tyle, że trzeba do tego mocnego wzmacniacza. Oczywiście z kablem FAW Noir grać muszą o wiele lepiej niż z oryginalnym. Znakomitą dla nich opcją jest Ayon HA-3, a przy niższym budżecie Leben lub ifi PRO iCan.

      1. Sławek pisze:

        Dziękuję za odpowiedź. Warto by tych wspaniałych wzmacniaczy posłuchać, ale cóż drogie są więc na razie pozostanę z moim Audio-gd, który też daje radę mocowo. No i na pewno do listy odsłuchowej warto dołączyć topowy wzmacniacz Audio-gd, czyli Master 9.

        1. PIotr Ryka pisze:

          Master 9 jest słabszy niż Ayon HA-3, ale to już zaawansowane, wysokiej klasy brzmienie.

          1. Sławek pisze:

            Pomijając cenę Ayona – 14 900 zł i wszystkie jego zalety brzmieniowe, to ma on jednak jedną paskudną cechę – tylko jedno wejście. A jestem analogowo – cyfrowy, czyli gramofonowo – DAC-owy 🙂
            Za to wygląd ma świetny.

  13. fon pisze:

    ADL Furutech robi sporo kabli słuchawkowych czy coś wiadomo jak się sprawdzają

  14. Thar pisze:

    Panie Piotrze, czy użyty w recenzji kabel FAW, to Noir Hybrid HPC, czy też Noir HPC Mk2? Również podpiszę się pod prośbą udostępnienia kontaktu do producenta kabla Tonalium. Mieszkam w Krakowie i chętnie sprawdziłbym, jak moje Dharmy na niego reagują. Dodam jeszcze, że bardzo wiele dobrego do brzmienia tych słuchawek wnosi wymiana padów na welury od Audeze. Pozdrawiam

    1. PIotr Ryka pisze:

      O użytym w recenzji kablu FAW mogę powiedzieć, że to Noir i że jest z dawnej produkcji, to znaczy mający kilka lat. Producenta Tonalium już prosiłem o dokonanie tu wpisów. Przypomnę mu o tym. Brzmienie Dharm z Tonalium w Krakowie na pewno da się zrealizować.

      1. Thar pisze:

        Serdecznie dziękuję, jeżeli producent będzie akurat dysponować takim kablem, chętnie wypróbuję jego możliwości.

        1. PIotr Ryka pisze:

          Jest nadzieja, że Tonalium Audio zabierze dziś wieczorem głos.

          1. Kazimierz pisze:

            Witam serdecznie .
            Panowie kilka dosłownie słów . Tonalium Audio dopiero powstaje. Przypadek zadecydował o kablach słuchawkowych za małą sugestią Pana Piotra. Najpierw na własne potrzeby . Więc jest po części ojcem chrzestnym serii słuchawkowej. Na styku istniejących kabli sygnałowych , powstał pomysł na kable słuchawkowe. Z kolei kable sygnałowe powstawały tylko na potrzeby własnego projektu -jako uzupełnienie osprzętu do testów . Problem z urządzeniami do odtwarzania muzyki jest więc ciągnącym się tematem od początków Audio . A połączenie elektryczne pomiędzy elementami koniecznością . To jest czasem najsłabsze ogniwo dla systemu . W dodatku nie jest neutralnym medium. Kto zlekceważy ten element , nie jest świadom optymalizacji jaka może się dokonać. Oczywiście sa także wyjątki. Kable o których mowa są konstrukcją hybrydową, w części z elementów zbudowanych od podstaw. Materiał jest pozyskiwany, a później powstaje jako całość w warunkach rzemieślniczych. Nie jest to więc przedmiot który w całości można sprowadzić np z Chin i wstawić w „nową” obudowę. Najistotniejszy element to materiał z którego powstaje żyła przewodu. Ilość materiału niestety jest ograniczona i zależy oczywiście od dostępności. Co do ceny to nie jest to przewód na metry z bębna. To co powstało do tej pory było wykonane właściwie na zamówienie, oczywiście przy spełnieniu określonej procedury technicznej która jest mocno pracochłonna.I jest to warunek bez którego nie ma w tym sukcesu.

  15. fon pisze:

    Czyli za jaki czas można się spodziewać kabli w normalnej sprzedaży,czy będą też kable słuchawkowe w niższych cenach,są to kable hybrydowe czyli jakie,srebro miedż?

    1. AAAFNRAA pisze:

      Opis taki jakby były z vibranium albo adamantium 😉

      1. PIotr Ryka pisze:

        Te kable, w odróżnieniu od tych dołączanych do słuchawek, składają się w o wiele większym stopniu z muzyki.

      2. Kazimierz pisze:

        Co do opisu (Vibranium), to nie jest ” drut ze ściany „. Większość okablowań produkowanych przemysłowo na świecie (poza oczywiście wyprodukowaniem źródłowego materiału jakim jest miedź, srebro, aluminium i inne stopy metali), konstrukcyjnie zależna jest od zastosowania. Dotyczy to innej budowy żył,dielektryka,ekranów,płaszcza zewnętrznego, które w całości finalnie mają swoje cechy i różne parametry.
        W pierwszej chwili nie wiedziałem o co chodzi z Vibranium… nie mniej efekt „końcowy” jest krytyczny .

    2. Kazimierz pisze:

      Tak. Po okresie przygotowań kable będą dostępne. Czy będą modele tańsze? Przypuszczam że po optymalizacji pewnie tak. Ale to jest zależne od wielu rzeczy – także i elementów jakie mają być konfekcjonowane (do których zaliczam złącza). W Chinach mozna zakupić większość złącz specjalistycznych , ale to nie jest rozwiązanie. Spotkałem sie z porównaniem do Furutecha i była totalna przepaść. Więc nie jestem przekonany o pozornych ustępstwach gdzie cena złącz czasem decyduje o spadku jakosci finalnego efektu.

  16. Kazimierz pisze:

    Kable są hybrydą, jest miedź i srebro.

    1. Michał pisze:

      Zastanawia mnie czy taka hybrydą pasuje do wszystkiego, z tego co mi wiadomo niektóre nauszniki bardziej lubują się w srebrze, zazwyczaj te ciemne, a inne z kolei w miedzi, te po jasnej stronie mocy. Można więc wydedukować że hybryda łączy zalety obydwu i spisze się wybitnie wszędzie?

  17. Adam Rzetelski pisze:

    Witam Panie Piotrze
    Czy są jeszcze jakieś wzmacniacze, które polecałby Pan do Dharm D1000, Twin-Head z racji niedostępności odpada.
    Chciałbym się jeszcze zapytać jak muzyki klasycznej się słucha na tych słuchawkach.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Stale polecam PhaSta. Rewelacyjny wzmacniacz za rewelacyjne pieniądze. Dystrybutorem oficjalnym od niedawna http://tubes-store.eu/pl/content/8-opinie-i-rekomendacje

      1. Adam Rzetelski pisze:

        Powrócę jeszcze do kwestii PhaSta. Czy chodziło Panu konkretnie o połączenie PhaSt DAC i PhaSt Headphone Amps pod Dharm D1000?
        A czy jest coś innego bardziej dostępnego na rynku, bo niestety z tego co widzę poza bezpośrednim kontaktem z producentem, to chyba nie ma nigdzie żadnego sklepu, a branie zupełnie w ciemno nie jest najlepszym pomysłem.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Chodzi mi o sam wzmacniacz słuchawkowy. Przetwornika słuchałem jedynie na AVS rok temu. Jest bardzo dobry, ale nie rozbierałem go odsłuchowo. Można posłuchać i kupić Coplanda – jest w porządku. Można wieżę ifi – jest bardzo w porządku.

          1. Adam Rzetelski pisze:

            Dziękuję za odpowiedź.

          2. Adam Rzetelski pisze:

            Witam
            Miał Pan styczność może z integrą Audio-gd Master 11? Bo ostatnio się na nią natknąłem i parę osób mi ją polecało pod Dharmy D1000, sam ją postaram się przetestować, bo w Q21 ją mają, natomiast do tego czasu, chciałbym zebrać troszkę informacji.

            Poza tym życzę Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku, który niedługo do nas zawita.

          3. Piotr Ryka pisze:

            Urządzenia audio-gd prezentują wysoką jakość, tak więc bardzo możliwe, iż takie zestawienie się sprawdza. Nie testowałem, ale teoretycznie powinno to grać co najmniej dobrze.

  18. Adam Rzetelski pisze:

    Dobrze dziękuję, sam natomiast postaram się to połączenie sprawdzić i zobaczę co z tego wyjdzie.

  19. Witam Panie Piotrze mam pytanie czy była by możliwość zakupu kabla tonalium długości 3m do he 1000 w wersji symetrycznej jeśli tak to jak to zrobić, jestem zdecydowany. Pozdrawiam Pana i wszystkich czytelników.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Proszę podać jakiś namiar kontaktowy.

  20. Kuba Białek pisze:

    Witam, mam możliwość nabycia Dharm D1000 od kolegi za przystępną cenę.
    Chciałbym się zapytać, z czym powinienem je sparować, chcąc wydać na wzmacniacz i przetwornik maksymalnie 5000?
    Wchodząc w grę również używane sprzęty, lecz jeśli mógłbym prosić to o nowe oraz używane propozycje do 5000.

    Prosiłbym o poradę 🙂

    Pozdrawiam Kuba

  21. AudioScience pisze:

    „Tymczasem takiego popisu słuchawki wyciągnięte z pudełka nie dały i winię za to złożyłem na kabel.” Producent słuchawek za 5 tysięcy wykombinował zaawansowany przetwornik, wysokiej jakości materiały i oczywiście dał beznadziejny kabel, który się p. Piotrowi nie podoba. Psuje słuchawki ! Ktoś wierzy w te wynurzenia ? Nie mogę się nadziwić komentarzom pod recenzją. Słuchawki za 6k plus najlepiej kabel za drugie 6k.
    Audio voodoo w najczystszej postaci. I potem wszyscy się dziwią, że p. Recenzent jest obiektem żartów w internecie.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Słuchał Pan tych słuchawek? Słuchał potem z kablem Tonalium? Bo jak nie, to o czym ta mowa? Możemy rozmawiać merytorycznie, bardzo proszę, natomiast kompleksy i brak doświadczenia proponowałbym leczyć gdzie indziej.

      1. Andrzej pisze:

        Trudno słuchac z kablem, który nie jest oficjalnie dostępny 😉

        1. Piotr Ryka pisze:

          Równie dobrze można z każdym innym uchodzącym za wybitny. Chodzi o wpływ lepszego kabla a nie jakąś konkretną markę. A kabel jest dostępny, można zamawiać i niektórzy już mają. Zresztą Pan Naukowiec jest z Krakowa i może do mnie wpaść. Dharmy akurat nie mam, ale wiele innych podobnej jakości słuchawek. Porównamy i zobaczymy, czy zdanie będzie podtrzymywał.

          1. Andrzej pisze:

            To tak bardziej w formie żartu miało być na rozluźnienie atmosfery 😉
            Na headfi narzekaja ludzie np. mocno na kabel Audeze (ta taśma płaska 4 żyłowa). Coś w tym pewnie było, bo Audeze zmieniło kabel.

          2. Piotr Ryka pisze:

            To zła wiadomość, bo kable Audeze były dość znośne. Zarówno te płaskie w niższych modelach, jak i niebieski w LCD-4. Z Audeze w tym roku produkowanymi styczności jeszcze nie miałem. Podobno sporo się u nich dzieje, ale wszystkie słuchawkowe ogony trudno połapać. Za dużo zwierzątek.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy