Recenzja: Cowon P1 Plenue

Odsłuch

Szklany fronty i aluminiowa obudowa w szmpańskim kolorze - oto przepis na sukces  wizualny według Cowona.

Szklany fronty i aluminiowa obudowa w szmpańskim kolorze – oto przepis na sukces wizualny według Cowona.

   Tradycyjnie przejedziemy się po słuchawkach, poczynając od najskromniejszych.

Grado SR60

Ilekroć przychodzi mi o tych Grado wspominać, tylekroć odczuwam satysfakcję. Satysfakcję podwójną, bo przyjemności ze słuchania i zadowolenia z dostępności. Tak tanie, a takie dobre – myślę o nich za każdym razem. Albowiem się niemal nie zdarza, by z czymś naprawdę dobrze nie grały, a w przeważającej ilości przypadków grają tak dobrze, że droższej nieraz kilkadziesiąt razy konkurencji powinna cierpnąć skóra. A już na pewno grać będą znakomicie z dobrym jakościowo sprzętem, co Cowon Plenue udowodnił po raz nie wiem który. Słuchałem ich z nim już wcześniej, ale na okoliczność testu zrobiłem to po raz kolejny i znowu mnie to brzmienie oczarowało. Bo właśnie było czarujące – bliskie, głębokie, duże, miękkie, powabne, melodyjne. Jak zawsze u tych Grado nieco przyciemnione i jak zawsze kiedy je dobrze napędzać gładko przez muzykę sunące – z tym całościowo narzucającym się smakiem doskonałego grania. Naprawdę aż nie chce się wierzyć, że tak tanie słuchawki tak dobrze grać mogą, albo – odwracając sytuację – że potrzeba aż tak dużych pieniędzy, by inne – te high-endowe – tak niewiele lepiej zagrały.

Nie mam ochoty ponownie rozwijać tematu: co to jest dużo a co mało w przypadku jakości grania, lecz niewątpliwie trzeba spostrzec, że z urządzeniami takimi jak Cowon Plenue już skromne Grado SR60 potrafią dać dużego formatu spektakl, z muzyką taką tuż, tuż i na wysokim poziomie. Z wizualną i cielesną obecnością wykonawców oraz pięknym brzmieniem instrumentów. A wykonawcy ci bardzo dobrze siedzieli tutaj w instrumentacji – ani się przed instrumenty nie sforując, ani za nimi nie chowając – tylko w ich otoczeniu pozostając i we wspólnej z nimi biesiadzie. Nazywa się to spójnym spektaklem, i taki ten spektakl był niewątpliwie. Prawda, że muzyczne tła nie zostały ukazane z całą maestrią obrazowania, tylko ich rysunek miał miękki kontur, trochę zacierający detale, ale muzykalność nawet tym zyskiwała, a to co na pierwszym planie i tak było realistyczne w stopniu wystarczającym, byśmy mogli być z tym pierwszym planem w bezpośrednim kontakcie. I to w sposób niepodważalny, niepodatny zarówno na racjonalną, płynącą ze świadomego obserwowania krytykę, jak i intuicyjne postrzeganie muzyki. Po prostu doskonale to grało, na naprawdę wysokim poziomie, dając pełnię satysfakcji, zwłaszcza u tych, którzy melodykę stawiają wyżej niż szczegółowość, a bliskość pierwszego planu cenią bardziej od wielkości i perspektywy sceny.

Przyciski są bardzo rozsądnie rozmieszczone...

Przyciski są bardzo rozsądnie rozmieszczone…

Głosy wokalistów nie były ocieplone, tylko takie w sam raz, w temperaturze dobrze ogrzanego pokoju; były natomiast pogłębione i zmysłowe. Umieszczone w atmosferze klubowej i ze słuchaczem na pluszowym fotelu, z towarzyszącym temu przygaszonym nieco, ciepłym światłem. Na samej przy tym granicy pomiędzy fakturą gładką, a taką już z meszkiem; tak więc na pewno brzmienia te nie były śliskie, tylko aksamitne i uwodzicielskie. Scena przy tym bliska, nieduża; taka właśnie klubowa i jazzowa. Trzeba też podkreślić nie tylko zmysłowość średnicy, ale także świetność spokojnych a zarazem bardzo dobrych technicznie sopranów, a także jeszcze lepszą jakość brzmień perkusyjnych; dających naturalną i mocną podstawę basową nie na zasadzie prymitywnej prostoty niskiego zejścia, tylko w naprawę dużym bogactwie akustycznym; z dobrą wizualizacją i przestrzennością bębnów oraz dobrym samym zejściem i rytmem. Pociągnięcia miotełek wraz z uderzeniami pałeczek oraz pedału pozwalały rozpoznać poziom naprawdę dobrego grania, zwłaszcza że fortepian i gitara (w tym także basowa) również dawały to co zwie się wybitnym graniem, które określiłbym całościowo jako silnie nawiązujące do prawdziwego muzycznego życia – że nawet z bardzo dobrych głośników biurkowych lepiej to nie gra, a taki związek z muzyką jest już naprawdę prima. Ze słuchawkami za trzysta złotych. No, super.

Sony MDR-Z1000

Nie produkowane już od paru lat spacerowo-profesjonalne Sony o wielkich kiedyś ambicjach, pokazały brzmienie nieco inne, oparte na trochę większej ekspresji szczegółów względem melodyki; jednak w stopniu tylko nieznacznym i dobrze wyważonym – akurat na tyle, by zadowolić zarówno lubiących szczegóły jak i samą melodię. Operowały brzmieniem nieco jaśniejszym i mniej gęstym, ale także naturalnie ciepłym, tyle że z większą zawartością w dźwiękach powietrza i mocniej akcentującymi się detalami.

adw

…a ich dobrze wymierzone rozmiar nie utrudniają obsługi małego koreańczyka.

Nieco większy kładły też nacisk na soprany – i całą w ogóle tonację miały nieco wyższą – co jak zawsze dźwięk czyniło świeższym i bardziej młodzieńczym. Zaznaczał się też u nich mocniejszy kontrast pomiędzy światłem a cieniem, co dawało atmosferę bardziej promenadową i spacerową niż klubową. Bez przyciemnionego światła i snującego się (w domyśle) papierosowego dymu, tylko jak wówczas kiedy w plenerze światło spotyka się z cieniem na wyraźnych krawędziach przez te cienie rzucanych.

W ludzkich głosach więcej było drżenia i podniecenia, a podobnie bliskie jak u Grado, bardziej niż u nich pojawiały się przed słuchaczem a nie w jego głowie. Scena była niewielka, lecz wokaliści wypchnięci za głowę, co można uznać za spory plus, jeżeli komuś zależy na naturalności.

Bas schodził bardzo nisko i miał lepszą niż u Grado rozdzielczość, a soprany były delikatniejsze i bardziej misterne. Ogólnie zatem atmosfera kontrastów i dużej maestrii operowania dźwiękiem; tak że od razu się czuje, iż to granie wysokiego poziomu, bardzo dobrze technicznie przyrządzone. Nie tak relaksujące jak z Grado i nie tak płynne, tylko w większym podnieceniu i mocniejszym wchodzeniu w inną niż sama melodyka treść nagrań. A jednocześnie wyważone, nie spychające wszystkiego na stronę techniczną, tylko pozostające przy muzyce; tyle że inaczej podanej, tak jakby być na estradzie, gdzie każdy syk czy szurnięcie są doskonale słyszalne.

Już w tym miejscu, na podstawie dwóch słuchawkowych przykładów, zmuszony jestem bardzo pochwalić tego Plenue, gdyż po prostu czuć było w każdej frazie, że znakomicie robi muzykę, a jego DAC jest rzeczywiście fantastyczny – znakomicie łączący szczegółowość z muzykalnością. Nawet lepiej niż same słuchawki Sony, o czym jeszcze się przekonamy.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

22 komentarzy w “Recenzja: Cowon P1 Plenue

  1. Stefan pisze:

    Cóż Piotrze wypada mi tylko dodać że z Edition 5, P1 też gra pięknie jedyne do czego można by było mieć zastrzeżenia to ilość basu
    jeżeli ktoś go nie lubi bo jest go dużo, ale za to bardzo dobrej jakości.
    Pozdrawiam

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tak, rzeczywiście – bardzo dobrze to grało. Ogólnie bardzo udany odtwarzacz.

      1. Stefan pisze:

        Jedyne które mi do niego nie bardzo pasują to AKG K701, nie modowane.
        Niestety nie mam już SR60i, ale z pamięci to bardzo równo grające słuchaweczki w swojej cenie jedne z lepszych,
        gdyby jeszcze ta wygoda, to były by chyba najlepsze w tej cenie.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Mam te najstarsze SR60, jeszcze bez „i”. Mają już kilkanaście lat, a wciąż świetnie grają.

          1. Stefan pisze:

            Podobno te nowe z 'e’ są jeszcze lepsze, ale nie słuchałem także nie mogę potwierdzić.

          2. Piotr Ryka pisze:

            Oby. Byłoby rewelacyjnie.

  2. Zydek pisze:

    Cowon gra też znakomicie, od dziwo z Sennheiser’ami HD650, ale będę musiał sprawdzić zalecane tutaj zestawienie z Grado SR60. To naprawdę zacne brzmienie, jak na urządzenie przenośne i nie ma się czego wstydzić wśród urządzeń stacjonarnych. Sprawdzałem m.in. z odtwarzaczem Trigon Recall, czy Linn’em Classik, co prawda Trigon gra ciut dostojniej, barwniej, gęściej, ale nie jest to różnica klas. Linn to już nie ten poziom, wyraźnie słychać jego niski poziom. Przy wykorzystaniu urządzenia jako DAC przez USB, ta różnica zdecydowanie się skraca, szczególnie jeśli za playera wykorzysta się MQN Player. Zaskakuje mnie ten postęp w jakości brzmienia jaki dokonuje się na poziomie miniaturyzacji urządzeń. Serdecznie pozdrawiam i dziękuję, za jak zwykle ciekawą recenzję.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Grado SR60 zagrają łagodniej, ale HD 650 na nieco wyższym całościowo poziomie. Tak sądzę, bo nie porównywałem.

  3. Lord Rayden pisze:

    Miałem okazję porównać Plenue P1 z AK120, oba bowiem odtwarzacze miałem w domu. P1 kupiłem okazyjnie w znakomitym stanie i postanowiłem zmienić odtwarzacz. Porównywałem więc oba sprzęty na moich słuchawkach, dodatkowo zabierając go na testy Focali CLassic i Pro z salonie Denona.

    I cóż się okazało. P1 to dobry odtwarzacz, niezły dźwięk ale nie jest zgodny z moimi preferencjami. Okazał się za ciepły. AK120, który już jest lekko ciepły, okazał się znacznie od P1 chłodniejszy. Szczególnie na PRO EQ. Poza tym bateria trzymała krócej niż 120tki – no cóż , display spory…

    Plenue powrócił w rodzinne pielesze a 120tka nadal wiernie mi towarzyszy…

    1. Piotr Ryka pisze:

      A na jakich słuchawkach to porównanie?

  4. Lord Rayden pisze:

    Focale Classic i Pro, Sennheiser Momentum Black i On Ear.

    Na razie zauważam, że AK120 jest chyba najbardziej przyjaznym DAPem dla wielu słuchawek. Nie zawodzi nawet na BD T70 250 omów. Słuchałem ostatnio AK 100 MK II. Zamiana 120 na nową setkę jest dla mnie nieopłacalna..

  5. Lord Rayden pisze:

    Niestety w domu P1 nie zdążył zetknąć się właśnie z BD T70. Jeden z moich forumowych znajomych chwalił to połączenie. T70 są jasne i ostre. Może P1 współgral by z nimi. Jednak taki DAP byłby dla mnie mało uniwersalny. W końcu na ulicę T70 nie wezmę.

  6. tommypear pisze:

    A jak by zagralo z lcd 2 ? Plus rapture.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Powinno dobrze.

      1. tommypear pisze:

        Echh gdy juz wybralem i zakupilem wzmacniacz teraz najwiekszy problem to dac. Dziekuje musze posluchac tego cowona.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Dobrze będzie. Na pewno znajdzie się rozwiązanie.

          1. tommypear pisze:

            Tylko czy jest sens uzywania czegos strikte mobilnego stacjonarnie. Poszukuje dac-a tak w granicach 3/4 tys. Do wspolpracy z rapture i lcd2.

  7. tomoking pisze:

    Mam Plenue od 5 miesiecy.Po dlugim szukaniu sluchawek, ktore z tym sprzetem odpowiadaly by mi najlepiej skonczylem u Ultrasone Signature Pro. Nie zamierzam niczego zmieniac . Jestem na prawde zadowolony.

  8. Introverder pisze:

    Ciekawe czy AK Kann trafić może w moje gusta.

    Ogólnie z DAP-ów czuję, że może najbliżej mi do szkoły Astell & Kern, ze względu na sporą wierność brzmienia jak sądzę przynajmniej niektórych modeli – jak np. AK300, bo np. Cowony grają muzykalnie, ale skoro P1 mi się nie spodobał (dźwięk pływa i to jakoś zaburza mi harmonię i brzmienie), to pewnie Cowon Plenue 2 nie ma co sprawdzać?..

    QP2R przepadł dla mnie (przesadzili i jest to przemulone jakieś dla mnie), DX200 to w ogóle nieporozumienie. AK70 to taka zabawka dla mnie.

    A AK300 mam na testach (łącznie z AMP-em dedykowanym). Gra czuję wiernie, ale brakuje mi większego formatu dźwięku, sceny, lepszej rozdzielczości i fajniejszego wypełnienia i może mniejszej szorstkości i czuję, że AK300 brzmi dopiero dobrze z AMP – bez brzmi dla mnie fałszywie, a to zmniejsza opłacalność takiego rozwiązania.

    Więc zastanawiam się czy AK Kann może mi to zapewnić czego brakuje mi w AK300, no i większej klasy dźwięku.

    Słuchawki to zasadniczo Sonorousy 6, HE400S zostały przez S6 chyba wysłane na emeryturę :).

  9. Introverder pisze:

    Przepraszam za 2 takie same pytania pod 2-ma wątkami, ale zwyczajna złośliwość rzeczy martwych a raczej może moje roztrzepanie, w wątku o Kannie (recenzja AK Kanna na hifiphilosophy) miało być właściwe zapytanie, ale się zagapiłem itp.

  10. Rafał pisze:

    Panie Piotrze, jak Pan sądzi – czy Cowon P1 Plenue zgrałby się dobrze z Audio-Technica ATH-AD2000X? Lubie dźwięk przestrzenny, z odsuniętym pierwszym planem, bardziej głębię, niż szerokie granie (a najlepiej obie te cechy łącznie), napowietrzony, płynny, nasycony i szczegółowy. Wciąż nie mogę trafić na odpowiedniego partnera dla tych słuchawek.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Powinien zagrać, bo Audio-Technica jesz przestrzenna i szczegółowa, a Cowon muzykalny, z dobrym wypełnieniem i szeroką paletą barwną. Trzeba mu tylko dać trochę czasu na wygrzanie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy