Recenzja: Circle Labs A200

Wygląd, stan posiadania, cena

Circle Labs A200.

   Wzmacniacz kosztuje trzydzieści tysięcy i waży dwadzieścia kilo. Wypada półtora tysiąca za kilogram – więc drożej niż za HEED Lagrange, lecz taniej niż za EAR V12. Z dwudziestu tych kilogramów udaje się wygenerować dwieście watów energii przy czterech, i sto przy ośmiu omach, a zatem mocy nie brak.

Opisując architekturę obwodów zacząć należy od stwierdzenia, iż mamy do czynienia z układem dual-mono. W tych ramach twórcy sygnalizują purystyczny obwód wejściowy w oparciu o pojedynczą w kanale lampę, jeden obsługujący ją rezystor i jeden kondensator. Lampy to triody Simens NOS z rodziny ECC88, umyślnie tak wybrane, by miały nietypowe prądy bazowe (ECC8100), dzięki czemu zapas szczytowej klasy szklanych baniek ze złotych czasów ich produkcji udało się zgromadzić nie płacąc za sztukę kroci. (Dla porównania klasyczne Simens & Halske CCa w moim przedwzmacniaczu  to przeszło $700 za parę.) Podobnie nie byle jakie są rezystor i kondensator. Także dobrano je z rozmysłem, tym razem drogą eksperymentalną. Metodą próbnych odsłuchów wyselekcjonowano rezystory Vishaj i polipropylenowe kondensatory Miflex, jako zdecydowanie najlepsze na tych pozycjach z szerokiej gamy wypróbowanych. Przedwzmacniacz posiada własne, odgrodzone miedzianymi osłonami od lamp osobne dla każdej zasilacze na bazie niewielkich toroidów EI, a regulację siły głosu powierzono 63-stopniowwej drabince rezystancji od warszawskiego Khozmo Acoustic. Pracują w niej rezystory o tolerancji 0,1%, jest zatem optymalna i w odróżnieniu do potencjometrów ślizgowych nie będzie z czasem działać gorzej.

Skoro stopień wejściowy, więc wejścia. Te są cztery – trzy pary gniazd RCA i jedna XLR. Wybór jedynie poprzez podświetlaną gałkę na panelu przednim, brak obsługi tej funkcji pilotem. Uzupełnieniem pojedyncze wyjście parą gniazd RCA z przeznaczeniem dla potencjalnego subwoofera. Też oczywiście przyłącza głośnikowe – po jednej parze zacisków WBT Nextgen™ dla każdego kanału; brak więc możliwości bi-wiringu i brak osobnych wyjść dla różnych oporności. Brak także wsparcia ustawiającym tę oporność regulatorem, jako następstwo automatycznego dopasowywania się tranzystorów wyjściowych do oporności kolumn, którym to upraszczającym udogodnieniem nie dysponują wzmacniacze lampowe. Punktem krytycznym i zarazem startowym wyposażenia panelu tylnego tradycyjne gniazdo prądowe i obok zapadkowy włącznik, po użyciu którego opuszczenie stanu oczekiwania realizuje przycisk na przodzie pokrywy górnej, wpasowany w elegancki motyw ozdobny ze szczotkowanego mosiądzu. Do kwestii związanych z aparycją dojdziemy za momencik, dokończmy spraw technicznych.

Czyli masywny wygląd.

Dual mono obwody na obszarze sekcji wzmocnienia to architektura push-pull. Tam kolejne dwa zasilacze, tym razem jako duże toroidy umieszczone jeden na drugim, pochodzące od tak samo jak Khozmo polskiej wytwórni Poltrafo. Wsparciem dla nich po cztery dołączone do każdego potężne kondensatory Kemet o łącznej pojemności 200 000 µF. Samo wzmocnienie realizują na etapie finalnym wysokoprądowe tranzystory bipolarne Sanken, zapewniające strumień energii o natężeniu 17 A, w zupełności wystarczający do osiągania mocy 200W/4Ω w kanale.

Odnośnie spraw użytkowych: wzmacniacz ciągnie ze ściany maksymalnie do 600 W, wraz z czym nabierając stopniowo temperatury, by ostatecznie, po wielu godzinach, rozgrzać się dość znacząco. Wyposażono go więc w duże radiatory zewnętrzne, zajmujące całe powierzchnie ścianek bocznych.

Wraz z tymi powierzchniami na dobre wychodzimy na powierzchnię, by skonstatować, że łączący te boki od wierzchu panel okrywowy wykonano z grubego aluminium i ozdobiono pasami w łuk układających się kratek wentylacyjnych, co efektownie wygląda, tak z lekka w stylu retro. Szyku jeszcze dodaje wspomniana wstawka ozdobna na przełamaniu wierzchu z przodem, jako przyciągający spojrzenia akcent złocistości na wielkiej czarnej bryle.

Twórcy najbardziej dumni są z faktu, że panel frontu to nie akryl ani inne sztuczne tworzywo, a gruba na osiemnaście milimetrów tafla szkła. Jako że szkło się nie starzeje, nie rysuje, nie blaknie. Poza tym już od startu prezentuje się lepiej oraz wnosi oryginalność. Na szklanej tafli o wymiarach 430 na 158 mm panuje zamierzona prostota: po obu stronach pojedyncze pokrętła i między nimi wyświetlacz. Lewe to wspomniany wybierak źródeł – czteropozycyjny i podświetlany. Prawe gładko chodzący potencjometr, sprzężony z wyświetlaczem. Ten to tylko dwie liczby wyświetlane dużymi pikselami, na skali od 00 do 99 oznajmiające poziom wzmocnienia. Każde przejście dół/góra komunikuje stuknięcie rezystancji, ale w praktyce to nie pokrętłem, a najczęściej pilotem regulować będziemy głośność.

Pilot czarny, aluminiowy i przyjemnie mający wagę. Poza realizowaną dwoma przyciskami obsługą głośności i osobnym funkcję wyciszenia, oferuje czwartym, ostatnim, czteropoziomową regulację jasności wyświetlacza i całkowite jego zgaszenie – jednoprzyciskowo, w konwejerze.

Solidne chłodzenie.

Całościowa forma zewnętrzna to osobny rozdział: jest kunsztowna, opracowywał ją plastyk. Przydane jej proporcje rodzą zaufanie poczuciem masy, ozdobniki wzniecają radość. Szklany panel prócz podświetlanych gałek ze złoceniami zdobi będący tłem wyświetlacza motyw fali dźwiękowej, a u samej góry i dołu wykonują zdobniczą robotę niewielkie wstawki szczotkowanego mosiądzu – na wzmiankowanej już górnej wygrawerowano napis CIRCLE LABS. Komplet złocistych ozdobników uzupełniają złociste walce nóżek, a gamę obrazową napis „A200 stereo amplifier” pod wyświetlaczem i logo firmy w prawym dolnym rogu.

 

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

19 komentarzy w “Recenzja: Circle Labs A200

  1. Sławek pisze:

    No i szacunek, Polak potrafi! A jak już o krakowskich producentach mowa to czy miał Pan słuchać i jeśli tak to jak wypadło porównanie do DiValdi WZMACNIACZ ZINTEGROWANY INT-02? Cena prawie taka sama, brak lamp ,ale jest wydaje się nielicha część cyfrowa – DAC z AES na przykład.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Od Divaldi słuchałem dawno temu wzmacniacz dzielony i spisywał się znakomicie. Zintegrowanego też słuchałem, ale dorywczo i poza domem. Gdyby chcieli, test oczywiście może powstać.

  2. Pawcio pisze:

    Ciekawe czy tor wzmacniacza jest zbalansowany. Brak takiej informacji na stronie producenta. Jeśli konstrukcja niezbalansowana to rozumiem, że większe zniekształcenia przez konwersję sygnału z portów XLR bardziej podobały się recenzentowi, chyba że przy wyższym napięciu na zbalansowanym interkonekcie mniejsza wrażliwość na zakłócenia. Pilot też chyba od Khozmo / Hattor. Zatem może to sugerować że cała sekcja preampu jest bliźniaczo podobna do hattora tylko strojona inną lampką ECC (może cała sekcja preampu od p. Arka Kallas pochodzi z Hattor / Khozmo). Konstrukcja do budżetowych nie należy, producent oddał dystrubucję do Nautilus i to może znacząco wpływa na finalną cenę na lokalnym rynku bo w cenie ok 30 kzł to juź duża konkurencja na rynku jest.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Uzyskałem następującą odpowiedź na powyższe uwagi:

      Wzmacniacz A200 jest konstrukcją niezbalansowaną.

      Gniazda xlr zostały dodane w celu zwiększenia uniwersalności. A200 nie ma dodatkowego układu symetryzującego. Wykorzystywany jest sygnał z fazy dodatniej. Obydwa sygnały są obciążone tą samą impedancją. Często zgłaszane są nam opinie iż A200 gra lepiej poprzez gniazda xlr. Jest to spowodowane:

      1.Lepszą pracą układu wyjściowego źródła z gniazd xlr.

      2.Inną transmisją sygnału w kablu xlr-xlr

      3.Inną budową gniazd rca i xlr.

      Sekcja przedwzmacniacza jest autorskim rozwiązaniem firmy Circle Labs.

      Jedynie drabinka rezystorowa wraz ze sterowaniem i pilotem jest wykonywana na nasze zamówienie przez firmę Khozmo. Jest to najlepsze rozwiązanie sterowanej drabinki dostępne na rynku. I dla tego korzystają z nich dziesiątki producentów audio z całego świata.

  3. Sławek pisze:

    Entuzjastyczna recenzja tego wzmacniacza także tu:
    https://www.hfc.com.pl/test/4871,circle-labs-a200.html

    1. Piotr Ryka pisze:

      To ile oni tych egzemplarzy testowych mają?

      1. Sławek pisze:

        Pytanie ile już sprzedali? Po takich recenzjach zainteresowanie produktem i sprzedaż powinny ruszyć z kopyta.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Już dużo sprzedali, naprawdę dużo.

  4. Pawcio pisze:

    Tylko się cieszyć , że Polacy nie gęsi i „swoje wzmacniacze mają”… oby udało im się zaistnieć na kilku zagranicznych dobrych rynkach. Wtedy zarobią na dalszy rozwój…

  5. Marcin pisze:

    Ja wzmacniacza wprawdzie narazie nie szukam, ale ciekawe czy istnieje opcja wypożyczenia wersji demo wzmacniacza? Kto wie co się stanie, jeśli w system wzmacniacz ów wpasuje się lepiej niż obecnie grający 🙂

    1. Piotr Ryka pisze:

      Jest. Z pewnością.

      1. Marcin pisze:

        Czy z pytaniem o demo uderzać do Nautilusa czy bezpośrednio do Circle Labs?

        1. Piotr Ryka pisze:

          To chyba obojętne, są w stałym kontakcie.

  6. Mariusz pisze:

    Panie Piotrze czy taki Gryphon Diablo 300 będzie dużo lepszym wzmacniaczem od Circle Labs A 200?Testował Pan oba.Jakie są największe różnice?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Będzie gorszym. Przynajmniej wg mnie.

  7. gutekbull pisze:

    Miałem okazje go słuchać.
    Jeden z najładniejszych wzmacniaczy jakie widziałem. Co do dźwięku ,przemilczę ,bo nie przypadł mi do gustu i kupiłem inny.
    Moim skromnym zdaniem cena lekko przewalona ,na tym pułapie ma dużą konkurencję.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Można wiedzieć, jaki kupiłeś?

  8. Mariusz pisze:

    Przeczytałem Pana recenzje Diablo 300.Napisał Pan,że to wybitny wzmacniacz.Circle kosztuje mniej niż połowę a jest lepszy.Bardzo odważna teza.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Co w tym odważnego? Bardziej mi się podobał, i tyle. Jak taki za sto złotych bardziej mi się spodoba, to też to powiem. Tylko takiego raczej nie będzie… A kolega powyżej jakoś nie kwapi się napisać, który od Circle spodobał mu się bardziej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy