Recenzja: Calyx FEMTO

 Brzmienie: Po kablu koaksjalnym

Calyx_Femto_11 HiFiPhilosophy

Ilość złączy również robi wrażenie

   Nasłuchałem się ostatnimi czasy przetworników cyfrowo analogowych dość sporo i jest o nich mowa w licznych recenzjach, ale wszystkie one poza tym z dzielonego odtwarzacza Accuphase wywodziły się co najwyżej ze średniego przedziału jakościowego patrząc od strony cen, bo na jakość niektórych naprawdę nie można było narzekać. Jest jednak recenzowany tu Calyx FEMTO urządzeniem z trochę innej bajki, pisanej pod słuchacza z grubszym portfelem. Kosztuje te swoje dwadzieścia sześć tysięcy i swymi dwiema szczytowymi kośćmi logicznymi od Sabre się szczyci, a przy tym nie waży jakieś pół kilo czy nawet parę kilogramów, tylko to prawie dwudziestokilowy smok. Smoki, o ile mi wiadomo, zbyt ładnie nie śpiewają, ale wchodzić im w drogę nie jest rzeczą roztropną, tak więc wszystkie te słuchane kiedyś przy komputerze smoczki i smoczęta powinny się mocno pilnować, by od dużego smoka ogonem po łbie nie oberwać.

A jednak się nie upilnowały. Ma ten Calyx nie tylko dużą cenę ale i dużo asów w rękawie oraz grubaśny ogon, by innych od siebie odganiać i samotnie królować. Dość może jednak tych smoczych porównań, weźmy się lepiej za muzykę.

Podpiąłem Calyxa do karty muzycznej Asus Xonar Essence STX bezpośrednio kablem koaksjalnym Tellurium Graphite, a analogowym Tellurium Black Diamond XLR podpiąłem doń wzmacniacz słuchawkowy Phasemation.

– I jazda.

Z Beyerdynamic T1

Calyx_Femto_01 HiFiPhilosophy

Phasemation jest co prawda niewielkim urządzeniem, ale przy FEMTO wygląda wręcz karykaturalnie…

Momentalnie, od pierwszych taktów muzyki branej z You Tube, czuć było, że jest to inny styl i inna jakość. A czuć za sprawą dwóch rzeczy. Przede wszystkim – i to było najważniejsze – czuć było świetną przestrzeń. I to właśnie czuć, bo nie była to tylko taka sobie duża przestrzeń jaką można napotkać w wielu słuchawkach, ale przestrzeń magiczna, żywa, odczuwalna. Doznawało się bezpośrednio jak żyje, pulsuje, oddycha. Dopiero tu, w tej konfrontacji, w tym odniesieniu, można było usłyszeć jak te przestrzenie z innych przetworników są byle jakie i ledwo dychające. Oczywiście przejaskrawiam. Mytek czy Audiolab potrafią budować świetne wrażenia przestrzenne i duży realizm, ale brak im tak rozbudowanej wielopostaciowości, holografii i pulsowania. Nie potrafią nadać takiej plastyczności dźwiękom i nie wydobywają z nich podobnej zwinności oraz płynności ruchu. Nie mają też tej miary separacji i takiej scenicznej współpracy, skutkiem czego nie tworzy się u nich tej miary muzyczna atmosfera; tak bardzo angażująca i budząca taką satysfakcję.

W sumie opisanie tych różnic nie jest rzeczą prostą, podczas gdy samo zjawisko bardzo łatwo rozpoznać i odczuwalne jest ono natychmiast. Dźwiękowa intuicja od razu dochodzi do głosu i podpowiada, że bez wątpienia teraz gra lepiej i mamy to o co chodziło i o co zawsze w słuchaniu muzyki chodzi – magię. Słowo wprawdzie jest wyświechtane i aż głupio tak stale kręcić się koło tej magiczności, ale na targu muzycznych doznań jest ona najbardziej poszukiwanym towarem i jednocześnie nie sposób się nią przejeść. Tą właśnie magiczność prezentacja Calyxa FEMTO niewątpliwie zawierała, i tylko się trochę trzeba postarać od strony słuchawek i źródła aby się odpowiednio mocno ujawniła.

Wspomniana przed chwilą plastyczność była drugą cechą wyróżniającą Calyxa. Trójwymiarowość i staranność modelowania dźwięków miał zdecydowanie lepszą niż wszystko co przy komputerze dotąd słyszałem. Nic może to szczególnego nie jest, bo żadnych przetworników uchodzących za wyjątkowo dobre wcześniej nie badałem, ale kilka uznanych (choć niewątpliwie znacznie tańszych) jednak się przewinęło.

Entreq_Atlantis_&_Konstantin_USB_28 HiFiPhilosophy

Będą musieli się jakoś dogadać – w tym wypadku za mediatora robi Tellurium Q Diamond Black w wersji XLR

Łączyła się z tym trzecia cecha wyróżniająca koreańskiego sztukmistrza – staranność wypowiedzi. Każdy dźwięk, każdy detal był wypowiadany i opowiadany do końca. Nic się nie urywało, nic przedwcześnie nie kończyło. Tego rodzaju staranność nadaje atmosferze odsłuchów spokoju i elegancji w sensie klasy leżącej u podłoża warstwy technicznej, co w połączeniu z plastycznością i przestrzennością wynosi słuchacza na inne poziomy przyjemności odsłuchowej. Krótko mówiąc dźwięk Calyxa był doskonalszy. Miło byłoby, pomyślałem sobie, mieć takiego koreańskiego sztukmistrza na stałe; słuchanie muzyki z komputera miałoby wówczas inny smak i nie byłoby tak szkoda, że nie siedzi się podczas pisania blisko Twin-Heada.

Co do samych T1, to mimo że nie były jeszcze w pełni wygrzane, pojawiła się u nich nareszcie ta holografia, dla której je nabyłem. Muzyczny obraz wciągał głębią a przy tym piękną barwą i wspaniałą grą światłocienia. Bo nieco był właśnie cienisty a poprzez to bardziej tajemniczy i inspirujący. Miał też cudowną grację ruchów, jak u najlepszego tancerza, zwinnie pośród tych cieni przemykając. Trójwymiarowy, tajemniczy i wspaniale się ruszający nie pozwalał oderwać się od słuchania. Bo płynność ruchu, umiejętność przejścia od frazy do frazy, jest dla reprodukcji muzyki tak samo ważna jak dla adepta szkoły baletowej i bez niej wszystko się staje kalekie. Aż nie chciało mi się zmieniać słuchawek, mimo iż jasnym było, że inne także zagrają znakomicie.

Myślę jednak, że cały powyższy opis nie jest taki jak sobie bym życzył. Była bowiem w tym wszystkim jakaś inna nuta, inna dominanta, której nie udało się oddać słowem. Coś, co może należałoby określić jako specyficzną powierzchnię dźwięków, nie mającą sztywnej powłoki tylko jakiś szczególny rodzaj powierzchowności. Szczególny zarówno niezwykłym, całkowicie przeciwstawnym banalności kolorytem, jak i specyfiką samego tworzywa. Te tutaj dźwięki były jak z innej materii; nie tego zwykłego, standardowego brzmienia, tylko coś jak dzikie zwierzęta, na które gdy patrzysz odczuwasz tę dziwność, obcość i tajemniczość. Bezpośrednią obecność innego świata, o którym wiesz i odczuwasz to całym sobą, że do niego nie należysz i nigdy nie będziesz należał.

Calyx_Femto_06 HiFiPhilosophy

Jeszcze tylko rzut okiem na mobilne centrum dowodzenia

Tak grał dzielony Accuphase i tak grał Calyx. Każdy na swój sposób, ale obaj w tym specyficznym stylu przywołującym odczucie pewnej niesamowitości, w jawny sposób stanowiącej przeciwieństwo tego do czego nawykliśmy, co w obcowaniu ze zwykłą aparaturą stało się naszym przyzwyczajeniem.  

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

13 komentarzy w “Recenzja: Calyx FEMTO

  1. Piotr Ryka pisze:

    Recenzja ta została napisana wcześniej niż AKG K812, toteż wszystkie biorące w niej udział słuchawki były słabiej wygrzane. Różnica polega też na tym, że cały opis nowego flagowca AKG oparto tu na jego kablu oryginalnym, podczas gdy cały z jego recenzji na kablu od Forza Audio. Pewne różnice narzucał też oczywiście zupełnie inny tor.

  2. Maciej pisze:

    Piotrze, te korkowe nóżki to Twoja addycja?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie, to jest patent producenta. Podobno stojąc na takich nóżkach najlepiej działają te super dokładne zegary.

  3. Maciej pisze:

    to nie jest zwykly korek, to korek hiendowy

    1. Piotr Ryka pisze:

      Możliwe, ale wyglądał na zwyczajny.

      1. Maciej pisze:

        To widzę że na forum jest już dwóch Macieji. Mój jest w pierwszy wpis. To pisał ja – Maciej od T70 😉

        1. Maciej pisze:

          *Maciejów

  4. Piotr Ryka pisze:

    Dobrze byłoby się jakoś odróżniać, bo powstaje niejaki bałagan.

  5. Przemek pisze:

    Logowanie i rezerwacja ników.

  6. sebna pisze:

    Forum miało być ale słuch o nim zaginął 😉

  7. Piotr Ryka pisze:

    Wszyscy stęsknieni za forum, a potem nie będzie komu pisać. Ale obiecałem, to będzie. Może nawet niedługo.

  8. Icek pisze:

    Mam pytanie jak Femto wypada przy AR CD9 testowanym zaraz po nim ?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Powiem tak – oba reprezentują jako DAC-ki ten sam bardzo wysoki poziom, ale CD9 grał dość jasnym, bezpośrednim dźwiękiem, a Femto ciemniejszym, bardziej tajemniczym i takim, nazwijmy to, w tej tajemniczości niejednoznacznym.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy