Recenzja: Burson Timekeeper

Odsłuch

Burson_Timekeeper_011_HiFi Philosophy

A gdyby oddawanego ciepła było zbyt wiele, to do pomocy włączy się niewielki wentylator umieszczony na tylnym panelu.

   Burson ma trochę pecha, bo wpadł pomiędzy młot końcówek mocy Zeta a kowadło jeszcze droższych Jeffa Rowlanda, będzie jednak dzięki temu okazja pobieżnie chociaż porównać jak ma się bardzo droga klasa D do niezbyt drogiej AB, jako że firma Burson stroni zarówno od wzmacniaczy lampowych jak i cyfrowych (czy jak kto woli impulsowych), trzymając się twardo tranzystorowego wzorca w oparciu o jak najlepsze w danym przedziale cenowym komponenty. Trochę zarazem szkoda, że nie otrzymałem dwóch Bursonów, bo porównywanie monobloków byłoby uczciwsze, a tak to tylko można będzie tu i ówdzie się odnieść do różnic w brzmieniu, pamiętając za każdym razem, że urządzenia pochodzą z zupełnie innych cenowych bajek, tak więc ich względem siebie przymiarki to nieuczciwa walka zawodników o całkiem różnych wagach.

W trybie stereo, czyli posługując się jednym Timekeeperem, można jak mówiłem działać wyłącznie po złączach RCA, chcąc nie chcąc użyłem więc takich, a konkretnie Tary Air1. Nie żebym uznawał wyższość połączeń symetrycznych; wręcz przeciwnie, niejednokrotnie zdarzała się sytuacja gdy niesymetryczna alternatywa okazywała się wcale nie gorsza, a zdarzało się nawet, że była lepsza, ale zdarzało się też, że symetria tryumfowała, czemu się nie ma co dziwić, bo symetria to wielkie Słowo, dźwigające na sobie ciężar najważniejszych naukowych wyjaśnień. Wystarczy przypomnieć, że einsteinowska Ogólna Teoria Względności opiera się na symetrii wszystkich obserwatorów inercjalnych i nieinercjalnych, a podejrzewa się też, że cały Wszechświat wpisany jest w wielką, największą z możliwych, symetrię E8.

Burson_Timekeeper_013_HiFi Philosophy

A może być naprawdę ciepło, bo ilość upakowanych we wnętrzu Timekeepera wysokiej jakości komponentów przyprawia o zawrót głowy.

Takiego naukowego zadęcia symetria połączeń sygnałowych na użytek potrzeb audiofilskich wprawdzie nie wymaga, ale samo bycie symetrycznym już daje słuchającemu pewien komfort, wprawiając jego jaźń w stan błogiego samozadowolenia – Symetryczne mam! To z kolei może mieć wpływ na psychoakustykę, wedle psychologicznej zasady samospełniania się oczekiwań, na znanej powszechnie zasadzie, że bodźce uchodzące za atrakcyjniejsze jako bardziej atrakcyjne są postrzegane, a mówiąc potocznie – reklama i propaganda działają. Na to z kolei jest dowód jak najbardziej już namacalny a nie psychologiczny, w postaci pieniędzy jakie się na nie przeznacza.

Czy w przypadku Timekeepera symetria dowodzi swej wyższości nad asymetrią i czy czyni to na zasadzie propagandowej czy jak najbardziej namacalnej, tego niestety nie sprawdzę, tak więc pora ruszać niesymetryczną ścieżką wiodącą do pojedynczego Timekeepera.

Być może dystrybutor się żachnie, może żachnie się i producent, a może są też jakieś spektakularne przykłady obalające moją tezę, ale w toku dokonywanych na przestrzeni miesięcy sprawdzeń (wzmacniacz był już od dawna) okazało się dość jednoznacznie, że Burson Timekeeper naprawdę dobrze współpracuje jedynie z przedwzmacniaczem wmontowanym w innego Bursona, konkretnie w Bursona Conductora. Przedwzmacniacz ów chwali się umiejętnością czerpania sygnału prosto z napięciowego stopnia wzmocnienia, a więc z ominięciem zwykle wykorzystywanej do tego brania w przedwzmacniaczach będących jednocześnie słuchawkowymi wzmacniaczami redukującej jakość sekcji “gain”, natomiast źródłowo sam sygnał czerpie ze znajdującego się w tej samej obudowie przetwornika, korzystającego z kości logicznej ES9018 SABRE32 Reference DAC, a więc jednej z najlepszych produkowanych. Nie darmo zatem chwali się Burson stosowaniem najlepszych komponentów i trzeba przyznać, że własne klocki bardzo dobrze do dźwiękowej układanki spasował, bo spośród wielu próbowanych tylko rodzinny zespół Bursona podawał jego końcówce pod każdym względem pasujący do niej sygnał i tylko razem naprawdę dobrze to grało.

Burson_Timekeeper_014_HiFi Philosophy

Wstępne oględziny zaliczone, czas na raport z wrażeń dźwiękowych.

Stanowi to rzecz jasna ograniczenie, od którego całkiem możliwe że są wyjątki, ale u mnie żaden taki wyjątek się nie pojawił, a testowałem sporo kandydatów. Ze spokojem ducha mogę przeto polecić jedynie Timekeepera wspólnie z Conductorem, ale to w sumie dobra wiadomość, bo oba Bursony są dopasowane nie tylko brzmieniowo ale także wzorniczo oraz cenowo. Postawione po obu stronach napędu albo jeden na drugim prezentują się efektownie i nie stanowią jakiegoś wielkiego wydatku, bardzo umiarkowanie w porównaniu do innych wyceniając swe umiejętności. A jeśli dodać, że Conductor posługuje się najwyższej klasy potencjometrem krokowym i jest jednocześnie naprawdę bardzo wysokiej klasy wzmacniaczem słuchawkowym, to mamy do czynienia z rzeczywiście udanym duetem, zdolnym napędzić głośniki i słuchawki. Jedyny mankament to fakt, że Conductor jest niesymetryczny, tak więc kto chciałby korzystać z dwóch Timekeeprerów i możliwej w ich przypadku symetrii, zmuszony będzie szukać innego przedwzmacniacza. Ten kłopot sam miałem z głowy, bo jak mówiłem dystrybutor chciał mieć test pojedynczego, tłumacząc że test podwójnego już posiada, a pojedynczego nie ma. No to świetnie, będzie tym łatwiej.

Znów do akcji wkroczyły nieocenione w takich razach, nietrudne do wysterowania głośniki Spendor D7, podpięte także niedrogim a naprawdę zacnym kablem głośnikowym Entreq Discover; sygnał podawał Conductorowi Cairn kablem optycznym, no i nastała muzyka.

Głośniki ustawiły się błyskawicznie, bo znam je już z licznych odsłuchów niczym własne, i zatopiłem się w brzmienie. Timekeeper nie miał łatwo, bo jeszcze dzień wcześniej zatapiałem się w reprodukcję głośników i monobloków Zeta z przedwzmacniaczem Jeffa, a to jest światowa ekstraliga za elitarne pieniądze.

Burson_Timekeeper_005_HiFi Philosophy

A te obiecuje zapewnić pod warunkiem sparzenia ze swoim bliskim krewniakiem – Bursonem Conduktorem.

Miałem w związku z tym, trzeba przyznać, poważne obawy, ale druga połowa zespołu, czyli Karol, zapewnił mnie, że słuchał już razem Bursonów i na pewno będzie w porządku. A tak nawiasem to właśnie Karol ustalił, że Burson tylko z Bursonem, a sam jedynie wcześniej miałem kilka razy okazję przekonać się, że Timekeeper z innymi przedwzmacniaczami to nie do końca jest to.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

9 komentarzy w “Recenzja: Burson Timekeeper

  1. Marecki pisze:

    I co tam dalej w trawie piszczy?
    Może warto by było jakąś zapowiedź sporządzić, bo ostatnio staneło na kwietniu.
    Chyba że zmieniła się formuła?
    Choć wiadomo, że z tymi zapowiedziami to różnie bywa, bo obiecanki cacanki, a recenzentowi i czytającym radość! : D
    Ale w każdym bądź razie coś napomknąć można : )

  2. hifiphilosophy pisze:

    Nie chce mi się za bardzo robić tych zapowiedzi, bo z jednej strony nie wszystko się potem realizuje i są pretensje, a z drugiej jest ostatnio sporo „niespodzianek”, to znaczy sprzętów, których dystrybutorzy nie chcą widzieć w zapowiedziach, bo nie są pewni czy na pewno je otrzymają, albo chcą żeby to był grom z jasnego nieba.

    W tej chwili piszę recenzję DAC-ka Phasemation, a potem będzie chyba recenzja wzmacniacza słuchawkowego Divaldi.

  3. Marecki pisze:

    No tak, to całkiem zrozumiałe.
    Będe w takim razie dopytywał co jakiś czas : )

  4. Piotr Ryka pisze:

    W sumie to racja żeby takie zapowiedzi, chociaż orientacyjne, się ukazywały, ale ostatnio namnożyło się tych niespodzianek i nieco się sprawy skomplikowały. Cały czas wskakują niespodziewane tematy, a inne, już obiecane, nie dochodzą do skutku. Polityka się z tego recenzowania zrobiła.

  5. Piotr Ryka pisze:

    Nie ma jeszcze działu nowości, chociaż ma być. Tak więc na razie tutaj ostra nowość od Sony

    http://www.sony.pl/electronics/sluchawki-palak-na-glowe/mdr-z7

  6. Marecki pisze:

    Dobry pomysł z tymi nowościami.
    Te Sonacze są już w Polsce?
    Osiemdziesięcio milimetrowe przetworniki są chyba największe wśród „dynamitów”, albo w ogóle największe?
    Planary od Oppo miały 70 mm. z tego co pamiętam.
    Ciekawe co potrafią!
    Zobaczymy na ile się zbliżą do swojego legendarnego produktu, ale najważniejsze jest to, że idą w dobrym, trochę zapomnianym przez siebie, słuchawkowym kierunku!

    1. Piotr Ryka pisze:

      Kontaktowałem się z dystrybutorem i słuchawek jeszcze u nas nie ma. Rzeczywiście przetwornik mają największy ze wszystkich.

      Drugą ciekawostką jest to, że Sony zrobiło wysokiej klasy przenośny słuchawkowy wzmacniacz.
      http://www.sony.com.sg/product/pha-3

  7. Marecki pisze:

    No to w takim razie trza obadać komplet! : ) Wzmacniaczyk ciekawy

    1. Piotr Ryka pisze:

      Taki mam zamiar, tylko najpierw muszą przyjechać, a jeszcze nie wiadomo kiedy to będzie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy