Recenzja: Burson Timekeeper

Budowa

Burson_Timekeeper_007_HiFi Philosophy

Niepozorny, a jednak potrafiący zaskoczyć – Burson Timekeeper.

   Timekeeper okazuje się średniej wielkości, srebrny i błyszczący, co bardzo powinno zainteresować entuzjastów science fiction, stale z jakimiś wehikułami czasu do czynienia mającymi i pewnie szukającymi poręcznych a niedrogich. Ale że czas jest tylko złudzeniem, jak stanowczo Parmenides i Hegel twierdzili, jego przezwyciężanie i nad nim władanie powinno być betką, chociaż niektóre iluzje to do siebie miewają, że twardsze są niźli stal damasceńska i kamień w sercu złego człowieka. Nad niewątpliwie bardzo zawiłą naturą czasu i przestrzeni nie miejsce tu by je roztrząsać, co innego natomiast srebrny Timekeeper. Łapie on czas swoją sporą skrzynką, a może także i dwiema, jako że ma funkcję bycia monoblokiem a z tyłu przełącznik ją aktywujący. Monoblokiem ma być jednak głównie w trybie symetrycznym i ma na to dowód w postaci pojedynczego gniazda XLR, chociaż w trybie niesymetrycznym za pośrednictwem gniazd RCA też być monoblokiem potrafi, natomiast w trybie stereo może być dwukanałową końcówką mocy, co umie już tylko w reżimie niesymetrycznym i do czego służy mu para przyłączy RCA. A skoro jesteśmy już na tym tyle, to jest tam też oczywiście gniazdo zasilania i obok niego włącznik główny oraz niczym nie osłonięty a jedynie ostrzegawczo pomalowany na czerwono przełącznik zmiany napięcia 110/230 V. Są też bardzo porządne terminale głośnikowe dla obu kanałów, a pomiędzy nimi kratka wentylatora, który to wentylator prawie nigdy się nie aktywuje, a przewidziano go wyłącznie na wypadek jakiejś niezwykle upalnej pogody, pomimo której ktoś miałby jeszcze chętkę muzyki długo słuchać.

Obudowa jest jak zawsze u Bursona srebrna i pancerna, przy czym panel przedni i korpus wykonano z aluminiowego stopu, a płyty wierzchnia i spodnia, przykręcane widocznymi śrubami, są z aluminiowej blachy. Wygląda to całkiem, całkiem, a przede wszystkim solidnie, zwłaszcza że ściany boczne zaopatrzono w starannie wyfrezowane grubościenne radiatory, dla zwiększenia powierzchni dodatkowo jeszcze rowkowane. Za jedyny wskaźnik świadczący, że Timekeeper jest w stanie gotowości do łapania dla nas muzycznego czasu służy niebieska dioda z przodu po lewej, zaraz pod wygrawerowanym napisem BURSON.

Burson_Timekeeper_009_HiFi Philosophy

Z zewnątrz nie ma za bardzo co podziwiać – pancerna, minimalistyczna obudowa obszyta dookoła solidnymi radiatorami.

We wnętrzu króluje porządnie zapuszkowane toroidalne trafo o mocy 300 W, stopień wejściowy oparto o tranzystory FET, a stopień wzmocnienia na bipolarnych. Pracuje to wszystko w klasie AB przy użyciu wysokiej jakości dużych kondensatorów Wimy i Elny, oddając w trybie stereo 80 Watów na kanał, a w monofonicznym aż 240. Oporność wynosi 8 Ω, tak więc nasz pancerny łapacz czasu naprawdę jest dosyć mocny, a pozostałe parametry, jak na klasę AB przystało, są całkiem niezłe, bo pasmo obejmuje zakres 0 Hz – 50 kHz, zniekształcenia harmoniczne lokują się poniżej 0,03%, a stosunek szumu do sygnału powyżej 98 dB.

Wszystko to razem kosztuje 9 990 zł i ma polskiego dystrybutora, który poprosił mnie o test w tańszym trybie stereofonicznym, czyli w oparciu o jeden egzemplarz. No to niech będzie, proszę bardzo.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

9 komentarzy w “Recenzja: Burson Timekeeper

  1. Marecki pisze:

    I co tam dalej w trawie piszczy?
    Może warto by było jakąś zapowiedź sporządzić, bo ostatnio staneło na kwietniu.
    Chyba że zmieniła się formuła?
    Choć wiadomo, że z tymi zapowiedziami to różnie bywa, bo obiecanki cacanki, a recenzentowi i czytającym radość! : D
    Ale w każdym bądź razie coś napomknąć można : )

  2. hifiphilosophy pisze:

    Nie chce mi się za bardzo robić tych zapowiedzi, bo z jednej strony nie wszystko się potem realizuje i są pretensje, a z drugiej jest ostatnio sporo „niespodzianek”, to znaczy sprzętów, których dystrybutorzy nie chcą widzieć w zapowiedziach, bo nie są pewni czy na pewno je otrzymają, albo chcą żeby to był grom z jasnego nieba.

    W tej chwili piszę recenzję DAC-ka Phasemation, a potem będzie chyba recenzja wzmacniacza słuchawkowego Divaldi.

  3. Marecki pisze:

    No tak, to całkiem zrozumiałe.
    Będe w takim razie dopytywał co jakiś czas : )

  4. Piotr Ryka pisze:

    W sumie to racja żeby takie zapowiedzi, chociaż orientacyjne, się ukazywały, ale ostatnio namnożyło się tych niespodzianek i nieco się sprawy skomplikowały. Cały czas wskakują niespodziewane tematy, a inne, już obiecane, nie dochodzą do skutku. Polityka się z tego recenzowania zrobiła.

  5. Piotr Ryka pisze:

    Nie ma jeszcze działu nowości, chociaż ma być. Tak więc na razie tutaj ostra nowość od Sony

    http://www.sony.pl/electronics/sluchawki-palak-na-glowe/mdr-z7

  6. Marecki pisze:

    Dobry pomysł z tymi nowościami.
    Te Sonacze są już w Polsce?
    Osiemdziesięcio milimetrowe przetworniki są chyba największe wśród „dynamitów”, albo w ogóle największe?
    Planary od Oppo miały 70 mm. z tego co pamiętam.
    Ciekawe co potrafią!
    Zobaczymy na ile się zbliżą do swojego legendarnego produktu, ale najważniejsze jest to, że idą w dobrym, trochę zapomnianym przez siebie, słuchawkowym kierunku!

    1. Piotr Ryka pisze:

      Kontaktowałem się z dystrybutorem i słuchawek jeszcze u nas nie ma. Rzeczywiście przetwornik mają największy ze wszystkich.

      Drugą ciekawostką jest to, że Sony zrobiło wysokiej klasy przenośny słuchawkowy wzmacniacz.
      http://www.sony.com.sg/product/pha-3

  7. Marecki pisze:

    No to w takim razie trza obadać komplet! : ) Wzmacniaczyk ciekawy

    1. Piotr Ryka pisze:

      Taki mam zamiar, tylko najpierw muszą przyjechać, a jeszcze nie wiadomo kiedy to będzie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy