Recenzja: Bricasti M3

Podsumowanie

    Wygląd amerykańskiego konwertera D/A może mylić, zwłaszcza kogoś nabierającego audiofilskich doświadczeń w ostatnich latach. Aczkolwiek ta ostatnia uwaga w sumie nie jest zbyt trafna, bowiem mające ten typ powierzchowności przetworniki ze słuchawkowymi wzmacniaczami zyskują popularność już od wielu lat. Melos Audio, Grace Design, Sennheiser, Mytek, NuForce czy Questyle wraz z wieloma innymi dawno temu spopularyzowały spłaszczony wariant nabiurkowej maszynki do wszechstronnej obsługi, do której wszechstronności teraz dorzuca się funkcję streamera. Płasko skrojony przetwornik amerykańskiego Bricasti te dodatkowe funkcje może zaoferować wszystkie, i nie wiem jak ze streamowaniem, natomiast czynność słuchawkowego wzmacniacza wykonuje udanie, zwłaszcza pod względem pełności dźwięku i bardzo dużej mocy. Ale tak naprawdę w genezie i praktyce jest to przetwornik D/A klasy profesjonalnej. Kiedy obsługę słuchawek mu powierzyć, dokupując za dwa siedemset moduł słuchawkowego wzmacniacza, pozostanie wprawdzie w kieszeni spora kwota zaoszczędzona na rasowym zewnętrznym wzmacniaczu, prowadzącym do niego interkonekcie i obsługującym go kablu zasilania, ale tak naprawdę oszczędzający okradnie siebie z wyrafinowanego brzmienia, jakie ma tuż, na wyciągnięcie ręki. Dla mnie to była taka różnica, jak między „chcę słuchać” i „nie chcę”, że większej w takim razie być nie może, chyba żeby dokooptowywać kategorię „całkiem nie da się słuchać”.

    Zostawmy te meandry i powiedzmy po prostu: recenzowany Bricasti M3 to przetwornik klasy high-end, i tak go trzeba widzieć. Do czego dołącza specyfika tego high-endowego brzmienia, o której sporo napisałem, a teraz tylko przypomnę, że można widzieć jego typy w podziale głównym na stronę dążącą do niezwykłości oraz pozostającą przy realizmie prostym. Więcej pogłosów – albo mniej; masywniej – albo smuklej; śrubować sopran – albo zostawić go normalnym; wplatać w brzmienia czynnik emocjonalnej podniety – lub brzmienie uspokajać; okrawać bas (alternatywnie wzmacniać) – bądź zostawiać go bez retuszu ażeby był prawdziwej miary…

    No tak, miało być prosto, a znów się komplikuje. Ale to jest skomplikowana sprawa, ten wielowątkowy wybór stylu. Wybór pomiędzy przekazem jak najbardziej niezwykłym, a takim częstującym naturalizmem czerpanym ze zwykłych sytuacji życiowych. Sam mam aparaturę pierwszego typu (trudno, ażeby było inaczej, kiedy dwanaście lub dziewiętnaście lamp w torze[1]), co mi zupełnie nie przeszkadzało ani teraz, ani dziesięć lat temu, momentalnie odnajdywać tranzystorowe przetworniki Bricasti w roli dostarczycieli szczególnej przyjemności. Ich brzmienia to nie audiofilskie migotki, to muzyka pełnoporcjowa. Nie jakieś klejnociki; normalne, masywne granie. A takie także lubię, kiedy mistrzowsko przyrządzane.

 

W punktach:

Zalety

  • Mocny, trzeźwy realizm na szczytowym odtwórczym poziomie.
  • Klimat naturalności i spokoju.
  • Ale to nie spokój ospały – dźwięk żwawy, mocny, dynamiczny.
  • O wybijającym się czynniku basowym; budowany od dołu.
  • Ogólne wrażenie prawdziwości.
  • Brak śrubowania sopranów, w zamian te soprany wyjątkowo w sobie obszerne, bez śladu wysmuklania.
  • Co ani trochę nie przeszkadza ludzkim głosom brzmieć realnie, wliczając w to soprany koloraturowe i tenorowe chóry.
  • Oświetlenie tak naturalne, że w ogóle nie zwraca uwagi.
  • Podobnie temperatura przekazu.
  • Oszczędne, a jednocześnie zdobiące przekaz pogłosy.
  • Wybitnej jakości dotyk brzmieniowy, jako natychmiastowa chęć pozostania z tą muzyką.
  • Dokładne wypełnienie przestrzeni dźwiękiem.
  • Czytelnie organizowane sceny. (Piszę „sceny”, bo każde nagranie ma swoją.)
  • Spójne pasmo o równym przebiegu.
  • Dobitna holografia.
  • Ożywianie przestrzeni. (Głównie na bazie ciśnień, mniej planktonem.)
  • Stuprocentowa transparentność.
  • Precyzja formowania bez nadmiernego zaznaczania konturów; inaczej mówiąc – prawidłowe formowanie dźwięków.
  • Architektura symetryczna.
  • Znane z naturalnego brzmienia i mocnego basu układy przetwornikowe Analogue Devices.
  • Procesor MDx.
  • Niski jitter.
  • Analogowy potencjometr.
  • Wyfrezowana w aluminium masywna, wielogrodziowa obudowa.
  • Wielofunkcyjny pilot.
  • Opcjonalna funkcja streamera. (Roon ready.)
  • Opcjonalny wzmacniacz słuchawkowy.
  • Staranny montaż.
  • Duży nacisk kładziony na jakość zasilania.
  • Od profesjonalnego, renomowanego wytwórcy.
  • Made in USA.
  • Polska dystrybucja.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Nie dla miłośników tworzenia specyficznych atmosfer i nadnaturalnego pietyzmu.
  • Nie dla lubiących biżuteryjną powierzchowność urządzeń.
  • Opcjonalny słuchawkowy wzmacniacz jest przyzwoity, ale niższej klasy niż sam przetwornik.
  • Bardzo wysoka cena.
  • Za pilota, słuchawkowy wzmacniacz i streamer płycimy ekstra.
  • Jak na urządzenie profesjonalne, opis techniczny mógłby być dokładniejszy.

 

Dane techniczne Bricasti M3:

  • Przetwornik D/A z opcjonalnym streamerem i wzmacniaczem słuchawkowym.
  • Układy przetwarzające: 2 x Analog Devices Delta Sigma AD1955 DAC 24/192
  • Wejścia cyfrowe: USB 2.0, AES/EBU, S/PDIF, Toslink, Ethernet (opcja z Roon Ready).
  • Akceptowane formaty: USB / Ethernet: 44,1 kHz – 384 kHz, DSD 256x Natywne i DoP
  • S/PDIF: 44,1 kHz – 192 kHz, DSD128 DoP
  • Toslink: 44,1 kHz – 96 kHz
  • Przetwarzanie D/A:
  • 24-bitowy,  delta-sigma, 8 x oversampling, jitter < 6ps
  • 1-bitowy, pracujący w domenie analogowej, Native DSD
  • Wyjścia analogowe: 1 x RCA i 1 x XLR    
  • Pasmo przenoszenia: 10 Hz – 20 kHz +0 dB, -0,2 dB
  • Zakres dynamiczny: >120dB ważony
  • THD+N @ 1k: .0006% @ 0dbfs / .0004% @-30dbfs
  • Wzmacniacz słuchawkowy: zbalansowany (2 x op-amp Texas Instruments LME49600)
  • Wymiary: 35,5 x 28,6 x 6,35 cm (bez stopek)
  • Pobór mocy: 15 W
  • Waga: 4,5 kg

 

  • Cena: 33 210 PLN (przetwornik bez pilota)
  • Pilot: 2 770 PLN
  • Wzmacniacz słuchawkowy: 2 770 PLN
  • Streamer: 5 540 PLN

System

  • Źródła: PC, Cayin Soft Fog V2.
  • Przetworniki: Bricasti M3, PrimaLuna EVO 100.
  • Przedwzmacniacz: ASL Twin-Head.
  • Końcówka mocy: Croft Polestar 1.
  • Kolumny: Audioform 304.
  • Wzmacniacz słuchawkowy: Phasemation EPA-007.
  • Słuchawki: AKG K1000 (kabel Entreq Olympus), Final D8000, HiFiMAN Susvara (kabel Tonalium), Ultrasone Tribute 7 (kabel Tonalium).
  • Interkonekty: Sulek Edia & Sulek 6×9 RCA, Tellurium Q Black Diamond XLR.
  • Kabel głośnikowy: Sulek 6×9
  • Kable zasilające: Acoustic Zen Gargantua II, Harmonix X-DC350M2R, Illuminati Power Reference One,
  • Sulek 9×9 Power.
  • Listwa: Sulek Edia.
  • Stolik: Rogoz Audio 6RP2/BBS.
  • Kondycjoner masy: QAR-S15.
  • Podkładki pod kable: Acoustic Revive RCI-3H, Rogoz Audio 3T1/BBS.
  • Podkładki pod sprzęt: Avatar Audio Nr1, Divine Acoustics KEPLER, Solid Tech „Disc of Silence”.
  • Ustroje akustyczne: Audioform.

[1] Przetwornik PrimaLuna EVO 100 ma ich siedem.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

7 komentarzy w “Recenzja: Bricasti M3

  1. Sławek pisze:

    „Streamowanie via Roon zostawiam innym recenzentom” – no bardzo szkoda, że nie ma opisu brzmienia streamera. Tym bardziej, że w tej cenie, którą trzeba dopłacić do Bricasti można kupić bardzo ponoć udany i recenzowany przez Pana Silent Angel Munich M1T (nie słyszałem) lub Volumio Rivo (słyszałem i długo szukałem szczęki), a maxymalnie doposażona Malina w wersji Allo DigiOne Signature (której używam) niewiele taniej wychodzi.
    A zatem wniosek z recenzji taki, że wzmacniacza słuchawkowego modułu brać nie warto, a co do modułu streamera to nie wiadomo…

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Tu jest o streamowaniu, koledzy recenzenci zawsze pomogą: https://hi-fi.com.pl/testy/przetworniki-c-a/6093-bricasti-m3-dac.html

      1. Sławek pisze:

        Bardzo dziękuję. Widać, że Panowie Recenzenci się uzupełniają, ten z linka nie zająknął się na temat wzmacniacza słuchawkowego 🙂

        1. Piotr+Ryka pisze:

          To zupełnie nie było planowane i w ogóle się nie znamy, ale tak wyszło. Jedni wolą używać słuchawek, a nie samych kolumn, a materiał muzyczny czerpać z kupowanych plików dyskowych i TIDAL, a inni raczej same kolumny i głównie streaming przez Roon.

  2. Marcin pisze:

    Właśnie rzuciłem okiem na Pańską recenzję wzmacniacza Beyerdynamic A1. W minusach było, że sporo kosztuje. Patrzę na cenę: 3 800 zł.

    Jakże ten świat się pozmieniał przez ostatnie 10 lat…

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Przemienił się. Wtedy słuchawki za 10 tys. były wielką rzadkością, a dzisiaj całe ich stado. Najdroższe dynamiczne ponad 50 tysięcy… Lecz pachnie tym, że w ciągu nadchodzących dziesięciu lat zmieni się jeszcze bardziej, ale już raczej w odniesieniu do czego innego.

      1. Piotr+Ryka pisze:

        Niemniej Bricassti już dziesięć lat temu słono kosztował.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy