Recenzja: Bricasti M3

   Bricasti Design Ltd. to firma proponująca zrazu ekwipunek studyjny, następnie także audiofilski, tworzony przez Briana i Caseya, od których imion wzięła nazwę. A chodzi o Briana Zolnera i Caseya Dowdella – inżynierów pracujących wcześniej dla marek Lexicon i Mark Levinson. Rok 2004 momentem zaistnienia, miejscowość Shirley w hrabstwie Middlesex w stanie Massachusetts miejscem akcji. A ściślej dawna przędzalnia bawełny, przekształcona w 1998 w rozległy Phoenix Park – kompleks biurowo-przemysłowy z szybkim dojazdem do Bostonu.

    Bricasti pozyskało wielu dilerów w USA, oplotło też sprzedażowo świat, trafiając również do nas za pośrednictwem oferenta wielu wybitnych marek, łódzkiego Audiofastu. Ale zanim Audiofast, słuchałem przetwornika Bricasti na AVS 2012, gdzie współtworzył system napędzający monitory studyjne Sveda Audio. Te monitory swoją drogą – głośniki od Svedy zawsze miały „to coś” – ale amerykański przetwornik też od razu przykuł uwagę, więc zapytałem o cenę i możliwość recenzji. Rzecz okazała się droga, jak również trudna do pozyskania. Współpraca z dystrybutorem Music Toolz była dopiero nawiązywana i nie wiadomo było czy ostatecznie się nawiąże, ale dziś, po dziesięciu latach, nie ma już tego problemu, Audiofast go rozwiązał. Uparł się przy tym, że zrecenzuję produkt posiadający słuchawkowy wzmacniacz, bo przecież Ryka to słuchawki… Dobrze, niech będzie, co mi tam, niech będą jeszcze raz słuchawki. Albowiem jest recenzowany Bricasti Design M3 typowym dla dzisiejszych czasów urządzeniem wielofunkcyjnym – nie samym w wersji podstawowej (33 210 PLN) wyłącznie przetwornikiem, ale za dopłatą (5540 PLN) także streamerem „Roon Redy”, za kolejną (2770 PLN) również wzmacniaczem słuchawkowym, a za następne dwa siedemset może nawet posiąść pilota… (Ech, życie, ech że ty!)  

    Dlaczego pilot za dopłatą (w dodatku tak konkretną), tego na prokuraturę nie będę zgłaszał, ale to osobliwe. Niemniej miganie się od pilotów wchodzi już wielu w krew, najczęściej poprzez kombinację z zastępowaniem go smartfonem. Takiego numeru, mające profesjonalny rodowód Bricasti, klientom nie wycina, ale wychodzi widać z założenie, że w urządzeniach od twórcy aparatury profesjonalnej za wszystko ekstra trzeba płacić. Nie ma co o to kruszyć kopii, każdemu wolno swoje uważać, a my w tej sytuacji czego innego będziemy się stanowczo domagali – tym czymś oczywiście nadzwyczajne brzmienie; i tu już nie ma zmiłuj: dajesz Bricasti coś nadzwyczajnego, a nie, to darmowy pilot też tobie nie pomoże. 

    Zanim przejdę do spraw technicznych, dokończmy sprawy z tym pilotem. Kiedy już jest, okazuje się masywny, cały aluminiowy i stosunkowo krótki, ale poprzez piętrową funkcyjność (wchodzimy w cztery piętrowe węzły obsługowe) daje pełną operacyjność z wyjątkiem aktywacji, po którą trzeba sięgać ręką.

    Na finał wstępu jeszcze dorzucę, że Bricasti to także procesory, upsamplery, przedwzmacniacze, wzmacniacze zintegrowane i końcówki mocy, w tym samych przetworników oferują sześć. Recenzji sprzętu od tej marki nie brak – szeroko znany producent z amerykańskiego sektora audio, cenionego zwłaszcza za innowacyjności i solidności produktów.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

7 komentarzy w “Recenzja: Bricasti M3

  1. Sławek pisze:

    „Streamowanie via Roon zostawiam innym recenzentom” – no bardzo szkoda, że nie ma opisu brzmienia streamera. Tym bardziej, że w tej cenie, którą trzeba dopłacić do Bricasti można kupić bardzo ponoć udany i recenzowany przez Pana Silent Angel Munich M1T (nie słyszałem) lub Volumio Rivo (słyszałem i długo szukałem szczęki), a maxymalnie doposażona Malina w wersji Allo DigiOne Signature (której używam) niewiele taniej wychodzi.
    A zatem wniosek z recenzji taki, że wzmacniacza słuchawkowego modułu brać nie warto, a co do modułu streamera to nie wiadomo…

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Tu jest o streamowaniu, koledzy recenzenci zawsze pomogą: https://hi-fi.com.pl/testy/przetworniki-c-a/6093-bricasti-m3-dac.html

      1. Sławek pisze:

        Bardzo dziękuję. Widać, że Panowie Recenzenci się uzupełniają, ten z linka nie zająknął się na temat wzmacniacza słuchawkowego 🙂

        1. Piotr+Ryka pisze:

          To zupełnie nie było planowane i w ogóle się nie znamy, ale tak wyszło. Jedni wolą używać słuchawek, a nie samych kolumn, a materiał muzyczny czerpać z kupowanych plików dyskowych i TIDAL, a inni raczej same kolumny i głównie streaming przez Roon.

  2. Marcin pisze:

    Właśnie rzuciłem okiem na Pańską recenzję wzmacniacza Beyerdynamic A1. W minusach było, że sporo kosztuje. Patrzę na cenę: 3 800 zł.

    Jakże ten świat się pozmieniał przez ostatnie 10 lat…

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Przemienił się. Wtedy słuchawki za 10 tys. były wielką rzadkością, a dzisiaj całe ich stado. Najdroższe dynamiczne ponad 50 tysięcy… Lecz pachnie tym, że w ciągu nadchodzących dziesięciu lat zmieni się jeszcze bardziej, ale już raczej w odniesieniu do czego innego.

      1. Piotr+Ryka pisze:

        Niemniej Bricassti już dziesięć lat temu słono kosztował.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy