Recenzja: Ayon Spheris Phono

Architektura obudowy i architektura obwodów

Gigant.

   Jak powiedziałem, jest podzielony. Dwa duże bloki na czerń anodyzowanego aluminium stają jeden na drugim i łączą się poprzez średnio gruby kabel o ośmiu pniach i mocowaniu na zakrętki. Konstruktor informuje: Unikalna, nowo zaprojektowana konstrukcja na bazie obwodu lampowego z pojedynczym stopniem wzmocnienia i jednym tylko kondensatorem sprzęgającym w stopniu wyjścia. Lampy wyselekcjonowane pod kątem współpracy z gramofonem i specjalnie dopasowane pod kątem interakcji wzajemnych. Ścieżka sygnału maksymalnie skrócona, celem minimalizacji zniekształceń, nie tylko w odniesieniu do wewnętrznego okablowania, ale też płytek drukowanych. Brak sprzężenia zwrotnego i buforów w ścieżce sygnału, impedancja wyjściowa niska, lampy pracują wyłącznie w najlepszych obszarach swoich krzywych wzmocnienia. Prócz tego wszystkie części starannie dobierane i poddawane wstępnej selekcji, a luty wykonane ze specjalnego stopu.

Przyjrzyjmy się poszczególnym sekcjom, tworzącym zewnętrzny podział. Cięższa zwie się „AC Regenerator & Tube Power Supply” – i z przodu, pośród rozległej czerni, ma tylko mały ekranik z czerwonym wyświetlaczem, a pod nim srebrny włącznik. Ekranik winien wyświetlać wartość „60”, odnoszoną do częstotliwości wewnętrznej, inaczej to niedobrze. Na bokach w ogóle nic nie ma, a z tyłu po lewej gniazdo dla połączeniowego kabla i kratka wentylacji z prawej. Centralnie umieszczono włącznik główny z szufladką bezpiecznika i indykator fazy. Ten oburza się, rozświetlając szkarłatem, jeżeli jest odwrotna; urządzenie wówczas zaraz po starcie bardziej donośnie też buczy. Szybko więc w razie tego odwracamy wtyk w listwie, i na tę okoliczność wytwórca zawczasu prosi, by używać wyłącznie tych listw z gniazdami Schuko. Włącznika z przodu używamy po tylnym, co jest oczywistością, natomiast mniej oczywiste, wszakże istotne, są dwa zastrzeżenia: 1) nie odpalamy zasilacza bez wcześniejszego połączenia go wielopinowym przewodem z sekcją właściwą; 2) nie zasilamy go prądem wychodzącym z jakiegokolwiek kondycjonera. To ostatnie, ponieważ sam jest kondycjonerem i nie chce żadnych poprzedników, którzy tylko by psuli. Od wierzchu na Power Supply (czego w razie stawiania sekcji na sobie prawie nie będzie widać) jest sześć (po trzy stronami) srebrnych kratek wentylacyjnych.

Na co składają się dwie ogromniaste sekcje.

Taki sam zestaw wywietrzników znajduje się na sekcji drugiej, która jest lżejsza, ale dłuższa odnośnie jej opisu. Nazwa się „Phonostage” i z przodu też ma mało – ma identyczny srebrny przycisk, który niczego jednak nie włącza, tylko przełącza między trybami dla wkładek MM lub MC. To przełączenie trwa 30 sekund, przez które urządzenie milczy, a wybór zostaje potwierdzany diodami u góry z prawej. Poza tym jest też samotna dioda z lewej, która nas informuje, że urządzenie w ogóle działa, dociera prąd od zasilacza. Na bokach znowu nic, a za to dużo z tyłu. Z prawej przyłącze wielopinowe i nad nim skobelkowy włącznik „Ground” dla kabla uziemienia,  który przypinamy zaciskiem po lewej między gniazdami RCA. Tych gniazd jest w sumie pięć par, z czego jedna jest oczywista – wyjściowa RCA stowarzyszona z wyjściową (jedyną taką) XLR. Uwaga! – producent domaga się, by tylko jedna z par wyjściowych została ze wzmacniaczem spięta, dwie naraz niewskazane. Par wejściowych mamy z kolei cztery, lecz tak naprawdę dwie. Możemy zatem podpiąć dwa gramofony naraz i mogą być one z wkładkami MM lub MC w dowolnej konfiguracji (oba z MM, oba z MC, albo taka i taka). Osobliwością dla mniej obeznanych z technologią gramofonową jest natomiast, że z każdą parą gniazd wejściowych jest skoligacona para „Load”, odnośnie których to gniazd „Load” wraz ze Spherisem dostajemy cztery przewody z różnej wartości rezystorami do ich spinania „na krótko” od zewnątrz. Rezystory generują różne wartości obciążenia, adekwatne dla danej wkładki, co ma jej zapewnić optimum warunków pracy i jest w zamyśle chwalebne, niemniej i pozbawiony tego udoskonalenia przedwzmacniacz dopasowuje się automatycznie i działa bez zarzutu.

Wiele uwagi w instrukcji i internetowych anonsach poświęcono także lampom oraz zjawisku brumu. Odnośnie tego ostatniego, to zalecane jest jak najdalsze prowadzenie kabli (a już szczególnie tych gramofonowych) od zasilających, gdyż każdy dodatkowy cal może mieć wpływ na brzmienie. W razie konieczności należy użyć włącznika „Ground” i w każdym wypadku zadbać o sprawność uziemienia instalacji zasilającej system. Nie zaszkodzi też kondycjoner masy – że dodam coś od siebie. Lampy z kolei wymagają odpowiedniego rozruchu; i tu nie każdy cal, a każda dodatkowa minuta będzie znaczyć, przy czym wstępny rozruch ustawiono fabrycznie na dwie minuty.

I obydwie lampowe.

Całość wygląda imponująco i imponująco waży: wymiary sekcji (są jednakowe) to 50 × 43 × 22 cm, a ich waga łączna to 41 kg. Obie stoją na nóżkach typowych dla Ayona i w żadnym razie nie będzie szkodą stawianie ich na lepszych. Cena jest zaporowa dla przeciętnego Kowalskiego, ale nietrudna do przełknięcia dla kogoś na wysokim stanowisku. Bez mała 130 tysięcy złotych to sporsza ducka kasy (że tak z lwowska zaciągnę) i kontekst całego toru jeszcze ją zwielokrotnia. Ale weźmy też pod uwagę, że przy takim przedwzmacniaczu gramofonowym i pasującym doń gramofonie cyfrowe źródła wydają się ze swą jakością wątpliwe, więc je z całym osprzętem możemy wyautować, o ile posiadana kolekcja płytowa jest cała na winylu. A teraz najważniejsze.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

6 komentarzy w “Recenzja: Ayon Spheris Phono

  1. Sławek pisze:

    Ten preamp z pewnością jest świetny, ale – i piszę to całkowicie poważnie – Polak potrafi – oto objawił się RCM Audio The Big Phono (też dwupudełkowy) za 35 000€, czyli droższy.
    Czy jest szansa na recenzję i porównanie? Oczywiście w celach poznawczych, na razie zakup żadnego z nich mi nie grozi, w Eurojackpot trzeba by wygrać…

    1. Piotr Ryka pisze:

      Jeżeli RCM zgłosi się po recenzję, zostanie napisana. Jeżeli zrobi to przed zwrotem Spherisa, będzie też porównanie.

      1. Sławek pisze:

        Jedna recenzja już jest, i to ze złotym paluchem.
        Ale Panie Piotrze – Pan jest dla mnie bardziej wiarygodny…
        Pozdrawiam

        1. Piotr Ryka pisze:

          Cieszę się z tej wiarygodności i serdecznie za nią dziękuję, ale być może z uwagi właśnie na nią… Nie chcę rzucać podejrzeń, ale wydaje mi się, że akurat dla RCM jestem z kolei mniej wiarygodny. O recenzje w każdym razie nie proszą, więc ja się też nie narzucam.

          1. Sławek pisze:

            Rozumiem i nie nalegam.
            Trochę zmienię temat, ale nadal winyle – ciekawe rozwiązanie to ELP Laser Turntable, podobno jest dystrybutor na Słowacji.
            Teoretycznie idealny gramofon – tangnecjalny odczyt, nie zużywa płyt. Czyta praktycznie tylko czarne, żadnych kolorowych, a tym bardziej picture disców.
            Skrajne opinie czytałem na jego temat, ale ponieważ kosztuje mniej niż połowę recenzowanego preampa to rzecz wydaje się być godna uwagi…

          2. Piotr Ryka pisze:

            Słowacki dystrybutor, to wątpię żeby do Polski przysłał. Może kiedyś taki laserowy czytnik winyli do nas trafi, to wtedy. Ale to czytanie laserem trochę odbiera czar, chociaż to pewnie kwestia przyzwyczajenia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy