Recenzja: Avatar Audio Holophony №2 MkII

Podsumowanie

   Nie jest ławo napisać drugi raz recenzję tej samej rzeczy po udoskonalającej przeróbce, zwłaszcza gdy konfrontacja posiada charakter wspomnieniowy z interwałem półtora roku. Nie ułatwia też sprawy fakt, że już w poprzednim podejściu Holophony №2 okazały się nawet nie dobre, a wybitne. To wytrąca recenzentowi oręż, odbiera mu amunicję potrzebną do celnych uwag. Nie ma czego wytykać, zostaje samo chwalenie – czasami mniejsze, czasami większe, lecz generalnie duże. Pozostaje w tej sytuacji stwierdzić, że Cezariusz Andrejczuk – spirytus movens przedsięwzięcia, ma swoją idée fixe – fiksację na punkcie realizmu. Pod jego względem sukces okazał się dlań rzeczą nie dość dużą, przytłoczył go głód perfekcji. Ta oczywiście jest nieosiągalna w podsłonecznej krainie, ale tym bardziej można ku niej zmierzać i nigdy się nie zatrzymać. Dlatego słabo wierzę w zapewnienia o kresie wędrówki i dotarciu do celu. Fakt, soprany są teraz jeszcze żywsze i bliższe tym realnym, podobnie jak bas dobitniejszy i bardziej wielobrzmieniowy. W tym tkwi powód do dumy, ale też i zalążek groźby. Kolumny Avatar Audio i całe tej firmy tory często znajdują się w balansie na krawędzi: „realistyczne-za ostre”. Zdarzało się na AVS, to „za ostre” usłyszeć, pisałem o tym w relacjach. Poprzednio goszczone  Holophony №2 nie były realistyczne tak dogłębnie, za to bardziej wybaczające i też kapitalne w słuchaniu. Twórca uznał, że to za mało, i można przyznać mu rację, podążyć jego śladem. Zależy od preferencji słuchacza, jak bardzo nie chce kompromisu, jak dużo gotów poświęcić, aby był jak najmniejszy. Całkiem bezkompromisowym pozostaje zaś zakup fortepianu, albowiem już nie skrzypiec. Koncertowy Steinway & Sons D-274 kosztuje jakiś milion złotych (cenę się negocjuje), natomiast uważane za najpiękniej brzmiące skrzypce „Mesjasz” Stradivariego są muzealnym eksponatem, szacowanym na przeszło dwadzieścia milionów dolarów. (Grywali na nich spośród najlepszych Józef Joachim i Nathan Milstein.)

 

W punktach:

Zalety

  • Dobitny realizm.
  • Żadnych cesji na rzecz łagodzenia.
  • Szeroko rozciągnięte pasmo.
  • Wrażliwość na najmniejsze tchnienie.
  • Perfekcyjna szczegółowość.
  • Niemal nie spotykana umiejętność oddania cech indywidualnych brzmienia.
  • Nośność.
  • Dynamika.
  • Szybkość.
  • Widzialny ruch powietrza.
  • Rytm.
  • Muzykalność.
  • Wyczuwalne ciepło.
  • Żywa obecność przestrzeni.
  • Duża, głęboka scena.
  • Naturalnie drapieżne soprany.
  • Niezwykłe bogactwo i naturalizm pod klawiszami fortepianu.
  • Finezyjne wokale.
  • Mocny i różnorodny brzmieniowo bas.
  • Wybitne różnicowanie nagrań, zwłaszcza pod kątem stereofonii i kwantum tegoż basu.
  • Pomimo dominanty realistycznej bezproblemowa reprodukcja starych nagrań.
  • Niełatwo o inne takie.
  • Celulozowe membrany najlepszych producentów.
  • Techniczne retro okazuje się mieć wiele przewag.
  • Pietystyczne podejście producenta do przedmiotu.
  • Wyjątkowo staranne wykonanie.
  • Kable uziemiające i podstawki antywibracyjne w komplecie.
  • Zwrotnice strojone na ucho.
  • Praktycznie zapakowane.
  • Całościowo pełny profesjonalizm.
  • Producent i zaprzyjaźniona z nim firma oferują cały pasujący tor.
  • Made in Poland.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Najlepsze brzmienie przy dużej ilości miejsca wokół i z daleko siedzącym słuchaczem.
  • Jeszcze lepsze soprany w modelu najwyższym.
  • Potrzebny kondycjoner masy, a tego w komplecie brak.

 

Dane techniczne:

  • Głośniki o membranach celulozowych – 1 x 100 mm; 1 x 200 mm; 1 x 300 mm.
  • Dwie zwrotnice pierwszego rzędu, osobne dla każdej sekcji.
  • Punkty odcięcia: nie mierzone, strojone wyłącznie na ucho.
  • Obudowa: dwuczęściowa, ze sklejki bambusowej ø25 mm.
  • Przyłącze: bi-wiring, terminale złocone.
  • System dodatkowego uziemienia.
  • Pasmo przenoszenia: 27 Hz – 20 kHz
  • Moc: 15 W
  • Impedancja nominalna: 4 Ω
  • Efektywność: 98 dB
  • Wymiary (W x S x G): 1160 x 350 x 480 mm
  • Waga: 40 kg/szt.
  • Podkładki antywibracyjne oraz kable łączące sekcje i uziemiające w komplecie.
  • Cena: 49 800 PLN

 

System:

  • Źródła: cyfrowe – Ayon CD10 II Signature; analogowe – music hall Classic, TAT2/AFU1-2.
  • Przedwzmacniacz gramofonowy: Phasemation EA200.
  • Przedwzmacniacz: ASL Twin-Head Mark III.
  • Końcówka mocy: Croft Polestar1.
  • Interkonekty: Acoustic Zen Absolute Cooper, Sulek Edia & 6×9, Tara Labs Air1.
  • Głośniki: Avatar Audio Holophony №2 MkII.
  • Kabel głośnikowy: Sulek 6×9.
  • Kable zasilające: Acoustic Zen Gargantua II, Harmonix X-DC350M2R, Audio Illuminati Power     Reference One, Sulek 9×9 Power.
  • Listwa: Power Base High End.
  • Stolik: Rogoz Audio 6RP2/BBS.
  • Podkładki pod kable: Acoustic Revive RCI-3H, Rogoz Audio 3T1/BBS.
  • Podkładki pod sprzęt: Avatar Audio Nr1, Acoustic Revive RIQ-5010, Divine Acoustics KEPLER, Solid Tech „Disc of Silence”, Synergistic Research MiG SX.    Kondycjoner masy: QAR S-15.
Pokaż cały artykuł na 1 stronie

8 komentarzy w “Recenzja: Avatar Audio Holophony №2 MkII

  1. Sławek pisze:

    Panie Piotrze,
    a co do kota – ładny i duży sierściuch. Ja też mam sierściucha, biały w bure łaty i kupiłem kotoodporne kolumny.
    Czy ten Pana kiciuś nie ostrzy sobie pazurków na membranach głośników i czy nie wyrządził jakichś szkód?
    Mój ma na koncie przegryzione 2 pary kabli słuchawkowych, ale cieniutkich do Kruger&Matz córki, takich co to 25 zł kosztują (a słuchawki 300 zł) synowi zaś przegryzł kabel od zasilacza do laptopa.
    Tonalium na szczęście nie rusza (jak na razie)…

    1. Piotr Ryka pisze:

      Mój kot nigdy żadnemu sprzętowi nie wyrządził najmniejszej szkody. Ostrzy się tylko na drapakach i dywanie, czasami brał pod pazury kanapę, ale wystarczyło go poprosić, żeby tego nie robił – i przestał. Kocha swoje zabawki, których ma całą armię, i lubi spać z nami w łóżku, najchętniej z głową na głowie żony. U Maine Coon to podobno najzupełniej normalne, podobnie jak chęć do zabawy wodą.

      1. Sławek pisze:

        o, mój to wszelkie drapaki szerokim łukiem omija. Do łóżka przychodzi spać jak najbardziej. Kilka razy przespacerował po gramofonie w trakcie odtwarzania płyty – po zamkniętej pokrywie. To jest kot typu „dachowiec”, owszem mardzo przymilny, ciekawski i odważny, wręcz tryska energią (ma 2 lata), maine coon jednak to wyższa liga…

        1. Piotr Ryka pisze:

          Jeżeli chodzi o sprzęt i zakłócanie, to mój kot bywa jedynie zazdrosny o klawiaturę. Gdy piszę lubi wskoczyć na blat i położyć się na niej, albo chociaż ją zdeptać. Ale obok ma swoją dwupiętrową wieżę, więc pogłaskawszy uprzejmie go proszę, żeby się na nią przeniósł, co czyni bez entuzjazmu i dość wyniośle, ale bez protestów. A kiedy już na jej szczycie leży, wyciąga swoją długą łapę i opera o moje ramię, bo bardzo lubi pozostawać w jakimś kontakcie dotykowym. I tak razem piszemy.

  2. Bafia pisze:

    Dreszcze mnie przeszly jak zobaczylem tego slicznego *kotka*.
    Ja zamykam pokoj na klucz, poniewaz *kotek* juz raz skoczyl na klamke i chcial sobie wejsc. Co by bylo, …..tego lepiej sobie nie wyobrazac.(membrany, kable, ustroje akustyczne…BOZE, az strach pomyslec) 🙂 Pozdrawiam. Patryk.

  3. Sławek pisze:

    Co do samych kolumn jednakowoż, a zwłaszcza filozofii „grajpudeł” to tylko papierowe membrany, kilku watowe wzmacniacze lampowe…
    A cały ten postęp to jedna wielka lipa – może w znacznej części, ale czy na pewno? Pan ma tubowe Zingali, a kilka kolumn dobrze grających też już słyszałem, np. z głośnikami wysoko tonowymi AMT i grały pierwsza klasa.
    Ale dobrze, że jest różnorodność.

  4. Marcin pisze:

    Co do gramofonów – pierwszy 100 razy droższy od drugiego, a ile razy – Pańskim zdaniem – lepszy?

    1. Piotr Ryka pisze:

      O tym będzie w jego recenzji. Z tym, że na ilość razy nie da się tego skrupulatnie przełożyć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy