Recenzja: Auralic Taurus PRE i monobloki Merak

Auralic_Taurus_&_Merak_04 HiFiPhilosophy   Auralic to firma chińska, założona przez mimo identycznie brzmiącego nazwiska nie będących braćmi panów Xuanqian Wang i Yuan Wang, z których pierwszy jest inżynierem elektronikiem i jednocześnie realizatorem dźwięku, a także profesjonalnym pianistą, natomiast drugi specjalistą od marketingu i technologii wysokiego poziomu. By było ciekawiej obaj panowie spotkali się po raz pierwszy na festiwalu w Berlinie i tam narodziła się w 2008 roku idea założenia firmy oferującej nową jakość w dziedzinie audio; jakość jednocześnie cenowo przystępną i technologicznie wyrafinowaną, łączącą drobiazgowy naturalizm ze światem muzycznych emocji. Podążając za tą myślą ma swych posiadaczy sprzęt Auralica przenosić do koncertowych sal, przy czym ma się to dziać bez konieczności zarządzania skomplikowanymi ustawieniami, jako że jednym z priorytetów firmy jest prostota obsługi.

Ideologia założycielska jak widać cokolwiek jest oklepana i nieco zużyta, co wcale nie musi oznaczać, że opatrzony nią sprzęt nie jest godny uwagi.

Przedwzmacniacz Auralic Taurus, do którego recenzji właśnie przystępujemy, przyjechał do mnie wraz z parą monobloków Merak, ale bez przetwornika Vega, czego trochę szkoda, bo przetwornik ów ma wyjątkowo dobrze wyglądającą specyfikację, a poza tym współpraca z własnym DAC-kiem byłaby czymś bardziej całościowym i więcej o sprzęcie mówiącym. Jest za to Taurus nie tylko przedwzmacniaczem, ale i (jak sporo przedwzmacniaczy) wzmacniaczem słuchawkowym. Można przeto badać jego właściwości nie tylko w pełnym torze głośnikowym, lecz także za pośrednictwem słuchawek, czego nie omieszkamy uczynić.

Zanim się jednak jakiekolwiek słuchawki do niego podepnie i nim pojawi się z tyłu za nim jakaś końcówka mocy, trzeba się mu uważniej przypatrzyć i przebadać, co też ten Auralic od 2008 roku zdążył nawyprawiać.

Budowa

Auralic_Taurus_&_Merak_13 HiFiPhilosophy

Auralic Taurus PRE

   Urządzenie jest pokaźne, choć nie aż duże. W odróżnieniu od często teraz spotykanych komponentów audio powstałych z myślą o obsłudze komputerów nie jest rozbudowane w głąb, tylko tradycyjnie na szerokość. Nieco to zaskakuje, bo chociaż sam Taurus nie ma wejść cyfrowych, przewidziano jego współpracę z dedykowanym DAC Vega, toteż razem obok komputera mogą niewątpliwie stanąć, a wówczas kierunek do tyłu okaże się lepszy niż na szerokość. Auralic postawił jednak na tradycję i wygląd bardziej rozległy, uzyskując dzięki temu dużo miejsca na tylnym panelu, które to miejsce zostało dobrze wyzyskane.

Na trzech nóżkach spoczywa spory blok metalu o frontonie z matowo szczotkowanego aluminium, na którym dominują dwa gniazda słuchawkowe i dość duże pokrętło potencjometru, o twardym chodzie i półkulistym, często spotykanym teraz kształcie. Urozmaicenie stanowi długi, poziomy frez, przebiegający przez słuchawkowe gniazda ku czerwonej lampce aktywności, oraz wgłębione położenie potencjometru. Prócz tego są trzy przyciski – włącznika głównego, wyboru wejścia i trybu pracy. Wejścia do wyboru są cztery, przy czym trzy RCA a tylko jedno XLR, jakkolwiek przedwzmacniacz ma konstrukcję w pełni zbalansowaną, toteż to pojedyncze zbalansowane jest najistotniejsze. Tryby pracy są z kolei dwa – przedwzmacniacza i słuchawkowego wzmacniacza. Dwa też są, jak mówiłem, gniazda słuchawkowe.

Auralic_Taurus_&_Merak_14 HiFiPhilosophy

Styl i jakość wykonania naprawdę cieszyć oko

Podpięcie słuchawek do obu nie obniża wprawdzie głośności, ale w minimalnym stopniu degraduje jakość. Jednak naprawdę śladowo, na samej granicy percepcji, a nie jak w wielu konstrukcjach zasadniczo. Albowiem większość spotykanych na rynku wzmacniaczy mających także dwa gniazda, ma je nie bardzo wiadomo po co, bo z obu równocześnie korzystać się nie da w obliczu jawnego zubożenia dźwięku.

Taurusa PRE wyposażono w dużego, wielofunkcyjnego pilota, który jednak do mnie nie dotarł, tak więc o jego działaniu i możliwościach niczego nie mogę powiedzieć.

Na ściance tylnej znajduje się położone centralnie gniazdo zasilania, a po jego bokach wejścia i wyjścia: pojedyncze wyjście RCA i trzy takie wejścia oraz po jednym zbalansowanym wyjściu i wejściu. Całość waży cztery i pół kilograma i prezentując się schludnie tudzież sympatycznie. Przypomina nieco kompozycją frontonu polskiego Strussa R-150 i nie budzi żadnych zastrzeżeń. Ładna, przyjemnie zaprojektowana i starannie wykonana rzecz.

Jeszcze lepiej wypadają dane techniczne. Przedwzmacniacz przenosi pasmo od 3 Hz do 300 kHz, separacja kanałów opiewa na 80 decybeli a dynamika na aż 130.

Auralic_Taurus_&_Merak_15 HiFiPhilosophy

Tak jak i dwa wyjścia słuchawkowe

Urządzenie nie jest tanie, ale także niespecjalnie drogie. Kosztuje tak średnio, konkretnie 8500 zł. Dla samego wzmacniacza słuchawkowego byłoby to już dużo, ale przedwzmacniacze mogą być droższe od Mercedesa klasy S, a ten kosztuje tyle co niezły rower.

Odsłuch

Auralic_Taurus_&_Merak_16 HiFiPhilosophy

I niech ktoś jeszcze powie, że ja z Chin, to musi być skończona tandeta…

   Zacznijmy od słuchawek i jednej ważnej sprawy. Sprawa jest taka, że Taurus potrzebuje czasu. Jak na urządzenie tranzystorowe pomału nabiera dźwiękowego smaku, toteż dopiero po przeszło godzinie zaczyna grać tak jak naprawdę potrafi, a wcześniej jest trochę bezbarwny i bez należytego wdzięku. Ale kiedy się już rozgrzeje, jego życie wewnętrzne zaczyna przebiegać inaczej i na zewnątrz bardzo to słychać.

Przedwzmacniacz swoje kosztuje, tak więc słuchawkową drobnicę możemy sobie tym razem odpuścić, bo kogo nań stać, będzie mógł się zaopatrzyć także w dobre słuchawki. Zaczniemy w takim razie od razu od średniego pułapu, a konkretnie od Sennheiserów HD 600 z kablem Forza Audio. Są to słuchawki klasyczne, uznane i przez wielu poczytywane wręcz za wybitne, a jednocześnie bardzo popularne, a więc dla swego przedziału cenowego obok spokrewnionych HD 650 chyba najbardziej reprezentatywne.

 

Z HD 600

Wpiąłem Auralica w NuForce DAC-9, który podłączyłem kablem koaksjalnym od Ear Stream bezpośrednio do gniazda w Asusie Xonarze, żeby symetryczny sygnał od komputera pozyskać, co w przypadku symetryczności Auralica bardzo było istotne. Podpiąłem tedy symetrycznie – kablami Tellurium Black Diamond – i sięgnąłem po słuchawki.

Nie będę udawał, że wcześniej żadnych z tym urządzeniem nie słuchałem, bo jest u mnie od jakiegoś czasu i z czczej choćby ciekawości go wcześniej badałem. A że badałem z innymi, to momentalnie zauważyłem, że Sennheisery HD 600 wyjątkowo dobrze do niego pasują. Wynika to z prostej synergii. Auralic jest muzykalny, z leciutkim (ale naprawdę nieznacznym) ciepełkiem, a przy tym gładki i przyjazny. Z kolei dawne flagowe Sennheisery mają ciągoty analityczne, lubią iskać i czesać a nie głaskać nagranie i ogólnie są w stylu studyjno badawczym a nie lubieżno miłosnym. Spotkanie takich przeciwnych trendów powinno skutkować udanym uzupełnieniem i nie inaczej się stało. Auralic zyskał na szczegółowości i precyzji, a Sennheisery na melodyjności i powabie.

Auralic_Taurus_&_Merak_17 HiFiPhilosophy

Zaplecze też bez zarzutu

Tu mała uwaga. Zdaję sobie sprawę, że zarówno po stronie czytelników jak i samych recenzentów panuje przekonanie, iż recenzent powinien od czasu do czasu się srożyć, by wszystkim niezbicie dowieść jaki to z niego gieroj, jak to nikogo się nie boi i jak za nic ma pochwały bądź przygany dystrybutorów. Okazją do takich dąsów i dowodów są zazwyczaj jakieś tańsze segmenty audiofilskiego rynku (choć czytelnicy wyglądają z nadzieją jak najdroższych), coś czego kopnięcie nie grozi atakiem szału ze strony dystrybutora, bo przecież ogólnie wiadomo, że tanie rzeczy nie mogą grać tak dobrze jak drogie. Nie zamierzam jednak korzystać ze sposobności i dowodzić w tym miejscu swego bycia suwerenem, tak więc powiem, że naprawdę świetnie się tego duo sennheiserowsko-auralicowego słuchało, mimo iż słuchawki nie należały do arystokratycznych. Bas nie był wprawdzie aż tak potężny jak u najpotężniejszych, ale bardzo wyraźnie się zaznaczał, brzmienie z lekka było cieniste, a atmosfera pełna emocji i osadzona na bardzo głębokim brzmieniu. Nie grało to szczególnie szybko, ale szybkość i dynamika były w zupełności wystarczające by raczyć się do woli rockowym repertuarem, aczkolwiek muzyka rozrywkowa i poważna dawały więcej satysfakcji. Puściłem VII Symfonię Beethovena pod Reinerem i zanurzyłem się w muzyce. Niby nic nie było w tym graniu arcymistrzowskie. Scena? Bywają większe. Szybkość i dynamika? Znajdą się lepsi. Szczegółowość? Bardzo dobra, ale znam takich głębiej szczegóły drążących. Koloryt? Świetny, niemniej nie była to najbogatsza paleta barw na świecie. A jednak słuchałem tego z zaangażowaniem, mimo iż tego samego dnia słuchałem też kilku innych systemów, w tym głośnikowych, przeraźliwie wręcz droższych i bardziej utytułowanych. A słuchało się z zaangażowaniem z tej prostej przyczyny, że była to muzyka. Nie jakieś jej udawanie, tylko kwintesencja. To wszystko za co ją kochamy i co robi na nas takie wrażenie. Muzyka ogarniająca i porywająca. Podmuch bytu wychodzący z nicości i w nicość powracający, by po drodze, zanim odejdzie, dać uniesienie.

Auralic_Taurus_&_Merak_06 HiFiPhilosophy

Sprawdźmy, czy przypadkiem nie gada po Chińsku

Czasami, bardzo rzadko, pojawiają się takie synergie. Rodzi się coś niedefiniowalnego, jakaś szczególna postać magii dźwiękowej, która pomimo możliwości wskazania technicznych niedociągnięć posiada ten rodzaj brzmienia, któremu nie sposób się oprzeć. Tak grał Auralic ze słuchawkami Sennheiser HD 600 zaopatrzonymi w kabel od Forza Audio. Całkiem przypadkowo to odkryłem, bo nawet nie miałem zamiaru tego zestawienia słuchać. Zamierzałem użyć HD 650, ale je pożyczyłem. I tak, zrządzeniem losu, trafiłem na piękne brzmienie.

Odsłuch cd.

Z Grado RS-1

Auralic_Taurus_&_Merak_11 HiFiPhilosophy

Z Amerykaninem się jakoś dogadał…

  Po klasyku od Sennheisera sięgnąłem po klasyka od Grado. Ten akurat egzemplarz nie był jeszcze do końca wygrzany, ale dość już sobie pograł by stać się miarodajnym. Momentalnie zaznaczyła się jeszcze dużo silniejsza analityczność, mocniejsza wyrazistość i potężniejsza moc basu. Dźwięk był bardziej czysty a medium bardziej transparentne. Styl Auralica także do RS-1 powinien był pasować i niewątpliwie dobrze pasował. Było mniej gładko niż z Sennheiserami i mniej syntetycznie, a w zamian bardziej kontrastowo i drapieżnie. Wejście w muzykę okazało się mieć inną postać – bardziej realistyczną – a moje emocje zostały rozbudzone w inny sposób. Nie tak ukołysane muzyką tylko bardziej poderwane na nogi. Grado pewnie chciałyby prawdziwej lampy, a nie quasi lampy tranzystorowej, ale to co dostały od Auralica także było dla nich inspirujące i skłoniło do bardzo dobrego brzmienia. Takiego o mocnym rysie i łączącego wysoką szczegółowość z charakterystyczną dla Grado muzykalnością. Wokaliści byli tu bardziej realni, mocniej czuło się ich obecność, podczas gdy Sennheisery bardziej operowały impresją i nastrojem. Zawsze wolałem styl dawnych flagowych Grado, ale muszę przyznać, że tym razem Sennheisery stawiły bardzo zażarty opór, co tylko dobrze świadczy o wzmacniaczu, bo jak już dawno temu napisałem, im lepszy wzmacniacz, tym różnica między tymi słuchawkami staje się mniejsza.

 

Z Beyerdynamic T1

Auralic_Taurus_&_Merak_09 HiFiPhilosophy

…to i do Niemca też zagaił.

Pora wyegzekwować od świeżo przybyłych flagowych Beyerdynamiców obowiązki słuchawek nadwornych. Czas ruszać do pracy, szanowny kolego. Podpięte do Auralica T1 pokazały coś co bez wątpienia można określić jako połączenie stylu HD 600 z RS-1, aczkolwiek nie bez pewnej charakterystyki własnej. Od Sennheiserów wzięły T1 muzykalność i poetyckość, a od RS-1 mocny kontrast i myszkowanie po szczegółach. Były jednocześnie zatopione w muzyce i bezpośrednie. Szum tła był na nich równie wyraźny co u RS-1, a jednocześnie oferowały świetną gładkość płynięcia muzyki. Grado bardziej były od nich porywcze, ale mniej muzykalne, a Sennheisery miały lepszą scenę, na której ukazywały muzyczny obraz bardziej w perspektywie, a także miały dłuższe wybrzmienia, co bardzo mi się u nich podobało. T1 są niewątpliwie jeszcze surowe, ale klasa super wygrzanych, mających już kilkanaście lat i wyposażonych w lepszy kabel Sennheiserów robiła duże wrażenie, zwłaszcza w muzyce symfonicznej. Nie będzie tym razem recenzorskich kopniaków wymierzanych tańszym słuchawkom, oj nie będzie.

 

Z Denonem AH-D7100

Auralic_Taurus_&_Merak_10 HiFiPhilosophy

Międzynarodowy panel dyskusyjny można uznać za udany

Sięgnijmy na koniec po słuchawki zamknięte. Te pokazały znów co innego. Zagrały jednocześnie gładko i kontrastowo, budując przy tym dużą, perspektywiczną scenę. Nie miały takiej poetyckiej nastrojowości jak Senheisery; znany z Grado niespokojny duch także i w nich się miotał, ale były pod względem gładkości analogiczne z T1. Jednakże scena z Sennheiserów nosiła inny charakter, pierwszy plan mając usytuowany dużo dalej, co powodowało inny odbiór. Tylko Sennheisery grały w ten sposób, co czyniło ich styl zdecydowanie odrębnym. Z kolei para Denon i Grado charakteryzowała się większą od pozostałych natarczywością, przy czym w ramach tej pary Denony miały tendencję do podwyższania średnich tonów, co sprawiało, że ich brzmienie było niezależnie od całościowej gładkości bardziej jazgotliwym i syczącym, a z kolei Grado średni zakres – wręcz przeciwnie – obniżały.

Porównałem pod tym względem wszystkie cztery słuchawki i okazało się, że Denony na średnicy grają najwyżej a Grado najniżej. Sennheisery były też lekko obniżone a zdecydowanie najtrafniej oddawały tonację T1.

Podsumowując ten etap trzeba napisać, że Auralic ze wszystkimi próbowanymi słuchawkami spisał się bardzo dobrze, oferując lampową gładkość i melodyjność w tranzystorowym wydaniu, szczególne powinowactwo wykazując względem Sennheiserów HD 600, które napędził wyjątkowo dobrze, uzyskując szczególną siłę artystycznego wyrazu i znamienite obdarowanie słuchacza muzyką.

Odsłuch z odtwarzaczem CD

Auralic_Taurus_&_Merak_18 HiFiPhilosophy

Rozszerzamy horyzonty – Auralic Merak

   Przenieśmy się w okolice tradycyjnego źródła, czyli odtwarzacza. Podpiąłem Auralica do Cairna tymi samymi kablami XLR od Tellurium i zabrałem się do czynienia odniesień.

 

Z Sennheiserem HD 600

Styl się zasadniczo nie zmienił, wciąż uwodząc piękną sceną, wzmogła się jednak kontrastowość i dynamika. Partie cichsze oddaliły się od głośniejszych, a cały przekaz stał bardziej mocny w treści i narzucający. Stracił nieco na poetyckości i zniewalającej impresyjności, stając bardziej wyrazistym, ale właśnie poprzez to bardziej także zwyczajnym. Niemniej wyjątkowe powinowactwo między wzmacniaczem a słuchawkami zostało podtrzymane, a jego skutkiem HD 600 okazały się dorównywać klasą tym, z którymi zwykły przegrywać jakościowe starcia.

 

Z Beyerdynamicem T1

Zaraz pierwsze Beyerdynamiki T1 udowodniły, że jest tak faktycznie. Co ciekawe, udowodniły to na zasadzie podobieństwa. Scena im się rozszerzyła i pogłębiła, a pierwszy plan nieco oddalił, co w efekcie przy jednoczesnym większym nasyceniu i kontrastowości u Sennheiserów, spowodowało iż ich wcześniej bardzo różne brzmienia wydatnie się zbliżyły. Główna różnica pozostała w tym, że pierwszy plan był u Beyerdynamiców znacznie bliższy. Dopiero przejście z muzyki symfonicznej na rozrywkową ukazało, że brzmienie Sennheiserów jest trochę obniżone, bardziej cieniste i lekko dudniące. Wokal flagowych T1 okazał się zdecydowanie lepszy; zaskakująco wyraźnie.

 

Z Grado RS-1

Auralic_Taurus_&_Merak_19 HiFiPhilosophy

Dodatkowe waty z Kraju Środka

Zmieniłem nieco kolejność by lepiej nawiązać do podobieństw, bo Grado RS-1 nie doznały jakiejś istotnej przemiany. Jedyne co u nich zauważyłem, to większa z odtwarzaczem gładkość. Wciąż miały jednak obniżoną tonację, a gładkość nie taką jak T1. W partiach instrumentalnych przy dużych składach się to zacierało, tak samo jak u Sennheiserów, ale solowy wokal obnażał to bezwzględnie. Niemniej słuchało się znakomicie, bo mają te RS-1 ten swój realistyczny styl i tą swoistą muzykalność, które czynią ich przekaz zawsze interesującym i zawsze dającym poczucie obcowania z czymś żywym.

 

Z Denonem AH-D7100

Denon też nie zmienił muzycznej osobowości, grając chyba najbardziej podobnie do tego co było wcześniej. Wzmocnił nieco dynamikę i nieznacznie powiększył scenę, ale wciąż miał tą podbitą do góry średnicę i lekką sykliwość. Egzemplarz z pamiętnej jego recenzji nie posiadał tego w repertuarze i dziwne to jest oraz zastanawiające, ale jest jakie jest i nie ma co marudzić. Wpadną pewnie kiedyś na odsłuchy jakieś inne D7100, to będziemy sprawę badać w szerszym kontekście, a na razie musimy pozostać w tym dziwnym denonowym rozkroku.

Auralic_Taurus_&_Merak_12 HiFiPhilosophy

Łączymy nieskromną ilością kabli i gramy!

Sumując Auralica jako słuchawkowy wzmacniacz należy stwierdzić, że jest w tej roli niewątpliwie urządzeniem udanym, aczkolwiek nie dorównującym konstrukcjom ściśle bądź głównie do tego przeznaczonym, w rodzaju Sonic Pearl czy Bursona Conductora. Porównywałem tych zawodników bezpośrednio i nie ma Auralic tak głębokiego oddechu ani nie buduje takiej przestrzennej magii. Gra jednak analogowym stylem i to na wysokim poziomie. Nie zdradza przy tym żadnych ciągot do techniczności, syczenia czy braku dźwiękowej masy. Brzmienie ma obfite i gładkie, nie high-endowe aż, ale i nie jakkolwiek ułomne czy osłabione. Po prostu dobry, rzetelny wzmacniacz, chętnie i przyjemnie grający z każdymi słuchawkami. Na osobnych słów parę zasługuje wszakże jego współpraca z Sennheiserami HD 600. Nietypowymi wprawdzie, mającymi lepszy kabel, a także w większym stopniu za pośrednictwem DAC-ka NuForce niż odtwarzacza, ale muszę podkreślić, że to zestawienie miało szczególny urok i wyjątkowo dobrze się tego słuchało.

Odsłuch

W roli przedwzmacniacza z monoblokami Merak

Auralic_Taurus_&_Merak_08 HiFiPhilosophy

W prawdzie trzeba było trochę poczekać, aż się towarzystwo rozgrzeje i namyśli, ale jak już zabrało się do roboty…

   Przebadajmy teraz drugą funkcję jaką można za pośrednictwem selektora na przednim panelu Auralicowi przypisać – funkcję przedwzmacniacza. Użyjemy w tym celu jego własnych końcówek mocy – monobloków Merak – będzie to zatem jednocześnie także ich recenzja, a więc najpierw parę słów o ich budowie.

Auralic bardzo się chwali rozwiązaniami zastosowanymi w swych monoblokach, kładąc szczególny nacisk na ich dużą moc, wynoszącą aż 400 W na kanał, a także to, że chwilowo mogą oddawać nawet 900 W. Zwraca też uwagę na nowoczesny sposób wzmacniania, który ochrzcił mianem  „ORFEO Class A output module”, pozwalający łączyć zalety klasy A, w postaci bogatego, naturalnego brzmienia o ciepłej barwie, z dużą mocą. Warto nadmienić, że technologia wzmacniania monobloków Auralica także jest napięciowa, co okazuje się rozwiązaniem coraz częściej stosowanym i w czym naśladownictwo idei Bakoona jest coraz powszechniejsze. Podkreśla też Auralic obecność w swoich monoblokach separujących traf wejściowych Lundhala oraz bardzo niskie jak na taką moc THD, wynoszące zaledwie 0.001%, akcentując jednocześnie dużą oszczędność energii, zarówno ze względu na wyjątkowo niskie jej zużycie jak na urządzenie pracujące w klasie A (chociaż tylko „hybrydowej”), jak również na to, że po pięciu minutach nie używania urządzenie przechodzi automatycznie na niższy poziom poboru mocy.

Od strony wizualnej monobloki prezentują się efektownie. Mają aluminiowe frontony i są dopasowane szerokością do przedwzmacniacza, a przy tym bardzo ładnie wyfrezowane na krawędziach, co nadaje im lekkości i elegancji. Niestety nie są jednocześnie do przedwzmacniacza estetycznie dopasowane, bo poza identyczną szerokością forma jest inna, nie do końca w jedną całość się komponująca.

Zrobiłem firmie Auralic podarunek, a nawet ofiarowałem jej hojne dary. W ich ramach zaoferowałem sygnał od odtwarzacza Audio Resaerch CD-9, doskonałe kable XLR od Synergistic Research i Tellurium, a także prąd ze znakomitego kondycjonera Synergistica – Galileo. Ale przede wszystkim zaoferowałem głośniki Wilson Audio Sophia, podpięte szczytowymi kablami Shunyaty. Niewątpliwie wszystko to są urządzenia i wyposażenie z wyższej niż same produkty Auralica ligi, ale że akurat u mnie goszczą i ich podpięcie nie stanowiło problemu, pozwoliłem sobie obsłużyć chińskich gości po królewsku.

Auralic_Taurus_&_Merak_07 HiFiPhilosophy

Doprawdy, aż miło posłuchać (i popatrzeć).

Przejdźmy do brzmieniowych konkretów. Uogólnienia bywają mylące, tak więc nie posunę się do stwierdzenia, że Taurus jest dużo lepszym przedwzmacniaczem niż wzmacniaczem słuchawkowym, ale niewątpliwie napędzany wyższej jakości niż stanowisko komputerowe czy Cairn flagowym odtwarzaczem Audio Research ukazał lepsze brzmienie. Zasilane przez tak przyrządzony system Sophie zagrały faktycznie w stylu klasy A, to znaczy ciepło, przyjaźnie, obficie i przestrzennie. Rysowała się wielość planów i duża głębia sceny, a także zrównoważona, pewna swojej jakości prezentacja, tak samo jak na słuchawkach wolna od aspektów technicznych i skupiona na samej muzyce. Łączyło się to w sposób oczywisty z brakiem ograniczenia co do mocy. Dźwięk był szybki i pełen energii. Prawie zawsze to słychać – wzmacniacze słabej mocy w połączeniu z głośnikami o dużej skuteczności przeważnie nie grają tak energicznie jak głośniki niezbyt skuteczne ale napędzane wieloma watami – i tu, zgodnie z tą regułą, obdarowywane dużą energią przez bardzo mocne monobloki Auralica głośniki Wilsona były w stanie dowolnie mocno się rozhuśtać i ubaw był z tego niemały. Hybrydowa klasa A może nie jest tym samym co klasa A w czystej postaci, ale nawiązywać do jej brzmienia potrafi całkiem udanie. Ciepło, naturalizm i analogowość były wydatne i natychmiast rozpoznawalne. Zarówno głosy ludzkie jak i instrumenty oferowały bogatą kolorystykę i duże bogactwo brzmienia w oparciu o naturalną, bardzo bliską pełnemu realizmowi melodykę. Zaznaczała się nawet magia, wynikająca z połączenia tej melodyki z przestrzennością.

À propos tej przestrzenności trzeba zauważyć, że duży w niej udział miał zapewne odtwarzacz Audio Research, który jest jedynym znanym mi odtwarzaczem CD potrafiącym samym z siebie budować magiczną przestrzeń, ale o tym będzie w jego własnej recenzji.

Nie ma co jednak popadać w przesadę. System grał bardzo dobrze i nawet do pewnego stopnia magicznie, ale brak było mu jednej cechy charakterystycznej dla torów naprawdę najwyższej klasy. Trudno to trochę zdefiniować, ale trzeba spróbować. Rzecz polega na tym, że w aparaturze najwyższej klasy każdy dźwięk rozchodzi się na całą przestrzeń i w całej przestrzeni oddziałuje. Nie umiera przedwcześnie, tylko wszystkim siebie komunikuje. Tego tutaj nie było; istniało wyraźne ograniczenie. Dźwięki rozchodziły się tylko na pewnych obszarach, nie dając pełni wrażenia czegoś, co nazwałem magiczną przestrzenią. W pewnym stopniu się ona uwidaczniała, ale nie tak do końca. Brakowało też pełnej dźwięczności. Wysokie tony miały z lekka głuche zamknięcie, nie wybrzmiewając pełnym swym czarem. Bas natomiast bardzo był zacny i do niego nie mam żadnych zastrzeżeń.

Auralic_Taurus_&_Merak_0 HiFiPhilosophy

Słowem – konkret za rozsądną sumę.

Wszystko to są to uwagi czynione od strony patrzenia z wyżyn rozpasanej high-endowości, do której system Auralica jest niewątpliwie udanym wstępem. Za umiarkowaną kwotę oferuje wyzwolenie od tego wszystkiego co nazywamy niedociągnięciami i obdarza użytkownika dużym bogactwem zalet, za pełny wymiar których trzeba zapłacić bajońskie kwoty. 

Podsumowanie

Auralic_Taurus_&_Merak_20 HiFiPhilosophy   System Auralica nie rozczarowuje. Nie jest może aż tym co obiecują jego twórcy i całkiem na salę koncertową nas nie przeniesie, ale niewątpliwie oferuje brzmienia na tyle spójne, wolne od wad i wyrafinowane, by można było czerpać z odsłuchów dużą satysfakcję. Jest to szczególnie cenne w kontekście wzajemnych relacji pomiędzy mocą, zużyciem energii, a klasą brzmienia. Ten trójkąt rozrysował się Auralicowo bardzo dobrze, bo choć kiedy ktoś potrzebuje samego słuchawkowego wzmacniacza, za podobne pieniądze może uzyskać ze słuchawek brzmienie lepsze niż od Taurusa, to już w przypadku jego współpracy z monoblokami Merak tej miary energia w połączeniu z muzykalnością nie będzie łatwa do powtórzenia. Szkoda jedynie, że nie udało się tego wszystkiego przebadać wespół z własnym Auralica DAC-kiem, bo obraz mielibyśmy szerszy i bardziej doprecyzowany, ale nie ode mnie to zależało.

 

W punktach:

Zalety

  • Duża muzykalność.
  • Brak wyczuwalnych niedociągnięć.
  • Lekko ocieplone, przyjazne brzmienie.
  • Głębia dźwięków.
  • Niewymuszony naturalizm.
  • Żadnych naleciałości technicznych.
  • Dobra współpraca z wszystkimi słuchawkami, a z niektórymi wybitna.
  • Przedwzmacniacz dobrze sprawdza się przy komputerze.
  • W miarę szybki, nasycony i dobrze wypełniony dźwięk.
  • Bogata kolorystyka.
  • Symetryczna konstrukcja.
  • Monobloki obdarowują dużą energią.
  • A jednocześnie udanie symulują brzmienie charakterystyczne dla wzmacniaczy klasy A.
  • Dobrze określona scena.
  • Brzmienie głośnikowe przy odpowiednim źródle idzie w kierunku magii.
  • Ładny wygląd.
  • Niewielkie zużycie energii.
  • Staranne wykonanie.
  • Wiele pozytywnych opinii.
  • Polski dystrybutor.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Taurus jako sam wzmacniacz słuchawkowy jest stanowczo zbyt drogi.
  • Lekkie niedopasowanie wyglądu przedwzmacniacza do monobloków.
  • Zarówno przedwzmacniacz jak i monobloki wymagają (bezwzględnie) ponad godzinnej rozgrzewki.

 

Sprzęt do testu dostarczyła firma:

auralic_web21 (1)

 

 

 

Dane techniczne:

Taurus  PRE

  • Pasmo przenoszenia 3 Hz – 300 KHz, +/- 3 dB 20 Hz – 20 KHz, +/- 0.1 dB
  • THD+N <0.001%, 20 Hz-20 KHz
  • Zakres dynamiki >130 dB, 20 Hz-20 KHz,
  • Przesłuch międzykanałowy: <-80dB @ 1KHz
  • Współczynnik wzmocnienia: 10dB/16dB (XLR Input/RCA Input)
  • Wejścia: 3 x RCA: max. poziom bez zniekształceń 6 Vrms 1 x XLR: max. poziom bez zniekształceń 12 Vrms
  • Wyjścia: 1 x RCA wyjście przedwzmacniacza 1 x XLR wyjście przedwzmacniacza 2 x 6.35mm wyjścia słuchawkowe
  • Maximum Swing Voltage: 12 Vrms/24 Vrms (RCA output/XLR output)
  • Pobór mocy: 25 W max.
  • Wymiary: 33 cm x 23 cm x 6.5 cm (szer. x głęb. x wys.)
  • Waga:  4.4 kg.
  • Cena: 8500 PLN.

 

Merak

  • Moc ciągła: 200 W/400 W (8 ohm/4 ohm)
  • Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 20 kHz, +/- 0.5dB
  • THD: <0.01%, 20 Hz-20 KHz@1W
  • Szum własny: <50 uV, 20Hz-20 kHz
  • Wejścia: 1 x XLR, Sensitivity: 2.2 Vrms (RCA input requires adapter)
  • Impedancja wejściowa: 10 kOhm
  • Wyjścia: 1 x XLR invert output (BTL mode), 1 x Cardas patented CE binding post
  • Współczynnik tłumienia: >800, 8 ohm@1 Khz
  • Wymiary: 33 cm x 33 cm x 7 cm
  • Waga: 8.5 kg
  • Cena: 10. 000 PLN/ szt.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

4 komentarzy w “Recenzja: Auralic Taurus PRE i monobloki Merak

  1. Daniel pisze:

    Wydaje mi się że umieszczanie dwóch wyjść słuchawkowych w wzmacniaczu zakładając że brzmienie z obu dziurek jest identyczne może się przydać do bezpośredniego porównania dwóch modeli słuchawek. Z drugiej strony ciężko znaleźć dwa modele słuchawek które będą grały tak samo głośno na identycznym położeniu potencjometra a jak wiadomo często głośniejsze odbieramy jako lepsze.

  2. hifiphilosophy pisze:

    Możliwość podpięcia równocześnie dwóch par słuchawek do wzmacniacza jest niewątpliwie z punktu widzenia recenzenta korzystna, choć spośród przeze mnie testowanych jedynie Phasemation i Schiit Mjolnir dają na obu wyjściach identyczne brzmienia. O wiele jednak łatwiej ruszyć potencjometrem niż wpiąć i wypiąć słuchawki.

  3. Roberto pisze:

    Ciekawa obszerna recenzja, na początku wydawała mi się rzetelna.
    Ale wszystko legło w gruzach, gdy na koniec testu w zaletach napisano: szokujący tekst: zaleta – Wiele pozytywnych opinii..

    Co jak można tak nie dziwny tylko kretyński tekst napisać. To co urządzenie posiada poważną zaletę, bo ma napisanych kilka opinii na jego temat. Litości…

    Nawet obydwie koleżanki które skończyły niedawno polonistykę, zaczęły się śmiać i mówić że piszący kompletnie nie zna znaczenia zalety.
    Co to ma wspólnego z zaletą urządzenia ? To jest tylko subiektywna kogoś opinia na temat urządzenia. Nawet w 1% to nie jest zaleta, tylko opinia.

    Przez takie teks cała wiarygodność testu leży w gruzach. Proszę się zastanowić co myślą czytający, że opinie w sieci są bezpośrednim wpływem na gloryfikacje tego urządzenia.
    I skazują go wypisywanie zalet, bo inni tak napisali.

    1. Piotr Ryka pisze:

      A cóż to za egzegeza zalet, w dodatku w oparciu o dwie koleżanki? Oczywiście że posiadanie o sobie pozytywnych opinii jest zaletą. Kolega uważa, że nie jest?. Koleżanki nie uważały siebie za ładniejsze, kiedy ktoś o nich powiedział, że są ładne? Może im nie zależy na cudzych opiniach, ale jakoś w to nie wierzę. Zaletą urządzenia są dobre o nim opinie, oznaczające, iż wiele osób uznało je za dobre. A gdyby wiele osób uznało je za złe, byłaby to wada. Na podstawie pozytywnych opinii zostaje się prezydentem i na ich podstawie jest się postrzeganym jako dobre urządzenie. To się nazywa mieć dobrą markę, a posiadanie dobrej na pewno jest zaletą. Ci co w CV mają złe rekomendacje, raczej nie zdobędą pracy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy