Recenzja: Auralic Taurus PRE i monobloki Merak

Odsłuch

Auralic_Taurus_&_Merak_16 HiFiPhilosophy

I niech ktoś jeszcze powie, że ja z Chin, to musi być skończona tandeta…

   Zacznijmy od słuchawek i jednej ważnej sprawy. Sprawa jest taka, że Taurus potrzebuje czasu. Jak na urządzenie tranzystorowe pomału nabiera dźwiękowego smaku, toteż dopiero po przeszło godzinie zaczyna grać tak jak naprawdę potrafi, a wcześniej jest trochę bezbarwny i bez należytego wdzięku. Ale kiedy się już rozgrzeje, jego życie wewnętrzne zaczyna przebiegać inaczej i na zewnątrz bardzo to słychać.

Przedwzmacniacz swoje kosztuje, tak więc słuchawkową drobnicę możemy sobie tym razem odpuścić, bo kogo nań stać, będzie mógł się zaopatrzyć także w dobre słuchawki. Zaczniemy w takim razie od razu od średniego pułapu, a konkretnie od Sennheiserów HD 600 z kablem Forza Audio. Są to słuchawki klasyczne, uznane i przez wielu poczytywane wręcz za wybitne, a jednocześnie bardzo popularne, a więc dla swego przedziału cenowego obok spokrewnionych HD 650 chyba najbardziej reprezentatywne.

 

Z HD 600

Wpiąłem Auralica w NuForce DAC-9, który podłączyłem kablem koaksjalnym od Ear Stream bezpośrednio do gniazda w Asusie Xonarze, żeby symetryczny sygnał od komputera pozyskać, co w przypadku symetryczności Auralica bardzo było istotne. Podpiąłem tedy symetrycznie – kablami Tellurium Black Diamond – i sięgnąłem po słuchawki.

Nie będę udawał, że wcześniej żadnych z tym urządzeniem nie słuchałem, bo jest u mnie od jakiegoś czasu i z czczej choćby ciekawości go wcześniej badałem. A że badałem z innymi, to momentalnie zauważyłem, że Sennheisery HD 600 wyjątkowo dobrze do niego pasują. Wynika to z prostej synergii. Auralic jest muzykalny, z leciutkim (ale naprawdę nieznacznym) ciepełkiem, a przy tym gładki i przyjazny. Z kolei dawne flagowe Sennheisery mają ciągoty analityczne, lubią iskać i czesać a nie głaskać nagranie i ogólnie są w stylu studyjno badawczym a nie lubieżno miłosnym. Spotkanie takich przeciwnych trendów powinno skutkować udanym uzupełnieniem i nie inaczej się stało. Auralic zyskał na szczegółowości i precyzji, a Sennheisery na melodyjności i powabie.

Auralic_Taurus_&_Merak_17 HiFiPhilosophy

Zaplecze też bez zarzutu

Tu mała uwaga. Zdaję sobie sprawę, że zarówno po stronie czytelników jak i samych recenzentów panuje przekonanie, iż recenzent powinien od czasu do czasu się srożyć, by wszystkim niezbicie dowieść jaki to z niego gieroj, jak to nikogo się nie boi i jak za nic ma pochwały bądź przygany dystrybutorów. Okazją do takich dąsów i dowodów są zazwyczaj jakieś tańsze segmenty audiofilskiego rynku (choć czytelnicy wyglądają z nadzieją jak najdroższych), coś czego kopnięcie nie grozi atakiem szału ze strony dystrybutora, bo przecież ogólnie wiadomo, że tanie rzeczy nie mogą grać tak dobrze jak drogie. Nie zamierzam jednak korzystać ze sposobności i dowodzić w tym miejscu swego bycia suwerenem, tak więc powiem, że naprawdę świetnie się tego duo sennheiserowsko-auralicowego słuchało, mimo iż słuchawki nie należały do arystokratycznych. Bas nie był wprawdzie aż tak potężny jak u najpotężniejszych, ale bardzo wyraźnie się zaznaczał, brzmienie z lekka było cieniste, a atmosfera pełna emocji i osadzona na bardzo głębokim brzmieniu. Nie grało to szczególnie szybko, ale szybkość i dynamika były w zupełności wystarczające by raczyć się do woli rockowym repertuarem, aczkolwiek muzyka rozrywkowa i poważna dawały więcej satysfakcji. Puściłem VII Symfonię Beethovena pod Reinerem i zanurzyłem się w muzyce. Niby nic nie było w tym graniu arcymistrzowskie. Scena? Bywają większe. Szybkość i dynamika? Znajdą się lepsi. Szczegółowość? Bardzo dobra, ale znam takich głębiej szczegóły drążących. Koloryt? Świetny, niemniej nie była to najbogatsza paleta barw na świecie. A jednak słuchałem tego z zaangażowaniem, mimo iż tego samego dnia słuchałem też kilku innych systemów, w tym głośnikowych, przeraźliwie wręcz droższych i bardziej utytułowanych. A słuchało się z zaangażowaniem z tej prostej przyczyny, że była to muzyka. Nie jakieś jej udawanie, tylko kwintesencja. To wszystko za co ją kochamy i co robi na nas takie wrażenie. Muzyka ogarniająca i porywająca. Podmuch bytu wychodzący z nicości i w nicość powracający, by po drodze, zanim odejdzie, dać uniesienie.

Auralic_Taurus_&_Merak_06 HiFiPhilosophy

Sprawdźmy, czy przypadkiem nie gada po Chińsku

Czasami, bardzo rzadko, pojawiają się takie synergie. Rodzi się coś niedefiniowalnego, jakaś szczególna postać magii dźwiękowej, która pomimo możliwości wskazania technicznych niedociągnięć posiada ten rodzaj brzmienia, któremu nie sposób się oprzeć. Tak grał Auralic ze słuchawkami Sennheiser HD 600 zaopatrzonymi w kabel od Forza Audio. Całkiem przypadkowo to odkryłem, bo nawet nie miałem zamiaru tego zestawienia słuchać. Zamierzałem użyć HD 650, ale je pożyczyłem. I tak, zrządzeniem losu, trafiłem na piękne brzmienie.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

4 komentarzy w “Recenzja: Auralic Taurus PRE i monobloki Merak

  1. Daniel pisze:

    Wydaje mi się że umieszczanie dwóch wyjść słuchawkowych w wzmacniaczu zakładając że brzmienie z obu dziurek jest identyczne może się przydać do bezpośredniego porównania dwóch modeli słuchawek. Z drugiej strony ciężko znaleźć dwa modele słuchawek które będą grały tak samo głośno na identycznym położeniu potencjometra a jak wiadomo często głośniejsze odbieramy jako lepsze.

  2. hifiphilosophy pisze:

    Możliwość podpięcia równocześnie dwóch par słuchawek do wzmacniacza jest niewątpliwie z punktu widzenia recenzenta korzystna, choć spośród przeze mnie testowanych jedynie Phasemation i Schiit Mjolnir dają na obu wyjściach identyczne brzmienia. O wiele jednak łatwiej ruszyć potencjometrem niż wpiąć i wypiąć słuchawki.

  3. Roberto pisze:

    Ciekawa obszerna recenzja, na początku wydawała mi się rzetelna.
    Ale wszystko legło w gruzach, gdy na koniec testu w zaletach napisano: szokujący tekst: zaleta – Wiele pozytywnych opinii..

    Co jak można tak nie dziwny tylko kretyński tekst napisać. To co urządzenie posiada poważną zaletę, bo ma napisanych kilka opinii na jego temat. Litości…

    Nawet obydwie koleżanki które skończyły niedawno polonistykę, zaczęły się śmiać i mówić że piszący kompletnie nie zna znaczenia zalety.
    Co to ma wspólnego z zaletą urządzenia ? To jest tylko subiektywna kogoś opinia na temat urządzenia. Nawet w 1% to nie jest zaleta, tylko opinia.

    Przez takie teks cała wiarygodność testu leży w gruzach. Proszę się zastanowić co myślą czytający, że opinie w sieci są bezpośrednim wpływem na gloryfikacje tego urządzenia.
    I skazują go wypisywanie zalet, bo inni tak napisali.

    1. Piotr Ryka pisze:

      A cóż to za egzegeza zalet, w dodatku w oparciu o dwie koleżanki? Oczywiście że posiadanie o sobie pozytywnych opinii jest zaletą. Kolega uważa, że nie jest?. Koleżanki nie uważały siebie za ładniejsze, kiedy ktoś o nich powiedział, że są ładne? Może im nie zależy na cudzych opiniach, ale jakoś w to nie wierzę. Zaletą urządzenia są dobre o nim opinie, oznaczające, iż wiele osób uznało je za dobre. A gdyby wiele osób uznało je za złe, byłaby to wada. Na podstawie pozytywnych opinii zostaje się prezydentem i na ich podstawie jest się postrzeganym jako dobre urządzenie. To się nazywa mieć dobrą markę, a posiadanie dobrej na pewno jest zaletą. Ci co w CV mają złe rekomendacje, raczej nie zdobędą pracy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy