Recenzja: Audion Premier Phono Stage MM

Audion_Premier_Phono_Stage_004_HiFi Philosophy    To będzie krótka recenzja, taka jakie niektórzy lubią. Bo urządzenie jest proste a jego funkcja jedna. Funkcja ta, czyli umożliwienie podłączenia gramofonu do wzmacniacza, to swego rodzaju nowość pośród audiofilskich zabawek, bo w dawnych czasach gramofony miały własne głośniki, a potem montowane były także na radioodbiornikach, co stanowiło pierwowzór dzisiejszych komputerowych kombajnów. Dziś jest to komputer, przetwornik cyfrowo-analogowy, wzmacniacz słuchawkowy i słuchawki, a kiedyś to był lampowy radioodbiornik, na wierzchu którego instalowano gramofon. Można było dzięki temu zrobić wszystko co wówczas w dziedzinie audio zrobić było można, czyli posłuchać radia i puścić płytę. Dziś można znacznie więcej, a w latach łączących te czasy istniały jeszcze osobne wzmacniacze, które wszystkie jak jeden posiadały wejścia gramofonowe, czyli gramofonowy przedwzmacniacz był w nie wbudowany. Taki musiał być standard, bo dostępny na rynku konsumenckim od połowy lat 60-tych magnetofon szpulowy i o wiele starszy gramofon to były jedyne poza radiem źródła dźwięku. Potem, poczynając od schyłku lat 80-tych, przez ponad dekadę zdawało się, że jest już po gramofonach, a następnie one wróciły, pokazały analogowy język cyfrowym odtwarzaczom i coraz bardziej znowu są w łaskach. Że się to jednak stopniowo odbyło i zrazu zdało efemerydą, to i gramofonowe przedwzmacniacze początkowo tylko osobne się pojawiły i dopiero teraz coraz częściej montowane są na powrót w integrach, i nawet niedługo taką lampową integrę produkcji Cayina będziemy testowali.

Ale rzecz leży nie tylko w popularności. To czy gramofonowy przedwzmacniacz znajduje się we wzmacniaczu, czy instalować go się będzie osobno, wyznacza także jego status jakościowy. Nie na rygorystycznej wprawdzie zasadzie, jako że są także dostępne niedrogie i przeciętne jakościowo przedwzmacniacze osobne, ale na drugim krańcu, tym super ekskluzywnym, każdy odtrąbiający swoją najwyższą jakość pre gramofonowy stanowi urządzenie oddzielne. Czasami nawet dwa, bo z wydzielonym zewnętrznym zasilaniem, a bywa że nawet cztery, bo po parze pre-zasilacz dla każdego kanału. Przedmiotem tej recenzji jest jednak pojedynczy Audion Premier Phono Stage, kosztujący takie sobie cztery tysiące złotych z ogonkiem, za które obiecuje być świetny.

Tak naprawdę z tym Audion Premier Phono Stage jużeśmy się kiedyś spotkali, na okoliczność recenzji gramofonu Nottingham Junior, a teraz poświęcimy mu tylko nieco więcej uwagi.

Budowa

Tej bryły nie można z niczym pomylić - to Audion, a konkretnie: Premier Phono Stage MM.

Tej bryły nie można z niczym pomylić – to Audion, a konkretnie: Premier Phono Stage MM.

   Urządzenie jest spore, zwłaszcza jak na swój gatunek gramofonowego przedwzmacniacza, a stylistykę ma prostą i konserwatywną. Z tyłu wystającą obudowę transformatora a z przodu chromowaną płytę, z której sterczą dwie lampy. Płyta jest duża a lampy małe. To triody ECC88, wraz z urządzeniem dostarczane w rosyjskiej wersji 6N1P, bardzo przez wielu cenionej za przejrzystość i dynamikę, ale nie reprezentującej najwyższej kultury brzmienia. Dlatego w teście zastąpimy je parą Philips SQ, które to Philipsy nie są specjalnie drogie, a brzmienie mają pełne ogłady i elegancji.

Całość obudowy Audiona poza tą chromowaną paterą dla lamp jest czarna, a z tyłu jest  włącznik główny, gniazdo zasilania i dwie pary przyłączy RCA dla wejścia i wyjścia oraz aktywator wewnętrznego uziemiania, który należy uaktywnić gdyby pojawiły się prądowe zakłócenia w postaci brumu. O  ogólnej aktywności prądowej informuje niebieska dioda na przednim panelu – i to w zasadzie wszystko co w warstwie wizualnej się dzieje.

O firmie już z kolei pisałem, recenzując świetny wzmacniacz Audion 300B Anniversary, tak więc pozostaje tylko powtórzyć, że jest bardzo znanym i bardzo dużym producentem urządzeń lampowych, mającym wieloletnie tradycje. Niespecjalnie jest u nas ten Audion wypromowany, a szkoda, bo grają jego produkty naprawdę przednio i posługują się mnogimi lampami mocy, w tym także takimi rzadko dzisiaj stosowanymi a godnymi najwyższej uwagi, co obiecuję sukcesywnie na konkretnych przykładach w przyszłości przybliżać. Na razie jednak gramofonowy przedwzmacniacz.

Odsłuch

Tym razem szybko i zwięźle - grało to świetnie i na temat, czyli niezwykłym, analogowym czarem. Warty polecenia!

Tym razem szybko i zwięźle – grało to świetnie i na temat, czyli niezwykłym, analogowym czarem. Warty polecenia!

   Może i nie są te Audiony szeroko reklamowane, ale audiofile bez tego swoje wiedzą. Dlatego Audion Premier Phono Stage słuchany był krótko, bo ktoś bez reklamy go kupił i niecierpliwie nań oczekiwał. Zatem do rzeczy.

W teście wspierany był przez transformator formujący dla wkładek MC od Ortofona, który kosztuje osobnych pięć tysięcy, ale można bez niego się obyć, kupując od razu wersję dla takich wkładek. Pracowało to duo na rzecz gramofonu Nottingham ACE Spocedeck i wpięte było od drugiej strony do wzmacniacza Avantgarde XA, a ten z kolei do głośników Avantgarde Duo Grosso. Na wzmacniaczu i kolumnach nie będę się skupiał, podobnie jak na oczekującym swojej recenzji gramofonie, natomiast w odniesieniu do paru innych gramofonowych przedwzmacniaczy, zarówno tych z przedział 1000-2000 zł, jak i takich sięgającym cenami sześciu-siedmiu, trzeba powiedzieć, że Audion prezentuje typowe zalety urządzeń lampowych. Dźwięk pełny, wyrafinowany, głęboki, wielowarstwowy. Z naturalnym światłem o wielu gradacjach – od mrocznych i cieniem zgęszczonych, po jasne, aż jaskrawe – tak jak to się dzieje ze światłem w samych nagraniach, o ile odpowiednio są obsługiwane i same mają odpowiednią jakość. Ilość światła jest u tego Audiona dozowana starannie, a ono samo wyjątkowo plastyczne i nastrojowe, że niech się źródła cyfrowe schowają. Miękkie, bez ziarna, płynnie zmieniające odcienie i mające tych odcieni ogromny zasób. Sam dźwięk jest przy tym dość dynamiczny i bardzo obfity kolorystycznie, właśnie w następstwie tego naturalnego oświetlenia. Cienisty, o bogatych gradacjach przechodzenia czerni w popiel i samych paletach kolorów, a przy tym z uwagi na szczególnie dobre wypełnienie stający blisko granicy pomiędzy naturalnym a takim już trochę sztucznie naprężonym. Granicy tej nie przekracza, ale jest w jej pobliżu. Trzeba mocno podkreślić, że nie przekracza, ponieważ przedwzmacniacz nie buduje brzmień własnych, tylko wiernie oddaje płytowy materiał.

Audion_Premier_Phono_Stage_001_HiFi PhilosophyAudion_Premier_Phono_Stage_003_HiFi PhilosophyAudion_Premier_Phono_Stage_012_HiFi PhilosophyPrzerobiłem kilkanaście płyt o bardzo różnych gatunkach i poziomach jakościowych – i wszystko odbyło się naprawdę jak trzeba, to znaczy różnice były zawsze świetnie uchwytne, a dla przykładu płyta Cata Stevensa, stanowiąca unikalną, wydaną na Islandii składankę w różnych miejscach dokonanych nagrań, różnorodność tę doskonale miała pokazaną. Każdy element nagrania widoczny był jak na dłoni. Amatorskie na poły podejście, ze źle ustawionymi mikrofonami przy kontrabasie, lepiej, ale także dość kiepsko pokazana gitara, czy marne chwytanie głosu. Wszystko to, cały ten techniczny niedostatek, był natychmiast widoczny i ukazany aż za dobrze, co przeszkadzało oczywiście w odbiorze muzyki, ale ta i tak była godna słuchania, bo analog ma zawsze swój czar. Pierwszy utwór nagrany został słabo, drugi beznadziejnie, trzeci stosunkowo najlepiej. I tak dalej. W przypadku płyt dobrze z kolei zrealizowanych był to spektakl pod względem spójności brzmienia, naturalności melodyki i kolorystycznego bogactwa nieosiągalny dla najlepszych nawet odtwarzaczy CD, a jedyne co względem takich z kolei super przedwzmacniaczy gramofonowych można by uznać za słabszą stronę, to całościowa dynamika. Są pre gramofonowe potrafiące grać dynamiczniej i są też takie umiejące pokazać więcej szczegółów (przynajmniej w sensie ekspozycyjnym) oraz dokonać jeszcze lepszej personalizacji wykonawców, ale wszystko to już poza granicą najlepszych nawet źródeł cyfrowych, tak więc na własnych tylko warunkach. Poza tym takie super przedwzmacniacze, dzięki którym to wszystko staje się analogową rzeczywistością, kosztują w okolicach 50 tysięcy, czyli dziesięć razy drożej.

Audion_Premier_Phono_Stage_009_HiFi PhilosophyAudion_Premier_Phono_Stage_007_HiFi PhilosophyAudion_Premier_Phono_Stage_011_HiFi PhilosophyTymczasem najtańszy już Audion niespecjalnie od nich odstaje. W testowych odsłuchach razem ze średniego przedziału gramofonem oraz bardzo wyrafinowaną integrą i głośnikami wyprodukował high-end niczym nie skażony w swej high-endowości, ukazujący zarówno techniczną jak i muzyczną stronę nagrań, które w przypadku płyt winylowych – zwłaszcza kiedy się bierze także te stare, na poły po amatorsku jeszcze w zamierzchłej przeszłości nagrane – dają o wiele większy rozrzut techniczny niż spotykane dziś w internetowych księgarniach krążki CD oraz pliki. Takie mp3 z dawnych czasów i jednocześnie jakościowe wyżyny, przy których nawet najgęstsze pliki to tylko namiastka.

Podsumowanie

Audion_Premier_Phono_Stage_002_HiFi Philosophy   Dobrze, że gramofony wróciły, bo to niewątpliwie najkrótsza z możliwych teraz ścieżek poprawy jakości w sensie maksymalistycznym. Obok magnetofonów studyjnych, które kosztują majątek i do których taśm nie ma – bo te nieliczne dostępne są niczym kropla w porównaniu z wyborem płyt winylowych – stanowią wciąż niepobite źródło najlepszego sygnału.

Za stosunkowo skromne pięć tysięcy na pre (licząc już z lepszymi lampami), kilkanaście na gramofon i parę na wkładkę otrzymujemy materiał nagraniowy lepszy niż z odtwarzaczy CD za sto tysięcy, którego nieco więcej zachodu wymagająca obsługa jest niską ceną za uzysk jakości i oszczędność inwestycyjną. Jedyny znany mi wyjątek to wielokanałowe SACD od EMM Labs dr Meitnera, ale wielokanałowych płyt SACD też jest bardzo niewiele, tak więc to także żadna poważna alternatywa.

Można nie lubić cichych trzasków winylowej płyty, obracania na drugą stronę i ciągłego czyszczenia, ale uznać jej brzmieniową wyższość jest koniecznością. Pliki są bardzo wygodne w użyciu i jeszcze praktyczniejsze w składowaniu, jednak do jakości winyli brakuje im wciąż wielu procent. Może to szybko się zmieni, ale na razie brakuje. A nasz Audion Premier Phono Stage to jeden z podstawowych elementów udowodnienia tego za niespecjalnie duże pieniądze.

 

W punktach:

Zalety

  • Wysoka kultura dźwięku.
  • Naturalność.
  • Piękna gradacja światła.
  • Dobre wypełnienie.
  • Dźwiękowa prężność.
  • Żywi wokaliści i żywa cała muzyka.
  • W odpowiednim towarzystwie powyżej poziomu nawet bardzo drogich CD.
  • Niby to oczywiste, ale dźwięk analogowy zawsze działa odświeżająco.
  • Bardzo dobry stosunek jakości do ceny.
  • Od uznanego producenta.
  • Made in England.
  • Polski dystrybutor.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Skromne wzornictwo.
  • Warto wymienić lampy na lepsze.

 Sprzęt do testu dostarczyła firma: 

logo_mediam_185c

 

 

 

 

Strona producenta:

 

 

Dane technichne:

  • Lampowy przedwzmacniacz gramofonowy do wkładek typu MM.
  • Czułość – 0dbV 2.0mV MM Phase – Correct Gain: 46db
  • Poziom zakłóceń: @ 1V <0.015% No Feedback Noise (CCIR) <80 dB
  • Pasmo przenoszenia: 11 – 185KHz ±1 dB RIAA Signal to Noise: >70 dB
  • Wejścia: 2 x 1 Phono MM Outputs: 2 x 1 Main Out
  • Pobór energii: 12 Watts
  • Tubes: 2 x 6922 or E88CC
  • Cena: 4600 PLN.

System:

  • Gramofon: Nottingham ACE
  • Wkładka: Ortofon MC Quintet Black
  • Przedwzmacniacz gramofonowy: Audion Premier Phono Stage.
  • Wzmacniacz: Avantgarde Acoustic XA.
  • Głośniki: Avantgarde Acoustic Duo Grosso.
  • Interkoneky: CrystalCable Absolute Dream, Sulek Audio.
  • Kabel głośnikowy: Vovox Textura.
  • Kondycjoner: Entreq Powerus Gemini.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy