To będzie krótka recenzja, taka jakie niektórzy lubią. Bo urządzenie jest proste a jego funkcja jedna. Funkcja ta, czyli umożliwienie podłączenia gramofonu do wzmacniacza, to swego rodzaju nowość pośród audiofilskich zabawek, bo w dawnych czasach gramofony miały własne głośniki, a potem montowane były także na radioodbiornikach, co stanowiło pierwowzór dzisiejszych komputerowych kombajnów. Dziś jest to komputer, przetwornik cyfrowo-analogowy, wzmacniacz słuchawkowy i słuchawki, a kiedyś to był lampowy radioodbiornik, na wierzchu którego instalowano gramofon. Można było dzięki temu zrobić wszystko co wówczas w dziedzinie audio zrobić było można, czyli posłuchać radia i puścić płytę. Dziś można znacznie więcej, a w latach łączących te czasy istniały jeszcze osobne wzmacniacze, które wszystkie jak jeden posiadały wejścia gramofonowe, czyli gramofonowy przedwzmacniacz był w nie wbudowany. Taki musiał być standard, bo dostępny na rynku konsumenckim od połowy lat 60-tych magnetofon szpulowy i o wiele starszy gramofon to były jedyne poza radiem źródła dźwięku. Potem, poczynając od schyłku lat 80-tych, przez ponad dekadę zdawało się, że jest już po gramofonach, a następnie one wróciły, pokazały analogowy język cyfrowym odtwarzaczom i coraz bardziej znowu są w łaskach. Że się to jednak stopniowo odbyło i zrazu zdało efemerydą, to i gramofonowe przedwzmacniacze początkowo tylko osobne się pojawiły i dopiero teraz coraz częściej montowane są na powrót w integrach, i nawet niedługo taką lampową integrę produkcji Cayina będziemy testowali.
Ale rzecz leży nie tylko w popularności. To czy gramofonowy przedwzmacniacz znajduje się we wzmacniaczu, czy instalować go się będzie osobno, wyznacza także jego status jakościowy. Nie na rygorystycznej wprawdzie zasadzie, jako że są także dostępne niedrogie i przeciętne jakościowo przedwzmacniacze osobne, ale na drugim krańcu, tym super ekskluzywnym, każdy odtrąbiający swoją najwyższą jakość pre gramofonowy stanowi urządzenie oddzielne. Czasami nawet dwa, bo z wydzielonym zewnętrznym zasilaniem, a bywa że nawet cztery, bo po parze pre-zasilacz dla każdego kanału. Przedmiotem tej recenzji jest jednak pojedynczy Audion Premier Phono Stage, kosztujący takie sobie cztery tysiące złotych z ogonkiem, za które obiecuje być świetny.
Tak naprawdę z tym Audion Premier Phono Stage jużeśmy się kiedyś spotkali, na okoliczność recenzji gramofonu Nottingham Junior, a teraz poświęcimy mu tylko nieco więcej uwagi.