Co dostajemy w pudełku
W pudełku dostajemy pudełko, bowiem głośniczki są pakowane w dwa pudełka. Nie każdy z nich w osobne, tylko najpierw pudełko z surowej tektury, opatrzone napisem objaśniającym, w nim pudełko właściwe – lakierowane, ozdobione zdjęciami i zamykane na dwie wsuwki. Już z niego możemy się dowiedzieć, że głośniczki oferowane są w wersjach białej i czarnej, ale może też być i czerwona. Poza ich nazwą mowa o „Premium Powered Speakers System”, i oczywiście że są „Wireless”, a boczne ścianki uwidaczniają na identycznych zdjęciach odtylny panel obsługowy.
Dość sporo tam się dzieje, bo przecież dziać się musi: tak więc u góry z lewej na lewym (patrząc od przodu) głośniku, będącym obsługowym, małe pokrętło potencjometru i zarazem włącznika, chodzące ze sporym oporem, trochę na jego rozmiar za dużym. Obok dwa komplety gniazd RCA (wejście oraz regulowane wyjście) i gniazdo wejściowe mini-jack, bo tak też można wchodzić. Poniżej przyłącza głośnikowe – metalowe, porządne, obsługujące każdy typ końcówek – obok nich gniazdo mini USB, do połączenia z komputerem, laptopem itp. oraz wielopinowe zasilania dla zasilacza z kompletu. Nad gniazdem USB przycisk „Pair button”, do synchronizacji systemu w trybach bezprzewodowym i zwykłym, który po naciśnięciu chwilę miga, nim nastąpi synchronizacja. Głośniczki łączymy ze sobą dostarczonym kablem, który się okazuje porządny (16AWG) i w przeźroczystej izolacji. Dwa ma metry długości i cynowane końcówki, a rozszczepienie na końcu można sobie poszerzać. W komplecie sporej wielkości zasilacz z kablami po obu stronach, kabelek USB (1,5 m), kabelek mini-jack (też 1,5 m) oraz ochronne woreczki z mikrofibry – osobne dla każdej kolumienki, osobny dla zasilacza i osobny dla kabli. (Bardzo gustowne, popielate, z zaciąganiem na plecione sznureczki.)
Pakowanie ogólnie staranne, wyposażenie należyte, cena daleka od przytłaczającej, wygląd głośniczków – pierwsza klasa. Dostałem czarną wersję, czyli taką jak lubię. Ta czerń nie jest smolista, raczej jak ołówkowy grafit. Ma satynowy połysk, ładnie w świetle się mieni. Zgrabne proporcje o obłych narożach jeszcze zyskują, gdy położymy te A2 na firmowych podkładkach kątujących Desktop Speakers Stands (mniejszy model), na które trzeba wysupłać dodatkowe sto i sześćdziesiąt złotych. Nie tylko lepiej z nimi wygląda, ale też lepiej strzela – dźwięk bardziej celuje w uszy, a nie idzie pod pachy.
Dwa użyte w każdej kolumience głośniki są autorstwa samego Audioengine, w czym firma widzi powód do dumy. Nasze kolumny – powiadają – to nie żadna zbieranina z rynkowej oferty głośników i innych komponentów, stylem „byle jakoś to było” upchniętych w też cudzą obudowę. Każdy element został starannie przez nas opracowany i zestrojony z resztą, ażeby odpowiednio grało. Więc obudowa z masywnego MDF z dodatkowymi wzmocnieniami, zwrotnica też porządna, przetwornik – po sąsiedzku – na niskoszumnej, 16-bitowej kości Burr-Brown PCM2704C od Texas Instruments (skoro i Audioengine z Teksasu). Same głośniki to jedwabna kopułka ø 3/4 cala oraz woofer ø 2,75 cala o membranie z aramidowego włókna, do czego dochodzi, też skierowany do przodu i rozciągnięty przy samej podstawie szczelinowy bass-refleks. Zestaw może zostać uzupełniony o bezprzewodowy subwoofer Audioengine S8 (za 1700 złotych), który może pracować bezprzewodowo, a może też być podłączony przewodem do gniazd wyjściowych RCA w lewej kolumnie.
Dane techniczne mówią o wzmocnieniu w klasie AB z mocą szczytową 60 W, THD poniżej 0,05%, SNR powyżej 95 dB i przesłuchu międzykanałowym z dystansem 50 dB. Pasmo przenoszenia ma zakres 65 Hz – 22 kHz, impedancja wejściowa 10 kΩ, natywne próbkowanie przetwornika to 16-bit/48 kHz. – I najważniejszy dla bycia wireless, wbudowany moduł Bluetooth 5.0 z obsługą kodeków aptX, AAC i SBC. Gwarantowany zasięg aż 30 metrów, czas nawiązania łączności zaledwie 30 milisekund. Wszystko w głośnikach o gabarytach 152 x 102 x 133 mm przy wadze lewego 1,6; prawego 1,4 kg. Kwota nabycia – 1299 złotych.
Panie Piotrze,
a jak ma się dźwięk tych maluchów do Pylonów, które Pan testował – chodzi mi nie tylko o ostatnio przetestowane podłogówki, ale jeśli dobrze pamiętam to przede wszystkim do monitorków które Pan sobie zostawił zamiast telewizorowych głośników?
Monitory Pylona są brzmieniowo bardziej realistyczne i dźwięk mogą dać jeszcze potężniejszy, tyle że do nich trzeba przetwornika, wzmacniacza i okablowania. Poza tym są objętościowo wielokrotnie większe – tak ładnych parę razy.
Dzis te piekne glosniczki kupilem…rewelacyjnie graja i wygladaja,sa super
Glosniczki sa zgrabne i graja (chyba) swietnie na swoje gabaryty jednak jakosc wykonania (quality check) jest marna, juz druga para i raz w lewym a raz w prawym sa straszne znieksztalcenia. Z tego jedynego powodu odradzam, zwlaszcza ze widze ze nie tylko ja mam ten problem (jak czytam opinie na necie).
Przykre. Te u mnie grały bez zarzutu.
Na szczescie dystrybutor nie robil wiekszych problemow i jest gotowy wymienic mi je na kolejny ezgemplarz, do 3 razy sztuka, zwlaszcza ze zainwestowalem juz w silikonowe podstawki do nich, dam znac jak sie sprawa potoczyla/zakonczyla. Byc moze nalezy miec szczescie takze w zakupach ;’)
Powodzenia!
Wypada dac zakonczenie tej historii. Wydaje sie ze trzecie podejscie bedzie udane (oby), na chwile obecna glosniki graja jak nalezy. Ich niezwykle 'przyjazny’ dzwiek jest dobrze skrojony pod system komputerowy, a do tego generuja one bardzo czysty dzwiek i o zaskakujaco duzej skali wzgledem ich gabarytow i doslownie wypelniaja muzyka caly dom (sa podlaczone na gorze w sypialni ale okazyjnie slucham i to komfortowo, robiac cos na dole w salonie albo kuchni).
ps. Moja porada jest taka, ze jesli ktos sie decyduje na ten model to warto kupowac od lokalnego sprzedawcy, aby uniknac potencjalnie sporych kosztow i zwyczajnie klopotu z odsylaniem ich gdzies na wlasna reke za granice.