Recenzja: Audio-Technica ATH-L5000 „the best᾽ia”

Uważajcie kochani –  techniczny ten tytuł bez dodanego przeze mnie przydomka nic by nie mówił poza nazwą wytwórcy, a chodzi o wyjątkowe słuchawki. Od tego więc zaczynam, albowiem ktoś może rzucić okiem i pomyśleć: „Eee…, znowu jakaś Audio-Technica.”  Tak, znowu – ale jaka! Śmiem twierdzić, że takiej jeszcze nie było – i w ogóle takich dynamicznych słuchawek od czasu legendarnych Sony MDR-R10. Co nie oznacza, że te są lepsze. Ale mimo to wyjątkowe.

O samej Audio-Technice tyle już razy pisałem, że tylko migawkowo: Rok powstania 1962, miejsce – Tokio, założyciel Hideo Matsushita, jego specjalność – technika nagraniowa i wkładki gramofonowe, pierwsze słuchawki – model AT-700 (1974), stan obecny – wielka firma o ogólnoświatowym zasięgu, produkująca także aparaturę profesjonalną. Najbardziej pamiętne dokonania słuchawkowe to rocznicowe modele ATH-W2002 i ATH-L3000 (oba zamknięte). Obecny wyrób flagowy – ATH-ADX5000 (otwarty). Dlaczego tytułowy nie? Ależ tak, jak najbardziej, ale tylko przejściowo, jako seria limitowana (500 sztuk), która na wyczerpaniu. Cena tych nielimitowanych otwartych – 10 990 PLN; cena limitowanych zamkniętych – $4000.

No i jesteśmy w domu – ceny wszystko tłumaczą. Pisałem już trochę o tym recenzując (całkiem niedawno, w czerwcu) model ATH-ADX5000, prosząc ewentualnych reflektantów na technikę popartą luksusem, aby się pośpieszyli, bowiem flagowe i teraz tytułowe ATH-L5000 błyskawicznie znikają. No i już prawie zniknęły; nawet na rynku wtórnym nie ma. (Wczoraj przynajmniej nie było.) Jeden egzemplarz spośród tych pięciuset limitowanych przyznany polskiemu dystrybutorowi sprzedał się momentalnie; drugi w sklepie czeka. Recenzowany nie pochodzi jednak stamtąd, tylko znajomy z Anglii swój na tydzień podrzucił, za co wielkie mu dzięki. Znamy się z Michałem od lat; on stał też za możliwością zrecenzowania flagowych słuchawek Pioneera. Ale teraz nie tylko odczuwam wdzięczność, też mu zazdroszczę.

Nic to, i tak trzeba się cieszyć – cieszyć, że takie słuchawki powstały. Bo wprawdzie ich powstaje (tych potencjalnie najlepszych) z dekady na dekadę multum, ale jak pierwsze high-end dynamiczne Sony z 1988 były najlepsze w dniu debiutu, tak pozostają takimi do dziś dnia, mimo iż ich produkcja dobiegła kresu dwadzieścia lat temu. (Nie do wiary, nieprawdaż?) Trzy parametry za tą niepobitą lepszością stały: niezrównana pieszczota muzyką, niezrównana czujność na sygnał i niezrównana scena. Dwa z trzech ta Audio-Technica przywraca – też ma tę niezrównaną czujność i też zjawiskowy ogrom sceniczny. Odnośnie zaś pieszczoty, to jeszcze do niej wrócę; i mowa wówczas będzie także o rzeczach, których pamiętne Sony nie miały – o basie i ciśnieniu. Ale najpierw zajmiemy się tych nowych wyglądem, noszeniem i techniką. Wpierw tylko o ekonomii.

Cztery tysiące dolarów w USA i cztery tysiące euro w Europie to mniej niż żądano za Sony w ostatnim roku ich produkcji i mniej niż kosztują niejedne słuchawki dzisiejsze. To bowiem, z grubsza biorąc, jakieś osiemnaście, dziewiętnaście – góra dwadzieścia tysięcy. (Na stronie polskiego dystrybutora widnieje cena „na telefon”, ale koniec końców dowiedziałem się, że oficjalna w komputerowym systemie wynosi 18 990 PLN.) Dość słono, ale już się przyzwyczailiśmy i taka wysokość nie dziwi. Wszak to nawet nie dwie trzecie za popisowe planarne HiFiMAN Susvara, a kudy tam jeszcze do ich siostrzanych, elektrostatycznych Shangri-La, które solo, bez dedykowanego wzmacniacza, kosztują $18 000. Albo można powiedzieć inaczej: cena tej rocznicowej Audio-Techniki jest analogiczna z żądaną za robiące w ostatnich latach furorę flagowe słuchawki Focala; też dynamiczne ale otwarte (półotwarte dokładniej). Tyle samo kosztuje również następca sławnych AKG K1000, przez tych samych twórców zrobione Mysphere 3, a nieco więcej zeszłoroczne JPS Labs Diana Phi. Czy zatem Audio-Technica ATH-L5000 to okazja?  Według mnie tak – w każdym razie nie przepłacamy. I gdybym mógł, to bym kupił.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

40 komentarzy w “Recenzja: Audio-Technica ATH-L5000 „the best᾽ia”

  1. Przemysław pisze:

    „emocjonalność tych słuchawek jest całkiem przeźroczysta, tak samo jak całościowa postać brzmienia.” Mnie za recenzję wystarczą tylko te słowa. Takie coś potrafią tylko najlepsze słuchawki lub głośniki na świecie.

    1. Przemysław pisze:

      Czy będzie można wkrótce spodziewać się recenzji RAAL (Pan Michał wypowiadał się o nich w superlatywach) lub Mysphere 3 (o Stellie się nie pytam, bo widzę, że już są testowane:))?

      1. Marcin pisze:

        Też jestem ciekawy opini o MySphere. Myślę że jak będziemy cierpliwi to się doczekamy 🙂

      2. Piotr Ryka pisze:

        Stellie właśnie zacząłem opisywać, Mysphere 3 mam obiecane, ale przez twórców, więc zza granicy i nic to jeszcze pewnego, odnośnie zaś RAAL, to producent na razie nie odpowiedział.

  2. miroslaw frackowiak pisze:

    Swietna recenzja Piotrze,bardzo mi sie podobaly porownania do innych znanych sluchawek,co do Audio -Technika,to zawsze mnie interesowaly,te oczywiscie najwyzsze modele i te tylko legendarne,ciezko bylo zawsze z ich odsluchami,czyli znikoma sprzedaz na Europe przez Japonczykow.
    Ostatnio bylem na wspanialej wystawie sluchawkowej w Londynie,byly najlepsze sluchawki obecnie na swiecie,prawdziwa uczta.Odsluchy robilismy z synkiem 9-letnim, wszystko co ciekawego i godnego uwagi to przesluchalismy,czasu bylo do woli.Pierwsze miejsce na tej wystawie, zdobyly dla mnie sluchawki o mazwie RAAL SR-01 to sa nowoczesne i fantastycznie zrobione sluchawki,ktore graja jak moje K-1000 idealnie podobne i w ten sam soosob grajace,czy lepsze?to wszyscy musza sami ocenic.Potrzebuja wzm sluchawkowgo bardzo mocnego min.100W do max.150W tranzystorowego,lampa widac odpada?bo za slaba.Rozmawialem z glownym konstruktorem tych sluchawek,pochodzacym z USA a fabryka jest w Europie”sloneczny brzeg”domyslacie sie co to za kraj…Wrocilem do domu i szybko posluchalem moich K-1000 na Carym 300B i plyt z gramofonu,aby na goraco porownac,mimo ze moj znajomy kolega audiofil twierdzi ze sa zdecydowanie lepsze od dawnych K-1000 na wszystkich poziomach,to dla mnie moje K-1000 z wzm lampowym i gramofonem graly piekniejsza barwa.. sluchawki RAAL sa bardziej przejrzyste,sterylne, bez duszy no i cena parokrotnie wyzsza od obecnych cen K-1000 ,ktore mozemy kupic na Ebay…ale jak kogos stac na sluchawki RAAL to bedzie w 8-niebie…

    1. Przemysław pisze:

      „(…) sluchawki RAAL sa bardziej przejrzyste,sterylne, bez duszy(…)”

      Brzmi to mało zachęcająco, ale być może są wrażliwe jak 009 na tor i zmieniają swój charakter w zależności od niego. Wypożyczone przeze mnie 009 najprzyjemniej, z odpowiednim wypełnieniem, barwą i realizmem grały właśnie na dobrych, gęstych nagraniach z winyli. W cyfrowym poprawę przyniósł iCan od ifi (połączony z moim DACiem RCA i 007t xlr) jako preamp, wpływając pozytywnie na wspomniane aspekty. Być może RAAL mają podobnie i najlepiej czułyby się przy źródle analogowym.

  3. Marcin pisze:

    Chciałbym zadać pytanie trochę z innej beczki, jednak dotyczące słuchawek generalnie. Przez lata miał Pan styczność z mnóstwem słuchawek, a więc tysiące godzin spędził Pan z nimi na głowie. Czy ma ten fakt jakieś odbicie na Pańskim słuchu, to jest osłabienie słyszenia lub szumy uszne? Ja od około trzech lat interesuję się sprzętem audio i miałem kilka świetnych słuchawek w posiadaniu, jednak od jakiegoś czasu zdecydowanie wolę głośniki, gdyż słuchanie na słuchawkach powoduje u mnie jakiś dyskomfort. Pojawiły się też szumy uszne, które potrafią przy słuchawkach irytować, brak jest tego perfekcyjnego, ciemnego tła…

    Przepraszam za offtop i z góry dziękuję za podzielenie się doświadczeniem w niniejszym temacie.

    Pozdrawiam

    1. Piotr Ryka pisze:

      Ważna kwestia. Nigdy nie miałem problemów ze słuchawkami, mimo iż od najwcześniejszego dzieciństwa słuch miałem nadwrażliwy i na przykład nie mogłem znieść odgłosów wbijania gwoździa, od razu zatykałem uszy. Mimo tego braku kłopotów głośno na słuchawkach (ale też na kolumnach) staram się słuchać krótko. Poza tym mam odpowiednie słuchawki własne – AKG K1000 to praktycznie głośniki nagłowne, a Ultrasone T7 o siedemdziesiąt procent, wedle zapewnień producenta, redukują nacisk na błonę bębenkową.

      Codziennych wielogodzinnych sesji głośnego grania ani na słuchawkach, ani kolumnach nikomu nie polecam. Sam mam apetyt na muzykę średnio co trzeci dzień, więc mi to łatwo przychodzi, choć trochę kosztem częstości recenzji. Z szumami usznymi do laryngologa – inaczej zmiany będą nieodwracalne.

  4. Fon pisze:

    Świetna recenzja jak zwykle aż chce się coś takiego czytać i słuchawki też zacne oczywiście, a co do szumów to też je posiadam jak pewnie większość po 40 bliżej 50, czarne tło to przeszłość… Jak się o tym nie myśli to da się żyć

  5. Fon pisze:

    Laryngolog stwierdził, że bardzo często szumy uszne są też od za wysokiego holesterolu nie koniecznie od hałasu więc warto to zbadać

  6. Piotr Ryka pisze:

    Szum uszny, który pojawia się nagle i nie ustępuje, a wcześniej nam nie szumiało, może być objawem mikrowylewu. Usunięcie go to kwestia maksimum trzech dób od pojawienia, później zmiany nieodwracalne. Tak powiedział mi laryngolog z kliniki laryngologicznej na Kopernika w Krakowie. Sam nigdy szumu usznego nie miałem, najwyraźniej mam szczęście.

  7. miroslaw frackowiak pisze:

    Piotrze sluchalem sluchawek( Mysphere 3 )i uwierz mi to zabawki przy sluchawkach RAAL i K-1000 szkoda czasu na ich recenzje,produkt zabawkowy i do komputera,nie ma nic wspolnego ze sluchawkami profesjonalnymi i audiofilskimi,wykonanie mizerota,styl nowoczesny ale delikatne i slabe wykonanie i lekka podrobka nawiazujaca tylko do K-1000….

    1. Marcin pisze:

      Skoro jednak producent chce podesłać, to czemu by nie skorzystać?

      1. Piotr Ryka pisze:

        Ze swej strony mogę jedynie zauważyć, że Mysphere 3 zrobili ci sami inżynierowie, którzy stali za K1000. Czymś zatem z gruntu niewłaściwym byłoby odrzucenie ich prośby o recenzję. I pozostaje mieć nadzieję, że nie są aż tak słabe.

  8. Alucard pisze:

    Piotrze jestem ciekaw jak tam Twoje Ultrasone 7 Tribute. Jak średnica się zachowuje, poszła odrobinę do przodu, zdołałeś ją może jakimś trickiem trochę wypchnąć względem basów i sopranów? Wszystko pieknie i równo gra? Jak z kontrolą basów?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Słuchawki są po podłączeniu kabla Tonalium na stałe i dopóki się nie rozchodzą, dopóty opinie o nich wstrzymane.

  9. Alucard pisze:

    Dobrze, czekam 🙂

  10. Przemysław pisze:

    Dzisiaj dokonałem odsłuchu L5000 i jednak nie spełniły moich oczekiwań, choć są to świetne słuchawki, które z pamięci brzmiały tak, jak odsłuchiwane w czerwcu Utopie (dzisiaj miałem inny egzemplarz Utopii, brzmiący tylko nieco lepiej niż sprzedane przeze mnie Eleary). W porownaniu miałem jeszcze kilka modeli. W przypadku konieczności dokonania wyboru między L5000, a 009 (nawet z tym nieszczęsnym 007t) padłby on na 009, których na początku nie potrafiłem docenić i byłem autentycznie głuchy na ich delikatność, finezyjność dźwięku, piękne jego tworzenie z powietrza oraz przepełnianie go nim i podtrzymywanie za jego sprawą tych zjawiskowych brzmień. Z gramofonem są wręcz bajeczne. Marzyłem o Utopii, którą dają mi STAXy, finale oraz Cz1. Już dłużej nie jestem poszukującym, ale dźwiękowo spełnionym człowiekiem. Dziękuję Panie Piotrze za inspirujące recenzje, które mi w tym pomogły.

    1. Piotr Ryka pisze:

      L5000 pewnie były surowe. One długo się wygrzewają. Te przywiezione przez Michała wracały do niego jako inne słuchawki. Przynajmniej według mnie. A pierwszego dnia niespecjalnie mi się podobały. Nie pisałem o tym w recenzji, bo bez tego jest bardzo długa.

  11. Przemysław pisze:

    Zapewne były w takim stanie. Pan z salonu przyznał, że zapewne więcej czasu jeździły pomiędzy różnymi salonami w Polsce niż spełniały swoje dźwiękowe powinności. Nie jestem zbytnim zwolennikiem odsłuchów w salonie i wolałem brać zawsze dane modele do domu. Wczoraj dokonałem odstępstwa od tej reguły i z tego, co Pan piszę, mogłem najprawdopodobniej popełnić jeden z największych błędów. Przy muzyce filmowej było imponująco i jeśli rzeczywiście po wygrzaniu zaszłyby jeszcze zmiany… mogłoby być bardzo ciekawie. Jednak zostałem poinformowany, że jeśli ten zostanie sprzedany, to zostaną sprowadzone kolejne egzemplarze tych słuchawek. Poza tym w odsłuchu było słychać ich lepszą stronę techniczną, ale chęci ich nabycia nie miałem.

    Z opisu pod recenzją widzę, że były użyte tylko źródła analogowe. Czy jednak miały możliwość pograć tak niezobowiązująco przy gramofonie? Przynajmniej przez chwilę? Czy MDR R10 były od nich dużo delikatniejsze w sposobie propagacji wokali od tego modelu AT po wygrzaniu? Czy AT potrafiły przed odesłaniem dorównać im albo przynajmniej 009 w czułości na sygnał? Byłbym bardzo wdzięczny za odpowiedź, bo nie wiem, czy w tym względzie coś się zmieni. Jeśli tak to po ich powrocie, postaram się najwyżej dać im jeszcze drugą szansę, ale u siebie w domu.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Odnośnie Sony R10, to ostatni raz słuchałem ich wiele lat temu, w dodatku nie miałem wtedy jeszcze tak rozbudowanego aparatu badawczo-opisowego, na niektóre rzeczy nie zwróciłem uwagi. Niemniej jedna rzecz jest nie do zapomnienia – ich brzmienie to audiofilskie święto. Dokładność tworzenia brzmieniowych figur, czucie przestrzeni, poczucie obecności – to wszystko miały zjawiskowe. Do tego melodyjność, filigranowość i dźwięczność brzmień małych, oczywista też szczegółowość, holografia, budowanie emocji – coś fenomenalnego. Jedynie bas nie miał wysokiego ciśnienia i fundamentalnego zejścia – tutaj Audio-Technica jest lepsza, bardziej uniwersalna.

      Co do jej wygrzewania, to początkowo była za ostra, za sucha i za mało głęboka brzmieniowo. Znacznie jaśniejsza niż potem, dająca dużą przestrzeń i świetną szczegółowość oraz fenomenalną przejrzystość, ale niewiele więcej. Z czasem się wszystko nasyca, wypełnia i pogłębia, a osobnym i niespotykanym niemal atutem jest umiejętność budowania całościowego brzmienia z bardzo wyraźnie osobnych i mistrzowsko oddanych (a więc i zasadniczo od siebie się różniących – jak to ma miejsce w prawdziwej muzyce) brzmień składowych. Do czego dochodzi fenomenalna umiejętność opisywania wszystkiego w trzech wymiarach – od malutki dzwoneczków, po wielkie bębny i wielkie koncertowe sale. Odnośnie szczegółowości i przejrzystości – jest to ten sam poziom, co Stax SR-009, ale ich (Audio-Techniki) też szalejące soprany są łatwiejsze do poskromienia słuchawkowym wzmacniaczem. Staksy tylko przez dopasowujący transformator od Stefana albo od iFi z normalnego wzmacniacza, najlepiej z lampowym pre wysokiej klasy; inaczej pół ich potencjału.

      1. Piotr Ryka pisze:

        Zapomniałem napisać – przy gramofonie nie grały.

        1. Przemysław pisze:

          Bardzo dziękuję za obszerną odpowiedź. Dla mnie byłyby chyba tymi bardziej odpowiednimi dla mnie byłyby jednak słuchawki bliższe R10, szczególnie w budowaniu emocji i mógłbym przymknąć oko na mniej zaakcentowany bas. Ostatnio uzbierało się u mnie trochę albumów, w których nie jest on zbytnio istotny. Nie zmienia to faktu, że nawet niewygrzane L5k byłyby dla mnie pod wieloma względami wybitne, ale zabrakło mi zjawiskowości lub na nią nie natrafiłem w dobranych do odsłuchu albumach. Podejrzewam, że gramofon mógłby zadecydować o ich być albo nie być. Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam!

          1. Piotr Ryka pisze:

            Ostrzegam: L5000 to podłe słuchawki. Kiedy się trochę poobcuje z nieźle już wygrzanym egzemplarzem, słuchanie potem innych może być mocno rozczarowujące. Na szczęście mamy coś takiego, jak niepamięć.

          2. Przemysław pisze:

            Z pewnością tak jest. Mój znajomy z Wrocławia nabył ten egzemplarz i jest bardzo zadowolony (z każdym dniem coraz bardziej). W tej chwili planuję zrobić kilka miesięcy przerwy, aby skupić się na tym, co mam.

            To, że teraz są słuchawki pokroju L5k napawa mnie optymizmem, że w końcu ukażą się tak niesamowicie delikatne, jak R10 od Sony lub Staxowa dawna Omega i będą one moimi docelowymi 🙂 Serdecznie pozdrawiam!!!

          3. Piotr Ryka pisze:

            Podobno Onkyo zrobiło słuchawki zdolne naśladować Sony R10, ale pokazali je na jednym Show w Japonii i słuch wszelki przepadł. Może jednak nie potrafiły?

          4. Michal Pastuszak pisze:

            To zapewne o tych mowa: https://onkyodirect.jp/shop/g/gSN1BR/, wyglada ze nie wychodza poza rynek japonski.

          5. Piotr Ryka pisze:

            Tak, to te. Mają być niesamowite, ale nie czytałem żadnej relacji o brzmieniu.

          6. Michal Pastuszak pisze:

            Onkyo / Pioneer – Onkyo SN-1:

            Little known for its headphones at home, the brand is still under Pioneer, company with which it merged in 2014. This begs for example audiophile music players, an Onkyo branded blow, a branded Pioneer. For the rest, the marks appear, from the outside, quite separate.

            This is where the Onkyo SN-1 comes into play, the fruit of the Onkyo / Pioneer collaboration and Conde house, a wooden furniture brand located in Hokkaido.

            Onkyo SN-1: first the soul
            No need to explain, materials are at the base of everything in a model as marketed as a helmet as a work of art.

            We distinguish the structure cut by hand in ripples

            The base of the Onkyo SN-1 structure, namely hulls, is based on a somewhat common Pawlonia wood from the Aizu region (Fukushima Prefecture district). This relatively soft and porous wood is particularly used in traditional instruments such as Koto and Biwa. Carved by hand, each shell has its bottom engraved in wavelets to trap the waves and limit the resonance.

            Onkyo SN-1: comes the sound
            Second point, the driver. As I said, we are staying on a standard electrodynamic approach.

            The driver is a 50mm model with a bio-cellulose membrane, or rather the first driver in ” cellulose nanofibers ” (CNF) as specified by the brand. There may be a reason for this, but it is not explained beyond the name that throws it, the concept of manufacture appears to be the same as a classic bio-cellulose.

            Very close to that of the Pioneer SE Monitor 5, it also shares the approach of its frame: a magnesium envelope to stiffen all and reduce vibration. In addition to this, he makes the connection between the shell and the headphones by the use of an ash hoop , more rigid than the Pawlonia. In the smallest details you are told.

            Features side:

            Frequency response: 10Hz-80Khz
            Impedance: 40 Ohms
            Sensitivity: 99mW

            On paper, the headphones can be perfectly powered via a low power source, an advantage that still retain most dynamic models.

            Onkyo SN-1: then the form
            Past this woody approach that I find beautiful and the sound part, classic but obviously very worked, the brand puts the package on the rest of the structure.

            The metal shell (hoop and hook) is duralumin (aluminum alloy) with copper paint. And, icing on the cake, the pads and the covering of the arch are made of Alcantara .

            The brand will deliver each headphones with its serial number engraved in the duralumin, all in a wooden box .

            Finally, to finish on the details:

            Total weight: 400 gr .

          7. Michal Pastuszak pisze:

            To juz ktos inny musialby sie poswiecic i zaryzykowac ich zakup w ciemno ;’) 2800 Euro (tak jakos wychodzi) wcale zle nie wyglada (a jak maja tak grac znakomicie to wrecz okazja), ale ja sie tego nie podejme, zwlaszcza po zakupie L5000.

          8. Przemysław pisze:

            Może będzie jeszcze jakaś szansa, że trafią na inne rynki. Jeśli byłyby niczym R10… moja radość nie miałaby granic :))

          9. Piotr Ryka pisze:

            Tych „iczym R10” było już trochę i zawsze się to na niczym kończyło. Poza tą AT-L5000, która jest już w rejonie.

  12. PlanarFun pisze:

    Czy dobrze rozumiem, że zamknięte L5000 grają większą przestrzenią od otwartych ADX5000?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Dobrze.

  13. Piotr Ryka pisze:

    Na te otwarte, zdaje się, jest do końca września duża promocja; siedem tysięcy zamiast jedenastu, czy coś około.

  14. Alucard pisze:

    Niedawno pojawiły się na rynku nowe Audiotechnici ATH-AP2000Ti. Wchodziły jakoś praktycznie równocześnie z modelem L5000. Myślę że może to być tańsza wariacja L5000 grająca może nie tak dobrze, ale podobną manierą. Będziesz się zabierał za recenzję tych słuchawek? Na te L5000 bym sobie nie pozwolił poza tym raczej już się wyprzedały z tego co wiem, ale na te jak najbardziej. Jeśli grałyby niewiele gorzej to mógłby być hit.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Dystrybutor też na te tańsze czekał, także z uwagi na typową postać pałąka. Podobno mają do mnie trafić, ale na razie sprzętu do opisywania mam dosyć i żadnej luki nie znajdę.

      1. Janusz pisze:

        Panie Piotrze, czy jest szansa na recenzję ATH-AP2000Ti? Miałem okazję słuchać ATH-AP2000Ti bezpośrednio po L5000 podczas AVS. Może to zmęczenie, może nienajlepsze warunki, ale słuchanie AP2000Ti po L5000 nie bolało. Stosunek jakości do ceny zdecydowanie przemawiał za tańszymi, które mnie bardziej podobały się niż np. Grado Ps2000e (ale to słuchawki otwarte, więc wpływ zakłóceń zewnętrznych był na pewno duży), czy Sennheisery HD820 (te z kolei słuchałem z innymi, nieznanymi mi utworami).

        1. Piotr Ryka pisze:

          Tak, zapewne. Ale na razie relacje z AVS oraz recenzje tego, co na miejscu. To zajmie wiele tygodni.

    2. n pisze:

      Znajomy mi mówił, że te AP2000Ti to dobre słuchaweczki jeśli ktoś lubi ten styl crisp. Niby nawet lepiej trochę zestrojone od L5000, ale technicznie odstają. Mniejsza scena też, ale klimat ogólnie podobny.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy