Recenzja: Audio Reveal first Mk II

     Zachowałem w tytule oryginalną pisownię, poddając się w wojnie o to, co-gdzie-kiedy piszemy z dużej, co z małej. Producenci z uporem stosują przeplatankę małych z dużymi liter tytułowo-nazwowych, krzyżując zwyczaj angielski z polskim, od siebie i internetowych reguł coś dorzucając. Efektem tak dziwaczne nazwy jak przykładowo: Austrian Audio Full Score one, albo cała małymi: music hall ha25.3.

      Dołóżmy kolejną przeplatankę do tej literowej, dla odmiany chronologiczną. Była recenzja przetwornika Reveal Audio, po niej słuchawek Austrian Audio, teraz przetwornik dostaje wzmacniacz, zaraz potem słuchawki swój. Naprzemiennie zatem dwie firmy, a mnie na kanwie tego przypomniało się jak to kiedyś – dawno niestety temu – uczyłem się hokejowej jazdy do tyłu, też zwanej przeplatanką.

      Niewygodnie być w takim wieku, że już się nie gra w hokeja, wygodnie za to po raz któryś pisać recenzję czegoś pochodzącego od danej firmy; nie trzeba jej odkrywać, wystarczy kopiuj-wklej. Prędziutko więc skopiuję i ładnie sobie wkleję anons z poprzedniej recenzji, gdzie napisano że:  

      Warszawska firma Altronik, własność inżyniera Michała Posiewki, od 1989 roku zajmująca się z powodzeniem systemami alarmowymi i wszystkim co z nimi związane, od 2015 wzięła się też za aparaturę audio, konkretnie za wzmacniacze. Identycznie jak wcześniej z sukcesem: najpierw jeden, a teraz cztery jej konstrukcje lampowe zdobyły klientelę, pomimo konkurencji morza.

     Dalej tam było o przetworniku, a wcześniej opisywałem najtańszy z czterech – model Reveal Junior. Teraz zajmiemy się kolejnym, choć tak naprawdę chciałem sięgnąć po któryś z dwóch najwyższych. Lecz dystrybutor legł Rejtanem, twierdząc że nie ma mowy – tego first Mk II z obojętnością bez dania racji nie przeskoczę, albowiem zbyt jest znakomity, na to nie zasługuje. Machnąłem ręką i niech będzie, a to już druga kapitulacja. (Druga kapitulacja na pierwszej stronie – mało coś wojowniczy się staję.)

     Uściślijmy dwie rzeczy: tak naprawdę to przeskoczyłem, ale nie tego tytułowego, tylko first w wersji pierwszej, który wciąż figuruje w cenniku i jest o dwa tysiące tańszy. Poza tym nawet najdroższy ze wzmacniaczy od Reveal – szczytowy Second Signature – ze swoimi 42 900 PLN jest tańszy od przetwornika Hercules, czyli najdroższe mam za sobą. Wypada przy okazji nadmienić, iż tytułowy Audio Reveal first Mk II kosztuje 26 900, a więc jak na lampowy wzmacniacz z ambicjami wycenę ma rozsądną, czego najlepszym dowodem, że ponoć świetnie się sprzedaje. Po co mu w takim razie jeszcze jedna recenzja? – Nie wiem. Ale chcą, to napiszę. Ceny w niej uzasadniał nie będę, inni już próbowali; macie swoje rozumy, a moim wyłącznym zadaniem poprzez opisy brzmienia zachęcić lub zniechęcić do przedsięwzięcia własnych odsłuchów. Zachętę lub zniechętę zacznijmy jednak od tego, czym różni się Mk II od siebie w wersji pierwotnej.

Budowa i te rzeczy   

   Jak się nietrudno domyślić, wersje pierwotna i Mk II zewnętrznie się nie różnią, ale nie tak zupełnie. Uważne oko wypatrzy zmianę – zmieniły się puszki obudów transformatorów na takie o oblejszych kształtach, a przede wszystkim (czego nie widać) z transformatorami wymuszającymi inny punkt pracy lamp mocy, wraz z czym ich moc bez pogarszania jakości, a nawet przy jej wzroście, skoczyła o mogące się przydać dwa waty i wynosi teraz 12 W. Mogłaby być znacznie wyższa, gdyby wzmacniacz miał obwód push-pull i cztery lampy mocy, ale z mojego punktu widzenia słusznie pozostał przy jednej w kanale i z architekturą „dual-mono, single-ended, tryb pracy A”, czerpiąc z klasyki lampowej, a nie kombinowania przy niej. Podobnie jak u najtańszego Juniora i obu droższych Second (z „Signature” i bez), mamy do czynienia z próbami maksymalnego wyciskania lampowej jakości i czaru – że już lepiej się nie da. Jedyną cesją na rzecz tego, co nazwałem „późniejszą kombinacją przy lampach” jest zastosowanie odnośnie mocy pentod, mających z założenia stanowić ulepszające rozwinięcie starszych triod poprzez dodanie trzeciej siatki, celem wychwytu zakłócających elektronów wtórnych, niecelowo wybijanych z anody. Wynalazek datuje się na rok 1927 i miał ojca w osobie holenderskiego inżyniera teoretyka i wynalazcy Bernardusa Dominicusa Hubertusa Tellegena (1900 – 90), a pierwsze lampy tego typu zaoferował Philips już w roku ich wynalezienia. 

     Oprócz przyrostu mocy zaszła inna techniczna zmiana: u poprawionej wersji Mk II można wybierać impedancję między cztery a osiem Ohm; poprzednio była stała – kompromisowe sześć.

     Od 2019, czyli już w wersji pierwszej, zaistniała regulacja z pilota, obejmująca samą głośność, niezmiennie obsługiwaną dwoma przyciskami na czarnym, metalowym batonie.

     Tyle odnośnie zmian, przyjrzyjmy się całości. Wzmacniacz ma okazałą posturę, przede wszystkim szeroką. Na tradycyjnym u Reveal drewnianym panelu przednim – tak samo jak w przetworniku Hercules z drzewa merbau (Intsia bijuga), spotykanego od Madagaskaru po Nową Zelandię, zwanego dla wyjątkowej gęstości drewniny także drzewem żelaznym – więc na tym przypominającym mahoń drewnianym płacie przednim szeroko rozrzucone na lewo gałka włącznika, pośrodku największa potencjometru, po prawej selektora wejść. Uzupełnia je okienko łączności z pilotem i indykator aktywności, który minutę pulsuje czerwienią, by ustatkować się w zieleni. Gałki wyfrezowano w nierdzewnej stali, i ostatnią między wersjami różnicę czyniąc nie oprawiono ich metalowymi rantami, rzucono wprost na tło drzewa.

     Srebrzysta, nierdzewna stal zjawia się też na podstawkach, a cały korpus i wystające z niego osłony transformatorów wykonano ze stali proszkowo krytej na matową, pozbawioną śliskości czerń. Blat pod lampami także z takiej i również na nim szerokie sprawy. Sprawami mocowane śrubowo puklerze z oksydowanej blachy, służące za podstawki lamp i jednocześnie prowadnice ich osłon. W puklerzach odbija się światło po każdej stronie dwóch małych triod i dużej pentody, czego nie będzie widać przy założonych klatkach osłon, ale gdy zostawić lampom otwartość, światło ich będzie się podwajać.

      Triody to ECC82 i ECC83 precyzyjnego układu sterowania, duża pentoda (dokładniej kinkless tetrode, czyli tetroda o gładkiej charakterystyce) to KT88. W standardzie jako Psvane UK Version, nadstandardowo Psvane Treasure. A wobec tego nawet w wersji standardowej ponadprzeciętna postać tej lampy od uznanego producenta; najlepsza zaraz po tej Treasure i jeszcze ekskluzywniejszej Acme (która chwilowo do ściągnięcia jedynie z zagranicy). Sam producent także uznany, wielu bardzo go chwali, a lampy nieszczególnie drogie – 640 lub 1100 zł za parę.

      Dorzućmy adnotację historyczną: „kinkless” tetrody KT88, jako wzmocnioną wersję wcześniejszych, radiowych KT66, zaprojektowało amerykańskie General Electric i wypuściło w 1956 pod markami sprzedażowymi Marconi-Osram, Mullard i Genalex Gold Lion. Gdyby mieć parę takich… Ale niestety, to białe kruki. Same zaś KT66 datują się na rok 1937, jako z kolei ulepszona wersja o rok wcześniejszych 6L6, wynalezionych przez RCA. Sam używam jedynie takich, ale w praktyce też nie ich, tylko doskonalszych brzmieniowo tetrod 350B, wprowadzonych w 1935 przez Western Electrica, trzeciego amerykańskiego giganta. (To też białe kruki – jeszcze rzadsze i jeszcze droższe.) Zamienników w tej sytuacji nie miałem, a wzmacniacz przyszedł ze standardowymi Psvane UK.

     Korzystniej przedstawiała się sprawa odnośnie małych triod – nie zawracając sobie głowy dostarczanymi ze wzmacniaczem (o sygnaturach Psvane Classic), od razu zaaplikowałem gniazdom parę ECC82 Westinghouse i ECC83 Siemens, w przypadku tych ostatnich zakładając alternatywne użycie Mullardów.

     Po trzy zatem lampy z każdej strony, zgodnie z architekturą dual-mono, czego odpowiednikiem duża odległość wtyków wejściowych z tyłu, czterech po każdej stronie. Można zatem podpinać równolegle aż cztery źródła, przerzucając się między nimi regulatorem z przodu, można także mikro suwaczkiem zmieniać impedancję dla kolumn pomiędzy cztery a osiem Ohm – pamiętając, by tego w żadnym razie nie czynić w stanie włączenia! Na środku tyłu gniazdo prądowe z szufladką bezpiecznika, pośrodku przedniego blatu miedziana plakietka z nazwą i malutki, dwupozycyjny przełącznik głębokości sprzężenia zwrotnego, którym dla odmiany można manipulować w trakcie słuchania. (Od razu powiem, że głębsze oznaczało mniej sopranów, więc ustawiłem płytsze.)

     Na czterdzieści cztery centymetry szeroki i przeszło 25 kg ważący wzmacniacz Audio Reveal to klasyczny lampowiec, za jedyne nowsze rozwiązanie mający moc osiąganą nie dzięki dużym triodom, a bardziej skondensowanym energetycznie i z mniejszymi zakłóceniami tetrodom kinkless. Problem jedynie w tym, że te nowszego rodzaju lampy mniej są nobilitowane, trudniej więc o wybitną KT88 niż taką 300B. Ale Psvane nie składa broni, stara się liczną rodzinę KT jakościowo podciągać; najlepszymi ich produktami jednak nie dysponowałem, nie miałem też do porównania KT88 z praskiej manufaktury KR Audio, które są z aktualnych najdroższe. (Przeszło trzy tysiące za parę.) Pozostawało sprawdzić, jak spisują się drugie od dołu i zarazem trzecie od góry standardowo dostarczane Psvane KT88 UK Version.

Odsłuchy

     Sprawdzenie, podobnie jak w przypadku recenzji przetwornika Hercules, zacząłem od głośników nagłownych AKG, które samo się narzucało. Moc i architektura wzmacniacza aż prosiły o tę konfrontację; skądinąd bardzo trudną, z uwagi na skrupulatność brzmieniową i niezwykłą rozwartość góry pasma historycznych słuchawek.

      Ruszyłem z odsłuchami i od razu poczułem, że coś muszę zmienić. Tym czymś były lampy ECC83.
– Któryś już raz (coraz więcej tych razy, także odnośnie sprzętu nie zjawiającego się w recenzjach, nieraz ekstremalnego jakościowo) okazałem się nie tolerować innych ECC83 niż Mullarda, chyba że rzecz dotyczy Mazd ze srebrną anodą, pradawnych Amperex „Buggle boy”, bądź równie starych Siemensów, takich z lat 50-tych. Wszystkie poza wymienionymi nie mają „tego czegoś”; co bardzo trudno zdefiniować z należytą przekładalnością na wyobraźnię, ale nazwijmy to złączeniem odpowiednio bogatej faktury i głębszej materii brzmienia. Jako równoczesne bogactwo treści i szlachetności dotyku, znamionujące dużo więcej niż gładkie naprężenia muzycznych linii formowanych melodyką i dynamiką. Smak – smak muzyki musi być odpowiednio złożony, a nie pospolicie taki czy taki. Musi mieć aksamitność, konsystentną i jednocześnie złożoną strukturę, zmysłowy powab, mocny start, podtrzymywanie fascynacją i długi finisz z żądaniem „więcej”. Tak żebyś wiedział, że słuchanie na tym utworze się nie skończy, że następne w kolejce czekają, a ty je będziesz pożerał, bo oprzeć się nie możesz. Oczywista muzyczne głody bywają też tego rodzaju, że podryguje się do byle czego, ale nie po to powstają wzmacniacze lampowe w klasie A, nie dla byle podrygów. A skoro takie powstają, należy z nich wyciskać maksimum, a mnie potrzeba było do tego lamp ECC83 Mullarda. Po ich wkroczeniu do akcji powyższe żądanie się spełniło, ale nie do ostatka, jedynie w pewnym stopniu. Co mnie trochę zmartwiło, bowiem nie była to wina wzmacniacza, a lamp KT88, które też powinny być lepsze. Sam fakt, że przy standardowych Psvane odnotowałem znaczną poprawę przechodzą na Mullardy z nie byle jakich przecież Siemensów, dowodził wprawdzie ich dobrej jakości, tym niemniej same one produkowały dźwięk co prawda dynamiczny, czysty oraz wyraźny z dużą już przy Mullardach domieszką świetnego smaku, lecz wciąż śladowo twardawy, nie dosyć elastyczny i koniec końców bez efektu znamionującego perfekcję.  

     Czy powinienem teraz wyrazić zrozumienie dla sprzedażowych lamp i bez wierzgania przyjąć do wiadomości, że trzecie od góry nie mogą być jak pierwsze ani drugie? Zapewne, to rozsądne, nie może być inaczej. Ani tym bardziej tak, żeby mogły dorównać tym z kwadry G.E.C. KT88, proponowanej przez TUBE-store.eu za 12 700 PLN.
     – Porównywanie oryginalnych G.E.C. KT66 z najlepszymi powstającymi dzisiaj uświadamia skalę różnicy, głównie za sprawą niemożliwości użycia (ze względu na toksyczność) dawnego surowca anod.

     Zmuszony więc jestem napisać, że byłem pół-zadowolony. Już grało pierwszorzędnie, a mogło jeszcze lepiej. Architektura wzmacniacza i typ zastosowanych lamp otwierały drogę ku temu tak łatwą jak wymiana baniek – pif-paf i po sprawie…

     W kolejnym dniu, poprzedzająco przed odsłuchem z kolumnami, postanowiłem raz jeszcze użyć K1000, sprawdzając czy coś się zmienia w ich brzmieniu wraz z godzinami pracy standardowych KT88 z niestandardowymi sterującymi. To nie był głupi pomysł – dźwięk się faktycznie poprawił, zmierzając w dobrą stronę, aczkolwiek nie na tyle daleko, bym mógł napisać, iż cel został osiągnięty. KT88 Psvane UK Version mają jakościowe limity i pewien ślad twardości oraz nie tak do końca zhumanizowanego środka na trwałe jest im przypisany, co daje postać brzmienia zbliżoną do tranzystorowego, także mającą swoje atuty akcentu na wyraźność i czucia dynamiki.

    Przechodząc do głośników zaraz do tego nawiążę, ale najpierw o ustawieniu. Sporo się nakombinowałem, gdyż okazało się, że ten a nie inny zestaw lamp w tym a nie innym wzmacniaczu chce by czterodrożne Audioform stanęły bez odgięcia, a słuchacz był dwie trzecie dalej od nich niż one od ściany tylnej. To drugie zwykłą rzeczą, ale nim wpadłem na brak odgięcia, jeździłem z fotelem hen do tyłu, a z kolumnami ku ścianie.

    To ostateczne ustawienie miało dużą zaletę w postaci stosunkowo daleko za linią głośników ustawionego pierwszego planu z głęboką za nim perspektywą, a wszystko to nie tylko oferowało nadprzeciętne poczucie głębi, ale też otoczone było robiącą duże wrażenie pogłosową aurą, tak jakby pomieszczenie miało sklepienie krzyżowe. Nie znać w tym było przesady, a jedynie ozdobę – i była to ozdoba cały czas wywierająca wrażenie, przy znanych na pamięć utworach wnosząca coś nowego, pozwalająca się tym cieszyć.

    Niejako w kontrze do tego dźwięk okazał się mocny, gęsty, ciemny i ciśnieniowy, z łatwością w każdym repertuarze przechodzący od głębokiego osadzenia do bezpośredniości ataku. Mocne czucie na skórze i wibracja przedmiotów, w tym słuchacza i jego fotela, a jednocześnie cały czas owo poczucie głębi i nadzwyczajność pogłosu. Czystość ciśnieniowego medium i wyraźność postaci tworzyły realistyczny spektakl, ale dopiero przy nieodgiętych kolumnach zjawiło się pełne oderwanie dźwięku i koherentna scena. Wcześniej była to stereofonia z „jamnika”, czy innej stereofonicznej zabawki, za to po znalezieniu optimum stereofonia ponadprzeciętna, w tym zjawiskowo holograficzna.

      Takie wrażenia przestrzenne stanowiły rekompensatę za nie dość „mullardowe” brzmienie lamp KT88 Psvane, ciągle mające niedobór „tego czegoś”, co odnośnie jednego z aspektów można nazywać wyczuwaniem inteligencji w głosie. Jest bowiem coś takiego jak wyczuwanie tego, że rozmówca to ktoś myślący, w przeciwieństwie do tych, którzy paplą co ślina przyniesie. Ten czynnik zamyślenia, oznaczający inną tonalność i przeciągnięcie czasowe – jego tutaj nie było, a ściślej było mało. Słowa i dźwięki artykułowane mocno i nie bez głębokiej, gęstej treści, ale nie było zawieszonego namysłem centrum, od razu po ataku pierwszej zgłoski finisz. Skutkiem tego to utwardzenie, albo może na odwrót – brak zmiękczonego centrum skutkował utwardzeniem. Tak czy tak, jeden pies, średnica nie dość piękna, z wyczuwalnym deficytem miąższości pod skórką brzmieniowego owocu. Albo, mówiąc inaczej – miąższ brzmieniowy za twardy, nie do końca dojrzały.

      Ażeby stał się taki, trzeba by użyć Psvane Treasure albo innych KT o całkowitej dojrzałości brzmienia, z czym nie powinno być problemu, jako że wiele osób mnie zapewniało, że Psvane Treasure są takie, tylko akurat ich nie było. Dystrybutor oraz znajomi wybyli do Monachium, na coroczne audiofilskie dożynki pod niemieckim adresem; trudno, tym razem musiało się obejść bez idealnego garnituru lamp, ale i bez niego było ciekawie tudzież obiecująco. Z asumptem do interesujących spostrzeżeń – bo co to w sumie za sztuka stwierdzić o dobrych rzeczach, że dobre? Sztuką pogimnastykować się w poszukiwaniu lepszego stanu nie mając łatwej drogi i przy okazji dowiedzieć, na czym dokładnie polegają usłyszane niedociągnięcia.

    Ale proszę nie myśleć, że te niedociągnięcia duże, bo owszem, naprężenie strun było cokolwiek przesadne, ale dzięki niemu mocniejszy atak i szybsze tempa, a że z towarzyszeniem imponującej głębi brzmieniowej oraz naprawdę potężnego basu, tym bardziej to wciągało. Może nie było idealne dla brzmieniowego smakosza, ale po nudzie śladu, przytupywało się z zapałem. W sumie każdy rodzaj muzyki okazał się udany, zwłaszcza przez tą głęboką scenę, głębię i moc samego brzmienia oraz oprawę echową nadprzeciętnego poziomu. Poza niedosoloną średnicą nie było bowiem braków – ani żadnych zniekształceń, ani żadnego uprzykrzania. Soprany w pełni rozwinięte i należycie trójwymiarowe, potęga basu ozdobą, a atmosfera muzyczna dzięki tej echowości niecodzienna, bardzo inspirująca. Jednego asa brakło do karety, jak rzekłby pokerzysta, ale trójka to też mocna figura, a kareta w zasięgu ręki. Co to za sztuka nabyć Psvane Treasure; a szczerze mówiąc nie rozumiem, dlaczego producent z dystrybutorem od razu ich nie dają. Ale może pragną nabywcę zachęcić do samodzielnego montażu; w tym też przecież można znaleźć przyjemność, kiedy samemu się coś poprawi. Nie wnikam, jest jak jest, sam usłyszałem wiele dobrego. Prócz tego można się cieszyć, że para w pełni zadawalających lamp mocy kosztuje w przypadku KT88 wielokroć mniej niż w przypadku 300B czy innych dużych triod, a mocy przy tym daje od 300B dużo więcej.

     O tym dotychczas nie wspomniałem, a przecież powinienem: wzmacniacz okazał się zaskakująco mocny, a wszak to funkcja podstawowa. Przyjemnie posiąść taki, który niczym sportowe auto po lekkim naciśnięciu gazu od razu rwie do przodu. Audio Reveal first Mk II zalicza się do takich – dwa pyknięcia w przycisk pilota i już jest dużo głośniej. Ale nie tylko głośniej, bo także dynamiczniej i z równoległą głębią, gdyż treść się nie rozrzedza wraz z przyrostem głośności, a przeciwnie – gęstnieje. Dlatego głośne granie jest tego wzmacniacza żywiołem, co wcale nie jest wiadomością wyłącznie dla pochłaniaczy koncertów rockowych, bo na przykład fortepian zjawił się jako mocny, a taki powinien być.

   Dla miłośników czucia się jak na koncercie była też ta sceniczna głębia i akustyczna oprawa – dwa największe obok czarnej gęstości dźwięku atuty przy lapach UK Version. Do tego mocne światło i szybki tok akcji, ze specjalnymi efektami basowymi i sopranowymi. Ogólnie bardzo dobre brzmienie, dużo powyżej dobrej średniej spotykanej na AVS. Ale jednocześnie niedosyt, powodowany brakiem możliwości wypróbowania Psvane Treasure, a jeszcze lepiej Psvane Acme. O historyczne G.E.C. nie poprosiłem, bo chociaż pewnie by pożyczyli, ale byłby to dla nich stres, dla mnie z kolei ryzyko. Niech więc zostanie tak jak było, i tak było bardzo ciekawie.

Podsumowanie

     Wzmacniacze Audio Reveal opierają się na dobrym pomyśle: są takie same jak te na dużych triodach, ale z wykorzystaniem pentod. (Niech będzie, że to tetrody kinkless, o nomenklaturę nazwową względem ilości dodanych siatek nie będą toczył wojen.) Tak jakoś się utarło, że gdy konstruktor decyduje się na pentody, zwykle wkłada je w obwód push-pull, żeby stało się mocniej, skoro na cztery, wobec taniości, można sobie pozwolić. Nieczęste są przykłady rozwiązań takich jak to tutaj – klasycznych obwodów triodowych z pentodami w wiodącej roli, choć wzmacniacz słuchawkowo-głośnikowy Octave V16 jest budzącym respekt przykładem. Z kolei znany i ceniony z tej samej kategorii sprzętowej Cary Audio Design SLI-80 jednym z najlepszych konkurentów z licznej rodziny push-pull; przy czym obie konstrukcje udane, lecz droższy (mimo dwóch, a nie czterech lamp) Octave to jednak wyższa jakość i tak samo jak Audio Reveal First wspaniała gęstość brzmienia. Reveal przy tym, dzięki udoskonaleniom opracowanym dla wersji Mk II, dostał mocniejsze kopyta – dwanaście a nie osiem watów. I wcale brak słuchawkowego gniazdka mu nie odbiera słuchawek, bo tania przejściówka z odczepów głośnikowych na gniazdo 4-pin pozwoli znakomicie napędzać takie o niskiej skuteczności, jak HiFiMAN Susvara czy Abyss 1266. Napędzać całą parą, bo co będziemy udawali – pomimo częstych zapewnień (jak u Lebena na przykład), że gniazdo słuchawkowe to też stuprocentowa jakość, praktyka tego nie potwierdza. W tej sytuacji do jakości i użyteczności testowanego mam tylko jedną uwagę – lampy Psvane KT88 Treasure powinny być standardem, a ewentualnym nad standardem Psvane KT88 Acme, bądź (rzecz do sprawdzenia) KR-Audio KT88. Oczywiście, jak zawsze, albo niemal, w odwodzie pozostają najlepsze lampy historyczne, ale to już inne pieniądze i w razie samodzielnego kupowania na eBay dodatkowo loteria.

 

W punktach

Zalety

  • Pentody, a jak triody.
  • I dzięki temu taniej.
  • I dzięki temu mocniej.
  • I niższe zniekształcenia.
  • Zwiększona dynamika.
  • Bardzo wyraźny obraz.
  • Nie tylko dzięki wyrazistym konturom, ale też krystalicznie czystemu medium.
  • Znakomite użycie pogłosu na rzecz pięknej teatralizacji.
  • Imponująca holografia dzięki głębi scenicznej.
  • Co nie przeszkadza atakowi i czuciu muzyki na skórze.
  • Wyjątkowo potężny bas, pozbawiony zniekształceń.
  • Pięknie strzeliste soprany o nigdy nie drażniącej postaci.
  • Żywiołowość i potęgowość.
  • Zarazem szczegółowość i dbałość o niuanse.
  • Neutralna temperatura, nie bez biologicznego ciepła.
  • Wszechstronna nastrojowość.
  • Realizm i bezpośredniość.
  • Gęstość muzycznej tkanki i głębia kolorytu.
  • Całe brzmienie głębokie, nie pozwalające zostać obojętnym.
  • Moc urządzenia w praktyce dużo większa od tej na papierze.
  • Można podpiąć aż cztery źródła.
  • Regulacja głośności z pilota.
  • Dopracowany klasyczny design z charakterystycznym dla firmy akcentem drewnianym.
  • Przyzwoitej jakości lampy w standardzie.
  • Otwarta droga do zastąpienia lepszymi.
  • Zdejmowalne osłony użytecznym dodatkiem.
  • Duże, masywne, efektowne i mało grzejące urządzenie.
  • Trafa Ogonowskiego.
  • Wielu zadowolonych użytkowników.
  • Nadaje się do roli słuchawkowego wzmacniacza dla klasycznych słuchawek planarnych i AMT.
  • Polska dystrybucja.
  • Znany producent.
  • Made in Poland.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Jak w podsumowaniu już napisałem – Psvane KT88 Treasure powinny być standardem.
  • Bez tego pewien deficyt triodowego czaru, w tym nastroju zadumy na kanwie intelektualnej refleksji.
  • Też oczywiście melodyki na szczytowym poziomie.
  • Zastosowanie krokowych potencjometrów, osobnych dla każdego kanału, pewnie pchnęło by w górę już bardzo dobrą jakość, pozwoliło także majstrować przy wyważeniu kanałów, ale kosztem utraty lubej obsługi z pilota.

 

Dane techniczne

  • Lampy mocy: Psvane UK KT88
  • Lampy sterujące: Psvane Classic 12AU7 (ECC82) + 12AX7 (ECC83)
  • Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 28 kHz
  • Moc wyjściowa: 12 W RMS (8, 4 Ω/1 kHz)
  • Impedancja wejściowa: 50 kΩ
  • Wejścia: 4 x RCA
  • Wyjścia: 1 x RCA
  • Czas uruchomienia: 60 s
  • Pobór mocy: 190 W
  • Wymiary (szer. x wys. x gł.): 440 x 385 x 205 mm
  • Waga: 25,4 kg

Cena: 26 900 PLN

 

System

  • Źródła: Cairn Soft Fog 2 solo i z przetwornikiem Reveal Audio Hercules.
  • Przedwzmacniacz: ASL Twin-Head Mark III.
  • Końcówka mocy: Croft Polestar1.
  • Wzmacniacz zintegrowany: Audio Rweveal First MK II.
  • Kolumny: Audioform 304.
  • Słuchawki: AKG K1000 okablowane Entreq Olympus z dedykowanym uziemieniem.
  • Kabel optyczny: WireWorld Supernova 7 Glass Toslink.
  • Interkonekty: Sulek RED, Next Level Tech (NxLT) Flame.
  • Kabel głośnikowy: Sulek 6×9.
  • Kable zasilające: Acoustic Zen Gargantua II, Harmonix X-DC350M2R, Illuminati Power Reference One, Sulek 9×9 Power.
  • Listwa: Sulek Edia.
  • Stolik: Rogoz Audio 6RP2/BBS.
  • Kondycjoner masy: QAR-S15.
  • Podkładki pod kable: Acoustic Revive RCI-3H, Rogoz Audio 3T1/BBS.
  • Podkładki pod sprzęt: Avatar Audio Nr1, Divine Acoustics KEPLER, Solid Tech „Disc of Silence”.
  • Ustroje akustyczne: Audioform.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

6 komentarzy w “Recenzja: Audio Reveal first Mk II

  1. Thook pisze:

    Gdzie można kupić taką przejściówkę z odczepów głośnikowych na gniazdo słuchawkowe?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Kupić tak po prostu, z półki, chyba nie można. Ale można zamówić u producentów kabli, np. u FAW: https://forzaaudioworks.com/en/ albo Tonalium: tel. 734 147 746.

      1. Piotr+Ryka pisze:

        Tylko trzeba pamiętać o szerokim rozstawie.

      2. Sławek pisze:

        Ja też mam taką od FAW, bardzo fajna.
        Ale z półki też można – tylko nie wiem jaka jest jakość tego urządzenia: https://sklep.rms.pl/hifiman-he-adapter-przejsciowka-do-sluchawek-z-serii-he-umozliwia-polaczenie-sluchawek-do-wzmacniacza-stereo

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Słuchałem kiedyś przez to słuchawek Audeze i grało bardzo w porządku. Ale w zestawie nie ma chyba kabli, trzeba mieć głośnikowe. Nie jestem pewien, bo działo się to w salonie Premium Sound i sam nie podłączałem.

          1. Sławek pisze:

            Kabli nie ma na pewno, trzeba do urządzenia wpiąć głośnikowe.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy