Recenzja: Audeze EL-8 Openback

Brzmienie cd.

Kilka żródeł, kilku konkurentó i wszystko powinno być jasne.

Kilka żródeł, kilku konkurentó i wszystko powinno być jasne.

Ze stacjonarnym wzmacniaczem przy odtwarzaczu

Accuphase DP-700 i ASL Twin-Head to ostatni etap testowania nowych Audeze. Zespolone w odsłuchową całość świetnym Acoustic Zen Absolute Cooper wyznaczały inny poziom jakości audio. Mimo to nie oczekiwałem dużego przeskoku, choć tak raczej machinalnie, z marszu, zmęczony wcześniejszymi odsłuchami. A oczekiwać powinienem, ale nie miałem na dywagacje czasu. Przeniósłszy słuchawki w drugi kąt pokoju od razu zabrałem się za słuchanie, bo wzmacniacz od dawna czekał pod prądem. A wówczas mimo zmęczenia zostałem zaskoczony. Zaskoczony właśnie jakością i jednocześnie własnymi wątpliwościami, które z miejsca się ulotniły. Nie istnieje nic takiego jak braki artykulacyjne czy bałagan sceniczny u nowych Audeze. To znaczy istnieje, ale jedynie kiedy nie otrzymują dość prądu albo kiepski sygnał. W innym wypadku nic takiego się nie pojawia. W dobrym, lampowym torze pojawia się za to wyjątkowo przyjemne, leciutko kremowe światło, przy czym trzeba napisać, że oświetlenia te Audeze nie mają całościowo przyciemnionego, a jedynie lekko złagodzone i z cieniami tam gdzie powinny być cienie, a w efekcie ich muzyczny pejzaż jest bardzo satysfakcjonujący. Trochę jaśniejszy i mniej rozmigotany niż u HD 600, a nieco ciemniejszy i bardziej wyrazisty niż u AKG K712.

Odniosę się od razu całościowo to tych tańszych a groźnych konkurentów. Nowe Audeze są lepsze, ale lepszość ta oscyluje. Z Sugdenem i Hugo była wyraźna, a z Twin-Head już nieznaczna, zwłaszcza w odniesieniu do HD 600. Ten wzmacniacz właśnie pod te słuchawki był oryginalnie strojony, a choć uległ diametralnym przemianom, skłonność do lepszego traktowania słuchawek o wysokiej impedancji w nim pozostała. A skutkiem tego HD 600 brzmią z nim wyjątkowo i nie słyszałem ich lepiej grających. Niezwykle wyczulone na sygnał, ciemne, soczyste i połyskliwe stanowiły groźniejszą konkurencję od też bardzo dobrze, ale spokojniej grających AKG. Jednak Audeze dały radę się obronić. Co ciekawe, właśnie artykulacją, ale przede wszystkim wypełnieniem. Pełniejsze, więcej ważące i ładniej – bardziej trójwymiarowo – obrysowane były ich brzmienia, a sposób wypowiadania dokładniejszy. Bardzo nieznacznie, ale dający przewagę, a przecież to przede wszystkim słuchawki na ulicę, podczas gdy HD 600 są po audiofilsku przeznaczone do domu.

Audeze_EL-8_Openback_013_HiFi PhilosophyAudeze_EL-8_Openback_015_HiFi PhilosophyAudeze_EL-8_Openback_017_HiFi PhilosophyAudeze_EL-8_Openback_019_HiFi Philosophy

 

 

 

 

EL-8 nie miały przewagi pod względem wielkości sceny, ale mimo to na scenie miały przewagę podwójną. Bardziej potrafiły, zwłaszcza po bokach, odrywać dźwięki od głowy i precyzyjnie je na scenie lokować, a poza tym pierwszy plan miały bliższy i zdecydowanie bardziej bezpośredni. Bezpośredniość ta brała się ze wspomnianego lepszego wypełniania i dokładniejszego rysunku, no i oczywiście też z samej bliskości. Obecność aktorów na scenie miały Audeze od konkurentów ligi tysiąca wyraźnie lepszą, co wychodziło wprawdzie głównie w porównaniach a nie w oderwanym słuchaniu, chociaż nad AKG nawet w oderwaniu górowały. Jedynie sam obszar sceny z kolei AKG miały większy, ale to znany ich atut.

O paśmie nowych Audeze nie ma już wiele do dodania. Z lepszym wzmacniaczem pojawiło się głównie ładniejsze oświetlenie i przybyło wyraźnie piękna, jak również wzmagała się czujność na sygnał, ale charakter ogólny pozostał. Sfera sopranowa nie jest u nich nigdy podostrzona, a jednocześnie gdy tylko we właściwej ilości prąd zostaje podany, okazuje się ona dobrze eksponowana, chociaż zarazem spójna, nie próbująca się wyodrębniać. Ogólnie do tych sopranów nie miałem żadnych zastrzeżeń, a w przypadku fortepianu i wokali zabrzmiały tak, że duże brawa. Te najtrudniejsze do odtworzenia brzmienia zawsze wypadały bardzo poprawnie.

A konkluzja jest taka - zupełnie nowe Audeze mają ogromny potencjał, lecz nie łatwo go wydobyć. Ale i tak warto spróbować.

A konkluzja jest taka – zupełnie nowe Audeze mają ogromny potencjał, lecz nie łatwo go wydobyć. Ale i tak warto spróbować.

O średnim zakresie w zasadzie też już powiedziałem, bo skoro pojawiał się realizm i dobre wokale, to musiał być bardzo dobry. Trochę w sumie to masło maślane, bo za realizm w największym stopniu odpowiadają właśnie ludzkie głosy, ale że nie tylko, więc nie tak do końca. Wrażenie obecności i naturalności było tak czy inaczej z dobrą aparaturą dobitne i podobnie jak do sopranów nie można mieć było zastrzeżeń. Zawsze elegancka artykulacja, sporo czaru, żadnej przesady, zero sztucznych podbić czy niedostatków emocjonalnych. Ani obojętności, ani histeryczności – sam naturalizm.

No i bas. Nie jest tak potężny jak u chociażby Fostexów TH-900, czy własnej firmy Audeze LCD-3, ale jest solidny, zaznaczony i porządnie zrobiony akustycznie. Nie atakuje niskim zejściem, jednak w przekazie wyraźnie się uwidacznia, a akustykę ma pierwszorzędną. W efekcie dobrze grające bębny i odczuwalne basso continuo, chociaż nie jakieś subwooferowe doznania.

Słowo na koniec o porównaniach z najlepszymi, czyli OPPO PM-2, Sennheiserami HD 800 i Fostex TH-900. Tak jak nowe średniej klasy Audeze bronią się przed atakami Sennheiserów HD 600 czy AKG K712, tak z kolei flagowe modele ligi pięć tysięcy bronią się przed nimi. Artykulację mają jeszcze lepszą, a cały przekaz akustycznie bogatszy. W sumie zatem relacje jakość-cena pozostały niezaburzone i rewolucji tym razem nie będzie.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

11 komentarzy w “Recenzja: Audeze EL-8 Openback

  1. Mirek pisze:

    Już myślałem ze pogonią moje K1000 z cary 300B…oczywiście żartuje nic nie gra lepiej niz k1000 z cary 300B:), prawda Panie Piotrze?

    1. Piotr Ryka pisze:

      To zależy od kategorii. W kategorii uporczywości niektóre byty grają lepiej.

  2. Sławek pisze:

    To ten sam przedział cenowy co HiFiMan HE500, ciekawe jak by wypadły w konfrontacji z nimi…

    1. Piotr Ryka pisze:

      Marnie.

      1. Sławek pisze:

        Podłączone do Audio-gd NFB6 4-pinowym XLR-em?
        No zanim FAW zdobędzie końcówki do nowych EL-8, to może nie, ale potem marnie?
        Mówiąc szczerze, to nie takiej odpowiedzi się spodziewałem – przecież nie mogło być mowy o bezpośrednim porównaniu.
        Rzucam wyzwanie – posłuchajmy na tym samym sprzęcie, a z Zabrza do Krakowa jest niedaleko!!!!!!!

        1. Piotr Ryka pisze:

          Tu nie są potrzebne bezpośrednie porównania, wystarczy zwyczajna logiczna reguła przechodniości. Jeżeli HE500 grają na poziomie słuchawek za 5 tysięcy – a grają – podczas gdy Audeze EL-8 nie grają, to wniosek jest oczywisty. Dokładne opisanie różnic bez bezpośredniego skonfrontowania nie jest możliwe, ale zaszeregowanie ogólne tak. Podobnie HiFiMAN HE500 nie muszę porównywać z Orpheusem czy K1000, by wiedzieć, że są gorsze.

          Z Zabrza do Krakowa faktycznie nie jest daleko. Możesz podjechać.

  3. Sławek pisze:

    Ufff…, a to mi ulżyło, bo źle zrozumiałem Pana pierwszy wpis. Jak HE500 są lepsze to kamień spadł mi z serca.
    Tak się trochę wprosiłem, ale w tej sytuacji to straciłem motywację, a zyskałem dobry humor. Bo to przyjemnie wiedzieć, że słuch mnie nie oszukał przy wyborze słuchawek.
    Wielkie dzięki

    1. Piotr Ryka pisze:

      Przepraszam za tą jednosłowną, możliwą do różnego interpretowania odpowiedź. Dla mnie było oczywiste, że HE500 grają lepiej. To wynika z ich napisanej dawno temu przeze mnie recenzji, którą można sobie wyszukać na liście alfabetycznej, w połączeniu z tą opisującą Audeze EL-8.

    2. Maciej pisze:

      Ja jakoś nie miałem cienia wątpliwości, że EL8 są słabsze od HE500 czytając odpowiedź 🙂

      EL8 to najsłabsze z Audeze… Tak jak najsłabszy Mercedes jest słabszy od średniej klasy Toyoty.

      1. Maciej pisze:

        Współczesny Mercedes.

    3. Sławek pisze:

      Mea culpa…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy