Recenzja: Astell & Kern AK380

Astell&Kern_AK_380_002_HiFi Philosophy   Liczby są ważne, i to nie tylko w matematyce. Tak naprawdę istnieje tylko jedna – mianowicie 1 – którą się mnoży, dzieli i jeszcze na różne inne sposoby obrabia, szeregując te mutacje według sprytnego kodu, pozwalającego nazywać wszystkie możliwe. Parę jest nawet sposobów takiej kodyfikacji, lecz nie o nich teraz mowa. Przypomnę tylko, że 0 = 1 – 1, tak więc i je za pomocą jedynki możemy zdefiniować.

Niezależnie jednak od bycia wariacjami na temat „1” różne liczby uważa się za różnie ważne, a chociaż matematycy najbardziej cenią takie dziwaczne, w rodzaju e albo π, to w sferze społecznej szanuje się przede wszystkim duże liczby naturalne. Lepiej przecież zarabiać dwa tysiące od jednego, a trzy jeszcze lepiej. Im kraj ma więcej milionów mieszkańców, tym jest potencjalnie groźniejszy i trudniejszy do podbicia, a im ma więcej dolarów dochodu per capita, tym się go bardziej poważa i mu zazdrości. Tak więc większe liczby honoruje się bardziej, aczkolwiek porządek ten może zostać odwrócony i w sporcie na przykład najbardziej szacowni są zdobywcy pierwszego miejsca, a nie tego opatrzonego największą liczbą. To wszystko znajduje odzwierciedlenie także w nazewnictwie aparatury audio, gdzie wyższe modele oznacza się albo wyższymi liczbami, albo właśnie niższymi. Astell & Kern obrał pierwszy sposób i kroczy konsekwentnie od modelu 100 przez 120 do 240, aż teraz dobrnął do 380-ciu. A już opisując ten z sygnaturą 240 cokolwiek sobie dworowałem, że wali taranem w drożyznę i mnożąc kości DAC oraz pojemność pamięci podwyższa indykatory nazwowe, tak żeby po stronie ceny też mogła pojawić się liczba jak największa. Tak naprawdę koreański producent dotarł już do 500-set, ale tą liczbą opatrzył stacjonarny system biurkowy, a my jesteśmy przy odtwarzaczach przenośnych. W tej zaś dziedzinie póki co króluje liczba 380 i oznakowany nią najnowszy model flagowy.

Wszelako na samy odtwarzaczu tym razem rzecz się nie kończy, bo może on dodatkowo posiadać zewnętrzny wzmacniacz słuchawkowy AMP, mający postać przystawki dokującej z wyraźnym rantem u dołu, a można jeszcze dołożyć do tego kompletu także stelaż do ustawiania na biurku ze złączem USB, nazwany przez producenta kołyską, jak również przystawkę do ripowania płyt CD, taką samą jak będąca na wyposażeniu systemu stacjonarnego 500. Jest zatem AK380 czymś w rodzaju przenośnej wersji systemu AK500, choć oczywiście z pewnymi ograniczeniami.

Co dostajemy i ile to kosztuje?

Poważne, ascetyczne, acz wysmakowane opakowanie to już znak firmowy marki Astell&Kern.

Poważne, ascetyczne, acz wysmakowane opakowanie to już znak firmowy marki Astell&Kern.

   Koszt przejścia od AK240 do AK380 oszacował producent na równe tysiąc dolarów, co w polskich realiach oznacza cenę 17 tysięcy PLN za ten najnowszy model. W rewanżu dostajemy nowy przetwornik, oczywiście też w wersji dual mono, ale nie  w oparciu o kości Cirrus Logic 4398s, już wprawdzie umiejące obrabiać sygnał 32-bit/384 kHz i podwójnej prędkości natywny zapis DSD, ale w odróżnieniu od jeszcze nowszych Asahi Kasei Microdevices VERITA AK4490 DAC, mające niższą dynamikę i słabszą separację kanałów. Dynamika ta w przypadku AK4490 DAC szacowana została na aż 120 dB, a współczynnik THD plasuje się poniżej – 112 dB. Pojawiają się wraz z tą nową kością także świeżo opracowane technologie profesjonalne VELVET SOUND™ oraz filtra OSR Doubler, redukującego niemal całkowicie szum podkładu w paśmie do 200 kHz, a same kości mają nowego rodzaju topologię i obiecują być jakościowym przełomem.

Ale nie za same kości płacimy te tysiąc dolarów więcej. Wraz z AK380 dostajemy też inną matrycę ekranu – 4-inch TFT-LCD, mającą jednak tę samą rozdzielczość WVGA (480 x 800), a także precyzyjniejszy, 20-kanałowy equelizer, jak również możliwość transferu Bluetooth 4.0. O wiele ważniejszy dla poprawy jakości dźwięku – ważny niemal  tak samo jak nowe kości – jest  jednak nowy, lepszy zegar VCXO (Vpltage Controlled Cristal Oscilator) o precyzji taktowania oszacowanej na 200 femtosekund, dzięki któremu wkraczamy już na obszar najwyższej klasy redukcji jittera. Producent chwali się także super czułym na dotyk przyciskiem aktywującym »Home«, który „można obsługiwać muśnięciem”, lecz po zainstalowaniu wzmacniacza APM przestaje on być dostępny. Instalując kosztujący dodatkowe 3100 PLN dedykowany wzmacniacz zyskujemy za to większą moc, a dokładniej na wyjściu niezbalansowanym 4.1, a na zbalansowanym 8.1 Vrms, dzięki czemu odtwarzacz może napędzać także słuchawki planarne, a każde normalne zyskają na energetyczności przekazu. Zaoferowana zostaje także dodatkowa pojemność baterii, podwajająca 3,400 mAh samego odtwarzacza; a identycznie jak sam odtwarzacz wzmacniacz oferuje słuchawkowe wyjścia  zbalansowane i niezbalansowane, tyle że ulokowane na dolnej krawędzi a nie górnej.

Nie inaczej jest z natywną obsługą formatu DSD.

Nie inaczej jest z natywną obsługą formatu DSD.

Wraz z nim czas pracy w trybie »High« wynosił będzie 9 godzin, a regulacja siły głosu odbywać wciąż z poziomu potencjometru samego odtwarzacza. Pozostałe parametry są analogiczne z modelem AK240; a więc pojemność pamięci wbudowanej to 256 GB, a karty rozszerzenia 128 GB. Obsługa gęstości plikowej obejmuje, jak mówiłem, transfer do 32-bit/384 kHz włącznie i bezpośredni odczyt DSD podwójnej prędkości, a identyczna jest też zgodność plikowa, obsługująca standardy WAV, FLAC, WMA, MP3, OGG, APE (Normalna, Wysoka, Fast), AAC, ALAC, AIFF, DFF, DSF i MQS. Inna natomiast jest waga, wynosząca  dla AK380 230 gramów, podwajających się wraz ze wzmacniaczem.

Rzućmy jeszcze okiem na wygląd. Tu od modelu AK240 zmieniło się niewiele, ale wyższy braciszek wygląd ma jeszcze bardziej zamaszysty i jest większy, a pokrętło potencjometru ulokowano nieco bardziej na środku, dzięki czemu powstało coś w rodzaju talii, przydającej zgrabności. Wraz z dopiętym wzmacniaczem jest to już solidny kawał metalu, o elegancko wyfrezowanych i oszlifowanych płaszczyznach okalających, dających podkreślaną przez producenta miłą oczom grę świateł i cieni. Wykończenie jest metaliczno brązowe z czarnymi aplikacjami i dominującą taflą ekranu. Do odtwarzacza dołączono skórzane etui ochronne, jednak całość wraz ze wzmacniaczem musi pozostawać bez żadnej osłony.

Dodajmy jeszcze, że sam odtwarzacz ma gniazda słuchawkowe o mocy 2,2 Vrms (niezbalansowane) i 2,3 Vrms (zbalansowane), co w zupełności wystarczy dla każdych normalnych słuchawek.

A oto ich najmłodsze, i za razem najdojrzalsze dziecko - AK 380.

A oto ich najmłodsze, i za razem najdojrzalsze dziecko – AK 380.

W odniesieniu do całej epopei związanej z flagowym AK380 i dedykowanym mu APM, sam producent ma właściwie jedną tylko opowieść założycielską, mianowicie  odę do profesjonalizmu. Onże to profesjonalizm ma usprawiedliwiać podjęcie kolejnego zrywu ku szczytom i być wytłumaczeniem wysokiej ceny. Najbardziej profesjonalne z dostępnych kości DAC, opatrzone stosownie do swego profesjonalizmu profesjonalnymi rozwiązaniami VELVET SOUND™ oraz filtra OSR Doubler, wraz z profesjonalny equalizerem i profesjonalnym, femtosekundowym zegarem oraz charakterystycznymi dla rozwiązań profesjonalnych zbalansowanymi wyjściami, łączyć się mają w jeden wspólny profesjonalizm, którego możliwość używania to szczyt szczytów i wszystko co może zaoferować współczesna technika. A zatem top wszystkich topów i nie ma o czym mówić, choć koncern Sony ma w tej sprawie zdanie odrębne.

Odsłuch

Po premierze AK 240 mało kto wierzył, że Koreańczycy spróbują czegoś jeszcze bardziej szalonego i bezkompromisowego.

Po premierze AK 240 mało kto wierzył, że Koreańczycy spróbują czegoś jeszcze bardziej szalonego i bezkompromisowego.

   Tak cóż, bierzmy się za ten profesjonalizm i przebadajmy wszystkie jego profesjonalne sensacje oraz faktyczną ich użyteczność.  Tym razem przetestujemy sam tylko odtwarzacz, a tematowi dostępnych dla niego rozszerzeń poświęcimy tekst odrębny.

Grado SR60

Na początek mezalians, czyli bardzo drogi odtwarzacz z bardzo tanimi słuchawkami. Bo niby czemu nie? Tyle już razy te Grado udowodniały swą klasę, że się im to chyba należy. Nie lubię się powtarzać, ale muszę napisać, że z AK380 było to granie znakomite w każdym wymiarze. Nie tylko w tym zwykle u nich spotykanym, to znaczy ciepłym, gładkim, głębokim, melodyjnym i naturalnie brzmiącym, ale także wybitnie dynamicznym i z głębią przestrzeni. To ostatnie zwłaszcza zwracało uwagę, bo było nowym atrybutem. Nie grały tak blisko jak zazwyczaj, czyli tuż przy uchu, tylko w odległości jakichś dwóch metrów i z wszechobecną głębią sceniczną. Czuć było tę przestrzeń, a nie jednopłaszczyznowość sceny i dawało to dodatkowy składnik świetnego smaku.

Wzięty z tym samym materiałem do porównania Cowon Plenue, którego tak chwaliłem w jego własnej recenzji, okazał się w porównaniu powierzchowny. Nie boleśnie – to w żadnym razie., jako że grał ciepło, muzycznie i bogato, ale wejście w tekstury, specyfikę głosów i życie muzycznej przestrzeni miał w sposób oczywisty skromniejsze. To była duża, wyraźna różnica, a nie jakiś margines czy ślad.

AKG K712 (kabel Oyaide HPC)

Chłodniej, z większym dystansem, ale nie mniejszą elegancją zagrały profesjonalne z nazwy AKG. Charakterystyczna dla nich nuta sprężystości i wypukłości dźwięków była minimalnie tylko wyczuwalna, ale pracowała w obrębie całości i nadawała jej postawności oraz swoistego szyku. Głębia sceny nie była tak się narzucająca, lecz pierwszy plan dalszy, a sama scena bardzo szeroka, otaczająca. Wszystko na niej bardzo wyraźne i ze złożonością zgoła przyrodniczą, a nie jakąś artefaktyczną. Wszystkie te szmery, łapanie oddechów, ruch samego powietrza, szelesty ubrań – to było jawnie obecne i budujące atmosferę, tak samo zresztą jak u Grado. I na tym polegała największa różnica względem przymierzanego porównawczo Cowona, ale nie tylko. Bo także  na wyraźniejszym dystansie pomiędzy delikatnością a mocą – a mówiąc ogólnie – na mierze różnicowania się dźwięku. U AK380 było ono pełne, bez śladu ujednolicającego uśredniania. Zarówno skala dynamiczna, jak i przejścia od delikatnej subtelności do zmasowanego ataku, okazały się na miarę wysokiej klasy aparatury stacjonarnej. Nie takiej ledwie dobrej, ale naprawdę wysokiej klasy.

Jak zawsze u A&K, jakość wykonania wydaje się niemalże poza zasięgiem konkurencji.

Jak zawsze u A&K, jakość wykonania wydaje się niemalże poza zasięgiem konkurencji.

Samą zaś różnicę pomiędzy Grado a AKG określiłbym zwięźle jako tą pomiędzy bardziej intymną i kameralną (Grado), a obiektywizującą i bardziej oficjalną (AKG), przy tym samym całościowym poziomie i w oczywisty sposób odmiennym stylu. Jaśniejsze, bardziej nadęte i wypięte (ale w dobrym znaczeniu), bardziej też oficjalne i po akademicku ukształtowane brzmienie od AKG nie było lepsze ani gorsze od ciemnego welwetu i gorącego klimatu bliskości skromnych nowojorczyków. U jednych bardziej jak defilada, u drugich bardziej zabawa – ale to i to do muzycznego podziwiania i to i to jak najbardziej realne.

Sony MDR-Z1000 (kabel Stefan Audio Art)

Nie napisałem o tym przy poprzednich słuchawkach, a to błąd zasadniczy. Rzecz dotyczy basu. Ten chyba najbardziej wraz z ożywianiem się całej przestrzeni był popisowy: znakomicie rozdzielczy, z potężnym wolumenem i atakiem – i w ogóle pod każdym względem do brania w ciemno. Jak as  pik w bridżu i jocker w remiku, stanowił najsilniejszą kartę muzycznego rozdania, powodując naprawdę duże zaskoczenie nieprzygotowanego na takie coś z aparatury przenośnej słuchacza. Skąd u licha w mobilnym odtwarzaczyku takie sensacje? Nie, tak grającej perkusji z urządzenia przenośnego na pewno wcześniej nie słyszałem i mocno to na mnie podziałało. A już szczególnie z tymi Sony.

Bo właśnie, co do samych słuchawek, to stanowiły ciekawy melanż Grado i AKG z własnymi dodatkami. Grały blisko i bezpośrednio jak Grado, ale w stylu budowania dźwięków bliższym AKG. Bliższym, to znaczy chłodniejszym, bardziej zobiektywizowanym i jaśniejszym, ale zarazem bardzo realistycznym i ozdobionym tylko u nich aż tak świetnie wypadającym basem. Basem o mocnych konturach i twardej odpowiedzi mocno naprężonych membran, a jednocześnie brzmieniu pełnym i całościowo przeszywającym realnością. Bach-bach-bach! – coś kapitalnego jakie bębnienie w tak niedrogich przecież słuchawkach i z mobilnego pudełka. AK380 nie zbudował tym Sony głębokiej sceny jak Grado, której to sceny niedostatki są owych Sony największym mankamentem, ale obdarzył je świetnej marki realizmem, któremu brak ocieplenia i umilania zupełnie nie przeszkadzał, gdyż dynamika i naturalność wraz z całościowym bogactwem zupełnie to przykrywały, a mózg natychmiast to kupował i brał chłodniejsze brzmienie za rzeczywistość bez śladu skargi. Przeciwnie, właśnie bardziej umiarkowaną temperaturę miał za prawdziwszą. A do tego dynamika była całkiem nie jak z przenośnych grajków, a siła ataku i gęstość muzycznej materii takoż. To grało jak wysokiej klasy głośniki gonione dobrym systemem, a nie słuchawki za tysiąc z plejerka.

AudioQuest NightHawk

Względem słuchanych przed chwilą Sony, NightHawk zaoferowały więcej pogłosu i całościowej muzycznej atmosfery, a nie tylko samą muzykę. Pod tym względem różniły się od wszystkich słuchanych poprzednio, co z jednej strony powodowało pewien dystans – bo nie jakby słuchać kogoś obok, tylko bardziej kogoś na scenie –  i nawet w pierwszej chwili można było odnieść wrażenie, że te wszystkie poprzednie grały bardziej bogatym dźwiękiem, właśnie na skutek tej bezpośredniości z pominięciem aury. A dopiero porównawcze powroty uświadamiały, że NightHawk, wbrew nazwie, suną przez muzykę nie bardziej ale mniej bezszmerowo i kwantum informacji oferują większe.

Funkcjonalność pozostawiono w zasadzie bez zmian, nie licząc dotykowego przełącznika poniżej ekranu.

Funkcjonalność pozostawiono w zasadzie bez zmian, nie licząc dotykowego przełącznika poniżej ekranu.

Bardziej u nich wszystko szumiało, a muzyka wchodziła w zdecydowanie silniejsze interakcje z pomieszczeniem. Nie było tak bliskiego kontaktu z instrumentami i ludzkim głosem, ale całość była obfitsza i bardziej wyrafinowana. Zarazem bas okazał sie u nich krąglejszy i bardziej miękki niż z Sony, co nie do końca mi odpowiadało, chociaż producent pewnie by zaraz powiedział, że ta ekscytująca konturowość japończyków, to po prostu zniekształcenia, a nie wierna reprodukcja treści nagrań. Może i tak, ale jednak ten od Sony był bardziej wciągający, a poza tym mimo wszystko na jego większy realizm bym stawiał. Lecz nawet gdyby nie, to i tak nie od dzisiaj wiadomo, że kłamstwo bywa bardziej pociągające od prawdy, a poza tym nie wchodząc w spory – co prawda, a co fałsz – japońskie słuchawki wydały mi się bardziej pasujące i w ogóle tak dobrze grających jeszcze ich nie słyszałem. Znakomita synergia i nic tylko słuchać. Można oczywiście woleć cieplejsze, łagodniejsze, bardziej aksamitne i operujące mocniej wyrażoną akustyką granie, ale tym razem twardsza i chłodniejsza siła bezpośredniego ataku od Sony trafiła do mnie bardziej.

Odsłuch cd.

Ekran posiada bardzo dobry kontrast, kąty widzenia, a także reaguje bardzo responsywnie na dotyk.

Ekran posiada bardzo dobry kontrast, kąty widzenia, a także reaguje bardzo responsywnie na dotyk.

Grado GS1000e

Niezależnie od ogólnie high-endowej jakości w sensie całkiem dosłownymi i bez umawiania się na jakikolwiek liberalizm  w podejściu do samego odtwarzacza, dawał on nieoczekiwane efekty brzmieniowe, zaskakujące w przypadku poszczególnych słuchawek. Nie tylko zaoferował rewelacyjną jakość dawnym i zapomnianym już Sony, ale zaraz po nich zdziwił tym jak napędził duże Grado. Bowiem zagrały one wilgotnym, zmysłowym dźwiękiem, którego z aparaturą stacjonarną (ostatnio Transrotorem i Accuphase) wcale nie przejawiały. Recenzję napisałem tym słuchawkom, a tak ich grającymi nie słyszałem. To może nie była jakaś wielka sensacja, ale jak się słucha którychś z wysokiej klasy sprzętem stacjonarnym i grają z nim przede wszystkim echowo, przestrzennie i na pewno nie mokro ani gładko, a potem naraz częstują śliską wilgocią i obłymi brzmieniami, to można z lekka zgłupieć. A jeszcze nie dość na tym, to pierwszy plan miały tutaj bliski a nie daleki i scenę bardziej szeroką niż głęboką, czyli prawie wszystko na odwrót. A tak w ogóle, to Sony także od nich grały bardziej realnie, bez żadnych własnych pomysłów i upiększeń, tylko suchym, trzeźwym, chłodnym realizmem. I już. Tylko że znowu można woleć wilgotną zmysłowość i obłą gładź doposażone głębią i cieniem. Brzmi erotycznie? Faktycznie, to było erotyczne, zmysłowe granie. Okazuje się, że Grado tak też potrafią. Na ich tle AKG wydały mi się później za oschłe i i pozbawione czaru. Takie reportażowe do bólu i zbyt zwięzłe.

Phi, zgłupieć można od tego a nie zmądrzeć. Ale że Grado grały wraz z NightHawk najgłębiej i bardziej erotycznie niż reszta, to pewne. To były mocne atuty ma ich ręku, czy może bardziej uchu, ale realizm Sony wytrzymał ten napór.

Fostex TH-900

To pierwsze spośród porównywanych, które nie miały żadnych pretensji do ulicznego grania. Flagowe Fostexy są jednoznacznie stacjonarne, ale co nam szkodzi spróbować? Zwłaszcza, że odtwarzacz obiecuje gonić wszystkie bez żadnej różnicy.

Spróbować warto było, bo zaraz się okazało, że te Fostexy jeszcze inaczej muzyczny materiał traktują, to znaczy można oczywiście napisać, że grały trochę jak Sony, a trochę jak Grado, bo tymi dwoma stylami wszystkich można obdzielić i każdy jak nie tym to tamtym po części grać musi, ale Fostexy zagrały jednak inaczej. A to inaczej wyglądało w ten sposób, że wokaliza była wyraźniej suchsza niż u Sony, nie mówiąc o Grado, a przy tym wyraźnie wypchnięta do przodu, a z tyłu za nią, w pewnym oddaleniu akompaniament, taki w perspektywie, ale bardzo dobitny i wyraźny. Wszystko w ogóle bardzo wyraźne, że aż nadnaturalnie, i dobitnie też poseparowane, co znów przypominało AKG. Ale nawet one grały bardziej koherentnie, a wokalizę ukazywały łagodniej i bardziej zmysłowo. Ogólnie zaś brzmiały spokojniej i bardziej o wiele całościowo, a Fostexy kroiły scenę na plastry i plastry te oddalały, a wyraźność miały aż nadnaturalną, jakąś laboratoryjną. Przesadną niewątpliwie i przerysowaną, co nie było szczególnie miłe, ale zarazem fascynujące niezwykłością. Przysłuchałem się i przerysowanie to brało się z podbicia sopranów, a podobnie podbity bas raz jeszcze udowadniał, że słuchawki te preferują styl mocno idący skrajami, co od sopranów bierze wyraźność a od basu mocne bum i kontrast sopranowej jasności z basowym cieniem.

Przy najdroższym odtwarzaczu na świecie nie mogło zabraknąć ekskluzywnego, skórzanego etui na trudy ewentualnych podróży.

Przy najdroższym odtwarzaczu na świecie nie mogło zabraknąć ekskluzywnego, skórzanego etui na trudy ewentualnych podróży.

Chwila przywyknięcia i można się było z tym stylem oswoić, a jego kontrasty przestawały razić, w efekcie czego wyraźność i potęga basu zaczynały radować. Poza tym nie wszystkie utwory brzmiały aż tak kontrastowo, a wzięta do porównań płyta Amber Rubarth nawet wcale. Ją właśnie porównałem z torem stacjonarnym, gdzie grała z krążka CD czytanego przez napęd Asusa, skąd szła do obróbki przez przetwornik Accuphase C-37 i na wzmacniacz słuchawkowy Transrotora, który tak nawiasem bezczelnie już po napisaniu recenzji poprawił brzmienie, tak żeby mnie skutecznie zezłościć. Słuchana przez Fostexy z tego Transrotora płyta w formie fizycznej okazała się grać bardziej chropawo i jeszcze bardziej szczegółowo, a z AK380 gładziej i w sposób spójniejszy. I bądź tu mądry. Ale nauka jakaś z tego też płynie i już wcześniej to zauważyłem, mianowicie bardzo ten AK380 zależy od poszczególnego pliku i nagrania wyjątkowo różnicuje, co całe pisanie, że te słuchawki takgrały a tamte inaczej każe przepuszczać przez filtr wysokiej zależności od muzycznego materiału. A już szczególnie w odniesieniu do tych Fostexów.

Audeze LCD-3

Te od Fostexów zagrały bardziej miękko i kobieco, a mniej wyraźnie i dosadnie. Spójniej takoż i ze zdecydowanie mniejszym kontrastem sopranowo-basowym. Czuć było, że mocy im trochę brakuje, co porównanie do Transrotora zaraz pokazało. Z samego AK380 grały zbyt mdło i z wyraźnym dystansem do bezpośredniości, tak więc sam AK380 to dla nich za mało.

Final Sonorous X

Za to Sonorous X to najdroższe słuchawki jakie do AK380 możemy wetknąć, a zarazem jak najbardziej przystosowane do sprzętu przenośnego i żadnej wielkiej mocy nie chcące. Napisać o nich, że dały wyjątkowo spójny i całościowy spektakl, to powiedzieć niemal wszystko. Najbogatsza akustyka łączyła się ze znakomitym indywidualizmem każdego brzmienia, a scena była zwarta, bez żadnej pustki pomiędzy planami. To prawda, że Transrotor z Accuphase potrafili wycisnąć jeszcze więcej informacji, a dynamikę i kontrastowość dawali jeszcze lepszą, ale i tak AK380 świetnie się bronił przed trzy razy droższym torem stacjonarnym.  Wyjątkowo analogowo i misternie to grało, a dynamika oraz złożoność brzmieniowej formy były lepsze niż u szczególnie pasujących Sony. Nie zmienia to mojej opinii o tym szczególnym dopasowaniu, ale trzeba też napisać, że one grały jak dobry odtwarzacz CD, a Sonorous jak wybitny gramofon. Z całym bagażem analogowości i brzmieniowego przepychu; z jednej strony podkreślającego indywidualizm, z drugiej bogactwo aranży i akustyki. Można zatem napisać, że było to granie kompletne. Z potęgą i subtelnością, z perkusją twardą w ataku werbla i głąboką pod stopą pedału. Z indywidualizmem i koherencją, a zatem z ogarnianiem wszystkiego. Można oczywiście jeszcze lepiej, ale lepszego grania przenośnego nie słyszałem, i to z dużym zapasem.

Astell & Kern AK T8iE

Astell&Kern_AK_380_013_HiFi Philosophy Astell&Kern_AK_380_015_HiFi Philosophy Astell&Kern_AK_380_017_HiFi Philosophy Astell&Kern_AK_380_019_HiFi Philosophy

 

 

 

 

Na koniec dwa spotkania ze słuchawkami najbardziej predysponowanymi do gry z systemem przenośnym, czyli takimi o konstrukcji dokanałowej. A w ramach tego migawka tylko o słuchawkach samej firmy iRiver, powstałych we współpracy z Beyerdynamkiem. Migawka, bo one są jeszcze nie wygrzane i mają mieć swoją recenzję, ale muszę o nich wspomnieć, bo to jedyne, które mogłem podpiąć do wyjścia symetrycznego. Zagrały z niego dość podobnie do Fostexów, bo także bardzo wyraźnie, ale z mniejszym podkreśleniem sopranów a równie dobitnym basu. Bardziej w efekcie spójnie i trochę łagodniej, a przez to muzykalniej a też potężnie.

To zawsze zdumiewa i trochę aż śmieszy, kiedy taka pchła, mniejsza od naparstka, zaczyna siać basem jakby była armatą. A tak właśnie było. Ale nie tylko tak, bo całościowo rewelacyjnie i te słuchawki dla AK380 mają moją bardzo mocną rekomendację i tylko szkoda, że są tak kosztowne (5 tys, PLN). Czystość, energia, muzykalność, świetnie kontrolowane soprany i  popisowy bas. Nic, tylko słuchać. A jak pomyśleć, że nikomu się tym słuchaniem nie przeszkadza i można zawsze pójść na całość, nawet kołysząc w łóżeczku bobasa, to szelmowski uśmiech sam wyłazi na mordę. Reszta będzie w recenzji.

Final Audio Piano Forte IX

Brzmieniowo to klasa sama w sobie. Finansowo również. Koniec historii.

Brzmieniowo to klasa sama w sobie. Finansowo również. Koniec historii.

Alternatywę dokanałową stanowiły podobnie kosztujące Piano Forte, które też zagrały do rany przyłóż, ale stylem nieco odmiennym. Ciepło, ale z bardziej wypukłymi dźwiękami i względem tamtych z nieznacznym naprężeniem, które można też interpretować jako wypełnienie. A to wszystko za sprawą niższej tonacji i wycofania z lekka sopranów, tak żeby stało się łagodniej a mniej dosadnie, jak również poprzez efektowne podkreślenie aspektu akustycznego i całościowo gładszy styl. W sumie to bardzo dobrze, że jest taki wybór i można brać albo atakujące i paraliżujące realizmem jRiver, albo spokojniej płynącą i lepiej wypełnioną muzykę od Piano Forte. Na pewno tych ostatnich można słuchać dłużej i są lepsze w roli całodziennego towarzysza, a Astell & Kern to momentalny rzut adrenaliny i dożylnie podany narkotyk.

Podsumowanie

Astell&Kern_AK_380_020_HiFi Philosophy   To był długi rajd o dziesięciu odcinkach specjalnych. Może na papierze efektownie sprawozdanie zeń nie wygląda, ale wymagał wiele skupienia i masy porównań. Czy było warto? Z jednej strony nie bardzo, bo przecież nie jest ten AK380 potencjalnym nabytkiem dla szerokiej rzeszy posiadaczy. Niewielu go sobie sprawi i niewielu znajdzie pod choinką. Z drugiej strony jest awangardą, a dzisiejsza awangarda wyznacza jutrzejszy standard. Może niekoniecznie w odniesieniu do słuchawek, bo jak wiele razy pisałem, ich rozwój przebiega dziwacznie, a właściwie nie przebiega, tylko drepcze w miejscu, nie mogąc przekroczyć progu jakościowego sprzed lat dwudziestu. Ale kości DAC to inna historia, bo litografie w krzemie są czym innym niż budowa elektromechanicznych przetworników. Tak więc to co dziś jako kość DAC jest drogie i trudno dostępne, jutro leżeć będzie za grosze, albo nawet zostanie pominięte i zastąpione lepszą masówką. Tak czy inaczej jest to kierunek rozwoju i aktualny front robót szczytowych, którego badanie obrazuje przyszłość szerokiego rynku – i to przyszłość nieodległą. Za rok, może dwa, odtwarzacz średniej klasy tak albo lepiej grał będzie. W najgorszym razie za jakieś trzy, cztery, góra pięć.  Co to oznacza? Oznacza zdecydowany postęp w drążeniu materii nagrań, a w efekcie szczegółowość, dynamikę i realizm jaki dziś oferują systemy stacjonarne za kilkadziesiąt tysięcy. Astell & Kern AK380, zwłaszcza z najrealistyczniejszymi dlań słuchawkami, w rodzaju Sony Z1000, AK T8iE, czy Final Sonorous, ale także z tymi łagodniejszymi w jego towarzystwie, jak NightHawk, Grado GS1000e, czy choćby taniutkie Grado SR60, daje zdecydowanie więcej muzycznej treści niż dobry odtwarzacz wysokiego pułapu,, pokroju Cowona Plenue. Napisałem wprawdzie w recenzji słuchawek Finala, że niewiele prezentował od niego się lepiej, ale od tamtego czasu zmieniło się wszystko poza grą samego Cowona. Bo wówczas Grado GS1000 grały z powodu nie wygrzania za sucho, a teraz właśnie najbardziej wilgotno z porównywanych, tak je te kolejnych kilkaset godzin nawilżyło. Z kolei NightHawk grały wówczas łagodnie i melodyjnie, a z kolejnymi godzinami stały się dosadniejsze, szybsze i bardziej pogłosowe. A przede wszystkim sam AK380 pogłębił brzmienie, o którego brak głębokości wówczas go oskarżałem i w efekcie całościowo a nie tylko szczegółowością i ornamentyką tekstur wyprzedził Cowona. Wszystko to są bolesne lekcje i niemały powód do złości, kiedy raz się musi napisać, że Grado grały sucho, a parę recenzji później, że właśnie najwilgotniej. Złośliwość rzeczy martwych w procesie wygrzewania aparatury audio przybiera niejednokrotnie monstrualne formy, ale na pisanie w recenzjach o samych stanach stabilnych, po powiedzmy siedmiuset godzinach ogrania, nie ma najmniejszych szans. Poza tym taka wiedza o wygrzewaniu (nazwijmy ją procesualną) także może być cenna, zapobiegając rozczarowaniom towarzyszącym odsłuchom rzeczy świeżo wypakowanej i obrazując meandry marszu ku stabilności. A stabilność ta w przypadku Astell & Kern AK380 jest bardzo pociągająca i na pewno słucha się tego plikowca z większym zaangażowaniem oraz podziwem od jego konkurentów. Że dużo on kosztuje? Tak, niewątpliwie. Ale nie ma się czemu dziwić, bo drożyzna i przyjemności przeważnie chadzają parami.

 

W punktach

Zalety

  • Najlepszy.
  • Podaje sygnał jak system stacjonarny za trzydzieści tysięcy.
  • Uderzający realizm.
  • Pokazowa dynamika.
  • Szczegółowość i żywa przestrzeń na miarę high-endu.
  • Znakomita indywidualizacja głosów.
  • Niezła realizacja przestrzeni.
  • Świetnie pasujące firmowe słuchawki dokanałowe.
  • Wyjścia słuchawkowe symetryczne i niesymetryczne.
  • Najnowocześniejsze kości DAC.
  • Dual mono.
  • Femtosekundowy zegar.
  • Profesjonalny equalizer.
  • Spora moc.
  • W efekcie udanie napędza każde słuchawki poza wymagającymi planarnymi,
  • Dedykowany wzmacniacz, pozwalający jeszcze podwoić zapas mocy.
  • Pełna kompatybilność plikowa.
  • Bezpośredni odczyt DSD.
  • Duża pamięć wbudowana z możliwością rozszerzenia.
  • Zamaszysty wygląd i ciekawa stylistyka.
  • Można dokupić port dokujący i przystawkę do ripowania płyt CD.
  • Super opakowanie z ochronnym futerałem.
  • Mistrzowskie wykonanie.
  • Widać, że producentowi bardzo zależy na jakości i budowaniu wizerunku marki.
  • Kolejny z szeregu sprawdzonych jakościowo odtwarzaczy tej firmy.
  • Made in Korea.
  • Polski dystrybutor.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Spory ciężar.
  • Można woleć kształt opływowy od kanciastego.
  • Wysoka cena.

Sprzęt do testu dostarczyła firma:

index-02

 

 

Strona producenta:

 

 

 

 

 

Dane techniczne:

  • Odtwarzanie 32bit / 384 kHz
  • Odtwarzanie natywne DSD
  • Wbudowana pamięć – 256GB [NAND] + 1 slot kart microSD do 128GB
  • Equalizer parametryczny 20Band EQ / 0.1dB
  • VCXO Reference Clock (200 FEMTO sekund)
  • Złącze dokowania umożliwiające rozszerzenie funkcjonalności
  • Aplikacja AK do komunikacji i sterowania
  • Metal-sensor dotykowy przycisk Home reagujący na siłę nacisku
  • Ogólne dane techniczne:
  • Model – AK380
  • Kolor – Meteoric Titan
  • Materiał korpusu – Aluminium samolotowe
  • Wyświetlacz – 4” WVGA (480 x 800) z ekranem dotykowym
  • Obsługiwane formaty audio – WAV, FLAC, WMA, MP3, OGG, APE (Normalna, Wysoka, Fast), AAC, ALAC, AIFF, DFF, DSF
  • Częstotliwość próbkowania – PCM: 8 kHz ~ 384 kHz (8/16/24/32-bitowego na próbkę) / DSD Natywne: DSD64 (1 bit 2.8MHz), Stereo / DSD128 (1 bit 5.6MHz), Stereo
  • Poziom wyjściowy – Niezbalansowany 2.2Vrms / Zbalansowany 2.3Vrms (Stan bez obciążenia)
  • DAC – AKM AK4490 x2 (Dual DAC)
  • Dekodowanie – Obsługa do 32bit / 384 kHz
  • Wejście – wejście USB Micro-B (do ładowania i transmisji danych (PC i Mac)) / Tryb połączenia: MTP (Urządzenie mediów)
  • Wyjścia – Wyjście słuchawkowe (3.5mm) / Wyjście optyczne (3,5mm) / Wyjście zbalansowane (2.5mm, tylko 4-polowe wtyki)
  • Wi-Fi – 802.11 b / g / n (2.4GHz)
  • Bluetooth – V4.0 (A2DP, AVRCP)
  • Wymiary – 3,14 „(79,8 mm) [W] x 4,42″ (112,4 mm), [H] x 0,70 „(17,9 mm) [D]
  • Waga – 8,11 uncji (230 g)
  • Udoskonalenia – aktualizacje wspierające oprogramowanie sprzętowego (OTA)
  • Clock Source
  • Clock Jitter – 30ps (Typ)
  • Reference Clock Jitter – 200 FEMTO sekund
  • Bateria
  • Pojemność – 3,400mAh 3.7V Li-Poly
  • Pamięć
  • Wbudowana pamięć – 256GB [NAND]
  • Pamięć zewnętrzna – microSD (max 128GB) x1
  • Obsługiwane systemy operacyjne – Windows XP, Windows 7,8 (32 / 64bit), Mac OS X 10.7 i wyżej
Pokaż artykuł z podziałem na strony

59 komentarzy w “Recenzja: Astell & Kern AK380

  1. Lord Rayden pisze:

    Szkoda mi tylko,że Astell z firmy dostarczającej dobre, droższe niż średnia półka playery (AK100 i AK120), na które jednak przy jakimś tam realnym wysiłku finansowym , można było sobie pozwolić, pożeglował w stronę sfery już mało dostępnej finansowo. 240 i 380, nawet używane są drogie. U nas oczywiście. No ale mieszkam w Polsce.
    Szkoda mi także,że firma , która przekonywała nas ,że małe tez jest audiofilskie (wspomniane modele 100 i 120), poszła w kierunku dużych klocków, które na dodatek grają krócej niż te małe. O oprogramowaniu dla starszych klocków (upgrade) też już zapomniała. Do tej pory brak obsługi plików CUE w serii 1XX a także w 1XX MK II.
    A&K nie ma teraz w ofercie nic dla ludzi z mniejszą kasą ale chcących dostać sprzęt dobry i uniwersalny. Junior jest dla mnie niewypałem, a seria MK II wcale nie gra lepiej od serii MK I. Szczególnie 100 MK II.

    Szkoda,że w ramach upgradu nie wypuszczą bebechów AK120 w obudowie 240 i z jego ekranem. Plus większa bateria…

    1. Piotr Ryka pisze:

      Można przypuszczać, że nie mają z czego zrobić super odtwarzacza za rozsądniejsze pieniądze, tak żeby zarazem zachować dystans do modeli szczytowych. Nie ma umożliwiających to przetworników. Ale Sony podobno się udało.

      1. Lord Rayden pisze:

        No właśnie wystarczyło by przełożyć bebechy AK120 do obudowy ala 240, trochę podrasować, dać większą baterię – jednym słowem tuning ale Cinquecento – Seicento. I sprzedawać nie za 17 tysięcy ale góra za 2500 zł.

  2. Stefan pisze:

    Słuchałem i nie tylko ja AK380 na Edition 5 i nie ma tu zupełnie synergii,
    góra jest nie do zaakceptowania, w przeciwieństwie do P1, która się bardzo
    ładnie zgrywa.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie dysponuję egzemplarzem E5, tak więc w żaden sposób nie mogę się odnieść do ich grania z AK380, chociaż takie niedopasowanie wydaje się dziwne.

      1. Jarek pisze:

        Piotrze,

        posiadałem ten cud techniki, i posiadam też m.in. Ed. 5 Ltd, i 380-ka nie jest w stanie napędzić flagowca Ultrasone.
        Zresztą ŻADNYCH słuchawek nausznych nie była w stanie, jedynie z FAD PAndora Hope IV 'jakoś’ to zagrało, ale też daleko było do ideału.
        380-ka zagrała mi tylko dobrze z dokami EarSonic SM3 v.2

        1. Piotr Ryka pisze:

          To ja mam jakąś magiczną 380-tkę. Mogę przyjąć do wiadomości, że się komuś nie podoba z Fostex TH-900 i może niekoniecznie z NightHawk, a z Audeze LCD-3 się autentycznie nie wyrobiła. Ale reszta grała pierwszorzędnie jak na poziom, który ogólnie biorąc reprezentuje.

          1. Jarek pisze:

            Tu absolutnie nie chodzi o to co się komu podoba, tylko o realne fakty. Ten cud techniki NIE JEST W STANIE wysterować słuchawek nausznych. Po prostu. Egzemplarz, który posiadałem był ze mną mniej więcej miesiąc, aktualizowałem w tym czasie FW chyba z dwa razy, i te aktualizacje nie wniosły żadnych zmian w brzmieniu, oprócz może szybkości działania UI.

            Dla mnie tak AK240 jak i 380 są sprzętami, które absolutnie nie są warte tego za co trzeba za nie zapłacić.
            Miałem AK120 i trochę sobie posłuchałem AK120II, i w moim odczuciu to najlepsze co ten producent wypuścił. O dziwo AK120II dawał radę Ultrasonom Ed.5. Ale i tak Cowon P1 jest zdecydowanie lepszy od każdego z nich, i jeszcze na dodatek o wiele tańszy.

      2. Stefan pisze:

        Niedopasowanie było na wysokich tonach, nie dało się tego słuchać,
        nie bawiłem się w żadne EQ, ale to dlatego że tego nie uznaję.
        Podłączenie do mobilnego Bakoona trochę pomogło.

  3. grubbby pisze:

    Zupelnie sie niestety z recenzja nie zgadzam.
    AK380, ktorego testuje kilka tygodni, gra bardzo ciasna scena, ze slaba na wysoka polke holografia i separacja instrumentow (tu juz ibasso dx90 czy Fiio x5 II wyoada lepiej, nie mowac o AK120 II).
    Strojenie ewidentnie pod nieneutralne (przymulone) sluchawki AKR/T8iE . Tak AK380 gra odchudzonym dzwiekiem, z podkreslona wyzsza srednica i gora. Nie gra ani neutralnie i neutralnie. Sparowanie go w celu uzyskania z dobrej synergii to udreka.
    Reasumujac – dla mnie grajek co najwyzej przecietny, odstajacy od duzo tanszych flagowcow konkurencji od ibasso, fiio czy cowon, a uwzgledniajac cene po prostu slaby.
    Wiecej mozna poczytac w dosc dlugiej dyskusji na forum mp3store.

    1. grubbby pisze:

      *nie gra ani neutralnie ani naturalnie – literowka mi sie wkradla powyzej :/

    2. Piotr Ryka pisze:

      Najmniejszej udręki dopasowując słuchawki do AK380 nie zaznałem. Pasowały właściwie wszystkie. Proponuję poszukać dobrej jakości plików FLAC, bo on na tym bardzo zyskuje, a także ściągnąć firmware 1.14. A co do dokanałowych AK T8iE jako słuchawek „przymulonych”, to Kolega wybaczy, ale to kompletny nonsens.

      Pomiędzy FiiO X5 a Cowonem Plenue jest duża różnica i duża jest pomiędzy Cowonem a AK380, tak więc z reguły przechodniości pomiędzy FiiO a AK musi być jeszcze większa. Koledzy chyba muszą operować marnej jakości plikami. A jeśli ktoś wątpi w co napisałem, to tradycyjnie do siebie zapraszam i możemy na miejscu zweryfikować. Jak dotąd udowodnić mi pisania nieprawdy jeszcze nikomu się nie udało.

      1. Jarek pisze:

        Piotrze,

        przed 380-ką posiadałem Cowona P1, i po zwróceniu 380-ki też do niego wróciłem – z ulgą 🙂
        Cowon jest o wiele bardziej muzykalny od 380-ki, choć gra zupełnie inaczej.

        Wzmacniacz w 380 jest słabiutki, co chociażby potwierdza fakt, że Astell&Kern już wypuścił dodatkowy wzmacniacz dedykowany do 380-ki – o czym to może świadczyć? Odpowiedź nasuwa się sama.

        NApisałeś też, AK380 gra na poziomie źródeł za 30 tys zł – NAPRAWDĘ???
        Mój McIntosh MCD-550 „pozamiatał” tym AK380 w każdym aspekcie. Zaznaczę, że gram wyłącznie na plikach *.WAV, *.WMA czy też FLAC.

        Oryginalny futerał do tego DAP-a to żart – jakość jest bardzo niska – sorry, ale za tę kasę mogliby się trochę bardziej postarać.

        Tych detali na NIEKORZYŚĆ cudu techniki jest sporo. Jestem dość zaskoczony Twoim optymizmem, ale widocznie inaczej postrzegamy niektóre kwestie 🙂

        1. Maciej pisze:

          Powiem o propos portabliów vs sprzęt stacjonarny, jak Zulu Gula: Mały prąd mały dźwięk, duuuży prąd duży dźwięk.

        2. Piotr Ryka pisze:

          Nie napisałem, że AK380 gra na poziomie źródeł za 30 tysięcy, tylko całych torów za tę kwotę, a to zasadnicza różnica.

          Z tego co wiem, z tymi 380-tkami były duże kłopoty na starcie produkcyjnym i być może Koledzy wpadli na takie miny. Co do mnie, to gdyby ktoś mi zaoferował zamianę swojej 380-tki na mojego Plenue, byłbym uszczęśliwiony i natychmiast jestem gotów jej dokonać. To jest na pewno różnica klasy i może ktoś podjedzie, to mu udowodnię.

          1. Jarek pisze:

            Piotrze,
            niech i tak będzie, że chodziło o tor.
            Mój tor (Headonic+MCD550+IC+kable zasilające) to koszt ok 27 tys zł. I niestety, ale AK380 jest słabiutki w porównaniu do niego, nawet jako źródło.
            Bynajmniej dla moich uszu.

            Jeśli producent celuje w najwyższą półkę cenową, to nie powinien wypuszczać czegoś niedopracowanego.
            Swój egzemplarz po wygrzaniu porównywałem z testowym – różnic brzmieniowych ŻADNYCH nie wychwyciłem.

            Natomiast jako ciekawostkę powiem, że audiofile rosyjscy pieją z zachwytu nad tym cudem techniki, ale znów, w swoich wypowiedziach potwierdzają moje doświadczenia, że AK380 tylko „gra” z dokami.

          2. Piotr Ryka pisze:

            Myślę Jarku, że najlepiej będzie to wszystko posprawdzać osobiście, o ile wpadniesz i o ile ten AK380 u mnie do tego czasu wytrwa. Ale jeszcze chwilę ma być.

      2. Grubbby pisze:

        To czemu jak nje widac metki to koledzy w slepych testach wybierali x5 ii?
        O pliki jestem spokojny. Testuje tylko na flach i cd rip i gestych formatach. Niestety nijak wyzszosci ak380 nie okazal.
        Dzis mialem okazje testowac teac p90. Znakomity dzwiekowo, niestety obsluga do bani i tylko tego mogliby sie od AK uczyc.
        Nie rozumiem natomiast tlumaczenie ceny AK380 drogimi przetwornikami… Jakie to drogie komponenty w nim siedza? Jak teac potrafi za 2500pln wsadzic elektronike produkujaca dzwiek wyzszych lotow. Tez sie nie wstydzi bebechiw ijawnie podaje. W Ak to tajemnica bo nie ma sie czym chwalic?
        Przesadzona polityka cenowa ie przystajaca do jakosci. Niestety duzo osob kupuje po metce i dorabia ideologie :/

        Co do t8ie to wszystko pojecie wzgledne. Prosze wziac ca ei.3, lime ears le3 lub lea, sony xba-a3. Przy nich sluchawki ak wykazuja spore braki w rozdzielczosci i kontroli nad dolnymi pasmami. Technicznie sporo na tym cierpia. A cenowo celuje w segment wyzszy od nich :/

        1. Grubbby pisze:

          A porownanie dapa, nawet ak380 do stacjonarki to chybione zupelnie. Tani chinski smsl sd650, po dobrym tuningu, nadal 10 razy tanszy a ak380 pozamiatal…

          1. Piotr Ryka pisze:

            Ale gdzie tam. Chyba jakiegoś uszkodzonego.

        2. Piotr Ryka pisze:

          To nie jest tak, że AK380 nie mógłby być tańszy. Oczywiście mógłby – i to wielokrotnie – ale zabawa w produkcję audio polega na zarabianiu a nie oszczędzaniu i filantropii. Napisałem, że trudno jest ustanowić dużą różnicę jakościową pomiędzy odtwarzaczami za parę i paręnaście tysięcy, bo jeśli te za parę mają być świetne, to nie ma z czego zrobić tych za paręnaście odpowiednio lepszych.

          1. grubbby pisze:

            niestety AK380 nie jest uszkodzony… a pozamiatany przez smsl zostal.
            nie wypada natomiast wydawac osadow nie sluchajac tego sprzetu Panie Piotrze.

          2. grubbby pisze:

            oczywiscie ze nie ma z czego zrobic namacalnie lepszych… wiec robi sie nienamacalnie – marketingiem i otoczka. i podwyzszenie metki mimo braku realnej wartosci to jedna z takich technik..

          3. Piotr Ryka pisze:

            Fakt, nie wypada. Być może Chińczycy faktycznie wypuścili coś rewelacyjnego. Po Aune S16 czy Little Dot VI+ nie byłoby to nic nadzwyczajnego.

      3. Jakub pisze:

        Panie Piotrze. Przyznam trochę dziwi mnie Pana przekonanie o pisaniu przez siebie prawdy (czyli w domyśle – wszyscy którzy się z Panem tu nie zgodzili kłamią). Operujemy na audio, a więc subiektywizmach, więc już samo to odsuwa nas od pojęcia „prawdy” i sprawia, że dywagujemy nie o niej, a o tym gdzie jest większa „nieprawda”. Mamy prawo słyszeć to lub tamto, ale jeśli recenzja kompletnie mija się z odczuciami innych osób, które też mają sporo sprzętu z wyższej półki osłuchanego i są pewne tego, co słyszą, to jednak nie można obok nich przejść obojętnie.

        Przykład z mojej strony namacalny to ATH-W5000. Przy W5000 kompletnie nie doszukałem się wniosków z Pana recenzji. Przy tak mocno wysadzonej cenie produktu sytuacja była moim zdaniem analogiczna, jak przy AK380. Z tym że tym razem dla AK380 podstawą są opinie osób bardziej ode mnie osłuchanych w rzeczywistym high-endzie i przede wszystkim wysokim portable, które u mnie de facto nie istnieje. Opisałem słuchawki bardzo dokładnie u siebie i to, co w nich kulało, nie opierało się na wrażeniach czy przeświadczeniach, a na faktach, jak dziurawy FR czy umiejętności kreacji sceny ze względu na akustykę tworzoną przez takie a nie inne nausznice. Dlatego też osobiście cenię sobie trochę bardziej „inżynierskie” podejście, bo choć opisujemy tu właśne odczucia, to i jednak odrobina matematyki nas nie zabije :).

        Jak faktycznie gra AK380 przyznam się nie wiem i recenzja tego stanu nie zmieniła. Ale jeśli w Zaletach wylistowane są takie cechy jak „najlepszy”, „Made in Korea” czy „Zamaszysty wygląd” to moim – podkreślam moim – skromnym zdaniem bardzo trudno jest ominąć pewne wątpliwości związane z tekstem, a przynajmniej bez rozwinięcia tychże zalet. Myślę, że m.in. o to właśnie chodzi niektórym czytelnikom w ich wypowiedziach. AK380 jest sprzętem kontrowersyjnym nie tylko ze względu na cenę, ale też sposób jego opisywania, na który ludzie są trochę bardziej wyczuleni myślę, niż gdyby to był Cowon czy Sony. I tak naprawdę właśnie na to sobie póki co A&K zapracowało jak widzę.

        Pozdrawiam,
        J.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Nikomu nie odmawiam prawa do własnego zdania. Poza tym jest coś takiego jak zupełnie różne granie w różnych torach (co akurat AK380 nie dotyczy), a także różne słownictwo w odniesieniu do opisu i oczywiście różne gusty. Pisząc, że nie udowodniono mi nigdy nieprawdy, mam na myśli to, że wiele osób wyrażało pod moim adresem podglądy nieraz bardzo krytyczne, ale nie skorzystały one z zaproszenia i bezpośredniej konfrontacji, a ci nieliczni, którzy się do mnie z różnych powodów pofatygowali (może tylko przez grzeczność) nie wyrażali na miejscu pod adresem recenzji uwag krytycznych.

          Bywałem, zwłaszcza dawniej, na wielu zlotach i spotkaniach – i z reguły były to bardzo miłe mitingi, a ostre wymiany zdań i stanowiska diametralnie rozbieżne jakoś się nie zdarzały. Czy to nie dziwne, że kiedy audiofile się zejdą, regułą są stanowiska zbliżone, a na internetowych forach bywają one tak odmienne? Dlatego zaprosiłem Jarka do wspólnego słuchania AK380 i chętnie ugoszczę Ciebie z ATH W-5000. Swoich niestety już nie mam, ale kiedy je miałem, członkowie zespołu rockowego słuchający ich u mnie (pod moją zresztą nieobecność) uznali je za fantastyczne, tak więc chyba nie są najgorsze. A jeszcze w odniesieniu do nich, to dwa lata temu na Audio Show słuchałem nowego egzemplarza, w sensie z nowej produkcji, i grał dość odmiennie od moich. Podobnie moje stareńkie Sennheisery HD 600 grają inaczej od obecnie produkowanych, co oczywiście komplikuje ocenę danego modelu, i bez tego bardzo wygrzewaniem i różnymi torami komplikowaną. Taka jest materia tego przedmiotu, zwanego recenzowaniem sprzętu – ciężka niewątpliwie.

          1. Jarek pisze:

            Piotrze,
            z przyjemnością bym przyjechał do Krakowa, ale niestety, wszystko mi się komplikuje ostatnimi czasy 🙁
            Ale zobaczymy jeszcze, może się uda, tym bardziej, że w końcu muszę bliżej się zapoznać z Twoim ASL-em, no i HE-1000 jest do posłuchania 🙂

  4. hechlok pisze:

    Ja się również podpiszę pod brakiem zgrania z Edition 5 – tym razem w wersji Unlimited. W ślepych testach dwukrotnie wybrałem X5ii jako grajek z pełniejszym brzmieniem i lepszą separacją. Natomiast wygląd – moim zdaniem świetny.

  5. Miltoniusz pisze:

    Różnice w odbiorze mogą wynikać z różnego brzmienia poszczczególnych egzemplarzy. Nadarza się okazja, by to sprawdzić.

  6. Arek pisze:

    Z AK380 mógłbym żyć, ale wymagałoby to trochę zachodu z doborem słuchawek. Urządzenie ma moim zdaniem skopany mid-bass, ale może to być zabieg pod parowanie go z firmowymi słuchawkami dokanałowymi.

    Od siebie chcę krótko dodać, że AK380 ma najlepszą średnicę jaką słyszałem w urządzeniach przenośnych i za tę jedną rzecz w świecie miłośników dobrego dźwięku płaci się krocie. Tutaj nawet nie znajduję urządzenia innego, prezentującego średnicę choćby w zbliżony sposób – podobnie rozdzielczy i namacalny.

    Koledzy w postach wyżej ewidentnie wytykają: a) pewnego rodzaju nieuniwersalność, b) kwestię kosztu urządzenia. No niestety, jak chcemy iść w różne smaczki dźwiękowe, to cena rośnie wykładniczo. To mi się każdorazowo potwierdza.

    Piotrze,
    Jak będziesz miał ochotę, to rzeczywiście warto przetestować wspominanego tutaj Teaca HA-P90SD (w Polsce ma go Audioklan). Urządzenie jest więcej niż przyzwoite, sam kupiłem, (abstrahując od budżetu), no i jest to pierwszy mobilny grajek, który radzi sobie z moimi czteroprzetwronikowymi Westone równie dobrze jak tor stacjonarny.

    1. Arek pisze:

      PS: jest niezmiernie ważnym, aby przed testowaniem Teac miał przynajmniej 100h przebiegu. Inaczej nie sensu się za niego brać.

      1. Piotr Ryka pisze:

        Teac jest do „zrobienia”. Zapytam. Zwłaszcza, że taki rewelacyjny a niedrogi.

  7. Lord Rayden pisze:

    Przy Teacu należy zwrócić uwagę na obsługę – z tego co mówią posiadacze, dość kontrowersyjną.

  8. Marecki pisze:

    Kiedy, i w ogóle czy zawita itube?

    1. Piotr Ryka pisze:

      W tej chwili nie ma go w kraju, ale koło połowy tygodnia razem z iUSB3.0 ma przyjechać.

      1. Marecki pisze:

        Świetnie : )

      2. Marecki pisze:

        Idsd jeszcze jest?

        1. Piotr Ryka pisze:

          Jest.

          1. Marecki pisze:

            Ciekawe jak razem to zabrzmi. Myślę, że progres będzie niewątpliwy!

      3. Marecki pisze:

        Jest też nowy idac2.Jak już sprawdzać, to może kompleksowo? 🙂

        1. Piotr Ryka pisze:

          Na razie przyszło samo iUSB.

          1. Marecki pisze:

            To dobrze. Wszystko na spokojnie. Na kable od Forzy do nighthawk’ów jest szansa?

          2. Piotr Ryka pisze:

            Jeszcze nie pytałem.

  9. kabak1991 pisze:

    Następna zabawka od AstellKern, co następna to dwa razy droższa od poprzedniej, aż ciarki przechodzą co będzie za jakieś dwa lata jak wypuszczą ze 3 nowe modele, bo w takim tempie wyrzuca ta firma z siebie „flagowce”. Te ceny są tak ciężkie że można by rzucać nimi w imigrantów na granicach (samymi cenami), zapewne zostaliby zmiażdżeni szybko i nawet nie wiedzieliby co ich trafiło, bum, po problemie. Ja też nie wiedziałem, jak zobaczyłem że HiFiMan i AstellKern chyba ścigają się w wyścigu o najdroższy odtwarzacz plików na świecie hehe… Kto da więcej? Przebijam! itd 😉

  10. Dazza pisze:

    Niestety muszę także przyznać że jest to przeciętny odtwarzacz jak na poprzeczke jaką sobie postawił między innymi ceną która sugerowałaby wiele.
    Jedynym jego plusem jest jakość wykonania
    O ile wielu poprzedników po pierwsze miało w miare sensowny stosunkej jakości do ceny i patrzyło się również na synergie pod kątem tego czyli krótko mówiąc zwracało się uwage na kompromisy, tutaj kompromisów być nie może. Odtwarzacz nie zanotował żadnej poprawy pod kątem zgrywania się ze słuchawkami wysokiego lotu. Ba, zdaje się pikować w dół i być bardziej przeznaczony stricte do produktów tworzonych również pod marką Astell Kern. Po prostu nie daje rady a producent zdaje się zapędzać sam Siebie w miejsce z którego ciężko będzie wyjść. Wiele osób chciałoby po prostu solidnego odtwarzacza tak do 2-3 tys zł z dobrym interfejsem, obsługą wielu plików, wytrzymałą baterią a nie urządzeniem które de facto nie wiadomo jakie ma spełniać zadanie. Można wiec je bardziej traktować w kategorii fanaberii tudzież ciekawostki

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tak sobie myślę, że skoro jest o wiele lepszy od Cowona Plenue, to w żaden sposób nie może być przeciętny. A lepszy jest – i to zdecydowanie. Można oczywiście kontestować cenę, która po prostu ustawiona została pod ludzi zamożnych a nie ciułaczy, ale pisanie, że jest słaby, albo choćby tylko przeciętny, to na pewno przesada.

      1. Dazza pisze:

        W sprzęcie audio trudno zweryfikować faktyczną jakość danego sprzętu. Wystarczy zobaczyć na dyskusje jakie są prowadzone na temat niego lub innych sprzętów zwiazanych z audio. Jeden mówi że ten jest lepszy, drugi mówi że jest nieznacznie lepszy, trzeci że nie ma o czym mówić a czwarty wogóle sie nie wypowiada. Odbiór audio i kombo jakie stworzymy a także muzyka i jej realizacje jakich słuchamy powoduje że nie ma praktycznie dwóch identycznych odbiorów danego sprzętu. Znaczenie ma wszystko czy siadamy zmeczeni po pracy, czy sluchamy po cichu, czy nawalamy na maksa, czy zrelaksowani siadamy z whisky i cygarem a także odpowiednim obrządkiem do słuchania danego sprzętu. Co za tym idzie różne osoby odbierają różnie dany sprzęt a jak dodamy do tego że często są to tacy hobbyści posiadający dużo sprzetu swojego lub przesłuchanego trudno przejść obok tego obojętnie. Można stwierdzić że ktoś jest „głuchy” „głupi” bo ma inne zdanie jak ja lub słucha złych nagrań z złych warunkach, złej głośności lub za krótko odsłuchiwał. Koło się kręci a czynników przybywa.
        Trzeba więc oceniac sprzęt z przymrużeniem oka i chłodną głową. AK 120 był słuchany swojego czasu z HD800, T1 i innymi słuchawkami wysokiego lotu i był oceniany pozytywnie jak na to co proponuje. Tutaj AK380 podwyższa poprzeczke jakościową i cenową (rzekomo) 7- krotnie więcej ake to się 7 krotnie nie przełożyło na lepsze zgranie. Wręcz przeciwnie cena zanotowała wzrost a jakość wcale nie. Wiele sprzętów i słuchwawek się nie zgrywa przy czym można by rzec że jedynymi których można być pewnym to modele dokanałowe, customowe itd. Ich można słuchać z powodzeniem i nawet (niech bedzie dla AK380) z troszke gorszym dźwiękiem o 0,4 jednostki [lepszości dźwieku choć taka nie istnieje tutaj ważne są preferencje, więc tak dla zobrazowania to przedstawiam] takim jak np. Cowon Plenue i zapewniam że osoba także dostanie dźwiękowego orgazmu. Po co wiec AK380 gdzie w tej cenie kupujemy STAXA Omege 007 MKI z podstawowym wzmacniaczem i AK380 potęgą i jakością dźwięku jest pozamiatane. Na ulicy ? w metrze ? tam ktoś potrzebuje tej lepszości o 0,4 setne szczególnie że słucha muzyki myśląc o czymś innym a nie o tym czy średnica jest bardziej wypchnieta lub mniej. Tak tej półce sprzętowej jakość nie rośnie proporcjonalnie do ceny. AK380 jest odtwarzaczem stworzonym do prestiżu przede wszystkim a nie samego delektowania się muzyką szczególnie że w warunkach domowych z dużymi nausznikami wg. wielu osób w tym mnie nie domaga.
        Trzeba sie z tym pogodzić ze jednak więcej osób to nie melomani dla którego taka różnica nie ma większego znaczenia a że dla kogoś samochód przyspieszajacy do 100 o 0,2 sek szybciej to od razu przepaść, potęga. Trzeba dawkować słowa i emocje. W ogólnym rozrachunku to odtwarzacz dobry, bardzo dobry nawet ale nie za te pieniądze bo nie wiadomo dokładnie kto i gdzie potrzebuje takiej jakości dźwięku i czy ją zauważa.
        Jestem przekonany że gdyby podmienić chłopakowi wracającemu Cowona Plenue na AK380 z pracy komunikacją miejską byłby zdziwiony że wkładał do kieszeni Cowona a wyjmuje AK380 🙂
        Oczywiście Szanowny Panie Piotrze to moja osobista opinia kolejna przeciwko temu cudowi techniki i marketingu i szanuje wszystkie przeciwstawne. Dla jednych 0,1 sek to nic dla drugich przepaść a prawda jest pewnie gdzieś pośrodku

        1. Piotr Ryka pisze:

          Jak już niedawno napisałem, każdy ma prawo do własnego zdania i jeden woli kluski lane, drugi woli piwo grzane, ale na porównywaniu sprzętu kluski razem z zębami zjadłem i niejedno piwo wypiłem, a według mnie Cowon i AK380 to różnica klasy. Nie wiem jak one tam u Was grają, ale u mnie tak, i teksturowanie, dynamika, szczegółowość oraz realizm są u AK zdecydowanie lepsze. Właśnie go odpaliłem z dedykowanym wzmacniaczem i jest jeszcze lepiej. Oczywiście Stax Omega II Mk1 jest zdecydowanie lepszy brzmieniowo, ale z nim jest tak samo jak z motorami – w aucie jest ciszej, prowadzi się łatwiej i deszcz na głowę nie pada, ale drogie motory w cenie o wiele wyższej od zwykłych aut i tak się sprzedają. Niektórzy chcą albo potrzebują odtwarzaczy przenośnych, stać ich by rzucić na stół ot tak dwadzieścia tysięcy i sobie kupują.

          1. Jarek pisze:

            Piotrze,

            w jakim aspekcie jest lepiej z dedykowanym wzmakiem?

          2. Piotr Ryka pisze:

            Słuchałem ze dwie minuty, ale chyba w większości, a może w każdym. Jutro posłucham więcej, bo dzisiaj są inne plany.

  11. popcornusa pisze:

    Czołem, Witam Kolegów

    Przez totalny przypadek trafiłem na tę recenzje i dyskusję. Ale nic dziwnego , bo kiedy kupowałem Ak380, było niewiele o tym urządzeniu

    Mam Ak380 i uważam, że to nad wyraz wyrafinowane urządzenie. Jeszcze większego wyrazu nabiera po kilkuset godzinach grania.
    Używam z AKG K812, Grado 1000, Phiaton MS400, Ultrasone Ed 10. Nie uważam jakoby Ak380 miał problem aby dobrze zagrać z tymi słuchawkami. Faktycznie, opinie tutaj są bardzo zróżnicowane. Ja przed zakupem nie omieszkałem przetestować urządzenia, bo to nie mały wydatek przecież. Zresztą dane mi było wypożyczyć go na kilka dni od jednego z dealerów dzięki czemu mogłem spokojnie sprawdzić go w warunkach bojowych.

    Z tego co wiem, na rynku u niektórych dealerów są również dema Ak380 z 32GB pamięci – może te okrojone wersje mają jakiś problem. Czy testowaliście te z 32GB czy z 256GB pamięci? Ja na testy otrzymałem wersje 256GB. Warto to sprawdzić.

    Widziełem, że mowa tutaj była o torze lub źródle. Ak380 to znakomite źródlo , podłaczyłem do końcówek JBL Urei 6230. No lepiej być nie mogło. Osobiście jestem miłośnikiem analogu, ale nie uciekam od powiewu nowoczesności i digitalizacji. Tutaj było połączenie obydwu światów. Coś bardzo intrygującego. Muszę jednak dodać, że na Sony MDR7506 już aż tak fajnie nie było.
    Nie mniej jednak nie wiem skąd wynikają tak rozbieżne opinie – być może ze zbyt ubogiej rozpiętości doświadczenia lub może wygórowanych oczekiwań jak również może z wysokiej ceny urządzenia. Ale to chyba nie jest sprzęt masowy…

    Posiadam również dedykowany wzmacniacz. No i tutaj sprawa wygląda tak, że dźwięk nabiera szlachetności, lekkości i jest bardzo relaksujący.

    Być może w erze napompowanych nagrań poddanych kompresji ludzie są przyzwyczajeni do innego brzmienia bo mam wrażenie jakby niektórzy wypowiadający wychowali się na Beatsach, a brzmienie AK nie daje im takiego charakteru i cena dodatkowo przyćmiewa obraz.

    Nie urażając nikogo to moje odczucia. Zresztą miałem okazje spotkać się prywatnie ze znanym polskim muzykiem (użyję skrótu tylko imienia i nazwiska) SS , żeby nie robić reklamy. Staszek był pod sporym wrażeniem jeśli chodzi o dźwięk z tak małego urządzenia.

    Swego rodzaju konfronacja jak zaproponował p. Piotr chyba jest jak najbardziej na miejscu.

  12. Marek pisze:

    Jak byscie porownali ak380 do hifimana hm901 z karta zbalansowana? Chodzi mi tylko o kwestie dzwieku.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Trzeba przyznać, że HM-901 to jest naprawdę mocny konkurent i różnica okazuje się nieznaczna. Nieco lepszą AK380 ma szczegółowość i głębię wejścia w nagranie, a ze wzmacniaczem AMP także sporo lepszą dynamikę i lepsze wypełnienie.

      1. Marek pisze:

        Dziekuje Panie Piotrze.

        No to musi byc niezle ale cena powala jak na DAPa. Zastanawiam sie nad kupnem violectric v-281 i wykorzystaniem hm-901 jako DACa (sluchawki lcd3). Co Pan o tym mysli? Wiadomo, najlepiej zawsze samemu posluchac sprzetu ale niestety nie mam takiej opcji z v-281. Z gory dzieki za odpowiedz.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Samego Violectrica nie słyszałem, natomiast do LCD-3 moim zdaniem ani 901, ani AK380 jako wzmacniacze się nie nadają. Grać będą, jasne, ale bez odpowiedniej mocy. Natomiast zbalansowane wyjście Vioelectrica powinno sobie już lepiej radzić. Ale pełnię zadowolenia, to dadopiero Audion na lampach 2A3 i po przejściówce z wyjść głośnikowych od HiFiMANa, albo inny tego typu wzmacniacz o mocy około 2W. To jest dopiero granie. Radzę kiedyś spróbować ich brzmienia ze słabą lampą na wyjściu głośnikowym.

        2. popcornusa pisze:

          Kolega sprzedaje Vioelectric V281.
          W razie co moge skontaktowac. Prosze pisac na adres: popcornusa@interia.pl

  13. Martel pisze:

    AK380 to wybredny gracz. Faktycznie może rozczarowywać ale tylko na przeciętnych nausznikach bo są przeciętne. Po prostu nie dopala dźwięku a że są przeciętne to przeciętnie wychodzi. Chyba to jasne.

    380tka pokazuje swoją klasę z wybitnymi nausznikami. Osobiście gram na Focal Utopia i to jest dopiero godny przyjaciel 308tki. Warto użyć wyśmienitego EQ. Po drobnej fizjologicznej korekcie uzyskujemy naprawdę niesamowicie realistyczne i satysfakcjonujące brzmienie. No ale mówimy o Audio bliskie 35kPLN więc musi być zjawiskowo. Ale faktycznie z klasowymi nausznikami nie ma mowy o przeciętności.

    1. Martel pisze:

      WIEM ŻE ODGRZEWAM KOTLETY ALE AK380 SPADŁ POWAŻNIE Z CENY I MOŻNA GO NABYĆ ZA 1500$. W TEJ CENIE TO POWAZNY ZAWODNIK POD WARUNKIEM ZASTOSOWANIA GODNYCH NAUSZNIKÓW.

  14. Tom pisze:

    Jakie sluchawki otwarte nadaja sie do Astell&Kern 380, ktore zgraja sie razem i bedzie pieknie gralo muzyke klasyczna i wokale meskie i damskie?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy